Skocz do zawartości
kardiolo.pl

jasma

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez jasma

  1. EDIK, z osobami lękowymi to jest tak, że mają, mieli lub będą mieli różne schorzenia, bo takie jest życie i nas też zwykłe przypadłości dotyczą, choć zwykle szybciej pewne sprawy u nas się diagnozuje, bo szybciej i częściej się badamy i często wykrywamy różne sprawy dużo szybciej i to jest akurat dobrze, nie ma ludzi zdrowych całkowicie, są tylko źle, bądź nie diagnozowani - to oczywiście żarcik ;-), ale nie uważasz, że dziwne i ciekawe zarazem jest to, że czy to grypa, zapalenie pęcherza, wrodzona wada serca, skrzywienie kręgosłupa, łagodny guz, rwa kulszowa czy angina, wszyscy mam wspólne objawy czyli: zawroty głowy, zaburzenia rytmu serca, drętwienia twarzy, cierpnięcia rak, nóg, uczucie gorąca, fale lęku, napięcie w oczach, zaburzenia widzenia i różne inne, wszyscy podobne lub lekkie ich odmiany i wariacje i o dziwo te właśnie nas najbardziej martwią i ich się boimy, a co w tym najciekawsze, te właśnie objawy rzadko wynikają z choroby podstawowej, ale oczywiście my wiemy lepiej to na pewno coś groźnego oznacza, zaraz coś się stanie. Ja się domyślam, że Ty to wszystko wiesz, ale przyznasz, że jak ktoś kolejny to przedstawi racjonalnie to nieco sprowadza na ziemię i choć na chwilę pomaga, te pozytywne momenty trzeba pielęgnować, tak jak do tej pory pielęgnowaliśmy negatywy w swoim życiu. Ktoś kiedyś zbadał, że o dobrym wydarzeniu od jednej osoby dowie się 9 innych osób, a o złym wydarzeniu dowie się aż 36!!!, to pokazujemy jak nasz mózg nastawiony jest na negatywne myśli, zdarzenia i jak to łatwo na zewnątrz się rozprzestrzenia, myślę, że to spokojnie można odnieść do wyłapywania negatywów i rozsyłanie ich w naszej psychice, a do tego dochodzi zniekształcenie, rozdmuchanie, wyolbrzymienie i katastrofa lękowa gotowa. bardzo nam utrudniają życie błędy poznawcze tj.: - czarnowidztwo, zwane błędem jasnowidza, czyli przewidujemy przyszłość, snujemy czarne wizje, na pewno będzie źle, na pewno się nie uda, czuję że będzie źle i na pewno tak będzie; - wyolbrzymianie negatywów, czyli skłonność do robienia z igły widły, to jest straszne, okropne, nie daję rady, już nie wytrzymam, to co się stało to już koniec; - myślenie czarno-białe, coś jest dobre albo złe, ładne albo brzydkie, czuję się trochę gorzej - czyli jest źle, nieuwzględnianie tego że nie jesteśmy doskonali i ze życie ma różne odcienie; - czytanie w myślach on tego nie powiedział, ale na pewno miał na myśli, jakość tak dziwnie patrzył, pewnie nie chciał mnie zmartwić, na pewno jest źle. To wszystko to jest błędne postrzeganie świata, coś co zostało nam wpojone przez wychowanie, często otoczenie w którym wzrastaliśmy to w nas umacniało, a dążenia własne, czyli my sami, błędy poznawcze *przytuliliśmy i pielęgnowaliśmy*, nie jest łatwo, ale trzeba z nimi walczyć, bo one potęgują i wzmacniają nasz negatywizm, każdy patrzy na świat przez pryzmat jakiś błędów poznawczych, ale osobą lękowym takie spojrzenie wyrządza najwięcej krzywdy, będąc naprawdę destruktywnymi. Zmiana sposobu myślenie jest niezbędna, bo to negatywne myśli (zastanawiam się ile razy już to pisałam, ale to nie ma żadnego znaczenia, jeśli choć jeszcze jednej osobie coś to da, to będę się powtarzała do końca świata i jeszcze dwa dni dłużej :-), czyli negatywne myśli wpływają