Skocz do zawartości
kardiolo.pl

jasma

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez jasma

  1. Jak widać mylę się i nie mam z tym problemu :-)) Pozdrawiam wszystkich serdecznie
  2. EDIK znam takie rocznice, dla mnie taki *zaczarowany* był listopad, ale ja go przetrwała i nawet dobrze było, choć znaki zapytania się pojawiały i to one mogły lęk wywołać, choć tego nie zrobiły. Nic znanego z historii w rocznicę wydarzenia nie powtórzyło się ponownie tj. II wojna tylko raz wybuchła 1 wrześnie, powstanie listopadowe tylko raz rozpoczęło się 1 sierpnia, rzeź niewiniątek w Ewangelii Św. Mateusza też tylko raz występuję, więc czemu Twoje wydarzenia miałoby się powtórzyć, szczególnie w rocznice? DAM RADE ale mówiłaś, że miało nie być tego mega zajazdu rodzinnego? coś się zmieniło?
  3. DOROTAT Ty jednak nic nie zrozumiałaś... ale to Twój wybór i Twoje podejście.
  4. DOROTAT to nie jest mój osobisty pogląd, że to od myśli się zaczyna, a te wpływają na emocje, emocje na objawy, a objawy na zachowanie, które to zakręcają i podbijają negatywnie myślenie i tak w kółko idące i rozwijające się ku górze, to jest podstawa jednej z nowocześniejszych i najbardziej polecanych terapii w zespole zaburzeń lękowych, czyli nurtu poznawczo-behawioralnego, który jest mi bardzo bliski, a dodając moje doświadczenia i wiedzę z innych dziedzin pokrewnych psychologii, piszę jak piszę. Tak zmiana sposobu naszego myślenia to klucz do teraźniejszości przyszłości i niejako *czytania* przeszłości i jest to praca na miesiące na pewno, ale błędy poznawcze, które nam zaburzają percepcję też nie powstały z dnia na dzień. A ja akurat nie zostałam skrzywdzona w dzieciństwie, miałam normalne, zwykłe dzieciństwo, ze wzlotami i upadkami, z zasłużonym gniewem rodziców, a i pochwały się zdarzały, może czasami za bardzo na mnie dmuchali i chuchali, ale nie byli nadopiekuńczy, ja mojej nerwicy właściwie zupełnie nie wiążę z jakąś traumą z dzieciństwa, byłam dość niezależnym dzieckiem, a później nastolatką, dość szybko wyrażałam swoje opinie na różne tematy i raczej żyłam w zgodzie ze sobą, u mnie ewidentnie, że dopadły mnie zaburzenia lękowe to był mój wypracowany sposób myślenia, podejście do życia, zbieg okoliczności i pomysły lekarzy na mój stan zdrowia. Tak, wychowanie na nas wpływa, ale ja nie upatruje winy i wpływu na to co się ze mną wydarzyło, nawet w trakcie psychoterapii szukałyśmy powiązań mojego stanu z przeszłością (nurt p-b tego nie neguje) i nic konkretnego nie znalazłyśmy. Dlatego nie wydaje mi się, żebym miała jakieś zblokowane emocje w ciele. Choć zgadzam się, że emocje związane z przeszłością warto wyrazić i czasami stosuje się tzw. projekcję uczuć odczuwanych względem mamy na osobę trzecią np. terapeuty, czyli mówi się, wykorzystując komunikat *ja* o swoich odczuciach, często dawnych, trudnych, siedzących w głowie, wyrzuca z siebie, albo też prowadzi się dialog pomiędzy małą sobą (tu np. terapeuta w roli) a sobą dorosłą i ta *dorosła* mówi tej *małej*, to co kiedyś chciała usłyszeć, wszystko kończy się takim *przytuleniem* i uważam, że ma to terapeutyczny sens, choć trochę nie chce mi się rozpisywać jaki, właściwie łatwo się domyślić :-)) DOROTAT trochę dużo w Twoich wypowiedziach uproszczeń tj. że pewnie wszyscy z nas jakoś zostali w dzieciństwie skrzywdzeni, że wszyscy tutaj starają się dowieść, że jak masz jakiś objaw to pewnie nerwica, że na forum panuje przekonanie, że przeszłość już była, trzeba zamknąć i do tego nie wracać, i w końcu, że większość z nas próbuje zaprzeczyć, że czas dzieciństwa to najważniejszy czas, który nas kształtuję - to są znaczne uproszczenia, a Ty nam coś przypisujesz, bo są tu różni ludzie, z różnymi doświadczeniami i poglądami i różnymi historiami, podobnie jak Ty masz inne do pewnych spraw podejście. Każdy jest inny. To co piszesz o emocjach i blokadzie w ciele itp. mają dla mnie coś wspólnego z medycyną wschodu, zresztą kiedyś coś o tym wspominałaś, fajnie poddawać nowe pomysły, ale może tak trochę niezależnie, nie wprowadzając zamętu, każdy sam sobie wybierze własną drogę - pomyśl w wolnej chwili o tym. A ja koncentruje się na myśleniu, emocjach, objawach i zachowaniu jakie te wcześniejsze komponenty u nas wywołują.
