Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Allicja

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Allicja

  1. Dziś będzie długo i nawet pomarudzę,dołączę do grupy niezadowolonych ze skurczy ale to w drugim swoim poście. PROPERTH nie wierzysz, że fizjologia? miałam gdzieś artykuł na ten temat i chciałam Ci to przytoczyć ale niestety gdzieś mi się zgubiło. Tak fizjologia, bo serce to nie automat, który cały czas bije równo i jednakowo, ma prawo do usterek, przeskoczenia tylko w jakiś granicach błędu wtedy jest ok. Nie tylko mogą wystąpić skurcze dod. ale może się zdarzyć salwa, para, trójka, każdemu zdrowemu człekowi. Przecież wszystkie nasze organy mają prawo do jakiś awarii i serce również. Co do betablokerów, to jestem zdania, że lekarze zbyt łatwo je wypisują i zdania nie zmienię. Mamy zdrowe serca więc po cholerę truć się lekami na serce. Co innego jak mamy skurczy czy innych arytmii w tysiącach to oczywiście leki przydatne. Poza tym obniżają betablokery ciśnienie więc też trzeba myśleć i o tym. A co będzie jak teraz przy niewielkiej ilości skurczy już dany delikwent łyka tabsy a przyjdzie moment np. zwiększenia arytmii, to już żaden lek może nie skutkować, może nie musi. Poza tym chyba te leki nie są obojętne dla serca a w naszym wypadku dla zdrowego serca. Nie wiem, to jest moje zdanie, nie każdy musi się z tym zgadzać. Co do odczuwania skurczy, to też jest różnie. Jest masa osób, które mają w tysiącach i żadnych nie odczuwają, są osoby, które mają parę i nie potrafią z tym żyć. Myślę, że tutaj działa tylko psychika, strach o serce powoduje skupianie się na jego biciu. Ogólnie nie słyszymy swojego serca ale skupcie się na jego biciu, niech zadziała wyobraźnia to poczujecie bicie serca wszędzie nawet w głowie i stopie. Co do zmęczenia o którym pisze PROPERH, to mam tak samo, po takiej akcji arytmicznej czuję się tak wypompowana jakbym łopatą przewracała. Dzieje się to wtedy, kiedy arytmię mam większą część dnia. AS12, wiem, że to nie w temacie forum ale napiszę parę słów dla pokrzepienia. Nie wiem czy pamiętasz ale ja jestem onkologiczna. Moje wszystkie badania wskazywały na pół roku życia, jak zrobiono mi badania to wszyscy nade mną robili krzyżyk, najgorszy typ raka. Ja żyję i uwierz, że pierw trzeba zbadać przeciwnika, wyciąć go jak jest taka możliwość i dopiero jak będą wyniki hist. pad. możemy się martwić lub nie, leczyć lub nie. Oko lekarza to nie zbadanie danej zmiany w odpowiednich warunkach pod mikroskopami, barwienia i te sprawy. Nie martw się na zapas tylko czekaj na wyniki, choć wiem jak to jest ciężko. Nie obiecuję, że będzie dobrze bo nie wiem ale co by nie było trzeba wyjaśnić do końca żeby spać spokojnie. Może rzeczywiście masz jakieś zrosty, zawsze po operacjach, zabiegach poważniejszych obraz na usg czy TK jest trochę zakłamany i może tak być u Ciebie. U mnie też po operacji po roku wylazł guz na szwie, strach się bać, wznowa, strach i okazało się, że zapętliły się jelita, które wywaliły guza, różne rzeczy się zdarzają. Nie wszystko jest od razu rakiem. Trzymaj się i działaj i nie daj się zbyć. Jak widzisz, że jeden lekarz coś mami, nie tak robi/mówi idź dla pewności do drugiego, Ty musisz mieć pewność, że to nic lub coś.
  2. Strasznie dużo postów i przeleciałam je po łebkach, za dużo i widzę, że dziewczyny w większości mają nerwice i z tym związane lęki, bo nerwica się skupiła na sercu więc nie będę się wtrącała do rozmowy. Jackop1984 nie jestem fachowcem i migotania chyba nie miałam, choć nie wiem tego do końca bo serce dziwnie mi ostatnio bije i czasami inaczej niż do tej pory. To co opisałeś nie wygląda mi na migotanie, raczej nie występuje ono na parę sekund/minut. Bardziej mi to wygląda na skurcze może gromadne ale bez paniki, do przeżycia, choć u Ciebie do dziwnie wygląda i raczej stawiałabym na drżenie mięśni niż serce, ale to już lekarz musi wyjaśnić. PROPERTH to co Ty masz to fizjologia, na prawdę nie masz się czym martwić, parę skurczy ma prawie każdy na dobę. Martwisz się, że komorowe, uwierz chłopie, że dużo nas ma tylko komorowe i zobacz ciekawostka żyjemy z nimi latami. Zaraz pewnie myślisz, że od komorowych dostaniesz migotania komór, nie tak od razu, my mamy w tysiącach komorówek i jak do tej pory żadna z nas sierotka nie dostała migotania. Lekarz analizując holtera, ekg zawsze ogląda czy to są komorówki niebezpieczne czy też nie. Myślę, że spać możesz spokojnie i podpisuję się pod wszystkim co napisał do Ciebie MARCIN. Trzymajta albo trzymajcie się ludzie zdrowo, ja się trzymam ale wciąż arytmii albo ona mnie, dalej jej nie kocham ona mnie chyba tak wrrrr i dalej moje samopoczucie kiepskawe a lekarze nie wiedzą co jest tego przyczyną, to idę sobie leżeć i wsłuchiwać się w serce:):):): puk, puk-puk-puk, puk, puk-puk, puk.....