na wystąpienie negatywnych i trudnych emocji, te powodują aktywizację objawów lękowych, objawy są dla nas trudne i potęgują lęk, co wpływa na nasze postepowanie i zachowania, a tych zachowań bardzo często w sobie nie akceptujemy i bardzo nam utrudniają codzienne życie co dalej wpływa coraz bardziej destruktywne na myślenie i dalej na emocje.... itd. i w kółko, ale kółko się rozkręca i jest coraz gorzej. I gdzie to trzeba przerwać? tak..., bardzo ładnie, właśnie na poziomie myśli, bo jak myśli takie mądre i taki kipisz rozbujały i spowodowały to niech teraz to gówno zbierają, myślami pozytywnymi właśnie, ale jak już wiemy tych pozytywnych siła i ilość musi być co najmniej 3 razy większa, a do tego te pozytywne myszą być realne i racjonale i tym samym godne wiary, bo na radosne bajkopisanie to my nabrać się nie damy (choć na destruktywne bajanie to już tak, strasznie to trudne i dziwne, że tak bezkrytycznie przyjmujemy wszystko co złe i straszne, a wszystko co dobre musi być potwierdzone przez 7 źródeł niezależnych, plus szereg badań i podpisów ważnych osób) Acha i co istotne, a w nawiązaniu do powyższego, to Ty wcale nie musisz panować nad złymi emocjami, one same się opanują, dostosują adekwatnie do sytuacji, jak zmienisz myślenie, jak poznasz mechanizmy nakręcania lęku i jak je odczarujesz. Myśli nasze są kluczem. Ja zawsze się dziwię, jak psychoterapeuta sugeruje wziąć antydepresanty, choć może czasami mają ku temu przesłanki, a czasami chcą iść na skróty, a może zwyczajnie się myła, jedno jest pewne to musi być Twoja decyzja, bo to jest Twoje życie i tak jak napisał Ignac, psychoterapeuta powinien dawać wędkę, a nie marchewkę, może powinnaś skonsultować swój stan z psychiatrą, choć możliwe, że już u niego byłaś, bo masz leki, jeśli tak to co powiedział?, wytłumaczył co i jak?, czy zwyczajnie leki przypisał i tyle, a może powinnaś zmienić terapeutę, długo do niego chodzisz? i jakiego jest nurtu? Ale się dzisiaj rozgadałam, prawie jak Ignac :-* Spokojnej nocy
  2. BRUNETKA nawiązując do tego co Ci kiedyś już pisałam i tego co napisał i dodał IGNAC, nie wszyscy muszą nas lubić, akceptować i z nami zgadzać, ale to działa w obie strony, my też nie wszystkich uważamy za ciekawych, atrakcyjnych i godnych naszej uwagi, czasami kogoś lubimy i zależy nam, choć nie wszystkie zachowania akceptujemy i czasami nam coś przeszkadza w ich stosunku do nas, ale tylko od nas zależy co z tym zrobimy, stawimy czoła, powiemy co i jak i co nam to robi, czy będziemy udawać, że jest ok. Wiem, że masz z tym problem i wiem, że wiesz czego chcesz i czego nie chcesz, a przy tym potrzebujesz akceptacji, ale akceptowanym fajnie być za to kim się jest naprawdę, a nie jakie sprawia wrażanie, paradoksalnie, często osoby stawiające granice, mówiące o swoich potrzebach, wyrażające swoje zdanie, wszystko w sposób rzeczowy i konkretny budzą szacunek, uważane są za szczere, prostolinijne i przez to akceptowane przez innych, nawet mając inne zdanie, Ty wewnętrznie właśnie taka jesteś, ale musisz popracować na artykulacją tego. Owszem, tak jak już wcześniej pisałam, czasami za szczerość płaci się cenę, bo można być odrzuconym i niezrozumianym, ale może lepiej być odrzuconym przez to jakimi jesteśmy, a nie jakimi staramy się być, poza tym czy ktoś kto nie szanuje Twoje punktu widzenia, wart jest pielęgnowania i zabiegania o znajomość? Warto być i żyć w zgodzie z sobą, być asertywnym, a swoje poglądy wyrażać w sposób zrozumiały, szczery i klarowny z poszanowaniem drugiej strony, takie czyste zachowania zawsze jakoś wracają, jeśli nie od razu, jeśli nie bezpośrednio, to jakoś zawsze i przynajmniej nam samym jest ze sobą dobrze. Wiem, wiem, życie jest trudne i kopie w tyłek, ale czyż nie warto mieć ideały? Pozdrawiam
