
jasma
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez jasma
-
BRUNETKA, IZABELLA no właśnie fajnie jak są skrajne, różne oponie - bo można skorzystać z jednego lub drugiego, nie skorzystać z żadnego lub właśnie wyśrodkować :-)) Ważne by pięknie się różnić. Ja po prostu tak z przekonania i myślę natury nie lubię kłamstwa, udawania, obłudy, choć wiem że wokół jest dużo różnych takich zachowań i może iście pod prąd jest naiwne i wbrew pewnym panującym zasadą w dzisiejszym świecie, ale tak mam, lubię być myślami i zachowaniem spójna i w tą stroną są moje propozycje dla innych, choć ja za taką postawę czasem *obrywam*, bo wszystko ma swoją cenę. Ja chyba ten program też oglądałam, między innymi zostawiali po kolei małe dzieci z kawałkiem tortu i później pytali czy spróbowali i w większości dzieci kłamały, nic nie jest czarno-białe, *kłamstwo* jak widać też ma swoje odcienie i z jednej strony jest kłamstwo z premedytacją, a po drugiej instynkt samozachowawczy, a pomiędzy wiele różnych odmian i odcieni. Ja idę na zakupy, a później pyszne ciasto piekę :-)) Miłego dnia
-
BRUNETKA może z tym doradzaniem trochę na siłę, odnośnie nie brania leków, niektórzy z nas wiedzą co przeszli, to było tak trudne i mocne doświadczenie, że wiedzą po prostu *lepiej* co inni powinni zrobić, to są emocje, przeżycia, to nie spadek notowań na giełdzie to kawałek życia z poczuciem jego straty przez leki, ciężko jest czytać, że inni wchodzą na drogę donikąd, ja się zgadzam, że każdy musi do pewnych spraw dojrzeć sam i może sam je przeżyć, choć czasem żal, że nie chcą skorzystać z doświadczenia innych, bo nawet te radykalnie brzmiące wynikają z chęci pomocy. Jeśli chodzi o imprezę i Twój problem, to jak sądzę, Ty dokładnie wiesz czego chcesz, co Ci przeszkadza, ale masz problem z wyartykułowaniem tego bo boisz się odrzucenia, ja myślę, że wiele osób tak ma, a to budzi wewnętrzny konflikt, frustracja rośnie bo wiem co chcę, a nie potrafię tego innym pokazać, nie wiem co jest trudniejsze, przeżycie nie chcianej imprezy, czy poczucie wewnętrznego zahamowania i udawanie, że jest ok. choć w środku się wszystko wrze. Oczywiście wszystkie te kwestie, można próbować *załatwić* na terapii. Nie chcę próbować stawić diagnoz, choć parę powodów takiej postawy życiowej mi się nasuwa, ale to tyko moje pomysły i mogą być nie trafione, a dla Ciebie sugestywne, a tego nie chcę, to co ja mogę podpowiedzieć (poza terapeutą) to poczytanie sobie i próba nauczenia, na razie w teorii, *komunikatu ja* który jest jedną z zasad asertywności, ale wchodzi też w zakres inteligencji emocjonalnej. Jest to taki komunika który np. problem przedstawia z naszej strony, czyli: przeszkadzają mi wasze imprezy, bo się nie wysypiam, bo nie lubię hałasu, rozumiem, że wy je lubicie, ale dogadajmy się jakoś, bo mi z tym jest mało komfortowo - mówienie o czymś trudnym i ocena sytuacji, z mówieniem co Tobie to robi, powoduje, że druga strona nie czuje się oceniana, krytykowana, przede wszystkim też weźmie pod uwagę, to co mówisz i możliwe, że zareaguje empatycznie i coś na przyszłość wynegocjujecie. Ja bym nie szła w udawanie i próby manipulacji, pominąwszy wątki społeczne i dobra interakcji ludzkich, to po prosu nie jest dla nas dobre bo znowu byśmy coś udawali, a poczucie wewnętrznej niespójności pogłębiało by frustrację. A *komunikat ja* ćwiczyć na razie w teorii, poczytaj sobie o co chodzi i na czym polega, bo wprawienie go w czyn wymaga jednak, chyba uporania się z innymi demonami siedzącymi gdzieś głębiej, a później można zawalczyć o siebie w społeczeństwie. To się oczywiście moje pomysły :-) Pozdrawiam
