Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Bet

Members
  • Postów

    62
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Bet

  1. Wiciu87 Spróbuję odpowiedzieć Tobie na zadane pytania. Pamiętaj jednak, że każdy z nas to inny przypadek. Nie bierz zatem do siebie wszystkiego w taki sposób, że będziesz przechodził swoją rekonwalescencję ja ja czy inna osoba, która Ci odpisze. Mimo to wszystko dzieje się podobnie, zatem będziesz miał jakiś "wgląd w swoją przyszłość" 🙂 Zatem wyrywam się do odpowiedzi:): "To prawda, że po zabiegu kondycja mocno siada i trzeba się w zasadzie od nowa "uczyć chodzić"? " Nie będziesz uczył się na nowo stawiać kroków, bo tego nie zapomnisz. Jedynie będziesz słaby po zabiegu, serce będzie musiało się nauczyć pracować z nową zastawką, oddech będzie płytszy - będziesz musiał go wyćwiczyć i powiększyć w ten sposób objętość płuc, która zmniejszyła się w trakcie operacji i to wszystko będzie stanowiło w pewnym sensie trudność w poruszaniu się. Zaraz po wybudzeniu, rano następnego dnia po operacji miałam już na sali pooperacyjnej rehabilitację na łóżku. Po przewiezieniu na kolejną, drugą salę poperacyjną byłam nadal podłączona do wszystkich niezbędnych urządzeń z drenami, elektrodami i cewnikami i nie zwalniało to mnie z rehabilitacji. Przychodzili do mnie rehabilitanci i wówczas ćwiczyłam z nimi. Kolejne dni to pionizacja, stawanie przy łóżku. Kolejny postęp, to na moment byłam odłączana od aparatury i szłam na spacer z rehabilitantem. Niewiele mogłam przejść, bo oddechu brakowało. Nogi sobie jakoś radziły 🙂 I tak dzień po dniu było tylko lepiej. W końcu przemierzałam całe korytarze po kilkanaście razy. Starałam się zmuszać, pomimo słabości i kręcenia się w głowie czy płytkich oddechów, bo to najlepszy sposób właśnie do wyćwiczenia oddechu i spokojnego powrotu do kondycji. Po wyjściu ze szpitala byłam nadal słaba, ale każdy dzień był lepszy. Potem pojechałam do sanatorium. Początkowo kilkaset metrów stanowiło dla mnie problem, a na koniec rehabilitacji pokonywałam 14 km na nogach z wiatrem i pod wiatr (spacery plażą nad morzem). Po powrocie do domu codziennie chodziłam na spacery około 5 km. I w ten sposób wróciłam do formy. Nie uważam, żeby była niższa niż przed operacją. Normalnie żyję, normalnie pracuję. Muszę pilnować leków i poziomu INR. Na ten moment jest ok. Raz do roku chodzę do kontroli. Właśnie we wtorek wybieram się. Miałam założony Holter, żeby sprawdzić co się tam w ukryciu dzieje :)Mam nadzieję, że odczyt będzie dobry. "A poza obniżona kondycja to dobrze się czułaś, np. żeby czytać czy uczyć się czegoś? Zamierzam dobrze wykorzystać ten czas wolny " Mój brak kondycji, to przede wszystkim męczliwość z powodu zmniejszonej objętości płuc i krótszego oddechu. Gdy nie męczyłam się chodząc, mogłam czytać, słuchać, oglądać, uczyć się. Ostrożnie ze śmiechem, żeby klatka dobrze się zrastała. Nie będziesz mógł jeździć samochodem przez 3 miesiące, rowerem jeszcze dłużej. Przez ten czas należy spać na plecach, nie podnosić rąk do góry czy na boki. Wszytko po to, aby dobrze zrastał się mostek. Tyle, co ja się naśmiałam z ludźmi na turnusie, to pamiętała tylko moja młodość. Wszyscy byliśmy na luzie, po najgorszym za sobą i ze zrozumieniem wzajemnym z jednakowym celem - dojść do siebie po zabiegu. Nie innego nam nie zaburzało beztroskiego życia. Bawiłam się jak dziecko na koloniach letnich:) Że mój mostek to dzielnie zniósł, to się mocno do dzisiaj dziwię. Ale fakt - uważałam na niego:) Będzie dobrze, nie martw się. Współpracuj z lekarzami, słuchaj co Ci będą zalecać - co wolno robić, a czego unikać. Choruj i zdrowiej rozsądnie i niebawem będziesz nam opowiadał swoje doświadczenia, a kolejne osoby będą czerpały z Ciebie wzorce:) No, lepiej doświadczać czegoś milszego, ale skoro to stanęło na naszej drodze, to musimy sobie dobrze radzić. I tego Ci życzę z całego naprawionego serca 🙂
