
ARKEKRA
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez ARKEKRA
-
Agniesia, z marchewka, to robię takie duże, na całą patelnie i do gulaszu, potem składam na pól i ze śmietaną na wierzchu, ale z musztardą muszę wypróbować. Dzięki :-) O matko, ja chyba jestem głodna...
-
Agniesia, To o czym piszecie, to mogą być włókniaki. Ja miałam chyba z pięć na dłoniach i jeden pod kolanem. Poszłam do chirurga i usunięto mi to za jednym zamachem wszystkie. Było to z 7 lat temu i teraz nawet nie ma specjalnie blizny. Każde takie usuniecie było zaszyte jednym szwem. Nic nie bolało, bo dali zastrzyk i jeszcze zasłonkę zawiesili przed nosem.
-
Witajcie. Byłam na spacerze wokół bloku i jest zimno i jak wróciłam, to jeszcze bardziej chce mi się spać, ale już się nie *zapadam*..., więc chyba pójdę spać :-) Jutro będzie lepszy dzień, czego i Wam życzę :-) Co do placków ziemniaczanych, to ja je uwielbiam. Same placki, placki z cukrem, placki po cygańsku z gulaszem, placki z cukrem i ze śmietaną...Takie z miksera są dla mnie za drobno pomielone, więc kupiłam sobie maszynkę do tarcia ziemniaków i innych warzyw i jarzyn. To takie plastykowe urządzenie z blaszana tarka i z korbką. Szybko się trze i starte ziemniaki wyglądają dokładnie tak jak starte ręczna tarką i jest bardzo tanie. ok. 15,-zł. Polecam :-) Pozdrawiam Wszystkich i życzę dobrej i spokojnej nocy :-) Ewa
-
Ja się teraz marnie czuję. Oczy mi się zamykają i najchętniej bym zasnęła, ale nie tak zwyczajnie, tylko tak jakbym się zapadała. Nienawidzę tego uczucia i chyba pójdę się przejść, to może mi przejdzie... :-(
-
Cześć wszystkim :-) Ja uwielbiam zakalec z ciast. Z każdego nawet z sernika, ale jak to mówią *każdy ma swoje zboczenia*. hahaha Wysłałam swoje zdjęcia kaczek do TVN METEO. Ciekawe czy je pokażą?
-
Izaaa, dzięki za tą stronę. Na pewno coś nowego wprowadzę do swojej kuchni :-) Wracając do psychologa, to ja zanim poszłam do psychologa, tez miałam obawy i wątpliwości. Ale poszłam. Najpierw do przychodni, ale tam pani psycholog najbardziej była zainteresowana sprawami damsko-meskimi i zaczęłam ją podejrzewać, że ona sama ma kłopoty i przestałam do niej chodzić. Pół roku później spróbowałam jeszcze raz, ale już prywatnie. Każda wizyta kosztowała 40,-zł. To była masa pieniędzy, jak pomyślałam, że będę musiałam tam długo chodzić. Ale to był czas, kiedy ja paliłam papierosy i za każdą paczkę płaciłam wtedy 8,-zł., ale też bardzo chciałam przestać palić. Kaszlałam i wymyślałam, że ten kaszel, to na pewno początki raka, itp. Więc jak zdecydowałam się na terapie za pieniądze, to jednocześnie wmówiłam sobie, że żeby chodzić do psychologa i się naprawić emocjonalnie, to pieniądze będę brała z rzucenia palenia, a paliłam paczkę dziennie. I udało mi się przestać palić. Pani psycholog pomogła mi w tym i jako terapeutka i jako *krwiopijca*, bo 40,- zł za wizytę, to dużo pieniędzy. Do dzisiaj nie pale, a do psychologa chodziłam przez pierwsze 3 miesiące 2x na tydzień, a po trzech miesiącach raz na tydzień. To było i tak mniej pieniędzy niż wydawałam na papierosy... :-) Dzisiaj wizyta u psychologa kosztuje do 40 do 60 zł za godzinę, to tez opłacałoby mi się rzucić palenie za terapię... :-))
-
Izaaa. Ja chodziłam przez 2 lata, niestety za pieniądze. Ale to było coś najlepszego w mojej walce z depresja i lekami. Pierwsza wizyta jest sztywna, bo to obcy człowiek, do którego masz mówić o swoich najbardziej prywatnych sprawach i odczuciach i lękach, które na dodatek nie są choroba w takim medycznym znaczeniu. Ja chodziłam do kobiety. było mi jakoś mniej krępująco. Po 2-3 wizytach jest już fajnie. Rozmawiasz z kimś, kto cały swój czas i uwagę poświęca tylko Tobie. Jest Tobą zainteresowany i nie wyśmiewa Cię z Ciebie i słucha i to jest najlepsza rzecz. W domu nie można być aż tak szczerym zgodnie z zasadą że *wszystko, co powiesz może zostać. kiedyś użyte przeciw Tobie*, a tam możesz. Takie są moje doświadczenia. Ewa
