Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Allicja

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Allicja

  1. Cytuję*To co mam zrobic jak kardiolog powie że wszystko w porządku? A ja będę czuła że nie? Ja się naprawdę tego boję:((* AAAAAAAAAAA to Ty jeszcze nawet nie wiesz co jest i jak jest? Ty zakładasz, że masz i co zrobi kardiolog? Musi Cię zbadać, osłuchać, przeprowadzić wywiad i zlecić badania i nawet jak te skurcze są to zobaczy czy są groźne czy nic Ci nie grozi. A jak nie wyjdą z badań to śmiem twierdzić, że są może u Ciebie ale nie w takich ilościach żeby było to jakąś masakrą. Jakoś śmieszy mnie bo czytając fora to Ci co mają jakąś poważniejszą arytmię to mają w tysiącach i czy robia jeden, drugi, dziesiąty, setny holter to zawsze im wychodzi arytmia może 500 w jedną albo w drugą stronę ale jest zawsze a Ci co skarżą się na kołatania serca to co holter to wylezie im tego 5, 10 200 skurczy i nic więcej i tu uważam, że nie wina arytmicznego serca tylko NERWICA i to nalezy leczyć. Możesz się ze mną nie zgadzać i kazdy może się ze mną nie zgadzać, ale multum ludzi to te skurcze ma od nerwicy a zwłaszcza te 5, 20, czy 200 no ale lepiej ubolewać mam chore serce a nie wierzyć i nie leczyć NERWICY, no cóż wybór każdego. Poza tym MONNA jak nie masz badań, nie gdybaj, jak na holterze nie wychodzi a Ty dalej jeczysz, że serce Ci skacze to można założyć holter na dłużej (nigdy nie pamiętam nazwy, ale pewnie Ci podpowiedzą inni) ten holter co nosisz długo i jest na przycisk jak się coś dzieje. Jest wiele metod sprawdzenia, uwierzyć też trzeba kardiologowi, że jak mówi zdrowe serce to zdrowe, nie nakręcać się i nauczyć się ze skurczami żyć, bo skurcze nie zabiją jak są sprawdzone ale nieodpowiednia tabletka i owszem.
  2. Niestety nie mam czasu na pisanie, może niedługo przyjdzie moment, że znowu wejdę tutaj a to postękać a to pokrzyczeć. Nie czytałam żadnych postów więc mądrzyć się nie będę, ale przeczytałam posty tylko z dzisiejszego dnia i napiszę jedno bo nie MOGĘ. MONNA8787, czy Ciebie kobieto pogięło? Co Ty za bzdury piszesz?, myślisz? i chcesz zrobić? LITOŚCI. Internet to nie lekarz, internet nie leczy i nie masz prawa ani słuchać jakie leki kto poleca, jakie leki kto bierze i tym się sugerować. Każdy przypadek jest inny, nawet jak podobne objawy, ale tolerancja danej osoby na lek może być inna, co to za pytania z Twojej strony?, jak można załatwić sobie recepte na lek, bo bierze ktoś tam z forum?, jak można pomyśleć, że jak nie dadzą mi w aptece takiego leku jak chcę to poproszę o inny. Kobieto, to serce, ważny organ dla naszego życia, to nie polopiryna, czy leki od Goździkowej to leki na serce, które obniżają ciśnienie, puls i nieodpowiedni lek i można dostać zapaści i zejść z tego świata, czy Ty myślisz? Przepraszam pozostałych forumowiczów, ale jak weszłam po tak długim czasie na forum to aż się we mnie zagotowało wewnątrz i musiałam być dobitna. Ciebie MONNA absolutnie nie przepraszam za ten może brzydki post, ale weź się ogarnij i myśl, no chyba że Ci życie nie miłe no to już nie jesteśmy w stanie Ci pomóc. I jeszcze jedno na koniec, ja mam parę tysięcy na dobę różnych arytmii i lekarz mi zabronił brać leki na arytmię, bo są przeciwwskazania w moim wypadku a skąd Ty wiesz czy u Ciebie nie ma???? Jestem przerażona głupotą niektórych ludzi, SZOK!!! Powodzenia moi mili, spokojnych serc, moje nic a nic się nie uspokoiło, dalej sobie skacze, tłucze kiedy chce i jak chce, dalej się z tym męczę, cudownego ozdrowienia nie doznałam, może jak trochę uspokoi się moje życie to powrócę na łono forum.
  3. ECH80 trzeba sobie pomóc i to koniecznie, bo życie w obawie o własne zdrowie, serce, ciśnienie tylko powoduje jeszcze większy strach, cały czas o tym myślimy, skupiamy się. Należymy do grona osób, które mają tą przyjemność (przyjemność hehe) odczuwania skurczy przejmujemy się nimi i obawiamy o swoje serce i życie a to jest krok do nerwicy, depresji, jakiegoś załamania. Nie polecajcie dziewczyny leków, bo ja i tak nie wezmę nic czego lekarz mi nie zapisze, ziołowe to niewiele dają więc w cud ich działania nie wierzę, melisę lubię jak i zieloną herbatę czy inne owocowe, traktuję to jednak jako napój niż wierzę w ich uzdrawiające moce. Muszę udać się do lekarza i z nim rozważyć czy jest nadzieja dla mnie w farmakologii. BETSI23 złe wspomnienia, zostają w nas na długie lata i nawet jak coś było dawno temu to jak wiąże się z jakimś niemiłym wspomnieniem to wraca, nawet jak tego nie przywołujemy, to gdzieś głęboko jest w nas zakorzenione, MARY10 też pisała, że Święta Wielkanocne są dla niej od lat czymś co wywołuje smutek i gorsze samopoczucie. Dobrze, że leki zaczęły działać i czujesz się lepiej a z dnia na dzień powinno być jeszcze lepiej tylko włącz do leków bardziej pozytywne nastawienie. FIFEK ależ zgadzam się z psychologiem, że dużo chorób bierze się z psychiki, zwłaszcza jak ktoś ma słabą konstrukcję to szybko jest w stanie wpaść w jakiś zamknięty krąg. Można być silnym jak to o mnie napisałeś, ale w moim życiu dużo było przykrych zdarzeń, które musiałam pokonać, zawsze mi się udawało, ale czasami kolejna rzecz dorzucona do wora nieszczęść już jego nie uniesie i worek pęka. Tak chyba stało się ze mną. Po śmierci mamy trochę