  3. EDIK witaj. Bardzo skrótowo ujmując temat, są osoby które są przewrażliwione na swoim punkcie, z różnych przyczyn, czasami wywodzi się to z dzieciństwa i różnych, czasami skrajnych przeżyć i doświadczeń, a jak do tego dochodzą życiowe niepowodzenia to istnieje duża szansa na wystąpienie nerwicy lękowej, a czasami na skutek silnej traumy, mocnego przeżycia dochodzi do kryzysu, czyli negatywy przykrywają pozytywy, dochodzi do jakiegoś przeciążenia na synapsach i również jest duża szansa na nerwicę lękową, szczególnie jak mamy jakieś lękowe skłonności, choć do tej pory nie przysparzały większych problemów. Możliwe, że u Ciebie właśnie silny kryzys związany z diagnozą, wywołał zespół zaburzeń lękowych, a możliwe, że objawy, które miałaś wcześniej przed postawianiem diagnozy, już były na tle nerwowym, bo z tego co wiem oponiaki nie dają takich objawów, a przy tym często objawy na tle nerwowym skłaniają nas do poszukiwania choroby i często właśnie w obrębie głowy lub serca. Tak czy inaczej, dobrze, że Ci zdiagnozowano Twoje schorzenie, dobrze że guz jest mały i możliwe, że nigdy nie urośnie, a przede wszystkim w większości te guzy są łagodne i to są fakty i stan na tu i teraz i nie ma co wybiegać w daleką przeszłość, czytać i nakręcać się, snuć czarne wizje i scenariusze. Psychoterapia jest w Twoim przypadku bardzo ważna, głównie dlatego, żeby zrozumieć, że Twoje schorzenie nie jest końcem świata, żeby irracjonalny lęk sprowadzić do racjonalnego strachu, strachu który jest nam potrzebny i pozwala właściwie funkcjonować w życiu i otoczeniu, strach dostosowany swoją siła i poziomem emocji do okoliczności, oparty na racjonalnych i realnych przesłankach, a Ty z tego co piszesz nie masz powodu do silnego, rozbuchanego, rozlewającego się po wszystkim strachu, a do zwykłego dbania o siebie, kontroli i bycia pod opieką specjalisty, dzisiaj jest to co jest, jutro, po jutrze i za parę lat może być nadal to samo, ten sam stan i czy warto jest martwić się na zapas?, czyż to nie jest strata czasu? Zastanawiasz się nad lekami, ale zastanów się nad czymś innym, co dadzą Ci leki, może poczujesz ulgę, bo objawy złagodnieją, oczywiście pod warunkiem, że lek od razu został dobrze dobrany, samopoczucie może się poprawić na skutek właściwości chemicznych leku, ale co dalej przecież powód lęku od tych tabletek nie zniknie, a tabletki trzeba kiedyś odstawić i ponownie stawić czoła sytuacji zupełnie *na trzeźwo*, a wtedy może być jeszcze trudniej. Oczywiście możesz poddać się kuracji farmakologicznej i uczęszczać na psychoterapie, nie rezygnując z niej, nawet jak leki zaczną działać, ale to jest trudne, bo zaczynasz się dobrze czuć, zaczyna układać się w głowie, a lęk gdzieś się rozprasza i może przyjść do głowy, że już się sposób myślenia naprawił, a na terapię szkoda czasu i kasy i często rezygnuję się przedwcześnie, a tak naprawdę, jeśli bierze się leki antydepresanty i chodzi na terapię to dobrze, ale pod warunkiem, że na terapię