
ARKEKRA
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez ARKEKRA
-
Baskabaska i wszystkie nerwuski :-) witam i życzę spokojnego popołudnia ;-) Ja wcale nie jestem silna. Tylko nigdy nie miałam nikogo, komu mogłabym powierzyć swoje smutki, dlatego musiałam nauczyć się radzić sobie sama. Nawet nie wiecie jak często życie rzucało mnie na kolana i wtedy musisz nauczyć się pokory wobec życia, bo w przeciwnym razie nie podniesiesz się kolejny raz i w świecie smutku i lęku zostaniesz na zawsze... Staram się wam pomagać, bo sporo przeszłam i wiem, że niektóre z Was z moich rad czy pomocy skorzystają, a niektóre nie i to tez jest w porządku... Ja tak panicznie boję się zjechać w ciemność i tam zostać, że zrobię wszystko, absolutnie wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Ja już tam byłam i nigdy więcej tam nie wrócę na dłużej... Ewa
-
Aga1791 :-) Uważaj na siebie...
-
Futerko :-) Jak się kochana czujesz? Odezwij się, bo martwię się o Ciebie. Wszystko będzie dobrze. Przytulam Cię mocno i jak się dzisiaj nie odezwiesz, to życzę Ci z całego serca, żebyś dobrze się czuła i dobrze spała... :-) Ewa
-
Aniso85. Każda sytuacja, w której nie zapanujesz nad emocjami i wywołasz wojnę albo dasz się w wojnę wciągnąć dajesz przyzwolenie swojej nerwicy na zawładnięciem Tobą. Twoja nerwica karmi się właśnie takimi sytuacjami i Ty ja karmisz, pozwalasz się jej rozwijać. Musisz zadać sobie pytanie; czy bardziej chcesz być zdrowa czy bardziej nie umiesz nad sobą zapanować... Ewa .
-
Aniso :-) Przykro mi, ale wiesz nerwica nauczyła mnie, że nie prowadzę żadnych wojen. Unikam kłótni, nie daje się sprowokować i nikogo nie prowokuje. Dlaczego, dlatego, że zawsze bardzo źle się czuje po takich zatargach. I nauczyłam się, że moje samopoczucie jest zdecydowanie ważniejsze niż kto ma racje, czy kto jest wredny, czy jeszcze coś innego. W życiu jest tyle sposobów, żeby zupełnie spokojnie bez jakichkolwiek nerwów wygrać bitwę czy wojnę, że szkoda mojego zdrowia i mojego zmarnowanego samopoczucia... Ewa
-
Zdrowa1 :-) Mi tez jest czasem trudno. Ale ja jestem i zawsze byłam z moja nerwica sama. Mój mąż nie należy do wylewnych i dla niego nerwica, to żadna choroba, moja matka zawsze jest i była bardziej chora, to żadnego wsparcia od niej nie dostanę. mogłabym wymieniać jeszcze trochę, ale po co? Musze i zawsze musiałam radzić sobie sama i tak jest do dzisiaj. Myślę, że gdyby nagle znalazł się ktoś komu mogłabym wypłakiwać swoje dolegliwości, leki i nieszczęścia, to zdjęłabym z siebie konieczność samotnej walki z tą nerwica i wtedy rozchorowałabym się na dobre, a tak muszę z tym walczyć... To chyba trochę smutne, ale w jakimś sensie wszyscy jesteśmy samotni... Ewa
-
Futerko ! Pytałaś, odpowiedziałam i zamiast chociaż spróbować, bo Magdzik napisała Ci to samo. Forma jest bez znaczenia. Ważne, żeby coś robić, a nie siedzieć i płakać, a ty Futerko mimo, że dostałaś pomoc to ją olałaś. Tobie jest źle i oczekujesz cudu siedząc i płacząc! Usiać i zacznij pisać. Spróbuj sobie pomóc, zamiast użalać się nad sobą i cierpieć... Nikt Ci nie pomoże jak nie będziesz chciała korzystać z pomocy. Magdzik :-) Przyjdzie czas i będziesz się śmiała, tylko bez lekarstw, to będzie to dłużej trwało :-) Pozdrawiam Ewa
