
ARKEKRA
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez ARKEKRA
-
Ja też myślałam, że to bóle głowy... :-))), a tu proszę globus, to nie bóle głowy i do naszych czasów przetrwał... :-))))
-
Baskabaska, ja mogę być w kiepskim stanie i jak taki lekarz, coś mi powie, to mi od razu zdrowie wraca przynajmniej w w opitalaniu hahaha
-
Pamiętacie w *Nocach i dniach* czy czymś tam innym bohaterowie tez mieli *globusa* hahaha, to żadna nowość :-)))
-
Ja myślę, że z nerwicy się nie wychodzi. Jak ma się wrażliwy układ nerwowy, to każde zdarzenie przeżywa się bardziej od tych, którzy tak wrażliwi nie są. Trzeba się nauczyć z tym żyć i stale być przygotowanym na ewentualna kurację. Poza tym myślę, że takie osoby jak my powinny dużo wyjeżdżać, żeby zmieniać otoczenie. Spędzać np. wakacje w rożnych miejscach. Ja wiem, że nie wszystkich stać, ale można mieć grono znajomych i chodzić na spacery, albo z kimś na kawkę iść do kawiarni, albo zjeść coś na mieście, iść do kina czy na koncert. To nie jest tak bardzo kosztowne, a urozmaica życie. Najgorsza jest monotonia i brak perspektyw, dlatego małymi kroczkami trzeba te perspektywa samemu sobie stwarzać. To wcale nie musi być kupno nowego domu, ale np. kupno nowej torebki i to tez daje ogromna radość i urozmaica zycie...
-
Ja mam to gdzieś! Oni na tym pogotowiu są od tego, że się do nich po pomoc przychodzi. Płacę składki i oni z moich i Twoich składek są opłacani. Ja może, nie należę do awanturnic, ale jak ktoś na pogotowiu zwróciłby mi uwagę w rodzaju, że ja to z histerią i oni na mnie tracą czas, a ktoś inny bardzo poważnie chory potrzebuje pomocy, to *pojechałabym* z nimi tak, że przypomniałby się im pierwsze dni życia na świecie. Bo wiesz, ja sobie nie pozwolę, żeby ktoś nie chciał mi pomóc, kiedy ja (moim zdaniem) potrzebuje pomocy medycznej ,za którą całe życie płacę w formie kosztownych składek na ZUS!!! NIKT MNIE NIE PRZEKONA, ŻE NIE MAM RACJI. AMEN!
-
Megi71 :-) rozśmieszyłaś minie tym DD7 i tym D77, DOSKONAŁE :-))))) Ja tez witam nowe forumowiczki i zapraszam do pogadania... :-) Ewa
-
Baskabaska, ja chodziłam przez trzy lata na psychoterapie i to 2 x w tygodniu i zapewniam Cię, że można nauczyć się nie panikować, bez względu na to, co się dzieje. Jeżeli, to co czujesz już kiedyś czułaś i nic się złego nie stało, to i tym razem nic złego się nie stanie. Poza tym masz pod ręka telefon i zawsze możesz zadzwonić na pogotowie i nawet jak ich nie wezwiesz, to możesz zapytać, czy masz ich wzywać. Do tego staraj się panować na paniką poprzez racjonalne tłumaczenie sobie, że to tylko nerwica, a nie śmiertelna choroba, bo gdyby była, to śmiertelna choroba, to i Ty Basia i ja i każda z nas umarłaby już ze 100 razy, hahaha Mi tez często jest ciężko, ale staram się, mimo wszystko trzymać ziemi i wiesz ja też nie mogę liczyć na pomoc mojego męża czy dzieci, bo oni są za racjonalni. Dla nich choroba, to choroba, a nerwica to szajba... Ciesze się, że Wy wszystkie jesteście i tu można sobie wzajemnie pomagać. :-) Ewa
-
Agniesia :-) To prawda, że ten ucisk w gardle jest okropny i taki przerażający. Nie wiem czy Tobie, to coś pomoże, ale ja, jak tak mam, a mam czasami, to staram się coś zjeść i jak jedzenie przechodzi, to jestem pewna, że się nie uduszę. Potrafię tak zjeść sporo owoców, lub słodyczy, bo ja uwielbiam słodycze. Słodycze działają uspokajająco i jest przyjemnie je jeść. Zauważyłam też, że jak dużo rozmawiam, to też przechodzi i jak mnie zaczyna *dusić*, to dzwonie do koleżanki i gadamy przez godzinę i wtedy zapominam o tym paskudnym uczuciu ucisku i też przechodzi. Najważniejsze, to nie skupiać całej uwagi na tym odczuciu. Powodzenia :-) Ewa