oszukiwałam siebie, byłam zbyt blisko tej całej smierci, ta cała otoczka choroby, myślałam, że i tym razem dam sobie radę i może bym dała gdyby nie *sercowe kłopoty*. I teraz nie wiem czy nie dałam rady sobie z psychiką przez śmierć czy przez skurcze??? pewnie oba czynniki się przyczyniły a że grunt przez obie sytuacje był słabszy to zapalnikiem mogla być śmierć, nie uporanie się z tym tematem co za tym idzie słaba odporność psychiczna, podłamanie i stres który spowodował, że skurcze wystrzeliły u mnie niczym wulkan, wkradł się lęk, którego wcześniej nie było i to taki straszny lęk, obawa że tym razem przeniosę się na Rajskie łąki i nie te skurcze ale chyba ten strach we mnie spowodował, że skurcze narastały, narastały a ja się bałam i bałam i musiałam jechać do szpitala, panika jak nic, tak to widzę dzisiaj, oceniając na spokojnie. Wiec moje drogie towarzystwo wzajemnej adoracji, jak najbardziej skurcze, przy zdrowym sercu są wynikiem nerwicy i nerwowości naszej własnej. No nic dziewczynki i chłopcy życzę Wam przede wszystkim dużo zdrowia, spokojnych serc i spokoju wewnętrznego, odpoczynku od trosk, zmartwień, miłych chwil spędzonych w gronie rodzinnym, życzę Wam tego bardzo serdecznie, sobie też tego życzę, będzie dobrze, jak nie dziś, to jutro albo kiedyś ja w to wierzę. Pewnie u Was też dzisiaj kuchnia jest najważniejszym miejscem w domu i całe życie tam się dzisiaj odbywa, bo u mnie tak, jutro wyjeżdżam, będzie dużo dzieci a dzieci to radość, kupiłam małe prezenciki od zająca ale chyba główną atrakcją to będą jajka. Kupiłam masę jajek z niespodzianką i porozkładam w różnych częściach domu, ogrodu, dam dzieciom koszyczki i niech szukają, myślę że będzie fajna zabawa, może ktoś skorzysta z podpowiedzi i też swoim dzieciom coś takiego zorganizuje. Miłej zabawy i głowy do góry, przyjdą jeszcze dobre chwile a na czas Świąt odpoczynek od skurczy to nakaz, wywalamy je z głowy, nie myślimy o nich, w końcu marzenia się przecież spełniają, szepnijcie tą prośbę do zająca.
  4. Rozpisałam się , ale siadłam do komputera żeby poczytać trochę fora czy tabletki na uspokojenie wyciszą trochę skurcze, jak ktoś ma doświadczenie w tym temacie to bardzo proszę o rady. Jeszcze doczytałam się pytania do mnie, FIFEK nie wzięłam dodatkowej tabletki blokera ani nie wzięłam nic na uspokojenie, dlaczego? dlatego, że nie podali mi tego w szpitalu, miałam dość niskie ciśnienie i puls 80 to też nie jakiś zawrotny mimo tak silnej arytmii: liczne dodatkowe komorowe układające się w bigeminie, bałam się, że za mocno mi spadnie i puls i ciśnienie, słowa mojej osobistej kardiolog, że może być to dla mnie niebezpieczne. Była to noc na siłę próbowałam z takim latającym sercem zasnąć, udało się a rano od nowa i to cała moja historia pt. * arytmia i pobyt w szpitalu*
  5. ECH80 nie nakręcaj się co sąsiadka, jeden będzie miał jeden skurcz i go zabije a drugi całymi latami, umorduje go to strasznie wpadnie w nerwicę depresję ale na serce nie wykituje mimo arytmii. Mogą skurcze przerodzić się w jakąś groźniejszą arytmię ale nie muszą, MARY10 daje Ci przykłady, że latami ma migotania, w jej rodzinie to norma a żyją z tym długie lata, każdy przypadek jest inny i nie od razu dostaniesz migotanie, częstoskurcz czy komory zaczną fruwać, jak zaczną to już szybko może być po nas. Trzeba być tego świadomym ale nie wpadać w panikę. Ale zobacz boisz się tego, wkręcasz sobie filmy ale żeby sobie pomóc i leczyć się to absolutnie NIE, to wybieraj albo arytmia i nerwica się pogorszy albo się troche podratujesz farmakologicznie, no ja wybieram tą drugą opcję bo widzę, że sobie zaczynam nie radzić a TY?
  6. ECH80 rozumiem Twój stan ale co powiedział dziś kardiolog??? dobra, miałaś złe doświadczenie z lekami, kumam, przez to jesteś negatywnie nastawiona, rozumiem ale może lekarz wtedy nie trafił, może za krótko brałaś i nie było efektów? czytałam wczoraj trochę o tego typu lekach to one zaczynają działać po jakimś czasie, nie od razu i na poczatku leczenia może być gorzej ale później jest coraz lepiej, do cholery w coś trzeba wierzyć i jakoś się ratować bo tak to tylko trumna i do ziemi. Ja nie wyobrażam sobie życia w ciągłym stresie, lęku czy innym badziewiu. Życie ma być w miarę szczęśliwe, mamy z niego czerpać przyjemności a nie wegetować. Ja Ci dobrze radzę, bo na prawdę parę dni temu przeżyłam lęk (tak mi się wydaje) i nie wyobrażam sobie z takim lękiem żyć, dniami, miesiącami, latami o nieeeeeeeee, przemyśl to, zastanów się, pomóż sobie dla siebie samej i dla swojej córki.
  7. MARY10 wal prosto z mostu, czy dobrze czy źle to pisz prosto ja nie lubię owijania w bawełnę tylko prosty przekaz, obrażać się nie ma tutaj co bo każdy ma prawo do swojego zdania a czasami tak jesteśmy zapatrzeni w siebie, że rada kogoś z boku może nam otworzyć oczy. Ja wyjeżdżam, tak ale nigdy nie wpycham się do kogoś z pustym więc kosz ze sobą żarełka muszę zabrać, choć już do mnie krzyczano, przyjedź sama bez jedzenia, ale mięsko się już marynuje do pieczenia, rolada ze szpinakiem też będzie, mamy dobrą u nas kiełbasę białą, mniam, mniam dobrze przyprawioną, naczosnkowaną to też zabiorę i jakieś ciacho, chociaż trochę ale muszę, ale sie rozpisałam o skurczach, to tak dla urozmaicenia tematu i z okazji świąt.