-
Baskabaska:-) Z okazji imienin życzę Ci samych pogodnych dni, uśmiechu na co dzień. Chwil wartach zapamiętania w ich nieprzemijającym uroku. Pieniędzy tyle, by nie wzbudzać zawiści innych. Marzeń tak wielkich jak ocean i tak maleńkich jak kropla rosy o świcie na listku. Zdrowia tyle, by życie malowało uśmiech na Twojej twarzy każdego wieczoru. Przyjaciół, którzy nie zawiodą... Nadziei, która pomaga przetrwać trudne chwile, Wiery, że wszystko można przetrwać I radości, że ma się tyle szczęścia, że żyjemy... Ewa
-
Futerko :-) Jak byłam w najgorszym stanie z tą nerwicą lekową, to miałam dwoje małych dzieci i męża, którego często nie było w domu nawet w nocy. Tak jak Ty bałam się leków, bo bałam się, że mocno zasnę i nie obudzę się jak moje dzieci będą płakały, czy coś się stanie. Męczyłam się nieprawdopodobnie i zdarzało się, że byłam na pogotowiu. Przypadkiem mieszkałam 200m od pogotowia, więc zostawiałam dzieci śpiące same i w nocy tam leciałam, ale nigdy nie było mi nic poważnego i później to wstydziłam się pajacować na tym pogotowiu, więc przestałam tam biegać. Zanim zdecydowałam się na poważne leki i poproszenie lekarza o dawanie mi na początku malutkich dawek, żebym mogła kontrolować swoje zachowanie i odczucia, to jak kładłam dzieci spać i robiło się cicho, to wszystkie upiory wychodziły z każdego kata i to była masakra. Nie mogłam spać, ani jeść, ani nic robić. Jak dzisiaj to sobie przypomnę, to...chce mi się śmiać. Na prawdę Aga, chce mi się śmiać, bo to było tak głupie jak nic na świecie. Jestem pewna, że Ty też będziesz kiedyś się z tego swojego obecnego samopoczucia śmiała. a jak wyobrażę sobie jak ja musiałam wyglądać z tym przerażeniem na twarzy, wytrzeszczonymi oczami i ogłupiała ze strachu, że umieram... Nawet teraz się śmieje. No cóż dzisiaj jest inaczej, ale wtedy na prawdę *umierałam* Pytałaś jak ja sobie radziłam, to dla mnie najlepszym sposobem było opisywanie tego co czuje. Robiłam wszystko, co musiałam, dzieci spały a ja siadałam przy stole i pisałam, pisałam, pisałam. Opisywanie uczuc, emocji, leków, jest bardzo trudne, ale ja nie przestawałam, tylko opisywałam. starałam się nazywać, czego się boje, jak się czuje, co czuję itp. Pisałam tak długo dopóki nie przestawałam się bać i chciałam zasnąć. I tak każdego dnia jak tylko łapały mnie leki. To bardzo pomagało. Bardzo. a jak później czytałam, to napisałam to wierz mi, że często było mi nawet wstyd, że można aż tak bać się NICZEGO! Później jak poszłam do lekarza i poprosiłam o te bardzo małe dawki na początek, to lekarz kazał mi dalej to opisywać i wiesz co Aga, powiedział kiedyś, żebym mu taki zeszyt przyniosła na następna wizytę i ja przyniosłam. Ten lekarz zaczął przy mnie to czytać i widziałam jak stara się z całych sił powstrzymać żeby nie zacząć się śmiać. Ja te zeszyty mam do dzisiaj i zawsze mnie rozśmieszają, ale i przestrzegają, żebym już nigdy nie była tak głupia, żeby w coś podobnego ponownie popaść... Spróbuj, może i tobie pomoże. Dzisiaj są komputery, więc jest łatwiej. Ja miałam zeszyt i długopis. Całuje Cię. Ewa