  3. ZNAJOMA przykre to co napisałaś i jak tu wierzyć w zabiegi, które mają nas postawić na nogi a jest odwrotnie. Myślisz teraz sobie i co trzecia ablacja??? No właśnie trudna odpowiedź. Czytałam trochę o tych ablacjach i dla jednych jest wybawieniem dla innych niestety nie. Poznałam ostatnio pewnego pana, okazało się, że ma kłopoty z sercem, miał już trzy ablacje - migotanie, po każdej czuł się gorzej, powiedział dość. Nie wiem nawet co Ci podpowiedzieć. Nie wiem gdzie miałaś ablację? może na Śląsku w ich centrum Kardiologii, podobno wspaniali fachowcy albo w Aninie, następni wybitni. Jeśli u nich to nie wiem co doradzić, jeśli nie u nich to może warto uderzyć właśnie tam. Może spróbować modyfikacji leczenia, dobór odpowiednich leków na zasadzie prób i błędów, trochę to potrwa ale może jakiś zestaw lekarstw by wyciszył Twoje serce przynajmniej na jakiś czas. Bardzo mi przykro, że tak cierpisz, sama wiem jak serce potrafi nas nastraszyć, jak niekomfortowo się funkcjonuje z takim telepiącym sercem, jak siada psychika, jak kondycja siada, jak szybko się męczymy. Tylko tyle mogę doradzić a z drugiej strony to każda ablacja to ingerencja w serce, przypalanie serca pewnie powoduje jakieś blizny a to może powodować jakieś zaburzenia, obumarcia w tych przypalanych miejscach, nie wiem czy dobrze myślę, jeśli tak to ileż razy można się tak przypalać, trudny temat a my tylko chcemy żyć spokojnie bez skołatanych serc. Ja też już dłuższy czas nie czuję się dobrze, przechodziłam znowu badania,, bo coś się onkologom nie podobało, dużo stresu, w listopadzie powtórka, nie mam czasu zająć się innymi dolegliwościami a narzekam strasznie na żołądek, powinnam zrobić gastroskopię ponownie. Kłopoty z żołądkiem wiążą się u mnie z sercem, marnie pracuje, do tego jakieś nowe atrakcje sercowe, nie wiem czy to chwilowe częstoskurcze czy migotania, takie nie fajne chwilowe 15 minutowe akcje po parę razy na dzień, zwłaszcza pod wieczór, ach a ja nie mam czasu i chęci latać od specjalisty do specjalisty, bo moje życie na obecną chwilę to musiałoby wyglądać ja stojąca każdego dnia/tygodnia w kolejce do fachowca, a ja już tymi lekarzami i badaniami rzygam. Może olać to wszystko i co ma być to będzie już na serio o tym myślę i żyć ile się da ale szczęśliwie. Każdy z nas ma swoje dylematy, swoje problemy, nie jest łatwo nikomu i sami musimy podejmować mądre decyzje, najważniejsze nie szkodzić sobie. Trzymajta się ludziska i zdrowia i zdrowia i jeszcze raz zdrowia.
  4. ZNAJOMA dlaczego tak piszesz, ablacja nie pomogła?, jak się czujesz? zmartwiłam się Twoim wpisem. Zawsze miałam jakąś małą nadzieję, że jak już nie dam z tym paskudztwem żyć to ablacja a tu taki wpis i moja nadzieja odebrana. KARAQS to co napisałeś to święta racja, sami wiemy po sobie jak mamy okresy zdychania a jak jesteśmy *wniebowzięci* jak jesteśmy wolni od arytmii. Tak jest mnóstwo ludzi z poważnie chorymi sercami czy nawet po zawałach, my mamy niby zdrowe serca tylko rozklekotane, współczuję i jednym i drugim (sobie też) ale po cholerę mamy dźwigać ten krzyż. Trochę to życie człowieka jest źle zaplanowane i popaprane. Nie można żyć długo i szczęśliwie bez żadnych chorób a jak przyjdzie czas zejść sobie z tego świata, tylko kiedy ma być wyznaczony ten czas, przecież nigdy nie jest odpowiedni. No to sobie pofilozofowałam i mogę dalej iść dogorywać. Trzymajta się zdrowo ludziska.
  5. Choroba poważna sprawa ale śmiech to też zdrowie, przynajmniej dałam Wam powód do śmiechu, trochę erotyki też było, przepraszam ale taki ze mnie typ, że piszę prosto, jasno i bez ubarwień. No to sobie CLAUDIO polatałaś i zobacz nawet się nie zmęczyłaś:) a na serio to też bym się zapiekliła, nastawiasz się, przygotowujesz fizycznie, nastawiasz psychicznie, garderobę sobie szykujesz:) i nici z biegania a tu chciałoby się wiedzieć co i jak z sercem, też nie lubię takich niespodzianek. Na razie bóle ustąpiły w klatce, a to za sprawą tabletek na refluks, który posiadam w gardle, czyli chyba mój żołądek i gardło dają podobne objawy do sercowych. Ale żeby nie było to serduszko też rozklekotane przez arytmię na porządku dziennym i nocnym. Pozdrawiam forumowiczów tego kącika.
  6. CLAUDIA51, tak luknęłam, że mi się gdzieś pojawiłaś i wstąpię do Was na chwileczkę. Nie ma się co bać tego maratonu na bieżni. Ja miałam trzy, pierwszy raz zlazłam sama bo dostałam zadyszki, drugi raz lekarz mnie zwalił, jak tylko wlazłam na bieżnię po paru minutach bo dostałam arytmii, a trzeci raz wywalono mnie po dłuższym biegu bo kondycja była dobra więc zapierdzilałam, arytmii nie miałam ale osiągnęłam jakiś pułap nie pamiętam czy ciśnienia czy wydolności serca i wynocha z bieżni, choć ja czułam, że mogę dawać dalej. Spokojnie, jesteś podłączona do maszyny, lekarz obserwuje, pyta czy Ci nic nie jest, nie boli, mierzą Ci ciśnienie co jakiś czas więc jesteś pod dobrą opieką lekarza. Tak na marginesie jak to kobieta kobiecie powiem, że ja mam dość duży biust i nie bardzo lubię taka goła latać, więc żeby nie latać z cyckami po bieżni jak mnie pielęgniarka okablowała to założyłam sobie koszulkę i wtedy nie ma żadnej krępacji, przynajmniej ja poczułam się komfortowo, nie wiem czy Tobie to akurat przeszkadza ale taka moja rada, może do wykorzystania? Pozdrawiam i dobrych wyników. Już uciekam z tego Waszego kącika i się nie wtrącam, wszystkim życzę dużo zdrowia.
  7. Ha! MARCIN1 i tak to z tymi naszymi paskudami jest: są nie ma, nie ma -są. Cholera, już się nastawiłeś psychicznie, już pojechałeś, już zaległeś na stole pewny, że nastąpi cud ozdrowienia i duuupa blada. Strasznie Ci współczuję, bo rozważałeś problem i to czekanie i stres z tym związany a efektów żadnych. A może Ty nie masz żadnej dodatkowej drogi przewodzenia tych skurczy a skurcze, jak to się zowie, idiopatyczne? (chyba dobrze napisałam), czyli inny powód niż przebicia w sercu, może stres, może jakieś chwilowe niedobory, może żołądek a może czasami są a czasami nie ma, taka ich wredna uroda? No nic nie ma co roztrząsać i płakać nad rozlanym mlekiem, pierwsze koty za płoty i może ta cisza w sercu już zagości u Ciebie na dużej bądź na zawsze i oby. Pozdrawiam. Ja niestety dętka zdrowotna więc małe chęci na pisanie i czytanie. Zdrowia wszystkim życzę.
  8. Szwankuje ostatnio ze zdrowiem, sił brak i chęci na pisanie. Przyznaję nie czytałam od dawna co u Was więc wybaczcie nic nie napiszę i do niczego/nikogo się nie odniosę w swojej wypowiedzi. Tylko do MARCINA1 bo ostatni pisał i to przeczytałam. MARCIN to nic, że teraz masz spokój ze skurczami i tak jak Cię położą na stół to pierw będą usiłowali wywołać arytmię. Jak coś im będzie *przeciekało* (przebijało) w sercu to ablacja będzie a jak nie wywołają niczego to wywalą Cię ze stołu. Trzymaj się chłopaku i walcz o zdrowie i komfort życia. Jakie i ile miałeś tych arytmii, że doczekałeś się ablacji, bo nie pamiętam? Trzymajta się ludziska i zdrowia życzę.
