
ARKEKRA
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez ARKEKRA
-
Magdzik ja mogę mówić za siebie i ja czułam się i czuję sobą w 100%, ale się leczyłam. Mi samo nie przeszło i nie liczyłam, że samo mi przejdzie. Jestem uwrażliwiona, ale czuję się zupełnie normalnie i tylko czasami jak coś złego dzieje się w moim życiu czy życiu moich bliskich, to biorę lekarstwa, poza tym jest zwyczajnie. Mogę chodzić do kina i do galerii handlowych i na spacer. Ja straciłam przytomność rok temu i mam menopauzę, to te objawy są blisko, ale nadal czyje się normalnie, tylko jestem ostrożniejsza. To tyle :-)
-
Karolcia :-) ja 40 lat mieszkałam w Sopocie, a moi rodzice nadal tam mieszkają hihihi. Może ten Sopot to jakiś szajbogenny... Moja koleżanka z Sopotu ma to samo, co my... :-) Właśnie robię drożdżówkę z kruszonką. Pogoda taka senna, to można sobie pysznym ciastem nastrój poprawić... :-) Miłego wieczorku życzę wszystkim :-)
-
Baskabaska :-), ja tą menopauzę łagodnie przechodzę, ale odczuwam. Cóż trzeba to przeżyć i tyle. Trzymaj się :-) Futerko :-) i słusznie :-) Magdzik :-) będzie dobrze, zobaczysz :-)
-
Magdzik :-0 Wszystko przechodzi, do tego stopnia, ze zapomina się o tym, co było i normalnie się żyje, pracuje, śmieje, ale jest się czujnym i uwrażliwionym na każde, nawet najmniejsze symptomy. Ktoś, kto nie przeszedł przez to całe leczenie, to pewnie nie zwróciłby uwagi na chwilowe *załamanie*, ale ja jestem czujna i zwracam uwagę. Nie wiem, czy bez leczenia bym mogla normalnie żyć i czy by mi przeszło. Ja się leczyłam i mi przeszło w 90% i takie są moje doświadczenia :-) Futerko :-) Nie rezygnuj ze swojego solarium. Możesz chodzić na 8 minut, ale próbuj, bo to jest ta część Ciebie jakiej nerwice Ci nie zabrała i nie pozwól nerwicy sobie tego zabrać. WALCZ! Całuje Was :-) Ewa
-
Aniso :-) Pod warunkiem, ze wytrzymasz i w ogóle cokolwiek zarobisz. ale o tym jak się czujesz Ty sama wiesz najlepiej. ja Ci życzę powodzenie :-) Co do łuszczycy, to żeby mogła zagrozić czymkolwiek, to musi być chyba w bardzo zaawansowanym stadium, a Ty piszesz, że dopiero Ci się to pojawiła. Ja wiem, że łuszczyca jest trudno wyleczalne i że trzeba być stale czujnym...
-
Aniso :-) napisałaś na początku, że potrzebujesz pomocy i rady i wsparcia, ale Ty, z całym szacunkiem, nie chcesz pomocy. Ty chcesz potwierdzenia, ze dobrze postępujesz i żebyśmy Ciebie wsparły w tym, co chcesz zrobić i robisz! To nie jest dobre, bo jak do tej pory, Twoje postępowanie i zachowanie i myślenie nie przynosi poprawy, to nawet jak my wszystkie tutaj napiszemy, że dobrze postępujesz i że dobrze będzie jak pojedziesz do Niemieć, to i tak nic na lepsze się nie zmieni. Ty potrzebujesz lekarza i poważnego podejścia do swoich dolegliwości i kłopotów, a nie wciskania sobie kitów, że nic Ci nie jest, bo jakby nic ci nie było nie weszłabyś na to forum. To wszystko, to jest Twoje życie, Twoje zdrowie i Twój problem i spotka Cię dokładnie to, o co się prosisz, jak nie zaczniesz siebie i swojego zdrowia szanować. Tak jak my wszystkie...
