Skocz do zawartości
kardiolo.pl

zofiaa

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez zofiaa

  1. do kiki: Takie już to życie cholerne jest, że nie szczędzi nam emocji. Mam na myśli chorobe Twojej mamy. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i że Ty dasz sobie i z tym radę. A to byłyście na kawusi z madziową? Ale ja wam zazdroszczę tego spotkania. Ja muszę sobie wa tylko wyobrażać. A spotkanie z Wami jest jeszcze tylko w swerze marzeń. Czuję się dobrze. Pisałam o tym wcześniej . Dobrze że bierzesz leki. Ja z Coaxilu schodziłam 10 dni. Buziaki!
  2. do misi: nie łam się jeszcze przyjdzie czas na tą Twoją gastroskopię! Jak wyzdrowiejesz to żadna rurka nie będzie Ci straszna. Właśnie w takich sytuacjach , kiedy trzeba zrobić jakies badanie lub zabieg jesteśmy jak dzieci przed zastrzykiem. Panika, lęk nie do przetłumaczenia. Chyba trzeba drzeć się jak one i mieć kogoś przy sobie kto zaciągnąłby nas siłą, a potem kupił lizaka na pocieszenie :) Jak byłam mała byłam strzsznie histerycznym dzieckiem, a teraz koło się zatoczyło i się uwsteczniam. Ja angiografię przełożyłam na lepsze czasy. Nawet teraz gdy czuję się dobrze nie jestem w stanie zrobić tego badania. Wkońcu diagnostyka nie leczy he,he. To ostatnie zdanie jest beznadziejnie głupie, ale co nam pozostało - trzeba się śmiać.Nasze dolegliwości są wzmocnione przez nerwicę . Ja odkąd dobrze się czuję to i dobrze widzę. Zero plam przed oczami. Głowa do góry!
  3. Kochane moje dziewczyny! Macie rację z tą pogodą. Już była nadzieja na wiosnę a tu znowu plucha i zimno. Dzisiaj nasza wspólna przyjaciółka Nerwiczka przypałętała się na chwilkę do mnie.Zakręciła mi trochę w głowie, ale nie zwracałam na nią uwagi i odeszła sobie precz. Gdzieś kiedyś czytałam bzdury , że nerwica lękowa o klasyczny objaw opętania przez złe moce lub zagubione dusze. Kompletny idiotyzm. Choć czasem myślę, że to tak właśnie wygląda. Przychodzi z niewiadomo skąd, pomęczy , posiedzi i odchodzi. Żadnych prawidłowości nie można wyczuć. Poprostu robi z człowiekiem co chce i kiedy chce.Najważniejsze nie dać się jej ponieść, nie dać się wkręcić. Robić swoje. Najlepiej jak człowiek ma pracę. Musi stawać na wysokości zadania i mobilizować się każdego dnia. Generalnie czuję się świetnie. Mam nadzieję, że nie tylko ja.
  4. do betuni 75: Muszę ci powiedzieć , że jesteś bardzo dzielna. Poszłaś i zrobiłaś zabieg. Co z tego że dałaś popalić lekarzom? Wielu z nas nie udaje się zebrać sił i iść na jakiekolwiek badania. Np. ja. Już 3 razy odwoływałam angiografię oka, czy misia która też nie może się zmusić do gastroskopii. Tobie się udało. I wiele rzeczy ci się jeszcze uda. I pisz do nas dziewczyno, bo ja cię pamiętam i z radością zobaczyłam że jesteś na forum. Buziaki!
  5. do małgosi 12: bardzo się cieszę że trafiłaś na nasze forum . Tu pomagamy sobie jak możemy ze wszystkich sił. Mam nadzieję , że i tobie z nami będzie raźniej, więc pisz do nas co u ciebie słychać .
  6. do kitty: prosze cię nie opuszczaj nas. My wszystko czytamy, wszystko rozumiemy.Nie popadaj w zły nastrój. A jak już popadniesz to pisz do nas.Gratulacje pani magister!!!Będzie dobrze.
