
Mania25
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Mania25
-
Aniu ja Ciebie rozumiem,ale uważam,że taką rozmowę trzeba odbyć, bo nie oszukujmy się, to są Twoi rodzice i nie odetniesz się nie tyle od nich, co od tych wspomnień dzieciństwa bez tej rozmowy. Nie robisz tego dla nich tylko dla siebie. Moja sytuacja była też trudna, mój tata stracił swoją firmę przez swojego brata i jego oszustwa podatkowe. Musieliśmy na gwałt sprzedać mieszkanie, przeprowadziliśmy się do babci, przez rok mój tata nie pracował, mama też nie, bo odkąd urodził się mój najmłodszy brat nie pracowała. Codziennie słyszałam,że zaraz do domu przyjdzie komornik, utrzymywała nas babcia, która z jednej emerytury utrzymywała 6 osób. Nie miałam podręczników do szkoły, chodziłam w spodniach po sąsiedzie-chłopaku 3 lata młodszym! To była bieda, trudny okres dla mojej rodziny, ale tata się podniósł, założył nową firmę, i jest dobrze. Ale moi rodzice tak zapętlili się w swoim żalu,że zapomnieli o swoich dzieciach. Rodzice kłócili się non stop, co rusz słyszałam,że tata się zabije, a mama zabierze tylko brata i ucieknie z domu wariatów. Każdy z nas ma mnóstwo doświadczeń, które się za nim ciągną,i też nie chciałam po 10 latach wracać do takiej rozmowy z rodzicami,ale psycholog uświadomiła mi,że tylko dzięki temu wyzwolę się z tych wspomnień. rodzice początkowo byli wściekli na mnie,dwa dni pełne awantur,ale potem coś do nich dotarło. Pamiętaj,że Ty nie robisz tego dla nich, czy dla poprawy Waszych relacji, tylko po to by móc to zapomnieć. musisz te żale im głośno powiedzieć. Michalina tak swobodnie wychodzisz na zakupy, to bardzo fajne:) Bogusia bardzo Ci współczuję tej sytuacji, też mam nadzieję,że znajdziesz w sobie siłę by jakoś się z tego wyzwolić. Joasiu i jak było w pracy, mam nadzieję,że przyjemnie:) Agata bardzo przyjemnie brzmi opis takich *wakacji*. Patrząc na pogodę za oknem zazdroszczę życia w Turcji. Ja wczoraj byłam u taty pracy, całe 9 godzin, lało i grzmiało więc musiałam posiłkować się taksówką, bo miałam do wyboru-30 minut marszu w burzy, albo stanie na przystanku-bez wiaty 45 minut, wybrałam taksówkę.Ale po to są w awaryjnych chwilach. Jeszcze zakupy w Biedronce długie zaliczyłam, i małe na mieście. Teraz uczę się do tego egzaminu, jutro mam jazdę z moim instruktorem, a czwartek i piątek znów u taty w pracy:)
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam:) Michalina mam nadzieję,że jak miną te dwa tygodnie to będzie już koniec kłopotów z córeczką. I jak spotkanie, udało się? Bogusia ja co prawda jestem tutaj od niedawna, i nie rozeznaję się w Twojej sytuacji,ale rozumiem,że była bardzo skomplikowana, cieszy,że znalazłaś siłę by powalczyć o szczęście i spokój. Joasiu na pewno w domu każdemu najlepiej :) Ja mam podobnie, znam chyba każdą najmniejszą uliczkę czy bramę która szybciej *przeniosłaby* mnie do domu, ale już nie korzystam:) Właśnie my nawet nie wiemy jak determinuje nas dzieciństwo, i jak wpływa na nasze życie... Aniu jeżeli taka rozmowa jest dla Ciebie za trudna, może ten sposób będzie dla Ciebie prostszy. W każdym razie trzymam kciuki. Mam nadzieję,że po tym ataku lęku czujesz się już lepiej? A ja poszłam do biblioteki, była lekka trema, bo to zawsze 15 minutowy spacer, a ja dawno nie wychodziłam,ale było bardzo miło, i po drodze zajrzałam do paru sklepików, i nawet szłam główną ulicą. A w piątek pojechałam z tatą zapisać się na egzamin, musiałam jechać z tatą bo cały dzień lało, a tam przez remont nie ma dojazdu komunikacją, i musiałabym iść w błocie. W każdym razie jak byłam ostatnio,to przede mną była tylko jedna osoba i nikogo więcej, a przedwczoraj w środku dziki tłum. Musiałam sporo czasu wystać w kolejce, ale szybko szło, weszłam, trzy minuty wszystko załatwione, w przyszłą środę, nie tę, tylko jeszcze następną mam egzamin i powoli zaczynam odczuwać mnóstwo emocji. Ale myślę,że to zupełnie normalne, jak przed każdym egzaminem i czymś nowym:)