-
Madzik zrób, to ciasto ze śliwkami,a potem opisz nam w szczegółach jak się objadałaś, a nam będzie ślinka lecieć i same zmobilizujemy się i pójdziemy upiec jakąś pychotę... :-) Ja obżeram się moimi cynamonkami :-) Uwielbiam je :-)) Do wieczora nie będzie ani jednej... :-))
-
Baskabaska, mieć katar bez przerwy, żeby nie mieć depresji... to nawet komicznie brzmi :-)) Ale skoro katar może odwrócić uwagę od nerwicy, to i inne czynniki mogą , bo to tak samo działa. To jest optymistyczne. Ja nie jestem zwolennikiem leków. Wolę o tym, jak się czuję pisać. Takie pisanie jest jak psychoanaliza i jest bezpłatna...! :-))))
-
To wiesz, kochana jak ja teraz się czuję, jak ta fryzjerka zrąbała mi głowę na, co najmniej miesiąc. Żeby to jeszcze zima była, to czapkę czy kapelusz bym ubrała, a tak...?!! Ubieraj się i wychodź z domu i kup sobie coś fajnego i zakazanego, np. słodycze :-). Jest fajna pogoda. Tu u mnie jest 19 stopni. :-)
-
Baskabaska, to, że objawy nerwicy zniknęły jak przyszedł katar i gorączka, to bardzo optymistyczne i znaczy, że te nasze kłopoty zdrowotne są tylko w naszej głowie i na nasze własne życzenie, a to oznacza, że mamy możliwość się ich pozbyć. Bo skoro, same je przywołałyśmy, to same możemy się ich wypędzić. Trzeba tylko nad tym pracować z psychologiem... Ewa
-
Baskabaska, no zobacz jak szybko nerwica Ci przeszła! Wystarczy zwykły katar i gorączka... ;:-))))
-
Witajcie. Byłam u fryzjera i jestem wsiekła, bo ja mam raczej krótkie włosy, ale ja jestem *zdrowa d-pa*, mimo moich lat i nie cierpię takich tzw. *emeryckich fryzur*, a ta fryzjerka, mimo, ze ja zawsze jej powtarzam, co ja chce, to mi dzisiaj źle obcięła włosy, właśnie tak prawie *emerycko*. Przecież nie pójdę jej udusić, ale to jest masakra! Ja mam ciemno brązowe włosy, takie roztrzepane, ale dłuższe na górze, a przy szyi krótsze, a teraz nie ma co roztrzepać, bo wszystkie są równe. Ubiorę opaskę i za miesiąc będzie lepiej! I jak tu ufać ludziom...?? :-)) Wiecie mi tez się nic nie chciało. NIC. Najlepiej czułam się w szpitalu, bo nikt, niczego ode mnie nie chciał, rodzina przynosiła przysmaki i tylko się uśmiechali, nic mi się nie mogło spać, bo cały szpital był obok i byłam bezpieczna i nawet objawy mi mijały, a jak wracałam do domu, to po tygodniu znów było tragicznie. Ja miałam do tego świra na punkcie tego, że umrą mi dzieci ( to dlatego, że pierwsze moje dziecko urodziło się w 24 tygodniu i umarło), i panicznie bałam się być z nimi sama w domu, bo jak coś się stanie, to ja nie dam rady ich uratować, a mieszkałam na przeciw pogotowia ratunkowego...! Ale to wszystko minęło. Nikt nie umarł, nikomu nic się nie stało, ja tez nie miałam ani raka, ani wylewu, ani zawału, ani niczego innego, tylko...szajbę! NIESTETY! Jeżeli mogę coś wam zaproponować, to prócz wszystkiego, co musicie robić i zrobić, spróbujcie znaleźć sobie jakieś hobby, jakąś pasje, która pokochacie. Ja dostałam od mojego ojca aparat fotograficzny jak byłam w kiepskim stanie i jak moje dzieci były małe. Mąż zapisał mnie na kurs fotografowania artystycznego i mimo, że za nic na świecie nie chciałam tam chodzić, to dla mojego męża i ojca (żeby nie było im przykro, że się starali, a ja olewam}, poszłam tam. Na pierwszych zajęciach myślałam, że nie doczekam końca, ale zadali *prace domową* i musiałam zrobić zdjęcia i jak zrobiłam i obejrzałam, a zrobiłam moim dzieciom, to podobały mi się. I tak krok po kroku pokochałam fotografowanie tak bardzo, że jak tylko zaczyna być mi marnie, biorę aparat i uciekam w swój piękny, pełen kolorów, światła, tajemnic i ciszy świat... I zawsze pomaga. Nie namawiam Was na fotografowanie, ale jest tyle wspaniałych rzeczy jakie można robić, żeby na chwilę uciec, od wszystkiego z czym sobie nie radzimy, że warto spróbować... :-) Ewa
-
Aga, im bardziej będziesz zmuszać się i mobilizować do czynnego życia, tym szybciej będzie Ci łatwiej i lepiej żyć. Na 1000%!!