-
Futerko :-) Ja tez tak robię. Włączam głośną muzykę i tańczę, albo przymierzam ciuchy, albo śpiewam na cały głos razem z muzyką, albo jadę krzyczeć do lasu. Krzyczeć, to możesz razem z dziećmi, im będzie się podobało. Staram się robić wszystko, żeby tylko nie wsłuchiwać się we własny organizm, bo to jeszcze gorzej :-)
-
Magdzik :-) Trzymaj się i pamiętaj, że nic Ci nie będzie, to tylko w naszej psychice i wyobraźni wszystko siedzi. :-) Ewa
-
Choruszek :-) Co do bicia serca, to ja niestety prawie zawsze je czuję. Od lat biorę leki z grupy betablokerów na to bicie serca i będę te leki brała już do końca życia i mimo tego często zdarza się, że serce tak mocno mi wali, że aż cycek mi podskakuje. Pani kardiolog mówi, że mogłaby przepisać mi silniejsze leki, ale wtedy będzie spadać mi ciśnienie i będę *do niczego*. Ja te zaburzenia rytmu serca mam na tle nerwowym i tyle. Jak robią mi EKG, to wszystko jest dobrze, a serce wali jak oszalałe. Jak w czwartek 22 września została uśpiona moja koteczka, to mimo leków, które biorę stale na serce, to jeszcze połknęłam tabletkę na *średnią szajbę*, a i tak całą noc serce waliło mi tak, że nie mogłam leżeć, bo cała drgałam i źle ni się oddychało, tak ciężko. Nie ma na to lekarstwa. trzeba zmienić tryb życia i być bardzo spokojnym, a to przecież niemożliwe, dlatego najlepszym sposobem jest pokochać to walące serce i przyzwyczaić się do tego i nie bać się. Dopóki na EKG nie wychodzą poważne zmiany nic się nie stanie. Pozdrawiam. Ewa
-
Baskabaska, masz racje i dlatego myślę, że Futerko powinna myśleć o swoich dzieciach. I uważam że *lekarstwem na miłość jest druga miłość*, ale trzeba być uważnym i ostrożnym, żeby nie zrobić sobie krzywdy i nie skrzywdzić swoich dzieci, ratując się drugą miłością . Ja zrobiłam badania krwi szczegółowe i mam dobrą ilość magnezu, ale miałam bardzo poważną anemię z powodu braku żelaza. Byłam stale zmęczona, śpiąca, rozbita, nie miałam siły wejść na drugie piętro i nie miałam pojęcia, że to z powodu braku żelaza. Teraz biorę to żelazo i mimo, że już mam dobre wyniki i znacznie lepiej się czuję, to mam *zapełnić magazyny*. Co trzy miesiące muszę robić szczegółowe badania krwi :-(
-
Futerko :-) Ja Cię bardzo dobrze rozumiem. 5 lat, to kawał czasu i trudno jest się tak nagle pogodzić ze zmianą życia. Może będzie dobrze, jak przestaniesz o niego zabiegać, bo wiesz, jak np. dzwonisz, czy chcesz go zaprosić do siebie, albo porozmawiać, to tylko wpędzasz go w ogromną pewność siebie, że cokolwiek nie zrobi, to w razie czego zawsze może do Ciebie wrócić. Faceci to *zdobywcy* i może jak przestaniesz o niego zabiegać, to on może zastanowi się. Co do randki, to wcale nie jesteś dupa i z tym, że na pierwszą randkę nie pójdziesz z dziećmi, to mądra decyzja. Może zaproś go do siebie. Nie od razu na kolację, ale np. na poobiednią kawę i ciastka. Pozna bliżej Twoje dzieci, zobaczysz jak się do nich odnosi i jak Twoje dzieci reagują na niego. Zobaczysz czy podobasz mu się razem z dziećmi i czy on Ci się nadal podobać będzie. Przecież od tego możesz zacząć. Życzę Ci powodzenia i szczęścia i przepraszam jak sprawiłam Ci przykrość, ale ja jestem na 1000% pewna, że jesteś zdrowa i że masz tylko silna nerwicę, bo los nie zawsze jest dla Ciebie łaskawy. Jestem także pewna, że wyjdziesz z tego i jeszcze będziesz szczęśliwa i Twoje dzieci też, tylko musisz sobie dać szansę :-) Całuję Cię. Ewa