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Aniu ja Ciebie rozumiem w tej trudnej relacji z rodzicami. Chociaż u mnie to jest na odwrót-albo raczej było? Owszem może nie byłam nigdy wyjątkowo śmiałym i odważnym dzieckiem,ale jednak potrafiłam mając 10 lat sama dojeżdżać do szkoły z dwoma przesiadkami,a trasa ta zajmowała mi godzinę w jedną stronę-a to był czas jak nie miało się komórek itp. I dawałam radę. Ale potem rodzice przeżyli trudną sytuację-tu chodziło i firmę taty, były spore problemy, i rodzice tracąc poczucie bezpieczeństwa obarczyli nas tym. Moja siostra jest silna i ona z tym sobie poradziła, mój brat był wtedy przedszkolakiem,więc nie bardzo go to obeszło, najbardziej przeżyłam to ja. Rodzice wtedy też zmienili swoje zachowanie, stali się nad wyraz nadopiekuńczy. Niestety ja jestem zbyt wrażliwa i tak powoli ta strefa bezpieczeństwa mi się ograniczała. I tak jak Agata miała z tym problem, tak ja bardzo przeżywałam fakt,że rodzice gdzieś jadą. Normalnie studentka mając wolne mieszkanie na weekend powinna się cieszyć,a ja trzęsłam się ze strachu i błagałam babcię by ze mną siedziała. Dla mnie tą bezpieczną przystanią stało się nawet nie mieszkanie, a właśnie rodzice. Mogłam jeździć z tatą na zajęcia, wiedząc,że on jest gdzieś niedaleko mogłam tam cały dzień spędzić, jechałam na wakacje, chodziłam na zakupy,ale tylko z nimi-sama broń Boże. I jak zostawałam sama w domu to była masakra, rodzice mogli podjechać na cmentarz, a ja dostawałam ataku paniki,bo ich nie ma. Ale teraz na nowo buduję swoją pewność siebie. W sobotę właśnie podjechaliśmy z rodzicami i ciocią na cmentarz, bo już niebawem 1 listopad i liście trzeba było zgrabić, a to wyprawa na 30 km, więc byłam zadowolona,że dałam radę. Ale też trochę się przeziębiłam,więc siedziałam potem w domu. I to też była jakaś lekcja, bo w niedzielę rodzice jechali na wycieczkę, 250 km w jedną stronę, i wiadomo,że choćbym płakała jak szalona nie wrócą za 5 minut. Ale jestem z siebie dumna,bo oni pojechali, a ja ani razu nie poczułam się niepewnie. Na spokojnie wytłumaczyłam sobie,że mam miłych sąsiadów,że babcia jest 2 km stąd,że ciocia jest niedaleko itp. A tak to walczę z katarem, i wychodzę tylko na szybkie zakupy. Trochę się boję zawsze po chorobie czy dam radę, bo jednak takie przerwy trochę mnie z równowagi wytrącają, ale jakoś daję radę:) Aniu musisz odrobić tę lekcję i doprowadzić sprawy z rodzicami do końca, ja wiem z własnego doświadczenia,że trzeba być szczerym, bo to jest bardzo istotny element terapii. Joasiu lubię też takie jesienne spacery, na pewno było bardzo sympatycznie. A jak z siostrą, lepiej? Marta bardzo dobrze,że się nie poddajesz, i zaczynasz olewać objawy, racjonalnie tłumacząc sobie,że nie ma się czego bać. To ważny krok:) Michalina takie unieruchomienie na pewno nie jest przyjemne. Ale właśnie, dzieci szybciej się *regenerują*, mam nadzieję,że niebawem córce zdejmą gips i wszystko wróci do równowagi. Mam nadzieję Agata,że wyjazd i rodzinne świętowanie-chociaż trochę przerażające miło Ci upływają. pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wiesz Agata dobrze znam Twój ból-niestety. Mój chrzestny jest ginekologiem i zapytałam się go czemu mnie tak boli-miałam robione badania, a niczego nie wykazały. On mi powiedział,że organizm kobiety od 24 do mniej więcej 30 roku życia jest najbardziej gotowy, czy też lepiej to nazwę on spodziewa się wtedy ciąży,. Stąd też hormony mogą szaleć i miesiączki stają się nie do zniesienia, dla tych dziewczyn, które wcześniej nie narzekały. Mi wujek doradzał ciążę,ale ja tego nie planuję-przynajmniej przez najbliższe 10 lat, więc albo hormony,albo zaleca brać na 3-4 dni przed miesiączką ibuprom-trzeba brać wcześniej, bo jak już jest okres to nie pomoże. Do tego zmienić dietę przed miesiączką-na lekką z duża ilością żelaza i magnezu, ćwiczyć jogę czy coś innego,ale nie np biegi na 20 km,tylko lekki ruch, i jak najwięcej się relaksować. A co do prawa jazdy to ja trafiłam na świetnego instruktora-prawie mój równolatek, świetnie się razem bawimy podczas tych jazd, to bardziej relaks,a nie nauka :) No i też widzę jak mnie to zmieniło,mniej się boję, jestem odważna i pokonałam swoje słabości. Moi rodzice mówią,że widzą,że było mi to potrzebne i widzą zmianę:)