-
PAMKA pomyśl sobie za co lubisz swoją szkołę, jaką masz motywację, po co to robisz i, że już nie chcesz mieć zaległości, masz motywację i może wspomnienie dobrych i ciekawych chwil w szkole, pomyśl sobie, że chcesz do niej iść, po prostu chcesz i cokolwiek by się nie działo, to nic Cię nie zaskoczy, bo francę i jej numery już znasz. Poza tym jedziesz wśród ludzi i swoich znajomych, jesteś wśród nich bezpieczna i jeśli nawet nie do końca to czujesz, ludzie potrafią być bardzo wyrozumiali i pomocni, jesteśmy ludźmi i wszyscy mamy problemy, a u Ciebie mogą być przejściowe. Trzymam kciuki, zrób to dla siebie i głowa do góry. Pozdrawiam i spokojnej nocy
-
POLCIA, nie zależnie u jakiego nurtu psychologa będziesz, to pewnie pierwsze spotkanie wygląda dosyć podobnie, tj. po prostu sobie rozmawiacie, łapiecie kontakt, psychoterapeuta zadba abyś poczuła się bezpiecznie i dobrze, bo to sprzyja otwarciu i zwiększa poczucie zaufania, co jest niezbędne dla powodzenia terapii, oczywiście będzie Cię pytał o intersujące zagadnienia z punktu widzenia istniejącego problemu, spyta o cele jakie dzięki terapii chcesz osiągnąć, omówicie sobie rodzaj terapii, nie wiem czy wszystko na pierwszym spotkaniu, ale raczej to wszystko na początku i pewnie postawi swoją diagnozę, zaplanuje i przedstawi Ci swój *pomysł* na Twój problem. Oczywiście w psychoterapii i podejściu duże znaczenie ma osoba psychoterapeuty, jego charakter i podejście do ludzi i to może wprowadzać pewną zmienną, ale najważniejsze abyście znaleźli *przelot* i abyś dobrze przy tym kimś się czuła, zawsze z nami możesz konsultować swoje spostrzeżenia, a my często subiektywnie i czasami błędnie, ale zawsze z dobrego serca, spróbujemy Ci pomóc :-)
-
Udało się :-) nawet zabawnie było, jednak dzieci są niestrudzone, były cały dzień w Krainie Mikołaja pod Łodzią, a jak wysiadły z autokaru to oczywiście zaczęły się śnieżkami rzucać, żaden wiatr nie przeszkadzał, bo przecież pierwszy śnieg :-) Futerko25 a co u Ciebie? dawno się nie *meldowałaś* ;-)
-
POLCIA to dobrze, że choć wiesz, że głupoty czytasz. Możesz iść na spacer ;-P choćby wirtualny, podejdź do okna, popatrz co się za nim dzieje i wyobraź sobie jak w wierze i padającym śniegu sobie spacerujesz, między znanymi Ci uliczkami pod wiatr, ze śniegiem na twarzy... a później pomyśl sobie, że Jasma w takich właśnie warunkach idzie po swojego synka do szkoły, na piechotę, na skróty, pod górkę i kawałek parkiem, bo będzie to trwało 10 minut, choć dzisiaj to właściwie nie wiem, a samochodem trwało by dzisiaj chyba godzinę... ;-D Trzymajcie kciuki, bo właśnie się ubieram i ruszam na Ksawerego - bo jak ktoś nie wie tak się nazywa nawiedzający nas huragan.
-
MEGI zapamiętaj sobie tą noc, albo dopisz do listy pozytywnych, a przy tym obiektywnych zdarzeń, to podbudowuje pozytywny własny wizerunek i podniesie motywację :-) Bo tak jak pielęgnowanie, karmienie i wyolbrzymianie negatywów doprowadziło do zaburzeń lękowych, tak działanie w drugą stronę, ułatwi powrót na właściwą drogę.
