Skocz do zawartości
kardiolo.pl

jasma

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez jasma

  1. VINCE to o czym piszesz, to mi brzmi jak pewien Twój sposób na lęki, wiesz jak na Ciebie działa alkohol - piwo i traktujesz jak panaceum, a nie boisz się bo sprawdziłeś jego działanie, natomiast to jednak zamiatanie problemu pod dywan, pójście w zapomnienie, a nie załatwienie gniotących problemów. To spokojnie może być wynikiem zaburzeń lękowych i chęci uśmierzenia dokuczliwych objawów, emocji poprzez ucieczkę od nich..., choć wydaje mi się, że jak zaczynasz trzeźwieć, łatwiej nie jest, a do tego dochodzi poczucie winy, więc znowu chcesz zagłuszyć lęki i sumienie, a taki schemat - błędne koło może być groźne i łatwo wpaść pułapkę alkoholu. Oczywiście, może też być od drugiej strony, czyli złe samopoczucie psychiczne, lęki i podenerwowanie w wyniku spadku poziomu alkoholu we krwi, choć jednak w chorobie alkoholowej, owszem objawem odstawianym jest co prawda pobudzenie psychoruchowe, dekoncentracja, niepokój i główna myśl - napić się, ale po uzupełniniu poziomu alkoholu, wcale tak błogo i spokojnie taka osoba się nie czuje, a raczej czuje się normalnie, ręce przestają, się trzęść, wraca koordynacja ruchowa i mija roztargnienie, a przez pewien czas, dopóki nie przegnie z alkoholem, to wydaje się trzeźwiejszy, niż wtedy gdy faktycznie był trzeźwy, choć raczej na kacu. Oczywiście to duże uproszczenie, bo wszystko zależy od etapu choroby alkoholowej.
  2. Witaj KASMER, szkoda, że zapisała Ci leki, w dodatku po pierwszym spotkaniu i to od razu antydepresant i dość silny uzależniacz jakim jest Afobam - to zestawienie mnie nie dziwi, przy założeniu, że Afobam mocno doraźnie i tylko na początku SSRI, ale dziwi, że tak po jednym spotkaniu, szczególnie jeśli jest psychoterapeutą. To, że zadawala dużo pytań, może czasami od sasa do lasa, to świadczy, że chciała Cię poznać, ale nie wiem, czy można to nazwać terapią. A czy ona, Ci powiedziała, że będziecie się spotykać co tydzień i będzie Twoją terapeutką?, spotkania będą trwały około godziny, co najmniej pół roku, czy po prostu masz za tydzień iść na kontrolę w zakresie branych leków? Poczekasz zobaczysz co będzie dalej, a leki zamierzasz brać, chodzi mi o antydepresant i czy Ci postawiła jakąś diagnozę, choć chyba musiała bo jak włączyła farmakologię, hmmm... sory, że tyle pytań, ale próbuję zrozumieć :-)
  3. VINCE to zależy, czasami osoby z nerwicą tak bardzo się boją alkoholu, że jak zaczynają pić, jakoś się przekonają, to gdy zaczyna im lekko szumieć w głowie i nie daj Boże zaczyna się kręcić, to wpadają w dużą panikę, bo te objawy przypisują innej przyczynie, ale jeśli ten moment się przetrwa to alkohol działa podobnie jak leki psychotropowe, czyli znoszą pewne mechanizmy - problem jest chowany pod dywan, a czasami może mocno podbić objawy nerwicowe, doprowadzić do ich eskalacji i prawdziwej schizy - także trudno przewidzieć, jak na kogo wpłynie, a poza tym po większej ilości alkoholu (czyli większej niż jeden drink czy lampka piwa) może w czasie trzeźwienia wystąpić podwyższone tętno, a u osoby z zaburzeniami lękowymi wręcz tachykardia i ten objaw jest na tyle uciążliwy, że osoby lękowe boją się pić alkoholu. Ja jestem zwolenniczką pewnego umiarkowania, tzn. jeśli mamy nasilone objawy nerwicowe to na jakiś czas zrezygnować z picia większej ilości alkoholu, lampka wina nie zaszkodzi, oczywiście jeśli żadnych leków nie bierzemy, a do alkoholu jak do wielu spraw wracać małymi kroczkami. Tak moja wiedza i opinia ;-)
  4. Witam wszystkich w ten zimowy dzień :-) Co tam u Was słychać? Megi jak terapia i odczucia? GOSCINA jeśli miałaś potrzebę opowiedzenia tak od A do Z o tym co Ci w duszy piszczy swojemu mężowi (bo z Twojego posta odniosłam wrażenie, że wtajemniczyłaś go w całe spektrum Twoich myśli emocji, stanów i lęków), to ja formę pisemną popieram, szczególnie jak w inny sposób ciężko było to zrobić, a pisemnie, można lepiej przemyśleć, dobrać słowa i zrobić to z większym dystansem - a uczenie się nabierania dystansu jest w walce z francą bardzo potrzebne. Ja osobiście nie miałam potrzeby tak po całości dzielić się swoimi lękami, może dlatego, że szybko zdołałam sobie sprawę z irracjonalności tego co odczuwam, a zazwyczaj jestem osobą bardzo realnie podchodzącą do wielu spraw i mocno stojąca na ziemi, zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie, choć pomimo charakteru i zdawania sobie sprawy, na poziomie intelektu, że to co czuję nie jest obiektywne i sama sobie to preparuje, to jednak było to dla mnie bardzo trudne, a lęki i emocje były bardzo wiarygodne, odczuwane i dużo własnej pracy wymagało sprowadzenie tego do racjonalnego myślenia i nie nakręcania się. To też nie było tak, że nikt z moich bliski nie wiedział co się ze mną dzieje, owszem mówiłam, że jest mi ciężko, że jestem w słabej formie psychicznej, że jestem