-
Witajcie :-) w sny, to ja nie wierzę. Ja już tak mam, że zawsze coś mi się śni i są to jakieś idiotyzmy, jakaś woda, skoki na spadochronie, uciekanie, albo zabawa z dziećmi i nigdy nic się z tych snów nie sprawdziło, ani tak, ani na odwrót... moja pani psycholog powiedziała mi kiedyś, że sny to jest to wszystko, co człowiek, przez całe swoje życie przeżył, co widział, nawet jako widz, wtedy kiedy nas to nie dotyczy, co zobaczył np. w kinie czy TV, co przeczytał i to wszystko jest pomieszane i nic nie znaczy!!! Futerko, obiecałam się nie wtrącać, ale napisałaś, że facetowi z którym chcesz iść na randkę, to nawet Twoje dzieci nie przeszkadzają!!! Jak nie chcesz znów wpaść w kłopoty, to facet z którym masz zamiar iść na randkę musi uwielbiać Twoje dzieci, a nie *nawet mu nie przeszkadzają*, bo Twoje dzieci są w pakiecie razem z Tobą i jak lubi Ciebie musi lubić także Twoje dzieci, a jak ma do Twoich dzieci stosunek obojętny lub ledwo je toleruje, to raczej daj sobie spokój z takim facetem, bo takie randki nie przyniosą Tobie i Twoim dzieciom nic poza nieszczęściem. Ale zrobisz co zechcesz... Ewa
-
Życzę wszystkim miłego niedzielnego popołudnia :-) Ewa
-
Futerko, bardzo Ci współczuje, że tak się nakręcasz, ale wszystkie tu dziewczyny, faceci i ja napisaliśmy do Ciebie tak dużo, a Ty ciągle to samo opowiadasz i nie przyjmujesz do wiadomości, że nic Ci nie jest prócz nerwicy i nie chcesz się leczyć i czekasz na śmiertelną chorobę, że już nie będę nic pisała, bo Ty i tak nie słuchasz. Nic do Ciebie nie dociera prócz Twoich własnych makabrycznych fantazji... Przykro mi... Ewa
-
Futerko :-) Powodzenia i życzę Ci, żeby się udało :-)
-
Magdzik :-) każdy radzi sobie jak może. Ja z natury jestem panikarą, więc każdy stan nad którym nie mam kontroli jest powodem do paniki, a żeby znów mieć kontrolę nad sobą i swoimi emocjami, potrzebuje szybkiej diagnozy, zapewnienia, że nie umieram i leków, których, co prawda, panicznie się boje, ale jeszcze bardziej boję się braku kontroli nad sobą i tego fatalnego samopoczucia. Dlatego jak coś się dzieje ja biorę lekarstwa i szybko mogę wrócić do żywych, pracować, wychodzić z domu, spotykać się z ludźmi...
-
Magdzik :-) Święte słowa!! :-))
-
Ta moja koleżanka, to ma bardzo duże cycki i zawsze jest jej gorąco, więc nawet w tym szpitalu ma koszulę bez rękawów i z dużym dekoltem i mówi, że na tej sali, to taki jeden 70 letni, z rurkami gdzie tylko można, jak ją zobaczył, to wzrok od razu w te cycki wbił i głowę podnosi... hahaha
-
Baskabaska, Ja Cię lubię :-) Każdy ma swoje zboczenia, ja lubię jak buty stukają... :-)) Jak idę ulica, to nie patrze na innych ludzi i nic mnie nie obchodzi, czy i kto na mnie patrzy. Jasne, że w piżamie, to bym na dwór nie poszła, ale w takich Stanach, ludzie do marketu po bułki na śniadania jadą samochodem i w szlafroku i wszyscy tak... :-)) Moja koleżanka, mimo, że ten zawał ją zaskoczył, to ona zapracowała sobie na niego przez długie lata... Już dzisiaj przenieśli ja na inna sale, tez na intensywnej terapii ale mniej intensywnej i jest to sala 4-osobowa i już nie ma parawanów i jest to sala koedukacyjna czyli leży na niej 4 facetów i ona jedna... :-) Świat staje na głowie...