  9. CLAUDIA51 a przed badaniem TK podają nitroglicerynę, bo poczytałam trochę o tym TK i tak jest napisane, prawda czy fałsz? A czy to badanie jest tak miarodajne jak korono...... upierdliwa jestem ale dlatego, że moje bóle są upierdliwe. Mam je prawie codziennie, raz większe raz mniejsze i muszę coś z tym zrobić bo czuję w sobie strach zwłaszcza, że poprzez problemy z wątrobą mam cholesterol też niezbyt ładny i ten ogólny i dobry i zły, wszystkiego za dużo/za mało czyli powody do obaw mogę jakieś mieć. No nie mam czasu do kardiologa się wybrać, może na koniec września to sobie porozmawiam. Chyba wszystkich wymiotło na wakacje, albo temat nieciekawy, niezwiązany z tematem forum. Sami wiecie przy okazji skurczy i inne problemy dochodzą, lepiej wiedzieć, łatwiej się rozmawia z lekarzem mając jakieś obeznanie w temacie. CLAUDIO51 też się trzymaj i napisz co pokazało TK, życzę samych dobrych wyników bo to uspokaja psychikę. Dodatki u mnie są a jakże, nie ma łatwo, chyba do szkoły miałam pod górkę:):), że teraz takie różności mnie spotykają ale o mniejszym natężeniu, trochę dzięki temu oddycham pełną piersią czyli żyję intensywniej nie marnując czasu a Wy?
  10. CLAUDIA51 no i racja, że z objawami zawału to nigdy nie wiadomo czy to on czy nie on. Znam 4 osoby, które przy mnie przeszły zawał i każda z nich inne dolegliwości, inne zachowanie i różne zakończenie.Tylko tak mamy wbite do głowy, że jak coś pali, boli w klatce to serce a jak się okazuje może być wiele przyczyn niekoniecznie sercowych. Przechodziłam dwa razy test wysiłkowy bo mojej kardio coś się nie podobało na ekg plus moje dolegliwości bólowe ale nic złego oprócz arytmii test nie wykazał, żadnych niedokrwień i lekarz stwierdził, że to nic z sercem, żadna wieńcówka. Uparta jestem, żeby dojść do problemu tych bóli ale przecież ne poddam się koronocośtam żeby sprawdzić czy mam chorobę wieńcową, taka znowu nie jestem hej do przodu. Zaciekawiłaś mnie tym tomografem? czy badanie tego typu pokaże, że mamy zapchane jakieś żyły?, czy że mamy chorobę wieńcową? czy co może pokazać jeszcze? nie wiem, nie znam się, poproszę o info, nie chcę zagłębiać się w google, bo nie lubię, bo doktorek google z byle czego zrobi katastrofę, zwłaszcza w sprawach zdrowia, wolę od osób, które coś na własnej skórze przeżyli/doświadczyli. Poza tym kiedyś/gdzieś czytałam/słyszałam, że nie każdy może zrobić tomograf serca jeśli jego serce ma arytmię lub szybki puls bo wyniki są wtedy zakłamane. Nie wiem do końca czy mam rację czy też nie, jeśli nie proszę mnie wyprowadzić z błędu. KRAQS może upały, pocenie ma jakiś wpływ na wypłukiwanie pierwiastków, tak nam potrzebnych przy naszych skołatanych sercach. Coś chyba w tym jest, bo ja jak ostatnio trafiłam na SOR to też miałam potas minimalny i sód poniżej normy. Choć zapijam się wodą bez przerwy (nie przepadam) ale jak mus to mus to i tak chyba wszystko w te upały wyłaziło przez skórę, każdą szczelinką wraz z naszymi życiodajnymi potasami, sodami, magnezami. To na zdrowie pijmy wodę i łykajmy suplementy. U mnie dalej jednego dnia armagedon, drugiego spokój umiarkowany, ból w klatce nieustanny, ból głowy do tego, w nocy kiepskie spanie a we wrześniu znowu naświetlania i kontrola na moim kochanym (feee) oddziale. Do następnego poklikania:):)
  11. CLAUDIA51, no kur wacka podziobał z tymi bólami, to wiesz o czym mówię. Pisałam parę dni temu, że wylądowałam na Sorze bo serce wariowało a bóle miałam straszne, myślałam serio, że na zawał schodzę. I tak jak Ty miałam robione w tym właśnie szpitalu badania z krwi odnośnie zawału (nie wiem jakie to fachowo nazewnictwo) Niby robi się pierw jedno badanie a później po 6 godz. drugie bo jakby zawał świeży to wyjdzie. Wyniki wyszły dobre, zawał miałam ale urojony. Mój kardio na temat tych bóli mówi, że albo od żołądka, albo mam coś z kręgosłupem, może odcinek piersiowy, może to być od żeber a mogą to być skurcze naczyń krwionośnych i stąd ten ból. Ok. przyjęłam tą wersję tylko jak napierdziela tak mocno, ściska, uciska, rozpiera, wrażenie wrzątku w klatce to pierwsza myśl zawsze się pojawia, że szwankuje serce i trudno sobie chwilami wmówić, że to coś innego. Potrafię sobie tłumaczyć, że raczej nie miałabym siły chodzić gdyby to był zawał, czy byłyby jakieś inne objawy ale psychika nie zawsze potrafi myśleć racjonalnie. Co ja Ci zresztą piszę, znasz temat doskonale, sama zresztą przeszłaś zawał to też zapewne masz w sobie jakiś strach przed takimi bólami, czy objawami ze strony serca? Wierzmy lekarzom, że nic nam nie jest a ból kiedyś minie. Codziennie go masz czy w jakiś szczególnych przypadkach. Ja jak się mocno zmęczę albo silnie zestresuje, czasami niby bez powodu, tak sobie znienacka rypnie i trzyma mocno. MARUDAA działaj, bo odkładanie nic nie daje. Minie na jakiś czas, później dobije ponownie i znowu myślenie. Zbadać, wykluczyć choroby i mieć pewność, że jest dobrze, powodzenia.