poddenerwowana, mam różne obawy i niepokoje, że chce sobie z tym poradzić, że potrzebuję czasu i wyrozumiałości. Ja oczywiście nie twierdze, ze moje rozwiązanie jest najlepsze, ja po prostu tak miałam. Dla mnie najtrudniejsze było zaakceptować, że mi właśnie to się przytrafiło i że ja sama sobie to zrobiłam, a to pociągnęło podejście i zrozumie najważniejszego, że tylko ja sama sobie mogę i muszę pomóc, a żeby dać sobie na to czas, to *poinformowałam* (choć nie był to jednorazowy przekaz) najbliższych, że z czymś się zmagam i potrzebuję wsparcia i zrozumienia. Fajnie, że Twój mąż się aktywnie zaangażował i mam nadzieję, że zapału mu nie zabraknie, choć pamiętaj, ze to co On proponuje, choć ważne i bardzo potrzebne, to jest to wpływanie na objawy i takie działanie tu i teraz, zostaje jeszcze ta wewnętrzna płaszczyzna, przyczyna tego co się teraz dzieje i czego skutki odczuwasz, trzeba też tym się mocno zając, czyli co było i jest teraz w Twoim myśleniu takiego, co francę wywołało i rozprawić się z tym. Dotknięcie problemu głównego i jego rozwiązanie na poziomie psychicznym, z dużym zaangażowanie własnym, do tego działania doraźne, zadbanie o regenerację organizmu, sen, sport, właściwą dietę, pełnowartościowy relaks i odpoczynek, plus wsparcie otoczenia (choć docelowo nie wyręczenie), plus własna tolerancja swojego stanu i trudnego momentu w życiu i jeszcze danie sobie czasu nieograniczonego na kroki we właściwym kierunku to chyba główne czynniki umożliwiające wyjście z zaburzeń lękowych skutecznie i trwale. Oczywiście wg. Jasmy :-) GOSCINA, a przypomnij, proszę, Ty chodzisz do terapeuty?, jeśli tak to od kiedy? i jak Ci pomaga i czy pomaga? :-) KASMER witam i dziękuję, że miłe słowa, fajnie, że moje komuś do czegoś się przydają. A tak właściwie, to moim celem nie jest podnoszenie na duchu takie w czystej postaci, bo w takim podejściu jest dużo pobożnych życzeń, głaskania po głowie takiego roztkliwienia i pocieszania (co nie znaczy, że nie czuje empatii do osób tu piszących), ja jednak staram się pisać rzeczowo, konkretnie i o tym co ma szanse zadziałać tak realnie i namacalnie, a co to oznacza, że staram się nie pisać bajek i wydumanych przekazów filozoficznych, a w konsekwencji sugerować, że się da, że można sobie z francą poradzić, można i nawet trzeba konkretnie, konsekwentnie, choć powoli wziąć swoje sprawy w swoje ręce, robiąc to dla siebie i pośrednio dla innych, samo nic się nie dzieje, tak jak nerwicą się nie zaraziliśmy, ani jest wynikiem przewiania, czy sexu bez zabezpieczenia ;-)) Daj znać jak po wizycie u psychiatry i psychoterapeuty w jednej osobie, pomimo pokrewności dziedzin, to jednak przewrotne połączeni i może myć zarówno klapą, bo podejście takie okrakiem, ani lekarz ani terapeuta, albo strzałem w 10, terapeuta z fajnymi w tym zakresie umiejętnościami i wiedzą lekarza. Miłego dnia
  5. Pytam się o leki na wyciszenie, bo nie wiem czy chemię w czystej postaci bierzesz, czy jakieś ziołowe. Ja czasami też spać nie mogłam i przed snem się nakręcałam, niestety żeby załatwić i umożliwić łatwiejsze zasypianie i polepszyć jakość snu, trzeba obniżyć ogólny poziom lęku, czyli odkręcić pewne kwestie ten lęk wywołujące, a który się potęguje i demony wyłażą przed snem, bo jest to moment na wyciszenie, bo w domu robi się cicho, bo inni śpią, bo jak zasnę, to nie wiadomo co się stanie i nawet nie zareaguję i nic nie zrobię bo będę spałą i nikt inny nic nie zrobi bo też będzie w śnie pogrążony i nie zauważy, że coś strasznego się z nami dzieje, tak wiem paranoja, ale takie nam myśli do głowy przychodzą, warto racjonalizacją pewnych naszych stanów zanim do zasypiania dojdzie. Można też działać doraźnie, czyli nie jeść nic ciężkiego dwie godz. przed snem, ale coś zjeść, np. jakiś nabił, lub napić się gorącego mleka z miodem, na mnie mleko świetnie działa (choć naukowo nie do końca jest jego działanie nasenne potwierdzone), do tego mleka można dodać nieco cytryny, bo tryptofan z mleka wchłania się w obecności wit. C, a może po prostu melisa z miodem i cytryną, możesz łykać w ciągu dnia magnez z wit. B6, zadbać wieczorem o czas dla siebie o coś miłego, może ciepłą kąpiel z olejkami eterycznymi, może dla odmiany poproś męża o masaż i może coś jeszcze :-), będzie miło zaskoczony, możesz nie mieć do pewnych spraw głowy, ale życie toczy się dalej, Twoje i Twoich najbliższych też, watro też zrobić sobie spacer lub poćwiczyć, ale nie za późno, bo po sporcie jeszcze przez jakiś czas podtrzymane jest poburzenie psychofizyczne, choć pozytywne to jednak nie sprzyjające wyciszeniu przed snem, możesz też zastosować techniki relaksacyjne przed snem (w necie można je znaleźć), nie warto oglądać ciężkich filmów i programów, a może już w łóżku poczytać lekką książkę lub posłuchać miłej muzyki, a może audycji w radiu. To takie luźnie propozycje, ogólnie znane, ale może się przydadzą. Dobrej nocy