chodzi się przez kilka miesięcy po odstawieniu leków, czyli terapia obejmuje ten właśnie moment odstawienia i 3-6 m-c od tego momentu. Ja jestem przeciwna zamiatania problemu pod dywan przy pomocy leków, bo to starta czasu, a efekt leków może dać złudne poczucie poprawy stanu psychicznego i oddalenia w czasie właściwej terapii, a w przypadku irracjonalnego lęku nic samo się nie dzieje, jeśli jest, to można go jedynie stłumić, ukryć na chwilę schować, ale nie załatwiony problem, objawiający lub powodujący silne stany lękowe, zawsze wylezie, przypomni się, da o sobie znać... Wiem z doświadczenia, bytności na tym forum, że każdy musi przekonać się na własnej skórze, trudno czerpać z wiedzy i doświadczenia innych, może trzeba samemu wszystko przeżyć i dopóki nas samych nie zaboli to nie uznamy, że leki były stratą czasu i zdrowia, rozumiem i szanuje, ale cały czas próbuje... Pozdrawiam
  4. DAM RADE Ty sama widzisz, że zrobiłaś postępy, odstawiasz leki i jest ok. a już na pewno nie jest gorzej, chodzisz na rekolekcje i jest ok, a nawet lepiej, byłaś u koleżanki, to jest dopiero wyczyn, a do innej *obcej* swobodnie dzwonisz :-)), to Ty siebie znasz najlepiej i to Ty sama najlepiej oceniasz sytuacje i samopoczucie, po drugiej stronie w roli psychoterapeuty masz człowieka, który nie jest nieomylny, który może mieć gorszy dzień, który zwyczajnie popełnia błędy, ale Ty masz swój cel, dążenie i sama o sobie decydujesz i spokojnie możesz jej powiedzieć następnym razem, że masz swój pogląd na pewne sprawy, swój pomysł na siebie i w dodatku skonsultowany dodatkowo z Twoim lekarzem psychiatrą, a ona ma Ci pomóc osiągnąć Twój cel, a nie swoją wizję na Twój temat, o, właśnie tak i nie zrażaj się, myśl o pozytywach i o tym co dobrego ta psychoterapia już Ci przyniosła, a to są Twoje kroczki do przodu, a nie kogoś innego. W razie czego wiesz, gdzie mnie szukać :-) PAMKA laski laskami, ale tu jeszcze czasami płeć przeciwna zagląda i może poczuć się pominięta, więc może tak: cześć laski i ciacha ;-D Czyli jutro szkoła wita i zaprasza na super fajne zajęcia, a koledzy i koleżanki mocno stęsknieni na Ciebie ochoczo czekają :-) MIRRA ja mam jakiś taki senny dzień dzisiaj i mam sporo pracy i z powodu takiego ciężkiego dnia, mam wrażenie, że zbytnio się nie przykładam, ale co ciekawe zrobiłam więcej niż zwykle, ot taki paradoks :-)) IGNAC jak tam wieczór?
  5. MIRRA to raczej nie od torbieli, bo torbiel tego typu raczej nie wywołuje takich objawów. Ale dlaczego pytałam, kiedy odczuwasz te dolegliwości, ponieważ w godzinach popołudniowych zazwyczaj wzrasta temperatura naszego ciała (nie przypadkowe jest, że w szpitalach mierzy się temperaturę rano o 6 i 16 popołudniu), również w lekkich infekcjach wirusowych, a okres jest sprzyjający, objawy mogą właśnie to sugerować, łamanie w kościach, ogólne rozbicie, gorsza kondycja fizyczna, czyli jakiś lekki spadek odporności, ale związany zwyczajnie z porą roku i sezonowymi infekcjami. A że my tacy wrażliwi jesteśmy, to rzeczy normalne wydają się nam nienormalne, wsłuchujemy się w nie i one urastają.
  6. MIRRA a to się dzieje w godzinach popołudniowych czyli tak miedzi 15 a 19 godz.?
  7. Ja widzę, że od stycznia to dopiero będzie się działo dużo dobrego :-) tyle osób właśnie wtedy zaczyna terapię bo: MIRRA, MEGI, PAMKA, POLCIA, czy jeszcze kogoś pominęłam, lub coś pomyliłam?
