Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Allicja

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Allicja

  1. MARUDAA (co za nick, taka marudna z Ciebie baba?:):) Szczupła jesteś to może bardziej jest to widoczne jak serce skacze, zero tkanki tłuszczowej i jak skacze serducho to widać i na klacie i na brzuchu. Nie wiem, czy ma to jakieś znaczenie gruby/chudy tak opisuje po sobie, bo ja też jak mi serce daje po garach to widzę skaczącą klatę, widzę jak mi w brzuchu lata serce, już nawet się zastanawiałam czy tam mi nie spadło:):) AS12 z przykrością muszą stwierdzić, że też jestem w gronie osób, które skurcze mają bez przerwy. Czasami jest to jeden na minutę, czasami co drugie uderzenie, czasami 2-3 na minutę, czasami przez godzinę nic, albo nie czuję a są a po godzinie takie salwy co chwilę. Miłego odpoczynku na urlopie. ZNAJOMA okazałam się dzisiaj tchórzem. Miałam odebrać wyniki, ale nie chciałam sobie psuć weekendu i nie odebrałam, żyję więc w niewiedzy przez trzy kolejne dni, w poniedziałek odbiorę bo za parę dni onkologia mnie czeka. Oj dziewczyny i chłopaki, ciężko jest z arytmią, przyznaję, potwierdzam, ale nie wpadajcie w nerwicę/lęki bo przyjrzyjcie się tutaj nam wszystkim, 4 tys, 5 tys., 18 tys. skurczy i innych dziadostw na dobę, męczymy się, zdychamy, dusi nas, skacze w klatce, ale jak się okazuje żyjemy z tym latami i nic się nikomu z nas nic nie stało, to czego się boicie i nakręcacie? Wczoraj miałam tragiczny dzień, nawet lek nie pomógł, jak mnie pierdyknęło ok. 10 to cały dzień i noc skurcze, skurcze, skurcze i to tak silne, że padłam w końcu wypompowana zmęczeniem jakbym w kamieniołomach pracowała. Dziś rano jeszcze potrzepało i ok. 11 skurcze wyciszyły się i mordowały mnie z mniejszą częstotliwością, HURA! Wciąż tylko dumam i dumam bo zdarzały mi się takie dłuższe momenty dziwnego bicia jakby mi wewnątrz serce i wszystko wokół trzepało, nie wiem drgało, wibrowało, jak galareta na talerzu. I tu mam wątpliwości czy nie doszedł mi nowy rodzaj arytmii, właśnie migotanie. Jak tylko obrobię się ze swoimi zdrowotnymi sprawami, zaliczę urlop to chyba wybiorę się na jakiś holter, do mojej kardiolożki, może się za mną stęskniła, chyba rok mnie nie widziała. Plany są a co wyjdzie? Miłego weekendu. AS12 nie martw się, nie tylko Ty jesteś taka wyjątkowa, ja też, ja też, ja też!!!
  2. Hej! Urlopujecie? ja jeszcze nie, wciąż w napięciu, wciąż czekam na wyniki, wciąż serce skacze. Chwilowa ulga od skoków ciągłych teraz faza - skoki co jakiś czas z tym, że jako ciągi, czyli łupnięcia raz po razie, fajnie:(:( jak nie urok to sraczka, taka nasz uroda. MARUDAA a cóż tam ekg, parę minut, niewiele powie, ale jakiś krok do przodu zaliczyłaś. Nie przejmuj się na zapas. Komorowe groźniejsze to fakt, ale większość z nas ma tutaj przewagę komorowych i to w tysiącach, słownie pisząc dla jasności. Holter mimo wszystko bym zrobiła też dla spokojności, jak lekarz uparty zrób sobie prywatnie, skierowania nie potrzeba, kosztuje stówkę. Wracając do komorówek, to nie każde od razu są te najgroźniejsze, to też trzeba przeanalizować. Magnez przy skurczach warto łykać, potas kontrolować, najlepiej przy skurczach jak jest powyżej 4, tak 4,5 bo jak za dużo też niebezpiecznie dla serca. To tyle teorii a teraz tylko wdrażać w życie i pozbyć się skurczy, jak się uda, powodzenia:)
  3. AS12 z tego co trochę naczytałam się o naszej przypadłości to rzeczywiście masz rację, że lekarze rozważają ablację przy arytmii zagrażającej życiu bądź powyżej jakieś tam granicy skurczy. No ale są przypadki, że pacjent ma tego mniej *niż ustawa przewiduje* a jednak ablują. I tu wchodzą w grę jakieś dodatkowe objawy, które towarzyszą arytmii jak również komfort psychiczny. Nie mówimy tu o pacjentach mających 10- 200 skurczy i panikujących z tego powodu, bo ona/on nie może sobie dać rady ze skurczami i chce ablacji to byłaby przesada. Jeśli zaś skurcze występują w tysiącach, to uważam że należałoby rozważyć taką opcję. Oprócz jakiś wymogów chyba ważny jest komfort życia, psychika danego delikwenta. Moja kardiolog uważa, że powinnam zrobić ablację a mam tego mniej od Ciebie bo jest zdania, że skurcze dod. nie zabijają ale bardzo uprzykrzają życie jak i ryją psychikę. MARUDAA zapraszamy a jakże tylko rozpisałaś się, że hoho, jeden post wystarczy:):):)Trochę sama sobie odpisałaś i nawet wiesz kiedy się u Ciebie pojawią. W skrócie to co sama napisałaś, nuda, nic nierobienie wiąże się z wczuwaniem w siebie. Ponieważ serce jest naszą zmorą więc na nim się skupiasz i jak na zawołanie serduszko potknie się co jakiś czas i co następuje, samonakręcanie, to lęk a to już coraz gorszą pracę serca, standard. Wiele z nas ma złożone arytmie, więc spokojnie jeśli serce stuknie sobie na dwa czy też trzy takty, niemiłe ale nie zabija. MARUDAA, Ty nie wystawiaj sama sobie diagnozy i nie przewiduj co będzie, tylko zrób porządne badania typu holter, usg serca (żeby nikogo nie prosić o skierowanie to nawet prywatnie) i kiedy będziesz miała wszystkie wyniki będziesz wiedziała czy się masz bać czy też nie. Takie badania uspokoją również Twoją psychikę. MARCIN1 kciuki potrzebne. Jeszcze parę dni. Serce daje mi w kość, samopoczucie paskudne, psychika zorana i strach ogromny, trzymam się ale widzę, że jestem w tym tygodniu zamknięta na świat i ludzi. Trochę jest we mnie obaw bo samopoczucie moje ostatnio takie sobie, do tego muszę chirurga jeszcze swojego odwiedzić, bo coś dziwnie wygląda rana pooperacyjna w jednym miejscu, powiedziałabym, że bardzo dziwnie, więc mam trochę powodów do obaw. Aaaa tak sobie chciałam ponarzekać, Was nie znam to mogę postękać, w realu nie lubię, nie chcę martwić, wystarczy że sama się martwię i tak nikt nie odbierze ode mnie moich kłopotów. JACKOP1984 litości chłopie, to ja chyba powinnam już trumnę sobie zamówić. Trzeba zawsze walczyć o siebie do końca. To nie parę skurczy Cię dobija to musi być jakiś głębszy problem, który powoduje u Ciebie nerwicę, lęki a może depresję? Jesteś z dala od kraju, sam tam jesteś?, masz kogoś bliskiego kto potrzyma za rękę, pocieszy, zrozumie? a może praca Cię nie cieszy? może emigracja? może inny powód, który powoduje Twoje stany, przemyśl sobie co jest powodem Twojego złego stanu? Bóle pleców, czy też kłucia w głowie czy gdzie tam masz mogą być od kręgosłupa, od pozycji siedzącej, stojącej trwające zbyt długo. Nie nakręcaj się. Chłopie nie da rady przeżyć życia bez jakichkolwiek bóli, chorób ale nie można od razu wymyślać sobie jakiś historii z krypty. Koleżanka zmarła bo może na coś chorowała, bo może miała jakąś chorobę o której nie wiedziała, zdarzają się takie przypadki a Ty nie możesz tego brać do siebie, takie życie. Dobra decyzja z psychologiem ale może przydałaby się wizyta u psychiatry jakieś leki by wdrożył typu antydepresant czy inne przeciwlękowe, rozważ to i się nie męcz.