-
Dziewczyny, ja jestem od was dużo starsza i jak czytam, to, co piszecie, to tak jakbym czytała o sobie z dawnych lat. Zapewniam Was, że Wam, to wszystko minie. Myślę, że jesteście młode, macie dzieci, dom, same musicie gotować dla rodziny, sprzątać, prać, płacić rachunki, spłacać kredyty, martwic się o dzieci, dbać o pieniądze, żeby były, żeby nie zabrakło, o zakupy, pranie, męża itp. Jak byłyśmy dziewczynami, to byłyśmy wolne i mimo, że wściekałyśmy się na konieczność słuchania rodziców, chodzenie do szkoły i inne obowiązki, to jednak miałyśmy totalny luz, bo to rodzice przejmowali obowiązek odpowiedzialności za nas. Marzyłyśmy sobie, że jak wyjdziemy za mąż i będziemy miały rodzinę i dzieci, to ta miłość i szczęście da nam wolność i spokój, a tu okazało się, że jest tyle obowiązków i żadnej wolności i spokoju nie ma. A ponieważ jesteśmy wszystkie wrażliwe, to, to rozczarowanie i przytłoczenie życiem zaowocowało depresją i nerwicą. Ja jestem przekonana, że z czasem Wam to minie. To nie znaczy, że nerwica zostanie wyleczona, bo ona zawsze w nas będzie, ale ujawniać będzie się tylko w bardzo stresujących sytuacjach i takie lękowe stany będą trwały krótko. Tydzień, góra dwa i powrót do żywych. Poza tym z czasem przekonacie się, że nie umiera się tak łatwo, nie paraliżuje nas i jak lekarze mówią, że to tylko (aż) nerwica, to będziecie lekarzom wierzyły i będziecie umiały sobie z nią radzić dużo lepiej niż dzisiaj. Czego każdej z was życzę :-)
-
Aga 1791. Siadanie, płakanie i opadanie z sił, to najgorsza rzecz jaką można sobie zrobić. Już lepiej, żebyś zaczęła się na coś wściekać. Złość dodaje adrenaliny i to pomaga. Ja już pisałam, że jak wpadałam w taki bardzo lichy stan i strasznie bałam się wszystkiego, co jest we mnie, i że zaraz umrę, albo stracę przytomność, albo mnie sparaliżuje, bo wszystko mi drętwiało, albo..., to włączałam sobie horror (ja się ich boję) i tak się nastraszałam, że przestawałam bać się siebie i o siebie, a bałam się tego co w TV. Łatwiej jest wtedy. Moja p. psycholog mówiła, że skoro lekarstwem na miłość jest druga miłość i jest dobrze, tak lekarstwem na strach może być drugi strach nie dotyczący mnie bezpośrednio. Mi to pomagało.... Ewa
-
Baskabaska. Wracając do tego SERNIKA, to budynie są po to, żeby zagęścić masę serową na bardzo gęsty *glut*, taki, który nie będzie spływał z biszkoptu, a jednocześnie wlany do środka budyń całkowicie się rozpuści, żeby nie był mączasty smak. Teraz budynie są jakieś *oszukane* i na wszelki wypadek przygotuj sobie jeszcze jeden rozmącony w mleku budyń, gdyby okazało się , że te trzy, to za mało :-) pozdrawiam :-) Ewa
-
Cześć dziewczyna. Życzę Wam miłego dnia i pozdrawiam i ściskam każą z Was osobno i niech będzie dobre samopoczucie Wam towarzyszyło przez cały dzień. Sobie tego tez życzę. :-) Magdzik, ja byłam na zaocznych studiach i bardzo, bardzo chciałam się uczyć, ale nie mogłam. Siedziałam i uczyłam się i nic nie pamiętałam, po chwili. Uszami i cała sobą siedziałam w sobie w środku i doszukiwałam się, czy coś się nie dzieje. Potem szłam na zajęcia i jak przez szybę gapiłam się na wykładowce i