  8. Megi, tak czy siak nerwica i tak czy siak trzeba w końcu się za nią ostro zająć, bo bardzo się uwagi domaga ;-)
  9. MEGI ok. mogę ja Ci odpowiedzieć i napisać co o tym myślę, nie zrobiłam tego wczesnej, bo ja w moim myśleniu mogę się mylić i mogę Ci cos niechcący zasugerować, ale dobrze, ja to widzę tak: Zdarza się, że zapętlamy się w naszym myśleniu, może to być w wyniku właśnie jakiejś rozmowy, może nawet słowa pisanego, w głowie obsesyjnie powtarza się jakieś zdanie, fraza, która budzi duży lęk, męczące wątpliwości, szukanie przyczyn, bardzo nas to denerwuje i włącza się duża samokrytyka, która potęguje negatywne spojrzenie na siebie i swój stan. To jak najbardziej może być komponent i objaw zespołu zaburzeń lękowych. Jednakże gdy ten objaw obsesyjnych, natrętnych myśli jest objawem dominującym może nasuwać się podejrzenie również zaburzeń nerwicowych ale z elementem obsesyjno-kompulsyjnych, czyli potocznie zwane nerwicą natręctw. W nerwicy natręctw nie tylko myśli są trudne do powstrzymania i są samopowielające i zapętlają się, ale dochodzą (zazwyczaj, choć nie zawsze) obsesyjne powtarzanie rytuałów, czynności przymusowych i niezbędnych, koniecznych, z punktu widzenia danej osoby, ale czynności niezwykłych i bardzo utrudniających funkcjonowanie, np. przed wyjściem z domu dokładnie 15 razy sprawdzanie czy drzwi są zamknięte, do tego wkładanie klucza do zamka po 3 razy i wyciąganie, a dopiero za 4 przekręcanie w zamku... Owszem nerwica natręctw często rozróżniana jest pod kątem przewagi zaburzeń obsesyjnych - czyli natrętnych myśli lub przewagi zachowań kompulsyjnych - czynności przymusowych. Ale nawet jeśli u Ciebie jest to w tym kierunku, to nadal jest nerwicą, czyli zaburzeniem psychicznym z grupy zaburzeń lękowych. Natomiast jedno jest pewne potrzebujesz specjalistycznej pomocy i absolutnie, dla własnego dobra, samopoczucia i przyszłości nie rezygnuj z terapii, na którą czekasz. Megi ale Kochana pamiętaj, ja Ciebie nie znam i mogę się mylić, pytasz - staram się odpowiedzieć, ale miej do moich i innych wypowiedzi dystans. Pozdrawiam
  10. MIRRA dziękuję za ciepłe słowa :-) fajnie, że się nieco wyjaśniło i na swój stan zdrowia spojrzałaś spokojniej i łagodniej i jak widać szkoda czasu na nakręcanie się. Spokojnej nocy
  11. AGNIESZKAL jedna jaskółka wiosny nie czyni, a jeden lub nawet kilka incydentów lękowych lub lekkich napadów paniki nie świadczy o zespole zaburzeń lękowych, potocznie nerwicy lękowe, a na tym forum pieszczotliwie nazywanej *francą*. Lęk o własne zdrowie nie jest miły, ale to my sami i nasze myśli na ten temat go wywołują i nakręcają i jedno jest pewne tylko na poziomie naszych myśli możemy z tym irracjonalnym lękiem zawalczyć. Postaraj się nie nakręcać, nie czytać, nie rozbierać na czynniki pierwsze i nie smuć czarnych scenariuszy, może to trudne, ale racjonalne spojrzenie na pewne sprawy to jedynie słuszne podejście. A jeśli lęk towarzyszy Ci od pewnego czasu i obniża to Twoją jakość życia, to czas najwyższy i najlepszy na psychoterapię, głównie nurtu poznawczo-behawioralnego. Trzymam kciuki IGNAC, ja tak sobie, że my oboje to powinniśmy jakieś gifty dostać od pttpb z reklamowanie ich nurtu psychoterapii, może np. ołówek z gumką, albo długopis z mikołajem ;-D
