Skocz do zawartości
kardiolo.pl

jasma

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez jasma

  1. IGNAC fajny pomysł, głownie z tym psychologiem online, faktycznie Pani ma dobre opinie, myślę, że ta informacja przyda się nie tylko dla ANABEL, ale wszystkich innych, który tu zaglądają :-), że w ogóle są takie rozwiązania i wydają się dość proste do realizacji.
  2. MEGI a rozmawiałaś o Twoich natrętnych myślach, na terapii na którą chodzisz?
  3. ANABEL nie jesteś wariatką, a jak masz taki dobry kontakt z rodzicami to super, porozmawiaj z nimi, nie ma szans, aby uznali Cię, za wariatkę, a na pewno razem coś konstruktywnego wymyślicie i skutecznie zadziałacie, poćwicz jeszcze na forum, napisz nam coś więcej o sobie :-)), a później szczerze porozmawiaj z rodzicami.
  4. ANABEL a poza tym, jaki masz problem, to jak najbardziej wskazane jest o nim napisać, a zareagowałam jedynie na taką ich szczegółową wymianę.
  5. ANABEL bardzo dużo ten watek czyta, choć relatywnie mało z nich pisze i czasami mogą ulec sugestii, fajnie, że to rozumiesz:-)), a powiedz możesz o swoim problemie porozmawiać z rodzicem lub rodzicami?
  6. EDIK 100 lat, 100 lat, w dodatku w szczęściu, radości i spokoju. Zobaczysz, jeszcze trochę, a poczujesz się o 10 lat młodsza, jeśli jeszcze taka się nie czujesz, a jeśli chodzi o urodziny, to wiążą nas dwie sprawy - kiedyś Ci powiem jakie ;-))
  7. ANABEL zgadzam się, z tym co napisał IGNAC, tylko psychoterapia, w dodatku, najlepiej z zaangażowaniem do tego rodziców, choć faktycznie nie wiemy w jakich jesteś z nimi stosunkach, ale pewnie jak wiele tak młodych osób mieszkasz z nimi, ja gdybym miła córkę w Twoim wieku (a jak bardzo bym się postarała to bym mogła :-)) to bardzo bym chciała wiedzieć, że z moją córką dzieje się coś z czym na poziomie psyche sobie nie radzi i zrobiłabym wszystko aby jej konstruktywnie pomóc, choć z natury jestem mało wylewna i raczej wymagająca. Warto spróbować porozmawiać z rodzicami, takie moje zdanie. Natomiast, co do wymiany objawów i natręctw, to apeluję, aby na forum tego nie robić, bo możecie sobie lub innym, sugestywnym osobą, coś wkręcić, a tego nie chcemy, prawda? Jeśli uważasz, że nasz nerwicę natręctw, to może warto odwiedzić ten właśnie wątek na tym forum, może tam dzieje się coś bardziej wnoszącego dla Ciebie i Twojego głównego problemu. Zrobiłaś pierwszy krok, napisałaś na forum, czas na kolejny porozmawiaj z kimś bliskim, komu ufasz, o tym co Cię dręczy, może to być rodzić, bądź ciocia, babcia, może też być koleżanka (choć jak ja byłam w tym wieku, to nie wiele rozumiałam z takich spraw, ale kto wie), a później pomyślcie o psychoterapii. Do psychoterapii trzeba na początku nieco się przełamać, spróbować uwierzyć, możesz na początek z kimś chodzić, a z czasem będzie coraz lepiej. Jesteś bardzo młoda, nie zostawaj z tym sama, szkoda czasu na zwłokę. Trzymam mocno za Ciebie kciuki :-)