  2. Witek, witaj wśród nas:) Ja byłam operowana w Zabrzu. Po szpitalu odesłano mnie do domu, mieszkam daleko od tego ośrodka. W domu czekałam na miejsce w sanatorium możliwie blisko położone w stosunku do miejsca zamieszkania. Nie pamiętam dokładnie, ale oczekiwanie moje to chyba maksymalnie dwa tygodnie. W Szczecinie natomiast praktykuje się rehabilitację zaraz po operacji i około tygodniowym pobycie na oddziale po zabiegu. Pacjenci są przenoszeni piętro wyżej i tam przechodzą rehabilitację (chyba tradycyjnie trzytygodniowa). Po ośrodku w Opolu niektórzy pacjenci (słabsi) dochodzili do formy na oddziale i przewożeni byli do Głuchołaz na pełny turnus rehabilitacyjny. Inni silniejsi powracali do domów i tam oczekiwali na miejsce rehabilitacyjne. Szpital wydaje skierowanie, teraz chyba nawet można wybrać sobie ośrodek rehabilitacyjny. Zresztą mnie dziesięć lat temu również pytano gdzie chciałabym pojechać? Wczesna rehabilitacja kardiologiczna jest ustawowo nam zapewniona. Jeśli dobrze pamiętam, pacjent po zabiegu kardiochirurgicznym winien być skierowany na rehabilitację maksymalnie do 6 tygodni od zabiegu. Jeśli już myślisz o rehabilitacji, to obrałeś dobry kierunek:) Większość z nas, którzy przeszliśmy tą ścieżkę, bardzo dobrze wspomina zabawę w powrót do świata ludzi zdrowych:) I tego również Tobie życzę. Ja przebywałam na zwolnieniu 5 miesięcy. Należy się po tego rodzaju zabiegach 6 miesięcy zwolnienia z możliwością przedłużenia do 9 miesięcy. Znam ludzi, którzy nie mogli sobie pozwolić na tak długie zwolnienie i wracali nawet po miesiącu czasu do pracy. Jeśli możesz, to wykorzystaj czas na powrót do zdrowia. To jest trudny dla organizmu zabieg. Mostek zrasta się przez trzy miesiące, rany wewnętrzne również muszą mieć sporo czasu by dojść do pełnej kondycji. Pamiętaj, że ta kondycja będzie już naruszona, liczona troszeczkę inną miara niż u osób, które takich operacji nie przechodzą. Nie znaczy, że nie dojdziesz do pełni sił. Tak zapewne się stanie:) Pozdrawiam Ciebie i Was wszystkich Bet
  3. 🙂 Jeśli mogę zaproponować się w temacie pogubienia się z sobą ( do osób, których to dotyczy) .................. Spróbujcie może zacząć realizować swoje marzenia, hobby, potrzeby, na które do tej pory nie mieliście czasu, chęci czy wystarczającego zapału. Róbcie coś, czego bardzo pragniecie, a nie mieliście wcześniej odwagi na to spełnienie. Planowanie tych zadań zajmuje trochę naszą głowę i krążące w niej negatywne myśli. Planowanie przyjemności napędzi pozytywne nastawienie i spowoduje ucieczkę od tego, co teraz najbardziej nas trapi. Cieszcie się z tego, że świeci słońce i pada deszcz. Cieszcie się ze wszystkiego, z czego potraficie to zrobić. Uśmiechajcie się do siebie, spróbujcie uśmiechać się (szczerze) do lustra. Czasami wydaje się nam, że się uśmiechamy, bo mamy pozytywny nastrój, a nasza mimika tego nie pokazuje. To właśnie możecie uchwycić patrząc na siebie w lustrze - w sposób otwarty i szczery. Spróbujcie wyjść z inicjatywą wobec najbliższych, znajomych, przyjaciół zorganizowania jakiegoś wspólnego i wesołego wypadu weekendowego, wypadu na spacer, rower, zorganizować jesienne ognisko. Czytając to możecie pomyśleć, że zwariowałam. Człowiek nie ma chęci wstać z łóżka, a ma się śmiać i cieszyć, że mucha jemu lata koło nosa. Oczywiście trochę przesadnie o deszczu, słońcu i muchach piszę. To tylko maleńki przykład. Spotkaniom ze znajomymi