
jasma
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez jasma
-
To akupunktura - aaaa, to też nic nie wiem ;-)) Tu jest słabo na tym forum, że sobie nie ma podglądu na posty innych, chyba że się w dwóch oknach otworzy, ale to się nie zawsze chce... ;-))
-
Witam wszystkich Ja się na akupresurze nie znam i nigdy nie korzystałam, choć zdarzało mi się słyszeć wiele dobrego, szczególnie po pierwszych razach, ale osobiście nie znam nikogo, kto korzystałby z takich usług długoterminowo i nie wiem jakie się rezultaty i opinie. Natomiast, to że nerwy, lęki i stres wywołują bóle napięciowe głowy oraz migreny, w której przypadku *teoria powstawania opiera się na zakłóceniu współpracy między naczyniami krwionośnymi mózgu, a systemem nerwowym...* to wymyślono już dawno, a ostatnio pojawiały się teorie, że jednym z czynników aktywizujących bóle migrenowe, a wynikających właśnie z układu nerwowego jest zburzona gospodarka wydzielania serotoniny (hormonu szczęścia). Co do diety to się zgadzam, choć od drugiej strony :-)) tzn. nasza dieta ma wpływ na nasze samopoczucie, szczególnie nerwicowców i osób depresyjnych, czyli bogata w pewne składniki ma wspomagający i bardzo dobry, uzupełniający wpływ i jest niezbędna, a te składniki to: tryptofan, magnez, potas, B6, B12, kwas foliowy, omega 3 i 6, polifenole, zawierają niniejsze składniki (oczywiście nie wszystkie na raz, zazwyczaj od jednego do trzech, ale nie chce mi się ich grupować) banany, brokuły, orzechy, migdały, daktyle, pełne zboże, mleko i jego przetwory, szpinak, rośliny strączkowe, gorzka czekolada lub kakao, miód, borówki, sok wiśniowy, awokado, chude mięso, tłuste morskie ryby i nawet jeśli tych pokarmów nie lubimy, to szczególnie jesienną porą powinniśmy jej jeść, najlepiej jak najmniej przetworzone i *ulepszone* dodatkami. Tak więc można zaryzykować stwierdzenie, że jedzenie ma wpływ na nasze samopoczucie psychofizyczne :-)) ciekawa jestem co pan chińczyk ciekawego powiedział na ten temat, mam nadzieję, że się Doroto z nami podzielisz, zawsze fajnie jest dowiadywać się nowych rzeczy i innego spojrzenia na walkę z franca W walce z nerwicą ważny też jest odpoczynek, relax, sen, aktywność fizyczna, świeże powietrze, śmiech. Ja myślę, że raczej pracujemy nad myślami, które bezpośrednio wpływają na emocje właśnie :-)) Pozdrawiam
-
FUTERKO25 to zawsze nas dotyka jak kogoś tracimy, przykro mi i współczuję Ci. Twoje samopoczucie dzisiejsze może być wypadkową pewnych spraw dziejących się w Twoim życiu, czyli ogólny poziom lęku, szereg objawów nerwicowych, smutek, zmęczenie i przygnębienie po stracie bliskiej osoby i pewnie jeszcze kilka innych. Idź jutro do psychiatry, to pewnie dobry pomysł, ale spytaj go o wsparcie psychoterapeutyczne indywidualne lub grupowe, poproś aby w tym zakresie Ci pomógł, tylko bądź z nim szczera i powiedź jak sprawy się mają, mam nadzieję, że to mądry człowiek i może nie każdy psychiatra przypisuje tyko leki, ale może też pomóc, na to liczę i trzymam mocno kciuki.
-
O Ignac, cześć :-)) wrzucając swój post nie widziałam Twojego :-))
-
Witam Faktycznie całkiem fajna ta stronka podrzucona przez Rolnika, choć faktycznie traktuje sprawy dość ogólnie, ale to chyba jednak dobrze, bo gdyby w swoich treściach wnikała głębiej, zaczęło by się pojawiać dużo specjalistycznych określeń i nazw, a u osób *lękowych* mogło by to wywołać poczucie skomplikowanej sytuacji, tym samym stając się trudnych i niezrozumiałym schorzeniem, a to jak wiadomo budzi kolejne lęki i często demotywuje do działań.
