
ARKEKRA
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez ARKEKRA
-
Mój mąż dużo czyta... i nigdy mu się nie chce, więc ja zamiast się z nim szarpać zamawiam ekipę. Juz się przyzwyczaiłam, ale sama sobie takiego męża wybrałam. Dawno temu. hahaha i
-
Ja mieszkam w bloku na 7p. i mam piękny widok na morze i na las. Mieszkanie mam przebudowane i nam kuchnio-salon i 2 sypialnie i łazienkę i wszystko jest *nowoczesne* i utrzymane w kolorach kremowo- burgundowym. Lubie remonty, ale jestem burżujką i do remontów zamawiam ekipę. Mam komody i szafy z lustrami i zabudowaną kuchnię. W przedpokoju mam kremową w *burgundowe* maki tapetę i lubię swoje mieszkanie :-) Jak czytam o waszych remontach, to myślę, że tą tapetę w maki z przedpokoju mogłabym już zmienić na coś innego hahaha. Dywany w pokojach i chodniki w przedpokoju mam wszystkie jasno kremowe i stale wołam szopa-pracza! Ja lubię jasne kolory w mieszkaniu... Jak to przeczytałam, co napisałam, to zabrzmiało, jakbym się chwaliła, ale nie chcę, żebyście tak to odebrały :-) Pozdrawiam Was serdecznie i idę spać. Miałam na prawdę bardzo smutny dzień... Życzę spokojnej nocy :-) Ewa
-
Magdzik wypisz sobie, co chcesz zrobić, jak chcesz to zrobić, jak możesz, to zrobić, wyznacz ważność poszczególnych postanowień i realizuj je. Ja wiem, że to trudne, ale spróbuj wyobrazić sobie, że stoisz na środku ruchliwej ulicy. Wybierz kierunek i przekonaj siebie, że musisz ruszyć z miejsca, bo Cię przejadą i bez względu na lęk idź! Nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj, tylko ostrożnie idź... Uda Ci się :-)
-
Magdzik :-) Życzę powodzenia i wytrwałości w realizowaniu postanowień. Fajnie :-) Futerko :-) to wspaniale, że chcesz coś zmienić, tylko ja myślę, że Ty Futerko powinnaś spróbować zmieć swoje podejście do życia, a nie siebie, bo Ty jesteś w porządku :-) Powodzenia :-) Cześć dziewczyny :-) Ja miałam dzisiaj bardzo zły dzień. nie powinnam się wszystkim tak bardzo przejmować, ale wiem, że się pozbieram... Potrzebuje tylko trochę ciszy i *słońca na każdym niebie*... Pozdrawiam Was wszystkie :-)
-
Dziewczyny idę spać. Życzę Wam dobrej, spokojnej nocy i miłej soboty dobrym samopoczuciem :-) Ewa
-
Megi, na pewno wiesz lepiej ode mnie wszystko o migrena. Ja wiem, że to jest okropny ból i jest mi bardzo przykro, ze tak strasznie boli Cie głowa. Wiesz ja zachorowałam na zapalenie nerwu twarzowego i głowa (skroń) bolała mnie bez przerwy przez trzy tygodnie. Myślałam, że oszaleję. leżałam bez ruchu i cierpiałam. Każdy dźwięk odbierałam jako ból. Było tak źle, że trafiłam do szpitala i przez tydzień leżałam pod kropl€wką. Minęło, ale przez kilka kolejnych lat ten ból wracał każdej wiosny i każdej jesieni. Od 6 lat juz mnie nie boli...