towarzyszy zazwyczaj śmiech i radość. Przejmujcie te beztroskie uciechy innych i nie zauważycie kiedy to Wy dacie pozytywną energię znajomym i rodzinie. To nie następuje szybko, ale jednak z czasem wychodzi się z trosk okołosercowych. Dajcie sobie czas, pozbądźcie się niecierpliwości. Przeszłam swoje i wiem, że niekiedy jest ciężko. Nie chodziłam do specjalistów, nie sięgałam po leki, wręcz broniłam się jeśli ktoś mi je proponował. Postanowiłam sama radzić sobie z życiem. Udało się. Maleńkimi krokami stanęłam na nogi. Historii nie zmienię, ale teraźniejszość i przyszłość mogę budować pozytywniej niż to było w trudnych czasach. Korzystam z tego, co jest mi na danym etapie życia dane. Nie jest to zawsze łatwe i oczywiste, ale warto próbować. Kiedyś założyłam tu inny wątek SERDUCHO. Cyba jeszcze wisi na stronie? Chciałam wówczas zorganizować jakiś zjazd nas sercowców. Nie udało się, ale próba organizacji wspólnego wypadu z ludźmi o podobnych troskach ładowała mnie pozytywnie. Może spróbujcie coś zrobić nie dla nas tutaj, ale dla swojego świata znajomych i rodziny. A może podsyłajmy sobie pomysły na budowanie pozytywnych radosnych wydarzeń???? Ja na przykład niedługo pojadę na wycieczkę do Sopotu:) Życzę Wam powodzenia i trzymam mocno kciuki. Bet
  4. Witam wszystkich:) Noni, dawno zadałaś mi pytanie, ale nie miałam możliwości na szerszą odpowiedź. Pamiętałam o Tobie i dzisiaj spróbuję odpowiedzieć na Twoje pytanie. Pamiętam doskonale, jak tłumaczono mi, że po czasie będę mniej odczuwała i słyszała pracę swojej zastawki. Faktycznie tak się dzieje, co nie znaczy, że wróciło wszystko do czasów sprzed operacji. Nadal jest słyszalna, nadal mocniej, gdy jestem przeziębiona albo bardzo zdenerwowana. Odczucia wówczas są takie same jak zaraz po operacji. Stan ten jednak przemija po wyzdrowieniu (choćby po małym przeziębieniu) czy po uspokojeniu. Myślę również, że trochę przyzwyczaiłam się do stukania i nie drażni mnie ono tak, jak to miało miejsce przez kilka lat po operacji. Uspakajam zatem, że da się z tym żyć i nie mam już chęci wyrwania sobie zastawki z serca. Nie mam stymulatora, więc nie mogę się odnieść do tej kwestii i podzielić się swoimi doświadczeniami. Kochani przed i po... czy pamiętacie o profilaktyce wsierdzia? Czyli o higienie i zdrowotnym stanie jamy ustnej oraz szczepieniach przeciwko grypie. Sezon "szczepienny" już się rozpoczął, więc nie zapominajcie o sobie. Nie będę namawiała do szczepień przeciw Covid-19, bo nie chcę być tu o nic posądzona. Niech każdy zadecyduje w zgodzie z sobą- sam o sobie. I jeszcze wspomnę o pneumokokach. Moja pani doktor już kiedyś mi o tym wspominała, nie podjęłam wówczas decyzji o zaszczepieniu. Po kilku latach znowu usłyszałam taką propozycję. Muszę się z tym zapoznać.... Anno, dołączam się do słów podtrzymujących. Po czasie spokojnie mówię, że nerwy przed zabiegiem często są przerażająco silne. Postaraj się wyciszyć i uspokoić. Wiem, że jest to trudne, bo doskonale pamiętam jak sama się denerwowałam. Dzisiaj jako doświadczona w kwestii zabiegu i życia po nim proszę - bądź spokojniejsza. Lekarze robią wszystko, aby pomóc pacjentom. Trzymam kciuki. Pozdrawiam wszystkich, zdrowia życzę Bet
  5. Noni, mam problemy w tej chwili z pisaniem (niedostępność komputera). Ostatnio opisywałam Adamowi przypadek dotyczący odczuć i słyszalności bicia serca. Zajrzyj tam, proszę. Więcej szczegółów podam w późniejszym czasie, gdy zmniejszą się problemy techniczne. Niewygodnie jest mi pisać na telefonie, przepraszam. Zapewniam jednak, że po latach jest lżej znosić zastawkę. Nie mam doświadczenia z rozrusznikiem, więc nie podzielę się informacjami. Pozdrawiam - Bet
