
EWALIT54
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez EWALIT54
-
Katamaran :-) Tak, miałam podobne przeżycia, tylko one dotyczyły mojej matki, co jest jeszcze trudniejsze. Pozdrawiam :-) Ewa
-
Katamaran :-) Bardzo Ci współczuję, ale zapewniam Cie, że z czasem nauczysz się żyć obok, jeżeli nie możesz mieszkać sama. Możesz mi wierzyć lub nie, ale ja mam już wnuczka, więc moje doświadczenia życiowe są znacznie dłuższe niż Twoje. Przychodzi taki moment, kiedy nie można już dłużej znieść ani jednej chwili i wtedy, coś samo się przewartościowuje i to, co do tej pory nie dawało spokoju i spokojnie żyć, staje się obojętne. Człowiek ma zakodowaną wolę życia i walki i dopóki jest w naszej głowie, czy duszy cień szansy na polepszenie sytuacji, to się walczy, bo takie przejmowanie się jest właśnie walką. To sporo kosztuje i im prędzej przewartościuje się pewne zależności i obciążenia, tym lepiej dla nas samych. Odpisałaś mi w formie, *co mi tam będziesz pisać, jak ja wiem, że i tak nie mam żadnej szansy na zmianę*. Zapewniam Cię, że się mylisz... Pozdrawiam Cię i życzę nauczenia się myślenia wyłącznie o sobie i swoim dziecku :-) Ewa
-
...cd. JESTEM ZA, A NAWET PRZECIW. Jeżeli nie możecie, nie macie takiej sytuacji mieszkaniowo-finansowej, to trudno, nie odchodźcie fizycznie, ale odejście psychicznie, to znaczy zacznijcie myśleć przede wszystkim o sobie i o tym, żeby Wasze życie stało się spokojne i zdrowe. To trochę tak jak mieszkanie z rodzicami. Czy życie rodziców i Wasze, to to samo - NIE! rodzice maja swoje życie, a wy swoje i tak należy przewartościować swój związek ze swoim obecnym facetem, bo skoro nie da się z nim żyć i być razem, to trzeba przestać z nim żyć i być razem. Głupotom jest wierzyć, że skoro już wpędziłyście się w nerwicę, będąc z tym mężem, to przy tym mężu Wam przejdzie! Nie przejdzie, będzie coraz gorzej, dopóki nie dacie sobie szansy na zmianę swojego życia na inne. Nie jesteście jedyne na tym forum, które mają podobną przyczynę nerwicy. Połowa ludzi na świecie to faceci, chyba nie musicie być z kimś, kto dla Was jest trucizną... Miłego dnia :-) Ewa
-
Elunia, Ty masz rację i Twoja lekarka przedstawiła Ci rozwiązanie. Czy z niego skorzystasz, to już Twój wybór, tak jak Katatmarana. Sprawa jest bardzo trudna, ale opiera się na zasadzie; mam nerwicę, bo mój facet jest za silny, żebym z nim umiała wygrać i związek z nim mnie zabija i jednocześnie ; mam nerwicę, ale wolę zostać z moim mężem, bo lepiej być z kimś niż walczyć samej i a mam nerwice i boję się z ta nerwica zostać sama. To jest trochę tak; .