-
Aniso :-) Mnie się wydaje, że należy *trzymać się ziemi*, to znaczy nie wierzć z bajki! Nie chcę Cię zniechęcać, bo masz swoje prawo wyboru i swój rozum, ale jak sobie wyobrażasz prace przy zbiorze truskawek jak masz problemy z kręgosłupem. Przecież truskawki rosną nisko przy ziemi i trzeba stale być pozginanym, a płacą od ilości zebranych truskawek, a nie od czasu jaki się tam było! Ja byłam na zbiorze truskawek jeden raz i nigdy więcej, nawet jak bym miała żebrać pod kościołem. Nigdy nie byłam tak obolała jak wtedy!! Do tego jak zaczynie Tobą telepać nerwica, a tam nie dość, że będzie Cię wszystko bolało, to jeszcze z powodu kręgosłupa masz szanse zebrać mniej i mniej zarobić, to będziesz się wściekać i karmić wściekłością swoja nerwicę, dlatego, moim zdaniem dobrze przemyśl swoją decyzje o wyjeździe zanim będziesz później tego żałować... Życie Ci zdrowia ale i realnego podejścia di sprawy. Ewa
-
Cześć dziewczyny :-) U mnie mgła i deszcz pada, ale ja lubię taką pogodę. dla mnie jest fajna. Lubie spacerować w deszczu z parasolem, ale jak to mówią każdy ma swoje zboczenia hihihi. Witam wszystkie nowe dziewczyny i cieszę się, że trafiłyście na to forum. Pomagamy sobie tutaj. Nawet jak nie zawsze uda się przekonać kogoś, do pójścia do lekarza i zaufanie mu i leczenie się zgodnie z lekarza zaleceniami, to chociaż dostaje się tu wsparcie i poczucie, że nie jest się samemu z ta szajbą, i że nasze dolegliwości są takie same jak innych. a skoro są takie same i nikt na to jeszcze nie umarł, to znaczy, że i my nie umrzemy, tylko dopóki nie zaczniemy się leczyć, to będziemy męczyć się długo, a czasem bardzo długo! Ja mam 54 lata i mam duże doświadczenie z leczeniem nerwicy. Ja też byłam radosna, pełna pomysłów i życia dziewczyną. Miałam pełno przyjaciół i męża i dwójkę dzieci i mówili o mnie, że *mam świder w dupie*, bo ciągle jakieś wariactwa przychodziły mi do głowy. Uwielbiałam towarzystwo i bardzo dużo się śmiałam i uwielbiałam mieć dzieci. Uwielbiałam z nimi przebywać i bawić się z nimi godzinami na podłodze, albo w parku, albo na plaży.... Czytałam im książeczki i razem budowaliśmy zamki z piasku i lepiliśmy cuda z plasteliny i rysowaliśmy razem, a jak byłe trochę starsze, to razem robiliśmy żarcie i nauczyłam ich gotować i sprzątać i było wspaniale. To był mój świat i byłam szczęśliwa, a mimo to, nagle w ciągu jednej chwili zjechałam w ciemność. Dzisiaj wiem, że to nie było w jednej chwili i że ta nerwica rozwijała się we mnie całe moje życia, ale ujawniła się nagle i wtedy cały świat się zawalił. Jak czytam wasze posty, to oczywiście przyrównuję je do siebie i odczucia nerwicy macie takie same jak ja i jak wszyscy, ale różnica między nami jest taka, że ja lubię mieć kontrole nad sobą i znacznie bardziej bałam się utraty tej kontroli i tych masakrycznych objawów niż lekarzy i leczenia. Ja chciałam być *normalna*, jak wcześniej i musiałam się