  6. Adam, podaj swojego maila. Odpiszę. Bet.
  7. Witam Cię Adam i wszystkich tu obecnych 🙂 No tak. Ktoś odszedł. Nie jestem upoważniona, aby o tym pisać, więc niech będzie z nami w sercach w tych naprawionych i tych przed operacją. Płyn w osierdziu, to standard. Nie denerwuj się na zapas Jeśli otrzymałeś diuretyki, to według mojego skromnego umysłu medycznego masz niewielkie ilości tego płynu. Niekiedy "rozpędzany" jest on sterydami. Może również zbierać się w płucach. Czasami odciąga się go strzykawką (mówię tak obrazowo, bo nie znam innej nazwy, a zapewne taka istnieje). Zatem powinieneś przestać się tym stanem denerwować, bo jak widzisz, są trudniejsze przypadki i kończą się całkowitym powodzeniem (trudniejsze = większe ilości płynów). Jeżeli lekarz powiedział że nie masz arytmii, to nie masz i tej wersji się trzymaj 🙂 Ja do dzisiaj czasami odczuwam sekundowe kołatanie, takie przyspieszenie serca. Moja pani doktor powiedziała, że jeżeli są to epizody, na dodatek krótkotrwałe, to nie mam się nimi przejmować. Więc za głosem mojej pani Ty również nie przejmuj się 🙂 Pamiętaj, że miałeś operację na otwartym sercu, jest ono troszeczkę nadszarpnięte, coś nowego otrzymałeś (zastawkę), która nie jest Twoim organem. Ma prawo się czasami zbuntować, skoro twierdzisz, że żyjesz na pełnych obrotach. Mój kardiochirurg tłumaczył mi, że mam prawo długodystansowo się męczyć (rower, pływanie, szybkie spacery), ale nie przyspieszać nagle i potem zwalniać. Chodzi o to, aby wysiłek i przyspieszenie było stałe, bez amplitud. Stałe... ale z rozsądkiem. Dlaczego? A no dlatego, że zastawka jest mechaniczna, a nie na prąd czy inne wspomaganie - mogąc jej pracę przyspieszać albo zwalniać. Otwiera się i zamyka pod wpływem naszej płynącej przez nią krwi. Jeśli będziemy gonić, to szybciej pulsuje nam serce i zastawka może nie nadążać za prędkością przepływu krwi. Zacznie pracować nierytmicznie. Nie sądzę jednocześnie, żebyś już teraz biegał i ścigał się z życiem. Czasami leżąc w łóżku, gdy zmieniam pozycję ułożenia, również czuję jak coś mi stuka inaczej. Jeśli więc to, co czujesz jest chwilowe, to nie martw się, ale oczywiście bądź czujny i w razie niepokoju lub złego samopoczucia goń do lekarza. Posiadam aparat do pomiaru INR. Chyba półtora roku nie byłam w przychodni by zmierzyć poziom INR. Nie dlatego, że nie chce mi się, ale z powodu pandemii. Uważam bardzo, nie chcę prowokować życia. Wiedząc o tym, że będę musiała dożywotnio czuwać nad tym parametrem krwi i nie chcąc zniszczyć sobie żył (zrosty), co w przypadku jakiegoś leczenia, gdzie trzeba podawać kroplówki albo pobierać często krew, może być kłopotem - kupiłam aparat do pomiaru INR. Nie jest on tani, paski również. Jest za to wygoda. Krótko po operacji powinieneś co tydzień mierzyć wskaźnik gęstości krwi, ale z czasem wystarczy raz na miesiąc. Zanim nie ustawisz sobie dobrego poziomu (zalecanego przez szpital), nie nauczysz się dobierać albo odejmować leki (pewnie Warfin), nauczysz się jakie produkty spożywcze są wskazane, a na które należy uważać - to biegaj do przychodni. Później będziesz ją omijał z daleka 🙂 Zaraz cofnę się i poczytam Twoje wcześniejsze informacje na temat zabiegu. Jeśli masz zastawkę biologiczną, to niebawem odstawisz leki na rozrzedzenie i nie będziesz potrzebował aparatu. Jeśli masz mechaniczną, to witaj w klubie:) Dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, że daję siłę i wiarę. Pozdrawiam wszystkich Bet 🙂