-
Katamaran :-) Masz nerwicę i lekarze już Cię zdiagnozowali. Po co szukasz w internecie chorób i przypasowujesz je do siebie. Chcesz być mądrzejsza od lekarza, czy chcesz siebie dołować i wpędzać w coraz silniejszą nerwicę? Sama sobie odpowiedz. Sądzisz, że poszłaś do lekarza i on nie znał się na tyle, ze musiałaś sama znaleźć chorobę, na która jesteś chora. Poczytaj sobie wcześniejsze wpisy na tym forum, 80% ludzi tutaj tak robiło i w końcu okazywało się, że maja wyłącznie nerwicę i że gdyby słuchali lekarza już dawno byliby zdrowi. Popukaj się w głowę i przestań leczyć się sama, przestań szukać w internecie chorób, bo zawsze każdą chorobę można do każdego dopasować, bo tu się trochę doda, a trochę odejmie, trochę zmieni i...pasuje! Jestem chora! Wiedziałam! Po co to robisz? Za dobrze się czujesz? Chcesz być zdrowa czy nie, bo takim postępowanie, to zamiast zbliżać się do wyleczenia, sama sobie to wyleczenie od siebie odsuwasz. Jeżeli tego chcesz, to dobrze robisz! Natomiast jak chcesz być zdrowa, to słuchaj swojego lekarza, bierz leki idź na terapię i konsekwentnie walcz o siebie i swoje dobre samopoczucie. To tylko nerwica, można się z tego wyleczyć. Wybór należy do Ciebie. Powodzenia, cokolwiek byś nie wybrała :-)
-
Cinek :-) Czasami takie koszmarne sny ma się na początku brania leków na czapę. to na ogól mija w pierwszym tygodniu, najdalej po dwóch tygodniach. z tego, co pisałeś, to bierzesz coś nowego i może to taki chochlikowy efekt uboczny, ale nie niosący niczego poza takimi głupimi snami. Ja tez tak miałam i wiesz, nawet zaczęłam zapisywać swoje koszmary i miałam zamiar napisać jakąś powieść horrorwo-kryminalną, ale sny minęły i pomysł przepadł... :-)) Przejdzie samo jak pobierzesz dłużej lekarstwo. Powodzenia i dobrego dnia :-) Ewa
-
Aguska :-) Powodzenia :-)
-
DJNear :-0 Przez 10 lat trenowałam gimnastykę artystyczna i zawsze po większym wysiłku miałam tak jak opisujesz. Bywało tak, że nie mogłam w nocy spać, bo cała drgałam i wszystko bolało. Piszesz, że chodzisz na siłownię, wiec może przesadziłeś? Odpuść sobie intensywne ćwiczenia, daj odpocząć mięśniom i stawom i pewnie Ci przejdzie :-) pozdrawiam :-) Ewa
-
Magdzik :-) Dziękuję :-) Zuzka :-) ja wczoraj napisałam, że zawsze chodziłam do lekarza do przychodni, a ostatnio byłam prywatnie u lekarza i to jest zupełnie inna wizyta. Dowiedziałam się, że przy depresji powinno dostać się lekarstwo przeciwdepresyjne, które działać zaczyna, co najmniej po miesiącu, a żeby objawy depresji nie były tak uciążliwe, to do czasu, aż zacznie działać lekarstwo leczące takie przeciwdepresyjne i to obojętnie, czy chodzi nerwice lękowa, czy natręctw, czy jakąkolwiek inną, powinno dostawać się leki z grupy benzodiazepin, które nie leczą, ale działają jak pigułki od np. bólu głowy i wtedy nastrój i samopoczucie poprawia się od razu. Takie benzodiazepiny można brać przez 4-5 tygodni i odstawić, kiedy lek przeciwdepresyjny zacznie działać. Niestety lekarze w przychodni mają w dupie i ani nie przepisują leków takich ja nam są potrzebne, ani nie informują, że benzodiazepiny takie jak Afobam, Cloranxen, czy inne - uzależniają i branie dłużej niż miesiąc może sprawić poważne kłopoty z odstawianiem. Często lekarze w przychodni przepisują wyłącznie benzodiazepiny i to nam na pewno nie pomoże. Poczytałam w necie opracowania na temat działania leków antydepresyjnych i benzodiazepin i upewniłam się, że lekarz, u którego byłam za kasę, ma rację. Żyjemy w świecie,, w który na wszystko człowiek musi sam uważać i o wszystko dbać, bo inni maja Cię w dupie i to jest przerażające... Powodzenia :-) Ewa