-
POLCIA to Twoje prezenty? ;-) ja za słodyczami akurat nie przepadam, to na ich widok... ciekawie mi się w ustach zrobiło ;-D ale jak rozumiem Twój Mikołaj wiedział co dla Ciebie dobre...
-
BRUNETKA witaj, ja odnośnie doradzania, czy też wyrażania swoich poglądów na temat leków, widzę to trochę inaczej, przede wszystkim, padają różna pytania dotyczące poglądów i doświadczeń innych osób na różne tematy w tym i leków, te odpowiedzi są udzielane, a te odpowiedzi często budzą skrajne reakcje, nie koniecznie u tych pytających, dyskusja się toczy, czasem coś się zaogni, zakotłuje, ale ja myślę, że ma to też swoje dobre strony, bo jest jakaś dynamika, dużo osób się włącza, pokazuje różne strony medalu, jednym to pomaga inni nie biorą pod uwagę, nigdy nie jest tak, że pod każdego przekaz się podpasuje, a przecież nie chodzi o to aby się po głowie głaskać, wspólnie użalać, potwierdzać objawy, tylko francę pogonić. Wiele osób pisze o własnych poglądach, doświadczeniu i wiedzy i to jest dobre, bo jest jakieś, a nie bułkę przez bibułkę, ja swoje zdanie też chętnie wyrażam i jeśli choć jednej osobie, choć do myślenia da, to się zwyczajnie ucieszę :-)) i będę wiedziała, że warto było. A psychoterapeutę dobrego w Warszawie mogę polecić z zakresu nurtu poznawczo-behawioralnego i niestety odpłatnie. Pozdrawiam PS. ale mnie niektóre reklamy wyświetlane poniżej *wyślij wiadomość* drażnią, np. ta co teraz u mnie jest, przeskakująca twarz, jeśli ktoś liczy, że np. ja na nią kliknę to jest w mylnym błędzie
-
POLCIA to już taka nasza uroda, tj. osób lękowych, że mamy np. anginę i zwykłe objawy stanu zapalnego migdałków, ale u nas to idzie dalej i zazwyczaj dołącza się myśl i podejrzenie, że to jednak może rak przełyku, a te myśli wpływają na nasze emocje i wywołują nowe dedykowane objawy, np. ścisk mięśni gładkich krtani i wszystko pasuje jak ulał, bo objawy wpływają na nasze myśli i tak nakręca się spirala lęku. Każdy choruje na różne schorzenia, zdrowieje, przechodzi rekonwalescencje i w pełni wraca do zdrowia, a w głowie z tego wydarzenia nie zostaje ślad, a u osób lękowych nasze nastawienie psychiczne wpływa ogólnie źle na nas. U psychologa należy wypracować taki stan, aby choroba pozostawała z objawami i sposobem na nią patrzenia na poziomie tego co to konkretne schorzenie ze sobą niesie. Zapalenie mięśni międzyżebrowych, ma kilka niefajnych objawów somatycznych i może to nakręcać głupie myśli, a przez te myśli nakręcać i uaktywniać nowe objawy towarzyszące, ja nie będę Cię przekonywać, że nic więcej Ci nie jest, bo to przecież Ty sama wiesz, prawda?, bo byłaś jednak u lekarza, a nie kowala, usłyszałaś diagnozę i fakty dotyczące Twojego zdrowia i na tym zostań, czyli nie pozwalaj aby to rozlewało po całości na Twoją psychofizyczność. Zdarzenie nas spotykają i spotykać będą, często trudne, ważne aby nauczyć się myśleć o niech racjonalnie, a to wpłynie na adekwatny odbiór sytuacji i ułatwi, z czasem samoistnie dostosować reakcję do okoliczności, a to bardzo ułatwia życie na każdej płaszczyźnie funkcjonowania. Psycholog i psychoterapia jest bardzo ważna bo odkręca przez nas zakręcone spojrzenie na wiele spraw, ja tylko jak zawsze mam nadzieję, że trafisz do odpowiedniego, bo w przypadku psychoterapeutów czynnik ludzki jest bardzo istotny, może nawet czasami istotniejszy niż metoda i nurt w którym pracuje. Mam nadzieję, że podzielisz się z nami wrażeniami po pierwszej wizycie u terapeuty. Pozdrawiam Cię ciepło :-)