-
Czydamrade a bo mi się chyba pomerdało, Ty masz psychologa w czwartek, tak?, a nie dzisiaj Ale z was to niezłe małe gagatki były ;-)) Podoba mi się takie odczarowywanie pewnych spraw z przeszłości i teraźniejsze podejście do sprzątania, a raczej odpowiedzenie na sobie na pytanie kto i z czym tak naprawdę ma problem, a kto i z czym czuje się dobrze i innym nic do tego :-)))
-
Witam wszystkim Wczoraj trochę pisałam o lęku i jak lepiej wroga poznać, dzisiaj pokontynuuję sobie temat, może moje słowa komuś do czegoś się przydadzą. Pisałam wczoraj, nawiązując do słów Ignaca, że oczywiście najlepiej nie pozwalać myślą płynąć swobodnie, czyli znajdować dla nich dobre zajecie, ale jeśli już myśli lękowe się pojawią to próbować je łapać i niwelować w zarodku i tym samym uciąć drogę do dalszego rozkręcania się, co oczywiście wymaga pewnej czujności, ale do czego doprowadza brak czujności i kontroli myśli negatywnych to my już chyba wiemy. A teraz chciałaby napisać o takim odczuwanym przez nas napięciu, takim podminowaniu właściwie nie wiadomo dlaczego, oczywiście można to przeczekać, odwrócić jakoś uwagę, zająć się czymś, można też spróbować dotrzeć do wyzwalacza takiego stanu, do gdzieś tam w głowie siedzącej myśli, skojarzeniu, może czyiś słowach, które utkwiły w podświadomości i stamtąd sieją, dotarcie do takiej myśli i racjonalne rozprawienie się z nią często powoduje, że napięcie spada, mi np. jak czułam właśnie napięcie takie ogólne, bez konkretnego ukierunkowania, odnajdywałam w głowie wyzwalacza i czasami to było coś błahego, co mi w głowie siedziało, jakaś niezałatwiona sprawa np. miałam do wykonania tel. w sprawie reklamacji butów, ale nie miałam ochoty tego robić, odwlekałam i choć nie powodowało to u mnie lęku to jak się okazywało, dotarcie do tej niezałatwionej sprawy, samo w sobie powodowało, że napięcie spadało, myślałam sobie, aaaa to ta reklamacja mi tak w głowie siedzi, ale to przecież nic takiego, nie ma co się napinać. Tak właśnie bywa, że u osób lękowych zwykłe sprawy i zadanie przybierają niezwykłe rozmiary, a w pewien sposób zaburzona percepcja wywołuje reakcje nie adekwatne do zaistniałej sytuacji. Często piszecie, że czasami jak coś dobrze pójdzie, odniesiemy jakiś mały własny sukces w walce z nerwicą, to później przychodzi krach, cofamy się do tyłu i to nas demotywuje i mocna wkurza, było dobrze i znowu jest źle, dlaczego? A no właśnie, często dlatego, że to cieszenie się i radość z małych kroczków podszyte jest niepewnością i takim treściami: może nie ma co się cieszyć na zapas, może tylko tym razem tak dobrze poszło, ale następnym tak już nie będzie, pojawiają się różne *ale*. W socjotechnice istnieje taka zasada, że *ale* zastosowane w zdaniu powoduje kasowanie treści przed *ale* a pozostawienie w głowie jedynie to co po *ale*, przykład: było fajnie i spokojnie, ale następnym razem może być źle, czyli w naszych myślach zostaje komunikat: następnym razem będzie źle, a przecież nam tak łatwo czepiać się i rozwijać negatywne myśli, czyli co z tego, że było dobrze jak i tak będzie źle, nic dziwnego, że robimy krok do tyłu. Czyli, w myśl za tym co pisał Ignac, najpierw trzeba załatwić w sobie sposób podejścia i nauczyć się cieszyć z drobnych osiągnięć nie podszytych wątpliwościami, czyli nie podcinać sobie skrzydeł, a późnej może takie podcinanie skrzydeł przez najbliższych nie będzie już tak na nas mocno odczuwane i nie będzie tak destruktywnie wpływać. Wiem, że ciężko teraz cofnąć się pamięcią do tego co było w myślach i jakie tam treści poza radością się pojawiały, ale może przy następnym razie warto spróbować i zablokować wszelkie *ale* bo było dobrze, fajnie mi wyszło i to jest wersja jedynie słuszna, koniec kropka. To takie moje pomysły, moja fantazja, ale mi to bardzo pomogło. CZYDAMRADĘ bardzo mnie rozbawił Twój wewnętrzny dialog z nerwicą na kijkach, to pokazuje, że masz do siebie i swojego stanu dużo dystansu, a to często bardzo pomaga :-)) Trzymam kciuki za dzisiejsze spotkanie Pozdrawiam wszystkich
-
FUTERKO25 Kochana musisz zacząć nie tylko pisać, ale też czytać co różne osoby piszą, te wszystkie informacje, są też kierowane do Ciebie, o zmianie podejścia, myślenie itp. samo nic się nie dzieje, trzeba wprowadzić jakąś zmianę, ale w pozytywnym kierunku. Musisz zadać sobie pytanie czy chcesz żyć z dnia na dzień, zastanawiając się jaki kolejny objaw Ci się pojawi i jak sobie z tym wszystkim poradzić, czy podjąć próbę zawalczenia o siebie.
-
Hej witam, a co tutaj taka cisza, bardzo jesteście zajęci, ale to bardzo dobrze :-)) Bardzo mi się podoba to co napisałeś IGNAC, oczywiście zgadzam się z tym i bardzo mi się podoba forma opisowa i przystepna. A ja od siebie dodam jeszcze jako *zadaniowec*, nawiązując do brzęczącego komara i warkotu helikoptera, ważne jest nauczyć i wyłapywać lęk, a raczej myśli lękotwórcze, takie odpalecze na poziomie właśnie brzęku komara i na tym etapie (początkowo to trzeba robić świadomie, później z czasem stanie się machinalne) tą negatywną *małą* myśl sprowadzać do racjonalnych stwierdzeń, to tylko komar, bo nie ma powodu żeby latało tu coś innego. Lęk rozwija się jak trąba powietrzna, od małego i dość wolnego leja z czasem rozkręcającego się ku gurze, zwiększając stopniowo obwód i prędkość wiru, przy czym gdyby ten mały wirek wyłapać i skutecznie go zniwelować, nie pozwolić mu się rozbujać, mógłby nigdy nie urosnąć, natomiast rozszalałego zatrzymać się nie da i tak ja co do małego wirku i możliwości go zatrzymania pewna nie jestem, tak co do lęku i owszem, lęk, niepokój o małym natężeniu jesteśmy w stanie skutecznie zracjonalizować (np. zakuje nas coś w okolicy serca, pomyśleć sobie, że to nic takiego, właściwie nie wiem nawet, czy to serce, a serce mam zdrowe i nie ma powodu żeby coś się z nim działo, poza tym więcej już nic się nie dzieje), nie pozwolić tym myślą płynąc w kierunku negatywnym, bo lęk zbiera armię, zyskuje na sile, rozkręca się i taki mocno rozbuchany lęk bardzo ciężko zatrzymać, a my najczęściej w tym momencie zaczynamy coś z tym stanem robić, oczywiście uruchamiamy różne czynności, jedni próbują obniżyć poziom leku znanymi metodami inni niestety jadą na pogotowie. Tak więc lęk należy zwalczać w zarodku, jeśli jednak już odczuwamy silny stan lekowy, to poza różnymi technikami oddechowymi, podejmowanymi próbami obniżenia poziomu leku, czyli sposobów na samouspokojenie, ważne jest aby w tym właśnie trudnym momencie starać nie pobudzać się ruchowo, czyli nie chodzić w kółko, nie szukać nerwowo, wstawać to znów siadać, głównie dlatego, że pobudzenie ruchowe nakręca jeszcze bardziej pobudzenie psychiczne, najlepiej spróbować rozluźnić mięśnie, szczególnie karku, szyi, nie zaciskać zębów, spróbować wyciszyć się wewnętrznie i zewnętrznie, takie myślenie o rozluźnieniu mięśni, oddychanie licząc na 4 (czyli wdech licząc do 4 i wydech licząc do 4), czy tak jak pisał IGNAC powolny wdech i powolny wydech cedząc powietrze przez zęby, powodujemy że po pierwsze się rozluźniamy, a po drugie koncentrujemy się na czymś innych odwracając tym samym uwagę od destruktywnych myśli. W pokonaniu stanów lekowych na mnie pozytywnie zadziałało w pewnym sensie poddanie się temu lekowi, zaakceptowanie stanu w jakim się znalazłam, nazwanie w głowie tego czego się boję, stojąc w kasie w supermarkecie, myślałam sobie boje się że zakręci mi się w głowie, że zrobi mi się słabo, że ktoś to zauważy i wstyd będzie, a później, no tak boję się, ale przecież ja tak miewam, to nic nowego, ani strasznego, to zwykły lęk i zwykła reakcja organizmu na sytuację dla mnie trudną, to sprawiało, że nie ignorowałam swojego stanu (nie myśl o tym, nic się nie dzieje), ani też nie buntowałam jawnie (np. daj spokój nic ci nie jest, przesadzasz, weź się w garść) tylko oswajałam lęk, trochę odczarowywałam, łamałam tabu i sprawiałam, że nie był już dla mnie takim demonem. Czyli, że nie był chu... tylko takim zwykłym małym chujkie... ;-)) Ale to oczywiście tylko mój pomysł i pewnie u Was sprawdzają się inne, bo każdy inny jest. I mam jeszcze taką jedną propozycję, wiadomo, że osoby lękowe przed różnymi trudnymi sytuacjami nakręcają się, bo będzie to czy tamto, stanie się tak i tak, to trochę na przekór, dla zajęcia myśli, poza tym to jest świetne ćwiczenie na pozytywne myślenie, czyli tworzenie w głowie pozytywnych wizualizacji danej sytuacji, oczywiście w realnych granicach, np. jak mamy iść na spotkanie w gronie znajomych: ale fajnie, spotkam tego i tamtą, ciekaw co u niech słychać, na pewno będzie fajna muzyka, a ona super gotuje i mają nowe mieszkanie, ciekawe jak je urządzili, może też sałatkę zrobię tą co zawsze wszystkim smakuje, fajnie że się z niemi spotkam :-)) Pozdrawiam serdecznie
-
Dorota12 ja się nie obrażam, a już na pewno z takich powodów. To prawda, że droga *zamykania* przeszłości jest często długa, ale z pewnością warto na nią wejść.
-
CZYDAMRADE ale Ty wiesz, ze ja żartowałam, poza tym każdy tu szuka pomocy, jakieś, może każdy innej, ja np. codziennie utwierdzam i przekonuje się co do słuszności mojego podejścia. A tak jak już kiedyś napisałam, wyznaję zasadę, że pewne prawdy powielone wielokrotnie stają się rzeczywistością, więc codzienni je sobie w głowie, a czasem na forum powielam i wierzę, że wgram je sobie do podświadomości na zawsze.
-
Dorota12 nie masz mnie za co przepraszać. Przy czym mi raczej chodzi o to, że na przeszłość nie mamy wpływu, ale ta przeszłość ma wpływ i to często destruktywny na nas i naszą teraźniejszość, przeszłości nie zmienisz, możesz jedynie zmienić sposób patrzenia na nią. Mi głównie chodzi o to, abyśmy wszyscy za wszelką cenę, ze wszystkich wewnętrznych i zewnętrznych sił zawalczyli o siebie tu i teraz, siebie w teraźniejszości i przyszłości. Ale żeby zamknąć przeszłość to trzeba pewne sprawy przepracować indywidualnie. A i wcale bym tak nie powiedziała, może raczej coś w stylu: takie chwile nie są dla nas łatwe, bo nikt nie lubi być poddawany ocenie, szczególnie przez najbliższe dla nas osoby, przy czym trudno powiedzieć, dlaczego tak zareagowali, może mieli inne intencje, a tak wyszło jak wyszło, trudno to teraz rozpatrywać, może warto wytłumaczyć ich przed sobą i im po prostu wybaczyć i zrobić to dla siebie. Ja nie umniejszam Twoim problemom, Twojej przeszłości i tak ja pisałam, na przeszłość wpływu nie mamy, czasu nie cofniemy ale mamy wpływ na teraźniejszość i przyszłość, Poza tym ja często piszę ogólnikami, bo wiem że sporo osób to czyta i nie chcę bardzo się zagłębiać, bo przecież się nie znamy i to powoduje, że w wielu sprawach możemy się mylić jak ja względem Ciebie, to są tylko pewne pomysły, a czasem fantazja, przykro mi, że odebrałaś moje słowa jako protekcjonalne, ja nie miałam takiej intencji zupełnie.
-
CZYDAMRADĘ jeszcze trochę i nie będę miała co na forum pisać, bo mnie wygryziesz, a później to nawet Ignaca, taki żarcik rzecz jasna, bo tak naprawdę bardzo się cieszę z Twojej postawy i zmiany podejścia :-)) I nawet jeśli jesteś na początku tej drogi to ważne, że to droga w dobrym kierunku prowadząca.
-
A ja Wam napiszę coś z innej beczki, zupełnie innej :-)) Byłam w dzisiaj w parku i tam na takich sporych stawach jest 5 łabędzi, dwa dorosłe i 3 młode, obserwuje je od dawna, jak jeszcze były malutkie i całkiem szare, a dzisiaj są duże jak rodzice i kolor mają śmieszny, bo cześć piór ciemnoszarych, a cześć zupełnie białych, wyglądają jak w łaty, oczywiście karmiliśmy je i jeden z tych młodych, jadł mi z ręki - a ja jak głuptas jakiś, cieszyłam się jak dziecko, w takich momentach lęk nie istniej, nawet w pamięci, czyli wcale na wakacje nie trzeba jechać i to jest wersja oficjalna :-))) czyli szukajmy radości w drobnostkach, franca tego bardzo nie lubi ;-)))
-
Dorota12 w powstaniu zaburzeń lękowych nie koniecznie musi brać udział wyniesione z dzieciństwa zachwianie poczucie bezpieczeństwa, choć tak jak piszesz, faktycznie tak może się zdarzyć, bo takie zachwianie poczucie bezpieczeństwa powoduje zaburzenie naszych fundamentalnych potrzeb jak i sposobu ich zaspakajania. Natomiast, to nadal nie zmienia faktu, że problem tkwi w nas i na początku trzeba zamknąć przeszłość, zrobić podsumowanie i pewne wewnętrzne rozliczenie, odciąć się od tego co było, wybaczyć i zapomnieć pewne sprawy, zachowania, aby bez obciążeń być tu i teraz i patrzeć realnie w przyszłość, oczywiście w tym wszystkim powinien pomóc psychoterapeuta przy naszym zaangażowaniu. Ja podobnie jak JACKO miałam taki moment, że się zbuntowałam, ale ja przeciwko pewnym tekstom, rozmowom, np. o chorowaniu, albo że temu czy tamtemu to, to czy tamto, takie historie ludzkich chorób i przejść mocno podszyte wyobraźniom i fantazją na temat, na początku mówiłam, że ja nie chcę słuchać takich historii, że mam słaby okres w życiu i to mi nie robi dobrze, a jak mocno miałam po kokardy to goniłam po prostu i radziłam żeby położyli się i czekali może meteoryt na nich spadnie, to dopiero historia na opowieści dla całych pokoleń będzie. A teraz mocno wyczulona jestem na wszystko co podszyte błędami poznawczymi, czyli jak ktoś bezpodstawnie snuje czarne scenariusze, coś jest dobre albo złe, nie widząc innych odcieni pewnych spraw, albo wyolbrzymianie i czytanie w myślach, zawsze w opozycji do takiego patrzenia na sprawy. AGNIECHAAA ponieważ, to jest forum, to często ciężko wyczuć czyjeś intencje, ja po prostu chciałam coś sprostować, na wszelki wypadek :-)) Pewnie zaglądaj na forum i ten wątek, choć pamiętaj, że my możemy się mylić i często to pewnie robimy, to też piszę na wszelki wypadek, choć jestem pewna, że zdajesz sobie z tego sprawę :-)))
-
JACKO1 widzę, że mocno waleczny jesteś i postanowiłeś wojnę francy jawną wypowiedzieć, żadne tam podchody, giń i tyle, czasami tak trzeba zbuntować się i tak mocno wkurzyć, powiedzieć dosyć, stop i konsekwentnie wygrażać plan korygująco-zapobiegawczy, myślę, że z czasem pewne sprawy wrócą na swoje tory, unormują się, a Ty uspokoisz, a franca tego nie lubi i zacznie odpuszczać. Cieszę się z Twojej postawy, jak widać można różnymi drogami dochodzić do pewnych prawd i na własnej skórze przekonać co dla nas osobiście jest najkorzystniejsze, ale niezmienne jest jedno zmiany należy zacząć od siebie i zmian w swoim myśleniu :-)) A i od dzisiaj kręcę głową i szyją, bo też mam problem z napiętymi mięśniami karkowymi to fajny i szybki pomysł :-))) Pozdrawiam Cię serdecznie FUTERKO ja bym chciała, abyś kiedyś, a może dzisiaj lub jutro odezwała się do mnie na maila: jasma007@wp.pl :-)) Mary10 nie ma to jak *Kobietka* z ikrą :-)) od razu na nogi stawia
-
Dzień dobry wszystkim :-)) AGNIECHAAA ja do Ciebie krótko, jeśli u Twojego chłopaka faktycznie mamy do czynienie z zaburzeniami lękowymi, czyli potocznie nerwicą lękową, to zrobiliście oboje najlepsze co mogliście czyli zapisaliście Go do psychoterapeuty mam nadzieję że z zakresu nurtu poznawczo-behawioralnego (piszę o ty ciągle i będę :-)) Trochę mnie zakuło osobiście, że chcesz się nauczyć żyć z chorym na nerwicę lękową, po pierwsze to nie choroba, choć potocznie błędnie się tak mówi, to stan, pewne zaburzenie na poziomie myślenie i postrzegania, a z czasem mające wpływ na zdrowie somatyczne, natomiast nie ma nic wspólnego z chorobą psychiczną, poza tym ten stan może być przejściowy. To tak jak by On, jak kiedyś zajdziesz w ciążę, wszedł na forum dla ciężarnych i oznajmił że chce się nauczyć żyć z ciężarną, traktując ten stan jak chorobę, bo przecież pewne znamiona choroby posiada, zaburzenia nastroju, czasami cukrzyca wychodzi, puchną nogi, boli głowa, są problemy gastryczne - a przecież ciąża chorobą nie jest, a stanem i to przejściowym :-))) Ja wiem, że Jego pewne reakcje są trudne dla Niego i Ciebie, możesz np. pogadać z terapeutą chłopaka i spytać jak w pewnych sytuacjach masz się zachować, choć mam pewne przeświadczenie, że żadnych specjalnych procedur postępowania Ci nie przekaże, po prostu zwyczajnie go wspierać, dodawać otuchy i zwyczajnie z nim żyć, tak żeby nie dawać mu odczuć, że jakoś specjalnie jest traktowany, bo to jeszcze bardziej go skłoni do myślenia, że dzieje się z nim coś naprawdę złego. Poza tym, w razie czego psycholog zaleci konsultację psychiatryczną i nie należy się jej bać, albo uważać za coś niestosownego, normalna sprawa i normalny lekarz. I Agnieszka, nie czytaj już więcej o nerwicy lekowej - każdy jest inny i każdego droga może być nieco inna :-)))
-
CZYDAMRADE to chyba jest ok., bo się nakręciłaś, ale uspokoiłaś, można? - można :-)) Tobie również spokojnej nocy.
-
Już wróciłam, ale w końcu w kinie nie byłam, bo uznałam, że tyle czasu spędziłam przed ekranem kompa, że nie chcę siedzieć przed ekranem kinowym, byłam na dłuuuugim spacerze, a że pogoda fajna, jak na tą porę, to było sympatycznie, a później do pubu na chwilkę i już jestem. JACKO1 byłeś już kiedyś na tym wątku, ja Ciebie pamiętam i fajnie, że sobie radzisz, może kiedyś zdradzisz nam jak to robisz :-)) CZYDAMRADĘ jak tam, jest ok. koleżanko? IGNAC, ale te wszystkie *panny* są w Ciebie wpatrzone, normalnie spijają słowa z Twych ust - taki żarcik oczywiście.