  12. MIRRA czasami się tak zdarza, że już troszkę wychodzimy na prostą, a tu taki pech, jakaś przypadłość się przyplącze, tak bywa, ale to nie sprawia, że tak naprawdę, obiektywnie nasza praca idzie w niwecz, nic się nie zmienia, po prostu możemy przećwiczyć na żywym przykładzie, żeby nie pisać organizmie, swoje już trochę udoskonalone spojrzenie na stan naszego zdrowia i tak: 1. Fakty: mam torbiel na jajniku, jest to uleczalne, można podać hormony, które tą torbiel rozpędzą, albo poddać się laparoskopii, hormony mogą być u mnie nie wskazane, choć może warto zrobić badania krwi i zamiast domniemywać sprawdzić czasy krzepnięcia i krwawienia, ponadto próby wątrobowe ALAT i ASPAT i może jeszcze coś co pozwoli ustalić stan faktyczny odnośnie możliwość czasowego zastosowania terapii hormonalnej, a później w razie czego pomyśleć o laparoskopii, która jest zabiegiem, ale nie jakoś bardzo skomplikowanym, szybko wraca się do sprawności i nawet blizny zbytnio nie są widoczne. 2. Racjonalizacja: tak do końca jeszcze nie wiadomo jak się potoczy w kwestii torbieli, warto porozmawiać z lekarzem i ustalić co dalej z tym stanem zrobić, przecież nie ja jedna mam torbiel i nie u mnie jednej nie wskazane są hormony, poza tym może jednak, po badanach okaże się, że na pewien okres mogę, pod kontrolą lekarza mogę te hormony brać i zobaczymy co będzie, a poza tym teraz są dostępne nowoczesne terapie hormonalne. Może poczeka i zobaczę co dalej z tym zrobię. 3. Nie nakręcanie się: to torbiel na jajniku, schorzenie, przypadłość, nie cieszę się że mi się przytrafiła, ale muszę tej sytuacji stawić czoła, jestem pod opieką specjalistów i dobrze, że została ona wykryta i można skutecznie zadziałać, a właściwe nie wiadomo, a może ta torbiel sama się wchłonie, nie ma co na zapas się bać i martwić. 4. Stawienie czoła lękowi: coś się wydarzyło i czuje się nie komfortowo, czuję irracjonalny lęk, ale ja tak mam, to już znam, to lęk i moja rozbuchana wyobraźnia, moje nieadekwatne do sytuacji myśli wywołują trudne dla mnie emocje i objawy nerwicowe, ale ja to wszystko znam i nie dam się. 5. Najtrudniejsze, uwierzenie w powyższe: znam fakty i racjonalnie na to patrząc nic strasznego mi nie jest, poczekam na zakończenie diagnostyki i może zadam kilka pytań lekarzowi, to będę spokojniejsza i lepiej doinformowana w kwestii dalszego postępowania, tak, lęk ma na mnie wpływ, nie jest mi łatwiej, ale mam prawo mieć gorszy moment i nie muszę robić nic wbrew sobie, ale i tak jestem już w innym momencie niż byłam i dużo rozumiem, poznaje mechanizmy nakręcania lęku i wiem, że to tylko lęk... Pozdrawiam Cię serdecznie :-)
  13. DAM RADE cześć, myślę, że w zakresie biedronki zadziałała zasada małych kroczków i wszystko mogę i nic nie muszę :-) i jak widać bardzo dobrze wyszło, a do tego wprowadzałaś modyfikację, żeby nie iść po najmniejszej linii oporu, czyli zmieniałaś drogę i w różnych biedronkach zakupy robiłaś - a może Ty cukier kupujesz w każdej po 1 kg. a późnej badasz promieniowanie ziemskie na podstawie *zawartości cukru w cukrze* ;-D Tak jak to robiła Dam radę z biedronką, tak może wiele miejsc trudnych odczarować, a raczej oswoić. Takie Twoje spostrzeżenia dodają, mam nadzieję, wszystkim skrzydeł, że po prostu naprawdę się da. PAMKA nie byłaś w szkole trudno, stało się, nie ma co nad tym rozpaczać, miałaś gorszy moment, to już nie ma znaczenia, pomyśl pozytywie o tym, że następnym razem pójdziesz. Pozdrawiam wszystkich.