  5. PAMKA jak rozumiem, Twój ostatni post do IZABELLI, a nie do mnie jest kierowany, prawda?
  6. IZABELLA zgadzam się z Tobą w kwestii, że do wielu spraw, szczególnie z przyszłości warto podchodzić z dystansem. PAMKA to zrozumiałe, że nie znamy dokładne Twojej sytuacji i często możemy się mylić w swoich osądach, ale my jesteśmy i Ty jesteś na tym forum i musimy sobie jakiś pewne sprawy wybaczać. DOROTAT oczywiście, że masz prawo do wypowiedzi jak ja do wstawiania się w czyjejś obronie. A jeśli chodzi o przeszłość, to faktem jest, że zmienić się jej nie da, ale można ją zrozumieć, odczarować, coś w tej kwestii zrobić dla siebie teraźniejszej, aby móc z przyszłości wspominać to co wspomnień jest warte - a to już rzecz subiektywna i indywidualna. Oczywiście, że przeszłość nas kształtuje, a właściwie trzy główne czynniki 1 - genetyka, czyli to co dziedziczymy i zapisane jest w naszym genotypie, pewne skłonności i predyspozycje 2 - środowisko wychowawcze, a tutaj grupa pierwotna czyli rodzina bądź inni opiekunowie, grupy formalne (przedszkole, szkoła) i grypy nieformalne (znajomi, kontakty poza szkolne) i 3 komponent naszej osobowości to dążenia własne, czyli potrzeby, pragnienia, cele osobiste, preferencje, potencjał i nasze wybory, te wszystkie trzy komponenty wzajemnie się przenikają i wpływają na siebie tworząc pewną wypadkową w postaci mua ;-)) A Ty od wrześnie nie bierzesz leków i tak zostało? to super, już kiedyś pisałam, żebyś z nami podzieliła się swoim sposobem i prośbę ponawiam, oczywiście w wolnej chwili :-))
  7. DOROTAT12 cześć ja oczywiście Cię pamiętam, fajnie że masz się lepiej. Nikt z nas tak do końca na twierdzi, że nic chorobowego u innych się nie dzieje, bo tego nie wiemy, ja bardziej, przynajmniej mogę mówić za siebie, staram się ten lęk przed chorobami i stawianiem własnych diagnoz zracjonalizować, żeby w przypadku jak coś będzie nie tak, to umieć podejść do tego w miarę możliwości na spokojnie, racjonalnie i motywująco do działania, a nie pogrążająco i paraliżująco z lęku i paniki. Przy czym u Polci za bardzo nie ma podstaw do takich obaw, poza wygniecionym na makasa węzłem chłonnym (kto po takich pieszczotach kto by nie spuchł? ;-)) ciepłocie ciała ok. 37 i parę i ogólnym złym samopoczuciu, lekarze nie widzą konieczności dalszej diagnostyki. Badania okresowe jak najbardziej, ale robienie rezonansu czy tomografii no nie wiem, nie wiem... Mi jednak wczucie się w pozycję drugiej strony, w tym tej naszej rodziny pomaga, pomaga mi samej, bo jest w mnie mniej złości i agresji i tą energie mogę przekierować w inną stronę, oczywiście czasami reaguję emocjonalnie, nie jestem zimną rybą, co to to nie ;-) ale dosyć szybko, zanim nie popłynę za bardzo, przychodzi konstans i refleksja. Ja stanę w obronie Mary, już ją trochę poznałam i wiem, że ma swoje sprecyzowane podejście do pewnych spraw i specyficzny sposób wyrażania opinii, może bardzo bezpośredni i taki tu i teraz ale, jest Babką z ikrą i ma dobre intencje, każdy jest inny i każdy po swojemu wyraża siebie