  4. Ciężki miałam tydzień zwłaszcza psychicznie, co bardzo odbijało się na moim sercu. Wczoraj postanowiłam, że dziś biorę wolne i muszę naładować akumulatory i gdzieś wyjechać na weekend. W przyszłym tygodniu też nie będzie słodko, odbiór wyników więc stres sięgnie zenitu, trzeba się doładować. Pogoda może taka sobie ale nie ważne jaka, jadę sobie *w świat*, regeneracja potrzebna, kciuki jeszcze bardziej, denerwuję się bardzo, boję się w jakimś stopniu. Serce dziś masakrycznie daje mi w kość, latam bo szykowanie, bo muszę, bo nie mogę się położyć. Co chwilę przeskok w sercu, co chwila przyduszenie, już nie wiem czy co chwilę skurcze dod. czy bigeminia, nie fajnie się czuję. Niby się nie denerwuję ale jak wrzucałam łachy do torby to przeleciała mi niedobra myśl *czy w pobliżu jest szpital?*, cholera tylko nie takie myśli, przecież ja chcę odpocząć a tu taka arytmia próbuje mi spieprzyć weekend, no cóż zobaczymy czy dam radę, zrezygnować przez nią nie zamierzam. AS12 jak czytam Ciebie to dociekliwie dopytujesz lekarzy czy grozi nam coś czy też nie i słusznie, zawsze w jakiś sposób uspokoisz i nas i siebie. No widzisz męki przechodzimy, może i nie groźne, choć do końca nie chce mi się w to tak wierzyć, bo jednak serce w jakimś sensie szwankuje, ale lepiej o tym nie myśleć. A dlaczego nie rozważałaś ze swoim kardio możliwości ablacji, są jakieś przeciwwskazania? czy Ty na razie jesteś na Nie? To miłego weekendu skurczybyki, spinam się w sobie, może arytmia da mi odpocząć, jak ja jej dzisiaj nienawidzę, chyba zamiast na wyjazd (przyjemny) położyłabym się na stole ablacyjnym. W leki zaopatrzona jestem więc w razie*CUŚ bede się truć*. Do następnego poklikania.
  5. Trochę ogólnie i trochę w biegu. U mnie dalej w kratkę, dzień lepiej, dzień gorzej. Stres mnie lekko trzyma, za dużo mam badań do wykonania, za dużo wizyt w szpitalu, za dużo pracy, za duże upały, brak czasu na relaks, na zatrzymanie, za dużo wszystkiego co osłabia, męczy i stresuje, byle do urlopu. Ktoś pytał o ciśnienie, u mnie wzrasta niewiele podczas silnej arytmii. Zgadzam się chyba z MARCINEM, arytmia+stres+lęk = większe zdenerwowanie i skok ciśnienia murowany. Nigdy nie lubiłam upałów i w tym roku też ich nie lubię, męczą, osłabiają, sercu też nie służą. I jak to prawdziwy Polak, zimno źle, gorąco źle, jak mamy zimę chcemy lato, jak jest lato chcemy zimna, oj przewrotny my naród ale jakieś wady możemy mieć, no nie?:):)
  6. U mnie dalej głowy czy też dup.....y nie urywa:) Na szczęście w nieszczęściu mam dłuższe przerwy w ciągu dnia, mam dzięki temu chwilę na złapanie oddechu i pionu. Upały nie działają nie mnie dobrze, czuję duże osłabienie, ale czy to zdrowi czy chorzy przy takich wysokich stopniach pewnie też ledwo dyszą, lato więc trzeba się pogodzić z pogodą, wyjścia nie ma, chyba że do pingwinów i białych niedźwiedzi sobie wyjadę:):) Jestem po jednych badaniach, jest stabilizacja, odetchnęłam na trochę, jeszcze dwa badania, dwa sprawdzenia w przyszłym tygodniu i będę spać spokojnie bądź nie do końca roku. Dlaczego to o sobie napisałam, w sumie nie dotyczy tematu, ale większość osób mających arytmię nie wierzy albo tak na dwoje babka wróżyła wierzy lub nie, że stres może wywoływać arytmię, że nerwica też ją wywołuje. Skupiacie się na sercu, że pewnie jest chore ale nie bierzecie pod uwagę, że nerwy potęgują skurcze. Dałam siebie za przykład, oprócz arytmii, choruję i to poważnie (kto zna moją historię ten wie). Mam okres kontrolnych badań. Ponieważ to nie jest choroba byle jaka więc każde badanie kontrolne jest okupione przeze mnie ogromnych stresem. O ile samo badanie wiem, że muszę zaliczyć i jest ok. to już spotkanie z lekarzem i omawianie wyników wywołuje ogromne emocje i tu nie trzeba mieć nerwicy żeby odczuwać stres w każdej części swojego ciała. Zostawmy całe ciało, skupmy się na sercu. Wizyta u lekarza, macanko, omawianie wyników a mi serce wyskakuje z klaty (co robi stres), ono nie biło szybko, ono odstawiało jaką *manianę*, myślałam że przewróci mi się w klacie od tych fikołków albo wyskoczy mi przez gardło, bo każdy skurcz w sercu to jakby przyduszenie a serce przez rurę wędruje do gardła, o nie fajne uczucie, nie fajne. Uwierzcie, że stres bardzo źle wpływa na pracę serca. Później przeszło jak emocje opadły. Tyle u mnie, dziś jest nawet przyzwoicie - w miarę. ASDFG, pewnie do ablacji też trzeba w jakiś sposób dojrzeć, w końcu to ingerencja w serce a pewności nikt nie da, że później będzie idealnie. Co do Twoich przyśpieszeń, to nie są to przypadkiem częstoskurcze? dlaczego tak uważam? ponieważ takie nagłe przyśpieszenie serca z normalnego do 200 i nagłe ustanie tego walenia bardziej przypomina definicję częstoskurczu. Nie wyszło Ci to nigdy na holterze? A masz obecnie takie przyśpieszenia? jeśli tak to dobrze byłoby uchwycić to badaniem ekg.Co do sportu to jak najbardziej lekarze nie odradzają przy zdrowym sercu. Nawet gdzieś tu na naszym forum był link do artykułu, w której osoba miała skurcze dod. w dużej ilości układające się w bigeminie i właśnie sport poprawił jej jakość życia i wyciszył skurcze. Tylko jak czytam forum, to większość osób z arytmiami boi się go uprawiać z obawy o serce. JACOP1984, może zaniedbane uzębienie nie wywołuje skurczy, ale wywołuje stan zapalny w organizmie a to już może mieć zły wpływ na serce, może powodować uszkodzenie zastawek w sercu więc trzeba o to dbać. Jak są zaplanowane operacje nie rzadko lekarze każą zrobić porządek w gębie, czyli coś na rzeczy jest. Poza tym nie ładnie wygląda co drugi ząb wystąp, zadbaj o to. KRAQS nie pomogę, nie bardzo mam czas na szukanie ale może ktoś doświadczony odpisze. Miłego weekendu, bo gorący chyba mamy zapewniony.