-
Magdzik :-) Napisałaś ABSOLUTNI MOJE INTENCJĘ NIE SĄ TAKIE JAK NAPISAŁAŚ i na tym właśnie polega Magdzik problem! Nie ma znaczenia, jakie są Twoje intencje! Znaczenia ma jak ktoś odbiera Twoje posty. Spróbuj to zrozumieć. Ja jestem odporna na tego typu sugestie, bo nauczyłam się tej odporności na psychoterapii, a jednak, za którymś razem, jak czytałam o Twoich sugestiach dotyczących boreliozy i tężyczki sama zaczęłam zastanawiać się czy nie powinnam się przepadać... Natychmiast popukałam się w głowę, bo takie myślenie prowadzi do szaleństwa, a ty Magdzik z uporem lepszej sprawy jesteś pewna, że powinnaś innych ostrzegać i w ten sposób pomagasz. NIE POWINNAŚ TAK NACHALNIE OSTRZEGAĆ I NIE POMAGASZ W TEN SPOSÓB!! Mimo najlepszych chęci nie pomagasz tylko budzisz upiory w umysłach znerwicowanych dziewczyn i przestań to robić i nie upieraj się, jak nie chcesz nikogo skrzywdzić. Ewa
-
Magdzik :-) Dasz rade na 100% Bądź piękna, miła, ale z poniesioną głową i patrz na nich z góry, bo masz do tego pełne prawo. Jesteś lepsza od swojego byłego, bo bez niego i jego łaski dobrze wychowujesz synka i dajesz rade i nie pokazuj im, ze masz jakiś problem. Jak byś musiała sikać, co chwile, to powiedz, że się przeziębiłaś i pijesz zioła, po których się sika. Pokaż im, że jesteś od nich lepsza i bądź bardzo miła.... Niech im wszystkim buty spadną z wrażenia :-) Ewa Nie uciekaj i nie zostawiaj ich z Twoimi rodzicami, bo to porażka dla Ciebie... Powodzenia :-) Uda ci się :-))
-
Magdzik :-) nie będę już poruszała tego tematu, ale jak możesz pisać, że statystyki się nie liczą, bo statystyki my budujemy!? Czy chcesz powiedzieć, że skoro Ty Magdzik zachorowałaś na boleriozę i tężyczkę, to trzeba zmienić statystyki i napisać, że skoro Magdzik zachorowała, to jest to choroba na która już teraz zachoruje co drugi człowiek na świecie? Co Ty, Magdzik bredzisz? Po Twoim zachorowaniu nic w statystykach się nie zmieniło i nic się nie zmieni, bo te choroby zdarzają się rzadko i tak było, tak jest i tak pozostanie. Ta nerwica lękowa ma Cię, Magdzik, we władaniu bardzo mocno i zamiast uwalniać się od niej Ty starasz się wciągnąć w nią innych. Opowiedz o tym swojej pani psychoterapeutce :-) Nie chcę, żebyś przestała mnie lubić! Pozdrawiam :-) Ewa
-
Magdzik, kochana, ja się z Tobą całkowicie zgadzam. Prawdą jest, że lekarze mają pacjentów w *głębokim poważaniu* i często sami podpowiadamy lekarzowi, co ma nam przepisać i podpowiadamy na, co możemy być chore po takich objawach. Tak jest szczególnie u lekarzy rodzinnych. U specjalistów jest trochę lepiej, ale też często pacjent lekarzowi przeszkadza w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ja chodzę do lekarza i z NFZ i prywatnie i ci prywatni wykazują wrażenie większego zainteresowania... W takiej sytuacji wszelkie podpowiedzi mogą być cenne i to jest OK. Natomiast Magdzik przeczytaj swoje wcześniejsze wpisy. Ty o tej bolejrozie i tej tężyczce napisałaś już w 17 postach i każdemu nawet nie proponujesz, czy namawiasz do badań