Skocz do zawartości
kardiolo.pl

jasma

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez jasma

  1. MADZIOREK no jak nie chcesz zjadać ludzi to myślę, że spokojnie możesz być sobą ;-D ja tam lubię takie konkretne osoby z ikrą i przytupem, wiem czego się po nich spodziewać i choć czasami bywa z nimi dość *gorąco* to ja tam wolę tak niż bułkę przez bibułkę i pewnie takich osób jak ja jest więcej. Jak interesujesz się rozwojem osobistym, to poczytaj sobie, jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, o inteligencji osobistej tam jest bardzo dużo o samoświadomości, dostosowaniu reakcji do sytuacji, asertywności, uspołecznieniu i takich tam, a poza tym można jej się nauczyć i wypracować. A z tym jelitem to ja widzę tak, piszesz, że gdyby nie to wrażliwe jelito to było by wszystko z Tobą ok., czyli jak rozumiem nie odczuwała byś lęku, a ja Ci powiem, że gdyby nie ten lęk, to z jelitem wszystko byłoby ok. :-) tak można zwalać i gdybać do końca świata, ale czy to coś daje? PAMKA OOooo, a ja już myślałam, że zaraz usłyszę to i owo ;-) a tu proszę miłe zaskoczenie...
  2. PAMKA ja też urodziłam się w Żarach :-), nie masz mieć duszności w dupie musisz sobie uzmysłowić, wyryć w głowie, wmówić (wmawianie to nasza specjalność przecież), wypalić drukowanymi litrami, że obiektywnie nic Ci nie jest, jesteś zdrowa, a nawet jeśli czasami na coś zachorujemy, to objawy które teraz masz są przez Twoją głowę spreparowane, po prostu i zwyczajnie, a każda rezygnacja pogłębia zaburzenie. Powinnaś iść na te zakupy, ale nie łam się kołem, nie zakładaj, że zrobisz nie wiadomo jakie zakupy, po prostu idź na Twoich zasadach i świadomością, że jak będziesz miała dość to wyjdziesz i nic się nie stanie bo nic nie musisz i wszystko możesz.
  3. PAMKA nie wiem jak masz Ty wyluzować, może na początek przestań szukać chorób, po prostu odpuść sobie czytanie o chorobach i szukanie, a przez to nakręcanie i oczywiście terapia, która już tuż tuż. A Ty wiesz, że ja pochodzę z Żar, co prawda od jakiegoś czasu mieszkam w Wawie, ale wiele lat mieszkałam w Żarach i mam za sobą kilka Woodstocków :-)
  4. MADZIOREK może warto zastanowić się na tym, ja jestem akurat z tych, którzy uważają i cenią sobie wręcz bycie spójną, czyli zewnętrze w zgodzie z wnętrzem, nie lubię udawania i malowania trawy, nawet w relacja zawodowych staram się być szczera, choć pewne rzeczy i stwierdzenia ubieram w dyplomację, głównie przez profesjonalizm i szacunek do drugiej strony, poza tym w biznesie nie ma zbytnio miejsca na jawne i bezpośrednie okazywanie sympatii i antypatii. A nawiązując do Ciebie, to cóż jeśli bycie *suk..* jest Ci bliższe i Twojej naturze, niż bycie miłą i układną, to może warto zostać sobą, choć może swoje mocne i drastyczne relacje lekko uspołecznić i dodać składnik w postaci empatii, akceptacji drugiej strony i prostolinijności. Może dlatego przyszedł kryzys, bo starałaś ubrać się w nie swoje spodnie, a to zrodziło konflikt miedzy tym co sobie narzuciłaś, a tym co byś chciała i miała na myśli. Oczywiście to może być jedynie moja fantazja :-)
  5. PAMKA, czy aby na pewno taka daleka, spójrz na to z drugiej strony, jak blisko od negatywnych myśli do czynów tj. lęk, panika, poburzenie psychoruchowe, jaki jest powód że myśli nie miałyby działać na naszą korzyść? Jedyna odpowiedz jaka mi się nasuwa to nasze ograniczenie w tym zakresie i takie pójście na łatwiznę, bo czasem łatwiej narzekać niż podjąć efektywne kroki, nie da się, daleka droga, to nie jest łatwe, łatwo mówić, a czas leci...
  6. PAMKA :-)) kotko, rzeczowo i na temat - właśnie tak, zgadzam się z Tobą w 100%
  7. IZABELLA tak, to bardzo mocno słychać i czytać, że Ty już masz pewien etap za sobą, że wiesz i rozumiesz co i jak się dzieje, teraz to przekonanie trzeba mocno ugruntować i *dopieścić*, to trochę tak jak z budową domu, trzeba znaleźć podłoże, właściwy grunt do budowy domu, zgromadzić środki finansowe i znaleźć ekipę, później postawić dom w stanie surowym, te etapy często idą dosyć wartko i z entuzjazmem, a później trzeba stworzyć cała infrastrukturę, tutaj czasami przychodzi zmęczeni materiału, ale nie można się poddać, aby to co zrobiliśmy w niwecz nie poszło, zbieramy siły zamykamy ten etap, a później wykańczamy, całość, długo, skrupulatnie, dokładnie, a jak rodzina się wprowadzi to też raz na jakiś czas coś trzeba poprawić, udoskonalić, dostosować... ciągłe doskonalenie i utrzymanie tego co już osiągnęliśmy, pracy dużo, może tak, ale jak się w tył spojrzy to jaka satysfakcja :-) IZABELLA silna z Ciebie Babka i jak widać konsekwentna - gratuluję i trzymam dalej kciuki
  8. GOSCINA :-)) to nie trzeba płakać, to cieszyć się trzeba, nie ważne, że trudno nam przychodzi walka z naszymi przywarami, słabościami, negatywnym myśleniem i nakręcaniem się, ważne, że można coś z tym zrobić, są sposoby, są narzędzia walki i może czas zacząć, może się rozpisałam, ale to nie są rzeczy nie osiągalne i nie trzeba wszystkiego na raz, ale warto od czegoś zacząć, jedna wprowadzona pozytywna zmiana, pociągnie za sobą inne, a może zacznij od końca listy: 18. szklanka do połowy pełna, nie ważne co i jak się dzieje, cieszę się tym co mam, co potrafię, co zrozumiałam i jakie zrobiłam postępy, a Ty sporo wymieniłaś umiejętności i narzędzi do walki z francą :-) A poza tym wiele z tej listy się zazębia, przenika i wzajemnie na siebie wpływa. Może ja na to wszystko już inaczej patrzę, ale wiem o czym piszecie, choć pewne uczucia i emocje zaczynam zapominać, nie to, że nie chcę o tym myśleć, czy wspominać po prostu pewne sprawy się zacierają i może zbyt wiele wydaje mi się proste i łatwo osiągalne, ale ja byłam bardzo zdeterminowana i włożyłam dużo pracy własnej i do licha da się po prostu się da!!! Zbieram to wszystko w całość, wypunktowuje, później wygładzę, zapiszę i sobie zostawię na pamiątkę, albo jak będę mila gorsze momenty to sobie będę czytała i stawiała samą siebie do pionu. A poza tym, pewnie za jakiś czas przestanę pisać na forum bo zaczynam mieć za duży dystans do pewnych spraw i trochę zatracam umiejętność wczucia się w sytuację.