-
Aguska87 :-) Ja miałam mamę zimną jak lód, a sama byłam i jestem szczęśliwą mamą dla moich dzieci. Jak moje dzieci były małe i pod moja opieką, to był najlepszy i najszczęśliwszy okres mojego życia. Przeżycia dzieciństwa, śmierć pierwszego dziecka, długi pobyt w szpitalu, żeby mieć dzieci, ciągły lęk i stres, później zmęczenie przy dwójce małych dzieci sprawił, że zjechałam w ciemność, ale wyleczyłam nerwice i byłam szczęśliwą mamą, zupełnie inną niż moja mama. Jeżeli mogę Ci coś podpowiedzieć, to postaraj się nie mieszkać razem ze swoją mamą. Wyprowadź wnioski z błędów jakie popełniła Twoja mama i takich nie popełniaj, bo już wiesz, jakie są takich błędów konsekwencje. Najlepiej byłoby, gdyby Twój facet nie stał się alkoholikiem, a jak, tak by się stało, to najrozsądniej jest go opuścić, dla dobra swojego dziecka i siebie. Wszystko, co jest na prawdę pełne miłości do Ciebie, to będzie Twoje dziecko. Będziesz dla swojego dziecka najważniejszą, najpotrzebniejszą i najwspanialszą osobą na świecie. Nikt nigdy, nie będzie kochał Cię tak, jak kochać będzie Ciebie Twoje dziecko, dlatego zrób wszystko, aby tego nie zmarnować. Dla takiej miłości warto żyć i uczyć swoje dziecko miłości, przyjaźni i zaufania do siebie. Masz ogromną szanse na bycie bardzo szczęśliwą. Doceń to :-) Pozdrawiam i życzę wiary i miłości i radości jaką daje bycie kochanym i potrzebnym. Ewa
-
Aguska87 :-). Ja mogę opowiedzieć Tobie o sobie. zjechałam w ciemność jak mój młodszy synek miał 3 latka, a było to 28 lat temu. Miałam nie najlepsze dzieciństwo, bo moja mam nie powinna mieć dzieci w ogóle. Nigdy nie mogłam do niej przyjść i pożalić się, czy porozmawiać, bo ona tego nie lubiła. Wychowałam się w bogatym domu i miałam własny pokój z dużym tarasem i przed oknami rosła ogromna, stara grusza. Jak była burza, czy wicher, to ta grusza stawała się dla mnie *potworem* . Ile razy umierając ze strachu szłam w nocy do pokoju rodziców, żeby się nie bać, to moja mama zawsze mnie wyganiała z powrotem do siebie, mówiąc, że jak bym była w dzień grzeczna, to nie musiałabym się w nocy bać, więc przestałam przychodzić, a byłam małą dziewczynką i do dzisiaj pamiętam jak siedziałam skulona w rogu łóżka ściskając misia i umierałam ze strachu. Poza tym nigdy, moja mama, nie stanęła po mojej stronie, zawsze się wydzierała i najlepiej było, żeby niczego od niej nie chcieć. Mając 22 lata wyszłam za mąż i nie rzuciłam studiów. Zaszłam w ciąże i dziecko urodziło się w 24 tygodniu i umarło. Pół roku później znów mogłam być w ciąży, ale musiałam iść do szpitala i spędziłam tam 6 miesięcy. Synek urodził się zdrowy i śliczny, ale jak miał 9 miesięcy, to przytrafiła mi się kolejna ciąża. Wtedy aborcja była legalna, ale ja chciałam mieć drugie dziecko i znów na 6 miesięcy trafiłam do szpitala. Mąż przyjeżdżał do mnie co dziennie, a raz na dwa tygodnie z synkiem. Moja mama nie przyjechała ani razu, twierdząc, że to kara Boża! Drugi synek urodził się śliczny i zdrowy o miesiąc za wcześnie. Wróciłam