  12. ARTUR71 napisał: *A moze było lepiej nie zakładać i żyć ze świadomością skurcze komorowe nie sa gróźne sam nie wiem.* (mowa oczywiście o holterze, bo tak wyjęty cytat z kontekstu. Myślę ARTUR71, że lepiej założyć, sprawdzić, to jednak serce, arytmie utrudniają życie, straszą i mogą być groźne dla życia a mogą być tylko upierdliwą dolegliwością, oj jak bardzo upierdliwą. Sama wiem po sobie i wielu z nas wie doskonale, że ciężko trafić czasami z holterem w ten gorszy czas. W sercu mamy jesień średniowiecza, biegniemy do kardio, zakładamy holtera i następuje czas spokoju, serce nie odstawia żadnych manian, zdejmujemy i znowu cyrk. Latać znowu do przychodni z każdą zmianą w pracy serca i prosić o ekg bo musimy przecież udowodnić lekarzowi z czym walczymy/co nas męczy/ jaką mamy arytmię to jest nie wykonalne. Po pierwsze w przychodni zaczną nas w końcu uważać za wariatów ewentualnie hipochondryków, którzy szukają dziury w całym jak im serce przeskoczy. Po drugie nie zawsze lekarz chętny do częstego dawania na ekg, bo nie widzi podstaw a po trzecie nie sposób latać na okrągło po lekarzach a i przychodnie nie rosną nam koło domu i można i tak trafić na ekg po całym incydencie sercowym. Niestety kardiolodzy bardzo lajtowo podchodzą do skurczy dod. i żeby im udowodnić jak ciężko z tym się żyje i jakie mamy tego ilości potrzebujemy na piśmie (ekg, holter), że mamy tego sporo i jakie rodzaje arytmii. Płynąc do brzegu, uważam, ze taki holter parodniowy jest jak najbardziej ok. Muszę tylko powiedzieć, że niestety nie zawsze jest taka możliwość żeby go założyć, nie każda placówka takie posiada, nawet te prywatne. MARUDAA, szkoda kasy. Pójdziesz do kardio na sucho, wybulisz 100-150 za wizytę i niewiele się dowiesz bo potrzebne badania. Zrobisz badania i znowu na wizytę i znowu 100-150 i dopiero będą jakieś wnioski. Ja porobiłam sobie wszystkie badania prywatnie czyli tarczycę hormony, usg serca, test wysiłkowy, holtera, jak płaciłam to nikt mnie nie pytał po co i dlaczego. Zebrałam komplet tych wszystkich wyników i dopiero poszłam do kardio zapytać się co wyniki mówią, jak ja się paskudnie czuję, jak mi serce skacze i kardiolog mając cały mój wywiad i komplet dokumentów mógł powiedzieć co mnie gryzie i podjąć jakieś kroki. Zawsze to parę groszy w kieszeni. Powodzenia. U mnie dalej tak samo dni złe i dni trochę lepsze ale wykańczają mnie bóle w klatce piersiowej, wykańczają mnie fizycznie bo bardzo boli i wykańczają psychicznie bo nie wiem od czego czy serce, czy kręgosłup, czy żołądek czy jeszcze coś innego, czego się boję i tak dzień za dniem, ach życie ciężkie. Trzymajcie się mimo wszystko.
  13. JACKOP1984 czekamy na Twoje wyniki, ale coś mi się czuje, że zdrowy będziesz jak Qń. Przeżywałeś zastawki a tu wszystko z nimi gra. Czasami tak bywa, że jest jakaś mała/śladowa zmiana na zastawkach, która nie jest istotna dla zdrowia i jeden kardio to napisze a inny zupełnie taką pierdołę oleje. POZBAWIONA RADOŚCI licho wie co to było. Może to były skurcze, które nastąpiły raz po razie, może salwa, bywają pary, trójki to i czwórka się może zdarzyć, jakiś typ złożonej arytmii. Sama wiesz, że bez wyłapania takiego incydentu to można tylko domniemywać. Pierw pomyślałam, ze może migotanie, trzepotanie jak napisałaś o drżeniu ale raczej mało prawdopodobne żeby taki rodzaj trwał tak króciutko, więc stawiam na skurcze złożone. A u mnie jednego dnia lepiej, drugiego gorzej i tak sobie ciągnę ten wózek. Trzymajta się ludziska, czego się da, kogo się da:):)
  14. Hej skurczaki:) Zgadza się Marcin wypoczywałam ale o tym za moment. ZNAJOMA witaj, cieszę się, że jesteś po i samopoczucie lepsze, teraz czekanie na efekty. Tak sobie myślę po Twoim poście, że gdyby nie ten częstoskurcz to licho wie czy w ogóle by Cię ablowali? Na lekarzy częstoskurcz robi wrażenie, skurcze dod. nawet jak są to komorowe to jakoś wrażenia nie robi a to, że my cierpimy zarówno fizycznie i psychicznie jest mało istotne. No cóż ważne, że zrobiono Ci ablacje bo częstoskurcz miły nie jest a z czasem pewnikiem utrudniałby Ci życie. Oby ablacja wyciszyła Ci również dodatki, może w tym miejscu wypalenia było też źródło komorówek? Z serca Ci życzę wolności od tych choler wszelakich. A teraz małe info o mnie. Dzień przed wyjazdem na wakacje spędziłam na SORZE, jak zamelinowałam się tam pod wieczór tak wypuścili mnie na drugi dzień. Czułam się tragicznie, tak mnie bolało w klatce, że myślałam nie o urlopie a o tym, że zaraz wyzionę ducha, w sercu armagedon i zamiast się pakować na wakacje to ja jazda na SOR. Coś im się z moim sercem nie podobało więc zostawili, dwa razy robili mi pobory krwi, raz na dzień dobry i drugi raz na drugi dzień. Już nie dopytywałam co mi tam wychodzi tylko chciałam ulgi a ona długo, oj bardzo długo nie przychodziła. Coś połykałam, coś popiłam, coś dali w żyłę i na drugi dzień wypuścili, serce już lepiej pracowało ale moja psychika podupadła, kazali iść do kardiologa, no pójdę tylko po co? żeby znowu wizyta nic nie wniosła a ja raz na jakiś czas lądowała na SOR-ach. Wróciłam do domu i dylemat jechać na wakacje czy leżeć i płakać jak dam radę z tym swoim sercem pokonać tyle kilosów, takie upały, wysokości i inne atrakcje. Nie chciałam psuć nikomu urlopu i pojechałam. Dwa razy na wakacjach miałam mały incydent sercowy ale krótki a reszta dni była spoko. I ja zupełnie jestem tępa jak grudniowa noc kiedy te skurcze są, kiedy ich nie ma, co je wywołuje, dlaczego raz są takie straszne innego razu szybko się wyciszą albo są mniej odczuwalne. Spędziłam czas w upale, na ogromnych wysokościach, na wspinaczkach, na lataniach i zwiedzaniach, właściwie to ja ciągle latałam z językiem na brodzie, padałam nocą na