  9. Witam wszystkich serdecznie :-)) Dziś chcę się z Wami podzielić pewnymi sprawami dotyczącymi walki z francą, zebrać je, tak jak lubię ;-)) w kilka punktów (dopóki jeszcze pamiętam) - pewnie większość z Was o tym wszystkim wie, ale liczę że komuś moje słowa się przydadzą :)) To co poniżej jest napisane na podstawie wiedzy obiektywnej, doświadczeniami oraz refleksjami własnymi - i jak zawsze warto mieć do wszystkiego dystans. 1. Zaburzenia lękowe to *choroba myśli* - myśli wywołują emocje, emocje - objawy, a objawy wpływają na zachowanie, a to ponownie zakręca i wpływa na sposób myślenia, to na emocje… kwadratura koła, nakręcająca się wzajemnie i wciąż wchodzi na wyższe poziomy. To można zatrzymać jedynie na poziomi myśli, owszem to trwa, ale umówmy się bardzo długo pracowaliśmy na ten stan, który mamy, machinę leku bardzo długo rozpędzaliśmy i na jej zatrzymanie potrzeba nieco pracy włożyć, choć krócej niż lęk w sobie budowaliśmy. 2. W wychodzeniu z lęku ważne jest nie tylko pozytywne myślenie i tych pozytywów wyłapywanie i wewnętrzne „nagłośnienie”, ale też, wyłapywanie tzw. automatycznych myśli negatywnych, a są to krótkie myśli, czasem przywołany obraz, wspomnienie, czyjaś luźna sugestia, coś co prawie niezauważalne przemknie przez głowę, ale to coś zaczyna wgryzać się, zbiera armię i atakuje - a my jesteśmy zaskoczeni, skąd ten napad lęku, paniki, przecież miałam dziś taki dobry dzień. Co robić: wyłapywać te *negatywne automaty* i od razu na ich miejsce wgrywać *alternatywne, wiarygodne myśli pozytywne*, na początku należy to robić rozmyślnie, a z czasem to zaczyna działać samoistnie. Przykładem takich „automatycznych myśli” są takie, które pojawiają się, w momencie kiedy jest dobrze, czyli mieliśmy dobry, spokojny dzień, albo coś co nas stresowało dobrze wyszło i wtedy my (jako niedowiarki i podkopywacze motywacji) gdzieś tam w podświadomości pojawiają się sygnały, myśli, nie ciesz się, tym razem było ok., ale następnym wcale nie musi, udało się i co z tego i tak jesteś do d., czyli pozytywne obiektywne zdarzenie posiada drugie dno, takie niedowierzanie i nie ciesz się na zapas, po takim własnym destruktywnym działaniu, często ogarnia nas lęk lub nawet napad paniki... i wielkie zdziwienie, ale dlaczego, a tak dobrze żarło... Musimy z tym podkopywaniem skończyć, na początku bardzo świadomie modelować myśli: było dobrze, fajnie było i tego nic nie zmieni, a co będzie później czy następnym razem któż to wie? po co martwić się na zapas, szkoda czasu, czyli cieszyć się pozytywnymi zdarzeniami i tak o nich myśleć, bo pozytywy dużo trudniej do nas trafiają i czasami trzeba je dosłownie w głowie wypalić. 3. Bardzo ważna jest stała, świadoma pozytywna racjonalizacja naszych myśli, czyli jest to i to, a tego i tego nie ma, więc nie ma powodu bać się czegoś czego obiektywnie u mnie nie stwierdzono. W opozycji do negatywnych irracjonalnych, a niekręcących nas myśli muszą stać (być wstawiane) myśli pozytywne, ale co bardzo ważne racjonalne, poparte faktami, czyli takie w które jesteśmy w stanie uwierzyć (bo przecież nie chodzi nam o kontynuację okłamywania się, tym razem pozytywne), jeśli nie od razu to za 100 razem, warto o to racjonalne myślenie walczyć, choć transfer ze świadomości do podświadomości jest długi i pracochłonny, ale kropla drąży skałę, czyli powoli, konsekwentnie, ale do przodu, a przede wszystkim da się to zrobić, wiec warto. 4. Napływający lęk trzeba łapać i niwelować w zarodku, nie pozwolić mu się rozbuchać, bo jak się rozkręci to myśli racjonalne ciężko się przebijają. Czyli jak coś nam zaczyna głupiego do głowy przychodzić, to nie zagłuszamy tych myśli, nie spychamy w podświadomość i nie udajemy, że ich wewnętrznie nie słyszymy, a od razu na ich miejsce wstawiamy myśli pozytywne racjonalne, czyli jak nas coś zakuje w klatce, to myślimy sobie to nic takiego, może krzywo siedziałam, zwykłe zakucie, natomiast jak tej myśli nie złapiemy i nie spojrzymy racjonalnie, to za 30 minut będzie nam się wydawało, że wcale nas nie zakuło, a mocno zabolało, zaczęło przeskakiwać, zabrakło tchu itd. a to nasza wyobraźnie i skłonności lękowe to robię i na takim etapie już trudniej racjonalnie do sprawy podejść i stłumić lęk. Bo lęk tak się rozwija jak trąba powietrzna od małego, często ignorowanego, lejka, do coraz szybciej się kręcącego i coraz szerszego leja, już nie możliwego do zatrzymania. 5. A jak już lęk się rozkręci i dochodzi do ataku paniki to już racjonalne myślenie nic nie da, trzeba zastosować odpowiednie techniki, nieco siłowe, ale zwalczyć napad, czyli głównie techniki oddechowe np. zatrzymanie oddechu na około 7 s (jak serce pędzi i oddech jest bardzo szybki to zatrzymanie oddechu wydaje się wbrew fizjologii, ale właśnie wtedy fizjologicznie serce zaczyna zwalniać - nie chce mi się tłumaczyć dlaczego tak się dzieje, ważne że działa), a później powoli nabieramy powietrza i po wymuszonych 3-4 wolnych oddechach, ponownie możemy zatrzymać powietrze na około 7s, możemy to parę razy powtórzyć - tam metoda jest dość skuteczna, gdy np. w nocy budzimy się z już gotowym napadem tachykardii, kolejna metoda oddechowa to metoda IGNACA, czyli nabranie powierza i spokojne, długie jej wypuszczanie, sączenie przez żeby, powtórzyć kilka razy i ostatnie to oddychanie na 4, dobrze się sprawcza w mniejszych napadach paniki lub po prostu, gdy w miejscach publicznych zaczyna nas ogarniać lęk, wdychamy powoli powietrze licząc podczas wdechu do 4, później wydychamy powoli i podczas wydechu ponownie liczymy do 4, powtarzamy w miarę potrzeb, ta metoda pozwala z jednej strony uspokoić serce i oddech, a z drugiej strony nasze myśli odciągany od myśli irracjonalnych, a kierujemy w stronę uspokajającego myślenia. 