  8. ECH80 nie piekl się, współczujemy i to bardzo bo każdy z nas to przechodzi i nie jest to fajny stan, rozumiem Twój strach i obawy, ale trzeba to jakoś wszystko rozwiązać, bo życie w ciągłym strachu, lęku, niepewności i ze złym samopoczuciem to nie życie to wegetacja. ECH80 byłaś dzisiaj u kardiologa i co Ci powiedział na temat skurczy? robił ekg?, miałaś w tym momencie skurcze?, osłuchiwał Cię, były skurcze? co lekarz na to? wytłumaczył coś, uspokoił? Jesteś po wizycie to powinnaś się poczuć spokojniejsza a ja widzę, że jest na odwrót. Weź spróbuj brać ten concor może trochę pomoże. Ja też mam zamiar odwiedzić w najbliższym czasie swoją kardiolog i muszę z nią jakoś ustalić, bo do tej pory tabletki tylko mam brać (betablokery) okazjonalnie z racji ciśnienia i pulsu ale może coś istnieje z leków co tak bardzo nie obniża jednego i drugiego i jednak wdrożę sobie choć na jakiś czas żeby sobie pomóc, serce wyciszyć bo też dostanę pierdolca, ja muszę pracować, funkcjonować a nie zdychać na kołatania serca, które już zaczynają uprzykrzać mi życie i jakoś nakręcać do cholery. Też czytałam, że leki na uspokojenie trochę wyciszają skurcze i jak trzeba będzie to też wezmę, żeby wrócić do świata żywych. Widzisz ECH ja nie zastanawiam się czy pomóc sobie czy bać się leków, trzeba coś robić, żeby nie zwariować i nie wpadać w jakieś schizy. Bierzemy się za leczenie, Ty też weź ECH coś na nerwy bo nerwica u Ciebie silna a jeszcze jakieś kłopoty Cię dopadły to tym bardziej może pora na nie i zobaczysz za jakiś czas obie napiszemy, że jest nam lepiej i problem mamy z głowy, może przy pomocy leków ale z głowy. Przecież nie musisz łykać tego tonami ani nie musisz brać do końca życia ale może przez jakiś okres czasu, spróbuj warto, ja na pewno rozważę tą opcję z moim kardio. ARTUR46 a czy Ty nie łykałeś jakiś uspokajaczy przy swojej arytmii? doradź, pomóż:) masz doświadczenie w arytmiach.
  9. Dobrze, że chociaż małą nutkę optymizmu wprowadziłam choć ja jej wtedy nie miałam i nie mam. Mało mi ustępuje, mówię Wam gdyby ktoś mi powiedział, że dziś, jutro mogę się położyć na stole i ablacja to chyba bym poszła z marszu. Strasznie mnie męczą skurcze, w ogóle jakieś drgania serca, ogólnie rzecz biorąc arytmia. Straciłam trochę grunt i zaczynam się tym martwić, coś mi się wydaje, że zbliżają się święta i wpadam w jakąś melancholię albo depresję albo co gorsze w nerwicę. Dlaczego tak sądzę? do tej pory sobie radziłam zawsze b.dobrze nawet w trudnych momentach, chyba myślałam, że okres żałoby, to co mnie ostatnio spotkało to jakoś rozejdzie się po kościach i jak zawsze dam sobie radę, przecież zawsze dawałam a tu widzę jakiś klops. Po pogrzebie uciekłam w pracę, zajęcia, remonty nie miałam czasu na użalanie się nad sobą, nie chciałam tego ale chyba przed niektórymi rzeczami nie da się uciec. Łażę na cmentarz i wyję, siedzę w domu wyję, zaczynam rozpamiętywać, wracać myślami do choroby, zaczyna mnie prześladować i nachodzić cała ta walka z chorobą, te wszystkie rzeczy z tym związane, te święta, które będą inne (nawet nie chce mi się nic szykować, wszystko na siłę), to wszystko powoduje jakieś rozdrażnienie, jakieś dolegliwości bólowe, których zaczynam się bać (przykład nie dałam rady sobie ze skurczami, wylądowałam w szpitalu i czułam w sobie w tym momencie jakiś straszny lęk), za tym samopoczuciem idzie coraz silniejsza arytmia, czyżby nerwy? nerwica??? i to napędza tak silne arytmie? Jakoś mi jest źle, nie umiem się ogarnąć. Może to święta i dlatego taki kiepski nastrój a może co innego? cholera muszę poczytać o nerwicy, czy to też może przyjść nagle??? ma ktoś jakieś zdanie? Jestem zła na samą siebie, że tak polegam