tego pozbyć. Do tego jestem człowiekiem lubiącym się uczyć i stale, do dzisiaj jestem rządna i spragniona wiedzy, więc jak tak szajba mnie dopadła, to nie tylko poszłam do lekarza, ale też przeczytałam wszystko, co tylko zostało wydane, na temat nerwicy (rożnych rodzajów), depresji i traktowałam to poważnie jak każda inną chorobę, która trzeba leczyć. Nie mówie, że było łatwo, ale ja tak strasznie bałam sie leków, co moim zdaniem wynikało z tego, ze lekarze lecza metoda *prób i błędów*, to znaczy zapisuja i każą brac, a jak człowiek czuje sie po takim leku źle, to przepisuja inny i tak do skutku, ale lekarze nie myśla, że każdy lek, który powoduje pogorszenie samopoczucia jest ja *gwóźdź do trumny* w chęci naszego leczenia i im więcej leków przepisują, po których czujemy się źle tym bardziej boimy się wziąć następny, po którym, to już na pewno będzie lepiej! Ja przez to przeszłam i bałam się do tego stopnia, że nie byłam w stanie wziąć już nic więcej, ale wiedziałam, że to gówno ani samo nie przejdzie, ani żadne ziołowe specyfiki nic na dłużej nie pomogą i wtedy zażądałam od lekarza, a chodziłam do neurologa (oni są mniej drastyczni w leczeniu), żeby skierował mnie do szpitala i skierował. Napisał, że mam bardzo silne bóle głowy i zawroty i podejrzewa nerwicę lękową. Do szpitala mnie nie przyjęli, bo nie było miejsc , ale ja kilka dni później wezwałam pogotowie i trochę im nakłamałam i pokazałam skierowanie do szpitala i zawieźli mnie na neurologie do Akademii medycznej, a tam zrobiono mi z jednym zamachem wszelkie mozliwe badania, podali leki najpierw w zastrzykach, potem w tabletkach i po tygodniu wróciłam do domu z pewnoscia, że nie umieram, nie bedę miała ani zawału serca, ani wylewu, że nie mam raka i że mam SZAJE! to była najbardziej pocieszająca i szczęśliwa wiadomośc jaka usłyszałam, bo wiedziałam, że będzie dobrze jak bede konsekwentna w leczeniu. I była, leki + 3 lata psychoterapii, która nauczyła mnie jak inaczej żyć, jak inaczej myśleć, jak nie zabijać siebie i pomogło. Niestety nerwica, to takie dziadostwo, że w sprzyjających warunkach wraca i mimo, że pracowałam nad sobą, to jednak nie można panować nad wszystkim, bo nie jest się BOGIEM i czasami ta *ciemność* pojawiała się na horyzoncie, ale już nigdy nie dopuściłam do takiego stanu jak na początku. Teraz przechodzę menopauzę (to tak jakby się było stale przed okresem i to w najgorszym wydaniu), mój syn zdradził swoją żonę i mimo, że żałuje tego, co zrobił, to ona nie chce do niego wrócić i od ostatnich trzech miesięcy utrudnia spotkania się z ich synkiem a moim wnuczkiem (wróciła do rodziców, 150 km odległości) i jest wiele innych spraw, które są dla mnie bardzo trudne i niestety znów zaczęłam się źle czuć, ale walczę i nie dam się zawładnąć ani lekom, ani szajbie, bo wiem czym grozi jak sobie odpuszczę. Może moja historia komuś pomoże w innym spojrzeniu na swoją chorobe...