  6. AGNESTI a jakie Ty bierzesz te leki na wyciszenie?
  7. Cześć Rolnik, fajnie, że jesteś :-) Może jeszcze inni panowie się ujawnią? że są i czytają :-) miło by było nam kobietką :-)
  8. DORA najchętniej napisałabym chrzań to co inni mówią, ale czuję, że problem siedzi gdzieś indziej i głębiej i bardziej chodzi tu o Twoją reakcję i problem, bo to że inni mają na nas swoją wizję i pomysł, to jest, było i będzie. Ważne jest nabrać do pewnych spraw właściwego i zdrowego dystansu, czyli odczarować pewien sposób myślenia, zmienić go, naprostować, a emocje, w tym lęk, niepokój, stres, same się niejako dostosują do sytuacji, czyli aby zmienić nasze podejście, reakcje, zachowania trzeba zacząć od środka od sposobu myślenia i postrzegania świata i nas w tym świecie. I jeszcze dwie sprawy, u Ciebie są te trudne zaszłości, które nie się załatwione, pewne tłamszone i niewyrażone emocje takie jak gniew, złość, przerażenie, a projektują Twoje teraźniejsze zachowania i tak jak wcześniej pisałam warto się tym zająć, a druga sprawa, to ważne, aby swoich leków i frustracji nie sprzedawać dzieciom, choćby w najdrobniejszych gestach, dzieci mają bardzo nastawione radary i szybko wyłapują niepokój u rodziców, zmianę nastroju, czy niespójność. Musisz zadbać, aby (pomimo Twoich wewnętrznych trudności) bardzo racjonalnie tłumaczyć swoim dzieciom życie, tłumacząc córce, że faktycznie może jest nieco większa od innych dziewczynek w swojej klasie, ale każdy jest inny, a z tym można coś zrobić, wprowadzić zdrowe żywienie i aktywność fizyczną, ale nie powinno to być przewrotem w jej życiu, czyli przechodzimy na dietę, zero słodyczy, ćwiczymy koniecznie 3 razy w tygodniu i robimy codzienne pomiary, bo co nagle to po diable, lepiej sukcesywnie i spokojnie utrwalać pewne zdrowe nawyki i eliminować te niewłaściwe, bo bardzo rygorystyczne podejście wywołuje poczucie presji i pewnego przymusu, a jak odstąpi się od reguły lub nie osiągnie się określonego celu to rodzi frustracje i obniża samoocenę. Ja oczywiście Cię nie ocenia, piszę jedynie na podstawie tego co czytam i czego mogę się domyślić, a bardzo mogę się mylić, to jest właśnie minus takiego forum.
  9. DORA pomimo podobnych mechanizmów powstawania zaburzeń lękowych, spójnych głównych objawów, nerwica mam różne odcienie, a jest zdeterminowane naszą historią, rodzajem traumatycznych przejść, kryzysów wewnętrznych, naszą osobowością, środowiskiem w jakim się wychowaliśmy i obecnie funkcjonujemy, każdego sytuacja jest inna i lęk może być z czymś innym związany, nerwica jest na miarę szyta i uderza w najsłabsze nasze punkty. Jednakże w zaburzeniach lękowych występuje silny właśnie lęk, który jest irracjonalny, czyli trudny do przypisania mu obiektywnych sytuacji, lęk, który pomimo swojej nierealności, jest bardzo przykry i mocno wpływa na naszą aktywność życiową. Możliwe, że u Ciebie ten lęk jest uwarunkowany na Twoje dzieci, może doszło do takiego przeniesienia. Często też osoby z zaburzeniami lękowymi są nad ambitne z natury i bardzo źle znoszą domniemane porażki, stawiając sobie wysokie poprzeczki, nawet przy osiągnięciu zamierzonego celu nadal są niezadowolone, a to rodzi silne konflikty wewnętrzne: chcę, próbuje, daję z siebie wszystko, ale jak zwykle cos jest nie tak, nie zrobiłam tak jak chciałam, jest do d..., ja jestem, do d..., co znowu mi się przytrafi, co i kiedy?! - to jedynie przykład, chcę pokazać, jak sami sobie gotujemy ten cały bigos, bo cele za wysokie, bo nadludźmi nie jesteśmy, bo nie cieszymy się z 99% osiągniecia, a przygniata nas 1% niezrealizowanego celu, a jak cel osiągniemy w całości, to podejrzewamy, że następnym razem na pewno się nie uda, więc nie warto się cieszyć, bo nam się świat wali z powodu pseudoporażki, bo nie dajemy sobie prawa do słabszego momentu, bo stawiamy sobie trudne do osiągnięcia cele - a tak naprawdę po co nam to wszystko?, ta ambicja?, bo to nam daje poczucie wyższej wartości?, a jak się kończy? czy aby na pewno lepiej się czujemy i w naszych oczach jesteśmy lepsi? czy wręcz przeciwnie? Sztuką jest mierzyć siły na zamiary i cieszyć się z drobnych sukcesów, a z niepowodzeniami godzić i wyciągać z nich konstruktywne wnioski - ale to jest sztuka trudna, choć jej naukę można i warto zacząć w każdym wieku.