  8. Adam:), jak mogłam nie zaglądać tutaj, skoro to moje dziecko:) Podglądam je i cieszę się że fajnie dorasta i pomaga innym:) Faktycznie wycofałam się trochę, bo uznałam, że ciągle się powtarzam i stają się moje informacje nudne i niepotrzebne. Początkowo zaglądałam tutaj, aby sprawdzić czy ktoś mi nie zadaje nurtującego go pytania? Później pochłonęły mnie zawodowe obowiązki i zapomniałam o wszystkim co nie jest związane z pracą. Niedawno tu zajrzałam. Może dlatego, że znowu pilotuję kogoś z rodziny po nagłej operacji serca. Ten przypadek to zastawka mitralna. Odkrywam serce na nowo i poznaję nowe zachowania organizmu, których ja nie doświadczałam, ani moi bliscy po podobnym jak mój zabiegu. Niedawno dowiedziałam się również, że ktoś "z naszych" odszedł z tego świata i tak sądzę, że te dwa przypadki skierowały mnie do Was. Moja operacja, jak określali lekarze była ciężka, ale ja nie litowałam się po niej nad sobą. Bardzo pracowałam nad tym, aby powrócić do sprawności i być całkowicie samodzielną osobą. Dzisiaj się czuję tak, jak czułam się po pełnej rehabilitacji. Miałam jakieś małe epizody, ale wszystko po nich było zbadane i wydaje się, że nie była to przyczyna płynąca z mojego nowego serca:) Pracuję na 1500 procent. Moja praca jest umysłowa, więc nie dźwigam i nie przenoszę gór, choć po powrocie z niej czasami czuję się jak bym to robiła. Zweryfikowałam niektóre zadania, które kiedyś samodzielnie wykonywałam i teraz daję zarobić komuś i cieszę się, że mam to co chciałam pomimo, że sama tego nie zrobiłam. W końcu od operacji upłynęło niemal dziesięć lat, więc i może ta weryfikacja nie jest z powodu serca, a ogółu życia ?:) Staraj się zapominać o operacji, choć patrząc na siebie stwierdzam, że nie jest to łatwe. Jak to z pamięcią bywa, czasami zapominamy o szczegółach, ale rdzeń zostaje. Grunt, żebyś odzyskał siły i nie musiał się w niczym ograniczać. Daj sobie jeszcze na to trochę czasu. Nie bez przyczyny po zabiegu serca lekarz ma prawo wystawić półroczne zwolnienie. Więc organizm musi trochę popracować aby dojść do siebie. Na rower wsiądziesz - gwarantuję. Nie spiesz się zbytnio. Opierając się na kierownicy pobudzasz mostek i wszystkie drgania spod kół będziesz na niego przenosił. Daj mu się zrosnąć, aby był stabilny. Ja z powodu innych dolegliwości na rower już nie wsiadam, ale za to pływam kilometrami, jeśli mam na to czas (urlop:) ) Mnie klatka już nie bolała w szpitalu. Później pojawiły się przykurcze w okolicy klatki piersiowej, ale prawdopodobnie dlatego, że starałam się być unieruchomiona, trzymać ramiona przy sobie, nie machałam rękoma na boki i do góry. Pojechałam na rehabilitację i wszystko wróciło do normy. Każdy z nasz coś innego może odczuwać. Choć... jak teraz się zastanowię, to do dzisiaj boli mnie górne połączenie mostka. Chyba klamry, które mam tam założone drażnią okoliczne tkanki i w łóżku przekręcając się czasami to miejsce jet tkliwe. Myślę, że każdy z nas może mieć inne odczucia. Końcowy efekt, jeśli nie ma po drodze żadnych powikłań nie jest zły. Żyje się po staremu, trzeba tylko pamiętać o INR i lekach (przy zastawkach mechanicznych). Jeśli będziesz miał jeszcze jakieś pytania - zadawaj je. Podobnie jak inne osoby. Służę doświadczeniem, choć nie zaglądam na forum regularnie, ale postaram się być grzeczniejsza 🙂 Wszystkiego dobrego dla wszystkich! 🙂