  7. Moje kochane dzikuski! Ile tu dziś wołań o pomoc! Takie czasy nastały , że z cywilizacją przyszły nowe choroby , a między innymi i nerwica. Poznaliśmy tą panią doskonale od podszewki i zamieszkała w naszych domach i sercach.Niby człowiek zdrowy, bo z diagnostyki tak wychodzi, a zarazem chory jak mało kto.Znam to wszystko bardzo dobrze. Muszę Wam powiedzieć że z każdym dniem czuję się coraz lepiej, ale nie zamierzam Was opóścić!!!!! Cóż Wam będę pisać. Nudy, nic się nie dzieje, co mnie bardzo cieszy. Ale heca! Kika spotkała się z Madziową w realu!!!!Bardzo dobrze że to zrobiłyście.Razem zawsze raźniej. Kika nie rezygnuj z leku!Tak naprawdę to nie dałaś mu szansy zadziałać! Fajnie , że tak młodo iskiereczko wyglądasz! Myślę, że madziowa nie przesadziła. do madziowej: a widzisz ? miałam rację. Nawet twój psycholog powiedział, że z decyzją o życiu nie musisz się spieszyć. do misi: ja też jestem ciekawa jak wyglądacie? Mam wrażenie że wszystkie jesteście malutkie i chudziutkie, bo nie macie apetytu. Jak tak sięgnę wstecz pamięcią to wydaje mi się że do wyzdrowienia potrzeba jest kilku rzeczy, a mianowicie: dobrego leku, wiary w wyzdrowienie i spokoju. Właściwie mam wrażenie , że zdrowie samo przyszło. Wiele rozmyślań, walk wewnętrznych stoczyłam i zaczęłam wygrywać , kiedy pogodziłam się z myślą , że taka jestem. Dałam i daję sobie czas. Nie wyznaczam żadnych dat . Nieograniczony czas , nie myślę, że to już tyle miesięcy a ja ciągle w proszku.Traktuję się łagodnie. Nie wkurzam się na siebie. To nie moja wina. Stałam się wolniejsza. Już nie chodzę tak szybko i głośno jak wojsko.Nic we mnie nie jet napięte. Wszelkie prace wykonuję bez nerwowości i pośpiechu, bo mam dość ciągłego wrażenia , że coś mnie goni, jakby ktoś stał nade mną z batem.Z tej energicznej, szybkiej kobiety stałam się trochę flegmatykiem . Ale dobrze mi z tym i wszystkim taką postawę polecam.
  8. Witam Wszystkich! Dziś dzień upłynął mi bajecznie. Zero lęków. Jednak przez moją głowę przemkneły jakieś obawy. Zdałam sobie sprawę, że moja choroba zaczęła się od ciągłego martwienia się o coś, czy o kogoś. Denerwowałam się np.o dziecko jak wyjeżdżało na zieloną szkołe, o męża jak gdzieś dalej jechał, o sprawę w sądzie itd. I tak galopowałam z tym zamartwianiem, że moje ciało wpadło w jakiś chory rezonans.Moja wyobraźnia wyprowadziła mnie na manowce.Ciągłe myślenie jak to będzie, czy się uda, czy wszystko będzie dobrze powodowało stres, który poczynił spustoszenie w organiźmie. Rozbudowałam sobie tak negatywną wobraźnię, że każda myśl, każde słowo i obraz powodowało przeraźliwy strach .Horror który ziścił się w życiu, nie dając miejsca na dobry humor i radość z życia.Powoli wypieram to negatywne myślenie. Opanowuję siły które mną zawładnęły. Staram się spokojnie i z uporem zastąpić negatywne myśli myślami pozytywnymi. Próbuję patrzeć na świat przez różowe okulary i cieszyć się najmniejszą drobnostką. Przekonuję sama siebie, że w sercu zawsze można mieć wiosnę. Jak dziecko szeroko otwieram oczy .Uczę się kochać życie. :) Tak sobie pomyślałam i podzieliłam się z tym z Wami. Buziaki!