  10. Rzeczywiście się wygadałam dzisiaj ale to tak ku pokrzepieniu serc, Waszych i swojego. Dobranoc.
  11. Miałam dojść do siebie i dopiero się odezwać ale ja to taka *twardziocha*, że jak mi minimalnie lepiej to już latam z ozorem na wierzchu. UFF ale ulga po 3 dniach ustępuje, jeszcze nie do końca bo często tłucze ale teraz to już pikuś czy jak tam kto woli pan pikuś. Dziękuję za słowa wsparcia, już otrzepuje skrzydełka i do przodu, pfuu, pfuu żeby nie zapeszyć bo cholery potrafią nagle wyskoczyć ja Filip z konopi i uprzykrzyć życie, małpy nie proszone (oczywiście skurcze);) Teraz mogłam nadrobić zaległości i poczytać co tam dzieje się u każdego, bo jak egoista wbiłam się ze swoją arytmią. MALGOSKA725 pić magnez, pić nie zaszkodzi a jak przedawkujesz co mało prawdopodobne, bo to się wypłukuje to częściej zaliczysz toaletę. Nie polecę Ci konkretnego magnezu bo ja to co rusz zmieniam, kończę jeden kupuje drugi bo ten się wchłania, tamten nie albo tylko część. Co do normy magnezu to nie potrafię Ci dokładnie wyjaśnić, ale gdzieś czytałam, że jesteśmy szczęśliwi, że z badania krwi wychodzi w normie a w rzeczywistości byłoby inaczej, ale wymyślać teorii nie chcę, czytałam o tym dawno więc nie pamiętam o co *kaman* o objawach nerwicy nic Ci nie powiem, poczytaj fora.ANA031, jestem zdania jak reszta towarzystwa nie można się zamykać na świat i ludzi, bo masz skurcze, ludzie po zawałach, z poważnymi schorzeniami serca i nie tylko żyją, bawią się i korzystają z życia a Ty zastanawiasz się jechać? nie jechać? Nawet lekarz jak go zapytasz a wie, że jesteś zdrowa bo Cię przebadał powie, niech Pani korzysta z życia a nie liczy i czeka na kolejny skurcz w sercu. Zrób dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne na czas wyjazdu i w razie czegoś będziesz mogła korzystać z pomocy lekarza (to będzie dla Ciebie też takie zabezpieczenie psychiczne). Co do sportów, to ja nie bardzo, latam ale w pracy z papierami, na spotkania i ze szmatą w domu, taki obecnie uprawiam sport, jestem leniwa do ćwiczeń i też boję się, żeby serca zbytnio nie obciążać, może to mój wymysł ale wolę dmuchać na zimne, tu jest trochę strach, że zmęczę serce.ECH80 a Ty co tu wygadujesz, co ukrócić? życie, chorobę czy męki? kto Ci obiecywał, że życie będzie łatwe, to weź tego *obiecywacza* ukróć o łeb. Ja jak mam takie ciśnienie u swojej kardiolożki a często to ona się cieszy a ja też bo przy takim niskim dobrze się czuję, lepiej mieć niższe niż wysokie. Weź się określ, bo jak mówisz *ciśnienie mi się dźwiga* to wpadasz w paranoje a jak masz niższe to też paranoja? książkowe, idealne to mało kto ma, coś musi zawsze łupać, tak dobrze to nie ma, widzisz ja też byłam trzy dni *kobietą upadłą*, Głowa do góry jak mówi Artur i ciągniemy ten wóz dalej. MARY10 niski mam puls a w szpitalu podczas ostatniej arytmii pokazało mi 80 czyli też normalny, bo się nie denerwuję tak strasznie to i serce potyka się ale nie przyśpiesza u mnie jakoś strasznie. Masz rację, człowiek jak jest na początku drogi z czymś nowym, u nas z arytmią to nowości się w jakimś stopniu boi bo musi oswoić tego drania i nauczyć się z nim żyć z czasem łatwiej, tak myślę. BETSI23, dziękuję, widzisz nawet ta dzielna czasami pada więc też sobie tłumacz, że każdy ma jakieś słabości, mogą być gorsze i lepsze dni ale kiedyś to słonko zaświeci dla każdego, pozytywne nastawienie i musi być lepiej, a Ty po lekach już widzisz postępy w leczeniu? jest lepiej? No to by było na tyle, miałam siły to się dorwałam i *nagadałam*. Dobrej nocy i spokojnych serc.
  12. PAULKINO17 jesteś bardzo młodą osobą i nie powinnaś się tak męczyć. Musisz sobie tłumaczyć, że miałaś wykonane wszystkie badania u kardiologa, echo serca i jest Twoje serce zdrowe, holtera i nic nie pisałaś żeby wyszły z niego jakieś straszne arytmie, czyli ich nie ma w jakiś wielkich ilościach czy zagrażające Twojemu życiu. Ja od paru lat mam arytmię serca, złożoną, dodatkowe skurcze sa u mnie w tysiącach każdego dnia (wynik z holtera) wszystkie skurcze czuję jako potykania, przytykania, przyśpieszania nie inaczej niż Ty. Nawet zupełnie zdrowi ludzie mogą mieć skurcze dod. Gdyby było coś z Twoim sercem to kardiolog nie wypuściłby Ciebie z gabinetu bez pomocy, musisz sobie to wytłumaczyć. Czytaj swoje wyniki, że jest tam wszystko dobrze, że serduszko masz zdrowe i nie umrzesz na nie, przynajmniej nie teraz, co będzie za paręnaście lat nikt nie wie. Pewnie głównym Twoim problemem jest nerwica lękowa a że boisz się o serce to skupiło się to właśnie w tym miejscu. Dlaczego boisz się szkoły? piszesz, że tam masz lęki ale dojdź dlaczego masz lęki w szkole, musi być jakiś powód tego stanu. Spokojnie podejdź do tej sprawy, jest tu na forum tysiące ludzi z arytmiami i wszyscy żyjemy, raz lepiej raz gorzej ale nic się nikomu nie stało. Poczytaj sobie fora o dodatkowych skurczach i zobaczysz jak sobie ludzie z tym radzą, inni nie radzą, ale może w jakiś sposób Cię to uspokoi. Może popij sobie jakąś herbatę z melisy na uspokojenie, łykaj magnez nie zaszkodzi a czasami pomaga na skurcze. Musisz sobie tłumaczyć, że nic się złego nie dzieje, że to tylko nerwy a przy nerwach zawsze serce bije szybciej ze strachu i może bić nierówno. Jak masz jakieś pytania zadawaj w miarę możliwości zawsze ktoś odpowie i głowa do góry.