byłam przerażona, że nie dam rady, że nie zdam, że wywalą mnie, że będę pośmiewiskiem, że wszyscy zobaczą, że coś mi jest i zaczną uważać mnie za wariata, na którego nie można liczyć i sama nie będę miała do kogoś pójść po pomoc jak czegoś nie zapiszę czy nie zapamiętam. Pamiętam, że nawet stawiałam *kanciate* litery, bo ręka nie była tak swobodna, jak wcześniej. To było jeszcze bardziej stresujące i właściwie stale byłam zdenerwowana i przerażona. Nauka nie przychodziła mi z trudem, więc, to, co wtedy działo się ze mną nie było normalne. Do tego byłam mężatką, byłam mamą i moje lęki związane ze szkołą, przenosiły się na moje życie w domu. Ogólnie byłam stale do niczego. Dlatego wzięłam dziekankę i wróciłam po roku, jak było już lepiej. Ale ja bardzo chciałam mieć wykształcenie, więc wiedziałam, że wrócę na studia. To, że je przerwałam było koniecznością. Tak było w moim przypadku. Życzę Ci Magdziak powodzenia i wytrwałości w postanowieniach, bez względu jakie te postanowienia będą. :-) Ewa
-
Magdzik, ja tez musiałam wziąć dziekankę i jak wróciłam po roku, to musiałam poznać nowych ludzi, z którymi chodziłam na zajęcia, ale nie żałuje, że to zrobiłam. Wróciłam po roku naprawiona i to była bardzo dobra decyzja. Od tamtej pory minęło wiele lat i do dzisiaj uważam, że dobrze wtedy zrobiłam, dlatego życzę Ci żebyś zdrowiała, bo nic nie jest ważniejsze. Wrócisz na studia za rok i będzie dobrze. Zobaczysz... :-)) Ewa
-
Może jednak krzywo siedzisz często i z czasem zaczyna boleć, albo masz za ciasne inne ubranie? Ja te bóle w żebrach i pod żebrami przećwiczyłam na wszystkie badania...i nic. :-) Ewa
-
Dano, grunt, to poczucie humoru :-))) zjadłam ta hydroxizine i zaraz zasnę przy biurku, więc żegnam wszystkich do juterka. Spokojnej nocy i przespanej całej do rana życzę :-) Buziaczki :-) Ewa
-
Megi, Mnie też tam często boli, to może być od zmęczenia, od za ciasnego stanika, od spraw reumatycznych, od krzywego siedzenia przez dłuższy czas w jednym miejscu i od innych zwykłych rzeczy :-) Ewa :-) Mnie najczęściej boli od stanika.
-
Megi, jak ten twarożek z resztą składników zagotuje się, to jest rzadki jak przecier owocowy, dlatego musi być odpowiednia ilość budyniów, aby to zagęścić Niektórzy używają mąki ziemniaczanej, ale ja zagęszczam budyniami (BEZ CUKRU)!
-
Megi71, to jest pół szklanki mleka do tych budyniów, a nie pół litra!! Nie, masa się nie zważy, ale trzeba ją mieszać, bo się przypala. Ja ten twarożek, to sama przepuszczam przez maszynkę do mięsa, bo ten kupiony już mielony jest, moim zdaniem za maziowaty. Ja jutro jeszcze raz napiszę bez poprawek. Dzisiaj jestem zamulona tym bólem głowy...
-
Baskabaska, tych budyniów to ma być 3 a nie jak napisałam 2!!! Ciekawe, ile razy jeszcze się poprawię... :-))) Przepraszam. :-))) Czary, uroki, wróżby, to doskonały sposób na zarabianie pieniędzy w naszym XXI wiecznym życiu... Ludziom coraz trudniej jest żyć z powody szybkiego tempa, nerwowości i beznadziejności i dlatego wszelkiego rodzaju uzdrowiciele i wróżbici mają swój *Złoty Wiek*, bo my ludzie nie wiemy już gdzie szukać pomocy, bo tych szukających jest coraz więcej...