-
Magdzik :-) gdybyśmy byłe silne, to nigdy żadna z nas nie wpadłaby ani w depresje, ani w żadną nerwicę. Silni na takie rzeczy nie zapadają. My wszystkie sobie radzimy z powodu desperacji i prostej, logicznej kalkulacji; albo chce być zdrowa, albo nie! Jeżeli lęk przed kolejnym spieprzonym pełnym lęków dniem przewyższy lęk przed lekami, wtedy zaczynasz brać leki i zdrowiejesz, a dopóki lęk przed lekarstwami i ich ewentualnymi skutkami ubocznymi jest większy niż strach przed złym samopoczuciem i lękami, wtedy nie leczymy się i czekamy na cud! Każdy ma jakąś granicę do której może wciskać sobie kit, że mu samo przejdzie, jak do tej granicy dojdzie, to zaczyna się leczyć. Im prędzej się tam dotrze tym lepiej... :-) Ewa
-
Ja niestety tez mam buty... :-)) I tez mam ze 100 par :-) Może, to tez powinno się leczyć hahaha
-
Futerko, przepraszam za ostre słowa, ale ja dokładnie czytam, co piszesz; jesteś samotną matką, nie masz pieniędzy (wspomniałaś coś o MOPSie), nie masz rodziców, jesteś zależna od pomocy innych ludzi i dlatego piszę, żebyś zaczęła się leczyć u lekarza, bo Ty potrzebujesz szybkiego powrotu do zdrowia. Psychoterapia, to wspaniała rzecz, ja sama 3 lata chodziłam na terapię, ale zanim poszłam byłam po leczeniu lekarstwami. Psychoterapia jest jakby nauczeniem człowieka radzenia sobie z życiem, ale psychoterapia nie leczy. Na psychoterapię mogą chodzić Ci, którzy maja problemy emocjonalno - egzystencjalne, ale nie ludzie z depresją. Ty Futerko potrzebujesz leczenia farmakologicznego, żeby szybko Ci przeszło, a potem proszę choć sobie na psychoterapię i naucz się radzić z problemami. Zobacz i ja i Basia i Megi i Marlenna wszystkie leczyłyśmy się lekarstwami i do dzisiaj mamy te lekarstwa pod ręka. Żadnej z nas *samo* nie przeszło! Zaufaj ludziom, którzy przeszli, to, co Ty przechodzisz obecnie i zacznij się leczyć. Nic Ci nie będzie, prócz tego, że będziesz zdrowa :-) Całuję Cię :-) Ewa
-
Futerko, to odpowiedz sobie sama na proste pytanie; Dlaczego miałoby Ci się coś (nie wiem co *coś* oznacza) stać, jeżeli jesteś zdrowa i masz tylko nerwicę? Robiłaś tomografię i wiesz o tym, że gdyby cokolwiek było z Tobą nie tak, to osoba robiąca Ci badanie widziałaby to na monitorze i reakcja byłaby natychmiastowa. Tak nie było, prawda, a Ty z bijącym sercem i szaloną wyobraźnią czekasz na wynik i na zły wynik!!! No bo jaki inny mógłby być, prawda?!! Boisz się, że coś Ci się stanie i nie chcesz być sama, bo boisz się o dzieci, ale jednocześnie nie chcesz się leczyć, bo boisz się leków, po których coś Ci się stanie, a boisz się o dzieci. To jest postępowanie pełne sprzeczności. Sama sobie szkodzisz. Oczywiście każdy człowiek może czegoś się przestraszyć, ale jeżeli lęki towarzyszą Ci stale i są irracjonalne, to jest to stan chorobowy, który należy leczyć i koniec na tym. Futerko, to co piszesz jest kombinowaniem w jaki sposób nie robiąc niczego chcesz być zdrowa, bo boisz się być chora i jednocześnie boisz się leczyć. Jednocześnie kombinujesz jak usprawiedliwić i wytłumaczyć swoje nielogiczne postępowanie. Nie można na raz iść do przodu i do tyłu... Nie chce, żebyś się na mnie obraziła, bo ja Cie lubię i chce dla Ciebie i Twoich dzieci jak najlepiej. Ewa