  13. ARTUR46 głowa jest w górze, nie poddaję się i walczę dalej no dobra trochę mnie to podłamało przyznaję się. Jest jednak nadzieja, widzę jakieś światełko w tunelu, po dwóch dniach tragedii, trzecim beznadziejnym jakoś minimalnie zaczyna arytmia się uspokajać, nie ma w każdej minucie jest co parę minut, idzie już żyć a nawet oddychać. Powiem Ci Artur, że jestem trochę zdziwiona, że mnie wypuścili, bo szpital to ja odwiedzałam ze 3 razy, raz leżałam ok. tydzień jak pierwszy raz mnie to dorwało i mnie diagnozowali, następnym razem i kolejnym zostawiali mnie na parę godzin podpiętą pod aparatury na obserwacji, pod kroplówkami a tym razem nic nie było lepiej niż poprzednimi, takie same ekg, takie same odczucia, taka sama arytmia i mnie wykopali. Pewnie, że się cieszyłam, nienawidzę szpitali, ostatnio to był mój drugi dom ale dlaczego jednego dnia zostawiają nas a innego wykopują, przecież moja arytmia nie wiele się różni, zawsze taka sama? Widocznie wyglądałam poprzednim razem jak na minutę przed umarciem a tym razem mimo arytmii nie straszyłam;) Macie ludzie po mnie przykład, że skurcze dod. nie są takie straszne, chyba, że mdlejecie w innym wypadku to dla lekarza prawie normalny stan i można z tym żyć, funkcjonować i panikować nie ma co, nawet leki kazali mi sobie samej zaserwować. Pewnie gdyby nie mój strach, który jest złym doradcą nie pojechałabym tam, ale tym razem strach zwyciężył i mała panika była, dlatego zawsze mówię, spokojnie bo jak przy arytmii wpadnie się w panikę to już koniec i tak było tym razem u mnie, ale chyba było to bardziej wewnętrznie niż zewnętrznie bo nawet nie dali mi jakiegoś uspokajacza, to musiałam być bardzo opanowana (udawałam pewnie), ale rzeczywiście nie brałam nic na uspokojenie.Ja Artur w szpitalu zawsze proszę o odłączenie dźwięku przy aparaturze, żeby nie słyszeć jak mi się serce dławi, nie fajnie jest w szpitalu wiem z doświadczenia:)
  14. Nie pisałam po podupadłam. Tak mnie arytmia wykończyła, że musiałam skorzystać z pomocy szpitalnej. Jeden dzień od rana no stop, drugi dzień to samo, już ledwo chodziłam a właściwie to więcej leżałam niż cokolwiek robiłam, nie dałam rady już sama sobie pomóc i w nocy pojechałam na pogotowie, oczywiście ekg a tam zaburzenia komorowe jeden za drugim układające się w bigeminie. Czułam się tak fatalnie, po tych dwóch dniach męki, gdzie nie było minuty oddechu można orła wywinąć, słabo mi się już robiło, do tego doszły bóle w klatce, pewnie umęczenie tym źle pracującym sercem, ból żołądka, wszystko razem do kupy i w pewnym momencie poczułam, że już nad tym nie jestem w stanie zapanować, zaczęłam się zwyczajnie bać, myślę że był to jakiś lęk o życie. Poddałam się i pojechałam się ratować. No cóż na lekarzach nie zrobiło to jakiegoś specjalnego wrażenia, jest pani pod opieką kardiologa, bierze leki, miała już pani takie problemy wszystko z mojej strony na tak i wyobraźcie sobie, że kazali mi wziąć dodatkową tabletkę i iść do domu to tylko dodatkowe skurcze komorowe. No cóż z lekarzem nie dyskutowałam, zapytał czy zemdlałam, no nie to spokojnie jak ma pani coś na uspokojenie to też wziąć i położyć się spać. No fajnie, pierwszy raz wypuszczono mnie ze szpitala z arytmią komorową, ale skoro wypuścili to znaczy, że żyć z tym można. Podłamał mnie ten incydent trochę, bo cały czas nie jest mi lepiej, całymi dnia serce mi tłucze, teraz by się przydał holter, może lekarze by zrozumieli jak trudno się funkcjonuje z takim sercem. Jestem wypompowana strasznie, słaba też, nie bardzo mogę dojść do siebie, może minie lada dzień, lada moment ten krytyczny stan, pojawił się nagle to może i zniknie nagle a jak nie to będę musiała znowu wybrać się do kardiologa tylko po cholerę? chyba po to żeby dowiedzieć się, że nic się nie stanie i trzeba z tym żyć. Bądźcie dzielni, odezwę się jak trochę nabiorę sił i dojdę do siebie.
  15. FIFEK jakby tak wziął to większość społeczeństwa ma wypadanie płatka albo śladową niedomykalność, prawie każdy to pisze, ja też mam, może to wpływa na pracę serca, może nie? lekarze tego nie leczą to znaczy, że niebezpieczne tak strasznie być nie może, obserwować trzeba bo nigdy nie wiadomo w którą stronę choroba czy nie choroba się rozwinie. Ja tak bardzo się nie wciągałam w badania, tylko podstawowe z działu kardiologii, nie wpadam w paranoje latania po lekarzach i robienia na siłę wyników. Zostawiam te bardziej dokładne badania dla ludzi, którzy mają rzeczywiście chore serca. Jest mi łatwiej żyć nie wpadając w jakieś obsesje, przyplątały mi się skurcze, nie można znaleźć przyczyny, nie można ich wyleczyć więc nauczyłam się z tym żyć, będzie potrzeba ablacji to zrobię, nie będę mogła z tym żyć pójdę na ablację, pogorszy się mój stan wtedy bedę rozważała ablację, teraz słucham kardiologa i żyję normalnie raz lepiej raz gorzej ale nie mam na to wpływu a nerwy mi nie pomogą, wściekam się czasami na siebie, że to mam, jestem czasami bezradna i wystraszona skurczami ale nic się do tej pory nie stało to wierzę, że dzięki Bogu i Partii dalej tak będzie. Jest tu na forum tysiące ludzi z takimi samymi objawami jak my i wszyscy muszą sobie radzić, każdemu kardiolog mówi nie przejmować się, nie denerwować się, nie jest to nic groźnego to i ja do tego tak podchodzę. Czasami zapłaczę sobie jak mi tak łupie non stop dniami i nocami, czasami się bardzo boję, że może to już koniec ale mija i wracam do świata żywych, zaznaczam że skurcze mam zawsze, tylko raz z wielką częstotliwością, wręcz masakryczną a czasami są co paręnaście minut, ale zawsze są ze mną. Kiedyś FIFEK pisałeś, że przy niskim pulsie się u Ciebie włączają skurcze, ja wielokrotnie mam niziutki puls 46-52 i nie zawsze przy takim pulsie mam skurcze, więc reguły na to też nie ma. Powiem Ci jeszcze, że mnie przy moich skurczach też bardzo mocno dobija może nie sam ten skurcz tylko to paskudne dławienie, skurcz nieprawidłowy serca - dławienie paskudne w gardle, jakby serce próbowało wejść do tego gardła i stanęło na chwilę aż się przebije i na nowo ten sam cyrk. Jak widzisz nie jesteś wyjątkiem, tak ma wiele osób ze skurczami. Kawę jak pisałam piję i pić na razie zamierzam i na mnie nie wpływa jakoś negatywnie ani nie wyzwala skurczy ani ich nie blokuje. Piszę niektóre rzeczy już po raz któryś raz z rzędu (to nie skleroza), po raz *n -ty* ale staram się przekonać Was, że musimy w jakiś sposób nauczyć się z tym żyć.