-
Megi71 :-) z tego, co piszesz, to migrena nie trwa tak długo. Migrena, to bardzo silne bóle głowy, przy których robi się ciemno w oczach i mdli, ale trwają krótko. do kilku godzin maksymalnie. Z tego, co piszesz, to (ja nie jestem lekarzem), to może być jakaś forma nerwobólu, może Cię zawiało, albo jest to nerwicowe, taka reakcja na stres. Od kręgosłupa, tez długo trwa, ale na pewno, samo nie przechodzi. Ja poszłabym do lekarza zapytać, co to mogło być. Życzę Ci żeby Ci przeszło i nie wracało :-) Futerko25 :-0) Taniec, to świetna rzecz. Ja chodziłam na taniec towarzyski wiele lat. Zajęłam nawet IV miejsce w turnieju ogólnopolskim w tańcach standardowych. Moi synowie tez chodzili i świetnie tańczą. Poza tym taniec to pożeracz nadmiaru energii. Dobrze Ci to zrobi, tylko nie zrażaj się, jak na początku będzie Ci np. gorzej szło. Z czasem nauczysz się wszystkiego :-) SUPER :-) Pozdrawiam cieplutko wszystkie moje przyjaciółki *niedoli* i dziękuje za dobre słowa. Ściskam Was. Ewa
-
Wiecie, co? Ja czasem myślę, że my wszyscy jesteśmy tu za karę! Idę sobie popłakać...
-
Macie rację. Jak raz się to gówno przeszło, które mija na 1000%, to umie się z tym sobie później radzić. Ja w przeciwieństwie do mojej matki, chciałam być i byłam dobrą mamą, na którą zawsze można liczyć. I wyobrażałam sobie, że będę dobrą teściową i strasznie chciałam być dobra babcią. Niestety życie, po raz kolejny rzuciło mnie na kolana, kiedy mój ukochany syn porzucił swoją żonę (po czterech latach małżeństwa) jak była w ciąży. Ja zaopiekowałam się swoja synowa najlepiej jak można sobie wyobrazić. Byłam z nią na każdej jej skinienie. Opiekowałam się nią i ich synkiem. Przestałam nawet pracować. Jak, po 5 miesiącach, ona poczuła się lepiej zabrała dziecko i wyprowadziła się z ich wspólnego mieszkania, które ja im kupiłam (dwie ulice od mojego mieszkania) i zamieszkała w mieszkaniu swojej kuzynki, (która mieszka w USA) i mieszkanie stało puste. Jak się wyprowadziła, to zerwała ze mną wszelkie kontakty. Pojechałam do niej, ale była niegrzeczna i arogancka, więc, po co miałam ponownie tam jechać. Mój syn zaczął żałować i po jakimś czasie zaczął spotykać się z nią, ale nie mieszkali razem. Dwa lata temu ona przyjechała do mnie i ja jej przebaczyłam, że zachowała się wobec mnie jak .... Oni się dogadywali i dogadali, i jak tylko się dogadali i znów zamieszkali razem, to sprzedali mieszkanie i wyprowadzili się na drugi koniec miasta i oboje nie utrzymują ze mną i z mężem kontaktów. Mój wnuczek ma już trzy latka i czasem jak pojadę z koleżanka ( mój samochód rozpoznaliby) w okolice ich mieszkanie, to czasem udaje mi się zobaczyć mojego wnuczka. To śliczny chłopczyk, za którym niewyobrażalnie tęsknie, ale co mogę zrobić!!!? Walczę z nerwicą, z którą już miałam spokój...