i swoje poglądy i każdemu co innego odpowiada i dla mnie to jest ok. PAMKA każdy mam jakąś historię i często trudne przeżycia i często one modelują nasze życie, często niestety negatywnie i warto z nim się uporać, pozamykać i pójść dalej. Bo tak naprawdę, co wydarzyło się ileś lat temu, trudno teraz oceniać, do tego dochodzą emocje i subiektywny ogląd sytuacji, którą ciężko przywołać, przełożyć na teraźniejszość i obiektywnie ocenić, fakt jest taki, że masz z tym problem i to Ty na swoim poziomie myślenia musisz zamknąć, pozwolić przeszłości i emocją z nią związanym odejść tam gdzie ich miejsce czyli w przeszłość i uciąć ich negatywny wpływ na teraźniejszość. To czy tato Cię chciał, czy nie chciał, a może chce, a może ma większe problemy niż Ci się wydaje, a może nic dobrego by w Twoje życie nie wniósł, tego już się nie dowiemy i tego nie zmienimy, owszem możesz kiedyś, jak będziesz na to gotowa, poprosić go o rozmowę i powiedzieć z Twojego punktu jak to widzisz i co ta cała sytuacja Tobie zrobiła, może coś odczarujesz, może zrozumiesz sytuację, oczyścisz atmosferę, a może po prostu zrozumiesz, że masz wieki skarb w postaci mamy, siebie i Twoich bliższych i dalszych, obecnych i przyszłych znajomych i nic więcej Ci nie potrzeba do życia, jak cieszyć się z tego co masz :-)))
  8. GOSCINA każdy walczy na swój sposób i możliwe, że Ty też jakoś postęp choćby na poziomie samoświadomości poczyniłaś, a z tą listą dla męża to fajny pomysł i fajny mąż :-), weź sobie kartkę i sobie napisz co Ci poprawia nastrój, albo co Ci poprawiało (bo zaraz mi napiszesz, że teraz to nic) może muzyka, dobry film, wieczorny spacer, masaż, rozmowa z kimś, krótka wycieczka, może książka i jak już spiszesz wszystko co Ci do głowy przyjdzie to pomyśl na co w tym momencie możesz i chcesz sobie pozwolić, zrobić sobie przyjemność i daj sobie takie przyzwolenie, zostaw wszystko i temu czemuś się poddaj, masz do tego prawo i prawo do przerwy w zamartwianiu, może później coś kolejnego z lisy wybierzesz. Takie działanie z jednej strony pokarze Ci ile farnych i ciekawych rzeczy lubisz robić, a słowo pisane dużo lepiej do nas dociera i zostaje w głowie na dłużej. A jeśli chodzi o żeby mąż Ci pomógł w mobilizacji, to ja bym zaczęła od spisania sobie własnych celów (najlepiej celów tych głównych, później ich rozpisanie na cele operacyjne, mniejsze), czego chcemy i do nich przypisania zadań, czyli co musimy zrobić, żeby dany cel osiągnąć i wtedy przy tych właśnie zadaniach i w ich realizację możemy włączyć męża, tylko pamiętaj ze mężczyźnie muszą mieć napisane konkretnie i zadaniowo, nie muszą przecież wiedzieć wszystkiego od zarania dziejów ;-)) np. cel główny: zrobienie badań kontrolnych, cele operacyjne: obniżenie poziomu leku, uświadomienie sobie powodu takiego stanu myślenia, racjonalizacja obaw, zadania: psychoterapia, nie czytanie w necie o chorobach, odwrócenie uwagi i skierowanie myśli w inną stronę, uświadomienie korzyści z wykonania badań kontrolnych - może właśnie w którymś z tych lub innych zadań może Cię wesprzeć mąż. Może to wygląda tak bardzo analitycznie i chłodno takie życia rozpisywanie, ale takie trochę na zimno ustawienie tematu, już samo w sobie zmienia percepcję i ogląd sytuacji, poza tym zawsze można do tego wrócić i ocenić co się zmienił i co zostało, a do tego systematyzuje pewne sprawy i ustawia hierarchię ważności i potrzeb. To oczywiście jest tylko mój punkt widzenia i pewien pomysł :-)) Pozdrawiam