tych chorób, Ty nas zmuszasz do tego badania, bo skoro Tobie się przytrafiło, to innym na pewno tez i jak nie zrobią badań to bardzo źle! I to jest coś czego nie powinnaś robić. Napisałaś, wszyscy wiedzą i na tym koniec. Nie musisz nikogo straszyć. Zastanów się, Magdziak, jak Ty byś się czuła jak byś, cała znerwicowana i przerażona napisała, że boli Cię np. brzuch z lewej strony i na tą informacje dostałabyś zapewnienie w 17-stu wersjach i to przez całe tygodnie, że na pewno to masz stan przedzawałowy i ten ktoś zapewniałby Cię, że musisz, musisz, musisz iść do lekarza i zmusić go do dania Ci skierowanie na badanie, bo bez tych badań, Ty masz małe szanse na przeżycie!!!! Pomyśl jak byś się czuła? Byłabyś przerażona na MAXA!! To Magdzik jest to, czego nie wolno Ci robić! Nam wszystkim jest przykro, że zapadłaś na te choroby, ale nie możesz zmuszać innych do tego, żeby identyfikowali się z Tobą. Możesz ich poinformować o takiej możliwości i nic więcej. Przepraszam jak Cie uraziłam. Ewa
-
Dziewczyny przepraszam, za tą pomyłkę z iminami, ale dostałyście takiej jazdy, że wszystkie macie boreliozę i stąd ta pomyłka... :-) Ja też się czasem źle czuje i tez mnie wali w mózg, ale nie można dać się zwariować. Trochę zdrowego rozsądku, jest potrzebne i trzeba go szukać! Jeżeli dzisiaj jestem umierająca na to, a jutro na to, a pojutrze na coś innego i nie umieram, to znaczy, że tym razem nie umrę na pewno, no chyba, że mnie samochód przejedzie... :-))) Pozdrawiam Was serdecznie Wszystkie choruski :-))
-
Wiecie dziewczyny ta NERWICA LĘKOWA polega właśnie na robieniu czegoś z niczego, na doszukiwaniu się diabła wśród aniołów. Po co to sobie robicie? Czemu ma to służyć? Chcecie być jeszcze bardziej chore?!! Aniso85 :-) Gdzie ty mieszkasz w tej Anglii? W lesie? Kleszcze żyją w lasach, najchętniej w paprociach na ich spodniej stronie i trzeba tam chodzić, żeby się na kleszcz natknąć. One nie maja skrzydeł, nie przyfruwają do miasta, żeby napadać ludzi!!! Zastanówcie się po co robicie sobie dodatkową krzywdę. Macie nerwice i takim wymyślaniem i pieprzeniem głupot jeszcze bardziej sobie szkodzicie!! Ewa
-
Magdzik :-) Ja Cie bardzo lubię, ale przestań straszyć inne przerażone dziewczyny tym kleszczem. Weź sobie poczytaj na temat boreliozy i możliwości zakażenia się od kleszcze! Co tysięczny kleszcz jest zakażony choroba i trzeba mieć niebywałe *szczęście*, żeby akurat zakażony kleszcze Cię ukąsił. Ty miałaś pecha i na Ciebie trafiło, ale to się rzadko zdarza!! Ja często spędzałam wakacje w lesie i ja i moje dzieci byliśmy dziesiątki razy ukąszeni przez kleszcze i te kleszcze wyciągałam pincetą i dzieciom i mężowi i on mi z rożnych miejsc. Zdarzyło się nawet, że pojechałam do szpitala, bo przy wyciąganiu urwałam łeb kleszczowi i ten łeb trzeba było wyjąc u chirurga i nikt nigdy nie zachorował na boreliozę. Poza tym w 99% są objawy; jest rumień, jest gorączka itp. a tylko 1% zakażonych przechodzi to bezobjawowo. Magdzik, to na prawdę bardzo rzadka przypadłość. Gdyby było to takie częste, to ludzie nie wchodziliby nawet do lasu, nie mówiąc już o grzybobraniu, piknikach, spędzaniu tam wakacji czy wysyłaniu dzieci na obozy! Także daj sobie spokój z nastraszaniem innych! Całuje Cię :-) Ewa