  9. Adam, Ja jestem już 9,5 roku po operacji. Dzisiaj inaczej odczuwam pracę serca. Nie miałam takich doświadczań, jak Twoje. Moje były również przykre, ale odczucia bicia serca sytuowały się w tzw. dołku pomiędzy kośćmi obojczykowymi. Miałam wrażenie, jak by w tym miejscu przy każdym uderzeniu serca zasysało mi skórę, a następnie rozprężało. Czułam jednocześnie silne pulsowanie obu tętnic szyjnych aż do uszu. Tego było zbyt mało, bowiem słyszałam silne cykanie serca w uszach, a jak nachylałam głowę do klatki piersiowej, to przedostawał się przezskórne dźwięk zastawki. Dźwięk w uszach był silniejszy niż ten, który wszyscy wokół nas słyszą nasze bicie serca. Miałam wrażenie, jak bym w gardle, w tym zagłębieniu pomiędzy obojczykiem była mały talerzyk metalowy, na który wrzuca się monety. Oczywiście wszystko zminimalizowane. Lekarze tłumaczyli mi, że z czasem zastawka obrośnie, oblepi się (chyba krwią, tak to zrozumiałam?) i z czasem przestanie mi to przeszkadzać. Spotkałam się również z powątpiewaniem lekarzy, że nie jest to możliwe, abym tak silnie odczuwała bicie serca. Moja pani doktor powiedziała, że prawdopodobnie moje serce z tą nową zastawką jest położone blisko kręgosłupa, który dźwięki tak silnie przenosi. Miałam ochotę czasami wyrwać tą zastawkę. Ta ochota trwała kilka lat. Nie zrobiłam tego 🙂 Te odczucia, bardzo niemiłe dla mnie trwały chyba ze trzy lata. W pewnym momencie przestały mi doskwierać. Obecnie, gdy na przykład przeziębię się, czy byłam po przyjęciu szczepionki, gdy mam podwyższoną temperaturę - czyli gdy organizm jest w stanie zapalnym, lub gdy zdenerwuje się bardzo, nadal czuję silne pulsowanie tętnic, zasysanie skóry między obojczykami i takie od spodu uderzanie w nią. Ale to mija. Opisuję dosyć szczegółowo Tobie swój przypadek, choć inny od Twojego, a jednak widzę w nich podobieństwo. Zatem bądź cierpliwy nie denerwuj się tym, spoglądaj pozytywnie na fakt, że jesteś już naprawiony i oczekuj pełnego dojścia do sił i zdrowia w radości. Wynagradzaj się czasami i korzystaj z życia ile się da:) Tobie i wszystkim obecnym życzę dożo zdrowia:)
  10. Radek, pytaj o wszystko, co Ciebie interesuje. Każda odpowiedź lekarza będzie podpowiadała Ci kolejne pytania. W razie czego dopytasz się nas i przy kolejnej wizycie upewnisz się, czy dobrze podpowiadamy. Z czasem będziesz ekspertem:) Z jakim problemem udajesz się do kardiochirurga. Masz już w najbliższych planach operację? Zastawka aortalna, tętniak? Powodzenia, zdrowia. Bet
  11. Witaj Ewa, jak widzę, dalej jesteś bardzo aktywna. To super.Dobrze jak jest ktoś, kto rozwiewa czyjeś zmartwienia. Robisz to z dobrym skutkiem. Brawo! Bardzo się cieszę, że wątek zakładany przeze mnie, chyba na dwa dni przed wyjazdem na operację, przyniósł mi wsparcie przez wcześniej ode mnie operowanych osób, a następnie dalej się on kręci i spełnia podobną rolę dla innych. Powodzenia, pozytywnych myśli i zdrowia:) Bet
  12. Witaj. Bardzo dawno tu nie zaglądałam. Nie wiedziałam, że prosiłeś o kontakt. Czy nadal go potrzebujesz? A może już jesteś naprawiony? Życzę zdrowia Bet
  13. Witajcie wszyscy po latach. Dawno tu nie zaglądałam. Cieszę się, że tak bardzo się wspieracie. Pamiętam "swój czas". Jest to bardzo potrzebne. Jestem ponad 9 lat po operacji. Czuję się dobrze i gdyby nie leki oraz cykanie, zapomniałabym o sercu. Kilka dni temu operowana była moja szwagierka. Moja pomoc jest.... jak to w tych czasach - zdalna. Operacja odbyła się w Opolu. Początek był trochę trudniejszy niż standardy przewidują, ale obecnie wszystko zmierza ku lepszemu. Pozdrawiam wszystkich. Starzy cykacze trzymajcie się zdrowo, a przyszli - bądzcie dobrej myśli, pozytywnie nastawcie się i pamiętajcie, że strach ma wielkie oczy. Zdrowia!