  14. MARY10, ja do ciast też ostatnia jestem, ale to zawsze mi wychodzi, choć je robię chyba dwa razy w roku.
  15. Cześć POLCIA tak z marszu to chyba ciężko, ale możesz poprosić od lekarza pierwszego kontaktu z NFZ o skierowanie do szpitala w celu diagnostyki. Ale nie kręć i nie dodawać, powiedz jak jest, rzeczowo i konkretnie, zadaj mu pytania, które Ci się nasuwają, on sam zdecyduje co dalej - bo od tego jest i od tego, żeby Ci udzielić wszelkich wyjaśnień :-) Jest pogotowie, które wszyscy wiemy czym jest. I jest jeszcze SOR czyli szpitalny oddział ratunkowy, gdzie przyjmowane są osoby w nagłym zagrożeniu zdrowia i na tym oddziale przywracane i stabilizowane są funkcje życiowe - ale to chyba Ciebie nie dotyczy :-)
  16. Mary10, a mogę na maila? może napisz do mnie, a ja Ci zwrotnie podeślę :-)) nie chcę robić z tego wątku *blogu kulinarnego* ;-) jasma007@wp.pl Pozdrawiam, dobranoc
  17. POLCIA gadanie o chorobach to nasza, Polaków domena i tak innym, często młodszym lub nieco wrażliwszym lęk sprzedajemy i ustawiamy taką polaryzację na nasz stan zdrowia. Takie szukanie sobie chorób to hipochondryzm, ale teraz, ze względu na taki łatwy dostęp do wszelkich opisów różnych chorób, właśnie przez interent, zaburzenie przez niektórych jest nazywane cyberchondryzmem, zjawisko się rozrasta i rozpowszechnia, a do tego dochodzą silne stany lękowe. Jedno jest pewne trzeba przerwać to błędne koło, może na razie zacząć od nieczytania na necie o różnych ciężkich schorzeniach, później za miesiąc psychoterapii i dalsza praca :-)
  18. POLCIA ja jak wychodzę z ciepłego na zimno to też mnie dusi i zaczynam kaszleć... myślę, że mam, może np. rak płuc..., myślę, myślę, właśnie myślę... , a że tak myślę to i sobie wymyślam i preparuje różne objawy. Nerwica jest podstępna, a urasta to, na czym się koncentrujemy, *franca się uczy i dedykuje nam swoje nowe objawy, jest szyta na miarę, a tak na prawdę to, co do znudzenia powtarzam i będę, żeby nikt wątpliwości nie miał, my sami sobie to robimy. Pójdziemy do lekarza na pogotowie i mu wymyślamy co to nam się nie działo, załóżmy, że robi nam szereg badań, ale bądź co bądź to go okłamaliśmy, że mamy to i tamto czego nie mamy i tu paradoks: tak właśnie sami sobie wymyślamy i kłamiemy, objawy preparujemy, mózg jest wielki i misternie, za pomocą myśli, tka nam nowe powody i objawy do zmartwienia i lęku - to jest mistrzowskie kłamstwo i jakie wiarygodne.
  19. Dam Radę i widzisz Ty sama masz na siebie najlepszy pomysł, może tak właśnie być, że w koście było źle, to i pewnie będzie, takie negatywne skojarzenie i samospełniająca się przepowiednia, oczywiście to żadna przepowiednia, to Ty i Twoje nastawienie. Po prostu uwarunkowałaś się na to miejsce i wiesz z kim trzeba o tym pogadać :-)
  20. Cześć Dam Radę, ja myślę, że wszyscy mam takie swoje *zaczarowane* miejsca, co z tego, że można z kościoła w każdej chwili wyjść, ja bym raczej zastanowiła się jaki tu się wewnętrzny konflikt czai, czyli pomimo, że można wyjść, ale co by to oznaczało, może np. to, że my nie chcemy wychodzić, bo chcemy walczyć, a może okoliczności wyjścia nie zostaną nie zauważone przez innych, więc może się inni domyślą, że coś nam jest, a w kościele jest cicho i dobra akustyka i dużo skupionych i znanych osób(jak w Twoim przypadku), no i z kościoła to wychodzić nie wypada, czyli podsumowując: dajesz sobie przyzwolenie wyjścia z kościoła, zastawiasz sobie furtkę, którą podświadomie zamykasz, bo nie wypada, nie można... podszywając z założenia całą sytuację lękiem. Oczywiście, możesz iść do kościoła i możesz z niego wyjść i nic, a nic się nie stanie, to Twoja spraw i Twój wybór, ale musisz to zrozumieć i zaakceptować, bez żadnych wątpliwości w sferze świadomej i podświadomej - tutaj trzeba u siebie, w sobie samych wypracować konsensus. Taki mój pomysł :-))