-
Jeżeli mogę Wam coś zaproponować, to krzyczcie!! Jedźcie do lasu, albo gdzieś i wydzierajcie się tak jak byście chciały całe swoje złe samopoczucie wykrzyczeć. To jest doskonała forma oczyszczenia i ekspresji. Juz o tym pisałam... :-)
-
Cześć dziewczyny. Dopiero przyszłam do domu. miałam dzisiaj zabiegane popołudnie. Magdzik. Wszystkie objawy mi przeszły i z tego, co tu zauważyłam, to Wy wszystkie jesteście mniej więcej w tym wieku i w takiej sytuacji jak ja byłam, kiedy *zjechałam w ciemność* . Małe dzieci, mąż w pracy, a my pogubione. Zanim dopadły mnie te nerwicowe utrudniania życia, zachorowałam na zapalenie nerwu twarzowego i straszliwie bolała mnie głowa, a właściwie jedna skroń. Z powodu tego zapalenia musiałam leczyć się u neurologa i później jak zaczęłam mieć problemy z nerwicą, to poszłam do tej samej pani neurologa i już tylko u niej się leczyłam. Nie chodziłam do psychiatry. Dla mnie każdy psychiatra wygląda, jakby sam potrzebował pomocy i przerażało mnie, że psychiatra zawsze znajdzie coś do leczenia. Może to jest stereotyp, ale ja miałam panią neurolog i ona mnie prowadziła i nie wysyłała mnie do psychiatry. Przepisywała leki, kazała przychodzić co miesiąc, chyba żeby, coś się specjalnego ze mną działo. Namawiała mnie na psychoterapie, żeby odnaleźć się w nowej życiowej sytuacji, jaką było *bycie dorosłą* i odpowiedzialna za dzieci, dom... I ja stosowałam się do jej zaleceń mimo, że tak jak Wy *modliłam się* do każdego leku przez kilka dni i tez brałam po ćwierć, później po pół i dopiero później po całej tabletce. ale było tez tak, że którejś niedzieli byłam przekonana, że umieram. Cała zdrętwiałam, nie mogłam oddychać, serce waliło jak oszalałe i ja zamiast po pogotowie, to z pieczątki mojej pani neurolog przeczytałam adres i pojechałam tam taksówką. Ona na szczęście była w domu i mnie wpuściła i nie zabiła... :-)) Była ładnie ubrana i wyglądała na kogoś, kto wychodzi z domu, ale nie wyszła. Dała mi jakieś lekarstwo, zrobiła herbatę, posadziła w fotelu i przez trzy godziny rozmawiała ze mną bardzo spokojnie, zapewniając mnie, że nie umieram, że to nerwica i że na pewno będę jeszcze szczęśliwą, radosną mamą, żoną i kobietą. Ta rozmowa była najlepszą rzeczą jak mogla mi się przydarzyć. Później odwiozła mnie do domu, weszła do mieszkania, powiedziała, że mam piękne dzieci i kazała mojemu mężowi opiekować się mną i być wyrozumiałym i spokojnym. Mnie natomiast zapewniła, że zawsze mogę do niej przyjechać tak do przychodni, jak i do domu i że jak bezpieczniej będę czuła się w szpitalu na neurologi, to ona mnie tam wyśle. Nigdy więcej do niej do domu nie pojechałam, ale chciałam być w szpitalu. Ten pobyt w szpitalu nie był dla mnie konieczny, ale był formą ucieczki od wszystkiego, co mnie przerażało i z czym nie umiałam sobie poradzić i bardzo mi pomógł.. To był najgorszy stan w jakim byłam Nigdy później już tak źle się nie czułam, chociaż brałam leki przez 3 lata i do dzisiaj jak zaczynam *świrować*, to mam leki zawsze pod ręką, chociaż nie tak silne jak wtedy. Dzisiaj funkcjonuję normalnie, bo to gówno mija!!! Są tylko chwile, kiedy myślę wraca!