-
Aniso85 :-) Ja miewam do dzisiaj tak z tym gardłem i często mam wrażenie, że język i wszystko tak mi puchnie, że zaraz się uduszę i takie tam... Mówiłam o tym lekarzowi i zawsze każe mi zająć się czymś absorbującym i jak przestaje zwracać uwagę na to duszenie i przestaje się na tym skupiać, to mi mija. Na mnie najlepiej działa sex, a jak akurat nie mam możliwości, to długa rozmowa np. przez telefon z kimś kogo lubię i nie rozmawiam o duszeniu, ani lękach i tez mija. Dobre jest jeszcze bieganie jak ktoś to lubi, albo mycie okien, albo rąbanie drewna, albo nawet czytanie gazet czy książki, albo wszystko, co pochłania uwagę i nie pozwala skupiać się na duszeniu! Jak popracujesz, to nauczysz się odwracać uwagę, od dolegliwości, ale musisz chcieć się tego nauczyć... Pozdrawiam :-) Ewa
-
Futrko :-) Sama widzisz, że musisz iść do lekarza i być grzeczną pacjentką. Ja myślę, że u Ciebie te złe objawy nasilają się ponieważ, Ty bardzo boisz się o swoje dzieci. Im bardziej się boisz, że będziesz musiała iść do szpitala, czy zemdlejesz zanim zdążysz wezwać pogotowie, tym gorzej się czujesz. To jest naturalne odczucie, ale zarazem sama się nakręcasz i Twoje odczucia i leki są silniejsze... Idź do psychiatry i opowiedz o wszystkim i o tym, że jesteś samotną matką i o swojej mamie i tym jak się czujesz i czego się boisz i zaznacz, że panicznie boisz się brać lekarstwa, dlatego, że nie wiesz jak będziesz się po tych lekarstwach czuła i że masz małe dzieci i nie możesz ani zasnąć, ani bardzo źle czuć się po lekarstwach, dlatego prosisz, żeby lekarz przepisał Ci na początek bardzo małe dawki, żeby organizm się przyzwyczaił do lekarstwa, a później systematycznie niech lekarz zwiększa Ci dawkę, do takiej, żebyś mogła się wyleczyć bez tych drastycznych objawów, jakich tak bardzo się boisz. Lekarz Cię zrozumie i tak Ci zaleci branie leków, żeby żadnych negatywnych objawów nie było. Tylko Futerko musisz brać te leki zgodnie z zaleceniem lekarza i nie słuchać opowieści nikogo, jak to masz ten czy tamten lek brać lub nie, bo ktoś brał i to czy tamto... bo jak będziesz raz brać, a raz nie i zaczniesz panikować i się nakręcać to nie tylko nic Ci to nie pomoże, to jeszcze będziesz miała problem z ponownym pójściem do lekarza i przyznaniem się, że go nie słuchałaś.... Całuję Cię i pozdrawiam Twoje dzieci :-) Ewa
-
Znikam na dwie godziny :-) Pozdrawiam i miłego dnia. Ewa
-
Magdzik , mój syn może wnieść o takie spotkania, ale on mieszka w dużym mieście i mimo, że ona z dzieckiem nadal jest tu zameldowana, to ponieważ przebywa od dwóch lat u rodziców, to mój syn będzie musiał wnieś sprawę o spotkania z dzieckiem w jej miejscu obecnego przebywania i jego pani adwokat odradza i mówi, że skoro chce się rozwodzić, to sprawa o rozwód będzie w Gdańsku i wtedy za jednym zamachem będzie i podział majątku i ustanowienie spotkań z dzieckiem i tak będzie dla niego lepiej, a koszta i tak są takie same. Rożnica wynosi 3 miesiące, bo tyle trwa kolejka w sądzie...