6. Z lekiem nie należy walczyć, lęk należy go oswajać. Jeśli ktoś ma problem z wychodzeniem z domu, to w ramach terapii nie może iść na zakupy do centrum handlowego, lepiej postawić sobie mały cel, o niskim poziomie trudności np. zjechanie windą na parter, zrobienie kółka wokół domu i powrót, a później trzeba się cieszyć z sukcesu, choćby drobnego - lęk nie lubi sukcesów. 7. Rozluźniajmy mięsnie głównie w obrębie obręczy barkowej, karku, szyi, bo to właśnie ich silne napięcie prowadzi do bardzo wielu objawów, czyli drżenia mięśni, uciski, bóle napięciowe głowy - napięcie mięśni karku i szyi, a przy tym uciśniecie światła tętnic dogłowowych, szumy i piski uszne - niedotlenienie narządu słuchu, mrowienia głowy twarzy, gula w gardle - napięcie mięsnie okrężnych krtani, pomaga nieco ciepły okład na szyję, napięcie, ciężkość wokół oczu i między oczami itp. Rozluźniać jak widać trzeba, bo my je bardzo spinamy, napinamy i to powoduje wiele różnych objawów, objawów trudnych, przed którymi strach wtórne uruchamia napięcie mięśni. Mięsnie trzeba rozluźniać umyślnie, świadomie, puszczamy barki w dół, nie zaciskamy zębów, kręcimy głową w różne strony, podnosimy barki do góry i po chwili szybko opuszczamy w dół, masaże robą dobrze, czasami lampka wina, basen, aromaterapia, zapomnienie na chwilę o nerwicy, relaks. 8. Często podczas napadu lęku bądź silnego niepokoju, jesteśmy pobudzeni ruchowo, chodzimy, kręcimy się, wykonujemy ruchy nieskoordynowane, a to wtórnie nakręca nas psychicznie i tak jak na pobudzenie psychiczne czasami ciężko wpłynąć, tak na fizyczne dosyć łatwo, czyli nie robimy nerwowych ruchów, nie łazimy w kółko, wbrew logice i pomimo wewnętrznego silnego napięcia i pobudzenia staramy się rozluźnić, usiąść wygodnie, puścić mięśnie, oprzeć wygodnie głowę i może to trudne, ale spadek poburzenia fizycznego wpłynie na spadek pobudzenia psychicznego, a jak przy tym policzymy sobie na cztery to efekt murowany ;-)) 9. Wiele osób pisze że najgorzej jest nad ranem i rano, a to dlatego, że fizjologicznie w tym właśnie czasie jest największe wydzielanie hormonów stresu (Kortyzol, Aldosterol) u wszystkich, a u osób lękowych jest to jeszcze mocniej odczuwalne jak trochę mnie będziemy bać się tych poranków, to z czasem będzie to mniej odczuwalne. A poziom kortyzolu dobrze obniża wit. C. 10. Jak gdzieś się wybieramy i z natury rzeczy to jest dla nas trudne, a świadomość z tym związana podbija nasz stres i lęk, to zazwyczaj zaczynamy odczuwać skutki silnego stresu i napięcia, czyli np. rozpędza nam się serce i nawet przeskakuje, oczywiście skupiamy się na tym i wsłuchujemy, a to jest reakcja organizmu na stres i uwolnienie w dużej, za dużej ilości adrenaliny, czyli hormonu stresu, który w odpowiedniej ilości dodaje sił witalnych, mobilizuje i pobudza, aktywizuje do skutecznego działania, ale u osób lękowych jest to postrzegane negatywnie co dodatkowo wpływa na lawę adrenaliny i jej wpływ na układ bodźcowo-przewodzący i skutki jakie odczuwamy. Oczywiście trzeba to nieco odczarować na poziomi myśli, aby nie pobudzać organizmu do nadmiernego uwalniania adrenaliny, mi natomiast pomogło uświadomienie sobie mechanizmu, reakcji automatycznej ciała, myślałam sobie to tylko adrenalina, to ona to powoduje, to żadna choroba somatyczna, moje przewrażliwienie i nadreakcja organizmu. 11. Lęk też nie lubi: radości, powietrza, ruchu i słońca - wiec walczmy z nim tymi sposobami 12. Właściwa dieta, bogata w tryptofan, magnez, wit.C, B6, kwas foliowy, potas, omega 3 i 6, wapń, białko. 13. Wychodzenie z nerwicy lekowej to nie zawsze pasmo nieustających sukcesów, zazwyczaj wręcz przeciwnie, ale trzeba być na to przygotowanym, ze możemy mieć gorszy dzień, moment, jakiegoś doła jak każdy, bo wychodzenie z nerwicy to linia wznosząca się ku górze, a na każdym jej etapie z możliwymi małymi dołkami, choć już nie tymi samymi co na początku, bo lina wznosi się ku górze. 14. Nie szukajmy dawnych siebie, bo ich już ma, ale jesteśmy my, tu i teraz i o nas teraźniejszych i przyszłych należy walczyć, a nas przeszłych miło wspominać. 15. Mamy prawo do słabości i dajmy sobie takie przyzwolenie 16. I coś pozytywnego: To my sami wpędziliśmy się w to cholerstwo, naszymi myślami, ale jesteśmy silni i jeśli w tą stronę było to możliwe to w druga też będzie - czyli można z tego wyjść!!!!! 17. Czasami trzeba brać leki, bo nie ma innego wyjścia, ale należy pamiętać, że leki zamiatają problem pod dywan, a wcześniej czy później i tak trzeba będzie się zmierzyć z problemem własnymi siłami. Może dużo z tego co napisałam może, wywołać poczucie, że tak nad wszystkim trzeba panować, działać systematycznie i myśleć, kontrolować co, kiedy i jak robić, ale to na początku, początku, który jest oczywiście pojęciem względnym, tak, to prawda pewne sprawy aby odkręcić trzeba je właściwie modelować, działać planowo, aby z czasem w ten właśnie sposób zacząć myśleć i działać odruchowo. Ale jak wiecie nić samo się nie dziej i tylko praca nad sobą może zlikwidować problem w głowie. UWAGA: Jak ktoś ma coś jeszcze do dodania do tej listy to śmiało, może stworzymy taki uniwersalny subiektywno-obiektywny poradnik *Nerwica lękowa - jak z nią walczyć*. Jak dopiszecie dalsze punkty, nawet powtarzające się, a napisane z innej perspektywy, albo uściślone lub rozpisane to co ja napisałam, to ja później wszystko zbiorę w całość i wstawię na forum :-)))