  7. HAAAAAAAAAA, ja i blog, tak jak ja i wszelkie fora. Ja zwolennikiem szukania, co mi jest u doktora Google czy cioci Wikipedii nie jestem.Weszłam kiedyś sobie poczytać o tych cholernych skurczach serca i wyskoczyło mi takie forum, poczytałam a jakże, uspokoiłam się, że nie tylko ja, napisałam i wsiąkłam jakoś. Ja przeciwniczka obnażania wszelkich swoich słabości, wrosłam w forum niczym chwast. Skąd brać na to czas? takie blogi, fora to złodzieje czasu, ja tu wpadam i wypadam a że rozpiszę się czasem, no ględa jestem i tyle. DOLOR pięknie wyjaśniłeś a co najważniejsze uspokoiłeś mnie, bo myślałam, że wysiądę jak mój blender, który pierw mielił cudnie a później po okresie dławienia padł sobie śmiercią nagłą. Takie skojarzenie miałam ze swoim sercem, które tyle pracy musi wykonać, żeby ten cały mój organizm zaopatrzyć a biedne serce dławi się co chwila, to na ile ono biedulkowate da radę te 50 kilogramów pociągnąć. Wytłumaczyłeś fajnie, spać mogę spokojnie, tylko kontrolować należy co jakiś czas stan serca, co robię oczywiście. ASDFG, dużo masz tego, długo to masz, to jak to przez te wszystkie lata ogarniałeś? Bierzesz leki?, czy do tej pory żaden lekarz nie zaproponował Ci ablacji, przy takiej ilości to chyba można już o tym poważnie pomyśleć, po co masz się tak męczyć? Na holterze zawsze wychodzi Ci taka duża ilość skurczy?, są to pojedyncze czy masz złożoną arytmię? Czego Ty się męczysz, pomyśl o ablacji. A u mnie tak sobie, ale szału dalej nie ma i łba nie urywa, nadchodzą upały to dopiero będę zdychać, jakoś przy wysokich temperaturach strasznie serce mi źle pracuje, męczę się okrutnie, duszno mi, źle znoszę upalne dni. A u Was jak się ma arytmia do takiej gorącej pogody?
  8. Popiszę sobie sama, trzeba wylać gorzkie żale, żeby nie leżały na wątrobie:) Z arytmią to gorzej jak ze sracz....ką. Wczoraj szczęśliwa, że nastały lepsze czasy, nawet uchachana, że idę poszaleć i bach obuchem w łeb. Nie minęły dwie godziny od napisania postu, nie minęła godzina od dobrej zabawy i już arytmia zawitała w gości. Nie dałam rady za długo wytrzymać, arytmia pod pachę i do domu i łóżka. Oj dawała *wredna przyjaciółka* popalić, dawała i w nocy też nie dała pospać, takie sobie drzemanie ze skokami w sercu, niefajnie było. Od rana tragedia, bigeminia, wiem bo co drugie uderzenie nie takie o dodatkowych atrakcjach nie wspomnę bo są wszystkim arytmowcom znane. Tak się męczę więc znowu, trochę się pobłąkam, coś tam porobię i od razu duszno w klacie, słabo, nijak funkcjonować, wrrr nienawidzę. Teraz takie moje w chwilach słabości rozmyślania. Każdy kardiolog twierdzi, nie przejmować się, niegroźne, żyć sobie i nie zwracać uwagi, że w klatce jesień średniowiecza, istny armagedon, fikołki w prawo i w lewo, w tył i przód, nic się nie stanie. Ok, znamy, to, wiemy, przechodzimy i nic jak do tej pory, nikomu z nas nieszczęśliwców na forum się nie stało. Radość wielka, cieszymy się jak u kogoś lepiej, smucimy jak ktoś z nas cierpi przez arytmię i trzymamy kciuki żeby przeszło. Niby zwykła arytmia, da się z tym żyć. No właśnie, tylko czytamy sobie od czasu do czasu jakieś pisma, oglądamy TV, mamy znajomych, obracamy się w jakimś środowisku i słyszymy/wyczytamy, że komuś się *zeszło* na serce i do tego powiedzą, że ten ktoś miał arytmię, która przyczyniała się do tego zejścia. No cholera jasna, to gdzie tu prawda, arytmia jest groźna czy też nie. Wiem zaraz ktoś wyskoczy, że przy zdrowym sercu jest nie groźna a przy chorym jest niebezpieczna, ok rozumiem. Tylko jak nam tak trzepie te serca miesiącami. latami to w jakiś sposób nie uszkodzi to serca?, nie zmęczy się ono tą ciągle zła pracą?nie zbuntuje się i powie, dziś już mam dość takich fikołków?, czy cały czas jest ona dla nas niegroźna, kiedy wyczuć moment, że w tej właśnie chwili jest dla nas groźna i potrzebujemy szybko pomocy?, Rozważania arytmika. Wszystko pracuje w jakiś sposób, pierw dobrze, czasami poszwankuje, poterkoce , poskacze ale dalej pracuje (np. sprzęt) a po jakimś czasie zadymi, zadudni i po sprzęcie i *trza* nowe kupować. To jak to jest z nami, też tykami z tymi telepiącymi sercami i raptem trach!. Jestem dziś strasznie wściekła na to moje serce i chyba dlatego naszło mnie zastanawianie ileż to moje serce wytrzyma pracy w takim tempie i z taką mocą? Macie jakieś teorie na ten temat? Idę się wkurzać w samotności. Chętnie poczytam Wasze opinie na ten temat, macie swoje zdanie? Może uda się Wam rozwiać moje dzisiejsze wątpliwości, pocieszyć mnie, bo dymię złością jak wulkan na Sycylii.
  9. CLAUDIA51 a i owszem, jak jest w nas jakaś choroba, coś przeszliśmy niebezpiecznego ze zdrowiem to nie tylko powinniśmy ale wręcz musimy to kontrolować, badać, sprawdzać i trzymać rękę na pulsie. To przecież nasze zdrowie, ba nawet czasami życie, słusznie prawisz. KRAQS czasami odczuwamy skurcze tak samo ale zdarza się, że raptem nasza arytmia jakoś tak inaczej wygląda, inaczej ją czujemy, czy wtedy mamy inny rodzaj arytmii? a może tylko odczucia są w danym momencie inne? mi też się zdarza odczuwać arytmię różnie i też jednego razu holter wyłapał częstoskurcze, takie chwilowe, gdzie nigdy tego wcześniej nie miałam, oby się nie przekształciły w takie dłuższe epizody bo z tego co sobie kiedyś poczytałam to nie jest fajne jak tak serce trzepie długo i szybko. Co tu dużo mówić, czy to częstoskurcz, czy też różnego rodzaju skurcze albo migotania, żadna z tych arytmii nie jest przyjemna, każda paskudnie odczuwalna i każda wywołująca strach i niemoc. Po co KRAQS myślisz o tym, miałeś, przeszło, minęło i nie psuj sobie weekendu myśleniem *czy znowu nie przyjdzie*. Myślami można wiele złego ściągnąć (wiedźma jestem):))), można sobie popsuć nastrój i się nakręcić.Z tego co pamiętam to u mnie zastawki mają niewielkie odchylenia od normy, jakaś minimalna zmiana. I znowu czytając trochę info to strasznie dużo ludzisk ma niedomykalności zastawek, to już zakrawa na jakąś epidemię. Jeśli lekarzyna mówi, żeby się tym nie przejmować, to się nie przejmować tylko co jakiś czas robić echo i sprawdzać czy anomalia się nie powiększa i tyle. JACKOP1984, rozumiem, że Twój problem jest dla Ciebie bardzo istotny i słusznie, trzeba dbać o siebie, ale nie masz się co przejmować paroma skurczami, nawet lekarze do 200/dobę uważają za normę. Leczysz