pysk, niedosypiałam, jadłam byle jak, byle co, bo o zdrowym jedzeniu mowy być nie mogło i prawie wcale problemów sercowych, bólowych. W domu, na swoich śmieciach jadam mało, dietetycznie, brak jakiś większych wyczynów fizycznych i zdycham na serce, dodatki mnie dobijają, co jest powodem tych cholernych skurczy, arytmii, no pytam co? dbam o siebie, chucham, dmucham, pieszczę się z sobą, żeby tylko nie rozjuszyć serca, jestem wykończona, wyczerpana, zdechła, przeżarta serce pracuje normalnie, ja już nie mam teorii na swoje arytmie. Upały gdzieś tam działają na mnie inaczej, tutaj zdycham jak pies pod płotem, co jest grane. Gdzieś tam upały nie dają mi bóli głowy, tutaj od razu każdy gorąc wywołuje ból głowy. Mówię Wam, jestem głupsza niż byłam w swoich teoriach na temat arytmii. No to sobie wróciłam i sobie pogdybałam. Mam jedno marzenie chciałabym być chociaż trochę zdrowsza, wolna od arytmii i wolna od ciągłych wizyt u lekarzy, tak chociaż na jakiś czas poczuć wolność zdrowotną. Idę spać, pozdrawiam. ZNAJOMA zdrowiej kobietko i ciesz się życiem:):)
  15. Widzę JACKOP1984, że my zostaliśmy na polu bitwy, więc działamy, Ty płacz jak trzeba, marudź jak jest ochota w końcu gdzieś trzeba dla oczyszczenia organizmu. Nie przyjmuj słów krytyki z naszej/mojej strony jako zjebki tylko jak ten właśnie kopniak do życia. Mam trochę rodziny w Anglii i wiem jak narzekają na służbę zdrowia, że na wszystko tam zapisują paracetamol i ciężko dostać się do specjalisty. Nie wiem czy Oni mają takie złe doświadczenie czy tak rzeczywiście jest. My też narzekamy na naszą służbę zdrowia ale tu muszę przyznać rację, że prywatnie mamy wszystko prawie od ręki i prawie na zawołanie, badania do wyboru i koloru. Musisz zatem poczekać na badania dokładniejsze, jeszcze trochę wytrzymasz, nie daj się zbyć jak już załapiesz się na badania, pytaj o wszystko, nawet sobie zanotuj pytania żebyś czegoś nie zapomniał podpytać. Co do skurczy po wysiłku/w trakcie wysiłku. Ogólnie to wiele/u z nas ma podobnie, że podczas jakiegoś ruchu skurcze się wyciszają, ustępują, nawet zalecany jest ruch, przysiady podczas takich *ataków* skurczy żeby serce wskoczyło na właściwy tor. Rzecz jasna trzeba sprawdzić u lekarza czy mając arytmię mamy rodzaj niegroźny i sporty uprawiać możemy. Ja również latam ze skurczami i wtedy albo ich brak albo są nieodczuwalne a jak usiądę na dupie po jakimkolwiek wysiłku to przez parę dobrych minut serce skacze mi jak szalone, skurcz za skurczem i skurczem jeszcze pogania. Po badaniach wysiłkowych jak zlazłam z bieżni to lekarz bał się mnie odpiąć od ekg bo serce dawało czadu jak cholera, potykało się masakrycznie a podczas latania na bieżni co jakiś czas parę skurczy, prawie nic. Widzisz więc, że to się zdarza, często tak jest, może choć trochę wyjaśniłam i uspokoiłam Twoje niepokoje. Pomyśl w kategorii relaksu inaczej. Idę poleżeć, odpocząć ale idąc nie myśl o tym, że zaraz Cię dopadną skurcze, nie myśl o tym co będzie, nie wsłuchuj się w serce. Połóż się i oddychaj głęboko, powoli, ja jeszcze jak mi tak skacze serce to kładę rękę na klatce piersiowej, oddycham spokojnie i w myślach gadam sama do siebie: moje serce bije równo i spokojnie, moje serce bije równo i spokojnie............ oczywiście przy tym spokojnie oddycham, tak uspokajam swoje serce a jednocześnie siebie. Nie wiem czy ten sposób na Ciebie zadziała ale popróbować warto, tylko to też wymaga cierpliwości i czasu. No to aż tyle moich rad z życia wziętych, trzymaj się dzielnie i staraj się myśleć, że to tylko nerwy potęgują Twój stan a na nerwy się nie umiera. A ja dalej tak sobie ani dobrze ani tragicznie można rzec byle jak ale jakoś ciągnę z uśmiechem na gębie ten wózek bo innej opcji nie ma.
  16. JACKOP1984 pisałam Ci już parę razy, że wiele osób ma śladową czy niewielką niedomykalność zastawek, ja np. mam, ale skoro lekarz mówi, że nie ma to na razie żadnego znaczenia dla mojego zdrowia to tego się trzymam. Pewnie, że jak jest jakaś poważna wada zastawek to mogą się dziać różne rzeczy ale Ty chyba masz albo małą albo nawet śladową więc spokojnie spać możesz. Robiłeś echo serca? i co Ci na te zastawki powiedział lekarz? na pewno nic Ci nie grozi, czy tak? Ty nie masz nerwicy od zastawek tylko Twój strach o zastawki wywołuje nerwy bo się strachasz, no boisz po polskiemu. Nie znam się na antydepresantach jak pisałam wcześniej ale uważam, że Twoje zastawki nie będą przeszkodą do łykania antydepresantów. Tak poza tym przy chorobach serca wszelakich, nawet tych poważniejszych wiele osób sobie nie radzi z psychiką i łykają antydepresanty więc spokojnie jak lekarz Ci to przepisze to łykaj i się ratuj, bo szkoda marnować życie. Masz córkę, to skarb i powinieneś być dla Niej wsparciem, mieć czas dla Niej, to Ty pokazujesz Jej drogę życia i pewnie chciałaby mieć ojca uśmiechniętego, chętnego do życia a nie ciągle wystraszonego i bojącego się o zdrowie. Na Twoje ostatnie pytanie nie odpowiem bo nie wiem, nie mam nerwicy więc i z oddechem nie mam kłopotów, chyba że przy całodniowej arytmii ale to wtedy ciężko mi oddychać, bo serce gorzej pracuje. Pisałam Ci również, że jak nie rozpoczniesz leczenia to co rusz będą dochodzić nowe objawy i coraz gorzej będziesz się czuł, nakręcał i bał. Pomóż sobie póki czas i polepsz komfort swojego życia. A ja mam dni w kratkę cały czas, jak jednego dnia arytmii mniej tak drugiego dnia przeczołga mnie równo. Chyba jestem już tym sercem umęczona i jak w najbliższym czasie pójdę do kardio to porozmawiam o ablacji. Jeśli dalej będzie twierdzić, że zrobić to chyba się zdecyduję, bo mam dość. ZNAJOMA, jak jesteś po? napisz jak nabierzesz sił coś pozytywnego wynikającego z ablacji, mam nadzieję, że Ci pomogło?