  9. do misi: podziwiam Cię za to że tak udzielasz się na tym forum. Jesteś i trwasz przy nas i jednocześnie stawiasz czoła życiu. Wiem ile kosztuje pujście samej po dziecko do szkoły, jak za każdym rogiem *czai się wilk*. Myślę, jednak że powinnaś brać leki . Widzisz, ja zmieniłam leki w momencie jak czułam się dobrze, nie wtedy gdy świat spadał mi na głowę. I już miesiąc czuję się świetnie. Wydaje mi się że moment był ważny.Stan dobrego samopoczucia poprostu mi się utrwalił. Takie mam wrażenie, a właściwie jestem tego pewna.Bez chemii, samej , bardzo ciężko.A i właściwie po co się męczyć i przedłużać ten stan huśtawek.Bo to raz lepiej a raz gorzej. A przecież ma być lepiej i coraz lepiej, a nie tylko znośnie. Może jak byś brała leki zrozumiałabyś jak to jest nie przejmować się bestą i ją olewać .Jak myślisz?
  10. do kiki: cieszę się ogromnie że dobrze się czujesz. Wiesz mój mąż robi śmiałe plany co do przyjazdu do Krakowa i mówi że pojedziemy na weekend majowy. On wie że potrzebny nam łyk świeżości w naszym poukładanym życiu. Mam nadzieję że wszystko się uda i pomogę Ci w sklepie he,he. Napewno zrobię u Ciebie zakupy dla mojego świnka morskiego. Fajnie jest mieć takie marzenia, takie małe radości w życiu, takie myśli, które ciepło robią na serduszku. Pozdrawiam Cię gorąco!
  11. do madziowej: Widzę kochanie że masz huśtawkę emocjonalną. Nie dziwi nic! Nawet zdrowa kobieta w Twojej sytuacji by ją miała. Rozdarcie między dotychczasowym a nowy życiem . Trudne życiowe wybory. Daj sobie czas. Spróbuj się trochę wyciszyć a przy okazji snuj plany na przyszłość. Pomalutku, nie miotaj się. Nikt Cię nie pogania. To nie musi być jutro czy za tydzień. Tak ja bym zrobiła. Buziaki!
  12. Hej Dziubaski! Siedzę sobie i czytam zaległości.I mam nieodparte wrażenie, że coś się na naszym forum ruszyło, jakieś nowe pomysły i przemyślenia, nowe sytuacje, ogólnie jakiś ruch widzę. To bardzo dobrze! Jestem już w domciu.Wracając od rodziców byłam u psychiatry.Pani doktor stwierdziła, że nie musimy się widywać co miesiąc, a następna wizyta za 2 miesiące.Miałam odrazu wizytę u psychologa, ale moja pani pojechała do dzieci, których ojciec dziś się powiesił.Maakabrrra.Więc przełożyłam wizytę za 2 tygodnie.Kupiłam obie (podobnie jak kika) torebkę czerwoną do tych pantofelków. I to tyle co u mnie. Przechodzę kolejny etap . A mianowicie uzmysłowiłam sobie nieuchronność zmian w życiu każdego człowieka i powoli jestem gotowa na pogodzenie się z tym faktem. Nic nie musi być tak jak zawsze. I jeżeli jest inaczej, to wcale nie oznacza ,że będzie gorzej. Właściwie, jak nie ma *dnia świstaka* to przecież jest ciekawiej i nie musi to odrazu budzić lęku. Spokojnie trzeba tylko to zaakceptować.Nie należy też wybiegać w przyszłość i roztaczać wizje *czarnej dziury* bez wyjścia. Zauważyłam ,że najbardziej się denerwuję myśląc *co będzie?*Takie myślenie jest ważne i potrzebne ale nie koniecznie teraz. Teraz muszę się relaksować i unikać drażliwych tematów.Jakoś to będzie, przecież zawsze jakoś jest i ciągle żyję. Nie wiem czy ktokolwiek coś zrozumiał z moich bełkotów. Może macie podobne zdanie?