  21. POLCIA ja w 100% zgadzam się z ANIA, że niby dlaczego miałbyś mieć chłoniaka? głównie dlatego, że sobie go wkręciłaś i uwarunkowałaś się na to schorzenie, pójdziesz na to pogotowie i załóżmy, że zrobią Ci jakieś badania, to zaburzenia lękowe mają to do siebie, że nie zadowolą się stwierdzeniem jakiegoś przypadkowego lekarza, przypadkowej specjalizacji, który po prostu mógł się pomylić - tak, tak poddawanie pod wątpliwość wszelkich diagnoz, które normalnie nie budzą wątpliwości to norma w nerwicy lekowej i co szuka się dalej, pogłębia diagnostykę, a gdy wyczerpiemy wszystkie możliwości i już nic nie pozostaje jak uznać, że danego schorzenia się nie ma, to co?, a to zaczynamy od nowa i z nową choroba równie ciężką i zaczynamy diagnozować, badać, wsłuchiwać się w siebie, zaczynamy się bać, choć właściwie bać się to nigdy nie przestaliśmy, bo na 100% coś mamy tylko trzeba znaleźć co!!! A za 40 lat okaże się, że w końcu jest znaleźliśmy chorobę, bo przecież wiedzieliśmy, że gdzieś się czai, a to starość będzie... Ja nie mówię, że wszyscy zdrowi jesteśmy i że poza nerwicą lękową nic nam nie dolega i nie będzie, ja mówię tylko, że co będzie nikt nie wie, a takie przykładanie ucha i biegnięcie do lekarza z każdym złym skojarzeniem i stuknięcie, pyknięcie nakręca i podtrzymuje zaburzenia lękowe. POLCIA jeśli byłaś u lekarza i on twierdzi, że nie ma przesłanek do dalszej diagnostyki w tym zakresie to zostaw to, zaufaj mu, naucz się tego, jak nie sama to z pomocą specjalisty terapeuty, nie wiem ile masz lat, ale zwyczajnie szkoda czasu i życia. A jeśli już chcesz się diagnozować, to zrób to prywatnie, za kasę zrobią Ci co będziesz chciała, a jak okaże się, że coś Ci jest, to będziesz miła poczucie, że szybko się za to zabrałaś, a jeśli (co oczywiście jest dużo bardziej prawdopodobne) wszystkie badania i konsultacje rozwieją wszelkie wątpliwości i potwierdzi się, że jesteś zdrowa jak mało kto, to szybko taki pomysł, szukania chorób na siłę, do głowy Ci nie przyjdzie. Pozdrawiam
  22. DAM RADE jak tam, co słychać? PAMKA jak tam w szkole? IGNAC, wiem, że jesteś zajęty, ale odezwij się do nas :-)
  23. Mary10, a ja dzisiaj robię takie ciacho na bogato ;-)) bo z kakao i cynamonem, dużo bakalii (orzechy laskowe, migdały w słupki i rodzynki sułtańskie) a do tego na koniec obiera się ponad kilogram jabłek (na dużą blachę) później kroi w plastry i wrzuca do ciasta i całość się miesza, a te jabłka tak różnie się łamią i układają - bardzo fajne i zawsze wychodzi :-) na koniec jeszcze czekoladowa polewa. Ja właściwie za bardzo słodyczy nie lubię, a czekolady to zupełnie, ale to ciasto nawet jem, a przede wszystkim wszyscy inni się nim zajadają, mogę Ci kiedyś przepis podrzucić, ono jest super właśnie na teki świąteczny czas. Pozdrawiam.
  24. BRUNETKA to jest właśnie ta cena, że jak jesteś sobą to czasami nie wpisujesz się w czyjś pomysł np. na dane stanowisko, ale nawet jak będziesz mówiła co inni chcą słyszeć, może dostaniesz pracę, ale Twoje wewnętrzne *ja* zawsze się o siebie upomni i albo przestaniesz być wymarzonym pracownikiem, albo będziesz działać wbrew sobie. Dyplomacja i negocjacje są mile widziane i dla mnie nic z kłamstwem nie mają wspólnego. :-))
×