  16. Zrobiłam sobie przedłużenie weekendu i mały odpoczynek od pracy, trochę mnie wymęczyło moje serce w tym tygodniu i właśnie FIFEK piję kawę, którą Ty tak analizujesz, czy skurcze wywołuje czy też nie??? ZAŁAMANAONA, nerwica? choroba czy też stan jak najbardziej realny, poczytaj jak masz ochotę i czas co może z człowieka zrobić - wrak. Jakbyś przeczytała moją historię to byś zobaczyła jak na początku pisałam, że zaraz się dorobię choroby wieńcowej, bądź zawału bo w mostku mnie piekło, cisnęło, bolało, uciskało ale żyłam wtedy w strasznym stresie, nerwach, nie spałam, nie jadłam, ból był taki, że wyprostować się nie mogłam albo oddechu złapać. Jak byłam u kardiologa to poskarżyłam się na te bóle w klatce, kardiolog stwierdziła, że za młoda na wieńcówkę no ale może się zdarzyć, możemy wykonać test wysiłkowy, nie chciało mi się, nie miałam czasu, może być pieczenie od żołądka, wykluczone bo miałam gastroskopie, ewentualnie zrobić prześwietlenie, może przepuklina w rurze, nie zrobiłam też mi się nie chciało, też brak czasu, może też być ból od kręgosłupa piersiowego, to tyle z chorób, które kardiolożka ze mną omówiła na wizycie. . Nie zrobiłam nic, w stresie żyłam nadal, do tego dźwigałam dużo i tak ból był prawie codziennie. Nie miałam na siebie czasu, tłumaczyłam sobie boli, piecze, codziennie, na zawał nie zeszłam to pewnie nie serce a stres czy przemęczenie. Kardiolog dopytywała się czy ból promieniuje do szczęki, barków, czy gdzieś tam, nie promieniował więc olałam sprawę. Piszę ze szczegółami swoją historię i wizytę u lekarza, żeby w jakiś sposób pokazać Ci, że nie zawsze bóle w klatce, pieczenia są wynikiem chorób serca, choć nigdy nie należy tych akurat bóli lekceważyć. Sytuacja się u mnie jako tako ustabilizowała, mam więcej czasu dla siebie, więcej czasu na sen więc i bóle się zmniejszyły, zdarzą się ale jest to wtedy kiedy się zdenerwuję, albo jest mi wyjątkowo źle i smutno i tak siedzę sobie smutna i nieszczęśliwa to wtedy zdarzy mi się jakieś pobolewanie czy pieczenie, myślę że stres odgrywa tutaj ważną rolę, na pewno u mnie. Bóle od serca zazwyczaj promieniują, występują w trakcie wysiłku, bądź zaraz po, często rano, kiedy serce rusza po lenistwie nocnym na wysokie obroty, reszta to raczej nerwobóle, stresy czy sprawy żołądkowe czy kręgosłupowe. Mam nadzieję, że w jakiś sposób uspokoiłam Twoje obawy.
  17. ANA031 piszesz, że masz coś z kręgosłupem to dlaczego nie pomyślisz, że ta nieszczęsna lewa ręka jest od kręgosłupa a nie od serca, szukaj lepszych rozwiązań niż od razu te najgorsze. Żyjesz 2 lata z arytmią to znaczy, że nic się nie dzieje. Pozostałe Twoje objawy mogą być związane ze stresem, sama piszesz, że nie możesz sobie z tym poradzić, że jest coraz gorzej, czyli działa zasada, serce skacze i od razu strach lub strach żeby serce nie zaczęło skakać, czy w tą stronę czy tamtą nerwy biorą górę. Zapewne przeszłaś wszystkie badania? co lekarz na wyniki? co lekarz radzi, mówi, jaką daje diagnozę? Jego opinia jest dla Ciebie najważniejsza. ANA wiele chorób może się skończyć śmiercią, nikt z nas nie ma na to wpływu, nikt nie wie kiedy to nastąpi, ale nie można przecież czekać na śmierć i o niej myśleć, przyjdzie w swoim czasie, zapewniam Cię, nawet mogę Cię zapewnić na 100%, że przyjdzie w pewnej chwili. Po cholerę czytasz takie bzdety i pewnie u doktora Google, tam to od zadrapania, skaleczenia czy bólu głowy można dostać raka, odciąć mogą kończynę bo wda się zakażenie, Ty masz słuchać lekarza, co on mądrego do Ciebie mówi na temat serca i arytmii. Pewnie, że można się od arytmii przewinąć ale nawet kardiolog nie da Ci gwarancji kiedy dostaniesz zawał, który skurcz Cię zabije, piszę może brutalnie ale chyba zdrowo i logicznie myślący człowiek powinien sobie zdawać z tego sprawę. Jak Ty czy my mamy arytmię, jakieś kłopoty z sercem trzeba to systematycznie kontrolować, robić co jakiś czas badania, słuchać lekarza prowadzącego, prowadzić w miarę zdrowy tryb życia a przede wszystkim nie stresować się, nie panikować i nie myśleć o śmierci. Ileż Tobie tych arytmii wynalazł kardiolog w badaniu, że tak się boisz? A ja ostatnio mam przerwy w skurczach, wstaję rano i zaczyna się po godzinie akcja, skurcz za skurczem, chyba jakieś pary czy salwy, bo jest łupanie raz po razie tak trzy-cztery razy pod rząd aż mnie zamroczy, trzyma mnie do dwóch godzin, później mam trochę oddechu, skurcze są ale łagodniejsze, pojedyncze tak raz na jakiś czas, nawet z dłuższymi przerwami i wieczorem meldują się znowu na posterunku i tak do późna w nocy dają mi w kość, że marzę chwilami żeby tylko szybko zasnąć i nie czuć tego. Te moje piorunu to pojawiają się u mnie bardzo często nawet przy takiej głupiej czynności jak przekręcanie się z boku na bok, zmianie pozycji ciała czy podniesienia ręki np. do poprawienia włosów. Strasznie upierdliwe te skurcze, że ja nie mogę tych choler rozgryźć co je wywołuje a najchętniej to bym się ich pozbyła na wieki wieków.......