-
Dorota12 wiesz co masz zrobić, musisz zmienić swoje myślenie i podejście do pewnych spraw, bo jawnie lub nie jawnie, może tak trochę przez skórę, sprzedajesz mu swój lęk, ale możesz jeszcze coś z tym zrobić, zawsze można, ale im wcześniej tym lepiej... CzyDamRadę no właśnie jakie plany na wieczór, bo ja do kina idę, ale później, póżniej zajrzę, choć i tak dzisiaj przegięłam z moją obecnością w wirtualnym świcie ;-))
-
Dorota12 odpowiedz na ostatnie pytanie - I NIC ;-)) Tak wychowanie ma znaczenie i to co z *mlekiem matki wyssaliśmy*, błędy poznawcze jakie nam sprzedano (o których pisałam 100 razy), charakter, dążenia własne mają znaczenie i czasami (jak u mnie) nieszczęśliwy zbieg okoliczności jakiś nagły kryzys, podkopujący mój egzystencjalizm. Może właśnie moje wykształcenie, trochę sprawiło, że paradoksalnie, uśpiło to moją czujność, bo pewne rzeczy dzieją się innym, nie mnie, ale z drugiej strony, jak już się zaczęło na ostro, to ja bardzo szybko wiedziałam co się ze mną dzieje i już wiedziałam, że leki nic mi nie dały, psychoterapia była jedynie słuszną dla mnie opcją i dzięki wykształceniu, łatwo mi przychodziło zrozumienie pewnych spraw. Co oczywiście, nie oznacza, że tylko przy wiedzy z tego zakresu, można sobie pomóc, czasami wręcz przeciwnie, bo ja byłam bardzo dociekliwa, pytałam co i dlaczego, musiałam znać genezę czegoś powstawania, mechanizmy, znać właśnie *algorytmy* ;-)) a czasami należy zaufać, zaangażować się i do przodu.
-
Dorota12 ja swoją historię, po raz enty i raczej ostatni opisałam na stronie 2564 - to całkiem blisko, także jeśli jest ktoś, choć to wątpliwe, kto jest ciekaw i tego nie czytał to odsyłam.... hi hih h hii - to jednak śmieszne jest, oczywiście nie Twoje problemy, raczej o sobie, sobie pomyślałam w kontekście ostatniego zawirowania na forum.
-
Dorota12 w walce z nerwicą lękową idyllicznie by było zacząć i skończyć na psychoterapii, ale są różne odcienie i tym samym różne podejście i każdy jest inny. Ty sama, czytając to co piszemy w zestawieniu z tym co Ty o tym sadzisz, gdzie w tym wszystkim znajdujesz siebie, musisz podjąć własne decyzje, a nasze słowa traktować z dystansem, bo my widzimy, a nawet jedynie czytamy wycinek, tego co w Tobie tkwi, a poza tym możemy się mylić.
-
Dorota12, jeszcze raz napiszę, że nie chodzi mi o to, żebyś poszła po leki, wręcz przeciwnie, żebyś mogła z nich właściwie wyjść, bo wydaje mi się, że część Twoich objawów wynika z nagłej reakcji organizmu na odstawienie leków i możesz sobie pomóc, myślę, że organizm musi odzyskać równowagę, a dopóki to się nie stanie, mogą różne rzeczy z nim się dziać. Jeśli znalazłaś właściwego psychiatrę, to nie czekaj na wizytę w przychodni, idź do niego prywatnie (wysupłaj odpowiednią kwotę, bo może warto) Docelowo oczywiście, z czym się powtarzam, potrzebna jest Ci właściwa opieka psychoterapeuty, który jak trzeba to zaleca lub kieruje do psychiatry z którym współpracuje i taka opcja jest najbezpieczniejsza, są takie ośrodki gdzie razem pracują psychoterapeuci i psychiatrzy i w zaawansowanej nerwicy lekowej takie podejście kompleksowej jest najbardziej stosowne.
-
Dorota12 ja przepraszam, za to co napiszę, ale może powinnaś rozważyć wizytę u psychiatry, może jakiegoś poleconego przez Twojego neurologa, ale takiego z którym on współpracuje, ale nie po leki, tylko konsultację w zakresie właściwego wyjścia z branych przez Ciebie leków, mądrzy psychiatrzy nie tylko przypisują leki, ale tez pomagają właściwie pozbyć się ich, oni też znają najlepiej objawy odstawienne wczesne i późne. Wielu z nas przeszło przez wizytę u psychiatry, czasami było to jak kulą w płot, innym może pomogło. Oczywiście to Twoja decyzja, ja ją tylko poddaję pod rozwagę.