do domu i na początku było cudnie. nie przeszkadzało mi to, ze jestem niewyspana i zmęczona. Moi rodzice kupili nam 2-pokojowe mieszkanie i nareszcie nie musiałam mieszkać z mamą. Nie wiem, jak to się stało, ale pewnego razu wstałam w nocy, żeby pójść do dzieci pokoju i nagle zakręciło mi się w głowie, ściany zawirowały i paniczny lęk. Nie przeszło do następnego dnia i wtedy mąż pojechał ze mną do lekarza, a ona stwierdziła, że to typowe objawy depresji. Leczyłam się przez 3 miesiące antydepresantami silniejszymi, później słabszymi i tak przez rok. Poszłam na terapie do psychologa, nauczyłam się przez 3 lata chodzenia, innego oglądu świata, a przede wszystkim nie przejmowania się sprawami na które nie mam wpływu. Nauczona mnie godzenia się z rożnymi stacjami w życiu w taki sposób, aby przede wszystkim, nie obwiniać i nie oskarżać samej siebie. Nauczono mnie dystansu do mojej matki i nie zamęczania samej siebie ciągłymi staraniami zasłużenia na jej miłość, bo to nie była moja wina, że ona nie potrafi kochać. To, co piszę było tak dawno, że ja mogę o tym swobodnie pisać i mam do tego dystans, ale kiedyś była to ciężka walka o życie, tak swoje jak i swoich dzieci, swoje małżeństwa... Po trzech latach byłam absolutnie zdrowa i w pewnym sensie inna i było dobrze, nawet bardzo dobrze do momentu, kiedy mój, już dorosły, młodszy syn rozstał się z żoną, a ja jednocześnie weszłam w okres menopauzy. Natychmiast wiedziałam, co się ze mną dziej i natychmiast byłam u lekarza. Teraz czuję się dobrze, ale biorę lekarstwa i jestem pewna, że jak skończy się okres menopauzy, to ja będę mogla stopniowo odstawiać leki. Dzisiaj myślę, że gdyby nie menopauza, to rozwód mojego syna, nie byłby dla mnie takim ciosem. Ja opisałam tylko kilka zdarzeń, z mojego życia. Zapewniam Cię, że było ich znacznie więcej, ale zapewniam Cię jednocześnie, że można wyleczyć się z tego na tyle bardzo, że można zupełnie normalnie żyć, pracować, mieć rodzinę, jeździć po świecie i śmiać się, spotykać z przyjaciółmi, napić się wódeczki i nic się nie dzieje. Pozdrawiam :-) Ewa
-
Zdrowa!. Postaraj się być mniej kłótliwa. Ja nie wiem, czy to Twoja cecha charakteru, czy usposobienie, czy jeszcze coś innego, ale ludzie nie lubią kłótliwych i upierających się przy swojej jedynej i słusznej racji. To nie pierwszy raz. Jesteś na forum długo i zawsze masz jakieś uwagi do innych i wynikają z tego często nieprzyjemne sytuacje. Napisałam dzisiaj do Ciebie pokojowy post i Twoja odpowiedź nie była ani miła, ani pokojowa. Dopiero w następnej wycofałaś się. Postaraj się pomyśleć, co chcesz osiągnąć, pisząc takie nieprzyjemne odpowiedzi i po co, zanim napiszesz. Jestem przekonana, że tak na tym forum jak i na każdym innym przychodzimy, żeby tu znaleźć wsparcie, zrozumienie i pomoc, a nie denerwujące odzywki prowokujące zatargi. Ewa
-