  18. MARY10 jaka długowieczna z Was rodzina aż miło jak tak parę pokoleń spotka się przy jednym stole od prababć, babć, dziadków, dzieci, wnuków, prawnuków, ale wtedy musi być sielsko, wesoło i tak wspomnieniowo aż zazdroszczę u mnie raczej padamy młodo albo w średnim wieku. ARTUR no co Ty? tabletka i życiowa porażka a fee takie myślenie, jesteś inteligentny to chyba wiesz co to prawdziwa porażka? na pewno nie jest to jakaś pigułka. Te tabletki na serce maja to do siebie, że oprócz blokowania czegoś tam to wyciszają serce i pewnie u Ciebie na tej samej zasadzie to działa. Myślę, że jak doradza Ci branie Twój własny kolega to radzi Ci od serca i nie ma co się kwasić przy łykaniu czy dzieleniu tabletki. Łykaj, ciesz się, że pomaga i zapobiega u Ciebie arytmii.
  19. EWA geny ważna rzecz, lekarze często dopytują czy ktoś w rodzinie chorował na serce, kłopoty z ciśnieniem czy choroby nowotworowe. ARTUR46 ja nie jestem przeciwna lekom, wręcz uważam, że trzeba sobie pomóc tylko z głową, wszystko z głową. Sądzę, że lekarze zbyt pochopnie wypisują recepty, byle co zaboli od razu leki, rozumiem koncerny farmaceutyczne, sponsoring i te sprawy ale nie na każdą pierdołę lek. Każdy pacjent to indywidualna jednostka dla jednego ciśnienie 150/90 będzie normalne, będzie się czuł idealnie dla lekarza jest to już nadciśnienie ale czy do leczenia??? inny przy ciśnieniu 90/60 będzie chodził pijany, we łbie będzie mu się kołowało, będzie senny a inny przy tym ciśnieniu żyje normalnie i nie odczuwa żadnych dolegliwości. Nie można uogólniać, że norma z książki medycznej i wiedzy z nauk medycznych mówi, że ciśnienie prawidłowe to 130, 140/80 reszta to nadciśnienie, niedociśnienie i należy to leczyć. Trzeba brać pacjenta jako całość a nie wybiórczo i będzie wtedy dobrze. Może u Ciebie Artur jest taka konieczność, usunęli Ci główny problem częstoskurcz, ale zaplątało się migotanie, czyli coś tam jeszcze na rzeczy siedzi, może się powtórzyć a może nie, ciśnienie masz też na górnej granicy a nie na dolnej więc w Twoim wypadku pewnie łykanie tabletek jest zasadne. Poza tym, o ile w nicku jest Twój wiek czyli 46 latek na karku to wtedy też inaczej patrzy się na pacjenta niż na takiego 18, 20 parolatka, Tobie bardziej może grozić kolejne migotanie, reguły nie ma, zresztą ta Twoja dawka to taka malutka, że bardziej jest to placebo niż jakiekolwiek leczenie. Jeszcze raz powtarzam, nie jestem przeciwna lekom, ale zbyt pochopnie są wypisywane przez lekarzy, wystarczy poczytać fora, każdy faszerowany lekami, każdy łyka mnóstwo leków, a w większości są tu młodzi ludzie. A i jeszcze jeden wniosek łykają Ci ludzie leki i efektów leczenia nie widać. I na koniec, leki na nadciśnienie trzeba brać jak najbardziej, nadciśnienie jest niebezpieczne, tego schorzenia nie należy lekceważyć tak dla wyjaśnienia, bo może zostałam zrozumiana, że jestem przeciwniczką tego typu leczenia.
  20. ZAŁAMANAONA ja też mam kłopoty z żołądkiem wyszedł mi na gastro jakiś stan zapalny, leczyłam tabletkami, miałam wtedy skurcze, wyleczyłam żołądek i skurcze są nadal. Twierdzi sie, że jakiś tam stan zapalny w organizmie zawsze źle wpływa na serce ale ja tak do końca to w to nie wierzę. Pisałam już o ludziach z zębami co drugi wystąp, stan zapalny murowany u nich, o tych spod budki z piwem co nie jedno maja zwichrowane w organizmie i co narzekają na skurcze? jakoś nie bardzo słyszałam. Bakterie można wyleczyć, choć lubi nawracać, pewnie lekarz Ci coś zaproponuje. Cztery skurcze, spokojnie przeżyjesz.
  21. Co do nadciśnienia to uważam, że należy leczyć i brać leki. W mojej rodzinie sporo osób boryka się z tym problemem i to z ciśnieniem bardzo wysokim a wręcz trudnym do ogarnięcia, gdyby nie leki może Ich by nie było, wylew murowany. Dziwię się tylko kiedy osoba idzie do lekarza ma ciśnienie 140/90 i już lekarz wali takiej młodej osobie tabsy na obniżenie, do cholery a może to syndrom białego fartucha a może zdenerwowanie, jakiś okres w życiu a on już nadciśnienie i tabletki. Lekarze zbyt pochopnie przepisują recepty, żeby stwierdzić ciśnienie wymaga to systematycznych pomiarów, przez jakiś dłuższy okres czasu a nie jedna wizyta. Bywa tu na forum jakiś kardiolog i czasami poczytam jego wypowiedzi i jestem zbulwersowana jak udziela informacji, że ma ktoś nadciśnienie i musi to leczyć przy ciśnieniu 140/90. Ja mam niskie ale też się zdarzyło, że miałam 150/90 i co od razu mam łykać leki? lecieć do lekarza bo mam nadciśnienie? według mnie nie absolutnie nie, każdemu może się zdarzyć skok. Lekarzom muszę ufać bo oddaję w ich ręce swoje zdrowie i życie ale zawsze rozmawiam czy to co proponuje jest mi potrzebne, czy może jest jakieś inne rozwiązanie, nigdy nie jestem jak ta ślepa, której co dadzą to biorę. Moja rozmowa z kardiologiem jest zawsze rozważana dokładnie to jest dyskusja na temat leków a nie monolog lekarza kończący się wypisaniem recepty. Uważam, że trzeba być rozsądnym z lekami, one mają pomagać ale mogą też zaszkodzić. Rozumiem ludzi z prawdziwymi chorobami to trzeba leczyć, trzeba zażywać leki ale nie łykajcie ludzie leków jak coś Was chwyci chwilowo, tu tabletka na ciśnienie, które skoczyło w chwilach emocji, tu tabletka na uspokojenie, tam tabletka na ból głowy, brzuch a na końcu na wątrobę i żołądek bo od leków siadają. Ja nie mówię, że ja nie łyknę jakiejś przeciwbólówki czy innej tabletki bo męczennicą nie jestem ale nigdy nie łykam leków jak małpa kit.