-
Magdzik, niestety też. Znam takie uczycie bardzo dobrze. Do tego często dochodziło wrażenie, że źle widzę, do tego stopnia, że inaczej na oba oczy! Ja noszę okulary, ale tamto uczucie z oczami przychodziło i odchodziło i nie miało nic wspólnego z moimi dioptriami... Ja latałam po lekarzach i robiłam badania, żeby wyeliminowywać wszystkie stany chorobowe. Pozostawała tylko NERWICA. Jak przechodziło mrowienie, czy bóle głowy, to drętwiały mi ręce, miałam wrażenie, że gorzej odczuwam dotyk, ciepło, zimno i też nic mi nie było prócz nerwicy! Albo całymi miesiącami miałam na całej długości obkurczone jelita i brzuch bolał mnie nieustannie. Miałam nawet takie *niehumanitarne* badania jak wlew doodbytniczy i tez nic nie wykazało. Zawsze diagnoza była jedna *TYLKO SPOKÓJ MOŻE PANIĄ URATOWAĆ* Potrzebowałam badań, wykluczających jakaś poważną, a nawet śmiertelną chorobę i jak dostawałam potwierdzenie, że to *tylko* nerwica, z czasem nauczyłam się nie panikować tak strasznie jak na początku i nauczyłam się walczyć z tą nerwicą. Zapewniam Ciebie i wszystkich zainteresowanych, że o wiele łatwiej jest walczyć z nerwicą niż np. z jakaś poważną czy śmiertelną chorobą!! Buziaczki :-) Ewa
-
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego dnia. :-) Ewa
-
Aga1791, z okazji urodzin; Życzę Ci słońca na każdym niebie, Smaku, zapachu w codziennym chlebie, Ptaków, motyli i chwil radosnych, A w duszy zawsze zielonej wiosny. :-) Ewa
-
Cześć dziewczyny :-) Pozdrawiam was wszystkie serdecznie. strasznie boli mnie głowa, dlatego pójdę się położyć. Wzięłam tabletkę, bo miałam dzisiaj ciężki dzień. Kasiaaaa, pozwoliłam sobie na Twój adres wysłać Ci kilka zdjęć, które sama zrobiłam. Mam nadzieje, że się nie pogniewasz i oglądanie moich zdjęć sprawi Ci przyjemność. Jeszcze raz pozdrawiam, życzę spokojnej nocy i ściskam was wszystkie :-) Ewa
-
Kasiaaaa. Poczytaj, co sama piszesz!! Siedzisz uszami i całą sobą w sobie w środku i szukasz!! Każdy, nawet najdrobniejszych ból, albo ucisk, albo zmęczenie, albo brak chęci do mobilizacji, Ty wyolbrzymiasz do śmiertelnych chorób. To szaleństwo! Po co to robisz?! Albo chcesz być zdrowa i w dobrej formie przepędzając nerwicę, albo tą nerwicę zapraszasz do siebie. To, co obecnie robisz jest zapraszaniem nerwicy do siebie i zmuszanie jej, żeby się u Ciebie rozgościła!! JESTEŚ ZDROWA! Zrobiłaś badania i nic nie wykazały, więc nie jesteś chora i koniec na tym! ZAJMIJ SIĘ CZYMŚ! Zmuś samą siebie do wychodzenia z tego gówna po kroczku, ale do wychodzenia, a nie szukania sposobów do tego, żeby nerwica rozgościła się w Tobie i rujnowała ci życie!!! ZACZNIJ MYŚLEĆ, A NIE PANIKOWAĆ!!! I SŁUCHAJ LEKARZA! Całuje Cię. Ewa
-
Futerko była wczoraj i pisała, że była u siostry powyżalać się i zdaje mi się, że dzisiaj tez się tam wybierała...
-
Cześć dziewczyny i faceci... :-) Walencjanka, może to i racja, co mówi Twój kolega i Twoja mama. Tu jest tyle pomysłów na czyjeś problemy ile jest czytających. To faktycznie może zmieszać w głowie. Jak będziesz wchodzić tu raz na tydzień, tylko po to, żeby pozostać na bieżąco ze *znajomymi*, a będziesz żyć i zachowywać się zgodnie z zaleceniami lekarza czy terapeuty, to w porządku i fajnie będzie Cię :widzieć: :-) Magdzik życzę powodzenia, ale i tak jestem pewna, że dasz sobie radę... :-)) Baskabask, Futerko, Marlrnna, Aga1791 i wsztstkie inne cudowne dziewczyny życzę Wam dobrego dnia :-) Ewa
-
Aga, to dobre, bardzo dobre i takie...prawdziwe hahaha
-
To ja też na dobranoc *powiem* Wam dowcip; Mężczyźni, to nieskomplikowane istoty, są albo głodni, albo napaleni. Jak widzisz, że facet nie ma erekcji, po prostu zrób mu kanapkę. :-))
-
Straszne! Jak dobrze, że ja nie piję... hihihi
-
Aga1791. Przepraszam. Źle zrozumiałam. Jak jest tak jak piszesz, to w dupę z takimi koleżankami. Na świecie jest pełno ludzi, wśród których znajdziesz przyjazne dusze. Wcześniej albo później... :-) Całuję Cię i jeszcze raz przepraszam. Ewa
-
Futrko aniołku, Ty musisz iść do lekarza i zacząć się leczyć i wyleczyć i musisz do tego podejść poważnie i systematycznie. Jesteś bardzo młodziutka i dużo smutku spotkało Cię w życiu, ale i dużo radości masz w życiu. Masz jeszcze przed sobą całe życie i jeszcze bardzo dużo pięknych i szczęśliwych dni. Ani Ty Futerko pierwsza, ani ostatnia, która w taką nerwicę wpadła. Zapewniam Cię, że będziesz zdrowa...musisz tylko w to uwierzyć i zacząć się systematycznie leczyć. :-) Ewa
-
Aga1791. to co napisałaś o swoje koleżance z pracy jest właśnie nadwrażliwością i tak na prawdę egoizmem. Jesteś chora, chodzisz na zwolnienia, koleżanki za Ciebie pracują i zobacz co się dzieje. Ty wymagasz zrozumienia od koleżanek Twojego położenia i siedzenia cichutko, bo Ty jesteś chora. A przecież nikt Cię z pracy nie wyrzucił, to znaczy, że one nie chodzą do np. Twojego szefa i nie narzekają, że już sobie nie radzą, bo Ciebie nie ma. Pracują za Ciebie i nagle, któraś w złości, wyrzyguje Ci, że jesteś niewdzięczna. Bo przecież ona właśnie to Ci zarzuciła i co się stało? Obraziłaś się, poczułaś niedocenienie twojego stanu zdrowia, twoich kłopotów i zupełnie zapomniałaś, że te koleżanki pracują też za Ciebie jak Ciebie nie ma..., a to oznacza, ze ciągle są Twoimi koleżankami. Broń Boże nie chcę Aga, żebyś się poczuła urażona, ale oczekując zrozumienia od innych, musisz rozumieć innych. Twoje problemy są ważne dla Ciebie, a ilu ludzi tyle problemów. Niestety tak, to działa... Ewa
-
Megi71. To nie jest prawda, że psychoterapia, jest najważniejsza w leczeniu nerwicy, czy depresji. Jasne, że jest łatwiej mówić do kogoś, kto nas słucha, rozumie, akceptuje i nie każe nam stać się innym człowiekiem. Ale zapewniam Cię Megi, że psychoterapię można zupełnie z powodzeniem zastąpić pisaniem czegoś w rodzaju pamiętniko-dzienników. I to jest zupełnie za darmo. Kupujesz zeszyt i piszesz. Piszesz, kiedy chcesz, kiedy masz potrzebę, kiedy się boisz, kiedy... Jest jednak kilka warunków; musisz być szczera do bólu, nie możesz świrować, ani pisać pod publikę, ani się tym komukolwiek chwalić. I przede wszystkim opisuj zdarzenia w relacji ze swoimi uczuciami i odczuciami na dany moment. (przeczytaj to zdanie 2 razy). I jeszcze jedno nie czytaj tego, co napisałaś. Jak będziesz na bieżąco czytać, będziesz roztkliwiać się nad sobą, a przecież nie o to chodzi. Pisz, żeby się *oczyścić* Nie wcześniej niż po pół roku, pierwszy raz, przeczytaj, to co napisałaś. To jest jak psychoanaliza i bardzo dobrze naprawia nasze dusze :-) Pozdrawiam Megi i życzę powodzenia :-)