-
Ja też jestem ciekawa, jak reszta naszej ferajny noc przetrwała. widziałam w TV co tam nad Morzem się dzieje - wiaterek daje czadu ;-) U nas w Wawie, nie było i nie jest tak źle, ale w nocy o 2.30, jak zaczęło wiać, a jak mieszkam, z jednej strony, przy otwartej przestrzeni, to takie podmuchy były, że przesuwało krzesło balkonowe i tak przez pół godz. a później nieco się uspokoiło, a teraz drobny, ale gęsty śnieg pada. Ja też dostałam prezent pod poduszkę, mój Święty Mikołaj pod tym względem jest niezły, bo jak sądzę robi przegląd, stojących na widoku, moich kosmetyków, sprawdza który się kończy i kupuje mi nowy i dlatego zazwyczaj trafia bezbłędnie :-)) MARY10 mój mąż jest po elektronice, ale z fizyką miał dużo do czynienia. Miłego i spokojnego dnia.
-
Mirra, a ta myśl, wywołała lekką panikę, bo racjonalna, obiektywna myśl *że cały dzień był super* była podszyta irracjonalną, subiektywną, mało uświadamianą myślą, że może jutro już tak dobrze nie będzie, że na razie nie mam się z czego cieszyć. bo tak ogólnie jest źle, a to tylko przebłysk słońca, to też normalny i powtarzalny schemat, taka nie wiara w to co dobre i takie niezapeszanie, boimy się cieszyć, że jest, bądź było dobrze, a właśnie cieszmy się z naszych osiągnięć, zapeszajmy i wizualizujmy pozytywnie przyszłe różne okoliczności. Fajnie, że to zracjonalizowałaś i przez to poznajesz mechanizmy działania i wpływu myśli na emocje, tych na objawy i na nasze zachowanie w trudnych sytuacjach. Ja się cieszę z Twojego super dnia i Ty też tak o tym myśl, bo to zostawia w głowie pozytywne wrażenie i z czasem pozytywy nakryją negatywy, a szala się przechyli :-)) Spokojnej nocy
-
IZABELLA fajne jest to co piszesz, mam nadzieję, że już zdania nie zmienisz i pójdziesz tą drogą dalej. Praca też dopinguje i samo przejście rekrutacji to już duży wyczyn. ROLNIK super, że Twój głos wspiera i popiera gruntowne podejście do walczenia i zwalczenia francy w nas. IGNAC - nic dodać, nic ująć :-)) DAM RADE, MIRRA trzymam mocno za Was kciuki, terapia p-b to bardzo dobry wybór i prawdziwa inwestycja w siebie i swoją przyszłość to prawie jak zrobienie doktoratu na cenionej uczelni z jednoczesną propozycją intratnego kontraktu, z dożywotną pensją :-) PAMKA u mnie wieczór bardzo dobrze. MARY10 Ty się na inne wątki nie rozdrabniaj, tylko tu z nami proszę pisać :-) MEGGI ja kiedyś też burzy i wiatru się bałam, bo moja mama się bała i zawsze mi o tym mówiła (czytaj straszyła, choć nie świadomie, a jednak), od kąt poznałam mojego męża, który w burzę siada na balkonie i podziwia wyładowania, a na studiach, podczas zajęć w laboratorium sam wywoływał wyładowania elektryczne i jak widziałam jakie on ma do tego podejście i wiele mi właśnie o burzy mówił, to ja coraz mniej się bałam i można powiedzieć, że już się nie boję, choć tak jak jego mnie to nie fascynuje. Nawiązuje do tego, że pewne lęki są na sprzedawane, wpajane w dzieciństwie przez najbliższych, często niechcący, a czasami z premedytacją, właściwie nieistotne, istotne, że te nawet najmocniej wryte ta się choćby złagodzić i doprowadzić do akceptowalnego poziomu, a mój 6 letni syn zupełnie nie boi się burzy, pewnie domyślacie się dlaczego :-) Pozdrawiam Wszystkich