  10. Witaj DORA, każdy ma jakieś nie załatwione sprawy z przeszłości lub traumatyczne, kryzysowe sprawy z teraźniejszości, a czasami jedno i drugie, natomiast co istotne te trudne dla nas przeżycia mocno się w nas zagnieżdżają, siedzą w podświadomości i sieją negatywy, a nasze życie zmieniając w koszmar na poziomi myśli, emocji i objawów. U Ciebie też, tak jak wnioskuję po tym co piszesz, nie załatwione traumatyczne przeżycie z przyszłości nie zostało w prawidłowy sposób przepracowane, tzn. nikt Ci nie pomógł uporać się z nim na poziomie psychicznym, a sama jedyne co mogłaś w tak trudnej sytuacji, to próbować zapomnieć, zepchnąć w podświadomość, starać się żyć z dnia na dzień, choć nie na 100% ale jakoś żyć. Ale jak widać, to wszystko siedziało i kumulowało się, samo się nie załatwiło, bo jak, a leki tego też nie mogły tego załatwić, bo one leczą ciało i na jakiś czas pozwalają zapomnieć na dokuczliwych objawach, może lęku i panice, ale to co wywołuje te lęki i panikę, nadal jest i często zyskują na sile, a im bardziej od tego staramy się uciec to tym bardziej pojawia się lęk i bezradność i poczucie tkwienia po uszy. To, że wtedy nikt Ci nie zaproponował wsparcia psychologicznego, to błąd, ale nic straconego, owszem czasu się nie cofnie, ale można zawalczyć o przyszłość. Musisz stanąć na własnych nogach i o siebie zawalczyć, potrzebna jest Ci mądra psychoterapia i tak jak co poniektórzy z nas mogą sobie pozwolić na pewne szukanie psychologa na zasadzie prób i błędów, tak Ty powinnaś, postarać się dość szybko znaleźć tego właściwego, a przynajmniej takiego, który specjalizuje się w podobnych sprawach, czynnik ludzki i złapanie tak zwanego przelotu jest ciężkie do przewidzenia i weryfikacji, ale kwalifikacje i opinie można ustalić i sprawdzić. Mam nadzieję, że gotowa jesteś do podjęcia psychoterapii, a z dodatkiem determinacji, której jak sądzę Ci nie brak, zaangażowania i cierpliwości, poradzisz siebie z tym co Cię spotkało. Napisz skąd jesteś, może ktoś z forumowiczów kogoś z psychoterapeutów Ci poleci. Myślę, że fajnie by było gdyby ten psycholog współpracował z psychiatrą, tak żebyś w razie potrzeby mogła się skonsultować z lekarzem, bo z tego co pisałaś brałaś (może nadal bierzesz) leki i być może w tym zakresie będzie Ci potrzebna pomoc. W każdej sytuacji można sobie pomóc, nawet najbardziej beznadziejnej, na każdym etapie swojego życia, w pewien sposób zamknąć przeszłość, zaistnieć w teraźniejszości, bez obciążenia z przeszłości i zawalczyć o godną i spokojną przyszłość - wiem to brzmi dość idyllicznie i przez to mało wiarygodnie, ale to jest cel końcowy i zanim się go osiągnie, to po drodze wielem małych i drobnych kroków, stawianych w zależności od potrzeb i możliwości, powoli, spokojnie, konsekwentnie, czasem dwa kroki do przodu, a jeden do tyłu, czasem z gorszym dniem, czasem z niepokojem i niecierpliwością, ale do przodu. Ważne, aby od czegoś zacząć, wprowadzić jakąś pozytywną zmianę, może postaw sobie jakiś drobny, dość łatwy cel? dla niektórych to były zakupy w biedronce ;-)) ale dobrze się do niego przygotuj, rozbierz cel na czynniki pierwsze, czyli najpierw zrób rundkę wokół sklepu... To oczywiście moje pomysły i subiektywne odczucia, po tym co napisałaś. Pozdrawiam Cię serdecznie i mocno trzymam kciuki. To że napisałaś na forum i uzewnętrzniłaś swoje lęki to też mały krok do przodu :-)
  11. ANGIE91 psychiatra to lekarz, który leczy głównie choroby psychiczne, zazwyczaj lekami i do takiego podejścia jest przyzwyczajony, co oznacza, że często zaburzenia lękowe, które chorobą psychiczną nie są, próbuje też leczyć lekami, ale przecież myśli i duszy lekami wyleczyć się nie da, choć można czasowo stłumić objawy. Psychoterapeuta to magister psychologii, prowadzący psychoterapię np. indywidualną, dokształcony zazwyczaj w jakimś nurcie psychologii, terapeuta pomaga w nakierowaniu myśli na właściwe tory, zmiany podejścia do siebie i otaczającego świata. Ja nie wiem jak to dzieła w NFZ, wiem natomiast, że na pewno długo się czeka. Pozdrawiam
  12. Witam Kochani :-) Odniosę się do Waszych postów po kolei, porządek musi być ;-D AGNESTI z tymi bliskim i brakiem ich zainteresowania, to jest trudna sprawa, często poruszana na tym wątku, wiem, że my byśmy chcieli mieć poczucie bezpieczeństwa i bardzo duże wsparcie, co powodowało by, że czulibyśmy się kochani, zaopiekowani, bo tak nam ciężko i źle, ale nasi najbliżsi (współmałżonkowie, partnerzy, czy rodzice) nie są w stanie zrozumieć, co nam dolega, co odczuwamy, jak trudny jest dla nas ogarniający lęk, poza tym z ich punktu widzenia obiektywnie nam nic nie jest, bo badania i konsultacje nie wskazują na istnienie choroby zagrażającej bezpośrednio naszemu życiu, a my właśnie takowej się boimy, co więcej za każdym razem myślimy i sugerujemy, że zaraz zastąpi najgorsze, w ich oczach wyglądamy na nieco *zbzikowanych*, bo jak można bać się czegoś czego nie ma?, ktoś kto nie poznał prawdziwego, choć co przewrotnie, irracjonalnego lęku, nie wie co to znaczy i nie może zrozumieć - ja też tego kiedyś nie rozumiałam, choć wiedziała, że ludzie tak mają i mają z tym duży problem, szanowałam ich stan, ale nie rozumiała, nie mogłam sobie tego wyobrazić. I podobnie jak IGNAC, proponuję, jeśli masz taką potrzebę, porozmawiać ze swoim mężem tak spokojnie i szczerze, w momencie gdy tego lęku nie odczuwasz, że masz dla Ciebie trudny okres, że jesteś