-
Gracja :-) ciesze się, ze trochę pomogło :-) U nas jest okropna mgła. Moje osiedle jest położone dość wysoko i tutaj mgła utrzymuje się najdłużej. Nawet samoloty nie latają. Teraz wreszcie trochę opada i ja właśnie wybieram się porobić jesienno-mgliste zdjęcia. Zobaczymy, co z tego wyjdzie... Janę sama, bo do takich artystycznych zdjęć, to ględzenie doradców, jest wkur...ajce hahaha Miłego dnia :-)
-
Gracja :-0 Ja mieszkam nad morzem. Tu jest wilgotny klimat i statystyki podają, że 85% ludzi, młodych ludzi to jest w 18-stym roku życia ma zmiany w kręgosłupie. Jeszcze tego nie odczuwają, ale zmiany już są i postepuja. Do tego zmiany w kręgosłupie mają ci wszyscy, co za szybko urośli jak mieli 12-14 lat. niektórzy rosną wolniej , a niektórzy np. 20cm w ciągu roku i właśnie oni maja problemy z kręgosłupem jak będą trochę starsi. Do tego zmiany w kręgosłupie maja Ci wszyscy, którzy w dzieciństwie i młodości byli źle odżywiani, to znaczy, że w ich diecie było za mało wapnia... Mogłabym Ci wymieniać przyczyny zmian w kręgosłupie jeszcze długo, ponieważ to jest niezwykle popularne schorzenie, a poza tym mój mąż ma problemy, bo ma dyskopatie na trzech kręgach lędźwiowych i cały czas żyje, pracuje i tylko raz na dwa lata chodzi na fizykoterapie, a raz na trzy lata wyjeżdża do sanatorium, czego szczerze mu zazdroszczę... :-0 Także nie powinnaś, Gracja poddawać się szaleństwu i płakać nad czymś, co jest tak popularne, nawet jak dotyczy twojego męża :-) Pozdrawiam :-) Ewa
-
Cześć :-)Ja tez obejrzałam M-jak miłość i mimo, że wiedziałam, że p. Kożuchowska odchodzi z serialu i wiedziałam, że umrze , to dzisiaj oglądając spłakałam się jak bober... :-)) Jak czytam te wasze dziewczyny posty, to jestem przerażona, ze Wy zamiast myśleć pozytywnie i starać się nie wpędzać w lęki i nerwice, to za wszelka cenę szukacie potwierdzenia, że jednak jesteście strasznie chore i że lekarz, to na pewno coś przeoczył i już tylko modlić się Wam pozostało o dobrą śmierć!! To jest nienormalne i głupie! Po co to robicie?! Dopóki nie zaufacie lekarzom i nie będziecie myślały pozytywnie, to tą szajbę zapraszacie do siebie, rozwijacie i w końcu pozwolicie nerwicy zawładnąć Wami na zawsze marnując życie sobie i swoim bliskim!!! Czemu to ma służyć?!! Poczytajcie swoje własne posty sprzed kilku stron, to same się przestraszycie jaką krzywdę wyrządźcie sobie tymi głupimi myślami w rodzaju *NA PEWNO JESTEM ŚMIERTELNIE CHORA* Tylko pozytywne myślenie pozwoli Wam, to cholerstwo przepędzić i znów być szczęśliwymi ludźmi, a nie ciągłe doszukiwanie się, co też jeszcze mi jest, albo do kogo jeszcze mogę się przyrównać żebym mogła się bać... Życzę przemyśleń i zdrowego rozsądku i chociaż odrobiny optymizmu... Dobranoc. Ewa
-
Futerko :-) nie zwariujesz. Wstań, rozłóż ręce i oddychaj spokojnie i rytmicznie i zobaczysz, że zaraz Ci przejdzie. Nic Ci kochana nie jest. Wszystko jest w porządku. Oddychaj spokojnie i pomyśl sobie o czymś przyjemnym i spokojnie, spokojnie, spokojnie, a zaraz przejdzie... Przytulam Cię kochana i jestem z Tobą... :-) Ewa
-