  14. Otto, w wątkuOperacja wymiany zastawki aortalnej i tętniaka aorty wstępującej dużo opisywałam o swoim przypadku. Proponuję abyś poczytał tam różne moje i innych informacje. Nie, że nie chce Ci odpowiedzieć na zadane pytania, wątpliwości, ale tam wiele osób się wypowiadało. Chyba nikt Ci nie odważy się doradzić Tobie. Ostateczna decyzja niestety będzie należała do Ciebie. Pozdrawiam Bet
  15. Jan:) Niech wirus rządzi się swoimi prawami, a sprawy sercowe swoimi. Jasne..... trzeba przestrzegać zasad, jednak również trzeba pilnować swoich chorób. Faktycznie, masz prawo źle się czuć i mieć wiele pytań w obrąbie swojego problemu. Przykro mi. Ale nie martw się - sercowych nikt nie pokona!!! 🙂 Ciekawa jestem planów leczenia Twoich lekarzy. Jeśli zajedzie taka konieczność, to gdzie panujesz się oderwać? Życzę pozytywnych myśli i energii, zdrowia i ...... nie daj się ! 🙂 Bet
  16. Witam Was Ewa i Jan:) Bardzo miłe przywitanie. Ja również cieszę się Was tu spotykać. Oceń życie... hm.. takie samo jak wcześniej. Zawsze zdarzają się jakieś incydenty, ale nic w swoim funkcjonowaniu nie zmieniłam. Moje incydenty nie były jakieś "spektakularne", więc nie mam się czym pochwalić:) Zmiana leku na nadciśnienie, ale nie ma to nic wspólnego z moją operacją. Jan ja bardzo dużo opisywałam o sobie i moim przypadku na wątku, który założyłam - wymiana zastawki aortalnej i tętniak aorty wstępującej. Ponieważ ja zakładałam, to zwłaszcza na początku znajdziesz wiele informacji. W skrócie - musiałam mieć operację, bo zamiast trzech płatków w zastawce miałam dwa. Konsekwencją tak działającej zastawki stał się tętniak. W pewnym momencie był sporych rozmiarów i dlatego musiałam poddać się operacji. Chciałam otrzymać zastawkę biologiczną, pomimo, że ich żywotność miała około 12 lat z możliwością nałożenia na nią kolejnej po upływie czasu aż uległaby zniszczeniu. Jednak podczas operacji okazało się, że do mojego serca taka się nie nadaje i założoną mam mechaniczną. Ewa współczuję Ci bardzo migotania, podobno jest to bardzo niemiłe uczucie. Coraz częściej słyszę o tej przypadłości. Zauważam, że częściej występuje to wśród mężczyzn (o takich przypadkach przynajmniej ja słyszę). Fajnie masz z Pradaxą, ale nie dla wszystkich jest ona wskazana. Jan, a jaka jest Twoja sytuacja? Pozdrawiam wszystkich i zdrowakorony życzę:) Bet
  17. 🙂 Jan:) Zaglądamy, ale przed i pooperacyjne emocje opadły. Ja mam się dobrze. Zastawka cyka, nie zmienia swojego brzemienia:) Pozdrawiam Bet
  18. Bet

    Budujemy Serducho

    Jestem, jestem:) dziękuję za pozdrowienia i odwzajemniam je:) Bet
  19. Ewa, wysłałam informacje na Twojego maila. Pozdrawiam
  20. Sławek. Idź za głosem lekarzy, zaufaj im. Zabrze jest super. Tam są przemyślane decyzje. Wiadomym jest, że tętniak jest niebezpieczny, nie boli, nie daje oznak powiększenia. Ważne aby nie rozwarstwił się albo nie pękł. Tego nikt Ci nie zagwarantuje, bowiem każdy organizm jest inny i ma różnej wytrzymałości naczynia krwionośne. Ja byłam operowana przy tętniaku 5,4. Są inni, których operowano w okolicach 6 lub powyżej - zazwyczaj takie parametry dotyczą mężczyzn. Nie porównuj się do nas, którzy jesteśmy po operacjach. Lekarze znają normy i tych się trzymają. Ważne, abyś Ty do czasu operacji zadbał o siebie, prowadził