nerwy, to dobrze, może serce w związku z tym też się wyciszy, czego życzę. Dlaczego ja nie mam paniki, nerwicy, lęków jak mam skurcze, dlatego, że się tym nie przejmuję, nie boję się im mniej się boimy, nie sprawdzamy jak to serce bije, nie wsłuchujemy się w nie i nie myślimy o tym tym lepiej dla nas. Ja przyjęłam taką zasadę. Ja nawet jak mam lepsze dni to potrafi mi tak łupnąć serce, że aż mnie zamroczy na moment, siądę jak mogę, pooddycham i dalej ruszam do zajęć, nie myśląc co się przed chwilą wydarzyło. Jak mam dni tragiczne to bardziej jestem zła, wściekła, że serce mnie osłabia, że stwarza mi jakieś ograniczenia, że się męczę ale nie skupiam się na tym, nie wmawiam, że coś mi się stanie tylko myślę, żeby jak najszybciej się tego pozbyć i wrócić do żywych. Proszę mi wierzyć, że nasze podejście do tematu jest tu bardzo ważne, zwłaszcza dla naszej psychiki a im psychika spokojniejsza tym serce spokojniejsze. To ja sobie idę zaraz na imprezkę, wczoraj też byłam, taka rozrywkowa jestem:):), a co, bez procentów będzie ale i bez tego potrafiłam się zawsze bawić to teraz jak mi nie wolno też nie stanowi problemu. Wam również życzę miłych chwil:)
  10. CLAUDIA51 ja z niczym nigdy nie latałam po lekarzach, przypadek i trach choroba. ASDFG a pytaj, jak będę znała odpowiedź to odpowiem. To co opisane przez Ciebie mam dokładnie przy bigeminie. Wyłapane przeze mnie osobiście, potwierdzone na SORZE-e w szpitalu. Chyba jedno uderzenie, które właśnie jest tym nieprawidłowym jest na ciśnieniomierzu, nadgarstku czy też na ekg niezauważalne. Ja wtedy zamiast pulsu np. 70-80 mam 35-40 i tyle pokazuje ciśnieniomierz czy też pomiar na nadgarstku. Przy skurczach dodatkowych to mamy co któreś uderzenie nie prawidłowe więc wtedy puls wyjdzie w miarę ok., na ciśnieniomierzu pokaże się arytmia ale też w miarę puls będzie wyliczalny, najgorzej właśnie jest podczas bigemini. Spokojnie, bigeminia przy zdrowym sercu też nie jest groźna, tylko wyjątkowo męcząca. Mogą dochodzić jakieś dodatkowe atrakcje bo jednak to serce wytęża swoją pracę, może być jakieś niedotlenienie bo mroczki i osłabienie się pojawia ale da się i to przeżyć. To tyle z mojego doświadczenia, jeśli coś jeszcze pytaj? JACKOP1984, litości, Ty wyłapujesz pojedyncze skurcze u siebie, złapałeś jeden, no może dwa to co my mamy mówić tysiące i patrz jakoś żyjemy. Rozumiem Twój strach, ale też i nie do końca, bo jak można się bać czegoś co wydarzy się ze dwa razy na dobę i trwa sekundy. Zobacz ZNAJOMA ma 18 tys. na dobę, ja też w tysiącach, ktoś jeszcze jakieś duże ilości, to co mamy leżeć i kwiczeć. U Ciebie nie te skurcze są powodem takiego a nie innego samopoczucia tylko myślę, że nerwica lękowa i nad tym musiałbyś się skupić a serce jest jakimś zapalnikiem nerwicy. Zrób coś póki objawy masz jeszcze na poziomie niewielkim. Zobacz kolejny przykład, przykre, zmarła młoda koleżanka, takie jest życie, umierają młodzi, dzieci, starsi, Ty to analizujesz i już sobie wkręcasz coś we własnej głowie. To są objawy nerwicy, lecz nerwy zawczasu. I jak tam *skurczybyki*? u mnie może być, pojedyncze raz na chwilę do przeżycia. Dobrego weekendu.
  11. Odżyłam, u mnie lepiej, uff tygodniówka zaliczona teraz czekam na te lepsze dni. ARTUR46 Ty mnie tu niczym nie strasz, oj nie. A co wtedy? no pisz prawdę i tylko prawdę. Widzisz ja na poważnie mam dość wszelkich badań, lekarzy, już mi się rzyg....ać chce jak muszę iść do lekarza. U kardiologa byłam ostatnio chyba w październiku/listopadzie a właściwie nie pamiętam. Od przyszłego tygodnia zaczynam znowu badania kontrolne (moja choroba), znowu latanie po szpitalach, znowu rezonanse, tomografy, wizyty i tak mam do końca lipca. Niedługo będę świecić jak lampka na nocnym stoliku wrrr. Nie dziw się, że co mogę odłożyć odkładam, nie chce mi się. Póki daję radę z psychiką i arytmia nie wywołuje we mnie jakiegoś strasznego lęku, nie panikuje z tego powodu, nie mdleje to jeszcze chcę tą przyjemność odwlec w czasie. Może i źle robię ale co ma być to będzie. JACKOP1984 nie mam podskakiwań. A nie są to skurcze mięśni u Ciebie? może wypróbuj inny magnez. Ja zmieniam magnezy, bo jedni chwalą taki, inni sraki, więc latam po tych magnezach ale pochwalić konkretnego nie potrafię, na chwilę obecną wspomagam się Magne B6 ten najlepiej mi podchodzi. ZNAJOMA na razie nie, z powodów takich jak napisałam wyżej. Mam jeszcze to szczęście w nieszczęściu, że potrzepie mnie z tydzień tak solidnie i do bólu a później mam parę dni spokoju, skurcze są ale to już lajcik. Nie dam rady na razie emocjonalnie tego się podjąć, mam straszną niechęć do wszelkich szpitali a może być tak, że tarczycę będę musiała wyciąć bo coś tam niedobrego siedzi więc to byłoby ważniejsze na tą chwilę. Ja muszę wybierać to co ratuje mi życie a przynajmniej przedłuża a według mojego kardio moja arytmia nie zagraża mi zgonem tylko ciężkimi dniami. Tak to już jest czasami, że są rzeczy ważne i ważniejsze. ZNAJOMA współczuję męczarni, jesteś dzielna kobieta, dajesz radę z taką ilością funkcjonować i czekasz cierpliwie, nawet nie narzekasz, podziwiam. ASDFG, tak moja arytmia to komorowa. Przy bigeminii jest zawsze prawidłowe uderzenie i nieprawidłowe, mam bigeminie komorową. Poza tym pojedyncze skurcze komorowe czyli co jakieś parę minut nieprawidłowe pobudzenia, czasami tak jakby wypadało jakieś uderzenie. Myślę, że każdy z nas odczuwa skurcze jednakowo, przynajmniej wszyscy odczucia podobnie opisujemy. Też jak mogę staram się szybko zasnąć, często wysiłek fizyczny zmniejsza dolegliwości, serce po nim wraca na właściwy tor. Oddycham spokojnie, przeponowo, wstrzymuję oddechy, piję zimną wodę, takie różne różności tego typu, czasami pomoże, czasami nie. Tak mi się marzy jakiś dłuższy urlop, strasznie jestem ostatnio urobiona, przemęczona a urlop mam dopiero w sierpniu, przerąbane. ZNAJOMA trzymaj się.
  12. JACOP1984, na jodze nigdy nie byłam, jak Ci pomaga to czemu nie. Na Twoje pytanie odpowiem, że skurcze mam zawsze, każdego dnia, tylko są dni, że mam je bardziej wyciszone, w mniejszej ilości, bez dodatkowych objawów wtedy mniej odczuwam i jest do życia. Co jakiś czas łapie ciągi trwające tydzień i dłużej i wtedy jest dzień/noc, non stop, są strasznie odczuwalne, duszące, straszące z dodatkowymi objawami - wykańczające.