-
Witam, ja wielokrotnie pisałam o moim stosunku do leków, głównie do SSRI, czyli antydepresantów, to jest poparte nie tylko moją historią, ale też wiedzą i doświadczeniem. Wiele osób na tym wątku, piszą, że z lekami mieli gorsze jazdy niż bez leków, że na niektórych źle działały, ciężkie były objawy uboczne, a niektórym nie przyniosły zbyt dużej poprawy innym wręcz żadnej, zmieniali, szukali brali i odstawiali to ja to uzupełnię tym jak one wpływały na mnie - pisałam o tym wielokrotnie, ale już wiem, że czasami warto się powtarzać, niż nie odezwać się w istotnym momencie. W dużym skrócie i uproszczeniu SSRI zaczęłam brać dwa lata temu, jak mi się wydawało, że obniżyła mi się jakość życia, po prostu było mi bardzo źle i szybko chciałam, żeby było mi dobrze, poszłam do psychiatry i dostałam antydepresant, nie ważne jaki (nie zrobię reklamy, między innymi dlatego, że wiem, że nie na wszystkich tak działa) jak zaczęłam brać, to nawet na początku było ok. tzn. nie od razu lepiej, ale bez zaostrzenia, zaczęły działać po ok. dwóch tygodniach, po trzech tygodniach było super, wszystko wróciło do normy, byłam na sylwestrze i bawiłam się do rana, w lutym poleciłam w prawdziwe tropiki, woda, zabawa, extremalne wyprawy, długie wędrówki, nurkowanie, żyć nie umierać, właściwie wszystko szło dobrze, normalnie, tak jak zawsze, w pracy ok, w domu też, zapomniałam, że coś mi było psychicznie nie chalo, nowoczesne leki, uzupełniają serotoninę, a tego było mi potrzeba, dobrze, że ktoś je wymyślił, to duża ulga dla osób zmagających się z lękiem, można w najgorszym momencie sobie pomóc, odzyskać równowagę i będzie dobrze, odstawiałam powoli, żadnych skutków odstawiennych, nie odczuwałam żadnego dyskomfortu, brałam je do końca maja, czyli pół roku, już po odstawieniu w lipcu byłam na rejsie żaglówką po chorwackich wyspach, było zajefajnie i spokojne, czyli leki pomogły, uspokoiły, pozwoliły inaczej, normalnie spojrzeć na świat.... a w listopadzie 2012, nie mogłam sama wyjść, żygałam z paniki, skóra na klatce piersiowej mi płonęła, a serce z piersi chciało wyskoczyć, nie spałam i nie jadłam... to oczywiście nie stało się z dnia na dzień, ale powoli narastało i osiągnęło kulminację, a dlaczego? a dlatego, że sprawy w głowie nie były załatwione, bo leki ich nie są w stanie załatwić, leki mnie oszukały, a mi głupiej tak łatwo było im wierzyć, ta ułuda była taka miła, prosta, takie nowoczesne rozwiązanie, uzupełniłam poziom serotoniny i już wszystko dobrze, ale w zaburzeniach lękowych to tak nie działa, bo one nie siedzą w ciele, mózgu jako organie, a w myślach, naszych myślach. Nie biorę leków od półtora roku, jestem po półrocznej psychoterapii, którą skończyłam pół roku temu i teraz mogę powiedzieć, tak na prawdę, szczerze i wiarygodnie: jest dobrze, naprawdę dobrze :-)))) Pozdrawiam
-
MARY10 jak coś jestem pod mailem :-) PAMKA nie chce mi się pisać na forum, w obliczu festiwalu leków.