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Michalina na co dzień mamy dobre relacje-poza tym,że rodzina uważa,że mój problem to albo lenistwo,albo fakt,że nie radziłam sobie z nauką. Nieważne,że najlepiej w szkole zdałam maturę, a na studiach zbierałam same 5. W końcu jestem leniwa. Tak jakbym o niczym innym nie marzyła tylko o siedzeniu w domu i niemożności zrobienia kroki bez poczucia lęku. Ale ogólnie jest z nimi ok. Tylko nerwica i wszystko co się jej dotyczy jest tematem tabu, bo nie pasuje do naszej rodziny-chyba tylko siostra mnie rozumie i z nią mogę o tym porozmawiać jedynie. A ja musiałam pojechać do urzędu pracy i zapisać się na egzamin na prawo jazdy-w tym drugim przypadku zawiózł mnie tata, ale w środku wśród ludzi i w kolejce musiałam radzić sobie sama. I wiecie miałam dwie nieprzespane noce, głowa mnie bolała, do tego jestem przeziębiona,ale poszło moim zdaniem bardzo dobrze:) Powiem Wam,że duży spokój dała mi nauka jazdy,to naprawdę sposób na wzmocnienie poczucia własnej wartości i pozbycie się lęków. Fajnie,że psycholog mnie do tego namówiła:) Współczuję takiego zachowania teściowej, mam nadzieję,że rozmowa pomogła? Agata ja mam bardzo nieprzyjemnego sąsiada za ścianą-ma chłopak 19 lat, rzucił szkołę, a rodzice w zamian kupili mu mieszkanie. Imprezy były non stop, noc w noc,w kawalerce po 25 osób bywało. Policja już chyba miała dosyć naszych wezwań-potrafili po 3 razy przyjeżdżać jednej nocy,ale to ich uspokoiło. Mandaty, groźba eksmisji od spółdzielni-tylko to pomogło. Od miesiąca jest spokój;) Aniu naprawdę za dużo uwagi zwracasz na swój organizm. Człowiek naprawdę przez cały dzień nie musi czuć się super. Po spacerze ma prawo czuć zadyszkę, raz go zaboli noga, raz ząb,ale to normalne. Zgadzam się z Michaliną, my naprawdę potrafimy przyzwyczaić organizm do tego by tak reagował. A potem jest coraz gorzej-boli mnie serce, nie wyjdę z domu bo umrę po drodze. Nie umrzesz, musisz znaleźć coś co będzie Ciebie relaksować, dawać spokój,odsunie uwagę od swojego ciała. Zdrowia Joasiu, staram się znaleźć jakieś plusy. Trudno, czasem tak bywa. pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam Was dziewczyny:) Napisałam bardzo długą wiadomość, ale zniknęła. Niestety teraz nie mogę już tyle napisać. Jeszcze raz dziękuję za miłe przyjęcie. To w skrócie-chodzę na terapię behawioralną, do wspaniałej pani psycholog, u której czuję się pewnie i bezpiecznie. Nie miałam leków. Z początku-grudzień-styczeń, chodziłam 2 razy w m-cu, teraz co 5 tygodni, na spotkania podtrzymujące. Wedle mojej psycholog zrobiłam wielki skok. To co mnie jedynie martwi to studia. Rozmawiałam w lipcu z moją panią dziekan i miałam jedynie zapłacić opłatę za wznowienie-85 zł. Tyle,że teraz zmienili nazwę przedmiotu, dodali dwa zupełnie nieważne i za różnice programowe mam zapłacić 1500 zł. Moi rodzice-chociaż są świetni w wielu sprawach to z moją przypadłością sobie nie radzą. Wiecie oni po doktoracie, brat studiuje medycynę, siostra robi doktorat, a ja nie daję rady zostać głupim magistrem. Dla nich temat mojej choroby jakby jest tematem tabu. Najpierw złościli się o te studia i rok przerwy teraz usłyszałam-byłaś leniwa to płać za nie. Także w tym roku studiów nie zacznę i to mnie zasmuca. Dwie noce spać nie mogłam z poczucia przegranej:( Moja psycholog namawiała mnie na prawo jazdy, ja się zgodziłam i