Skocz do zawartości
kardiolo.pl

ARKEKRA

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez ARKEKRA

  1. Wybór należy do Was. Jesteście dorosłe i dopóki nie zaczniecie biegać po ulicy z chustką w zębach, i na golasa, nikt Was na siłę leczyć w wariatkowie nie będzie. Poza tym zadajcie sobie proste pytanie CZEGO CHCECIE? Jeżeli idziecie do lekarza i lekarz przepisuje leki i każe przyjść do tygodniu, czy miesiącu, a Wy przychodzicie i co mówicie?, Że miałyście zalecenia i recepty lekarza w dupie i nie brałyście leków, bo się bałyście?? Czy go okłamiecie, że brałyście leki i Wam nie pomogły?? W każdej sytuacji krzywdę robicie samej sobie. Oczywiście możecie iść do innego lekarza, ale do ilu lekarzy pójdziecie po cud??? Każdy przepisze Wam leki, po których na początku nawet do dwóch tygodni można czuć się do bani, ale później zaczyna być lepiej. Oczywiście jeden lek na jednego działa dobrze, a ktoś inny czuje się źle i wtedy należy podać inny lek.Jak stale będziecie pitoliły lekarzowi, że i po tym, źle się czuje, i po tym źle się czuje, i po tym, to wierzycie, że taki lekarz jest idiotę i nie zdaje sobie sprawy, że histeryzujecie, że lekarza nie słuchacie i w efekcie taki lekarz przestanie traktować Was poważnie. O to Wam, dziewczyny chodzi???!!! Bo jak o to, żeby nie traktowano Was poważnie i nigdy wam nie przeszło i zawsze będziecie się bały, to na własne życzenie, jesteście na bardzo dobrej drodze. Wybór należy do WAS!!!! Ewa
  2. Futerko, przestań histeryzować, bo Cię zamkną w wariatkowie i będą leczyć na siłę!. To ,że Twoja mama miała śmierć kliniczną po relanium, to chyba tylko dlatego, ze była na nie uczulona lub... wzięła całą garść. Poza tym Twoja mama miała chore serce, a Ty nie masz!!!! Relanium podaje się nawet niemowlakom. Ja sama,całą ciąże dostawałem relanium rano i wieczorem po 5mg, więc nie pitol głupot, że coś Ci się stanie po relanium!! Poza tym jak już Ci pisałam, nie jesteś swoją mamą i na pewno nie spotka Cię to samo, co spotkało Twoją mamę. Musisz z tym walczyć, bo odświrujesz, a przecież masz dzieci i skoro nie dla siebie, to zrób, to dla swoich dzieci, bo one bez Ciebie, będą tak nieszczęśliwe i smutne i pogubione jak Ty bez swojej mamy. Czy tego chcesz dla swoich dzieci!!!? Ewa
  3. Witajcie :-0 Oglądam jak błyska za oknem. Lubie burzę, oczywiście jak jestem bezpieczna w domu... :-) Nie chcę się mądrzyć, ale poczytajcie sobie, co same piszecie! Już wczoraj o tym pisałam. Chcecie się wyleczyć, poszłyście do lekarza, bo samo Wam jakoś nie chciało przejść i jak poszłyście do lekarza i lekarz przepisał Wam stosowne leki, to nie chcecie ich brać, bo...się boicie! To paranoja!!! Czego się boicie: że może Wam lekarstwo pomóc i będziecie zdrowe? Czy boicie się, że po leku możecie na początku źle się czuć? A może boicie się dlatego, że...boicie się? Właśnie na to banie się dostajecie lekarstwa! Jak nie będziecie brały leków to, NIGDY WAM NIE PRZEJDZIE!!! Kaaasia pisze, że wzięła dwie tabletki xanaxu i oczekuje cudu, bo chyba nie tego, że te dwie tabletki jej pomogą. Na nerwicę *pracuje* się latami i latami się z niej wychodzi!! Napiszcie to sobie na lustrze, na ścianie, na drzwiach i w kółko to sobie powtarzajcie i zacznijcie zachowywać się jak ludzie, którzy chcą się wyleczyć i szczęśliwie żyć, a nie stale stękać. Ciebie, Futerko też się to tyczy. Pozdrawiam :-) Ewa