Zdrowa! :-) z całym szacunkiem, ale zdrowa, to Ty nie jesteś. Na podstawie tego, co napisałaś, można wyprowadzić wniosek, że starasz się kontrolować chorobę, jej objawy i ewentualne skutki, ale zdrowa na pewno nie jesteś. Jeżeli nauczyłaś się żyć z nerwicą i jakoś sobie radzisz, nawet w stresowych sytuacjach, to wspaniale. Ja Cię rozumiem i wiem o czym piszesz, bo ja tez do młodych nerwicowców nie należę i przez, jak to napisałaś 25 lat, można przywyknąć do pewnych odczuć, zaakceptować swoje nie najlepsze samopoczucie, a przede wszystkim przekonać się, że na nerwicę, mimo często bardzo złych objawów, nie umiera się, nie dostaje zawału czy wylewu itp. Dlatego też z biegiem lat, to, co przerażało na początku staje się znaczniej mniej przerażające czy niepokojące. Do wszystkiego można przywyknąć a czas jest sprzymierzeńcem. Nie oznacza to jednak, że jest się zdrowym. Umiesz sobie radzić, wytłumaczyć i nie wpadać w panikę i to wszystko. Jeżeli Tobie to wystarcza, to super i moje uznanie :-) Młodzi ludzie, którzy dopiero zaczynają swoją *przygodę* z nerwica, nie mają żadnych doświadczeń. Są przerażeni, bo nagle przestali być sobą, przestali kontrolować swoje zachowanie. To nie jest angina czy zapalenie płuc, to jest nerwica, która zmienia całe nasze życie i to jest bardzo trudne na początku, aby zaakceptować, pokonać lęki i uwierzyć, że nie będzie się zaraz miało zawału... Ja myślę, że o wiele przyjemniej jest być zdrowym i nie gościć nerwicy u siebie i nie kontrolować wszystkiego, tylko normalnie żyć, a żeby tak normalnie żyć, trzeba tą nerwicę wyleczyć i nauczyć się umiejętności patrzenia na świat inaczej niż do tej pory, bo przecież nerwica zjawiła się w każdym z nas na zaproszenie. To nie jest choroba, którą jak anginą czy katarem można się zarazić. Radzenie sobie z nerwicą, a wyleczenie jej, co jest możliwe w 95% to są dwie zupełnie odmienne sprawy. Pozdrawiam Cię Zdrowa i wierz mi, mam dla Ciebie wiele szacunku za to, że umiesz sobie radzić z nerwicą. Dobrego dnia :-) Ewa
-
DJNear :-) Życzę Ci sukcesu i powodzenia :-)
-
DJNear :-) Życie Ci sukcesu i powodzenia.
-
Smerfetka84 :-) wiem, że jest ciężko, ale jak nie zaczniesz szukać, to na pewno nie znajdziesz. Poza tym na tym forum masz bardzo wiele informacji na temat specjalisty, kim może być, a kim nie, co ma go interesować, a co nie, o czym i jak ma rozmawiać a jak nie. Jak postarasz się, to na tym forum masz takie kompendium wiedzy, że sama będziesz w stanie ocenić wiedzę i zaangażowanie lekarza. Musisz się przygotować, dla własnego dobra. Powodzenia :-) Ewa
-
Kamea2 dziękuję, ale ja nadal jestem wściekła, że żeby się wyleczyć trzeba za ogromne pieniądze iść do lekarza, bo za darmo, to mają chorego w dupie...!! Smerfetka 84. Ja myślę, że nie masz żadnej szansy na wyleczenie się i zmianę sposobu myślenia i reagowanie bez pomocy dobrych specjalistów, szczególnie teraz kiedy czujesz się często źle, masz lęki i te wszystkie atrakcje, które powodują, że tak na prawdę jesteś bardzo daleko od siebie zdrowej. Ja Ciebie do niczego nie namawiam i nie zmuszam. To Twoje życie i Twój wybór. Ja też kiedyś wierzyłam, że mi przejdzie i nie przeszło bez pomocy specjalistów. Teraz, kiedy cokolwiek odczuwam, a co jest nieniepokojące, natychmiast jestem u lekarza, bo tak bardzo boje się zjechania w ciemność, że już nigdy sobie na to nie pozwolę. Pozdrawiam Was :-) Ewa
-