  10. MADZIOREK ja nie mam za bardzo doświadczenia z lekami ziołowymi, zdarzyło mi się wziąć Validol, zasugerował mi go kiedyś kardiolog i na mnie podziałał dobrze, choć tak jak mówię było to sporadycznie, może inni Ci coś polecą. choć ja akurat jestem nawet przeciwnikiem ziołowych, ale nie dlatego, że uzależniają fizycznie, ale psychicznie, czyli masz taki wytrych ok. wezmę będzie lepiej, bierzesz i jest, ale na to lepsze samopoczucie środek ziołowy wpływa jedynie w ok. 10% a 90% to placebo (świadomość, że maiło być lepiej więc jest), czyli trzeba tak długo nad sobą pracować i racjonalizować lęki, aby to 90% lepszego samopoczucia uzyskiwać samoistnie bez środka ziołowego, a z czasem uzyskasz cale 100%. Oczywiście czasami takie środki są pomocne, szczególnie na początku i na początku lub dorżnie obniżenie lęku nawet o 10-15% ma znaczenie i robi różnicę w postrzeganiu i odczuwaniu. Jak rodzinna nie przypisała Ci nic innego na uspokojenie to mądra rodzinna :-)) czyli jej zdaniem nie jest Ci potrzebne i warto ufać zdaniu lekarza, nie dlatego, że oni się nie mylą, a dlatego, żeby umieć delegować odpowiedzialność na kogoś innego, kogoś jednak lepiej od nas się na pewnych sprawach znającego, ufać oczywiście tak zdroworozsądkowo :-) Układ hormonalny i układ nerwowy są mocno spowinowacone i mocno na siebie oddziaływają, zresztą jesteśmy całością i wszystko jakoś się wzajemnie zazębia, ale układ nerwowy i hormonalny szczególnie, dlatego przy zaburzeniach lękowych, objawy PSM wyraźniej się manifestują, a to dodatkowo podkręca nasz lęk. Mocz do badania należy oddać w szczególny sposób, głównie po to aby badaniu został poddany jedynie mocz (domyślnie układ moczowy), a nie narządy i śluzówki okoliczne bo to właśnie może przekłamać wynik. Orsalit jest ok, choć najlepiej przejściowo, Aspargin też ok., ale do niego dobrze wziąć wit. B6 bo w jej środowisku właściwie wchłania się magnez. A dietę możesz wzbogacić o banany, marchewkę i gorzką czekoladę, to dobrze wpłynie na żołądek i psychikę :-)
  11. EDIK :-)) daj znać po spotkaniu, jak psychoterapeuta zareagował na określenie oczekiwań z Twojej strony, choć powinien się ucieszyć, że artykułujesz swoje potrzeby i chęć zmiany w zakresie poziomu lęku. Powodzenia.
  12. Dzień dobry wszystkim :-))) Mary zrób zdjątka pierniczków i podeślij mi na maila. Ja rzadko siedzę przy kompie do późna, ale do późna siedzę często, tak mam jestem człowiek-sowa, czyli późno się kładę i późno wstaję - tj. w miarę możliwości późno. MADZIOREK tutaj takich cwaniaków i twardzieli jest więcej, jak nie większość, jest źle, ale ja przed innymi i sobą będę udawała, że dobrze, ale jak czytałaś posty kierowane do EDIK, to już wiesz, że to tylko potęguje problem, bo nie dość, że odczuwasz stany lękowe, to dodatkowo postępujesz niezgodnie z wewnętrznymi odczuciami, udawanie wcale Ci się nie podoba, ale z tą fasadą ukrywasz się bo boisz się, że ktoś odkryje, że tak naprawdę jesteś człowiekiem z krwi kości, przejmującym się, mającym gorsze chwile, któremu zależy na sobie i innych i po prostu ma gorszy czas, a o dziwo, jak osobom z naszego najbliższego otoczenia zaczynamy spokojnie mówić, że jest tak i tak, odkrywamy się nieco, oczywiście można zrobić w sposób bardzo okrojony, po prostu mamy słabszy moment, to się okazuje, że inni potrafią to zrozumieć, bo często znają takie wewnętrzne rozterki i psychiczne doliny, a Tobie daje to dwie korzyści, spuszczasz powietrze i czujesz, że nie musisz robić nic wbrew sobie, nie musisz łamać się kołem i nikt nie wymaga i nawet nie chce żebyś robiła coś na pokaz, a druga korzyść to taka, że poczujesz się wolniejsza, rzucisz jakieś brzemię, poczujesz, że masz prawo do słabości, co nieco złagodzi konflikt wewnętrzny i obniży frustrację, a to świetna baza na zrobienie kroku w przód, a lęk i sytuacje trudne z nim związane należy oswajać powoli, krok po kroku, bo szybko to można zagotować wodę na herbatę, a nie lęku się pozbyć. I tu a propos, szybko, uważaj na leki przeciwlękowe i antydepresanty przypisywane przez rodzinnego, jak już musisz to lepiej idź do psychiatry, bo ten zna trochę lepiej zaburzenia psychiczne i zna trochę więcej leków, niż Hydroksyzyna. A najlepiej spróbuj ziołowych. Tak moja sugestia i subiektywna ocena Twojej sytuacji. GOSCINA jak zaczyna się chodzić do psychologa, to tak bardzo nastawiani jesteśmy na efekt, że trochę nas niecierpliwi, jak nie ma szybkiego przełomu i progresu, ale rozwój zmian zależy od nas samych i naszego wkładu w psychoterapię, fajnie jak psychoterapeuta daje nam jakieś zadania do wykonania pomiędzy sesjami, a poza tym terapeuta, działa czasami tak trochę podprogowo (oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu) czyli wpływa na nas, coś na uświadamia, prostuje w myśleniu, ale jakby między wierszami i takie działanie zaczyna powoli coś w naszych głowach przestawiać i zaczynamy odczuwać poprawę, choć nic sekularnego się nie wydarzyło, a to nam daje dużą satysfakcję, że