  8. EMI, fajne że napisałaś coś więcej. każdy jest nieco inny, niektórzy czują potrzebę uporania się z przeszłością, bo demony z tamtego okresu cały czas siedzą i sieją negatywizmy, bardzo często wiedzą, to zanim pójdą na terapię, a z drugiej strony nie każda terapii zaczyna i nawet kończy grzebaniem w przeszłości, bo faktycznie nie zawsze jest taka potrzeba i szanuje takich terapeutów, którzy to widzą i nie działają wstecz, ale tu i teraz, choć zgodzę się z Tobą, że czasami trochę na siłę próbują znaleźć czegoś w przeszłości, co prawda zawsze jakieś czynniki z naszego wychowania i dorastania, jakoś kształtują naszą osobowość i pewną skłonność do zachowań neurotycznych, ale nie zawsze warte są takiego rozbierania na czynniki pierwsze. Ja osobiście nie znam terapii u psychoterapeuty, która by się skończyła braniem leków, ale znam terapie takie, które zaczynały się od brania leków, wcześniej przypisanych przez psychiatrę, a które dzięki psychoterapii można było odstawić. Proszę nie sugeruj negacji psychoterapii, bo nie masz racji. Wiele osób piszących na tym forum nie bierze antydepresantów i uspokajaczy. W walce z zaburzeniami lękowymi ważne by działać wielopłaszczyznowo, czyli wpływać na objawy somatyczne, poprzez pomoc rozregulowanemu organizmowi, dalej dotrzeć do sedna sprawy, czyli podłoża wystąpienia irracjonalnego lęku i zmienić sposób myślenia na pewne tematy, a w tym głównie na własny temat. Hipnoterapia, zapewne fajny pomysł, kojarzy mi się ze stanem głębokiej relaksacji, taki odpoczynek psychofizyczny jest bardzo potrzeby i na pewno super jako metoda wspomagająca, ale jako jedyna w sobie, to chyba problemu nie rozwiązuje, bo do niego nie dociera, bo on siedzi w naszych głowach, a głównie myślach. Choć pewnie w stanie silnej relaksacji można dużo pozytywnych treści przekazać do podświadomości, w tym te racjonalizujące nasze nieracjonalne spojrzenie na życie. Ciekawe :-)) Pozdrawiam
  9. EMI akurat na naszym wątku jest dość konstruktywnie i a czasami nawet dość merytorycznie, a że przeplatają się czasami objawy, gorsze chwilę i niepewność, to cóż to chyba wpisane jest w tern rodzaj rozmów. A jak pojawia się ktoś, kto pisze, że sobie poradził z nerwicą lękową, a na forum nie chce się podzielić jak, to zastanawia. Może po prostu opowiedz nam swoją historię i jak sobie pomogłaś, a każdy z nas coś z tego dla siebie wyciągnie, albo Ciebie dopyta. Ja nie wiem, czy takie indywidualne konsultacje i mówienie co kto ma robić, jest dobrym pomysłem, to dość duża odpowiedzialność, czy na pewno czujesz się kompetentna i możesz tą odpowiedzialność na siebie wziąć? Megi, Słonko, jeszcze się nie zdarzyło, a Ty już się martwisz, tak jak by się już wydarzyło - mam na myśli obudzenie się w środku nocy z walącym sercem ;-) Napisz lepiej jak na terapii, ile osób w grupie, czy fajne, czy fajny psycholog prowadzący terapię? DAM RADE pozdrawiam :-) co u Ciebie?
  10. KASMER witaj dzisiaj :-) Może właśnie o tym pomyśl, ale tak mega racjonalnie, nie spychaj gdzieś w podświadomość, bo czasami niemyślenie i ignorowanie objawów, powoduje zepchnięcie tych negatywnych myśli do podświadomości, skąd same się nie usuną, a nawet urosną i wrócą w najmniej oczekiwanym momencie. Czyli pomyśl sobie, że takie kucia to często są właśnie nerwobóle, a kucia np. na koniuszku serca, czyli takie pod lewą piersią, blisko lewego boku bardzo często występują u osób lękowych, czy neurotycznych i świadczą o zagnieżdżonym w organizmie stresie i somatycznych jego objawach, musisz to czego się boisz przepracować w głowie i nie bać się w tą stronę uciekać myślami, a jak sobie każdy taki objaw racjonalnie przepracujesz to w końcu uwierzysz, że to tylko wyobraźnia, co prawda takie racjonalne spojrzenie, dużo trudniej przedostaje się do naszej podświadomości, bo cały czas nam łatwiej wierzyć w czarne wizje, ale jednak się przedostaje, potrzeba konsekwencji i wiary. A nawet jak kiedyś coś będzie Ci dolegało, to takie racjonalne spojrzenie na swój stan, pozwoli Ci odpowiednio zareagować. Bo to co często pisze, nie wszyscy jesteśmy zdrowi i nie zawsze będziemy, ważne, aby mieć dystans, a irracjonalny, destrukcyjny lęk, sprowadzić do motywującego, racjonalnego strachu - który w takiej zdrowej postaci, podobnie jak ból jest nam potrzebny. Pozdrawiam serdecznie
  11. Witam wszystkich, jakoś dosyć cicho u nas od paru dni, co tam u Was, bo u mnie spoko, co prawda weekend dość statycznie, a tydzień mi się pracowity zapowiada i wyjazdowo w dodatku, ale styczeń i luty taki cały będzie. EMI16 jeśli już napisałaś, że sobie poradziłaś z nerwicą lękową, to podziel się z nami, ale jednak na forum, bo myślę, że wtedy z cennych rad więcej osób skorzysta, bo jak pewnie pamiętasz, w trudnych momentach, niektórzy na forum nie mają odwagi pisać, a co dopiero przez skypa rozmawiać, także czekamy :-)
  12. Chyba wysłałam niechcący za wcześnie pierwszego posta ;-(
  13. Witam w dobry dzień :-) EDIK, warto właśnie co jakiś czas robić sobie takie podsumowania, wtedy gdy chodzi się na terapię i ma się wrażenie, że nic się nie zmieniło, wtedy taki bilans (np. raz na 1 lub 2 m-c) pokazuje progres, bo czasami zmiany są subtelne, a do tego, że jest lepiej, szybko się przyzwyczajamy i przestajemy je zauważać. Ja jakiś rok temu, w ramach terapii (choć pomysł był mój) zrobiłam sobie takie zestawienie, spisałam wszystkie objawy, te bardzie i mniej dokuczliwe i przy każdym określiłam jego siłę i natężenie w %, później raz na miesiąc, przez chyba 4, ponownie dokonywałam oceny i przypisywałam %, mi takie zestawienie pozwoliło zobaczyć jak procenty się obniżają, ale też, zastanowić się nad tymi, które trzymają się na podobnym poziomie i skoncentrować się nad pracą w tym zakresie, co zrobić żeby i one nieco odpuściły, znaleźć przyczynę ich występowania i sposób na wpłyniecie na nie. Trzymam kciuki :-) KASMER, a może wcale nie musisz siebie zmieniać, a jedynie naprostować pewien sposób myślenie na własny temat i świata Cię otaczający. Od leków problemy nie znikną, ale jak już się zdecydujesz brać leki, to dobrze ten czas wykorzystaj, właśnie na terapię, taką z prawdziwego zdarzenia, może u osoby do której zaczęłaś chodzić, choć jak napisałaś, że widzisz się z nią za dwa tygodnie, to na terapię mi to nie wygląda, a raczej na kontrolę u lekarza (co nie znaczy, że mam rację :-)) . Czujesz stagnacje i zawieszenie w czasoprzestrzeni, a lęki i objawy somatyczne tą pozycję i brak motywatorów podtrzymują, jak nieco lepiej psychicznie się poczujesz, a ogólny poziom lęku się obniży, spojrzysz inaczej na swoje życie, a to że masz cele, jak samodzielne zamieszkanie, to bardzo dobrze, a to ze teraz nie masz za co, to wcale nie znaczy, że za rok nie będziesz miała :-)) Pozdrawiam
  14. Witam w dobry dzień :-) EDIK, warto właśnie co jakiś czas robić sobie takie podsumowania, wtedy gdy chodzi się na terapię i ma się wrażenie, że nic się nie zmieniło, wtedy taki bilans (np. raz na 1 lub 2 m-c) pokazuje progres, bo czasami zmiany są subtelne, a do tego, że jest lepiej, szybko się przyzwyczajamy i przestajemy je zauważać. Ja jakiś rok temu, w ramach terapii (choć pomysł był mój) zrobiłam sobie takie zestawienie, spisałam wszystkie objawy, te bardzie i mniej dokuczliwe i przy każdym określiłam jego siłę i natężenie w %, później raz na miesiąc, przez chyba 4, ponownie dokonywałam oceny i przypisywałam %, mi takie zestawienie pozwoliło zobaczyć jak procenty się obniżają, ale też, zastanowić się nad tymi które trzymają się na podobnym poziomie i na pracę nad czym się bardziej skoncentrować. Trzymam kciuki :-) KASMER, a może wcale nie musisz siebie zmieniać, a jedynie naprostować pewien sposób myślenie na własny temat i świata Cię otaczający. Od leków problemy nie znikną, ale jak już się zdecydujesz się brać leki, to dobrze ten czas wykorzystaj, właśnie na terapię, taką z prawdziwego zdarzenia, może u osoby do której zaczęłaś chodzić, choć jak napisałaś, że widzisz się z nią za dwa tygodnie, to na terapię mi to nie wygląda, a raczej na kontrolę u lekarza (co nie znaczy, że mam rację :-)) . Czujesz stagnacje i zawieszenie w czasoprzestrzeni, a lęki i objawy tą pozycję i brak motywatorów podtrzymują, jak nieco lepiej psychicznie się poczujesz, a ogłony poziom leku się obniży,
  15. ANKASKAKANKA obiecałam sobie, że to badaniem, jeśli wyjdzie dobrze, to już ostatni raz, przepraszam ale nie wierzę, mogę prawda? ale nie dlatego, że nie wierzę w Twoją prawdomówność, ale że jest to zbyt silne i na ten moment na wysokich obrotach, aby tak po prostu przestać szukać, poza tym to nie chodzi o to aby sobie czegoś zabronić, ale nie czuć potrzeby, takiego wewnętrznego przymusu do dalszego szukania, diagnozowania i tym samym nakręcania się i wprawiania w stan silnego lęku. Trzeba zrozumieć pewne sprawy, wiedzieć co się dzieje i dlaczego, nauczyć się pewnych spraw od nowa, aby ostatecznie nie przykładać ucha w różne miejsca swojego ciała, ale nie przez zakaz, tylko właśnie poprzez brak motywatorów do takich działań, bez poczucia, że jak siebie nie kontroluje, to może mi coś istotnego umknąć, a przez to nie zacznę tego diagnozować, a w konsekwencji leczyć. Ty nie musisz myśleć pozytywnie, przynajmniej nie zawsze, ale musisz myśleć racjonalnie, a zrobić to musisz dla siebie i pośrednio dla mamy :-) Znajdź terapeutę, idź na terapię, taką z prawdziwego zdarzenia, samemu jest ciężko, daj sobie czas i prawo do słabości i zaangażuj się w odkręcenie tego wiru negatywnych myśli, a z czasem wszystko się naprostuje - to moja propozycja, choć subiektywna. EDIK tak terapia, to jest inwestycja w siebie, dokładnie tak jak piszesz, jak kolejne studia podyplomowe, tym razem dokształcenie się wiedzy o samej sobie, swoim życiu i co i jak z nim dalej zrobić. Ja alkoholu tez nie piłam, z nieco podobnych powodów co Ty teraz, a na tego sylwestra wypiłam prawie pół litra szampana, nie na raz, a przez parę godzin i nic mi nie było i było ok. i nawet, co mnie mimo wszystko zdziwiło, wcale go nie sączyłam na siłę, oglądają się w poszukiwaniu objawów, ale tak zwyczajnie i radośnie, choć na drugi dzień trochę mi nie dobrze było - ale to raczej normalne po takiej ilości bąbelków ;-) Od dawna to piszę i napiszę jeszcze raz - małymi kroczkami jest najlepiej, bo może to być już na trwale, mając przy tym szansę na zmianę wielu aspektów życia, a później można nawet wyprowadzić pewnie wnioski, że z francą przyszła wartość dodana w takiej i takiej postaci w tej i tej dziedzinie :-) Chyba idę spać, bo mnie dzisiaj strasznie dużo na forum
  16. ANKASKAKANKA ja właściwie nie wiem co Ci napisać, bo wszystko może zostać odczytane jako górnolotne, może protekcjonalne, a przez to mało empatyczne i pocieszające, ale spróbuje mimo to. To, że czujesz silny lęk o własne zdrowie, że podłożem i początkiem tego stanu jest choroba Twojej mamy (często tak się dzieje, że udziela nam się czyjś ciężki stan zdrowia), to że czytasz, szukasz, przykładasz do każdego objawu ucho i go eskalujesz do niewyobrażalnych rozmiarów to sama piszesz, ja to też widzę i to taki znany schemat, nie Ty jedna tak masz, choć każdy jest inny i są pewne odstępstwa od reguły. Piszesz, że masz rezonans w piątek i że strasznie się przed nim denerwujesz, a ja Ci powiem, że słusznie, ale Twoje nerwy nie powinny być spowodowane lękiem o diagnozę, ale tym, że znowu sobie czegoś szukasz i na tym nie poprzestaniesz, po rozwianiu kłopotów somatycznych z głową, za chwilę znajdziesz sobie coś nowego, a dr gogle, bardzo Ci w diagnozie pomoże, znowu przed badanem będziesz czuła to co teraz, a jak znajdziesz i podbijesz kolejny objaw, zaczniesz go diagnozować, latając po lekarzach, oczywiście co jakiś czas podważając wiarygodność diagnozy lub prawidłowość opisu badania, a chorób i badań jest nieskończona liczba, czyż nie szkoda czasu na takie szukanie dziury w płocie, jesteś młoda, tak chcesz żyć w ciągłym poczuciu czyhania na Ciebie śmiertelnej choroby? Dla Twojej wiadomości, bóle głowy, bardzo dotkliwe i utrzymujące się wiele dni, drętwienie i mrowienie głowy, drżenia całego ciała, napięcie i zarazem pobudzenie psychoruchowe, napięcie wszystkich mięśnie i różne nerwobóle to wszystko potrafi wywołać silny stres i nasza nieokiełznana wyobraźnia - tak wiem, Tobie na pewno dolega coś innego i to na pewno nie od nerwów, niemożliwe przecież, żeby mózg tyle mógł, nie jeden na tym forum tak myślał i pisał. To Twoje negatywne myśli wpływają na emocje, te na wystąpienie objawów, a trudne nerwicowe objawy wpływają na nasze reakcje i zachowanie, a to znowu wpływa na nasze myślenie i postrzeganie siebie i tak w kółko, a kółko się nakręca i rozkręca. To nie chodzi o to, że wszyscy jesteśmy zdrowi i nigdy chorzy nie będziemy, ale istotne, aby do wszystkiego właściwie podchodzić, czyli dostosować reakcje do okoliczności, a żeby to zrobić trzeba zmienić myślenie na pewne tematy, głównie te ze zdrowiem związane. Bo to czy Ty jesteś chora, czy zdrowa, to owszem ma znaczenie, ale zobacz ile razy się pomyliłaś, ile czasu i pieniędzy straciłaś, jak mocno Ty sama pracujesz na Twoje przyszłe siwe włosy... i tak jak już kiedyś napisałam do kogoś innego, będziesz szukała, wsłuchiwali się, interpretowała objawy, diagnozowała i nagle znajdziesz, jest przypadłość, choroba, cierpliwość się opłaciła, miałaś rację, że coś Ci jest.... a to starość będzie. Idź na terapię, odkręć swoje myśli, nie trać czasu na szukanie, dotrzyj do sedna sprawy, a jak nawet kiedyś na coś zachorujesz to dużo bardziej Ci się przysłuży zdrowy rozsądek, dystans i racjonalne myślenie, niż mało konstruktywna panika i rozchwiane zdrowie psychiczne. Nie wydaje mi się abym Cię pocieszyła, trudno to są minusy forum, że nie zawsze dostajesz to co chcesz, a poza tym, w tym przypadku ja, mogę się bardzo mylić. Pozdrawiam
  17. GOŚCINA psychoterapia jest ważna i znam takie przypadki, gdy długo nic się nie działo, tak jakoś się ślimaczyło, niby do przodu i fajnie, ale jakoś tak trochę ni jak, ale jak doszło w pewnym momencie do podsumowania i pewnego rozliczenia tego co jest i co było, to okazało się, że nastąpił znaczny progres, choć tak naturalnie i spokojnie i prawie niezauważalnie, ale każdy ma swoje tempo, warto wierzyć i próbować się zaangażować i robić coś z tego co sugeruje terapeuta nie tylko na spotkaniu, ale i pomiędzy spotkaniami.
  18. KASMER jeśli to sprawdzony lekarz, to może warto zaufać :-) Na Afobam uważaj, a od antydepresanta (Arketis) raczej się nie uzależnisz, choć oczywiście tłumią objawy, przez to odwracają uwagę od prawdziwej przyczyny i powodu lęku, co może prowadzić do spadku motywacji i zaniechania właściwej terapii, ale jeśli psychiatra uważa, że te leki są konieczne, to ciężko z tym dyskutować. Ja Ci tylko powiem, co zazwyczaj w takiej sytuacji przytaczam, ja też poszłam do psychiatry jakiś czas temu, ale to był falstart i duży błąd, lekarz była fajna, zainteresowana mną i moim problemem, budziła zaufanie, ale jak to lekarz, na pierwszej wizycie mi leki antydepresanty przypisała, a jak tak bardzo chciałam sobie pomóc, a do tego szybko i tak się stało po lekach byłam *uleczona*, ale to tylko pozory, tylko mi się wydawało i z jeden strony straciłam co najmniej pół roku, a z drugiej mam nauczkę, choć nie wiem czy jedno drugiego warte było - to oczywiście jedynie moja historia, a każdy jest inny i w innym momencie. Pozdrawiam
  19. GOSCINA niestety za pieniądze, czy bez, tak czy siak, nie ma reguły i złotego środka gwarantującego podejście drugiej strony i skuteczność działań. A czasami warto, tak jak piszesz, dać komuś jeszcze trochę czasu i zaufania, szczególnie jeśli czujesz się u tej osoby dobrze, sama wiesz co czujesz i czego Ci potrzeba
  20. VINCE myślę, że stany lękowe jednych nakłaniają do brania leków psychotropowych innych do picia alkoholu innych jeszcze do czegoś innego, na zasadzie właśnie ucieczki i zapomnienia i to jak napisałam, a Ty już to wiesz, tworzy się samonapędzające błędne koło. Efekty odstawienne wszystkich substancji odurzających, są dość kłopotliwe i trudne, a jeśli mamy w sobie lęk pierwotny tj. taki nie związany z np. alkoholem, a z innymi psychicznymi stanami, to bywa jeszcze trudniej. I właściwie nie ważne na ten moment co było pierwsze, lęk czy alkohol i co mocniej na siebie wpływa czy picie na lęk czy lęk na picie, to co istotne to, to, że jedno i drugie występuje i stanowi problem. Myślę, że w Twoim przypadku potrzebna jest wizyta u psychiatry, bo musisz sobie poradzić z uzależnieniem, może nie koniecznie fizycznym, ale raczej na pewno psychicznym, od alkoholu, czyli pomimo lęku, niepokoju, różnych rozterek, nauczyć się funkcjonować bez oklepanego *zapijania smutków* i równocześnie znaleźć psychoterapeutę najlepiej z nurtu poznawczo-behawioralnego i zajecie się gruntowne demonami jakie w Tobie siedzą, a super by było gdyby oni razem współpracowali. Możliwe, że jakieś leki na początek leczenia i terapii Ci przypisze, choć nie koniecznie, bo leczenie ewentualnego uzależnienia od alkoholu psychotropami, to chyba mało wnoszące by było - choć z tymi lekarzami nic nie wiadomo, warto pójść do sprawdzonego psychiatry, może takiego który specjalizuje się w uzależnieniach, podobnie z terapeutą warto do sprawdzonego i specjalizującego się w zaburzeniach lękowych i uzależnieniach - a to często idzie w parze. Może łatwo, nie jest, może nawet trudno, ale warto zacząć robić coś konstruktywnego i ważne, że zdałeś sobie sprawę z tego, że masz problem, przyznać się przed sobą jest najtrudniej, a Ty to zrobiłeś i to akurat jest oznaka siły, a nie słabości, a to co z tym zrobisz tylko od Ciebie zależy.