przewrażliwiona, że trochę sobie z tym nie radzisz, że są momenty, gdy zachowujesz się mało racjonalnie, wiesz że On tego nie do końca rozumie, ale potrzebujesz jego wsparcia, nieco empatii, tolerancji, że będzie Ci łatwiej, jak będziesz wiedziała, że On przy Tobie jest. Natomiast, żyć i walczyć o siebie musisz właśnie dla siebie, ja nie wiem czy to jest egoizm, bo przecież, zadowolona, spokojna i szczęśliwa Ty to tacy też ludzie wokół Ciebie. Właśnie tak jak piszesz małe kroczki i racjonalne spojrzenie, serce mam zdrowe, to tylko nerwy, reakcja organizmu na stres, adrenalina która pobudza serce, tylko próba racjonalizacji i obserwowanie, jak ono wpływa na uspokojenie emocji i objawów, pozytywnie modeluje spojrzenie i odkręca pewne sprawy. EDIK, tak podejrzewałam, że się nie obrazisz :-) z tymi objawami w kierunku głowy, czyli wskazującymi i sugerującymi, że z oponiaczek zaszalała, to normalna sprawa - na czym się koncentrujesz, to urasta, czyli karmisz nerwicę, obawami w tym kierunku i wywołujesz sobie je niejako, znam to dokładnie, ja jak się dowiedziałam, że mam wadę serca, to po jakimś czasie (musiałam nakręcić całą machinę lęku, bo nadmienię, że przed tym faktem nie miałam żadnych symptomów francy) zaczęłam odczuwać całe spektrum objawów ze strony serca i co właściwie wcale mnie nie zdziwiło (jak już trochę zmądrzałam), żaden z nich nie był związany z moją wadą, szczególnie, że wada jest wrodzona, wykryta przypadkiem, a ja nie mam już 18 lat i nigdy nie miałam żadnych objawów i nadal nie powinna ich mieć, a jednak, je sobie spreparowałam. A jeśli chodzi o to powtarzanie sobie dam radę, to ważne, żeby nie powtarzać tego jak mantry, a myśleć i mówić sobie, to w co jesteśmy w stanie uwierzyć, bo czasami sobie powtarzamy coś, zagłuszając inne myśli, ale podświadomie tli się coś negatywnego, czyli upraszczając - powtarzamy sobie dam radę, a myślimy zaraz coś złego się stanie, jak myślisz która fraza wygra, niestety ta w, której kierunku mamy większe na ten moment skłonności. Dlatego musimy w miejsce tych negatywnych, automatycznych myśli, wstawić myśli pozytywne, ale przede wszystkim racjonale, takie w które uwierzymy, czyli np. to nerwy, stres, nadwrażliwe reakcje organizmu na pewne sytuacje, tak mam, znam to, nic wielkiego się nie dzieje. Ważne też aby te racjonalne myślenie ćwiczyć, np. wtedy gdy odczuwany spokój i zadowolenie, zatrzymać się na chwilę i pomyśleć, jest ok, bo się nie nakręcam, odwróciłam swoją uwagę, w moim myśleniu nie ma nic negatywnego i moje ciało nie odczuwa napięcia, a ja żadnych trudnych objawów. GOSCINA jeśli chodzi o przekierowanie myśli na inne tory, to ja Ci proponuje, zanim to zrobisz, czyli zaczniesz coś czytać, czy robić, najpierw spróbuj się rozprawić z tym od czego chcesz uciec, staw temu czoła, czyli jeśli coś Cię gniecie, to świadomie, ale spokojnie, zastanów się nad tym, nazwij swój lęk, nie ignoruj go, ale obnaż, np. boję się, że znowu mnie coś zakuję i bardzo się wystraszę, a lęku boję się najbardziej, on mnie rozwala, no tak ale jeśli mnie coś zakuje, to właściwie nic nie oznacza, często ludzi coś tam kuje, ale nie zwracają na to uwagi, a ja tak i dlatego to jest dla mnie takie trudne, ale jak tak mam, znam to, choć nic się nie dzieje, więc właściwe jest ok., teraz mogę poczytać książkę. Takie na chwilę zatrzymanie się i zastanowienie co tam w myślach siedzi i racjonalne spojrzenie, odwraca pewien schemat, czyli było: irracjonalne myślenie = lęk, niepokój, jest: racjonalne myślenie = opanowanie, dystans, a umówmy się, że nawet jeśli coś się kiedyś z naszym zdrowiem wydarzy to co będzie bardziej konstruktywne niepokój i lęk czy spokój, dystans i opanowanie? odpowiedz chyba jest prosta. IGNAC tak jak piszesz są gorsze i lepsze momenty, jak u każdego, ale Ty nerwicę lękową masz już za sobą, choć jeszcze pewne przewrażliwienie i takie ucha przykładania, jeszcze na jakiś czas zostanie, jeszcze taka obniżona odporności na trzaski, błyski i strzyknięcia w organizmie, ale to tez kiedyś przejdzie. Z wychodzeniem z zaburzeń lękowych, jest trochę tak jak z budową domu, najszybciej i najłatwiej postawić całą budowle, choć w stanie surowym, zorganizowanie całej infrastruktury trochę trwa (choć już można spokojnie w nim zamieszkać), a wykończenie, detale i dodatki ciągną się i ciągną, dłużą strasznie, bo chcielibyśmy już wszystko zakończyć i powiedzieć ok. dzieło dokonane :-)) Dla mnie dystans do wielu spraw i takie spuszczenie z tonu w wielu sytuacjach, czyli nie napinanie się zbytnie to główne wartości dodane pofrancowe. OPTYMISTKO bardzo się cieszę, fajnie sobie radzisz, nawet z mamą, choć to pewnie jedna z trudniejszych spraw w twoim życiu. I właśnie tak jak to robisz, trzeba zauważać i odnotowywać te fajne, normalne i spokojne chwile, żeby mocne w głowie zostawały i były przeciwwagą do trudniejszych momentów. Pozdrawiam Cię serdecznie. DAM RADE sama z koleżanką się spotkałaś - brawo, to faktycznie wyczyn. A ostatnie Twoje zdanie pozwolę sobie mocno zaakcentować i powtórzyć: *TAK SOBIE TU PISZĘ I DOCHODZĘ DO WNIOSKU, ŻE LEPIEJ JEDNAK SKUPIAĆ SIĘ NA TYM CO SIĘ UDAJE, A NIE NA JEDNYM GORSZYM DNIU :-)* - czyli dbajmy o to aby negatywy nie nakryły pozytywów :-) Dobrej nocy
  13. Może ja się czepiam, ale to właśnie z takich drobiazgów misternie utkaliśmy gówno, w którym utknęliśmy. Szklanka do polowy pełna, na przekór, wbrew zdrowemu rozsądkowi, na chama... do poły pełna...