  4. Cześć Futerko :-) ciesze się, że poszłaś. Widzisz nic się nie stało. Następnym razem też nic się nie stanie. Dzielna dziewczynka :-) Gratuluje i smacznego :-)) Boli mnie gardło! Idę kupić sobie lody, może mi przejdzie! Anginę wywołują PACIORKOWCE, to takie bakterie, które żyją w temperaturze od +10 stopni do + 70 stopni. Nie napije się niczego, co ma 70 stopni, bo bym się mocno poparzyła, ale ludy maja poniżej 10 stopni i na początku, zanim choroba nie przeszła do krwi można spróbować leczyć się lodami, tylko trzeba tych lodów zjeść tyle, żeby gardło prawie zamarzło. Ja moje dzieci, ja były małe często leczyłam lodami i na 10 zachorowań, 8 przechodziło po lodach... :-) Nawet w szpitalu, jak komuś usuwają *trzeci migdał*, to po zabiegu podają lody... Dobre, co...? :-)))
  5. Cześć dziewczyny :-) Życzę wam miłego dnia :-) Magdzik23, przykro mi, ze trochę źle się czujesz. Postaraj się nie *siedzieć* w sobie w środku i nie analizować, każdego odczucia. Wiesz, jest zasada, że *jak się szuka, to się znajdzie*, więc postaraj się nie szukać. Wytłumacz sobie, że wszystko gra, że jest dobrze, że wychodzisz na prostą, ze swoja nerwicą. Że nic Ci się nie stanie, że już miałaś podobne odczucia i też nic się nie stało. Postaraj się *oswoić* te swoje leki i zaprzyjaźnić się z nimi. Nic Ci nie grozi i nic się Tobie nie stanie. Idź na spacer, albo poczytaj, albo zrób coś szalonego, albo zrób coś, co kiedyś sprawiało Ci radość. Postaraj się. Nie leż i nie doszukuj się i nie analizuj, bo będziesz bała się jeszcze bardziej... Pozdrawiam Cię :-) Ewa
  6. Magdzik23 Ja Cię zapewniam, że to minie na 1000% Co do studiów, to dopóki możesz tam chodzić i się uczyć, to to rób, szczególnie, że masz fory, u wykładowcy. Może ten wykładowca tez kiedyś miał depresje, albo nerwice i Cię rozumie :-)) Trzymajcie się :-)
  7. Ja mam RTL, ale nie lubię takich spektakli i idę spać. Dobranoc... :-)
  8. Dziewczyny idę spać, ale jeszcze Wam powiem, że moi rodzice, to na początku 80-tych lat, jak był taki kryzys, to w ogrodzie hodowali dwie świnie; Fryderykę i Florentynę. To był horror! Kiedyś poszli do pracy i zapomnieli postawić im żarcie i one się darły na całą ulice hahaha. A jak urosły przyszedł rzeźnik i je zamordował i pamiętam, to po porcjowane mięso z tych świń. Ja już wtedy byłam mężatką i miałam własne mieszkanie, ale widziałam tą *jatkę* Nie zjadłam nawet kawałeczka z tych świń i od tamtej pory jestem *bez mięsna*. Jak w zeszłym roku z badan krwi wyszło mi, ze mam bardzo poważną anemię z braku żelaza, to pierwsze pytanie lekarza było czy jestem wegetarianką? Powiedziałam, że nie jem mięsa, ale jem ryby i jajka, i ten lekarz kazał mi jeść wołowinę i wątrobę, ale zapisał tez żelazo najpierw w zastrzykach (bolało), a potem w tabletkach i jem to żelazo i robię badania, co trzy miesiące, ale mięsa jeść nie mogę. Mój mąż i dzieci jedzą, a ja nie i jakoś dobrze się z tym czuję... Śpijcie dobrze. Buziaczki :-) Ewa
  9. Baskabaska, ja tez jestem miastowa, a kury były w ogródku za domem. To było w 60-tych latach i inni też mieli kury, a nawet króliki :-)))
  10. Megi71. Nic nie zrobisz. Im bardziej będziesz naciskać, tym bardziej będzie uparty. Jedyna szansa, to jak się sam przestraszy. moja koleżanka dosypała do piwa jakiś lek. Pożaliła się swojemu lekarzowi i poprosiła go o pomoc i on jej to dał receptę i ona dosypała. Boże, co się wtedy z nim działo; przez trzy dni rzygał i miał biegunkę. Mało flaków nie wyrzygał, ale pić przestał... hahaha. Do dzisiaj nie pije, ja tylko pomyśli, to mu niedobrze...
  11. Cóż, bo taki już ten świat ludzi jest pełen zła. wiecie, ja kiedyś przeczytałam, że na 7 tysięcy lat, zapisywanej historii człowieka, to tylko 9 lat nie było wojen na całym świecie. To znaczy że przez 9 lat na 7 tysięcy lat nikt z nikim się nie bił, nikt nikogo nie zabijał. To w jakim my świecie żyjemy jacy jesteśmy...?
  12. Baskabaska, jak tez za dziry w rajtuzach dostawałam pasem, albo skakanka. Prawie zawsze mialam pręgi na iu ukłas. Wiecie moi rodzice mieli kury w ogródku. Jak przychodziła niedziela, mój ojciec zabijał kurę i był obiad. Nie raz widziałam jak siekierą odrąbał biedniej kurze głowę, a one jeszcze bez tej głowy przebiegała kilka kroków zanim padła. Ja nie chciałam jeść tych niedzielnych kur i płakałam sobie w poduszkę w nocy. Ja nie zabijam nikogo i niczego. Jak po deszczu, na chodniku są ślimaki, to idąc do sklepu zbieram te ślimaki z chodnika i odkładam w krzaki, żeby nikt ich nie zadeptał. Nawet muchy wypędzam przez otwarte okno. Boje się pająków, ale jak któryś łazi po ścianie, to go z bijącym sercem zmuszam, żeby wpadł do szklanki zamykam talerzykiem i wyrzucam przez balkon,. Kiedyś miałam wrażenie, że taki pająk niebezpiecznie zbliżył się do krawędzi szklanki i wyrzuciłam go razem z ta szklanką... Ja mam 4 koty i wszystkie zostały wyrwane śmierci. to takie znalezione biedactwa. Miałam jeszcze inne koty, tez uratowane, ale już poumierały. Dokarmiam w zimie ptaki i bezdomne dorosłe koty, Wpłacam pieniądze na schronisko dla zwierząt. Nie odmówiłam nikomu, kto potrzebował pomocy. Jak przychodzą święta, to piekę ciasta, dla takich biedniejszych sąsiadów i robię paczki dla dzieci ze szkoły, którzy są z biednych rodzin... Mam nadzieje, że nie zabrzmi to jak przechwałki, bo ja to robię dla tych ludzi i zwierząt, a nie dla siebie.
  13. Dzięki Aga i w ogolę wszystkim wam dziękuje, że jesteście :-)
  14. Aga 1791. Mój mąż tez nigdy za kołnierz nie wylewał. Na początku przychodzili znajomi, albo on z kolegami z pracy popijał, a później, to każdego wieczoru 4-5 piw wypijał sam ze sobą. Nie rozrabiał. Czytał, albo oglądał TV i popijał. Dla mnie tez zawsze był miły, tylko z ilością wypitego piwa zaczynał trochę język mu się plątać. Mimo tego nienawidzę tego jego popijania i zapachu piwa i gotowa byłam się z nim rozstać, bo mnie stać, żeby kupić jemu małe mieszkanie i się pożegnać, ale on zachorował na kręgosłup, a później męczył się ze stawem biodrowym i miał operacje wymiany tego stawu, ale kręgosłup bardzo mu dokucza i musi brać silne leki przeciwbólowe, więc musiał przestać pić. I przestał. Teraz, to jest fajny facet... hahaha
  15. Megi71, Ja jestem tu krótko i na początku przedstawiłam się i coś tam napisałam o sobie, a potem napisałam jeszcze coś i nikt mi nie odpowiedział na to, co napisałam i ja jestem tak bardzo przewrażliwiona, że nie mam *poważnych* problemów, że przestałam pisać o sobie, a zaczęłam uważnie czytać o waszych problemach i staram się wam pomagać. Ja mam dużo znajomych, którzy uważają mnie za super kumpele, na którą zawsze można liczyć, bo ja zawsze mam czas dla innych i nigdy się nie skarżę. Ja tak właśnie się *sprzedaję* Mój mąż *trzyma się ziemi* i sam jest chory, więc przychodzenie do niego ze swoim lękami, czy smutkami, to nieporozumienie, bo już próbowałam i zawsze radził mi, żebym przestała głupolić i się czymś zajęła... To po, co mam do niego przychodzić, chociaż on jest dobrym człowiekiem, tylko takim realistycznym. Musze sobie radzić sama, chociaż nie zawsze jest łatwo.... Teraz znalazłam, to forum i zupełnie niczego od was nie oczekuje, ale ciesze się, że tu jestem... Ewa
  16. Megi71. Ja nadal, czasem chce się *rzucać z mostu*, bo wiesz ja jestem *sama* ze swoimi smutkami. Ja miałam smutne dzieciństwo. Pamiętam, ze miałam własny pokój. To był 16m2 pokój, a w ogrodzie rosła duża grusza i ta grusza bardzo szumiała jak był wiatr i rzucała cień, mimo zasłon, ja panicznie bałam się tam sama spać i siedziałam na łóżku, ściskałam misia i płakałam. Kilka razy zdarzyło się, że poszłam do łóżka rodziców ze strachu i zawsze mama mnie wyrzucała mówiąc, że gdybym była grzeczna, to nie musiałabym się w nocy bać. i wracałam. W drzwiach była szyba i nie mogłam zapalić światła, więc...bałam się. Poza tym stale dostawałam lanie, stale. Za wszystko. Nawet jak poszłam na sanki i spóźniłam się na obiad. Myślę, żebyście się popłakały, gdybym wam zaczęła opisywać.... Ja wcale nie jestem silna, ja tylko umiem walczyć i staram sie pomagać innym...
  17. Kochana Aga, zawsze możesz na mnie liczyć. Będzie dobrze. Sama się niedługo przekonasz. Musisz słuchać lekarza, ufać mu i wierzyć, że będzie dobrze :-) Ewa
  18. Futerko, ja mając 25 lat byłam tak jak Ty *do niczego*, dzisiaj mam czasem *zjazdy w ciemność*, ale trwają krótko i sobie z nimi radzę. poza tym, prowadzę własna firmę, zatrudniam ludzi i daję radę, a moje dzieci są wykształcone, maja dobrą pracę, mieszkania, samochody. Co prawda, syn i jego zona rozstali się, ale, sama wiesz, że małżeństwo to loteria i obecnie w Polsce 70% par się rozstaje. Nie czuje się winna, że oni się rozstali. Ja bardzo tęsknie za wnuczkiem... Nie wtrącam się do nich. Z Tobą tez będzie dobrze. Ja jestem tego absolutnie pewna!! Ewa
  19. Futerko, kochana :-) Jeszcze jedno, To, że Twoja mama odeszła na serce wcale nie oznacza, że i Ty na serce jesteś chora, czy kiedykolwiek będziesz. Badania genetyczne wykazały, że każdy człowiek może otrzymać geny do 6 pokoleń do tyłu. Licząc średnio 25 lat na pokolenie, to łatwo obliczyć, że dostajemy geny naszych przodków, którzy żyli 150 lat temu! W USA był w ostatnich latach przypadek, że młodzi, biali ludzie pobrali się i po jakimś czasie urodziło im się dziecko. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że to dziecko było... czarne. Facet się wściekł i wyprowadził z domu, mimo, że jego żona zaklinała się na wszystkie świętości, że spała tylko z mężem. Zrobiona badania DNA i okazało się, że to jest ich obojga dziecko. Wynika z tego, że gdzieś w ciągu tych 150 lat wstecz, była w rodzinie czarna kobieta. Także nie identyfikuj się z choroba mamy, bo ta choroba może wcale Cię nie dotyczyć... Ewa
  20. Dziewczyny, ja też dostałam wiele leków zanim w końcu mogłam zacząć brać odpowiedni dla siebie. To trudne jak człowiek panikuje, ale trzeba zaufać lekarzom. Oni nie maja żadnych powodów, żeby nas nie wyleczyć. Pozdrawiam was cieplutko :-) Futerko, jesteś młodziutką, kochaną i bardzo pogubioną dziewczyną i wierzę z całych sił, że wszystko będzie dobrze i będziesz zdrowa i szczęśliwa. Musisz tez w to uwierzyć :-) Ewa