wydałam na nie 2 tysiące złotych i teraz po stażu(byłam na stażu w urzędzie pracy) zostałam bez pieniędzy. Oczywiście prawa jazdy nie żałuję, było tak jak mówiła pani psycholog-dodatkowo mnie to wzmocniło. Agata gratuluję tej drogi, na pewno było ciężko,ale opis jak wygląda Twoje życie mnie zachwycił. Aniu nocą najlepiej słychać swój organizm i każdą anomalię. Ja myślałam,że szybciej pozbędę się nerwicy jak będę prowadziła super higieniczne życie-mityczne 2 litry wody, 8 godzin snu,5 lekkich posiłków itp. Jak coś szwankowało - nie wypiłam tyle wody,spałam np 6 godzin czy zjadłam Aż dwa kawałki ciasta na wieczór to nocą umierałam z bezsenności, awitominozy i odwodnienia. I wtedy psycholog powiedziała mi,że ja sama nakręcam swój organizm tą ciągłą kontrolą i te objawy to po prostu efekt moich natrętnych obserwacji i ciągłej czujności. Miałam niedawno badania dla kierowców, wszyscy w grupie, młody lekarz przyszedł, badał każdego w osobnym pomieszczeniu. Jak powiedziałam,że mam astmę kazał zdjąć koszulkę by mnie osłuchać i wiecie co? Ja wpadłam niemal w panikę bo przypomniałam sobie,że jutro mam dzień depilacji. Wiecie, ja pachy depiluję depilatorem, i wstyd powiedzieć, ale muszę wtedy przez 3-4 dni się zapuścić. I taki wstyd, jak ja te ręce przyciskałam do tłowia, jak się starałam by on nie dostrzegł jaka ja zaniedbana. I on do mnie-pani taka nerwowa, bo serce wali jak młot. Zmierzył ciśnienie i 160/105. Ale ja się śmiałam, wiedziałam,że chora nie jestem, to tylko stres i zaraz przejdzie. Także Aniu jak chcesz wziąć leki na obniżenie ciśnienia to weź. Moi rodzice od lat je biorą i nie zauważyłam by nagle mieli 0/0. To jest dla ludzi. Mam nadzieję,że trochę poluzujesz tę kontrolę i poczujesz się lepiej. pozdrawiam jeszcze raz.
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam Wszystkich. Nazywam się Mania, mam 25 lat. Agorafobię zdiagnozowano u mnie rok temu, zaczęło się nagle-chociaż jakieś wcześniejsze sygnały były. Zawsze byłam nieśmiała, dość lękliwa,ale żyłam zupełnie normalnie. Na studia musiałam dojeżdżać autobusem i tramwajem, i nagle musiałam mieć kogoś koło siebie-koleżankę, siostrę itp. Potrafiłam 3 godziny czekać po wykładzie, byleby tata po mnie przyjechał. Potem była katastrofa-stanęłam na dworcu, serce mi waliło,cała się trzęsłam, nogi miałam jak z waty, myślałam,że tam padnę. Zadzwoniłam po tatę i godzinę chodziłam-ledwo dookoła dworca, byleby jakoś się uspokoić. Najlepsze,że jak wsiadłam do auta i poczułam się bezpiecznie, wszystko zniknęło. Ale na chwilę, potem było gorzej. Chciałam wziąć urlop dziekański, bo albo nie mogłam dojechać na zajęcia,albo nie mogłam na nich wysiedzieć, a potem to już wyjście ze śmieciami było problemem,ale rodzina nie miała litości-miałam studiować. Oczywiście zawaliłam rok, bo nie mogłam dojechać na egz, nie dość,że się nim stresowałam, to 4 razy wychodziłam z tramwaju i ostatecznie do domu wracałam 15 km pieszo.... Po tym poszłam do psychologa, wspaniałej kobiety. Ten stan mój niediagnozowany trwał około roku, raz były super dni, czy tygodnie, a potem było ciężej. Dzięki pomocy psychologa zaczęłam żyć inaczej-poszłam na staż, wracam na uczelnię, zaczęłam robić prawo jazdy, uwierzyłam w siebie i mam lepsze relacje w rodzinie. Szkoda,że nie znalazłam tego miejsca wcześniej, bo widzę,że wspaniale sobie pomagacie. Mi zdarzają się jakieś gorsze momenty, ale to są momenty, ogólnie dzięki terapii-nie brałam leków doszłam do stanu gdy mogę robić niemal to co chcę. Mam nadzieję,że będę mogła tutaj pisać o tym co mi pomogło, a w czasie gorszego samopoczucia co mnie męczy. Dziś np niby czuję się dobrze, ale jestem przeziębiona, a mam ważną sprawę do załatwienia na uczelni, i przez to odczuwam pewne napięcie. Ale myślę,że to głównie wpływ choroby i zmęczenia. pozdrawiam Was serdecznie.
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami: