Skocz do zawartości
kardiolo.pl

jadwigaszpaczynska

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez jadwigaszpaczynska

  1. Witaj jjuulki. Porób sobie WSZYSTKIE NIEZBEDNE BADANIA, po to BYS MIAŁA DOWOD NA TO, CZY CI COS JEST LUB NIC CI NIE JEST. Ale z tego, co piszesz mozna wywnioskowac, ze masz problem ze swoja wybujałą wyobraźnia na temat mozliwosci bycia chora.A poniewaz poradziłam sobie na swój sposób z nerwica i dziś jestem osoba szczęsliwa, dlatego załozyłam watek o wychodzeniu z nerwicy, który teraz ma nazwę *Walka z nerwica* Zamiesciłam na nim WSZYSTKO, co mi sie dotad udało na ten temat zebrac i podpowiadam Ci przyjrzenie sie jemu( ale czytaj od poczatku, gdyz tam znajdziesz najwięcej postów na temat, jak inni sobie poradzili z objawami takimi, o których Ty piszesz) I oczywiscie doradzam Ci poszukac sobie jak najszybciej psychologa, który Ci pomoze *zebrac sie do kupy* po tej rozwalance, jaka dla ciała i psychiki jest nerwica.No i dobrze byłoby, zebyś postarała sie o jakieś leki, które Cie ustabilizują (ale nie stłumia, wyłaczą z obiegu) , bo musisz sie zając dzieckiem, wiec moze i psychiatra jest konieczny.Pozdrawiam.
  2. Witam Wszystkich, witaj w.eter.anka, Kiedy litery tak fiksuja ktos mi poradzil, żeby nacisnąc równoczesnie shift i CTRL .To działa. Pozdrawiam.
  3. Witam Wszystkich, witaj Borowy. Ciesze się, ze wreszcie podjąłes terapie. Mysle, ze to Cie postawi na nogi.Pozdrawiam..
  4. Witaj Emilko. Nie mam na razie czasu, dlatego Ci tylko cos podpowiem, gdyz sama miałam nerwice lekowa ( i natręctw myslowych) i dwójke małych dzieci, więc wiem, jak sie czujesz.Załozyłam na tym forum watek*Z nerwicy sie wychodzi_-wszystko na ten temat,*ktorego tytuł administrator zmienil na *Walka z nerwica*.Czytaj go od poczatku, znajdziesz tam posty osób, które wyszły lub sa w trakcie wychodzenia z nerwicy.Mozesz tez przejrzec ostatnie posty te o AKCEPTACJI, na ten czas Ci sie przydadza.Pozdrawiam.
  5. Witaj *juuulio*., witam Wszystkich. CUD SIE STANIE, jesli mu na to pozwolisz. Ja Ci doradzam (zakładajac, ze odważysz się jednak pójść na to wesele), zebys powiedziała swojemu chłopakowi jak sie czujesz najlepiej powiedz mu jak najszybciej, zeby wyprostowac swoja psychike .Nie musisz mówić mu, ze masz nerwice.Powiedz mu, ze bardzo przezywasz takie DOROSLE uroczystości i na pewno bedziesz się bardzo bała i nie bedziesz w stanie ani tańczyć ani jesć.Ta informacja dla niego moze być dla Ciebie takim kołem ratunkowym. Mozesz tez skorzystac z mojego najwazniejszego koła ratunkowego, o którym sporo juz na tym forum napisałam i POBŁOGOSLAWI TĘ CAŁĄ IMPREZE i Twój w niej udział.Ja robie to tak Boze, POBŁOGOSŁAW TE CAŁA SYTUACJE zwiazana z moim udziałem w weselu .Niech bedzie co ma byc, nawet gdybnym sie miała osmieszyć, jestem gotowa wziąć w niej udział) Ja udzieliłam podobnej rady kolezance z innego forum, która była panną młodą na trzy tygodnie przed jej slubem.Zastosowała to (wcześniej podobnie jak Tobie udzieliłam pare innych rad) i dała rade.Napisała, ze zgodziła sie -wewnętrznie , sama przed soba, na najgorsza dla siebie opcje Z GÓRY i to jej pozwoliło stworzyć taka wewnetrzna przestrzeń.Ja wiem, ze mozesz dac sobie rade, ale nie namawiam Cie do tej lekcji na siłe, gdyz wiem ze wszystko zalezy od stanu TWOJEGO STRESU. Ale jesli umówisz się ze swoim chłopakiem, ze gdy sie poczujesz źle, zawsze bedziesz mogła wyjść z nim niby na spacer itd, wtedy masz szanse dac sobie rade.No i przychylam sie do rady Agi, co do tego *wyjścia awaryjnego*, jakim moze byc dla Ciebie taksówka i powrót do domu.Ale spróbuj sie OTWORZYĆ na te impreze jak na PRZYGODĘ, w której mozesz wziąć udział i jak na LEKCJĘ ODWAGI I ASERTYWNOŚCI przygotowana dla Ciebie przez Zycie i Twoja Dusze. Pozdrawiam i napisz , co i jak..
  6. Witam Wszystkich. Zamieszczę najpierw moje wierszowane przemyslenie na temat tej nerwicy( bo tak mi sie lepiej je rozpracowuje ), a potem spróbuje sie odnieśc do tego w punktach. Co budzi w nas lęki, natręctwa myslowe, ktore nam kradną zdrowie i spokój. zastanawiałam się nad tym trochę i doszłam do takiego wniosku Gdy małe dziecko straszy sie karą piekielną ,duchami, Bogiem, dziecko zaczyna sie tego bac, dziecko zaczyna odczuwac - trwogę. Rodzice często strasza dzieci, bo brak im jest cierpliwości, nie sa swiadomi jaki los, szykuja swemu dziecku w przyszłosci. Gdy taki lęk zapadnie w nas, uspiony nieraz jest przez lata, gdy zdarzy sie nam gorszy czas, wtedy potrafi sie zbudzić w nas. Z lęku przez *grzechem* nieczystosci, natretnie rece wciąz myjemy, w nadziei, ze w taki sposób brud ze swej Duszy - usuniemy Mozna tez rece myc natretnie ze strachu przed zarazkami, bo nam wmówiono taki strach, przed niemytymi - owocami. Gdy w naszym swiecie ładu brak, kiedy nie mamy się o co oprzec, wtedy natrętnie ukladamy, rzeczy, ubrania, by lęk odganiac Gdy ktos z nas zbyt podatny jest, na różne przesądy, zamawiania, kiedy dopadnie go w Życiu lęk, bierze sie za swe *czarowania*. By sie nie stało jakieś *zło*, musi wykonac rytuały, zrobic cos w okreslony sposób, żeby ochronic którąś z osób. Musi to zrobic iles razy, a gdy pomyli sie w liczeniu, musi zaczynac od poczatku, i tak zapada sie w cierpieniu. By ten zaklety przerwac krag, trzeba sie uczyc zdrowego myslenia, zasiac w swej głowie nowy program, ktory sam z siebie bedzie nas zmieniał. Nie walczyc z natręctwami wciąż, bo to dodaje im powera, pozwalac im przez siebie przejść, bo to natręctwom moc odbiera. Gdy rozładują sie w nas lęki, jeszcze w dzieciństwie nam wpojone, natręctwa same skończą sie, przez nas juz dłuzej nie karmione. Lęki sie zywią naszym strachem, uwagą na nich wciąz skupianą, gdy im stworzymy w sobie przestrzeń, zostaną w końcu - rozładowane. =========================== Nie mozemy obrazic Boga, cokolwiek w głowie - pomyslimy , więc niepotrzebnie sie potępiamy, kiedy pod wpływem choroby - bluźnimy! ------------------------------------------------------- Sprowadź swój lęk, do normalnych rozmiarów, spojrzyj na niego * trzeźwymi* oczami, osoby dorosłej nie dziecka małego, które sie w tobie boi lęku swego! Na tym kończ e te moje przemyslenia, gdy bede miała wolny czas, spróbuje napisac, jak ja to wszystko dziś rozumiem.Pozdrawiam.
  7. Witam Wszystkich, witaj awylinko. Moja przyjaciółka miała bóle głowy (podobne do migrenowych) i brała zabiegi akupunktury u lekarki w naszym szpitalu i wiem, ze jej pomogło.Ja doradzam, praktykowanie medytacji lub tzw.treningu autogennego Schultza, gdyż takie wprowadzanie sie w stan relaksu , gdziekolwiek sie jest wycisza i uspokaja, uwalnia napiecie, wiec napieciowe bóle głowy moga mijac od razu. Spotkałam się tez z taką radą, ze gdy mamy bol głowy, mozna ja *odciążyć* przez odwracanie uwagi i skupianie sie na nogach, ale trzeba nad tym troiche popracowac, zeby umiec odwracac uwage umysłu od głowy.Pozdrawiam.
  8. Witam Wszystkich, witaj w.eter.anka, Z rana przed pójsciem do pracy najlepiej mi się pisze. Jesli chodzi o Twój brak dostępu do *stacjonarnej* terapii, podpowiadam Ci jako cos zastepczego super strone *Cud niedziałania , czyli jak madrze odpoczywac*, prowadzona przez psychologów. Pod POLECAM po prawej stronie znajdziesz taki spis działów.Zwróć uwage na takie jak *Rozwój i swiadomość*, *Energia wewnetrzna*, inne tez sa ciekawe. Mozesz dzieki tej stronie zacząć autoterapie.Tam tez ogłasza sie jakas psycholozka internetowa, ale nie wiem na jakich zasadach działa. Poza tym na forum commed na nerwicach jest taki watek *Metoda 1000 kroków*.Kosztuje ona 50zl , więc nie za drogo.Mozesz poczytac o tej metodzie na watku(wpisz ten tytuł w google, jest notka od osoby prowadzącej te metode), moze ona byc dla Ciebie takim rusztowaniem, wspierajacym Twoje wyski w wychodzeniu z nerwicy.Pozdrawiam.
  9. Witam ponownie. Renko, ja podpowiedziałam Majkak, zeby zaczęła BŁOGOSŁAWIĆ swojego ojca (jesli potrafi). Ja wiem, ze ja chcę nauczyc sie kochac wszystkich, zanim stąd odejde, choć nie wiem, czy mi sie to uda. Dlatego tez wiem, ze aby pokochac kogos, kto nas skrzywdził ( a wczesniej jeszcze wybaczyć), trzeba najpierw posprzatac tzw*złą przeszłość* a to nie jest latwe.Mnie to zajęło lata.Ale chociaż nikogo juz nie nienawidze, a to dużo.Ale nie mam tez watpliwości, ze posyłanie wrogowi błogosławieństwa jest w oczach Boga tak trudną lekcją dla kogoś kto tyle lat nienawidził, ze ta MOC BŁOGOSŁAWIENIA uzdrawia duszę osoby BŁOGOSŁAWIĄCEJ.I tego jestem pewna..Pozdrawiam.
  10. Witaj Anielko. Nie mam zbyt dużo czasu , więc cos Ci krótko podpowiem. Wejdź na strone :moja-nerwica .republika.pl ( na pasku tej opowieści pod WYZDROWIEC znajdziesz reszte opowiesci).Tam znajdziesz wiele cennych informacji, które Ci pomoga zrozumiec , co sie z Toba dzieje. Zapraszam Cie na watek *Walka z nerwica* na tym forum (czytaj go od poczatku, ale przyjrzyj sie od razu moim dwóm dzisiejszym postom, moze one pomoga Ci poradzic sobie z tym lekiem przed byciem smieszną w oczach ludzi). I nie dziw się, ze Twój mąz Ciebie nie rozumie, przeciez sama nie rozumiesz na razie tego, co się z Toba dzieje. .Moze podpowiedz mu, zeby przeczytał fragmenty o agorafobii i radzeniu sobie z nia zamieszczone w tej opowiesci, na która podałam Ci namiary.Pozdrawiam.
  11. Witam Wszystkich, witaj Anusiak. Przytocze Ci tylko fragment jednego z postów na watku *Walka z nerwica* na temat akceptacji nerwicy. Takich wypowiedzi fachowców i osób, które sobie poradziły z nerwica na temat akceptacji jest wiecej, ale musiałabyś przejrzec te wypowiedzi. -------------------------- WALKA Z NERWICĄ JEST SKAZANA NA NIEPOWODZENIE, PONIEWAŻ NERWICA JES WŁAŚNIE OWOCEM WALKI Z SOBA.. Od nerwicy można się jednak uwolnić AKCEPTUJĄC SWOJE SŁABOŚCI I ODKRYWAJĄC SWÓJ POTENCJAŁ. To, co każdy uczyni dla siebie, zależy tylko od jego uczciwości wobec siebie. A więc ROZPOCZYNAJĄC WYCHODZENIE Z NERWICY , warto zacząć od przekonywania siebie: Zasługuję na zaufanie. Jestem w porządku wobec siebie i innych. To, co robię, jest w porządku. Reszta afirmacji w innych artykułach na temat pozytywnego myślenia i budowania wysokiej samooceny. Integralną częścią procesu uwalniania od nerwicy JEST PROCES PRZEBACZANIA j. Przebaczyć należy wszystkiemu i wszystkim, nie zapominając o sobie i Bogu. Wychodzenie z nerwicy to praca na wiele lat. Długa, ale jakże opłacalna! ------------------------- W wychodzeniu z nerwicy WAŻNE JEST ZNALEZIENIE WŁASNEJ DROGI . Rzecz w tym, żeby ta droga nie ograniczała, ŻEBY NIE BYŁA SPRZECZNA z naszymi żywotnymi interesami i żeby znów nie odwiodła nas od spełnienia. . ----------------------- Uwierz mi Anusiak, ze miałam dośc czasu, zedy się dowiedziec co jest lepsze w radzeniu sobie z nerwica : WALKA, CZY AKCEPTACJA.Ale jesli nasza nerwice uaktywniaja nasze wyparte mysli i emocje do podswiadomości, to jaki sens ma walczenie ze swoimi wypartymi myslami i emocjami.Pozdrawiam.
  12. Witam Wszystkich. Renko zapytałas mnie czy nadal jestem z mężem. Tak , nadal z nim jestem , z tym, ze mój mąż zupełnie inaczej postępuje.Jak pisałam na moich watkach, w grudniu 2004r zaczęłam męża Błogosławić , a on przestał pic i pozostawał w trzeźwości przez 10 miesięcy, co nigdy wcześniej mu sie nie zdarzyło. Później zdarzało mu sie wypic, ale ja juz na tyle sie umocniłam wewnetrznie przez te miesiące niepicia, ze umiałam sobie coraz lepiej radzic.No i wiele nauczyłam sie dzieki grupie wsparcia. W obecnym czasie w miarę zmian, ktore zaszły we mnie,mój mąż tez zaczął zmieniac.swoje postepowanie.Nieraz pisałam, ze GDY JEDNA OSOBA W ZWIĄZKU SIĘ ZMIENIA, ZMIENIA SIĘ ENERGIA W CAŁEJ RODZINIE. Ja nie mam watpliwości, ze moje lekcje z mężem nadal trwaja , ale za długo byłoby o tym pisac, zeby Wam to sensownie wytłumaczyc. Jesli chodzi o problemy jakie maja osoby na tym watku ze swoimi bliskimi, którzy naduzywaja alkoholu moge podpowiedziec cos takiego. - na forum commed załozyłam watek *Żeby nie pic , trzeba mieć*, na którym zamiesciłam sporo informacji na temat jak postepowac wobec osób naduzywających alkoholu, a jak nie postępowac.Moze sie komus przydadza. Poza tym sa grupy wsparcia dla dzieci DDA, dla osób, ktore mają w rodzinie kogos uzaleznionego i dla takich osób sa nieodpłatne porady terapeutyczne przy mops-ach, przy urzedach miasta.Doradzam kontakt z takimi specjalistami.Jesli nie przepracujecie swojej *złej* przeszłości, bedzie szła za Wami, dlatego zastanówcie sie co jest dla Was lepsze. Napisałam tez taki wiersz, ktory wyjasnia pewne sprawy na ten temat. Nałóg podobny jest do kanału, w który się wpada przypadkowo, w którym się potem pozostaje, zanurza się po prostu - z głową! Z którym się człowiek tak oswoi, że nawet na brzeg nie chce wychodzić, bo po co i tak wszyscy wiemy, ŻYCIE POCZĄTEK WZIĘŁO Z WODY! W kanale ciepło jest, bezpiecznie, wrażenia z zewnątrz nie dochodza, woda łagodzi je, wycisza,co nas ci inni na brzegu obchodzą! Oni swój świat odmienny mają, jakaś tam żona, niby-dzieci, wciąż czegoś od nas oczekują, a czas w kanale miło - leci! Apelujemy do swych rodzin, zostawcie wreszcie nas w spokoju, my tylko w wodzie żyć umiemy, wy idźcie swoją drogą - w pokoju! ------------------------- Nie mozna uratowac nikogo wbrew jego woli, a mozna zmarnowac swoje życie. Trzeba nauczyć sie zdrowych granic i odciąć emocjonalnie od osób, które nie chca przestac pic i nie chca sie leczyć.Moze to jest rada , z ktorą trudno będzie sie Wam pogodzic, ale takich rad udzielaja terapeuci od tych spraw.Mozna poóc komus uzaleznionemu od nałogu, gdy ma sie wystarczająca ilośc wiedzy, jak to uczynić, bez szkody dla siebie.Nie mam czasu, by cos wiecej dzis napisac.Pozdrawiam.
  13. Witaj Anusiak, witam Wszystkich. Zapraszam Cie ma watek *Walka z nerwica* , na którym zamieszczam wszystko, co mi sie udało zebrać na temat wychodzenia z nerwicy, radzenia sobie z nia. Podpowiadam Ci przegladanie go od poczatku, gdyz tam zamiesciłam po kolei posty osób, które poradziły sobie z objawami. Jesli chcesz zrozumieć skad się biora takie objawy jak Twoje i jak sobie z nimi radzic, wejdź na strone :moja-nerwica.republika.pl (na pasku opowieści pod Wyzdrowiec jest jej ciąg dalszy).Ten męzczyzna wyszedł z nerwicy lekowej i opisuje jak sobie radzic z objawami, co powoduje takie objawy( w tym takie jak Twoje).. Poza tym postaraj sie o ksiązke *Strach i p[aniczny lek* Bakera , gdyz autor w niej opisuje objawy nerwicowe i co je wyzwala i jak sobie z nim i radzic. Nerwica jest *chorobą * braku naszej DOJRZAŁOSCI EMOCJONALNEJ, braku naszego przygotowania do pewnych sytuacji zyciowych.To takie przyspieszone przymusowe dorastanie.Takie lekcje jak zdrowe relacje, zdrowe granice, samodzielność nieprzerobione na czas spadaja na nas wszystkie na raz. Ja Ci doradzam POGODZENIE SIĘ Z TYM, ŻE JESTEŚ W CIĄŻY, ŻE NERWICA JEST PO COS, bo jesli zaczniesz walczyc z objawami, miotac sie , to nigdy nie zaczniesz myslec *trzeźwo, racjonalnie* i sie coraz bardziej bedziesz motac w kolejne objawy.W próbach radzenia sobie z nerwica najwazniejszy jest SPOKÓJ, AKCEPTACJA TEGO, W JAKIM MIEJSCU I STANIE SIE JEST i gotowość do podjecia się tych lekcji, do których wczesniej sie nie przygotowalismy. Ja znam się na tym troche, gdyz tez weszłam w zwiazek zupełnie niedojrzała, nieprzygotowana do niego i zapłaciłam wysoka cene za lekcje mądrosci. Musisz sie nauczyc po protu STAĆ NA WŁASNYCH NOGACH * emocjonalnych, intelektualnych i zyciowych). I uwierz mi, ze wiem o czym pisze..Pozdrawiam.
  14. Witam Wszystkich, witaj Nati. Jak napisałas MOZE TO WSZYSTKO BYŁO PO COŚ. Na pewno po to, bym mogła sie podzielic moim dzisiejszym rozumieniem Życia z kobietami, które są na tej drodze i w takich sytuacjach w jakich ja byłam. . Gdyby choc jeden element układanki w moim zyciu ułozył się inaczej, może byłabym dzis w innym miejscu, w innej sytuacji. Patrząc z perspektywy tego JAK SIE DZISIAJ CZUJE, a czuje sie naprawde szczęsliwa i nie potrzebuje do szczęścia zadnych zewnetrzych warunków, by cos było tak, czy tak, gdyz wiem, ze w kazdych warunkach dam sobie rade. Zapłaciłam za moje dzisiejsze szczęście wysoką cenę i czasem sie sama zastanawiałam, czy gdybym miała drugi raz przejść te sama droge po to, zeby czuc się tak szczęsliwa jak dzis, nie umiałabym juz tak swiadomie odpowiedziec, czy znów bym tę drogę wybrała. Uwierz mi, ze jeśli chodzi o dobro dzieci to gdybym mogła zrobic cos inaczej, na pewno bym zrobiła. Ale nie mając zadnego wsparcia, z lękami i z myslami natrętnymi ja nie miałam zadnej szansy sama zaopiekować sie dziecmi. W ciagu dwóch lat spedziłam w szpitalu dziesięc miesięcy.( w odstepach ) więc mozesz sobie wyobrazić w jakim byłam stanie.Ja dzis wiem, ze lęki i natrętne mysli *zmusiły * mnie do poziostania w takiej włąsnie sytuacji jak napisałaś PO COS.Los mógł si e okazac dla mnie łaskawszy, a jednak nie dał mi zielonego światła. Ja to wszystko sobie dobrze przemyslałam i miałam na podsumowanie dość czasu.Akurat tyle czasu potrzebowałam by się *zebrac do kupy*.. Napisałam tak obszerne wyjasnienie, zeby wyjasnic te sytuacje, gdyz kazdy z nas jest inny i inaczej reaguje na różne sytuacje. Nikt z mojego rodzeństwa nie odczuł przemocy w domu tak mocno jak ja.Przez długie lata nienawidziłam ojca i to nie tylko za to jaki był wobec mnie, ale i wobec reszty moich bliskich.Tę moja nienawiśc do niego przepracowałam pare lat temu, choc nie była to latwa lekcja..Pozdrawiam.
  15. Witam ponownie. Teraz chce sie podzielić moim dzisiejszym rozumieniem myslenia natretnego i radzenia sobie z nim. Przytocze moze takie moje *kamienie milowe* na mojej drodze radzenia sobie z myslami natrętnymi 1) W książce *Buddyzm codzienny* było takie fajne zdanie *Mysl jest tylko myslą i nie trzeba przed nią bic pokłonów*. Ja przełozyłam to na taki wierszyk: Mysl jest tylko sługą, choc ma się za pana, TAKA WŁADZA PRZEZ NAS, została jej dana ! Powtarzałam sobie to zdanie z ksiązki, gdy próbowały mnie dopaść natretne mysli. 2) Jest taka zasada PARADOKSU polegająca na tym, ze GDY BARDZO NIE CHCEMY O CZYMS MYŚLEĆ, NA PEWNO BEDZIEMY O TYM CIĄGLE MYŚLEĆ, Gdy dziecku sie powie, ze ma siedziec spokojnie, wtedy za nic nie usiedzi w spokoju. Jak to sie ma do mysli natretnych? Trzeba im pozwalac PRZEZ SIEBIE PRZECHODZIC, nie budowac tamy na ich drodze, bo wtedy gdy zbierze sie ich duzo, a tama sie przerwie zaleja nas wszystkie naraz.Jedna mysl naraz, jeden lek naraz - damy rade stawic im czoła, tylko je obserwujac nie próbowac ich analizowac, interpretowac, niech sobie przejda jak TACY UICEZTNICY POCHODU, KTÓRYM SIĘ PRZYGLADAMY Z OKNA. Gdy walczymy z myslami natretnymi, gdy próbujemy je powstrzymac, stłumic , lub analizowac itd.wtedy staja sie silniejsze.To podobnie jak z watkami w internecie.Których nie chcemy otwierac,m na które nie chcemy wejść, NIE KLIKAJMY NA NIE.Spróbujmy wytrzymac to parcie mysli na nas, ignorujmy je, myslmy o czyms innym, miejmy zawsze jakieś myślowe pozytywne koło ratunkowe pod reka (jakąś modlitwę, piosenke, afirmacje, autosugestie, zdanie itd) Po jakimś czasie takiego postepowania te mysli zaczna oddalac sie na peryferie umysłu, ale to musi troche potrwac, zanim umysł nauczy sie chodzic nowymi, pozytywnymi ściezkami myslowymi.TO MY SWOJA UWAGĄ POŚWIĘCANĄ TYM MYŚLOM doładowujemy je energetycznie, ozywiamy je.Trzeba odciąć im zasilanie energetyczne (nasze o nich myslenie, skupianie sie itd). 3)Pod wpływem rady psychoterapeuty Jacka Santorskiego ułozyłam sobie taki wierszyk -afirmację : Stworzyłam w sobie wolną przestrzeń, dla moich lęków, natręctw myslowych, by powiedziały, co je boli, zebym je mogła z Miłoscią uzdrowić Jacek Santorski radził takiej kobiecie, ktora twierdziła, ze nie lubi swojego lęku, zeby wyobraziła sobie, ze ma w sobie taką przestrzen, w której i lęk i jej niechęc do lęku moga przebywac razem i nie wchodzą sobie w droge.Ja odkryłam w sobie taka wewnetrzna przestrzeń dzieki praktykowaniu medytacji, która uratowała mi zycie. 4) Napisałam tez wierszyk-afirmacje na temat BŁOGOSŁAWIENIA LĘKU i MYŚLI NATRĘTNYCH *BŁOGOSŁAWCIE NIEPRZYJACIÓŁ SWOICH *, a dla mnie lek, nerwica, natręctwa to byli nieprzyjaciele. Na stronie 151 *w *Sekrecie* Rhondy Byrne jest fajnie wytłumaczone, dlaczego Błogosławienie tego, co nas boli jest dla nas korzystne .Doradzam kupno tej ksiązki bo przyda sie w wychodzeniu z nerwicy. Błogosławię każdą mysl, ktora w głowie mej powstaje, Błogosławię kazdy lęk, który mi popalic daje !. Musicie miec swiadomość, ze LĘK I MYŚLI NATRĘTNE ida ręka w rękę, wiec sposoby dobre na lęki sa dobre jesli chodzi o radzenie sobie z myslami natretnymi. Na tym na razie zakoncze te moje porady. Nastepnym razem spróbuje napisac ciag dalszy. moich przemyśleń na ten temat.Mozna je wykorzystac lub nie. Pozdrawiam
  16. Witam Wszystkich, witaj Krystyno. Jak napisałam w poscie ,, który zamiesciłam jest to artykuł z jednej ze stron, które sie pokazały po wpisaniu przeze mnie tematu *Jak stworzyć szczęsliwy zwiazek*. Oczywiscie artykul ten opisuje związek OPTYMALNY taki jaki jest mozliwy pomiedzy dwojgiem DOJRZAŁYCH OSÓB.Ale wiele osób na tym forum czesto nie ma wiedzy, jak w ogóle powinien wygladac dobry związek., nie ma takiego punktu odniesienia. Dlatego chciałam uswiadomic, ze sa takie strony i warto je przejrzec. Mój związek z osobą naduzywajaca alkoholu na pewno był daleki od ideału, a jednak WSZYSTKO CO NAS NIE ZABIJE UCZYNI NAS SILNIEJSZYMI.Dziś mysle, ze przy *dobrym *męzu nie nauczyłabym sie tyle i nie przypuszczam, zebym nauczyła sie takiej RADOSCI ŻYCIA, jaka mam dziś. Mam kolezanki, które mają dobrych mężówi nerwice, depresje i latami powracaja na oddziały. Dlatego wierze w to, ze czasem im GORZEJ tym LEPIEJ, ze czasem miec pod górkę nie oznacza dla nas ŹLE..Ale to tylko moje przemyslenia wynikajace z moich doswiadczeń i z obserwacji., ktorych podczas moich 58 lat Zycia zebrałam troche.Oczywiscie nie z kazdym partnerem mozna stworzyc udany związek, na pewno im bardziej partner jest idealny, tym mniej musimy włozyc osobistej pracy..Sa kobiety, które z dziecka niepełnosprawnego potrafiły stworzyc dziecko w pełni sprawne i sa takie, ze zmarnowały swoje zdrowe dziecko. Tak samo jest ze związkami.Związki sa jak tworzywo, z którego kazdy moze zrobic co zechce, w zależnosci od chęci i wkładu pracy.Co oczywiscie nie oznacza, ze doradzałabym komus, zeby tkwił w związku, w którym czuje sie nieszczęsliwy.Czasem trzeba sie rozstac.Pozdrawiam.
  17. Witam Wszystkich. Wpisałam w google temat *Jak stworzyc szczęsliwy związek i znalazłam taki tekst Nikt nie ma abonamentu na miłość, dlatego trzeba włożyć trochę wysiłku w to, aby wspólne życie było długie i udane. Co warto zrobić, a czego lepiej unikać, by szczęście między nami kwitło? Przekonajmy się, że to nic trudnego. 1. Bądźmy lojalne wobec swojego partnera Jakże często nas korci, by ponarzekać w babskim gronie na facetów (że np. trzeba ich zaganiać do mycia; że dla nich pocałunki mają rację bytu tylko w łóżku i nie całują nas ot tak, jeśli nie mają widoków na seks). Tymczasem takie „niewinne” uwagi mogą być uznane przez wybranka za sprzedawanie jego intymności, a nawet zdradę. Jeśli do niego dotrą (a jak wiadomo – „głuchy telefon” działa często z prędkością światła), mogą stać się powodem głębokiej urazy. Świadomość, że pół miasta wie o jego domowych zwyczajach, zwykle bywa dla mężczyzny trudna do zniesienia. Dlatego nie uchylajmy za bardzo rąbka tajemnicy – nie zdradzajmy sekretów partnera, nie ujawniajmy szczegółów naszego wspólnego życia. Nie podważajmy też publicznie jego zdania („Co ty za głupoty opowiadasz?”) ani nie krytykujmy wśród znajomych jego ostatnich potknięć (np.: „Wiecie, że Mirek dał się naciągnąć domokrążcy? Wpłacił zaliczkę na plastikowe okna i tyle je widzieliśmy”). Bądźmy solidarne ze swym wybrankiem; bez względu na wszystko trzymajmy z nim sztamę. DLACZEGO: Dopuszczanie obcych osób do naszego wspólnego życia, ujawnianie tajemnic i słabości drugiej połowy czy wręcz jawne negowanie jej wartości – to poważne naruszenie zasady lojalności w związku. Burzy zaufanie, niszczy więź między partnerami. Mężczyzna traci poczucie bezpieczeństwa, a nawet zaczyna nas traktować jak wroga, którego należy się strzec. Bo nie dość, że go atakujemy, to jeszcze robimy to publicznie, co jest dla niego policzkiem, upokorzeniem. 2. Nie wypominajmy wszystkiego bez końca Starajmy się unikać marudzenia. Zwłaszcza nie wyciągajmy mężowskich grzeszków sprzed lat i nie wypominajmy mu ich po raz enty. Na nic się zda wałkowanie przy każdej okazji, że np. na początku związku wybranek zgubił całą wypłatę, a w zeszłym roku zapomniał o naszych urodzinach. Gdy następnym razem czymś zawini, powiedzmy sobie: stało się i już. Trzeba wytrzeć rozlane mleko i więcej do tego nie wracać. DLACZEGO: Życie w cieniu ciągłych pretensji i obwiniania nie może być słoneczne. To zatruwa atmosferę w domu i sprawia, że mężczyzna, któremu bez przerwy suszymy głowę, coraz bardziej traci ochotę na przebywanie w naszym towarzystwie. Nie zdziwmy się więc, gdy któregoś dnia zacznie zostawać dłużej w pracy, umawiać się wieczorem z kolegami itd. Bo ile można słuchać o tym, że sto lat temu coś się przeskrobało. Takie rozdrapywanie ran nie służy też nam samym. Wyciągając sprawy sprzed lat, nie możemy się od nich uwolnić, niepotrzebnie znów tracimy na nie nerwy i pielęgnujemy w sobie złość. 3. Nie uprzedzajmy faktów Równie szkodliwe jak ciągłe wypominanie błędów jest generalizowanie, czyli używanie sformułowań: „Bo ty zawsze…”, „Bo ty nigdy…” (np. „Zawsze zapominasz o kupieniu chleba”, „Nigdy nie masz dla mnie czasu”). Jeśli spojrzymy na sprawę bez emocji, na pewno przyznamy, że partner nie za każdym razem popełnia ten sam błąd. A nawet jeśli mu się zdarzy, to może tym razem ma ważne usprawiedliwienie (dziś np. nie przyniósł do domu pieczywa, bo pomagał ofiarom wypadku samochodowego). Dlatego nie śpieszmy się z ferowaniem wyroków – najpierw spokojnie wysłuchajmy argumentów drugiej strony, zamiast od razu osądzać. DLACZEGO: To nie tylko krzywdzące dla partnera, ale i demobilizujące. Prawdopodobnie pomyśli sobie: „Skoro ona z góry mnie skreśla; zakłada, że jak zwykle postąpię niewłaściwie – to po co mam się starać. Niech przynajmniej wiem, za co zmywa mi głowę”. Takie przekonanie podcina mężczyźnie skrzydła, a nas pozbawia wsparcia z jego strony. 4. Poświęcajmy się, ale... nie zawsze Życie razem wymaga poświęceń. Zarówno tych biernych, czyli rezygnacji z czegoś, na czym nam zależy (np. z wyjazdu na zagraniczny kontrakt), jak i czynnych, czyli zrobienia tego, na co ma ochotę tylko wybranek (np. pójście z nim do jego znajomych, wśród których się nudzimy). Bez kompromisów nie uda się zbudować bliskiego, zgodnego związku. Jest jednak pewien warunek: taką elastycznością muszą wykazywać się obie strony i raz jedno poświęca się na rzecz partnera, a kiedy indziej drugie. DLACZEGO: Żeby relacja była satysfakcjonująca dla obu stron, powinna opierać się na zasadzie sprawiedliwości. Jeśli ktoś w ogólnym bilansie dużo więcej daje, niż bierze, ponosi znacznie większe obciążenia niż druga strona, to prędzej czy później zaczyna czuć się wykorzystywany, pokrzywdzony. Zmniejsza się zadowolenie, poczucie spełnienia i automatycznie zwiększa ryzyko rozpadu związku. 5. Nie poniżajmy mężczyzny Czasami nie zdążymy ugryźć się w język i wypadnie nam z ust jak z procy: „Ty głupku!”, „Ty fujaro!”, „Ty flejtuchu!”. To najgorsza forma krytyki, jakiej możemy użyć, bo jest wyrazem braku szacunku. Jeśli nie podoba się nam to, co zrobił partner, wyraźmy się negatywnie o samym zachowaniu, a nie uderzajmy w osobę, nie atakujmy uwłaczającymi epitetami. DLACZEGO: Tego rodzaju słowne poszturchiwania naruszają godność partnera. Znieważają go i depczą jego ego, przez co narasta w nim poczucie krzywdy i rozżalenie. A gorycz takiego zranienia trudno osłodzić. Na nic, tak naprawdę, zdadzą się nasze późniejsze przeprosiny i tłumaczenia: „Przecież wiesz, że tak nie myślałam. Wymknęło mi się w złości”. Osoba znieważona i tak będzie się czuła nieszanowana, niepełnoprawna w związku. W jej myśleniu o sobie następuje trudne do naprawienia spustoszenie. 6. Chwalmy wybranka Nasz ukochany dobrze zainwestował wspólne pieniądze i mimo kryzysu są one bezpieczne? A może podał nam dziś śniadanie do łóżka? Nie szczędźmy mu słów uznania. Umiejmy docenić jego starania i dobą wolę. To na pewno zaprocentuje w przyszłości. DLACZEGO: Panowie (nawet jeśli zaprzeczają) potrzebują pochwał jak powietrza. Chcą czuć się potrzebni, podziwiani, niezastąpieni. Dzięki naszemu docenieniu mogą się potwierdzać, budować przekonanie o swej męskiej wartości. Komplementy są dla nich niczym ordery – pozwalają dumnie prężyć pierś w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Jeśli sprawimy, że partner będzie czuł się doceniony, wyświadczymy wielką przysługę naszemu związkowi. Bo relacje w parze układają się o wiele lepiej, gdy mężczyzna nie ma powodu do frustracji rodzącej się z niepewności. 7. Szanujmy wolność drugiej strony Jeśli nawet chciałybyśmy przebywać z ukochanym w każdej wolnej chwili niczym papużki nierozłączki, to starajmy się nie krępować go kajdankami swojej miłości. On przecież nie musi – tak samo jak my – uwielbiać wieczorów spędzanych pod jednym kocem na oglądaniu komedii romantycznych. Może woli w tym momencie przejrzeć dział sportowy w gazecie, pomajsterkować albo pobiegać. Uszanujmy jego autonomię. Pozwólmy mu spędzić trochę czasu tak, jak lubi. A już na pewno nie wyciągajmy z tego wniosku, że nas nie kocha. DLACZEGO: Każdy (nawet połówki tego samego jabłka) ma prawo do odrobiny niezależności. Narzucanie partnerowi, co ma robić, organizowanie mu każdej chwili może być odebrane przez niego jako ograniczanie wolności i wywołać bunt. Dlatego lepiej trochę poluzować miłosny uścisk, niż ryzykować, że ukochany zacznie się w nim dusić i będzie chciał uwolnić się z niego na dobre. 8. Rezygnujmy z odwetu Starajmy się nie odgrywać na partnerze, który nam podpadł. Odpuśćmy, dajmy za wygraną – nawet jeśli on w zeszłym tygodniu nie chciał powiesić szafki w łazience i aż nas korci, by odpowiedzieć na jego prośbę o zszycie spodni: „Teraz ja nie mam siły!”. Nie słuchajmy upartego, zawziętego chochlika, który próbuje nas buntować i namawiać do rewanżu: „Zrób mężowi na złość. Niech wie, że nie może bezkarnie cię ignorować. Dlaczego tylko ty masz być na każde jego zawołanie?”. DLACZEGO: Ryzykujemy to, że partner, na którym wzięłyśmy odwet, zechce odpłacić nam tym samym, na co my znów nie będziemy umiały pozostać obojętne. I w ten sposób uruchomi się efekt domina: jeden nasz ruch pociągnie za sobą kolejne odwety. Dlatego dla dobra związku nie puszczajmy w ruch tej samonapędzającej się machiny. Bo jeśli życie dwojga ludzi ma być udane, to nie może polegać na nieustannym przeciąganiu liny. 9. Unikajmy cichych dni Gdy bliska osoba nas zrani albo rozzłości – najłatwiej jest się zaciąć, obrazić, przestać do niej odzywać. Ukarać długotrwałym milczeniem. Zamiast jednak chodzić przez kilka dni z urażoną miną albo pochlipywać wymownie w kącie („Niech ma wyrzuty sumienia”), schowajmy upór oraz urazę do kieszeni i zacznijmy rozmawiać z partnerem. Postarajmy się wytłumaczyć mu, co czujemy w związku z zaistniałą sytuacją (wystrzegajmy się pewnego zapalnego zdania: „Bo ty nic nie rozumiesz”). Umiejmy też wybaczyć (gdy wina leży po drugiej stronie) albo przeprosić (jeśli jednak dopuścimy do siebie myśl, że i my nie jesteśmy bez winy). DLACZEGO: Milczące dni to cichy zabójca związku. Podczas tych długich, niemych godzin w sercach obojga partnerów kumulują się niewypowiedziane żale, narastają negatywne emocje, takie jak złość, niechęć, wrogość. Często też rodzi się niezdrowa próba sił: kto kogo przetrzyma w tym nieodzywaniu się, kto pierwszy się złamie. Ten czas złowróżbnego milczenia nie pozostaje bez echa – kładzie się cieniem na naszych wzajmenych relacjach. 10. Starajmy się zachować atrakcyjność Ważne jest nie tylko to, żebyśmy się dobrze z partnerem dogadywali, lecz także byśmy nie przestali się sobie podobać; nie dopuścili do wygaśnięcia ognia namiętności między nami. Zabiegajmy więc o to, byśmy były pociągające dla wybranka przez długie lata. Nie pozwólmy, by dopadł nas syndrom szlafroka i papilotów. Nie czujmy się zwolnione z dbania o siebie nawet wtedy, gdy mąż się zapuścił. Zamiast szukać usprawiedliwień typu: „Niby dlaczego ja mam się starać, skoro on nic ze sobą nie robi” – zachęćmy go, by razem z nami jeździł na rowerze, zmienił dietę na mniej kaloryczną itp. Warto włożyć trochę wysiłku w zachowanie atrakcyjności, by wciąż mieć na siebie apetyt, by nasza namiętność nie leżała odłogiem. DLACZEGO: Aby stworzyć szczęśliwy i trwały związek, potrzebujemy trzech części składowych miłości, a mianowicie pożądania, czułości i przywiązania – twierdzi dr Helen Fisher, światowej sławy ekspertka ds. uczuć. Nie wystarczy więc, że będziemy zżytymi przyjaciółmi, musi jeszcze istnieć między nami pociąg. Niestety, poziom pożądania może obniżyć się w trakcie trwania związku i dlatego powinniśmy zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić. Pierwszym i w zasadzie podstawowym krokiem jest właśnie zachowanie atrakcyjności fizycznej. Oczywiście na tym nie wolno poprzestać – trzeba strzec się rutyny, wprowadzać do sypialni urozmaicenia, cały czas podsycać żar pożądania. Udany seks wzmacnia łączącą nas więź, pomaga w budowaniu emocjonalnej bliskości. -------------------------- Mysle, ze nic lepszego bym nie wymyśliła.Na tej stronie *Jak stworzyć szczęsliwy związek * sa inne fajne informacje.Pozdrawiam..
  18. Witam Wszystkich, witaj Krystyno.Ja nigdzie nie napisałam, że jeśli partner lekceważy nas to my w zamian za to mamy się do niego uśmiechać i udawać że nic się nie dzieje Moze taki wniosek wyciagnęłas z tych zdań skierowanych w poscie do Renki :ja dziś nie oczekuje od męża ani od nikogo, zeby mnie uszczęsliwiał, zeby sie zachowywał ze względu na mnie jakoś( co nie oznacza, ze pozwalam się źle traktowac) W tych zdaniach chodziło mi o to, ze nie mam oczekiwań, zeby mój mąz pamietał o moich rocznicach, nie robię z tego problemu i nie traktuje tego jako wyraz braku szacunku dla mnie Wiem, ze wielu facetów tak ma i nie jest to dla mnie sprawa priorytetowa.Dla mnie jest wazne, ŻEBY ZWIĄZEK BYŁ ZYWY, PRAWDZIWY, NIEUDAWANY, zeby każdy mówil prawde o tym , co czuje, zeby nie bał się drugiemu mówic o tym co czuje z obawy przed odrzuceniem itd..Tego sie nauczyłam dzięki mojemu mężowi, który był dla mnie takim *nauczycielem *szacunku dla siebie samej( choć moze to brzmiec paradoksalnie, ate wiem, ze tak było). Napisałam :Przestałam sie o niego wspierać . DOJRZAŁAM, STANĘŁAM NA WŁASNYCH NOGACH EMOCJONALNYCH, INTELEKTUALNYCH I ŻYCIOWYCH, a wtedy mój mąż zaczął traktować mnie w)g moich nowych zasad.To nie inni mają nas szanowac, to najpierw my MUSIMY SAMYCH SIEBIE USZANOWAĆ, MUSIMY BYĆ SAMODZIELNI, DOROSLI DO RÓL SPOŁECZNYCH, KTÓRE ODGRYWAMY. I ja tego wszystkiego się uczyłam przebywając pod jednym dachem z moim partnerem naduzywającym alkoholu.Wiec mozna byc obok *wroga* i uczyc sie swych lekcji. Ja w moim Życiu najwiecej się nauczyłam od moich *wrogów* , wiec z zupełnie innej strony patrze teraz na to, co jest *dobre* a co *złe* w związku. Mam nadzieję, ze teraz mój post jest do Renki jest bardziej czytelny.Pozdrawiam.
  19. Witam Wszystkich, witaj Ago, Borowy. Ciesze sie *Borowy*, ze idziesz na terapie, mam nadzieje, ze trafisz na odpowiedniego fachowca. Psychoterapia jest nam potrzebna jako takie rusztowanie do czasu az staniemy na własnych nogach.Nerwica jest jak takie ruchome piaski i trzeba sobie na nich zbudowac taka bazę z wiedzy, madrosci. Na moim watku o wychodzeniu z nerwicy ( o zmienionej nazwie na *Walka z nerwicą*) zamiesciłam dzis sensowne (moim zdaniem) informacje i dla Ciebie, *Borowy* i dla Ciebie, Ago, no i dla Wszystkich zainteresowanych poprawa jakosci swojego Zycia. Ja wiem, ze na tamtym watku zamiesciłam WSZYSTKIE NIEZBĘDNE do wyjścia z nerwicy informacje, ale teraz trzeba je znaleść samodzielnie i zastosowac w praktyce, a do tego trzeba samodyscypliny, ktorej nam, neurotykom brakuje.Pozdrawiam i zycze powodzenia w pracy nad soba.
  20. Witaj Renko, witam Wszystkich. Tego, co napisze nie potraktuj jako oceny, gdyz ja tez musiałam spojrzec prawdzie na swój temat w oczy. Do związku tak jak do tanga *trzeba dwojga zgodnych ciał i chetnych serc*. Ja dzis wiem,ze za NIEUDANE ZWIAZKI zwykle ponosza wine DWIE STRONY. Zwiążek DOROSLYCH OSOB powinien byc związkiem partnerskim, czyli każdy robi swoje, nikt nikogo na swoich plecach nie dźwiga. Ja wyszłam z domu jako taka typowa ofiara losu, więc zgodnie z takim mottem z jednej książek nadawałam sygnał *JESTEM OFIARA, DRĘCZ MNIE*. I tak się stało. Ale dzieki przejściu przez wiązek przemocy, braku szacunku ,przez przeróżne odmiany nerwicy i depresji nauczyłam się szacunku dla siebie, zdrowych granic, swoich praw i zrozumiałam, ze NIKT NIE JEST ODE MNIE ANI LEPSZY ANI GORSZY, więc przestałam się czuc *gorsza od kogokolwiek i *niższa * od mojego partnera.Przestałam sie o niego wspierać . DOJRZAŁAM, STANĘŁAM NA WŁASNYCH NOGACH EMOCJONALNYCH, INTELEKTUALNYCH I ŻYCIOWYCH, a wtedy mój mąż zaczął traktować mnie w)g moich nowych zasad.To nie inni mają nas szanowac, to najpierw my MUSIMY SAMYCH SIEBIE USZANOWAĆ, MUSIMY BYĆ SAMODZIELNI, DOROSLI DO RÓL SPOŁECZNYCH, KTÓRE ODGRYWAMY. A tego mozna sie nauczyć. Ja dziś nie oczekuje od męża ani od nikogo, zeby mnie uszczęsliwiał, zeby sie zachowywał ze względu na mnie jakoś( co nie oznacza, ze pozwalam się źle traktowac).Wiem, ze ma wady, podobnie jak ja i widze go w PRAWDZIWYM ŚWIETLE a nie według moich pobożnych oczekiwań. Nauczyłam sie być szczęsliwa *sama z siebie *, dzieki przeczytanym ksiązkom na temat pozytywnego myslenia , asertywności, zdrowych granic itd.Obudziłam w sobie RADOŚĆ ZYCIA i czuje sie szczęśliwa NON STOP, a gdy przychodza trudne lekcje to dzięki takiej pozytywnej. akceptujacej postawie wobec Życia przechodze przez nie mniej bolesnie niz kiedyś.I tego zycze Tobie, bo niczym sie ode mnie nie różnisz. I uwierz mi, ze zmiana partnera nic tu nie zmieni, bo zmienic sie musisz wewnetrznie Ty. Co z tego, ze ludzie jaka na urlop do ciepłych krajów, do jakichś ziemskich *Rajów*, skoro zabierają ze soba swoje *stare* głowy.Nie ma znaczenia gdzie się jest i z kim sie jest, wazne CO MY MAMY W ŚRODKU, RADOŚĆ CZY PRETENSJE.Pozdrawiam.
  21. Witam ponownie. Poniewaz znalazłam artykuł, ktory zawiera w sobie informacje mogace sie przydac młodym ludziom, w niezmarnowaniu sobie Zycia dlatego z marszu go zamieszczam. Jest to artykuł ze strony, ktora ostatnio wciąż lansuję pt. Nie bój sie zmian.* Gdy rodzice i nauczyciele karzą nas za niewłaściwe zrobienie czegoś, sprawia to, iż jako dzieci czujemy się głupi, zawstydzeni i godni pożałowania. Jeśli zdarza się to wystarczająco często, odruchowo zaczynamy się wahać przed próbą zrobienia czegokolwiek nowego. W sytuacji, gdy próby i niepowodzenia stają się dla nas nieprzyjemnym doświadczeniem, decyzja, że lepiej nie próbować, “wydaje się” nam mądrą. Niestety, to wyuczone zachowanie może zostać przeniesione do dorosłego życia. Gdy stajemy w obliczu nowej sytuacji, wyzwania czy nowego zadania, odruchowo wycofujemy się na z góry upatrzone pozycje. Podświadomie stajemy się znów dzieckiem, które boi się podjęcia próby zrobienia tego, co ma być zrobione, gdyż może to wzbudzić gniew Wielkich Ludzi. Nic dziwnego zatem, że w tym stanie umysłu wolimy się wycofać. „Nie, dziękuję”. „Nigdy więcej”. Sparaliżowani strachem nie osiągamy niczego. Myślimy sobie: zamiast tego pójdę i zrobię sobie kawę albo poczytam gazetę, albo poobijam się trochę, sprzątając biurko; coś, co nie niesie ze sobą żadnego ryzyka porażki. Taka sytuacja wymaga zdecydowanego działania. Po pierwsze, przyznaj się do swego strachu przed porażką. Następnie spróbuj pogodzić się z faktem, że nam wszystkim się to zdarza; każdemu przytrafia się jakaś porażka, każdemu może zdarzyć się, że dostanie gorszą ocenę mimo wytężonych wysiłków. To część gry – w ten sposób się uczymy. Często jest to najlepszy sposób uczenia się, a niewątpliwie każdemu ekspertowi z dowolnej dziedziny przydarzało się to wiele razy podczas jego drogi na szczyt. Jeśli strach przed porażką działa na Ciebie paraliżująco i uniemożliwia Ci działanie, pamiętaj, że porażka nie jest największym złem jakie może Ci się przydarzyć. Najgorzej jest wtedy, gdy w ogóle nie podejmujemy prób. WTEDY MOZEMY MOWIC O ZMARNOWANIU ŻYCIA, O ZMARNOWANIU SZANS JAKIE MIELIŚMY , ze strachu przed ryzykiem. ---------------------- Pozdrawiam.
  22. Witam Wszystkich. Poniewaz nie mam zbyt dużo czasu, by się udzielac na watku * o wychodzeniu z nerwicy*, dlatego *reanimuje *watek , który wczesniej składał sie z dwóch *Lęk jest naszym przyjacielem*oraz *Wszystko, co mi wiadomo o natręctwach myslowych* a teraz ma nową nazwe( co jest dla mnie niespodzianką ). Moze informacje zawarte na nim przydacza sie tym osobom, które na niego nie wchodziły.Pozdrawiam.
  23. Witaj Dora, witam Wszystkich. Poczytaj sobie historie mężczyzny, który wyszedł z nerwicy:moja-nerwica.republika.pl w tym dal;sza jej część na pasku opowiesci pod WYZDROWIEC , poza tym artykuł *jak nie rozpaść sie na kawałki *- dezintegracja pozytywna .Nie pamietam, czy juz nie pisałam do Ciebie kiedyś i nie proponowałam wejscia na strone *Z nerwicy sie wychodzi*, której nazwe moderator zmienił na *Walka z nerwica*.Znajdziesz na niej posty osób wyszukane przeze mnie na innych forach, którym udało sie pokonac nerwice oraz inne pomocne materiały.Miałam dwójke małych dzieci, gdy pojawiła sie nerwica lekowa i zaraz potem natrectwa myslowe, wiec wiem jak sie mozesz czuc Dopóki sami nie właczymy sie aktywnie w proces zdrowienia , cuda sie nie zdarzą. Jesli chodzi o psychoterapie doradzałabym po pierwszym spotkaniu ocenic fachowość naszego specjalisty, to czy umie byc *dla nas*, czy potrafi nam *z marszu* udzielic porad, które nas wesprą w codziennym życiu. Jesli nie, mozna rozejrzec sie za innym lub spróbowac skorzystac z porady psychologa internetowego. Jest taka super strona *Cud niedziałania czyli jak mądrze odpoczywac* założona przez psychologów, na której sa super informacje na chyba kazdy temat Zycia. Doradzam szczególnej uwadze tematy pod POLECAM takie jak *Rozwój i swiadomość*, *Energia wewnetrzna *.Pozdrawiam.
  24. Witaj *huryta*. Jesli chodzi o problemy z zasypianiem, podpowiem Ci cos, co sama stosuje w momentach, gdy cos mnie wybudzi ze snu. Ta rada pochodzi z ksiązki *Akupresura*, z medycyny chńskiej. Połóż na oba kolana rece tak, zeby zakryc rzepke kolanowa. Pod czwartym palcem wyczuj takie zagłebienie. Jest to w)g medycyny chińskiej tzw.*Punkt Niebiańskiego Spokoju*. Trzeba leciutko ten punkt stymulowac przez jakis czas ok3 do 5 minut.U mnie zwykle po krotkiej chwili pojawia sie pierwsze ziewanie , a tak po ok.15 minutach zwykle zasypiam. Ja wykonuje to nawet na leżąco, gdyz mam dobrze namierzone to miejsce. Ten punkt stymuluje sie też anty-lękowo /Ja korzystałam z tego nieraz tak od ponad 5 lat, dlatego polecam, ale trzeba miec w sobie zaufanie do medycyny chińskiej.Pozdrawiam.
  25. Witaj *danie*, witam Wszystkich. Podpowiadam Ci wejście na strone :moja-nerwica.republika.pl , na opowieśc męzczyzny, ktory dzięki paleniu trawki przyprawił sie o lęki i opowiada , jak sobie poradził.Na pasku opowiesci pod WYZDROWIEC jest reszta jego opowiesci. Juz jakis czas temu podpowiadałam na tym watku namiary na tę opowieść. Pozdrawiam.
×