-
MARY10, IGNAC ręce opadają, mi się też, już nie chce. Pozdrawiam
-
ARTEK, to są sugestie i fajnie, że bierzesz je pod uwagę, dobrze znać obie strony medalu i tak jak piszesz, każdy wybiera swoją drogę. Pozdrawiam Cię
-
A w moim poście miało być PAMKA, a nie POLCIA ;-))
-
ARTEK podobne działanie do antydepresantów, w zakresie uzupełnienia serotoniny ma tryptofan, substancja naturalna zawarta w niektórych pokarmach tj. mleko, indyk, banany, ryby, sery, ale aby tryptofan przekształcił się w serotoniną potrzebuje do tego magnezu, wit.B6 i wit.C., zawsze to naturalne. Wroga trzeba poznać i czytać zawsze warto byle nie o chorobach, a o właśnie zwalczaniu nerwicy. To naprawdę nie dopada bez przyczyny zawsze coś lęk odpala, czasami jest to coś mało uświadamianego, coś spychanego do podświadomości, jakieś wspomnienie, skojarzenie, czyjaś sugestia, to się w psychologii nazywa *automatyczne myśli negatywne*. To czy brać leki czy nie to Twój wybór, ale z tego co piszesz na razie znasz jedną stronę medalu, leki pomogły, leki teraz są nowoczesne, można pić alkoholi i brać przez całe życie, może jednak powinieneś poznać drugą stronę medalu, nie na forum ale np. od psychoterapeuty, którzy to zazwyczaj są w opozycji do brania leków i potrafią to racjonalnie i mądrze przedstawić, co nie znaczy, że nie dopuszczają brania leków równocześnie z psychoterapią, często psychoterapii i leki dobrze się uzupełniają. Choć ja i kilka osób na tym forum jesteśmy przeciwni brania SSRI na zaburzenia lękowe. Poza tym nie można depresji i nerwicy lekowej wkładać do jednego worka, co prawda w jednym i drugim występuje obniżony nastrój i stany lękowe, ale depresja to zaburzenie w kwestii motywatorów, przeważa w niej znaczne obniżenie nastroju i brak celów, a tym trudnym odczuciom towarzyszy lęk, jako *skutek uboczny*, natomiast zaburzenia lękowe to odczuwanie silnego, irracjonalnego lęku spowodowane obawami o własne zdrowie i życie, a temu towarzyszy obniżony nastrój i przygnębienie. SSRI owszem działają zazwyczaj na depresję i zaburzenia lękowe, ale są antydepresantami i ich powinowactwo jest dużo większe w kierunku właśnie depresji, bo właśnie uruchamiają zwrotny wychwyt serotoniny, hormonu szczęścia, który przywraca radość życia i motywację do działania, natomiast działanie w nerwicy lękowej wygląda tak: owszem poprawia nastrój, ale my przecież jak się nie boimy to potrafimy się śmiać i cieszyć, choćby dlatego, że się właśnie nie boimy, z motywatorami też większych problemów nie mamy, choć paraliżujący lęk utrudnia realizację naszych celów i tu dochodzimy do sedna sprawy, SSRI zawierają substancje antylękowe, czyli obniżają poziom lęku i to właśnie sprawia, że na osoby lękowe działają również, choć nie usuwają przyczyny, a uspokajają, rozluźniają i do tego uczucia można się przyzwyczaić. POLCIA podczas wzbierania lęku można wpływać na swoje myśli i przekierowanie ich w racjonalną stronę, ale trzeba się tego nauczyć, faktycznie w rozkręconym ataku paniki, ciężko wpływać na myśli, tutaj potrzebne są inne techniki, polegające na kontroli oddechu i w rezultacie uspokojenie serca. Zawsze łatwiej złapać lęk w zarodku i go zracjonalizować, wtedy unikniemy ataku paniki, ale tak jak napisałam to wymaga ćwiczeń. I jednak ważne są treści myśli bo z nimi przychodzi uczucie lęku. To oczywiście mój pogląd i moje zdanie w tej sprawie. A ja właśnie wróciłam ze spaceru, myślałam, że wiatr mi urwie głowę, ale zawsze się trochę przewietrzyłam ;-)) Pozdrawiam