oszczędny tryb życia, nie schylaj się energicznie, nie dźwigaj ( a jeśli musisz coś przenieść to powoli unoś, oburącz przed sobą trzymaj), nie biegaj, nie pływaj intensywnie czy nie udawaj kolarza, itp. Chodzi o to, aby nie wymuszać silniejszego pompowania serca i wyrzutu zwiększonej ilości krwi i z większą siłą w aortę i tego nieszczęsnego tętniaka. Lepiej operować się gdy jest się młodszy i silniejszym, bo łatwiej organizmowi i młodszemu sercu pokonać trudy operacji. Jednak jest to wielka ingerencja, a jak wiadomo, nawet każda najmniejsza jest ryzykiem dla zdrowia i życia człowieka. Zadbaj o stany zapalne, o zęby, kanałówki usuń lub dokładnie przelecz, dbaj o pozostałe zęby, kamień. Uważaj na przeziębienia. Zaszczep się przeciwko grypie - tu zapytaj się lekarza rodzinnego, czy jeszcze wiosną, czy poczekać do października. Jeśli jeszcze coś będziesz chciał się dowiedzieć - pisz. Powodzenia w Zabrzu. Bet
  21. Sławek. Trudno jest nam coś poradzić. Każdy z nas, to odrębny przypadek, czasami posiadający wspólne styczne. Możemy podzielić się swoimi doświadczeniami, ale nie sądzę, aby ktoś odważył się powiedzieć: operuj się albo czekaj. Sami lekarze dają Tobie do pewnego momentu wybór - pozostawiają Tobie decyzję. Jestem po operacji w Zabrzu. Jeśli chcesz porozmawiać, to podaj jakieś namiary na siebie. Myślę, że trudno tu wszystkie myśli przelać za pomocą liter. Pozdrawiam, spokoju i zdrowia życzę. Bet
  22. Art Przepraszam za ten alkohol, nie wiem dlaczego poszłam tym tokiem rozumowania??? Mam nadzieję, że już wyrównuje się Twoje INR i masz szersze informacje od lekarzy. Życzę zdrowia. Bet
  23. Art Jeśli nie masz stałego lekarza, to szukaj kogoś na stałe dla siebie. Może powróć do tego, co przygotował Cię do operacji. Ci, co prowadzą nas po zabiegu wiadomo że nie będą na stałe. Nie jest dobrze skakać po lekarzach , bo w końcu nie wiadomo czego należy się trzymać i jak siebie samemu kontrolować i prowadzić. Wystarczy, że jeden lekarz na to samo powie innymi słowami i pacjent już jest skołowany, zaczyna oceniać lekarzy i w nich wątpi. Ja też muszę trzymać INR na poziomie 2,5-3,00, jednak to się nie da zrobić tak prosto. Nie kontrolujemy codziennie i nie wiemy, co dzieje się między badaniami. Jeśli nic nie jadłeś, to masz odpowiedź - w Twojej krwi zabrakło czynników rozrzedzających ją, może jeszcze miałeś zbyt mało płynów, czyli nie jadłeś i nie piłeś niczego???? Jak masz zbyt gęstą krew to zjedz sobie żurawinę, cytrusy, imbir, dodaj do potraw czosnek i szybko przejdą z nich składniki do krwi. Jeśli jest zbyt rzadka krew, to zjedz kapustne produkty, sałatę. W ten sposób zadziałaś dosyć szybko, choć też nie na stałe. Dobierz sobie pół tabletki lub całą Warfinu i doczekasz na produktach w miarę bezpieczniej, aż wyższa dawka zacznie działać...... czyli za kilka dni. Ja w taki sposób sobie próbuję pomóc, choć tylko wówczas, kiedy znam wynik, natomiast jak go nie znam, to nie wiem co się w środku dzieje i w marę stabilną próbuję mieć dietę. Jeśli domyślam się, bo wspomniałeś, że czasami próbujesz coś niedobrego.... to pewnie alkohol. Ten mocno wpływa na krew. Zazwyczaj mocno ją rozrzedza, albo nawet bardzo mocno!!!! Uważaj!!! W razie pytań - zadawaj je. Jeśli mam doświadczenie, to podzielę się nim. Zdrowia Bet
×