Smerfetka84 :-) nie chcę się wymądrzać, ale jeżeli 84 to jest Twój rocznik, to znaczy, że masz przed sobą jeszcze wiele lat życia i dużą naiwnością jest wierzyć, że skoro nerwica ujawniła się u Ciebie pod postacią, już psychicznych i fizycznych objawów, to że samo Ci przejdzie, albo że nie wróci. Nerwica, to choroba psychiki i skoro już u Ciebie zamieszkała, to Twoja psychika dostaje w *dupę* na maxa, a to z kolei oznacza nie nie masz możliwości, absolutnie żadnych, aby pokierować swoim życiem i swoim sposobem myślenia, reagowania na wszystko łącznie ze stresem, oglądu świata i przeżywania kłopotów w taki sposób, aby być zdrowa. W dzisiejszych czasach na nerwicę zapadają już nie tylko wrażliwi ludzie, bo życie jest pełne stresów i niekomfortowych sytuacji. Oczywiście, ci wrażliwi zjeżdżają w ciemność szybciej i wcześniej, a ty jeżeli masz 28 lat i już mączysz się z choroba, to oczywiście możesz nie leczyć się i wierzyć, że Ci przejdzie, ale to, moim zdaniem, duża naiwność. Teraz jesteś w stanie pozbyć się objawów i nauczyć się żyć inaczej niż do tej pory. Z każdym rokiem będzie to trudniejsze, bo choroba będzie zadamawiała się w Tobie, coraz bardziej. Wybór oczywiście należy do Ciebie. Z całym szacunkiem i sympatią dla Magdzika, ona też była przekonana, że psycholog, ćwiczenia i wiara sprawia, że jej samo minie i nie minęło. Musiała rozpocząć leczenie i na początku leczenia było kiepsko. Teraz pisze, że jest trochę lepiej i że walczy, a może gdyby rozpoczęła leczenie ten rok czy 2 lata temu byłaby dzisiaj w znaczniej lepszej formie, albo nawet zdrowa. Ja myślę, że podstawą jest mimo wszystko myślenie i doświadczenia innych ludzi. Pozdrawiam ;-) Ewa
-
Cześć :-) Miłego i dobrego dnia życzę wszystkim nerwuskom i nerwusom :-) Byłam wczoraj u mózgologa nowego, za 200,-zł. i zostałam pouczona, i w pewnym sensie przerażona. Podzielę się z wami tym o usłyszałam i co później potwierdziłam grzebiąc w necie i szukając opinii na temat leków na nerwice, nie tylko na polskich stronach. Z przerażeniem stwierdziłam, że lekarz u którego byłam wczoraj, mówił zupełnie coś innego niż lekarz do którego chodziłam do tej pory. Natomiast, to co mówił jest zgodne z tymi opracowaniami, które znalazłam a necie. Powiedział mi, że Benzodiazepiny takie jak; NEUROL, XANAX, LORAFEN, LEXOTAN, AFOBAM, OXAZEPAM, CLORANXEN i wiele innych, to nie są lekarstwa, to są tzw. *pigułki szczęścia*, po których dobrze się czujemy, ale one nie leczą i są bardzo trudne w ostawianiu. Do takich Benzodiazepin musi być podawany lek przeciwdepresyjny czy przeciwnerwicowy. Jak choruje się na nerwicę np. lękową to powinno dostać się taki lek przeciwlękowy, który leczy i niestety zaczyna działać dopiero po ok. miesiącu systematycznego brania i powinno brać się przez minimum 6 miesięcy w górę, w zależności od stanu choroby, a te Afobamy, Xanaxy i inne benzodiazepiny podaje się razem przez pierwszy miesiąc, alby złe samopoczucie natychmiast poprawić, jednocześnie po miesiącu powinno się benzodiazepiny odstawić i pozostać tylko przy lekarstwie przeciwlękowym, który wylecza zaburzenia nerwicowe czy lękowe. Powiedział, że te benzodiazepiny działają jak tabletka od bólu głowy, to znaczy; bierzesz działa, przestajesz brać objawy wracają. Do tego dowiedziałam się, że są to gówna, od których bardzo szybko można się uzależnić i okres odstawiania może być gorszy od samej choroby. Piszę o tym, bo jestem wściekła na mających w dupie lekarzy, którzy bez zastanowienia przepisują niepotrzebne i szkodliwe tabletki... Z takiej pomocy lekarzy nie ma się, co dziwić, że wszyscy mamy długo problemy, skoro źle nas leczą! Pozdrawiam wszystkich :-) Ewa
-