  9. Chyba wyłączę edytor tekstu, bo człowiek się mniej kontroluje, a edytor sobie końcówki zmienia i choć sedna nie zmienia to wychodzi jakoś niestylistycznie :-( za co przepraszam wyszło *a nie się nie przeproszą, ani nie pogadają o tym* a miało być *ani się nie przeproszą, ani nie pogadają o tym* ale ja mam nadzieję, że każdy wie o co chodzi :-))
  10. Dzień dobry Kochani :-)) Jak dzionek, u Mary, Polci już wiem, a jak tam Megi, Dam Rade, Ignac, Edik, Mirra, Madzorek, Goscina, Izabella, Optymistka, Pamka i inni zaangażowani w nasz wątek - proszę się meldować :-)) POLCIA my próbujemy na różne sposoby podnieć na duchu, raz bardzo łagodnie i spokojnie, jaz stanowczo i sugestywnie, jakoś potrząsną i postawić do pionu, a ja Ciebie dzisiaj po prostu przytulam i mówię trzymaj się dziewczyn, nie Ty pierwsza i nie ostatnia tak się czujesz i nie Ty pierwsza i nie ostatnia masz szansę zostawić to dziadostwo za sobą, ale musisz zacząć w to wierzyć, po prostu wierzyć od wiary zacząć, a święta to cudowny czas na refleksję A nasi bliscy po pierwsze nie rozumieją co się z nami dzieje, a po drugie już tak często nam coś strasznego było, oczywiście wyimaginowanego, a później następowało cudowne ozdrowienie, że zaczynają ignorować kolejny raz. Paza tym ja nie wierzę, aby babcia, czy mama miały względem Ciebie złe intencje, one próbują przemówić Ci do rozsądku, choć może robią za pomocą nie właściwych metod, ale za to to ich winić ich nie możesz, poza tym u nich podobnie jak u Ciebie działaj bardzo silne emocje, a w rodzinie to te emocje są na bardzo wysokim poziomi i często wymykają się spod kontroli i później ciężko je odkręcić, wszyscy chodzą nabzdyczeni, a nie się nie przeproszą, ani nie pogadają o tym, tylko gniotą w środku, później samo się po kościach rozchodzi, choć gdzieś na dnie niesmak pozostaje, niesmak, który później wychodzi i modeluje kolejne rodzinne swary, oczywiście najlepiej wszystko wyjaśnić, co i kto miła na myśli i jakie maił, a jakach intencji nie miła, ale w rodzinie to bardzo trudne, szczególnie jak dotyczy kilku pokoleń. Takie właśnie trudne bywają relacje rodzinne, ja zawsze te nasze drugie strony nieco usprawiedliwiam, bo czasami w postępowaniu z naszymi specyficznymi zaburzeniami są ja *Andzie w zamglonym parku* i to trochę żle wychodzi. POLCIA postaraj się spojrzeć na postępowanie Twoich bliskich łagodniejszym okiem, Tobie to nie zaszkodzi, a może pomoże, a na pewno uprości nieco relacje, poza tym nadchodzi oczyszczająca Wigilia i warto przy jej okazji puścić w niepamięć pewne sprawy. Przytulam Cię jeszcze raz. MARY poproszę zdjęcie ciasta ;-)