  14. EDIK i jeszcze jedno: jak zawsze, jak zwykle... to pewne stwierdzenia, które w tym konkretnym ujęciu i kontekście istnieć nie powinny, nie ma czegoś takiego jak powtarzalność pewnych sytuacji, jakaś reguła, matematyczna zdarzeń psychosomatospołecznych, takie widzenie zero-jedynkowe, poza tym, że jest błędne, mocno nas ogranicza, negatywnie modeluje, podkopuje wiarę, zabiera siłę i usprawiedliwia jojczenie i bierność, bo po co mam cokolwiek robić, jak i tak żle będzie, a jeśli nawet dobrze to na chwilę jedynie..., co z tego, że dobrze było, istotne jedynie i pozytywy nakrywające jest to, że jest gorzej, tak najlepiej siedzieć, płakać, bo dno i dupa i tak... jak złapię i w pupę przyleję, to przynajmniej będzie powód do narzekania. A spróbuj się EDIK obrazić... ;-D Śpij dobrze, rano będzie lepiej :-))
  15. EDIK a Wiesz, je też mam dość słaby dzień, bo mam bardzo niskie ciśnienie, tętno i taka ble i przymulona jestem, nic mi się nie chce..., ale damy radę przecież :-)) Dobrej nocy
  16. AGNESTI sama to napisałaś i tu jest clou sprawy, w skrócie: zaczyna mnie boleć głowa i pojawiają się myśli a następnie objawy lęk i panika, a późnej zaczynasz zachowywać się w sposób dla siebie nieakceptowalny, wychodzisz, uciekasz, chodzisz nerwowo po domu, wszystko dodatkowo nakręcając i rozkręcając - to jest ten łańcuszek przyczynowo - skutkowy czyli to o czym wcześniej pisałam: myśli wpływają na emocje, emocje na objawy, te na zachowania i następnie ponownie na myśli i tak w kółko, do tego to kółko kręci się na coraz szybszych obrotach i coraz większe kręgi zatacza. U podstaw zaburzeń lękowych leży nasz sposób myślenia, który w pewny sposób ukształtował się przez lata, przez to co odziedziczyliśmy, przez proces wychowawczy, środowisko w którym dorastaliśmy, dążenia własne i różne zbiegi okoliczności, do tego dochodzą odczuwane przez nas emocje, które często były gromadzone, tłamszone lub wyrażane w niewłaściwy sposób, to też ukształtowało pewien rodzaj reakcji i naszych zachowań, zachowawczość w działaniu, szybkie pobudzanie psychoruchowe, unikanie pewnych sytuacji dla nas nie komfortowych, a w momencie eskalacji i wejścia nerwicy na wysokie obroty, dołączają się mega uciążliwe objawy, które były zapewne zawsze, ale nie na tak odczuwalnym poziomie, a te objawy to wierzchołek piramidy zaburzeń lękowych, to, to co nas skłania, po wykluczeniu innych schorzeń, aby się nad sobą zastanowić, choćby wejść na takie forum (czego zwolenniczką nie jestem ;-p podobnie jak czytania w gogle o dolegliwościach, co ja sobie nazywam cyberhondryzm), objawy, które są ostatecznym wołaniem organizmu o pomoc. Myślenie trzeba zmienić, emocje trzeba nauczyć się wyrażać, pomóc organizmowi w pozbyciu się objawów, a zachowanie *samo* się zmieni - czyli psychoterapia :-) bo samemu to dość ciężko, potrzeba wędki, ale marchewkę trzeba złowić samemu :-) Ja na stronie 2614 w jednym z moich postów pozwoliłam sobie wyszczególnić pewne sprawy, z mojego punktu widzenia - choć lista nie jest kompletna, ale za jakiś czas wszystko zbiorę w całość i wrzucę na forum :-)
  17. FAMKA witaj. Nurt poznawczo-behawioralny jest faktycznie uznawany za najskuteczniejszy w walce z zespołem zaburzeń lękowych - czyli potoczą nerwicą lękową, oczywiście psychoterapeuta, zazwyczaj nie kieruje się jedynie metodami z zakresu tego nurtu, ale też innymi, choć p-b jest w takiej terapii wiodący. terapia trwa zazwyczaj od pół do roku (zazwyczaj), a spotkania muszą być regularne i nie zadziej niż raz w tygodniu, w tej metodzie też bardzo ważny jest wkład własny, polegający nie tylko na *wygadywaniu się* ale zaangażowaniu w stawiane przez psychoterapeutę *zadania*. Niestety, to dość młody w Polsce nurt i jeszcze dość mało jest terapeutów z certyfikatem w tym zakresie, szczególnie w małych miejscowościach. Są też terapeuci, który nie mają jeszcze certyfikatu, ale kształcą się w tym nurcie. I ostatnie najważniejsza sprawa, jak znaleźć dobrego psychoterapeutę, moim zdaniem lepiej mieć terapeutę na miejscu, jak najbliżej, to musi być ktoś sprawdzony na np. znanylekarz.pl, albo rekomendowany przez jakiegoś znajomego, postawiłaby właśnie na konkretnego człowieka, a nie na placówkę, ten ktoś musi się specjalizować w zaburzeniach lękowych i depresji i nie koniecznie musi być z nurtu p-b (wśród tych terapeutów też czynnik ludzki wchodzi mocno w grę i też z nimi bywa różnie) więc reasumując, chyba lepszy terapeuta specjalizujący się Twojej dolegliwości, przy tym rekomendowany, sprawdzony, niż świeżo upieczony, bez dobrych opinii, a przy tym daleko od domu. Napisz na forum skąd jesteś, może ktoś Ci kogoś poleci :-) AGNESTI, wiele