  13. U mnie ciąg dalszy arytmii, rypie jak cholera. Dopadła mnie chyba znowu tygodniówka/dwutygodniówka szit. Trzepie nie pojedynczymi skurczami a chyba bigeminia mnie dziś dobija, szlak by........ ZNAJOMA współczuję, rozumiem i łączę się dalej *w bólu*. O ile na pojedyncze skurcze mam wyjechane tak przy salwach, parach a zwłaszcza bigeminie wysiadam i nie tak psychicznie co fizycznie, nienawidzę jej strasznie, ledwo wtedy łążę, ledwo dycham, mam zawroty o przyduszaniach nie wspomnę i wkrada się mały lęk albo strach, co będzie jak zaraz fiknę. Oj nie fajne te bigeminie, choć lekarze uparcie twierdzą, że nie groźne, no w tym wypadku to jakoś wesoło mi nie jest i takiej pewności nie mam. Co drugie uderzenie niedobre, to jak to serce sobie radzi? a jak my mamy sobie radzić? Coraz częściej mam gorsze dni, coraz częściej arytmia daje popalić, jak tak będzie to chyba będę zmuszona posłuchać mojej kardio i iść Waszą drogą, czyli ablacja. Ale dziś kipię złością i zieję jadem na tą cholerną arytmię brrrrr, jestem jak osa.
  14. Cześć EWA, ja tworzę wypociny a Ty w między czasie lukasz na forum, czytam też zdychasz. Wyciągam wnioski i my chyba obie potrzebujemy pracy żeby żyć, trzymaj się dzielnie, damy radę.
  15. Hejka niedzielnie. Kolejny dzień do doopy, ja nie mogę wypoczywać, ja muszę wykreślić weekendy z życiorysu. W tygodniu jak latam jakoś arytmia mniej dokucza, jak mam więcej czasu, czyli odpoczynku to zamordowuje mnie na całego, chcę na stół, chcę ablacji!!!. Noc miałam paskudną, serce wybudzało, od rana znowu jazdy z sercem. Chyba będę zmuszona wziąć jakiś zamulacz typu hydro, prędzej wyciszy skurcze niż betabloker to rada mojej kardio, ale uwaga w moim wypadku, nie powielać jak nie sprawdzone (u mnie kłopoty z ciśnieniem i bradykardia więc lepszy ten wybór). Chyba chętnie poległabym dziś pod kroplówkami w szpitalu, żeby mi ulżyli. Do tego nie stosuję mieszanek żywnościowych typu obiad, za chwilę ciasta a za moment inne mieszanki żywieniowe, w krótkim czasie i mimo, że nie obżerałam się wczoraj ale połączyłam za dużo różnych smaków więc zdycham dodatkowo, jak nie górą to dołem, kocham dziś kibelek, przerąbane, wątroba, żołądek się zbuntowały, zdycham, padam, klnę, dogorywam, mam dość. Kocham dziś łóżko, kocham herbatki ziołowe, kocham dietę, smectę, kroplę żołądkowe, omijam lodówkę, kuchnię szerokim łukiem, wrrrrr. Jakieś jeszcze propozycje na skurcze i przeżarcie? ZNAJOMA żyjesz? JACKOP1984, takie przyduszania przy skurczach mamy, oblewania ciepła, słabości również, przynajmniej ja. Nawet raz udało mi się nie tylko odczuwać osłabienie/omdlenie przy arytmii tylko pozwoliłam sobie zemdleć na dobre, fiknęłam z nogami w górze, przynajmniej nie czułam arytmii, odlot całkowity na chwilę. Dobijcie mnie dziś, idę zdychać:)
  16. No to słabo z tą solidarnością skurczową, ale niech tam Wam spokojnie serca biją, nie będę zazdrościć, co mi tam, nie jestem zazdrosna:):):ZNAJOMA zostałyśmy dziś same w tej niedoli, damy radę:) Trzymaj się dzielnie, jutro będzie lepiej, jak nie jak tak. ARTUR46, nie boję się leków, tylko mam złe doświadczenie z tym cholernym lekiem, bardzo mi obniża i tak niskie ciśnienie. Ja to zaczynam się trochę martwić czy mi nie doszła arytmia, której do tej pory jeszcze mi nie wykazał żaden holter a mianowicie migotanie bo parę razy odczuwałam już inny rodzaj arytmii niż do tej pory miewałam i dziś też mam jakieś dziwne pałętania w klatce. Nie nakręcam się bo póki tego nie wyłapię to mogę uprawiać gdybadologię, tylko po co? Ja to uważam, że takie holtery to powinno się osobom z arytmiami zakładać na tydzień/dwa i wtedy dopiero analizować co w tych sercach nie gra, bo po takiej dobie noszenia holtera nie zawsze można zdiagnozować co i jak. Wiem, są holtery długoterminowe ale jak po jednym dniu nic nie wyjdzie jakiegoś niepokojącego to nasi kardiolodzy nie są chętni do obciążania NFZ bo pacjentowi się zamarzył holter parodniowy a poza tym nie wszędzie takie ustrojstwo jest dostępne. I tak morduj się człeczyno ze swoimi arytmiami i póki nie udowodnisz lekarzowi co Ci jest i że rzeczywiście jest idzie jajko znieść:) ARTUR46 Ty mi tu z alko nie wyjeżdżaj bo ja nie mogę a jakbym Ci przytoczyła słowa mojego hepatologa ile to wątroba musi pracy wykonać żeby go przetrawić to od razu się odechciewa pić, przy tym poznałam statystyki całej Ameryki i Francji na temat alkoholu i niezdrowego jedzenia, mam takiego nawiedzonego lekarzynę od wątroby, urodzony pesymista (chyba) ale mądry chłop,przy tym przystojny więc go nie opuszczę, choć straszy mnie na każdej wizycie, aż nieomieszkalam ostatnio na niego nakrzyczeć, że mnie straszy, że się go boję, że nie długo to przyjdę do niego od razu z trumną pod pachą, lekko wystopował:) Ale taki dobry drink albo dobre winko od czasu do czasu...........pomarzyłam.
  17. KRAQS zawsze zakładają mi * 12 *, jak piszesz jest dokładniejsza, nie bawię się w jakąś bylejakość. Dziś byłam na takiej większej rodzinnej imprezce ależ ja się umordowałam. Od rana serce dawało mi w kość jak się patrzy, przeskakuje co chwila i dusi jak diabli, przesrane. No cóż było robić wypiękniłam się, przywdziałam sztuczny uśmiech, minę zadowolonej i hej do przodu na imprę. Fajnie nie było bo serce osłabiało a do tego udawanie szczęśliwej też wymaga wysiłku więc zabawa zamiast radosna stała się raczej przymusowa, wytrzymałam ale z ochotą jak nastąpił koniec imprezy ewakuowałam się czym prędzej do domu i teraz liżę rany. Już udawać nie muszę szczęśliwej więc poleguje na wyrku, złoszczę się na swoje serce, że mnie tak dzisiaj męczy, no nie ma litości znowu nade mną. Bije sobie jak chce, bez składu i ładu, masakra jakaś i jak tu się cieszyć weekendem, serce mi sobotę spieprzyło i miłą zabawę do kompletu. Jestem zła, zieje jadem, walę nieprzyzwoitym słownictwem, jestem wściekła. MIETA nie trafi, nie trafiło do tej pory to i teraz nie trafi, musimy to przetrwać, łączę się z Tobą w niedoli, nie bój się, minie. Idę się wkurzać w samotności, powiedziałabym gorzej ale nie przystoi na ogólnym forum choć tylko takie słownictwo ciśnie się na język w takich stanach. To ponarzekałam, ale życzę choć Wam udanej soboty, bez arytmiowej. Ktoś jeszcze dołączy do narzekań na serce?