  17. JACKOP1984 żyjemy, może czasami w gorszej formie ale żyjemy. Nie ma co gdybać, na co się Panu zeszło, może i ablacja, może inny zabieg, nie znamy Jego chorób wcześniejszych, obecnych, znamy, że bogaty był ale jak widać i pieniądze szczęścia i zdrowia nie dają. Przykre ale takie jest życie, dziś On, jutro kto inny. Czasami zabiegi wykonywane miliony razy, traktowane przez lekarzy jako mały pikuś mogą przynieść tragedię, kazdy organizm inaczej reaguje i nie ma co się nakręcać. A ja jupi, jupi, jupi la, jestem po wszystkich badaniach i wizycie u mojego specjalisty, moja RakElcja jest stabilna, nie powiększyła się, jest dobrze, do grudnia mam spokój od naświetlań, badań i innych cudów medycyny, latam teraz jakbym motor w d****ie miała, ach życie kochane. Musiałam się pochwalić, choć nie na temat ale dla mnie to dalsze życie. No i jestem też zła, bo równowaga w przyrodzie zachowana być musi:) moja kardio jest na urlopie, wraca kiedy ja wybywam więc muszę jechać na urlop z bólami, skurczami i pozostałymi arytmiami, cholery jedne też chcą byczyć się na plaży i zwiedzać ze mną świat, paskudy wredne, no cóż muszę je zapakować ze sobą bo wyjścia brak a do innego kardio latać nie będę, bo znowu wszystko tłumaczyć, nie lubię. Parę ostatnich dni miałam różne, jedne tragiczne ale chyba stres potęgował mi arytmię, ach ten stres, nie da się go całkowicie wyeliminować z życia, dziś miałam lepszy dzień więc góry przenoszę:). Ale się nachwaliłam:):):):
  18. MICHALSSS póki nie masz wyniku to nie stawiaj sam sobie diagnozy. Bloki też mają różne stopnie i nie od razu musi być tragedia, nie nakręcaj niepotrzebnie emocji. Możesz sobie zrobić echo serca, badania tarczycowe, cholesterol i iść z kompletem badań do lekarza, może iść z holterem i najwyżej lekarz wyśle Cię na pozostałe badania. Wolisz szybko i sprawnie to rób jak leci, masz czas czekaj co lekarz zaleci. JACKOP1984 te Twoje *pyki* wyglądają na skurcze dod., podobnie my je opisujemy ale żeby była pewność to już musi być ekg czy holter. Prądy są wynikiem stresu a zatykania, przytykania mogą być również od nerwicy jak i przy skurczach my również odczuwamy jakby serce pchało nam się do gardła. Antydepresanty jak najbardziej pomagają w nerwicach lękowych, nie brałam więc będzie to z mojej strony teoria niż praktyka. Po co się chłopie męczysz, idź do rodzinnego a najlepiej do psychiatry i spróbuj pobrać antydepresanty, może pomoże a jak nie to zrezygnujesz albo zmieni Ci lekarz na inny. Nie każdy człowiek ma na tyle silną psychikę żeby sobie poradzić sam, czasami trzeba wspomóc się lekami to żadna zbrodnia. Chyba lepiej żyć i cieszyć się tym życiem niż wegetować każdego dnia, bać się każdego przeskoku w sercu, każdego bólu czy innego prądu. Spróbuj, przekonaj się powodzenia. MARUDAA i możesz dobrze obstawiać bo jak nakręcimy się jednym i do tego wywołuje to w nas jakiś strach to tylko patrzeć jak powitamy w progu nerwicę i poleciiiiii jak po bandzie kolejny objaw za objawem a wtedy już fajnie nie jest. Mnie już w weekend serce moje dobiło, mogę podać AS12 rękę, bo cholera jasna nie chce mi odpuścić. Najgorzej mnie wpienia i nie tylko wpienia a zaczęła wręcz podpowiadać mi moja łepetyna, że zaraz zejdę na zawał albo inny pierdolnik. A powodem są bóle i pieczenia w klatce piersiowej. No żesz ty cholerna arytmio, musiałam się nauczyć opanować strach arytmii, nauczyłam i cholery się nie bałam ale jak dzień w dzień pali mnie w klacie i ból rozrywa mi klatę to wymiękam. L. rodzinny twierdzi, że to skurcze żeber albo naczyń, może?, ja *gdybadologi* uprawiać nie lubię, nie można do czorta jakoś tego zbadać? ja nie chcę gdybać, może to a może tamto, tylko chcę mieć pewność bo jak jej mieć nie będę to wmówię sobie zawał i codziennie będę lądować na SORZ-e bo wiadomo co może robić psychika. Wkurzyłam się w ten weekend, powiedziałabym dobitniej ale nie przystoi, aż mi dymi pod czachą a na urlop lada dzień wyjeżdżam i co będę w świecie latała szukać szpitali zamiast byczyć się na plaży bo lekarzowi się wydaje to czy tamto. W przyszłym tygodniu kopnę się do mojej kardio i niech mnie bada w te i we wte, prześwietla, rozcina, wymienia serce lub co tam chce bo gryzę ze złości. Was nie pogryzę bo znacie te wszystkie cholerstwa sercowe. I jak tu odróżnić ból w klatce czy to takie sobie byle co czy gnać do lekarza bo mam zawał?, szit. ZNAJOMA wciąż trzymam kciuki i zdrowiej dziewczyno.
  19. Jeszcze JACOP1984, na prawdę ciężko coś przez neta stwierdzić, tylko ekg by to powiedziało, mogła być to jakaś arytmia a mogły być to drgania mięśni a że jesteśmy skupieni na sercu to głównie w nim to czujemy. Już kiedyś o tym na forum rozmawialiśmy z użytkownikami tego forum, że mamy takie drgania a jak sprawdzamy w tym momencie nasz puls to serce bije normalnie, to chyba już tak nasza psychika szwankuje, że czujemy drgania a jest wszystko ok. Nie wiem, próbuję Cię uspokoić ale nie jestem w stanie odpowiedzieć Ci, że to było coś konkretnego. Jestem przeciwniczką sprawdzania sobie pulsu bo można wpaść w paranoję, ale jak poczujesz jeszcze raz coś podobnego to weź łapę i sprawdź sobie puls i się przekonasz czy to serce czy nerwy. Już zmykam, bo mnie wyrzucicie z forum za gadulstwo.