Kasiaa, to miłe, co napisałaś, i ja jestem z Ciebie dumna, że pokonałaś swoje obawy i lęki i zaczęłaś się leczyć i zapewniam Cię, że zawdzięczasz to tylko sobie. Będzie dobrze :-) Futerko mam nadzieje, że tak jak Kasia dasz rade i przekonasz się do leczenia lekarstwami i już niedługo będziesz czuła się tak dobrzej jak Kasia :-) Powodzenia Magdzik :-) Tobie też życzę, żebyś już nie miała ataków i żebyś znów stała się szczęśliwą i radosna dziewczyną... :-) Wszystkim życzę zdrówka bez leków i smutków... :-)) Ewa
-
Kasia :-) Przykro mi, ale wszystko, co możesz to czekać, że w końcu dostaną kartę stałego pobytu i będą mogli przyjechać na Święta do Polski. Ja wiem, że Polscy nielegalni imigranci walczą w Kongresie o przepis pozwalający na stały pobyt tych wszystkich Polaków, którzy mieszkają na terenie USA 5 lat i więcej. Cierpliwości Kasiu :-) Ewa
-
Ta Fluoksetyna, która bierze Kasia, to inaczej PROZAC. 80% amerykanów każdego dnia połyka Prozak. To jest rzeczywiście tabletka szczęścia i nie jest silnym lekiem, ale czarodziejskim :-). Można po niej i jeździec samochodem i spotykać się z ludźmi i pracować i cieszyć się życiem i nie jest się ospałym... :-)
-
Kasiaaa. Twoi rodzice wybrali życie w USA i tam nadal mieszkają i żyją. Z tego, co piszesz oni są tam nielegalnymi imigrantami i nie mogą przylecieć na święta do Polski, chyba, że na stałe. Musiało być im tutaj trudno żyć, skoro wybrali życie na czarno w obcym kraju, to w każdej chwili może namierzyć ich Urząd Imigracyjny i w 24 godziny będą odesłani do kraju na własny koszt. Myślę, że wcale nie jest im łatwo, ale chyba lepiej niż tutaj w Polsce, skoro nie decydują się na powrót. Ja Ciebie bardzo dobrze rozumiem, że tęsknisz za nimi i że Święta sprawiają, że ta tęsknota jest większa i dlatego nie lubisz świąt. Ale popatrz Kasiu z drugiej strony. Mogłaś wyjechać z rodzicami i tego nie zrobiłaś. Masz tutaj dziecko i męża i z tego, co piszesz dobrą teściową i myślę, że sprawiasz im wszystkim i sobie dużo przykrości takim stosunkiem do świąt. Poza tym gdyby Twoi rodzice wiedzieli jak czujesz się, kiedy przychodzą święta i jak za nimi tęsknisz, to tez byłoby im bardzo smutno i ciężko, dlatego postaraj się być dorosła i zaakceptuj sytuację jaką jest. To, że Twoi rodzice są nielegalnie w USA, to nie przeszkadza Tobie wystąpić o wizę. Niech rodzice poproszą kogoś, kto tam mieszka legalnie, żeby wysłał wizę Tobie i Twojemu dziecku i masz duże szanse, że taką wizę dostaniesz i pojedziesz ich odwiedzić. Nie musisz w ambasadzie chwalić się bytnością Twoich rodziców w USA nielegalnie :-0 Do tego może Twoja siostra w końcu zostawi tego bydlaka swojego męża i przyjedzie do Polski. Jak ona wyszła tam za mąż za kogoś mieszkającego legalnie, to dostała Zielona Kartę, a jak jej dziecko urodziło się na terenie USA, to ma kartę stałego pobytu i zawsze będzie mogło wrócić do Stanów jak będzie dorosłe. Postaraj się myśleć pozytywnie i nie płacz, bo krzywdzisz wszystkich, których kochasz i którzy kochają Ciebie i oczywiście krzywdzisz również siebie... Pamiętaj, każdy człowiek ma swoje prawo wyboru, to znaczy, ze może żyć tak jak tego pragnie, chce i może i nikt nie powinien mu tego zabraniać czy ograniczać, dlatego zamiast rozpaczać ciesz się, że są tam gdzie tego pragnęli i skoro nie wracają, to znaczy, że jest im tam dobrze i jak ich kochasz, to ciesz się z tego, że maja to, o czym marzyli i czego pragnęli a nie rozpaczaj. Pomyśl o tym wszystkim także z ich strony, a nie tylko ze swojej... Ewa