  18. Hejka skurczybyki:) CLAUDIA51 tylko bez licytacji komu z nas lepiej. Zawsze się nam wydaje, że komuś jest lepiej niż nam, mniej cierpi niż my, ma więcej pieniędzy, szczęścia, zdrowia i miłości. Zawsze my mamy najgorzej, jesteśmy najbardziej nieszczęśliwi i wszystko jest przeciwko nam. Ja to rozumiem, że dla każdego jego problem jest najważniejszy jaki by nie był ale trzeba się oglądać wokół siebie bo okazuje się, że to nie my jesteśmy ci najbardziej poszkodowani. Tak pracuję bo lubię, bo jest to taka moja odskocznia od zmartwień, bo chcę choć może nawet bym nie musiała ale skoro mogę pracować to pracuję a jak przyjdzie moment, że nie będę mogła to też to zaakceptuje. CLAUDIA z tego co mi wiadomo, to ludzie w dzisiejszych czasach po zawałach pracują, teraz ZUS-y szybko uzdrawiają. Może i wątroba się regeneruje ale to nie tak do końca jak się wydaje, nie będę tu opisywać jak teraz wygląda moja wątroba po regeneracji, wolę oszczędzać takich szczegółów regeneracji, w każdym razie muszę o nią dbać, oszczędzać i nie mogę za bardzo dźwigać, przemęczać się fizycznie. KRAQS nie wiem jak tam u mnie QT, nie wiem gdzie wtryniłam ostatniego holtera. A czy na końcu opisu holtera nie opisują dodatkowo jak ma się QT, załamki i inne parametry oprócz arytmii jeśli takowa jest?, bo mi się coś kojarzy, że na końcu miałam jakieś info o tym, że w normie, że jakieś załamki w jakiś tam odprowadzeniach, jakieś od dodatnich do ujemnych, ale nie pamiętam i jak na złość nie mogę tego odnaleźć, pech. Może jak się trochę ogarnę z robotą to poszukam tego swojego holtera to zobaczę co w trawie piszczy, a raczej w sercu. ZNAJOMA biedulko, może ta pogoda taka zmienna słońce, deszcz, ciepło, zimno a może jakiś stres? Spokojnie, pewnie nie raz już tak było, nic się nie stało to i teraz dasz radę a jak nie to SOR albo weź dodatkowy betabloker albo coś na uspokojenie to i serce się uspokoi a i Ty nie będziesz się nakręcać, przykro mi, że cierpisz. A ja tak różnie, może codziennie mnie arytmia nie wykańcza ale codziennie mam znowu swoje salwy, tak parę razy na dzień łupnie serce parę razy pod rząd, niefajne aż mroczki przed oczami wyskoczą i słabość nadejdzie ale mija po paru minutach i jest dobrze do następnego razu, idzie przeżyć. Pozdrawiam weekendowy.
  19. JACKOP1984, Ty to szczęściarz, 14 skurczy i to nadkomorowych to co tu mówić, nawet u zupełnie zdrowych ludków występują skurcze. Ty czujesz te swoje 14 a my czujemy wszystkie te nasze tysiące na dobę. Na prawdę nie masz co panikować. MARCIN1, na pewno to szczęście zawita, włożysz szybkobiegi i polatasz jeszcze:), decyzja podjęta i tak trzymać a ja mocno kciukole zaciskam i życzę jak najszybszego grilowania i wolności od arytmii:) CLAUDIA51 to krótki jeszcze czas na zaakceptowanie zaistniałej sytuacji, jak i dojścia do siebie i tego fizycznego a zwłaszcza psychicznego. Tu masz rację, niektórzy łażą z zapchanymi żyłami w 80-90% i zawału nie mają a u innych mały zator i po ptakach. Nie wiem jak to działa ale widocznie są silniejsze egzemplarze i te słabsze i na tych słabeuszy wychodzi *bęc*. Zobacz my tu narzekamy, to nas boli, tam nas łupie, tu nam skacze, tam przyciska a co robimy, jeden biegał, inna na diecie, trzecia prowadziła zdrowy tryb życia, następny nie nadużywał itp. itd. i chorujemy a taki spod budki z piwem, żłopie dniami i nocami tak całymi ciagami i żyje sobie szczęśliwie, no może nie do końca bo martwi się pijaczek jeden z drugim czy starczy mu na Jabola czy inny Czar Pegieeru albo czy da jakiś dobroczyńca 2 zeta w ramach zrzuty na flaszkę i to ich cały problem. A może się mylę, może oni też tacy biedni jak my? No przykro mi ale jak ktoś się dobija na własne życzenie jakoś mi nie żal i takich ludzi nie żałuję, może serca nie mam, albo zbyt schorowane żebym czuła litość:) Zrób sobie CLAUDIA prześwietlenie klatki piersiowej i zobaczysz, może jakieś zwyrodnienia a Ty biedna będziesz miała jazdy, że znowu serce i pogotowie wykończysz wraz z NFZ tymi ciągłymi wizytami:):):) ZNAJOMA co Ci mam mówić, znam te wszystkie bóle, dużo siedzę, dużo chodzę i boli często a to w piersiach a to na dole kręgosłupa a to szyja. Chodzę sobie raz na jakiś czas na masaże jest wtedy lepiej NA TROCHĘ, niestety, maść różnego typu na wszelkie bóle jest u mnie zawsze, więc smaruję się na potęgę i żyję dalej. Nie podziwiajcie mnie, bo mnie to zawstydza. Ja pogodziłam się z tym co mam, choć na chorą nie wyglądam, wręcz przeciwnie, nikt by nie uwierzył. No co ja poradzę i tak będę żyć aż do śmierci, dłużej się chyba nie da:):):)Proszę mi wierzyć w takich sytuacjach jak moja pierw jest szok, później niedowierzanie, kolejny etap to morze łez, później *wścicz* a na końcu akceptacja sytuacji i radość z każdego dnia i każdego drobiazgu. To tyle wyjaśnienia mojego podejścia do życia. Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej więc czerpię z życia radość. CLAUDIO, pytasz jak ja? a dziękuję bardzo dobrze. Przeziębienie prawie przeszło, lekka słabość pozostała ale to nic, reszta wszystko dobrze, nawet serce ma tendencje zwyżkową czyli się uspokaja. Lepiej się czułam to *se* poszłam do pracy, se popracowałam bo lubię i mam już weekend. Co będę robiła w weekend, jakoś planów brak ale coś wymyślę. Moi drodzy towarzysze niedoli, cieszcie się z życia, ono takie piękne jest, takie choroby jak macie to nie koniec świata, to nie są jakieś tragedie, nie marnujecie swojego życia. Poza tym, nie da się życia przeżyć w ciągłym zdrowiu, szczęściu i bez jakichkolwiek dolegliwości, no nie sposób, zawsze coś strzyka, pyka czy potyka. Wiem, wiem, że dla każdego jego problem, jego dolegliwości są najgorsze, najbardziej męczące, wykańczające i jeszcze do tego nikt nas chorych nie rozumie, to normalne i szanuję każdą osobę i jego przypadłość, ale dużo zależy od podejścia do sprawy i tu tkwi cały pic. No to tyle i miłego weekendu. MARY10, hop, hop!!! a Ty gdzie zaginęłaś w akcji? nie widać, nie słychać???