Zdrowa1. Ty chyba jesteś mało inteligentna, albo masz problem czytania ze zrozumieniem, ale to Twój problem :-)) Miłego dnia :-)
-
Cinek :-) Rozbawiła mnie forma, w jakiej to zostało napisane. Każdy przechodzi masę badan wykluczających ewentualne poważne choroby. Nerwica, to choroba nie zagrażająca życiu, bez względu jak się czujemy i jak jest nam z nią źle. Poza tym nie lubisz mnie i czepiasz się, wiec ja daję sobie spokój... :-) Dobrego dnia życzę i Tobie Cinek i Wszystkim :-) Ewa
-
Cinek 90 :-) rozbawiłeś mnie do łez... hahaha Elunia ma racje. Idź do psychiatry, to szybko Ci przejdzie... hahahaha Pozdrawiam :-) Ewa
-
Ashley. Ja jestem Ewa :-) Przeczytałam Twój wpis i rozumiem, co czujesz, ale nie rozumiem dlaczego sobie to robisz. Napisałaś, że masz 20 lat, że studiujesz i że lekarze jednogłośnie stwierdzili, ze jesteś zdrowa i jak sama oceniasz *mają Cię dość*. Zapytaj sama siebie, co by było, gdybyś urodziła się np. niewidoma, albo straciła wzrok w wyniku wypadku? Co by było gdybyś urodziła się z uszkodzonym kręgosłupem i nie mogłabyś chodzić, nie mogłabyś biegać, nie mogłabyś tańczyć, pływać... i całe swoje życie spędziła na wózku inwalidzkim. Wyobraź sobie, że jesteś chora na astmę, tak jak moja koleżanka i każdy oddech jest przeogromnym wysiłkiem i że wiesz na pewno, że przyjdzie taki dzień, że tego oddechu nie złapiesz i już nikt nie będzie w stanie Ci pomóc... Mogłabym wymieniać i wymieniać powody dla których na prawdę się cierpi. Ty nie cierpisz na prawdę, te wszystkie twoje *choroby* są tylko w twojej wyobraźni. Robisz to sama sobie. Oczywiście musisz to poleczyć, ale na taką *szajbę* są lekarstwa i można z tego wyjść. Najlepszy lekarz, w Twoim przypadku to psychiatra od nerwic. Dodam jeszcze, że, jak piszesz, *mijam ludzi starych i im zazdroszczę...* Jak byś się przez chwile zastanowiła, a z tego jak piszesz, można wywnioskować, że jesteś inteligentną dziewczyną, jak bardzo Ci starzy ludzie zazdroszczą Tobie! Jesteś młoda, studiujesz, lekarze twierdza, że jesteś zdrowa, wiec na pewno zdrowa jesteś, bez względu na to, co sobie wkręcasz. Masz przed sobą całe życie i możesz przeżyć je tak jak chcesz, a oni tego nie mają. Są starzy, na pewno schorowani, bo tak już w tym życiu jest, że człowiek z wiekiem *zużywa się*, nic ich już w życiu nie spotka ani dobrego, ani złego. Wszystko co mieli zrobić już zrobili, często są samotni i czekają, że Dobry Bóg zabierze ich do siebie spokojnie. to całe ich marzenia. Tego im zazdrościsz...? Aschly :-) znajdź sobie dobrego lekarza psychiatrę od nerwic i idź do niego. Posłuchaj, co mówi i zastosuj się do jego zaleceń, później idź na psychoterapię i zapewniam Cię, że jak podejdziesz do leczenia poważnie i konsekwentnie, to za rok o tej porze będziesz zdrową szczęśliwą młodą kobietą i planami, perspektywami i marzeniami na przyszłość. To, co zrobisz i jak potoczy się Twoje życie zależy wyłącznie od Ciebie, bo na *szajbę* jaką opisałaś nie traci się na ulicy przytomności, nie dostaje się ani zawału, ani raka i nie umiera się. Zacznij doceniać własne życie i ciesz się, że nie jesteś staruszka... Pozdrawiam Cię :-) Ewa
-