to my sami do tego doszliśmy :-) Jest tak jak piszesz, na ten moment na szali masz, z jednej strony lęk przed badaniami, a z drugiej to chęć wiedzy o stanie zdrowie, na razie szala się przechyla w kierunku lęku, a celem jest przechylenie szali w druga stronę, czyli żeby chęć wiedzy o stanie zdrowia była większa niż lęk, a to będzie możliwe gdy poziom lęku się obniży (a nie koniecznie wzmocni chęć robienia badań - bo to akurat powinno zostać na ogólnoludzkim poziomi i dostosowane do potrzeb) W zaburzeniach lękowych bardzo dobrze sprawdza się terapia poznawczo-behawioralna, co nie znaczy, że każda inna jest zła, natomiast ja zawsze uważam, że stawiać trzeba na człowieka i chodzić do konkretnej osoby najlepiej z polecenia i takiej która specjalizuje się w leczeniu zaburzeń lękowych i do takiej z którą poczujemy jakąś nić porozumienia i z czasem więź. Pozdrawiam serdecznie
  13. EDIK :-) na początek kwestia techniczna, jak ja napiszę długiego posta i nie chcę go stracić to przed *wyślij wypowiedź* zaczerniam cały teks i robię control C (czyli zapisuję) bo ja próbuje wysłać to zazwyczaj post się nie pojawia, a dzieje się tak dlatego, że jak długo piszemy to zostajemy wylogowani, ale jak się zapisze, ponownie zaloguje i zrobi control V to można wkleić całość i wtedy jest - wiem skomplikowane, ale lepsze niż strata naszego cennego elaboratu :-) Tak jak piszesz, doszło do przegrzania na synapsach i tak jak mówisz coś pękło, ale może to dobrze, może czas był na to, może ten kryzys związany ze zdrowiem przelał czarę goryczy, ale czasami trzeba dotknąć własnego *dna* aby się od niego odbić, bo gdyby nie to, tak ponad siły psychiczne, udowadniając sobie i innym, starając się być silniejszą niż jesteś i być powinnaś, mogłabyś tak jeszcze długo funkcjonować, ale i tak kiedyś mleko by się wylało i jak dalej mówi to powiedzenie, nie należy płakać nad tym rozlanym mlekiem, trzeba iść dalej, do przodu, tak się stało, tak nam się życie ułożyło, ale to nasze życie i trzeba o nie zawalczyć. Jak jutro będziesz u swojego *wysłuchiwacza* to poproś go/ją aby pomógł Ci zapanować nad lękiem, powiedz, że nie tylko przeszłość chcesz zamknąć, ale też nauczyć się reagować właściwie na lęk i niepokój, który masz w teraźniejszości i jest dla Ciebie trudny do zaakceptowania - tak moja sugestia. Nowa oznacza lepsza :-)) Idę spać, bo jutro dostanę ochrzan od MARY ;-)
  14. MADZIOREK tak na marginesie, niezły ten tekst *miej wyj**ane a będzie ci dane* - ja go dopiero załapałam... ;-D Muszę stwierdzić z całą odpowiedzialnością za słowa, franca często czepia się ludzi z jajami, bo może ich łatwiej zaskoczyć i tak długo będą niedowierzać i dziwić się, że to nie możliwe, żeby *zwykły lęk* tak na nas wpływał, że ona już zdąży się dobrze rozgościć i zadomowić, ale życie pełne jest sprzeczności, paradoksów i rzeczy trudno wytłumaczalnych...
  15. IZABELLA Odstawianie leków na pewno nie jest łatwe, bo one z pewnością sprawiają, że bywa łatwiej, ale przy odstawianiu ich można przez jakiś czas czuć mniej komfortowo, bo tak jak już pewnie wiesz, organizm nieco się buntuje, bo w towarzystwie leków jakiś czas funkcjonował i teraz musi na nowo wszystko się wyrównać, a to wymaga czasu i jednak cierpliwości. Ja myślę, że spokojnie możesz pójść do lekarz i powiedzieć, że nie zmieniłaś decyzji o odstawieniu leku, ale masz pewne obawy i chciałabyś je jeszcze raz skonsultować, masz prawo mieć wątpliwości i najrozsądniej jest o nich powiedzieć specjaliście, na pewno razem coś wymyślicie, Ty z Twoją silną wolą i on ze swoją wiedzą i doświadczeniem. MADZIOREK89 witaj, coś na tym forum się czasami zapętla i wskakuje się parę razy, także nie przejmuj się. Stresy i leki stare i nowe, niezałatwione, kumulowane, chowane pod dywan, tłumione, czyli jednym słowem niezałatwione na poziomie naszej psychiki, zazwyczaj się o siebie upomną i zwyczaj w obliczu jakiegoś kryzysu, powodując, że czujemy się przygnieceni nieszczęściami, ale cóż nie od dziś mówi się, że na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą, oczywiście to my sami dajemy takie przyzwolenie na rozgoszczenie się różnych negatywnych sytuacji, bo jak coś się pojawia złego to jakoś tak podświadomie nastawiamy wewnętrzny radar na kolejne negatywy. Właściwie wszystkie Twoje objawy mogą świadczyć o uogólnionej reakcji organizmu na silny stres, nie wiem czy, aż o zaburzeniach nerwicowych, ale warto się temu przyjrzeć i jakoś o siebie zawalczyć, oczywiście u dobrego psychoterapeuty, szczególnie, że piszesz, że od bardzo dawne reagowałaś nadwrażliwie na pewne sytuacje życiowe, może tak trochę nieadekwatnie do sytuacji, to oczywiście Twoje myśli i strona w jaką płyną, projektują Twoje emocje, zachowania oraz wywołują objawy somatyczne. Mi też pomaga melisa, choć rzadko ją piję, ale można ją pić 3 x dziennie jako dobrą herbatkę i może zrób sobie taką kurację, melisa dobrze też wpływa na serce, jak i zespół wrażliwego jelita. A jeśli jeszcze chodzi o objawy somatyczne to wszystkie są reakcją organizmu na lęk, mózg wysyła mu sygnały o dużym zagrożeniu dla życia, ciało nie wie, że to fałszywe zagrożenie i że powstaje jedynie w naszej głowie i zaczyna reagować tak jak fizjologicznie jest do tego uwarunkowany, np. dopada nas biegunka, bo łatwiej jest uciekać przed zagrożeniem na pusty żołądek, przyśpiesz nam serce aby lepiej ukrwić narządy, mamy