  20. CLAUDIA51 do dupy się czuję, chyba nawet do tego się nie nadaję, hihi:)sorry za dowcip ale trzeba w życiu i pozytywne strony jakieś odnajdywać a śmiech to zdrowie no przecież. Mniej smarkam, mniej prycham, mniej kicham, za to dalej serce się potyka, biegnie niczym struś pędziwiatr w klatce, tylko jakiś ruch zrobię typu przejście parę kroków do ubikacji czy zrobić herbatę, słaba jestem jak osika na wietrze, z nosa leci mi co chwila krew już dziś dołączyłam rutinoscorbin i mam stan podgorączkowy. Zawsze jak mi coś jest a ostatnio mam słabą odporność, ciągłe infekcje to mam złe myśli w głowie, a kysz precz z mej głowy czarne scenariusze:) Żebyś CLAUDIA nie była osamotniona, łączę się z Twoim bólem w klatce piersiowej, bo a jakże też od wczoraj go mam, taki sobie ścisk. Może infekcja, może od tego walącego serca, przecież jak tak wali to musi wytężyć swoją pracę to może i trochę ściskać, ja tam zawsze sobie nagadam do głowy różnych wyjaśnień żeby tylko nie wpaść w jakiś dołek, bo wyleźć z niego ciężka sprawa. W trosce o swoje zdrowie kolejny dzień wzięłam sobie wolny i jeszcze będę taka, że jutro sobie też poleżę, praca może poczekać, zdrowie najważniejsze. CLAUDIO a czy u Ciebie zawał był spowodowany miażdżycą, obciążeniem rodzinnym czy jakiś inny zapalnik go spowodował. Leczyłaś się wcześniej na serce? Miałaś z nim jakieś kłopoty? Odpowiesz jeśli będziesz miała ochotę, jeśli nie, nie ma tematu. Na pewno po tej przygodzie jesteś wystraszona i każde niedomaganie serca powoduje w Tobie lęk ale po zawale można żyć dłuuuugie lata i może się nigdy nie powtórzyć. Teraz się boisz ale z czasem opanujesz ten strach, długo jesteś po tym incydencie?
  21. CLAUDIA51 na pewnym etapie życia człowiek przestaje przejmować się kto, co i dlaczego. Zawsze uważam, że każdy ma prawo do swojego zdania i to zdanie wcale nie musi być zgodne z moim. Ani ja się obrażam, ani nie złoszczę, szkoda mi na to mojego zdrowia i życia. Rozumiem Twój strach, jak przejdzie się jakaś chorobę to zawsze gdzieś w głowie siedzi myśl czy to znowu nie to samo, w Twoim wypadku czy to nie kolejny zawał. Powinnaś to sobie ułożyć w głowie, nie każdy ból w klatce będzie oznaczał kolejny zawał, czujność przede wszystkim ale bez paniki, bo w Twoim wypadku nerwy są nie wskazane ze względu na serce. Rozumiem również lizanie swoich ran w zaciszu domu, na osobności, mam to samo. Na forum potrafię o tym rozmawiać, pożalić się, wypłakać, bo się nie znamy, jest łatwiej, w realu nie potrafię, nie chcę, bo wiem i nie mam o to pretensji, że ktoś nie rozumie naszego bólu, cierpienia, łez. Nie musi i nie wie bo tego nie przeżył, więc o co mieć pretensje do kogoś, że nie rozumie nas chorych, też nie wiem czy bym rozumiała jak bym była zdrowa. Dasz radę, to co złe już za Tobą i trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie . Tylko my sami możemy o siebie zadbać najlepiej. MARCIN1, myślę, że jesteś już gotowy psychicznie na ablację. Zapisz się, czekaj cierpliwie, oswajaj się z myślą i czekaj na ten moment wezwania. ARTUR46 ma rację, że i tak pierw zrobią Ci badanie elektrofizjologiczne, żeby wywołać arytmię, jak nic nie wywołają to i ablacji nie zrobią a jak coś będzie przebijać z serca to przygrilują i będzie z głowy. Mnie też to pewnie nie ominie ach...... Dziś musiałam zrobić sobie wolne - przymusowe, zwalałam na alergię, to też jest ale rozłożyło mnie straszne przeziębienie, chyba? tragiczne samopoczucie, temperatura, zdycham w łóżku, głowa pęka, oczy bolą a serce daje po garach, wali jak opętane jak tylko się ruszam, osłabienie to sercu w to mi graj, poczynia niezłe jazdy, zaraz będzie tydzień jak arytmia nie odpuszcza, oj MARCIN teraz najchętniej bym leżała na stole i niech wyjmą to moje serce na bok, wrzucą do jakiejś nerki i jak się wyciszy to niech włożą na miejsce ponownie albo wymienią je na inny, nowszy model:):):), szkoda, że się tak nie da. Będzie lepiej.........kiedyś.
  22. EWA mnie również nie odpuściło, niedziela była do dupy, dziś też źle a popołudniu to wręcz masakra, po kilka skurczy na minutę, co chwilkę serce mi przeskakuje. Jak ja nie cierpię tych cholernych arytmii i tu nie chodzi o jakiś strach tylko ogólnie samopoczucie, tylko czuję takie łupnięcia po kilka sztuk na raz aż dech zapiera. No cóż, może jutro będzie lepiej. MARCIN1 pewnie, że nie jest łatwo podjąć decyzję ale jak tak daje mi teraz od paru dni non stop w kość arytmia to od razu położyłabym się na stół i róbta ze mną co tam chceta, byle tylko się tego pozbyć, mijają na trochę skurcze to i o zabiegu przestaje myśleć. CLAUDIA51, pogotowie parę razy zaliczyłam, ale już mi się nie chce leżeć, słuchać tych pikaczy, przyjmować kroplówek i odleżeć swoje, często pół albo cała noc i do domu. No refluks lubi nawracać, ja się też z nim zmagam już długo i co rusz wraca, widać jego taka uroda, może trzeba by było być ciągle na dietkach, uważać co się je, popijać siemię lniane, kisielki to może, może byśmy to jakoś opanowali. Nie siedź w domu, wyjdź do ludzi, wiem że choroby przesiewają przyjaźnie ale Ci prawdziwi pozostają na zawsze i jak są przy nas w tych dobrych czasach a przede wszystkim w tych złych to nie można ich później odtrącać. Na co ja choruję pytasz? hmmm ciężki temat, bo nie chciałabym kogoś wystraszyć ale skoro pytasz a stali bywalcy wiedzą to napiszę. Jestem osobą leczącą się onkologicznie, straciłam pół wątroby, ponieważ tam miałam raka. Mam w kolejnych trzech miejscach jakieś zmiany ale na razie są pod obserwacją bo za małe na diagnostykę, tak działa nasza służba zdrowia a później może być za późno, nic nie mogę zrobić co trzy miesiące jestem kontrolowana. Mam silną arytmię serca i nie tylko skurcze dodatkowe ale i tachykardię, bradykardię, pary, salwy, bigeminie, ostatnio wyszedł mi też jakiś epizod częstoskurczu. Mam częste zapalenia żołądka, refluks gardłowy. Co jeszcze? wolę nie badać i już nie sprawdzać bo bym się załamała pewnie. Ale spoko wyglądam normalnie, nawet ku uciesze swojej i najbliższych przytyłam, nawet śmiało powiem, że wyglądam jak okaz zdrowia, nawet niczego sobie okaz. To tak dla pochwalenia, żeby się nade mną nie użalać, że jestem taka biedna, nie jestem, padło na mnie i nie zadaje sobie pytania dlaczego Ja, widocznie tak miało być i już. ARTUR71, pewnie że rozrusznik to już czarny scenariusz ale nie wiem czy przystępując do ablacji nie trzeba podpisać zgody, że w razie czegoś tam zgadzam się na takie urządzenie, to znaczy, że coś na rzeczy może być ale oczywista sprawa, że nie musi.Chyba o tym rozruszniku mówiła moja kardiolożka, ale nie pamiętam dokładnie a może to się tylko do mnie odnosiło bo mam bradykardię, nie będę straszyć, bo jeszcze MARCINA wystraszę rozrusznikiem i się chłopina dalej będzie męczył ze skurczami zamiast iść je przygrilować. Idę dogorywać kolejny dzień, serduszko proszę cię odpuść mi bo mnie wykańczasz od paru dni:):):)