-
Magdzik :-) W Polsce dziadkowie mają prawo wystąpić do sądu o ustanowienie spotkań z wnuczkiem jeżeli rodzice, czy jedno z rodziców nie zezwala na takie spotkania. Zawsze tak było, tylko jak rodzice nastawiają dziecko przeciwko dziadkom, to takie spotkania nic miłego nie wnoszą i trzeba dużo pracy włożyć, żeby wnuczka, czy wnuczę do siebie przekonać, nie przekupując go drogimi prezentami... To smutne...
-
Gracja :-) To to już jest. Ale ja myślę, że takich zachowań, to wcześniej lub później się żałuję. Najgorzej jest jak już nie ma kogo przeprosić, bo umarł... ale co można zrobić, pokłócić się jeszcze bardziej? Co do Twojego brata, to sam ma dzieci i może spotka go to samo od własnych dzieci. Przecież uczy je, jak maja traktować rodziców, prawda? Pozdrawiam. Ewa
-
Agniesia :-) Ja byłam dobrą teściową dla mojej synowej. I zawsze chciałam mieć taką kochająca się rodzinę. Ale jak to mówią, nie można mieć wszystkiego... Jak ja byłam dobrą, serdeczną, pomagającą teściowa i chciałam opiekować się ich dzieckiem do czasu pójścia do przedszkola, to moja synowa chciała wszystko sama i najlepiej, żeby i mój syn z nami się nie kontaktował (ile ona się na intrygowała, a ja i tak zawsze jej przebaczałam). Byłam tak naiwna, że nawet kupiłam mieszkanie (dałam 80% ceny i zapłaciłam za notariusza) mojemu synowi i jej i te mieszkanie jest współwłasnością ( to znaczy, że gdyby się rozwiedli, to ona dostanie połowę wartości mieszkanie) i są kupione na jednym z nami osiedlu, żebyśmy mogli sobie pomagać. Teraz jak oni będą potrzebowali pomocy przy dziecku, to ja im pomogę, a jak ja z mężem będziemy starzy, to oni nam czasem pomogą, ale widać chciałam za wiele... Dla mnie Los nigdy nie był łaskawy... Wiesz ja parę razy próbowałam zadzwonić to jej rodziców, ale oni nie chcieli ze mną rozmawiać. Na obrażali mnie i rzucali słuchawkę, to po co mam sobie jeszcze bardziej szarpać nerwy...? Mój syn założył konto mailowe swojemu synkowi i pisze do swojego synka a ja do mojego wnuczka listy. Ja wiem, że on ma dopiera trzy latka i że może tego nigdy nie chcieć przeczytać, ale może będzie kiedyś chciał, to będzie wiedział, że go kochaliśmy i że zawsze był dla nas bardzo ważny... Ewa
-
Milenka. Jest 100km ode mnie, ale jak syn z moim mężem pojechali go odwiedzić, a byli umówieni, to z domu wyszła matka mojej synowej i powiedziała do nich, że maja 3 minuty na opuszczenie jej posesji, bo wezwie policję!! To co tu gadać!! Idę spać i będę myślała pozytywnie... Buziaczki dla wszystkich :-) Ewa
-
Szkielet :-0 Nie mogę Ci pomóc, bo nie wiem nic o tych proszkach. Natomiast takie bóle ud mogą być skutkiem uczulenia na coś. Ja wiem, że dzwonienie i szumy w uszach mogą być następstwem głośnego słuchania przez słuchawki...