  21. No tak, na NFZ jest wygonie, ale nie masz wpływu na to na kogo trafisz, jest za darmo, ale czy skutecznie, hmm... to zawsze jest dylemat. No ale załóżmy, że już trochę chodzisz i jakoś bardzo wile z tego nie wyniosłaś i możesz tak jeszcze długo, czy nie szkoda Twojego czasu? A może warto w siebie zainwestować, dobry psychoterapeuta to nie fanaberia, to czasami w takim wewnętrznym odczuciu, być albo nie być, kasy fajnie się nie wydaje, ale to dobra inwestycja i kwestia priorytetów, tego czego chcemy i o co warto walczyć, może od nowa trzeba wszystko opowiadać, ale to jest do przejścia, jeśli się ma motywacje i chce zaangażować, a to, że teraz nie za bardzo możesz się zaangażować, to też zależy w dużej mierze od terapeuty jego charyzmy, podejścia, konsekwencji, pomysłu na Ciebie i złapania przelotu i zbudowania poczucia zaufania. Pomyśl nad tym, napisz skąd jesteś, a zobaczymy kogo fajnego dla Ciebie znajdziemy :-)) a może ktoś Ci kogoś podrzuci sprawdzonego :-)) A poza tym to płacenie, świetnie motywuje ;-D Pozdrawiam
  22. GOSCINA ja się z Tobą zgadzam i może tak być, że mogłaś mieć różne dzieciństwo, nawet trudne, ale dobrze sobie z tymi trudnościami poradziłaś i poza pamięcią o nich nie mają na Ciebie destruktywnego wpływu, choć dzieciństwo jako okres kształtowania się Twojej osobowości i cech charakteru, ma duże znaczenie, ale nie musi wcale być złe, ale może też Ci się tylko wydawać, że nie zostały nam wpojone żadne negatywne wzorce i błędy poznawcze, czasami z przekory stajemy okoniem, a może warto wziąć pod uwagę sugestie terapeuty :-). Natomiast coś na pewno wpłynęło na to, że irracjonalny lęk się pojawił, może to było jakieś wydarzenie, którego byłaś świadkiem, może jakiś Twój kryzys/przeżycie, może za dużo wewnętrznych kryzysów, takie poczucie działania w niezgodzie ze sobą, albo różnych ograniczeń, które Cię trzymają, może jakaś niespełniona miłość, coś co zachwiało Twoim poczuciem bezpieczeństwa, może obniżyło samoocenę, gdzieś tam w głowie zostało i narastało. Warto takiego winowajcę znaleźć i od niego zacząć, a później powoli odkręcać inne sprawy i punkt widzenia. Trochę długo już chodzisz do terapeuty i wydaje mi się, że coś już powinno iść w pozytywną stronę, choć każdy jest inny i ma swoje tępo i różnie pewne etapy przechodzi. To są moje jedynie sugestie. Pozdrawiam Cię serdecznie
×