  23. No i ostatni mój post, dużo mnie dzisiaj. Jak napisałam w pierwszym poście, teraz o mnie i moim paskudnym weekendzie. Byłam wyjechana, fajna pogoda, fajne towarzystwo, luz-blus, natura. Pierwszy dzień super, drugi dzień od rana *tragedyja*, serce wali, potyka się, dusi, dosłownie dusi, tak mi dawało w kość, że myślałam zaraz się uduszę, oddech ciężki jakby słoń z ciężką du...pą usiadł mi na klatce. Dobra to już było, myślę sobie, dam radę, maska szczęścia przywdziana, chichy-śmichy ale mi coraz gorzej, widać nie za ładnie wyglądałam, a że towarzystwo zna moje problemy zdrowotne to wysłali mnie żebym sobie poleżała, no i powlokłam się nieszczęśliwa do chałupy ale ani zasnąć, ani uspokoić serca, oddech coraz gorszy, no nic zaraz zejdę z tego padołu sobie myślę. Czuję jak zaczynam się nakręcać, dopadł mnie lęk, bałam się jak cholera to i serce jeszcze gorzej, no bo jak inaczej, oddech zaraz mnie udusi, bałam się, czułam że jak wpadnę w jeszcze większy lęk to zaraz pędem tylko szpital i po weekendzie. No nie tak być nie może, jakoś uspokoiłam myśli, zwinęłam się w kłębek i próbowałam zasnąć, długo to trwało i w końcu zasnęłam. Jak się zbudziłam było lepiej ale też nie za fajnie i tak trzyma mnie do dziś, tak jakoś dziwnie ciężko mi się oddychało przy tej arytmii. Dopadła mnie tym razem jakaś inna *inszość*, czego nie miałam do tej pory. Skurcze skurczami bo to znam, ale miałam takie chwilowe przy tym odloty jakby chciało się bardzo spać i jakbym odpływała i jak tak odpływałam to jakby serce mi się zatrzymywało czy też przestawałabym oddychać i od razu mnie to stawiało do pionu i jakbym chciała wrócić do życia łapiąc szybko oddech bo on wróci mi prace serca. Kurcze nawet tego nie da się opisać, dosłownie jakby mi zanikała praca serca, oddechu i stawałam się jakaś odjechana a ja na siłę wyrywałam się z tego stanu. Chyba śmierci uciekałam, ta mnie chciała udusić a ja jej uciekałam:):):) No nigdy czegoś takiego jeszcze nie doznałam, jakaś nowość u mnie się pokazała i dlatego napędziła mnie ogromnym strachem. No to taki miałam paskudny weekend, cieszyć się za bardzo nie cieszyłam i wypocząć przez to cholerstwo za wiele też nie odpoczęłam bo i fizycznie i psychicznie mnie to trochę wykończyło. Dziś też za dobrze się nie czuję ale nie mam przynajmniej przerw w oddychaniu i biciu serca. To Was dziś umęczyłam swoją osobą. Pozdrawiam również EWĘ i ARTURA.
  24. MARCIN1, miło mi ale daleko mi do doskonałości. Ablację przeszła EWA733 i ARTUR46 ja nie i myślę, że Oni więcej mają w tym temacie do powiedzenia i jak widzę wyrazili swoje zdanie, ja tylko się trochę w tym temacie poobracałam, czyli czytałam. Zadałeś mi pytanie, napisze swoje zdanie ale wiadomo to Ty musisz podjąć decyzję. Chyba byłeś u dobrego specjalisty, bo już nie raz to nazwisko obiło mi się o uszy czyli fachowiec wybrany dobry i Jego opinia ma jakieś znaczenie. Następna sprawa, z tego co czytałam to lekarze tak chętnie ablacji nie wykonują i tu zgadzam się całkowicie z EWĄ. Z tego co mi wiadomo to lekarze chcą ablować jeśli tych skurczy jest tak koło 20 tys, więc Twój lekarz okazał się jakimś dobrym Mikołajem. Następna sprawa, zanim tak od razu walną ablację to jednak chcą pierw zrobić badanie elektrofizjologiczne, żeby sprawdzić czy coś z elektryką w sercu i jak tutaj wyjdzie problem to wtedy podejmują się ablacji, u Ciebie znowu lekarz okazał się wspaniałomyślny, tak od razu na stół. Kolejna sprawa, zanim skierują na ablację to pierw trują nas jednym lekiem, drugim lekiem, trzecim lekiem, może któryś zadziała, wyciszy skurcze i ablacja nie musi być potrzebna, pierw zanim wkroczą w nasze serca jednak eksperymentują z lekami, u Ciebie znowu lekarz okazał się hej do przodu, nic nie próbujemy od razu przypalamy. Kolejna rzecz to może ablacja pomóc i będziemy mieli raj na ziemi, fajne, spokojne serce, może ablacja nie wyjść i trzeba ją powtarzać kolejny raz i kolejny raz i może kolejny. Poza tym może coś nie wyjść i wtedy mamy rozrusznik serca zapewniony, może coś nie wyjść i mamy skurcze dod. z głowy a wyzwoli się migotanie, jakieś bloki w sercu, też czytałam o takich przypadkach, no i co wtedy? To są moje informacje gdzieś z jakiś książek, z forum, z wypowiedzi różnych osób z arytmiami po ablacjach i z opinii moich dwóch kardiologów, bo też moja jedna była bardzo hojna z propozycją ablacji. Zapewne nic nie pomogłam, a na pewno nie pomogłam w podjęciu decyzji. Mi dwóch lekarzy zaproponowało ablację, moja kardiolog u której jestem pod opieką i kardiolog do którego trafiłam z SOR-u na kardiologię, bo nie mogli mi unormować serca i trafiłam na oddział a tam trafiłam na doktorka, który zajmuje się ablacjami i też mnie do niej zachęcał. Co ja zrobiłam, na razie jestem na NIE, dlaczego? póki mam dni bez arytmii, to jej nie zrobię, jak już będą ją miała non stop, bez chwili przerwy, jak będę miała tendencję zwyżkową to wtedy się podejmę, na razie nie i już. Każda ablacja to ingerencja w serce, wiem, że wykonuje się ją na chwilę obecną jak od taki zwykły zabieg, bo nie operacja ale może wymyślą coś lepszego, medycyna idzie do przodu a nie chcę mieć ciągle przypalanego serca, bo pewności, że uda się za pierwszym razem nikt mi nie da. Podsumowując mój wywód nie jestem ani za ani przeciw ablacji, to jest indywidualna sprawa każdej osoby jaka jest to arytmia, czy niebezpieczna dla życia, czy czymś grożąca, jak sobie z tym radzimy psychicznie, fizycznie, to powinien być wyznacznik jaką podjąć decyzję.
  25. CLAUDIA51 jak dobrze zrozumiałam to przeszłaś zawał serca, tak? nie dziwię się, że przy jakiejkolwiek arytmii odczuwasz strach czy nawet lęk. Zawsze jak jesteśmy chorzy na choroby realne, coś przeszliśmy niebezpiecznego dla naszego życia to każdy objaw budzi nasz niepokój. Napisałam o tym post wyżej i rozumiem Cię doskonale. Musisz brać coś osłonowego na żołądek, bo na serce na pewno coś bierzesz, prawda? Trzymaj się zdrowo, musisz szczególnie na siebie uważać, takie osoby jak Ty już zawsze powinny być pod kontrolą lekarza i nigdy nie lekceważ swoich objawów. CLAUDIA możesz zrobić tylko jedno i bardzo ważne dla Ciebie, jak się budzisz rano to nie myśl co się dziś rozpieprzy, bo to Cię nakręca na gorsze samopoczucie, wyobraźnia pracuje i niestety w tym złym kierunku. Budź się i myśl sobie, fajnie jest żyć, będę miała dziś piękny dzień, dowartościowuj się a nie dołuj. Zdrowia i jeszcze raz zdrowia Ci życzę.
×