  13. No więc jestem!!! Kochana moja Kikusiu i Misiu, nie zapomniałam o Was! Poprostu mój harmonogram dnia się zmienił. Tzn. w piątek oglądałam z mężem *Testosteron*, wczoraj wieczorkiem przyjechałam do rodziców i cały czas jestem u nich, laptopa wzięłam z sobą żeby specjalnie do Was napisać parę słów.Ja jak nie niapiszę między godz . 18-21, to potem już wcale, bo śpioch ze mnie okropny. Wczoraj po drodze do moich rodziców zrobiliśmy sobie przystanek, długi bo 4godzinny, w Legnicy na zakupki wiosenne. I kupiłam sobie wreszcie żakiet+spodnie, do tego czerwone pantofelki i czerwone korale. Alle jestem zadowolona! Podczas tych zakupów ani razu nie pomyślałam co czuję. Zajęta mocno byłam wybieraniem towaru. Dziś trochę coś mną zatelepotało, już jakbym chciała się bać, ale przeszło po paru godzinach i dobrze już.Potraktowałam ten lęk jak kota co to kołomnie chodzi łasi się , a ja zupełnie nie zwracam na niego uwagi i poszedł sobie niezadowolony. Generalnie jest dobrze, a wczoraj to baaardzo dobrze! Wymyśliłam sobie że będę się nagradzać za każdy lęk czymś co mi sprawi radość np. kupić sobie pierdułkę, lub zjeść np. m&m-sy, za którymi przepadam.Pomaga. Po dzisiejszym dniu troszkę słaba się czuję prawdę mówiąc.Odzwyczaiłam się od lęków. Moja mama jak Wam już pisałam też ma nerwicę. Poszła do nowego lekarza i dostała na dzień Andepin a na noc (tak jak ja) Miansec. I wiecie dziś pierwszy dzień od 12 lat gdy nie czuła wybuchów gorąca. Leki bierze od wczoraj. Chyba po tym Miansecu się dobrze czuje bo on tak szybko działa. Wycisza . No i może uwierzyła choć troszkę że można z tego wyjść. I to tyle co u mnie w skrucie. Pozdrawiam Was serdecznie! Jutro wracam do domu i po drodze robię psychiatrę + psychologa. Buziaki!!!!!
  14. Święte słowa Zuziu. Mój mąż którego uważam za wnikliwego obserwatora natury ludziej , już dawno stwiedził, że ja boje się odpowiedzialności. U mnie to przejawia się najbardziej w lęku przed prowadzeniem samochodu. Tu mamy wybitnie do czynienia z odpowiedzialnością za podejmowane decyzje, czasami nawet te które podejmowane są w ułamku sekundy. Mam lęk przed konsekwencjami takich decyzji,czasami nie do końca przemyślanych a mogących zaważyć na zdrowiu i życiu moim, moich bliskich i obcych też. I chyba dlatego *wymyśliłam* sobie te dolegliwości , które mi pozalają na bezkarne wożenie mnie przez mojego męża. Myślę też ,że jestem predysponowana do nadmiernych, przesadzonych reakcji na strach.Taką mnie natura stworzyła. Nerwicę miała moja babcia, ma mama, mam i ja... Obecnie liżę rany i dochodzę do siebie, powoli nabieram odporności na życie.
  15. do kiki: i jak tam ? Dajesz radę? Ja dziś czuję się dobrze. Do południa super. Po południu trochę mniej pewnie. Mąż mnie odbierał z pracy i trochę musiałam na niego czekać, co spowodowało lekki niepokój. Głupie to wszystko. Czekanie wywołuje u mnie niecierpliwość i nerwy. Nie nawidzę czekać.Pytałam doktora o te Twoje opuchlizny i powiedział, że na początek powinnaś zrobić zwykłą analizę moczu, bo może być to od nerek. Może też być od krążenia. W każdym razie powinnaś iść z tym do lekarza!!! żeby bliżej się temu przyjżał, bo opuchlizny to niepokojący znak w organiźmie. Mam nadzieję że Cię nie wystraszyłam, bo chcę pomóc. Ty w przeciwieństwie do mnie *lubisz* się diagnozować więc nie zwlekaj. Pozdrawiam Cię gorąco!
  16. do kajtka: musisz koniecznie znaleść sobie psychologa do którego masz zaufanie, który bedzie dla ciebie autorytetem. Psychiatra też by się przydał. Możesz pisać tu na foru. Nam to bardzo pomaga.Dla mnie też najgorszym koszmarem jest to jak gdzieś dotrę czyli droga.Ale daję radę. Poczytaj nasze posty. Może lepiej zrozumiesz chorobę. Buziaki!