Zuziaczek :-) My nazywamy to *odrealnieniem* i to co opisujesz my wszyscy bardzo dobrze znamy. Jesteś bardzo młoda, ale musisz iść do lekarza. Musisz mieć przeprowadzone badania wykluczające inne choroby (takie badania, to formalność i konieczność) i leczyć nerwicę. Dostaniesz lekarstwa i koniecznie musisz pochodzić na psychoterapię. Jak podejdziesz do swojej nerwicy poważnie i systematycznie będziesz się leczyć i chodzić na terapię, co najmniej przez rok, a później będziesz szanować swoją wrażliwa naturę, to takie objawy jak opisałaś mogą do Ciebie nigdy więcej nie wrócić, ale żeby nerwica nigdy nie wróciła, wszystko zależy od Ciebie i Twojego stosunku do choroby. Gracja :-) U mnie jest dobrze. Też mam kłopoty z pamięcią i ze wzrokiem. Byłam u lekarza i zapewniono mnie, że te zaburzenia pamięci i chwilowe pogarszanie wzroku, to zdecydowanie wynik nerwicy. Od jakiegoś czasu rozwiązuję dużo krzyżówek i takich tam innych łamigłówek i pamięć zdecydowanie się poprawiła. Ostatnie przeżycie miałam ze złamanym zębem, ale za jedyne 800,-zł mam śliczny, nowy sztuczny ząb i właściwie nie różni się od moich prawdziwych zębów. Przez jakiś czas na pewno nie będę żarła orzechów! A ja tak je lubię... :-)) Pozdrawiam i buziaczki :-) Ewa
-
Witajcie. Coś tu pusto i mało aktywnie. Czyżby *stara Gwardia* czuje się tak dobrze, że nie zagląda na forum. Magdzik, co u Ciebie? jest lepiej :-). Basia, Wiola, Kasia i wszyscy pozostali odezwijcie się :-) Cinek :-) Pozdrawiam Cię :-) Wiecie, co! Może to nie jest pocieszające, ale nerwicy nie można wyleczyć. Tego nie da się wyleczyć! Jedyne, co można zrobić, to złagodzić jej objawy, zmieniając sposób życia, sposób myślenia, sposób patrzenia na świat i tak dalej. Dostajemy leki jak mocno zjeżdżamy w ciemność, i każą iść na psychoterapię. Te leki są po to, żeby złagodzić objawy, ale nie wyleczyć. Natomiast psychoterapia ma nas nauczyć tego innego patrzenia i odbierania wszystkiego, co wokół nas się dzieje. Jedyny sposób, żeby nie zjeżdżać w ciemność, to nie dopuszczać do stresujących sytuacji i nie przejmować się wszystkim, na co nie mamy wpływy. Jeżeli nie nauczymy się żyć z naszą ukochaną nerwicą, to ona stale będzie wracać. To taka wredna choroba, ale zapewniam wszystkich, że można pozbyć się tak przykrych objawów jak lęki, zawroty czy bólę głowy, odrealnienia, itp. Życie zawsze i wszystkim ludziom rzuca kłody pod nogi, to w jaki sposób będziemy na te rzucane kłody reagować, tak będziemy się czuli. Żadne leki nie pomogę, jak sami swoim myśleniem i zachowaniem będziemy zapraszać nerwicę do siebie. Podstawowa zasada, to nauczyć się *NIE PRZEJMOWAĆ SIĘ RZECZAMI NA KTÓRE NIE MAMY WPŁYWU* oraz nauczyć się *wyprowadzać wnioski ze swoich smutków i błędów*, do tego nauczyć się *nieoglądania za siebie*. nie katować się tym czego się nie zrobiło, albo zmarnowało się *okazję*, bo to jest przeszłość i w tej przeszłości niczego zmienić już nie można, ale można nauczyć się myśleć, zanim coś się zrobi i tak jak przy prowadzeniu biznesu trzymać się zasady *przyczyna-skutek*. To łatwo się pisze, ale psychoterapia jest właśnie po to, żeby nauczyć się żyć w sposób kontrolowany i spokojny. To jest jedyna możliwość niezapraszania nerwicy do siebie, bo ona do końca naszych dni będzie czuwać i czekać na nasze potknięcia. Zapewniam Was, że z nerwicą można zupełnie normalnie żyć i być szczęśliwym i życie będzie bardzo dobre, jak będzie się przestrzegać zasad nie zapraszania jej do siebie. Pozdrawiam Wszystkich i życzę przemyśleń i spokoju :-D Ewa