zburzenia widzenia bo zawęża się pole widzenie, aby skupić się na szczegółach - w opisywaniu dlaczego nam się coś dziej w napadzie silnego leku i z jakiego powodu, najlepszy jest IGNAC :-) Tak czy inaczej, organizm reaguje, jest w gotowości do ucieczki lub stawienia czoła zagrożeniu, ale to oszustwo bo Ty co najwyżej chodzisz nerwowo po domu, a objawy odczuwasz zupełnie nieadekwatne do sytuacji i jak się tu nie wystraszyć, ale to wszystko jest w Twojej głowie i myślach i właśnie tam to trzeba zmienić, bo taki oszukiwany organizm, będący w stałym napięciu i gotowości, bardzo szybko, coraz szybciej i z byle powodu reaguje na sygnał z mózgu, chętnie wyrzuca hormony stresu i później trzeba wszystko uspokoić, organizm musi wrócić do równowagi, a to czasami trwa, oczywiście wszystko jest do zrobienia, ale potrzebna jest pomoc psychoterapeuty, wiara w powodzenie i dużo pracy własnej. Spokojnej nocy
  16. MEGI są zwolennicy leczenia nerwicy lękowej lekami i są psychoterapią, są i tacy którzy łączą skutecznie obie metody, podobnie jest z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, je również można leczyć psychoterapią, choć pewnie należy zastosować nieco inne metody terapeutyczne, a może zacząć od czegoś innego i na co innego postawić mocniejszy naciski i akcenty. I to co powiedział lekarz nie zmienia faktu, że zaburzenia obsesyjno-kompulsywne są zaburzeniami z grupy lękowych i nadal trzeba zmienić sposób myślenia, a większe dawki leków tego nie naprawią same w sobie. Poczekaj do psychoterapii, z tego co wiem przy takich spotkaniach, poza psychoterapeutą i grupą osób o podobnych problemach, dostępny jest cały czas lekarz psychiatra, który na pewno specjalizuje się w leczeniu nerwic. Wiem, że lekarze psychiatrzy, diagnozujący i leczący różne choroby psychiczne jakościowe (do których nerwica nie zależy) raczej robią to za pomocą leków, bo jest to zazwyczaj jedyna skuteczna metoda czy stłumić pewne reakcje, zachowani i odczucia, dlatego im bardzo łatwo przychodzi przypisywanie leków na np. zaburzenia lękowe czy depresję, czasami robią to zbyt pochopnie, dlatego do takich stwierdzeń lekarza też trzeba mieć dystans, lekarze nie są nieomylni i też mogą coś zrobić lub zareagować pochopnie i rutynowo. GOSCINA piszesz, że boisz się lekarzy, diagnozowanie i badań ogólnie i wiesz co? ja też maiłam takie *zaczarowane* badanie, które jest bardzo proste, ale prawie dwa lata temu jego wynik wyszedł nieco za wysoki (nie będę pisała jakie to badanie, aby Wam nic nie *sprzedać*) co właściwie o niczym strasznym nie świadczyło, ale ja jakoś bałam się go powtórzyć bo irracjonalnie myślałam, że jego wartość będzie jeszcze wyższa i jak ostatnio Ci odpisywałam, to sobie pomyślałam o tym badaniu, że Tobie piszę, że lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć i że wiedza czy jej brak w tym zakresie stanu faktycznego nie zmienia, żeby nie być gołosłowną, robiłam dzisiaj badania z innego powodu i poprosiłam o zrobienie tego badania, trudno co jest to jest i nawet spokojnie było, bez większych stresów i spokojnie na wynik czekałam, a i wynik był w całkowitej, zupełnej normie!, a ja, może się nie bałam, ale jakoś tego badania unikałam i po co? Właściwie to bardzo Ci dziękuję, że mnie do tego kroku zmotywowałaś :-))) Czuję się wolna, niby pierdoła, ale gdzieś w zakamarku głowy siedziała. Pozdrawiam
  17. DAM RADE bo nie da się ukryć, że laki jakoś chemicznie znosiły pewne objawy i nie jest dziwne, że jak leki odstawiłaś to organizm fizycznie to odczuł, bo leki nie załatwiły problemu, ale na jakiś czas załatwiły objawy. Ale ja na Twoim miejscu bardzo bym się cieszyła, bo poziom lęku spada, czyli coś w Twoim myśleniu się zmienia, odkręca, stabilizuje, a objawy przejdą stopniowo i samoistnie, bo przecież to że objawy się pojawiły to była zasługa lęku i pewnych lękowych reakcji organizmu, a jak lęk spada to znika podłoże do powstawanie objawów somatycznych. POLCIA ja kiedyś też sobie wymacałam jakieś zgrubienie za uchem i macałam i uciskała, a potem tak mnie bolało, że dotykać przestałam, oczywiście mądre to nie było, głównie dlatego, że nie jesteśmy symetryczni, prawa strona może różnić się w proporcjach od lewej i to jest normalne i prawidłowe. Miłego dnia wszystkim
  18. Witam wszystkich jaszcze niedzielenie :-) EDIK nawet jeśli mamy najukochańszych, najbardziej wyrozumiałych i empatycznych bliskich to jeśli nie przeszli tego co my, jeśli nie wiedzą co to irracjonalny lęk, zwalający z nóg, od którego mdli i kręci się w głowie, a serce wyskakuje z piesi, to nie jest w stanie zrozumieć co czujemy, nie potrafi nawet sobie tego wyobrazić, bardzo często w terapiach grupowych wspomagających leczenie alkoholizmu lub narkomani, nowi członkowie *dostają* się pod opiekę starszych stażem *kuracjuszy* (czyli taką *starszą siostrę* lub *starszego brata*) bo ci już dużo wiedzą, wiedzą jak sobie radzić z kryzysami, potrafią wczuć się w sytuację drugiej strony, rozumieją, bo oni już to przechodzili, ale poszli dalej, są na prostej, a z drugiej strony pomoc komuś na początku tej drogi, też im samym pomaga, bo umacnia ich podejście, bo wspierają, próbują pomóc i tym samym siebie wzmacniają i motywują, czyli obie strony korzystają i ja myślę, że na tym forum bywa podobnie i to jest dobre, choć oczywiści to tylko forum, zbiór osób od siebie niezależnych i samostanowiących i jednak bezpieczniej mieć dystans do siebie i innych :-), a dla siebie wybierać co najlepsze. Kolejna sprawa, ja rozumiem, że może być brak fundusz na terapię, ale to powoduje rozwleczenie i pewne rozwodnienie terapii i jaj uzdrawiającej mocy, przez tą za mała intensywność poprawa samopoczucia może przyjść później niż by mogła, a terapie może trwać dłużej niż powinna i co to w rezultacie sprawi?, że kasy wydasz więcej, a lepiej poczujesz się później. Poza tym, to oczywiście mój subiektywny pogląd, ale jak przychodzi ktoś z napadami paniki i takim silnym, destruktywnym lękiem, to działanie terapeuty powinno być wielopłaszczyznowe, z jednej strony, jeśli są sprawy z przeszłości, siejące negatywizmy na teraźniejszość to owszem trzeba je załatwić, zrozumieć, czasami wybaczyć sobie lub innym, zaakceptować to co było i zamknąć, ale z drugiej strony trzeba działać tu i teraz, czyli zająć się obniżeniem poziomu lęku, nauczyć technik radzenia sobie z napadami paniki, technik relaksacyjnych, a przede wszystkim ułatwić zrozumienie co się ze mną dzieje, dlaczego i jak to działa, jakie są mechanizmy i sposoby/techniki raczenia sobie w trudnych sytuacjach. Leki ziołowe na pewno są lepsze, ale ja z nimi nie mam zbytniego doświadczenia, kiedyś wzięłam Validol i mnie uspokoił, piłam tez melisę, która też na mnie działa :-). A z tym aktorstwem, no cóż, pogłębia ono jedynie konflikt wewnętrzny i frustrację, a powiem Ci tak między nami, że próby radzenia sobie ze wszystkim na pełnych obrotach, dawanie sobie niby rady ze wszystkim, to mistyfikacja, która ma w Tobie dać namiastkę dawnej Ciebie, nie poddam się, będę sobą, dam sobie radę jak zawsze, bo nic się nie zmieniło..., ale moja Droga, zmieniło się, jesteś mądrzejsza o to co przez lęk się o sobie dowiedziałaś, lęk uczy pokory, zmienia hierarchię wartości, ustawia priorytety i czas sobie odpuścić, odetchnąć, pozwolić na słabość, na gorszy czas, na oczyszczającą złość, a udawanie przed sobą i innymi utrudnia pracę nad sobą, a tak na marginesie to Twoje otoczenie już dawno się zorientowało, że coś się dzieje... bo nie ma siły żeby tak dobrze udawać spokój i zorganizowanie, jak w środku wrze i ma się poczucie wewnętrznego rozgardiaszu, niespójność wnętrza i zewnętrza zazwyczaj jest szybko wyłapywana, ale nie ma w tym nic złego, upokarzającego, czy wstydliwego, każdy z nas ma prawo mieć gorszy okres w życiu i im szybko zdasz sobie do tego prawo tym szybciej zrobisz krok do przodu, bo przestanie Cię uwierać trzymane pozory, poczujesz się wolna. Bardzo wielu ludzi dochodzi do ściany, każdego ściana jest inna, ale to zawsze trudny moment, można zostać pod tą ścianą i przez nasze wewnętrzne ograniczenia tam tkwić, jest źle, ale zostanę i będę narzekać, ale to miejsce już znam i wolę, żeby zostało tak jak jest, można walić głową w ścianę, ale ta nieprzemyślna metoda, nabawi nas guza na czole, będziemy się miotać, ale do przodu nic nie drgnie, zresztą desperacja, rzadko jest konstruktywna, możemy też, szybko na *wariata* podłożyć dynamit i rozwalić ścianę w pył i co? co, nagle to po diable, ściany nie ma, ale przy okazji rozwaliliśmy to co mieliśmy i zbudowaliśmy do tej pory, nie tego chcieliśmy, jest gorzej niż było i za chwilę pojawia się nowa ściana, a można wziąć mały kilof i powoli rozłupywać ścianę, spokojnie i precyzyjnie, nie bałaganiąc przy tym zbytnio, patrzeć co jakiś czas za siebie i przed siebie, mierzą siły na zamiary, krok po kroku konsekwentnie do przodu, nie nadwyrężając się za bardzo, nie naginając, dając sobie czas na realizację swojego planu, ale też pozwalając na odpoczynek i gorszą kondycję i moment, jednakże cały czas *patrzeć* na drugą stronę ściany. EDIK, tamtej Ciebie już nie ma, bo czas idzie do przodu, zmienia się wszystko, często naszym błędem, powodującym tkwienie w przeszłości i tym samym stanie w miejscu, rozpamiętywanie, rozczulanie nad sobą, jest taka silna chęć odzyskania *dawnej* siebie, ale to jest złudne, niemożliwe, czasu nie da się cofnąć, co jest oczywiste i ani dosłownie, ani w przenośni nie odzyskamy siebie sprzed choćby 3 dni, to co było, jacy byliśmy przed nerwicą lękową, jest przeszłością, a my nie mamy jej rzewnie wspominać, a iść dalej, w przyszłość, mądrzejsi o nowe doświadczenia, wiedzę o sobie i naszym otoczeniu, nerwica na prawdę może wnieść wartość dodaną, to tak ja zacząć żyć na nowo, na nowych prawach, zasadach, planach i marzeniach. Poza tym, po co Ci dawna Ty?, przecież dawna Ty doprowadziła do tego co teraz się dzieje w Twojej głowie. Idź do przodu, zawalcz o teraźniejszość i przyszłość. To oczywiście jest moje subiektywne spojrzenie na Twoją sytuację. BRUNETKA podaję maila jasma007@wp.pl :-) OPTYMISTKA witam, fajnie, że do nas napisałaś i super, że do przodu, napusz coś więcej, bo stęskniłam się za Tobą :-) DAM RADE jak tam dzisiaj? Dobrej nocki
  19. Mi też się kiedyś wydawało, że fizyczne problemy nas ograniczają, a tak naprawdę ograniczenia są w naszych głowach. Nie wiem ile chodzisz do psychologa i jakiego nurtu, ale może osoba lub rodzaj terapii nie jest dla Ciebie dobry, czasami warto zmienić psychoterapeutę, niż chodzić z przyzwyczajenia do kogoś, kto nam nic nie wnosi. Samo chodzenie do psychologa i rozmowy z nim nic nie dają, trzeba mieć motywację do pracy, którą psychoterapeuta musi w nas obudzić, ale to my sami musimy wykonać pracę nad sobą.