-
Futerko :-0 Ja na początek brałabym tylko jedna na noc, a jak organizm trochę się przyzwyczai do leczenia, to spróbowałabym brać jeszcze 1 rano i dopiero po jakich 2-3 tygodniach brałabym po 1 tabletce 3x dziennie. 3 tabletki na początek do za dużo, bo jak będziesz nie do życia, to przestaniesz brać, a przecież nie o to chodzi. Przemyśl to sobie. Zrobiłaś poważny krok przełamując się i wzięłaś lekarstwo, szkoda byłoby gdybyś musiała zrezygnować. Całuje Cię. Ewa
-
Widzisz Futerko :-0 nie umarłaś, ale jesteś za to wyspana... :-) to serducho z czasem tez się uspokoi. :-) Gracja :-) Trzymaj się... Buziaczki dziewczyny :-)
-
Magdzik :-) ja sobie nie wróżę, ani nikt mi nie wróży, nie tylko z powodu tamtej przepowiedni, ale przede wszystkim z powodu samosprawdzających się przepowiedni. To znaczy; jak wróżka powie Ci czy komuś, że np. jego małżeństwo się rozleci, bo ktoś kogoś zdradzać będzie, to tak już jest z naszą psychiką, że zupełnie podświadomie będziemy robić wszystko, żeby przepowiednia się spełniła. Zaczniemy oglądać się za innymi facetami, albo zaczniemy męczyć partnera, że nas zdradza i podejrzewać i grzebać w jego rzeczach, aż w końcu na prawdę nas zdradzi, na nasze własne życzenie. To są tak zwane samosprawdzające się wróżby i dlatego sobie nie wróżę. Nie mniej jednak są ludzie, którzy maja dar przewidywania przyszłości, a to z kolei oznacza, że nasza przyszłość jest gdzieś zapisana... Ewa
-
Gracja :-) jak by się okazało, że jesteś medium, albo jasnowidzem, to bardzo szybko stała się milionerką, bo wszyscy chcą wiedzieć, co ich czeka, a najbardziej kiedy będą bogaci... Wiesz, ja kiedyś miałam chłopaka, razem chodziliśmy do ogólniaka i wiesz pojechaliśmy razem na weselu do jego rodziny na wsi. Na tej wsi mieszkała stara zielarka i ludzie ją z szacunkiem traktowali, bo to była dobra kobieta. Ona na tym weselu tez była. Wesele było latem i na dworze i w pewnej chwili ta zielarka podeszła do nas i powiedziała, że nam powróży. My byliśmy zakochani w sobie z planami na przyszłość i potraktowaliśmy to wróżenia jak żart, ale żartem to nie było! Ona powiedziałam mi, że będę miała trzech synów, ale będę miała kłopoty, żeby donosić ciążę i że tylko dwóch synów przeżyje i że nigdy nie będzie brakować mi pieniędzy i że nie będę najszczęśliwsza w swoim małżeństwie przez matkę męża i że będę miała problemy ze swoją duszą. Jemu powiedziała, że będzie miał dwoje dzieci chłopca i dziewczynkę i że zginie w wypadku samochodowym jak będzie miał 33 lata i że będzie pasażerem tego samochodu i że będzie jechał z daleka. My byliśmy tak w sobie zakochani i mieliśmy takie plany na przyszłość, że nawet nie przyszło nam do głowy, żeby jej wierzyć i bawiliśmy się na tym weselu dalej. 3 miesiące później pokłóciliśmy się i rozstaliśmy na zawsze. Ja dwa lata później wyszłam za mąż. Czas mijał i pewnej nocy przyśnił mi się tamten chłopak i jakiś wypadek samochodowy. Obudziłam się strasznie przerażona, a tydzień później zadzwoniła do mnie moja mama i powiedziała, że spotkała w kościele mamę tamtego chłopaka i powiedziała jej że on zginął w wypadku samochodowym. Ja bardzo lubiłam jego mamę i jego mama bardzo lubiła mnie mimo, że nie zostałam jej synową, więc jak tylko moja mama powiedziała mi o tym