-
MEGGI to normalna reakcja, głównie dlatego, że troszkę obawiasz się tego co będzie i po mimo, że się zdecydowałaś i na poziomi rozumu wiesz, że to dobra decyzja, to jednak swoje myśli na ten temat poszywasz wątpliwościami i stąd nasilone lęki, ale to przejściowe, oswoisz się i będziesz dumna z podjętej decyzji :-)) PAMKA dobrze dziewczyno piszesz :-)), a teraz wpraw to w czyn :-)) ja bym w tej wyliczance zmieniała *ignorowanie*, które kojarzy się spychaniem czegoś w głębszą podświadomość, odrzucaniem i udawaniem, że nie ma, a tak naprawdę jest i zawsze może wyleźć, a wstawiłabym *oswajanie* czyli ok. tak mam, tak się ze maną dzieje i ja to już znam i co i nic, po prostu nic. Oczywiście to tylko słowo i dla każdego może pod nie coś trochę innego się kryć :-)) ARTEK każda psychoterapia nieco się od siebie różni, bo różne są nurty, poza tym dochodzi tutaj czynnik ludzki. Mogę Ci w dwóch słowach napisać na czym polega poznawczo-behawioralna, mianowicie na uświadomieniu mechanizmów jakie występują w zaburzeniach lękowych, jak nasze myśli wpływają na emocje, te na objawy i następnie powodują określone zachowanie, oczywiście wszystko dopasowane do indywidualnych potrzeb, ponadto terapeuta *uczy* jak reagować w sytuacjach trudnych, czyli atakach paniki, stanach lękowych itp. to też terapia zadaniowa, wymagająca codziennego zaangażowania, reasumując polega na sprowadzeniu irracjonalnego, destruktywnego myślenia do poziomu myślenia racjonalnego, realnego i wiarygodnego. Pozdrawiam
-
IZABELLA ja zawsze piszę w swoim własnym imieniu (no może czasami IGNACA w swoją wypowiedz wmieszam :-)) i bardzo często piszę, że to jest moja historia i mój pomysł, każda moja rada jest opatrzona informacją, że to subiektywny mój odbiór. Piszę o psychoterapii jako o pierwszym kroku, a później o ewentualnej konsultacji u psychiatry, bo może leczenie farmakologiczne będzie niezbędne. Często piszę, że nie oceniam ludzi którzy biorą leki, że różnie bywa, ja po prostu jestem przeciwnikiem brania antydepresantów w zaburzeniach lękowych i wnikliwie opisywałam dlaczego i jak leki SSRI działają na osoby lękowe. A co do psychoterapii, to tak jak piszę i piszą inni mądrzejsi, nie tylko na tym forum, to p-b jest w zaburzeniach lękowych najskuteczniejsza, ale ważne pójść do jakiegokolwiek psychoterapeuty, choć sprawdzonego o dobrych opiniach i zajmującego się zaburzeniami lękowymi, tak jak ostatnio pisałam Dorze, a komuś innemu pisałam o terapii grupowej w ramach NFZ. Praca własna nigdy nie idzie na marne, a panika i ogarnięcie przez silne lęki mam już za sobą, a jednak leków nie wzięłam - tak miałam ja. Tak sugeruję pójście do lekarzy i do specjalistów, bo to tylko forum, platforma do wymiany doświadczeń i poglądów i ja to właśnie robię. Krzywdę, na tym forum może zrobić każdy każdemu, albo raczej nie może zrobić nikt nikomu, każdy ma prawo wyboru, a tu może poczytać i zetknąć się z różnymi opiniami i doświadczeniami na znany temat. A i jak będę pisała dalej, to co pisałam do tej pory, każdy ma prawo pomijać moje maile, a Ty oczywiście masz prawo odczytywać moje słowa i sugestie na swój sposób, choć ja w tym co Ty o mnie napisałaś, zupełnie siebie nie widzę, może za często piszę o podobnych sprawach i zaczynam stosować skróty myślowe, a to może wprowadzać w błąd, obiecuję, że nad tym pomyślę :-))) Pozdrawiam i miłego dnia zyczę