  20. GOŚCINA jak masz pakiet medyczny to zamów sobie lekarza do domu, na Twoim gruncie i warunkach poniekąd, lęki wszelkie trzeba oswajać stopniowo, więc może zacznij od małego kroczku, a może idź do przychodni, do której chodzisz zazwyczaj, posiedź tam chwilę, rozejrzyj się i wróć do domu, może za dwa dni idź tam ponownie i np. spytaj w rejestracji o jakiegoś lekarza, kiedy przyjmuje, który w tym i tym się specjalizuje i tak powoli... tak jak DAM RADE z Biedronką ;-)
  21. GOSCINA cześć :-) wariacji nerwicy lękowej trochę jest choć mechanizmy podobna. Ja myślę, że Ty mniej więcej wiesz co Ci możemy napisać, a mianowicie, to że nie wiesz to faktu nie zmienia w zakresie tego co faktycznie jest, zrobisz badania i jak coś wyjdzie, to będziesz wiedziała, zrobisz badanie i jak nic nie wyjdzie to będziesz wiedziała i analogicznie jak nie robisz badań, a coś jest to nie będziesz wiedziała, jak nie zrobisz badań i nic Ci nie jest to nie będziesz wiedziała i dalej się będziesz bała i snuła konfabulacje i czarne wizje. A w dodatku, rezygnacja, spychanie problemu potęguje i wzmacnia zaburzenia lękowe i rodzi coraz większy konflikt wewnętrzny i frustrację. Ja bym zrobiła tak, wzięłabym pod pachę kogoś zaufanego, przy kim czuję się bezpiecznie, poszłabym prywatnie do dobrego, sprawdzonego, polecanego internisty, wcześniej w domu spisałabym sobie moje dolegliwość, powiedziałabym o nich lekarzowi i poprosiłabym o diagnostykę, w tym badania diagnostyczne, ograniczyłabym się do tego co ten lekarz mi zleci i uzna za stosowne, ponownie skonsultowałaby wyniki i tyle, a przede wszystkim bym mu zaufała, a dlaczego prywatnie, bo możemy sobie wybrać lekarza i nie przyjdzie nam do głowy, że zrobił coś na odczep się, a jak zapłacimy, to ze względów pragmatycznych nie będziemy do niego za często biegać i powielać badań. Taki mój pomysł Pozdrawiam
  22. MARY10 witaj, z tym spaniem to masz rację, a właściwie z siedzeniem przy kompie do późna, rano przypłaciłam to bólem głowy i karku, ale mam pracy trochę i chcę się z tym wyrobić przed świętami, aby późnej już na spokojnie odpoczywać :-) Faktycznie u mnie i u EDIK w epicentrum zaburzeń lękowych znalazło się schorzenie somatyczne, przy czym EDIK, jak dobrze zrozumiałam, najpierw miła objawy nerwicowe, lękowe i zaczęła szukać przyczyny obiektywnej i *niechcący* znalazła oponiaczka, który wcale tych objawów nie dawał, ale mocno przypieczętował lęk i obawę o swoje zdrowie, u mnie było nieco inaczej, bo po zapaleniu oskrzeli, na wizycie kontrolnej, lekarka wysłuchała szmer na sercu i żeby rozwiać wszelkie wątpliwość co do powikłań po stanie zapalnym, wypisała mi skierowanie (bo leczyłam się prywatnie) na echo serca i zrobiłam je tak od niechcenia i jakże mocno się zdziwiłam, że nie mam co prawda powikłań pozapalnych, a mam wadę serca w dodatku wrodzoną!!!, ale nie od razu zaczęłam się bać, bo mi wytłumaczono co i jak, ale z czasem zaczęłam czytać, nastawiałam odruchowo radar na różne schorzenia serca, wyłapywałam wszystko co serca się tyczyło, choć zazwyczaj nie mojego i nawet nie mojej wady, zaczęłam się w siebie wsłuchiwać, dokonałam nawet odkrycia, że mam serce, serce jako organ i ono bije, zwalnia i przyspiesz, chodziłam do lekarzy, zresztą to oni sami mnie na różne badani wysyłali i sprawdzali to i tamto, czułam się jak w kotle pełnym gorących ziemniaków, szok, zdziwienie, mnóstwo znaków zapytania, lekarze po głowie się drapali, a później orzekli: wada znacząca, ale stabilna, serce zdrowe i w pełni wydolne, wada skompensowana, ale ja już w moich konfabulacjach byłam dalej, już na równi pochyłej i tego pozytywnego już nie słyszałam.... A to moje biedne serce nawet nie wiedziało, że jest jakieś inne i pewnie zastanawiało się co ta głowa od niego chce :-) Otrząśniecie zajęło mi dwa lata, z czego rok to nie było właściwie otrząsanie się, a strata czasu, ale teraz jest ok., a w pewnych kwestiach emocjonalnych nawet lepiej niż przed całą diagnozą :-) Ja wcześniej znałam strach, taki zwykły, ale co to jest irracjonalny lęk nie miałam pojęcia, owszem zawsze byłam, ciężko, ale muszę to przyznać, nieco skupiona na sobie, czyli względem siebie bardziej wymagająca i krytyczna i pewnie te cechy trochę ułatwiły wystąpienie zaburzeń lękowych, bo nic nie dzieje się, tak zupełnie bez przyczyny. W przypadku wystąpienia schorzenia somatycznego, które bądź potęguje już istniejące zaburzenia lękowe, bądź je wręcz wywołuje, bardzo ważna jest akceptacja tego stanu rzeczy, tak jest, tak mamy, tego co już jest nie zmienimy, ale możemy sobie pomóc, mój Tato zawsze mówił *tylko spokój nas uratuje* wtedy nie znałam znaczenia tych słów, ale teraz są bardzo mocnym przekazem (szczególnie, że mój Tato już jakiś czas nie żyje i nawet nie wiedział jak mądre i ponadczasowe słowa do mnie kieruje). Racjonalne spojrzenie, spokój, dystans to są komponenty, które musimy u siebie wypracować. Ciągle to piszemy, szkoda czasu i życia na roztrząsanie i lękiem się zajmowanie. Czas uwierzyć, że można pozbyć się leku. Już kiedyś o tym pisała i jak coś zaczynam sobie wymyślać, to przypominam sobie ten moment, gdy było mi przez lęk strasznie źle, gdzie lęk zaburzał całe moje funkcjonowanie, paraliżował, powodował zachowania ambiwalentne, złość, zmęczenie i poczucie bycia w matni, czując się na psychicznym dnie, powiedziałam mojej terapeutce, że *MOGĘ ŻYĆ Z WADĄ SERCA, ALE NIE MOGĘ ŻYĆ Z LĘKIEM* i to prawda, to nie schorzenia są straszne, ale to co my potrafimy z nimi zrobić i jak bardzo działamy na swoją niekorzyść.
  23. Ignac, jak wrzucałam swojego, to Twojego nie widziałam :-)) nieźli jesteśmy z tym gadulstwem i myślę, że fajnie się uzupełniamy, choć faktycznie każde z nas patrzy trochę przez własny, różny, pryzmat, a do tego ja tak bardziej zadaniowo i niejako w punktach, a Ty bardziej ludzko i emocjonalnie, czasami zazdroszczę Ci tego prostolinijnego przekazu, ale dzięki temu mnie zaskakujesz i mi osobiście to co piszesz daje do myślenia, więc cieszę się, że różnie swoje myśli wyrażamy bo to zawsze jest jakaś wartość dodana. Dziękuję, że jesteś :-))
×