  21. Futerko :-) Nie jesteś winna śmierci swojej mamy!!! Nie możesz obwiniać siebie, że jej nie pomogłaś. Twoja mama umarła nie przez Ciebie! To był jej czas i dlatego odeszła. Czytałam Twój sen i z niego wyraźnie wynika, że obwiniasz siebie o śmierć mamy. Opowiadasz że w tym śnie mama wołała Ciebie, a Ty nie przyszłaś. Musisz sobie z tym poradzić. Myślę, że potrzebujesz psychologa, bo się zadręczysz. Twoja mam została wezwana do Stwórcy i byłaby szczęśliwa patrząc z nieba na swoją córeczkę jak jest szczęśliwa, więc dla dobra siebie i swojej mamy musisz być szczęśliwa i nie zadręczać się, że woja mama umarła przez Ciebie, bo to nie prawda. Walcz o swoje szczęście, o szczęście swoich dzieci i spraw, żeby Twoja mama, patrząc na Ciebie z nieba, już się o Ciebie nie martwiła i tez była szczęśliwa tam gdzie teraz jest... Całuję Cie mocno i przytulam :-) Ewa
  22. Cześć :-) Przeczytałam wasze posty i ze smutkiem stwierdzam, że same sobie robicie krzywdę. Na swoje nerwice *pracowałyście* prawie całe swoje życie. Na początku nie ma żadnych specjalnych objawów, dopiero kiedy organizm, jest już bardzo *zmęczony* zaczynają się objawy somatyczne. I wtedy trzeba się leczyć. To nie jest angina, czy grypa, którą można wyleczyć kilkoma antybiotykami czy aspiryną. Trzeba leczyć się bardzo długo. A wy idziecie do lekarza, bo jest wam źle i oczekujecie, że ten lekarz da wam *cud-tabletke* i będziecie po tygodniu zdrowe. Tak w nerwicy nie jest! Żeby pozbyć się nerwicy, na która pracowałyście latami, często już w dzieciństwie, musicie liczyć się z tym, że latami, będziecie się z tego wyzwalać. Popełniacie podstawowe błędy; jak chcecie się wyleczyć i dobrze się czuć musicie zaufać lekarzowi go słuchać. Leki na nerwice nie działają od razu. Trzeba je długo brać, czasem bardzo długo i nie można przestać brać samowolnie, bo objawy wrócą, a wy bierzecie, nie bierzecie, zmniejszacie dawki, powiększacie, bierzecie jak chcecie i czekacie na CUD! Nigdy wam nie przejdzie jak nie zaczniecie być konsekwentne w leczeniu. Każdy jest inny i na każdego dany lek inaczej działa. To śmieszne, że jednego dnia czujecie się dobrze, a drugiego dnia czujecie się źle i już zwalacie winę na lek, który bierzecie i już w panice nie chcecie go brać. Poczytajcie, co same piszecie na tym forum; pytacie o coś i dostajecie odpowiedzi. Cieszycie się, dziękujecie, a po dwóch dniach zadajecie te same pytania.... Po co? Jedyna osoba, której musicie zaufać i stosować się do jej zaleceń to jest lekarz, nikt inny. Im prędzej to zrobicie tym prędzej będziecie dobrze się czuły. Całuje was. Ewa
  23. Ja te włókniaki to miałam, ale tez nie było ich widać, tylko ja wiedziałam, że tam są i tak jak Ty stale je macałam i sprawdzałam, czy się nie powiększają. To było stresujące, więc dostałam skierowanie do chirurga i było po sprawie. I się ciesze, że tego nie mam. Co do tego kontrastu, to jak człowiek jest uczulony, może być różnie, a teraz jak już tyle zostało napisane, to ja myślę, że Aga, tak się nastraszyła, że żadnego kontrastu nie da sobie wstrzyknąć do żył... Hahaha
  24. Futerko, ja sobie nie dałam zrobić tomografii z kontrastem, bo ja jestem alergikiem. Miałam zrobiony bez kontrastu i dla spokojności jeszcze rezonans, tez bez kontrastu, ale nie miałam takich efektów specjalnych jak pisała... nie wiem kto. W każdym razie przeżyłam i mogłabym iść jeszcze raz, chociaż ja mam klaustrofobie i wjeżdżanie do rury, to głupie uczycie, ale wytłumaczyłam sobie, że jak zacznę panikować, to tam jest dużo ludzi, którzy od razu przylecą mnie ratować. Mi tak przy jednym, jak i drugim badaniu powiedzieli, żebym, nie brała żadnych leków jak nie muszę koniecznie.
×