osób z tego forum dobrze zna uczucia i objawy które opisujesz, jeśli zostały wykluczone inne choroby, a z tego co czytam - zostały, to nie zostaje nic innego jak uznać, że dopadła Cię *królowa imaginacji i ściemy* czyli nerwica lękowa, nasza franca pier..., która wiele może, ale tak naprawdę jej się tylko jej wydaje, ale niestety nam razem z nią się wiele wydaje i nie było by nic w tym złego, gdyby nie lęk temu towarzyszący tak bardzo pogarszający naszą jakość życia. To zaburzenie z grupy lekowych nie powstało tak z dnia na dzień, choć może doszło do znacznej eskalacji, ale pracowałaś na nią jakiś czas i teraz trzeba zrobić trzy główne rzeczy: 1-nauczyść radzić sobie z tym co odczuwasz, z emocjami, lękiem, paniką (co wpłynie na oburzenie ogólnego poziomu lęku), 2-zadbanie o organizm od strony somatycznej, nasze odczucia bardzo mocno wpływają na reakcje naszego organizmu, jego praca zostaje zaburzona i mocno rozchwiana, przez to odczuwamy przykre dolegliwości i trudne objawy, 3-dotarcie do przyczyny Twojego stanu, zmiana sposobu myślenia, w którym występuje dużo negatywnego nastawienia, a to wpływa destruktywnie na emocje, te na występujące objawy i na nasze zachowanie, a to zmyka kółko i negatywnie wpływa na sposób naszego myślenia, które jest coraz bardziej destruktywne. Czyli ostatecznie trzeba zmienić myślenie, a przez to patrzenie na siebie i nasze życie, a po drodze zająć się rzeczami doraźnymi i skutkami nerwicy. Wydaje się to nieco trudne i skomplikowane, ale z czasem ogarnięcia tematu okazuje się logiczne i możliwe do zrobienia. Przez ostatnie pół roku pojawiało się wiele postów IGNACA i moich też :-)) i jak ktoś ma ochotę to może nieco się cofnąć i poczytać sobie jak naszym zdaniem można sobie pomóc. Pozdrawiam
  18. MEGI czeka Cię coś dobrego, coś co z pewnością jest Ci potrzebne, krok do przodu. Podjęłaś odważną decyzje o uczestniczeniu w tego rodzaju terapii, może czujesz obawy z tym związane, to normalne i z czasem ten lęk oswoisz, a i łatwiej będzie Ci pokonywać trasę autobusem, strach ma wielkie oczy i to jest prawda prawd. A na podróż weź sobie coś co Ci tą podróż *przyśpieszy* a myśli nie będą się bezpańsko błąkać, może właśnie coś w rodzaju sudoku lub coś fajnego do czytania. Trzymam mocno kciuki i jestem z Tobą myślami i mam nadzieję, że nam wszystko zrelacjonujesz, jak tam Ci jest :-))
  19. EDIK fajnie, że małymi kroczkami do przodu, tak właśnie trzeba :-) a gorsze chwile ma każdy, jak pewnie cofniesz się daleko w tył, gdy wolna jeszcze byłaś od francy, to też miałaś gorsze i lepsze dnie i momenty, bo takie jest życie, tyle że teraz masz na te złe momenty bardziej nastawione radary i skrupulatnie je rejestrujesz, ale to właśnie kwestia percepcji, która z czasem powinna wrócić do równowagi, choć to potrwa. Aż normalnie musiałam sprawdzić co to sudoku, już wiem, choć chyba spodziewałam się czegoś innego, może, że to jakaś odmiana piłeczek relaksujących, żeby ugniatać w dłoniach ;-D Ciebie relaksuje sudoku, a mnie np. herbata czarna z sokiem malinowym i do tego batonik musli, lubię oglądać programy podróżnice, czytać książki o takiej tematyce (później mi się śni, że na słoniu jeżdżę, choć to i tak postęp bo kiedyś mi się śniło, że mnie gonią, nawet sny były przeciwko mnie ;-( oglądam strony o tropikalnych wyspach i podróżach, albo strony z butami, a później mnie pliki cookies ganiają i gdzie nie wejdę, to wszędzie reklamy butów, albo egzotycznych podróży ;-). A Was co relaksuje i w dobry nastrój wprawia? Dobrej nocy
  20. Ja zanegowałam taki rodzaj akceptacji nerwicy, który polega na bierności i gaszeniu skutków nerwicy, takich działań objawowych i doraźnych, takie nastawienie się na życie z nerwicą i akceptacją jej całego spektrum, bo to powoduje życie w na pewnym poziomi lęku i stałe się rozglądanie z której strony przyjdzie cios, czyli na pół gwizdka, pełnego wewnętrznych ograniczeń. Ja to zdanie napisałbym tak: Zaakceptować myśl pt. Mam nerwicę i muszę się nauczyć jak sobie z nią poradzić. Zwłaszcza, że tak naprawdę to nie chce żyć w ten sposób, chce żyć zupełnie inaczej niż teraz i dawniej, na nowo i od nowa :-)) Pozdrawiam
  21. A i to co pisze to jedynie moje pomysły i punkt widzenia :-))