wypadku ja natychmiast zadzwoniłam do jego mamy i jeszcze tego samego dnia spotkałyśmy się i jego mama opowiedziała mi o wypadku i całym życiu swojego syna i wtedy przypomniała mi się tamta przepowiednia sprzed lat. Wszystko było dokładnie tak jak tamta zielarka przepowiedziała i w jego życiu i w moim... Różnicą było tylko to, że on zginął mając 34 lata. Jechał samochodem TIRem z Niemiec z towarem dla swojej firmy. Jechał z kolegą i to kolega prowadził. Mieli wypadek na prostej autostradzie i on zginął na miejscu a koledze nie było absolutnie nic... Ewa
-
Magdzik :-) witaj i życzę ci poprawy samopoczucia :-) co tego odrealnienia, to ja nie wiem, czy o tym samym mówimy, bo ja miałam tak jakbym była nie jedna a dwie. Jedna zdrowa i druga zamknięta w szklanej bańce, przez którą wszystko słabiej dociera. Trudno opisuje się odczucia, ale to można nazwać odrealnieniem, Ja coś takiego miewałam i to dość często. Nienawidziłam tego i bałam się, bo nie mogłam sama wyjść z domu myśląc, że zemdleje, albo się zgubię, albo w sklepie miałam problem nawet po co tam przyszłam. Zaczęło mi to przechodzić, po antydepresantach i teraz po latach jak weszłam w okres menopauzy, to czasami bardzo słabiutko odczuwam tamto gówno, ale natychmiast biorę hydroxizinę i idę spać i przechodzi... Na to odrealnienie psychoterapia mi nie pomogła. Psychoterapia pomogła mi, że jak coś takiego mi się działo, to już nie wpadałam w panikę... Ewa
-
Gracja :-) Witaj. Mi właśnie przechodzi. Jeszcze trochę kaszlę i mam ochrypły głos. Cały tydzień do dziadostwo mnie trzymało. Byłam nawet u lekarz i żałuje, bo tam było pełno, tak samo chorych ludzi a p.doktór przepisała mi ;wapno musujące 3x dziennie, aspiryne z witC musującą, rutinoscorbin i flegaminę i kazała siedzieć w domu. Nic więcej. Pani powiedziała, że to jakiś wirus i że bardzo dużo ludzi choruje. Życzę zdrówka. Ewa
-
Kasia :-) Ja jestem alergikiem i często mi się zdarza coś takiego jak teraz Tobie i wiesz mam zrobione wszelkie możliwe testy i wiesz czasem dostaje wysypki po kąpieli a czasem nie i teraz już wiem, że jak woda z kranu jest bardziej chlorowana, to ja mam wysypkę, a jak mniej to jest ok., poza tym używam tylko mydła dla niemowląt i tylko bez zapachowego, bo po mydle raz mam wysypkę, a raz nie mam, dlatego zmieniłam na to dla niemowląt. do tego proszki do prania nie zawsze mają taki sam skład i jak czegoś jest więcej lub mniej to ja mam swędzenia. Tak samo jest z płynami do płukania. Jak spaprają wodę z kranu, to ja kupuje wodę w butlach 5l. i w tym się kapię. Przyczyn może być pełno. Powinnaś skonsultować się z lekarzem. Od leków, które bierzesz raczej nie masz wysypki, bo już jakiś czas bierzesz i nic się nie działo, a leki zawsze maja identyczny skład. Współczuję Ci, ale z tym można żyć jak tylko będziesz kupować produkty dla alergików. Śpij dobrze. Ewa
-
Futerko i słusznie, ale pamiętaj, że nie masz się nakręcać tylko myśleć, że Ci na pewno pomoże :-) buziaczki. Ewa
-
Myślę, że czasem trzeba dojść do samej ściany czy spaść na samo dno ze swoją nerwicą i lękami, żeby było się od czego odbić by wrócić do światła! Czasem nie trzeba tyle wycierpieć, żeby wrócić do światła, a czasem pozostajemy w mroku na zawsze... Życzę wszystkim jak najwięcej światła i radości z życia :-) Ewa