  22. Ach ARTUR46 poniosło mnie i chciałam być taktowna, trzeba nazywać rzeczy po imieniu, poprawię się ;) EWA z miganiem nie połączę się z Tobą w bólu bo owszem trzepie mi dziś serce ale co kilkanaście minut i pojedynczo więc dla mnie to już RAJ ale z głową się pojednam w bólu bo też boli, tylko ja na to nie zwracam uwagi, tabletka i przed siebie, mnie tylko serce rozkojarza i potrafi wyprowadzić z równowagi, załamać, dobić, powalić, nastraszyć, wyłączyć z życia, nieźle wkurzyć, że lecą epitety (czy wszystkie uczucia wymieniałam???, pewnie nie), ale co tam wierzę w cud uzdrowienia i na to czekam, nie z takimi chorobami ludzie żyją i są bardziej optymistyczni i z ogromną chęcią na życie, niż nie jedna osoba z nas tu obecnych więc może warto tą chęcią życia się od nich zarazić i też być na swój sposób szczęśliwym a nie ciągle stękającym. Może jakaś nutka optymizmu na weekend od kogoś? :)
  23. MARIA59 czy to nie jakaś reklama? jest to strasznie drogie, u nas chyba niedostępne w aptekach, sprowadzane to nie wiem czy przez naszych lekarzy uważane jako produkt lecznicy i wpisane na listę leków? niby działa na wszystko, *cudowne cudo* jak coś jest na wszystko to tak na prawdę może nie być na nic. Jak Tobie pomaga to dobrze, ja nie będę próbowała, nie wierzę w to cudeńko. ECH80 dziecko chore to i matka spanikowana, dobrze że już lepiej, teraz spuść powietrze bo stres się odbije na Tobie, jest już dobrze. ZAŁAMANAONA usg raczej nie, gastroskopia powinna wykryć przepuklinę i wykrywa ale moja kardio stwierdziła, że nie zawsze stąd to prześwietlenie sugerowała, nie wiem do końca czy ma rację czy nie, to ona lekarz ja tylko pacjent w jej rękach. A u mnie, mam chwile wytchnienia od skurczy, mam jakieś chwilowo dłuższe przerwy, chce się wtedy żyć, inaczej się oddycha, nie męczy przy jakiś większych robotach, cud - miód, pfupfu, żeby nie wywołać wilka z lasu, bo u mnie godzina spokoju a za chwilę może być akcja pt. *skaczące serce* Mamy weekend więc kto tam ma wolne niech odpoczywa, bo pogoda też nawet, nawet.
  24. ECH80 a nie powinnaś iść z dzieckiem do lekarza? to stanowczo za wysoka temp. ZAŁAMANAONA, fajowskie badanie brrrrr, miałam na koniec ub. roku. Moja kardiolożka ostatnio sugerowała mi żebym zbadała czy nie mam przepukliny roztworu przełyk. mówiłam, że miałam gastro. to stwierdziła, że nie zawsze to badanie wykryje, że warto zrobić prześwietlenie. Jeszcze nie robiłam, jakoś mi się nie chce, a też może powodować skurcze, to tak apropos Twojej gastroskopii. MONNA8787, to dlaczego tak się głodzisz? tym to nie poprawisz morfologii. Reszta towarzystwa się trzyma, nie narzeka i super, a jak nawet ich coś męczy to dzielne towarzystwo i też dobrze a u mnie skurcze na posterunku są to dobrze nie jest ale coż :(
  25. FIFEK nawet się nie chcę zastanawiać, czy migotanie czy inne cudo, jak nie złapie się w zapisie to można sobie tworzyć historię. Ponieważ mam takie dziwne czasami sytuacje z sercem pulsem dopytywałam jak wygląda migotanie w praktyce, u mnie czasami w klatce jakby stada motyli latały, póki nie zapiszę tego ekg, holter to nie mam zamiaru się nakręcać i na siłę szukać. FIFEK mi się nie chce analizować skąd u mnie te skurczem ja nie umiem swoich z czymkolwiek połączyć a jak Ty masz na to cierpliwość to szukaj i obserwuj. Jeszcze taka mała sugestia w Twoją stronę, piszesz o nadciśnieniu to może to jest powód, stres, rozważałeś te opcje??? Może nadwaga o której piszesz, jak zgubisz kilogramy, obniży się ciśnienie i skurcze wyciszą??? może zamiast betablokerów powinieneś łykać coś na obniżenie ciśnienia??? Nie wiem, Ty znasz się lepiej, jesteś obserwatorem swojego organizmu to może idź w tym kierunku, tylko wszystko po konsultacji z lekarzem, nic samemu, zwłaszcza leki. Ja na pewno nie będę się skupiała nad swoimi arytmiami bo ja wcale o nich nie chcę myśleć, są to są a jak ich nie ma to jestem szczęśliwa a mało mam dni, godzin, minut bez dodatków, więc żyję sobie z nimi aż padnę albo i nie. Jest wiele innych przyjemności w życiu niż skupianie się na chorobach i liczeniu skurczy. Ja i tak się strasznie Wam dziwię, że potraficie wyliczyć ile dziennie macie skurczy, albo, że co godzinę, czy 5 skurczy w ciągu dwóch godzin. A z drugiej strony ten co ma 5, 15/ dobę wyłapie wszystkie bo ja w żadnym razie nie jestem w stanie. Przykład piorę dziś ręcznie takie swoje szmatki i czuję jak skurcz za skurczem się pojawia, to co mam rzucić pranie i liczyć? no nie bo prania bym nie zrobiła ale ile skurczy miałam mogłabym się pochwalić, tylko po co mi ta wiedza? chyba do nakręcenia więc robiłam dalej co miałam do zrobienia, podchodzę do tego, że mam arytmiczne serce i nic na to nie poradzę, tylko proszę Boga, żeby dał mi z tym moim rozklekotem trochę pożyć
×