  20. ZNAJOMA i jak Ci tam?, jak się czujesz? nieustająco zaciskamy kciukasy. Wiesz ja te bóle w klatce mam bardzo często i od dawna, przyzwyczaiłam się do tego, przebadałam się, niby choroby wieńcowej nie mam no ale? Lekarz twierdzi, że przy arytmii mogę mieć skurcze nie pamiętam czy on to nazwał żeber i do tego skurcze naczyń, co nie jest groźne ale powodować może bóle. Ach nie chce mi się za cholerę już leżeć na tych SOR-ach. Ty jesteś przygotowywana do ablacji to już inna inszość i bali się Ciebie wyrzucić ze szpitala i słusznie a ja słyszałam zawsze pytanie: pod opieką kardiologa jest? no jest, no to potrzymali, podratowali i do domu wont, to szkoda czasu na leżenie, mówię tylko o swoim przypadku. Trzymaj się dzielnie i zdrowiej. Ja wczoraj po napisaniu posta jak padłam, tak spałam do rana, ale mnie wymęczyła arytmia, silniejsza cholera ode mnie, powaliła mnie:) ale dziś już dobrze, jest tylko co jakiś czas. Tylko jakoś gorąco czego Alka nie lubi, oj nie lubi. Mój onko przełożył mi wizytę, wybyło się mu a ja go tak potrzebuję na gwałt, chce wiedzieć co i jak? boję się, oj boję. Jedna cholera sprawdzona stoi w miejscu, druga, no właśnie, co z nią? o to jest pytanie do onko i mój spokój bądź nie na cztery miesiące, ach życie, kocham cię nad życie jak to w piosence:) KRAQS złoty chłopaków takich info jak najwięcej. I zobaczcie moi mili, nawet sławy kardiologii tłoczą nam do głowy, że skurcze nie są groźne dla życia (pewnie, wyjątki się zdarzają) tylko upierdliwe, wykańczające, wredne skunksy utrudniające nam życie i niszczące nam psyche. Dzięki za Twój wpis, utwierdzasz nas w przekonaniu *olać skurcze, to może miną*. Ja nie zaniedbuje swojego zdrowia, badam się, nawet często, za często, rozmawiałam ze swoim kardio o swojej arytmii, szczerze, wielokrotnie i namawia mnie na ablację, nawet wspomniała o rozruszniku jakby co bo mam tez bradykardię, ale nie teraz, nie już, nie mam na to siły. Wyjaśniła mi, że to nie chodzi o moje życie a komfort życia. Ponieważ moje skurcze nie wywołują we mnie lęku, paniki, nie denerwuję się nimi więc ten mój komfort życia nie jest taki straszny, normalnie działam, pracuję, korzystam z życia, nie skupiam się na sercu, nie mam tego aż tak dużo jak niektórzy z Was więc przyjdzie czas kiedy się za to wezmę jak dotrwam:) Poza tym mam dni tragedii, takie jak wczoraj, ciut gorsze dni i spadki ale mam jeszcze trochę dni gdzie arytmia jest ale jakaś taka łagodniejsza albo mniej odczuwalna, albo mniej bolesna albo jakaś taka jest bo jest ale mam cię w du****ie . Czuwam, pilnuję i czekam na odpowiedni moment. MICHALSS komorowe gorsze ale po sprawdzeniu przez kardiologa powie czy są dla Ciebie te złe komorowe, niebezpieczne czy nie masz się czym martwić i żyć tak jak my wszyscy. Strasznie długo opisują Ci holtera. Czy się leczymy? na pewno jesteśmy pod opieką kardiologów, jedni łykają leki, inni nie, jedni podejmują się ablacji inni nie. O wysiłku w Twoim wypadku musi wypowiedzieć się lekarz, bo my nie wiemy co masz. Niski puls raczej nie od skurczy. MARCIN1 no co Ty wystarczy, że tutaj się wypłakuje, jeszcze miałabym gdzie indziej. Ja unikam jak ognia czytania o chorobach, tutaj wrosłam jak chwast to już wystarczy. Jak czytam o chorobach to tylko poważne opracowania u wujka google to umrzesz przy posiadaniu odgniotka na tyłku, to dziękuję za taką pisaninę, bardziej ludzie dobiją niż pomogą. No to się rozgadałam na cały weekend. Jak można być taką gadułą jak ja, aż sama się za to nie lubię. Muszę bo jak to baba ciekawam, gdzie jest MARY10, czy u Ciebie wszystko ok???
  21. Allicja

    Wyciek z rany

    Ciężko przez internet stwierdzić co to jest, może wyciekać płyn surowiczy, mogła się wdać jakaś bakteria, zakażenie, może jakiś szew popuścił i zrobiła się dziura. W moim przypadku (inny rodzaj operacji ale cięcie przeogromne też zrobiła się dziura po jakimś czasie w ranie pooperacyjnej kazali mi psikać osceniseptem, przecierać i zaklejać obserwując co się z tym dzieje. Zagoiło się po tych zabiegach. To jest tylko gdybanie bo najlepiej jakby przyjrzał się temu lekarz, może spróbujcie chociaż zasięgnąć opinii rodzinnego.
  22. ZNAJOMA trzymam mocno kciuki, niech wszystko idzie w dobrym kierunku, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. No tak, może pogoda, może co innego tak na nas działa. Ja już dopełzłam dziś do domu wcześniej odwiedzając swojego rodzinnego.musiałam, czułam się tragicznie, od chyba niedzieli tak mi serce dawało po garach, że chodziłam i zipałam, zdychałam i wszystko na raz. Dziś jak mnie nie zaczęło napierdzielać w klacie, co drugie uderzenie złe, pali cała klata, dechu zebrać nie mogłam, poty mnie oblewały, łyknęłam blokera i dalej umieram. Zebrałam swoje zwłoki z pracy i walę do rodzinnego niech zobaczy czy już mam umierać czy pożyję jeszcze. Z drugiej strony co za głupota, jeśli umierałabym to czy dała bym radę zawlec się do doktora? no ale cóż ból w klatce nie ustępował, serce skakało i słabo mi się robiło, myślę padnę zaraz jak nic. Doktorek już mnie nie badał, wysłuchał co mu prawię i wysłał na ekg. Na ekg bigeminia, ja mokra niczym szczur, żołądek mnie boli, dolegliwości do wyboru do koloru. No to doktorek wypisuje skierowanie do szpitala a ja jak to ja, panie doktorze, nie zejdę na to, no raczej nie, ale tam panią unormują, może echo zrobią, to ja panie doktorze dziękuję, za parę godzin leżenia i brania w żyłę, poproszę o coś na uspokojenie serca od pana, zostaję w zabiegowym nawet dwie godziny i do szpitala się nie ruszam, ewentualnie jak już będę schodzić z tego padołu to nich doktorek wzywa pogotowie i mnie ratuje, uśmiał się, ja nie bardzo, dali mi jakieś tabsy, nie pytałam co, było mi wsio ryba oby tylko przeszło no i przeszło po godzinie serce zaczęło się uspokajać, już nie biło na dwa, poczułam się lepiej, choć dupy nie urywa i wróciłam do domu. Taki to miałam dziś cudny dzień. Zaległam w wyrze i ubolewam nad swoim losem:) Ja coraz częściej mam bóle w klatce piersiowej i to takie silne bóle do tego pieczenie, wypisz wymaluj zawał od tych cholernych arytmii. Ach przechlapane, jedyny plus z tego wszystkiego, że nie czułam strachu, lęku tylko całkowitą niemoc, ból i słabość. Idę leżeć i pachnieć bo jestem wypompowana i tak do końca wszystko mi nie odpuściło, ale jest lepiej, może minie, oj może, może i oby. Ktoś jeszcze dzisiaj cierpi? ZNAJOMA jeszcze raz trzymaj się dziewczyno i dawaj znaki co i jak, czekamy na Ciebie:)