  17. do przemka: dobrze że z nami piszesz. Tak mało chłopaków jest wśród nas. Chyba im trudniej się uzewnętrzniać. Pozdrawiam i mam nadzieję, że to forum Ci pomoże!
  18. Kochani znerwicowani. Chciałam Wam napisać, że już tak olałam tą nerwicę, że wcale dziś o niej nie myślałam. I nawet mi się nie chce. I zauważyłam ,że kiedyś nie robiłam jakiś rzeczy ,bo się źle czułam albo miałam lęk przed czymś , a teraz to poprostu najzywczajnie w świecie jak ich nie robię to tylko dlatego, że mi się nie chce. *Niechcenie* to taki stan którego dawno nie odczuwałam.Był tylko *strach*.Fajnie mieć inne uczucia, zapomniane trochę. U nas piękne słoneczko dziś było. Optymizm duży z powyższy mi się udzielił, czego i Wam życzę!
  19. do madziowej: kochanie, bardzo mi przykro że masz dołek. Może powinnaś porozmawiać o tym ze soim Słoneczkiem.Przecież jak kocha to zrozumie i nie przestanie kochać.Może lęk że coś zobaczy wywołuje następny lęk i jakieś błędne koło się zatacza, powodując u Ciebie słabą odporność na stres?W związku potrzebne jest zaufanie. Czy masz zaufanie do niego? Dlaczego mu nie powiedziałaś o chorobie? Tajemnice nie są potrzebne. To nie wróży dobrze na przyszłość. Pomyśl o tym. Życze Ci optymizmu i radości.Całuski!
  20. do kiki: To dobrze, że fajnie sie poczułaś. Może Ci dak zostanie na dłużej. W Twoim przypadku potrzebny jest chyba odpoczynek i relax.Musisz nabrać sił żeby coś robić z tą nerwicą. Koleżanka+kawka to dobry pomysł.Buziaki!
  21. do paulki: tak, to jest to. Może spać, może być nieprzytomny ale musi być. he,he.Głupie to i wkurzające. Kiedyś zawsze marzyłam żeby choć jeden dzień mieć tylko dla siebie, sama dla siebie. Pobyć w domu.A tu masz co za ironia losu :)
  22. Acha. I jeszcze chciałam Wam napisać ,że o ile kiedyś bałam się poranków i następnego dnia, bo już po otworzeniu jednego oka miałam jazdy, o tyle teraz nie mogę doczekać się następnego dnia, bo wstaję nie zdenerwowana, serce mi nie wali, mogę normalnie oddychać i cieszę się , że w pracy łyknę sobie połóweczkę tableteczki, która mi tak bardzo pomaga. Bo wiem , że z każdym dniem jestem bliższa wyzdrowieniu, bo wierzę w to mocno, bo bardzo chcę i niech się stanie amen.Czego wam Kochani moi życzę z całego serca.Dobranoc!
  23. I nie dajcie się zwieść poglądom ,że forum Wam szkodzi. Sami jesteście w stanie to ocenić. Przepraszam, a co innego robi się na terapiach grupowych? czy nie opowiada się jak komu dzień minął? i jak kto sobie radzi?
  24. do nowej: ja też tak mam, że mój mąż musi być wszędzie ze mną. Sama myśl, że go może nie być budzi we mnie niepokój.Teraz już tylko niepokój, bo jeszcze niedawno lęk i przerażenie. Leczę się lekami i pogodnym nastawieniem do swiata. Jakoś od 3 tygodni mi się to udaje. Pewnie , że przez głowę przechodzą mi różne myśli typu co będzie jak go zabraknie nie daj boże. Ale tak nie można żyć i nie chcę tak żyć, więc się nie poddaję!
  25. do kiki: bardzo się cieszę że masz dla mnie mieszkanie w Krakowie :). Niech no się tylko cieplej zrobi! Pisz jak tam tarczycowe? i u psychologa? Nie martw się tym, że wyniki masz słabe. One sa przecież w normie! Więc wszystko ok. Będziemy się martwić jakby było coś nie tak. Martwią mnie te Twoje opuchlizny. Muszę się koniecznie popytać u mnie w pracy co to może być. W natłoku pracy zawsze mi to gdzieś umyka z głowy. Całuski!
×