-
POKONAŁEM, dzięki, że napisałeś, mam nadzieję, że Twój tekst innych zagrzeje do walki, a najbardziej dziękuję za słowa negujące leki, może to w końcu dotrze gdzie trzeba :-))
-
PAMKA forum Ci nie pomoże, musisz znaleźć specjalistę z zakresu zaburzeń lękowych, chodzi mi o psychoterapeutę, który Cię pozna, dostosuje terapię do Twoich potrzeb, nauczy jak reagować i dawać sobie radę z sytuacjami trudnymi tj. napady paniki, noce i poranne kołatania serce i inne tego typu. Poza tym taka moja sugestia, nerwica nie wróciła po dwóch latach, bo najprawdopodobniej cały czas była, może uśpiona, czekała na dogodny monet, jakiś kryzys w Twoim życiu, w dodatku sama nie wróciła, bo to nie opryszczka, czy angina, tylko Ty jej na to pozwoliłaś, bo nerwica lękowa, czy też zaburzenie lękowe, jak zwał tak zwał, to zaburzenie sposobu naszego myślenia o nas samych, naszym zdrowiu i naszym funkcjonowaniu w świecie i to myślenie trzeba naprawić, sprowadzić na inne tory, a emocje i reakcje unormują się, a objawy przejdą i nigdy nie wrócą - to oczywiście uproszczenie, bo wymaga wkładu własnego, zaangażowania, pracy i wiary. Leki nerwicy nie leczą, bo nerwica nie jest chorobą, jest stanem w którym się znaleźliśmy trochę na własne życzenie, trochę przez błędy wychowawcze, powielanie pewnych schematów myślowych, trochę przez taki wrodzony neurotyzm, ale to można odkręcić. Oczywiście to moje pomysły i subiektywny, okrojony odbiór Twojej sytuacji. Życzę powodzenie i spokojnej nocy.
-
IZABELLA ja Cię bardzo proszę, mnie w branie leków jako coś pozytywnego nie wkręcaj, bo ja jestem przeciwnikiem brania leków głównie mi chodzi o antydepresanty w zaburzeniach lękowych, bo one mi nic, a nic dobrego nie przyniosły i bardzo żałuję, że zamiast iść od razu na psychoterapię, pobiegłam głupia do psychiatry, bo chciałam szybko się tego gówna pozbyć, ale leki to *gówno* schowały pod dywan. Nie przepracowałam nic i po odstawieniu leków wszystko, całe szambo się wylało i pomimo, że było znacznie gorzej, naprawdę na ostro to do leków nie wróciłam tylko poszłam na psychoterapie i pomimo, że żgałam z nerwów, nie spałam, nie jadłam to się nie poddałam, przetrwałam bez leków, nawet ziołowych nie brałam, czasami melise piłam i dałam rade. Nie chodzi mi o to, że oceniam tych, którzy leki biorą tylko chcę aby nie podawać mnie jako osoby o pozytywnych doświadczeniu z lekami. Czasami trzeba je wziąć, ale należy równocześnie zacząć psychoterapię. Poza tym IGNAC, z tego co wiem też nie jest dumny, że brał leki i raczej też uważa to za stratę czasu, a ktoś kiedyś na tym forum napisał, że przegrał walkę z nerwicą lękową na samym początku bo poszedł w leki i wpadł w pułapkę brania i odstawiania. Moja rada próbować bez leków, ale pod okiem psychoterapeuty, a jak będzie nadal ciężko to skonsultować to z psychiatrą, a najfajniej jak ci specjaliści ze sobą współpracują.
-
DORA, skoki ciśnienia na tle emocjonalnym to normalna rzecz w nerwicy lękowej, przestań mierzyć ciśnienie to Ci samo spadnie, a tak się nakręcasz, a jeśli chodzi o ten link, to myślę, że nie do końca ważna jest instytucja do jakiej idziesz, ale człowiek na jakiego trafiasz, a jak to Twoje pierwsze doświadczenie z terapią, to łatwo się zrazić, ja bym wybrała kogoś konkretnego, tak właśnie z nazwiska o dobrych opiniach, po prostu bym zadzwoniła i pogadała, od tego bym zaczęła. Oczywiście decyzję musisz podjąć sama.