  22. Witam stały i nowych znajomych :-)) IGNAC zgadzam się z Twoim postem w 100%, szczególnie w zakresie wierzchołka góry lodowej, którym jest frustracja jaką przeżywamy w związku z tym, że dopadła nas nerwica lękowa i że ta frustracja to jeden z objawów, a przyczyna tkwi gdzie indziej, a zabrać się trzeba całościowo, wielopłaszczyznowo za france, czyli nauczyć się gasić odczuwane stany, zadbać o organizm od strony somatycznej i dotrzeć do przyczyny, czy też przyczyn, które wywołały zaburzenia lękowe i przyszłościowo zmienić sposób myślenia. GOSCINA zarówno widzenie na czarno i interpretowanie wszystkiego negatywnie jest oszustwem, tak samo interpretowanie negatywów - pozytywnie jest oszustwem, a oszustwo zawsze wyjdzie, a prawda się o siebie upomni i wtedy boli. Niestety najtrudniejsze jest widzenie rzeczy takimi jakim są i tak właśnie stosownie do wszystkiego podchodzić, wtedy nasze emocje są spójne i adekwatne do naszych myśli, najprostsze - najtrudniejsze, bo zatraciliśmy je przez proces dorastania, włączając różnego rodzaju komplikatory te nasze wewnętrzne i od nas nie zależne, zewnętrzne. A tu tylko może pomóc mądra psychoterapia, zaangażowanie i czas do tego niezbędny. MAMUŚKA jak zaakceptujesz myśl, że masz nerwicę lękową i nauczysz się z nią żyć - to nigdy się jej nie pozbędziesz. Owszem akceptacja jest potrzebna, ale tego, że mamy gorszy moment, kiepski czas, że mamy objawy różne i że sami sobie to zrobiliśmy, pozwolić sobie na złość, płacz i bezsilność, jesteśmy ludźmi i mamy prawo do słabości, ale nie uczmy się z tą słabością żyć, a potraktujmy ją jako formę przejściową i zacznijmy pracować na naszą normalną, racjonalną, spokojną i radosną przyszłość. I tak jak pisze IGNAC wszystko na spokojnie i powoli, organizm nie lubi nagłych zmian, ani w jedną, ani w druga stronę. ANIA tak jak pisze IGNAC :-)) I jeszcze na koniec o złości i gniewie. Jest ten tłumiony od dzieciństwa, źal do mamy, taty i innych osób trzecich, które na nasze życie negatywnie wpłynęli i do tej pory z tym się zmagamy, czyli nasza przeszłość, z którą trzeba się uporać, może tak jak pisze DOROTAT te emocje uwolnić w sposób dynamiczny, a może poprzez zrozumienie, a może jedno i drugie, ważne to zrobić. Ale jest jeszcze gniew, złość, agresje taka tu i teraz i wcale nie wywołana w teraźniejszości i wcale przeszłości nie dotycząca, choć może czasami, niesłusznie i niesprawiedliwie, choć może tak jest łatwiej, ją na przeszłość zwalamy. To złość i gniew na nas samych, na naszą bezsilność, na słabość charakteru, że my tacy wykształceni, czujni, towarzyscy, ambitni, a w takie g... się sami wpakowaliśmy, bardzo nam źle z taką porażką i niestety (o czym piszecie) wyładowujemy naszą złość na najbliższych, dzieciach, współmałżonkach, a to powoduje, że jest nam jeszcze gorzej, bo nie dość, że taki sobie kipisz w życiu zrobiliśmy, to jeszcze nasza rodzina na tym cierpi - no dno, dna. Na ten stan jest też jedyne wyjście, wybaczyć sobie, zrozumieć co nami targa i że jest to dla nas trudne, jakoś tak się porobiło, ale tak zostać nie musi, ale my musimy coś z siebie dać i zmianę wprowadzić, a jak już nam się zdarzy naszą wewnętrzną frustrację na innych wyładować, zdarza się, ale to dobre nie jest (może właśnie, ktoś kiedyś na nas taką właśnie niemoc własną wyładowywał?), warto wtedy oczyścić sytuację, ochłonąć i powiedzieć, przepraszam, mam jakiś dzisiaj slaby moment i jestem rozdrażniona i zareagowałam jak nie powinnam - nam też to pomoże, bo przyznanie się do słabości i błędu to duża odwaga i zawsze dobrze robi na psychikę. Czyli reasumując, jeśli chodzi o złość, gniew, to z jednej strony warto wyrażać swoje emocje na bieżąco i stosownie do sytuacji, a do ostatecznego rozprawiania się z negatywnymi odczuciami, tymi przeszłymi i teraźniejszymi potrzeba dużo zrozumienia i dobrej woli - tylko tyle i aż tyle :-)) Pozdrawiam i kciuki trzymam
  23. Ja znam lekarza kardiologa, który ten lek sam bierze, także musi być niezły w swoim działaniu :-)
  24. Cześć Izabella Ja ze względu na moją wadę serce, miałam brać profilaktycznie Concor Cor i biorę, ale połowę minimalnej dawki, bo ja z natury mam niskie tętno (w spoczynku 56-60) i ciśnienie (w spoczynku 100/60), a ten lek jeszcze mi obniżył głównie tętno, a pośrednio również ciśnienie, jeśli Ty masz wysokie tętno to penie je obniży i serce uspokoi, a jeśli ciśnienie nie aż tak niskie jak ja, to będzie ok. Poza tym, to dobry lek, bierze się go raz dziennie, a to oznacza, że działa bardzo łagodnie, czyli nie ma nagłych skoków i spadków działania, jak przy tych coś się bierze dwa razy i trzy razy dziennie, jego najwyższe stężenie we krwi obserwuje się po około 4 h od wzięcia, czyli w tym czasie najbardziej odczujesz spadek tętna, albo nie odczujesz go wcale. Nie czytaj ulotki, bo po co? :-)), jesteś pod opieką lekarza i to wystarczy w tym przypadku. Także, ja żadnych przygód z nim nie miałam :-) A jaką dostałaś dawkę?
  25. Wszystkiego dobrego na Nowy Rok, dużo spokoju, ciepła, zrozumienia, wiary i nadziei, akceptacji oraz wszystkiego co sobie wymarzycie i wymarzymy :-))
×