  23. JACKOP1984 cieszę się, że przyjąłeś *nasze rady* na klatę. Na pewno mnie nie uraziłeś, cenię ludzi którzy potrafią ze sobą dyskutować nawet jak nie zgadzają się z czyimś zdaniem i potrafią dalej prowadzić rozmowy. Uwierz proszę, że nikt tu Cię nie krytykuje, nikt za nic nie gani, każdy stara się pomóc bo rozumiemy dolegliwości jak nikt inny. Jeśli ktoś z nas pisze, że nie przejmuj się Twoją ilością skurczy, bo nawet w mądrych książkach jest napisane, że każdy zdrowy człek może mieć do 200 skurczy na dobę i nie jest to żadna nieprawidłowość. Każdemu może się zdarzyć jakaś salwa, para, może nawet częstoskurcz. Każdy organ może *zaniemuc* i nie od razu jest to tragedią. Powiem może z własnego doświadczenia, nie zawsze użalanie się nad kimś daje efekty. Potrzebujemy pomocy, wsparcia, takie z nas stadne stworzenia, potrzebujemy przytulenia, pogłaskania, otarcia łez ale jakby ktoś non stop nad nami się użalał to nie wiem czy byłoby to dobre rozwiązanie, stalibyśmy się takimi *flakami z olejem*, rozczulającymi się nad każdą pierdołą, wiecznie płaczący i oczekujący współczucia, chyba nikt nie chce doprowadzić się do takie stanu. Czasami krzyknięcie do kogoś, pokazanie, że problem nie jest jakimś strasznym problemem, spojrzenie z boku innej osoby i daniem tego do zrozumienia bardziej potrafi postawić nas do pionu, podejmujemy wtedy walkę, żeby udowodnić *jak ja nie dam rady, no jak nie ja to kto*. Rozumiem Twój problem, wiem, że się boisz, ale to Twoja nerwica jest głównym problemem, to ona podpowiada Ci kolejne dolegliwości. Teraz jesteś skupiony na sercu, za chwilę może Cię boleć głowa, żołądek, kręgosłup, bo tak przy nerwicy niestety jest i co będziesz się nakręcał na raka, wylew, chorobę serca? To nasze pisanie jest tylko w trosce o Ciebie żebyś otworzył oczy, leczył się, żeby nie pójść na dno przez swoje strachy. Jak widzę chodzisz do psychiatry, może zdecyduj się na typowe leki psychotropowe, choć spróbuj i zobaczysz, że poczujesz się lepiej i skurcze też się wyciszą. A co na temat zastawek mówi Twój lekarz, najlepiej kardiolog bo to jego działka? podpytaj, będziesz wtedy spokojniejszy. No to tyle, myślę że już do końca wyjaśniliśmy sobie dlaczego pisze tak a nie inaczej, trzymaj się. Jak czytam to każdy z nas *swój pierwszy raz* ze skurczami miał podobny. Wiele razy się zastanawiam dlaczego tak jest, że jak ten pierwszy raz zaatakują nas arytmie to później już towarzyszą nam non stop? Też pamiętam swój pierwszy raz i od tamtej pory mam to już non stop, a może my już wcześniej to mieliśmy tylko nie zwracaliśmy na to uwagi, było z mniejszym natężeniem i ten pierwszy raz tak nas nastraszył, wielu z nas trafiło wtedy do szpitala i ten strach o serce wywołał w nas silniejsza arytmię? sama nie wiem. Z jednej strony uwolniłabym się od tego a z drugiej mam podobne zdanie do ASDFG, chciałabym a boję się, boję się powikłań. Swoją ostatnią operację przeżyłam masakrycznie, ludzie dochodzili po takiej operacji jak moja w 2 tyg. ja 2 miesiące i musiałam przejść po niej jeszcze dwa dodatkowe zabiegi a niby goiło się wszystko na mnie jak na psie a tu taki zonk więc boję się ingerencji i gmerania w sercu, o taki już ze mnie zrobił się tchórz. Martwię się też tym bo czuję, że dochodzą mi nowe rodzaje arytmii. Ostatnio na holterze wyszły mi jakieś częstoskurcze, krótkie i dwa czy trzy, nie pamiętam, w sobotę napadły na mnie znowu częstoskurcze też dwa. Już zasypiałam jak moje serce rozpędziło się na maksa, trwało parę minut i raptem spokój, po dziesięciu minutach znowu to samo, no szlak by to........ I tak to jest u mnie z tymi arytmiami, ale niektóre osoby jak piszecie mają jeszcze gorzej i strasznie Wam współczuje bo to są już ogromne liczby i jesteście w tym wszystkim bardzo dzielni. No i CLAUDIA odpiszę na koniec. Mówisz, że jestem zarozumiała, nie sądzę ale skoro mnie lepiej znasz to przyjmuję ten osąd. Zastanawiałam się czy mam się bronić, czy mam udowadniać swoją rację, czy zastanawiać się skąd takie wnioski wyciągnęłaś ale doszłam do wniosku, ze forum jest dla wszystkich, każdy ma prawo do swojego zdania, masz do tego prawo a ja nie zamierzam polemizować bo szkoda mi życia na zwady i bylejakoś. .Mimo wszystko pozdrawiam Cię bardzo ciepło i życzę Ci szczerze dużo zdrowia bo wiem jakie to ważne.
  24. JACKOP1984, złoty chłopaku źle mnie zrozumiałeś, chyba że ja piszę jak łamaga:) Niech piszą tu wszyscy i Ci co mają dwa skurcze i Ci co mają tysiące, forum jest dla wszystkich, na tyle jeszcze kumata jestem. Zacytuję może swoje słowa będzie łatwiej : *Jak będziesz się tak skupiał na tych paru skurczach potęgując swoją nerwicę to po czasie dołączysz do grona osób, które mają skurcze w tysiącach, a pewnie tego nie chciałbyś?* *Nie fochuj się, że piszę bezpośrednio, ale ogarnij się bo wpadniesz w pułapkę.* Chodzi mi o to, że póki masz ich niewielkie ilości to rób wszystko żeby się nie zapętlić w spiralę strachu bo wtedy tak trudno z tego się podnieść. Wydaje mi się, że staram się mimo wszystko wyjaśnić Ci, że mamy takie same odczucia jak Ty, że takie same strachy nocne a może i większe bo mamy tego więcej. Nie ma sprawy, nie rozumiemy się, już Cię *nie tykam*, nie każdy rozumie przekaz pisany jak i nie każdy potrafi przekazać to co ma na myśli. Jest ok.
  25. JACOP1984, litości i jeszcze raz litości. Czy Ty czytasz to forum, czy tylko skupiasz się na sobie? Z całym szacunkiem do Twoich dolegliwości, rozumiem, że dla jednego rak to walka o życie i jego wielki z tego tytułu problem dla innego katar jest ogromnym problemem, prawie końcem świata. Szanuję każdego i jego problemy no ale........... Jeśli czytasz to co piszemy, to wczuj się w sytuację ludzi tu obecnych 4, 5 18, 20 tys. skurczy dodatkowych na dobę, policz sobie jaka to częstotliwość w ciągu dnia, jak te osoby muszą funkcjonować?. U Ciebie nie te skurcze są problemem, bo jest ich taka ilość, że może wywołać strach na moment.ale jakieś głębsze problemy i pewnie tu chodzi o nerwicę lękową a skurcze są jakimś dodatkowym motorem tejże nerwicy. Jak będziesz się tak skupiał na tych paru skurczach potęgując swoją nerwicę to po czasie dołączysz do grona osób, które mają skurcze w tysiącach, a pewnie tego nie chciałbyś? Wiesz chłopaku, ja nie mam 5 przed zaśnięciem, tylko serce mi cały czas skacze jak zasypiam, jest cisza w domu i czuję każdy przeskok w sercu, drga całe ciało, w każdej części ciała jak się wsłucham czuję nierówne bicie serca, nawet w małym palcu u nogi:) wiesz wtedy czego pragnę najbardziej w tym nocnym momencie, szybko zasnąć i nie czuć jak serce mi przeskakuje. Nie fochuj się, że piszę bezpośrednio, ale ogarnij się bo wpadniesz w pułapkę. AS12 jak to mówia, wszystko co piękne szybko się kończy. To miłego dla wszystkich:)
×