  11. PAMKA :-)) dzisiaj u mnie ok. jestem nieco obolała po wczorajszym zabiegu, ale ogólnie bardzo dobrze, a u Ciebie?
  12. Witam Was przedświątecznie MARY oczywiście, każdy kto chce może czytać obecne i wcześniejsze posty Ignaca i moje, mam nadzieję, że jeśli nie pomogą, to nikomu krzywdy nie wyrządzą. Ignac z tego co wiem zacząć pisać od grudnia 2012 i u niego pięknie widać progres jaki zrobił przez ten cały rok, bo choć fajne i wnoszące teksty pisał zawsze, to jednak na początku jego pisania na forum, odnosi się wrażenie, że zmaga się ze swoimi demonami, a później widać jak to się zmienia. Ja po raz pierwszy napisałam chyba w lutym 2013, choć ja jednak pisałam w tamtym czasie dosyć sporadycznie, trochę więcej zaczęłam pisać od chyba września 2013. Czytanie różnych starych postów, przecież nie da się tak zupełnie czytać wybranych, a przy okazji można dowiedzieć się kilka nowych objawów, przypadłości i trudnych historii, dlatego samemu warto rozważyć, czy warto się cofać. DAM RADE ponownie cieszę się z Twoich osiągnięć, szczególnie w zakresie ich zauważania, to jest fajny pomysł, z tym zapisywaniem osiągnieć, a ja bym jeszcze poszerzyła o spisywanie pozytywne myśli na temat własny i świata wokół siebie, bo fajnie pokazuje jakie w nas zachodzą przemiany i jak zapiszemy pozytywne fakty, to tak jak pisze Mary ciężko z faktami dyskutować i choć mamy tendencje do widzenia na czarno, to te udokumentowane pozytywy zaczynają z czasem się przebijać, a też znacząco podbijają naszą samoocenę i to już bardzo dużo. IGNAC fajnie, że napisałeś coś od siebie, a w szczególności, zgadzam się z tym naszym *ale*, też samo o tym nie dawno pisałam, że to nieszczęsne *ale* przekreśla cześć zdania, frazy, twierdzenia która się przed nią znajduje, czyli taki przykład *był super dzień, ale jutro to nie wiadomo co będzie* i w naszej głowie z tego, wydawałoby się, w miarę optymistycznego twierdzenia, zostaje w głowie *jutro nie wiadomo co będzie* a jak nie wiadomo, to dla nas lękowych oczywiście domyślnie będzie żle, dlatego też czasami po fajnym dniu napada nas lęk, bo jutro będzie żle, proponowałam też i nadal to robię zamianę z *ale* na *i* lub *a* i w przypadku naszego zdania wygląda to tak: był super dzień, a jutro nie wiadomo co będzie* w naszej głowie zostaje pełny komunikat i choć może nie jest on super optymistycznym, ale bardzo realnym, bo dzisiaj był super dzień i nikt nam tego nie zabierze, a co będzie jutro któż to wie, czyli zostawiamy sobie miejsce na myśl, że nie wiemy co będzie, więc równie dobrze może być, równie super dzień. PAMKA pomachałam w czwartek do Ciebie przy zjeździe na Kożuchów przy trasie Zielona G.- Żary. A i jeszcze jedno, wczoraj przeszłam mały chirurgiczny zabieg, taki trochę zapobiegawczy, ale na sali operacyjnej z wszelkimi procedurami medycznymi, podeszłam do niego zupełnie spokojnie i na zadziwiającym luzie, nie piszę o tym, aby się pochwalić jaka jestem dzielna, choć może trochę też :-)), rok temu, w najostrzejszej fazie mojego lęku, pójście do fryzjera było dużym problemem, a teraz sama i trochę na własne życzenie położyłam się pod nóż, czyli można, można francę spacyfikować, a nasze reakcje lękowe doprowadzić do stanu co najmniej akceptowalnego. Czasami poniektórzy z Was pytają *jak* mam zrobić to czy tamto, nawiążę do postu IGNACA, choć w pójdę w innym kierunku. Ja jestem nauczona, bardzo rzadko zadawać pytania zaczynające się od *jak*? Napiszę na przykładzie pracy, szef rzuca mi temat do ogarnięcia i gdybym ja mu zadała na wstępie pytanie *jak ja mam to zrobić*? to powiedział by abym wróciła do niego przygotowana, więc żeby uniknąć obustronnych nerwów, idę i szukam co najmniej trzech rozwiązań sytuacji lub sposobów wykonania zadania, z rozpisanymi *za i przeciw* i moją opinią, który najlepiej wybrać, pewnie wiele z osób tak właśnie działa w życiu zawodowym, tak samo można to przełożyć na ogarnięcie francy, poznać dobrze temat, poszukać najskuteczniejszych rozwiązań, rozważyć pod własnym, indywidualnym kontem, coś dogodnego dla siebie wybrać, podjąć decyzję i rozpocząć realizację, mając na uwadze, że każda decyzja niesie ze sobą pewne ryzyko, ale cóż, takie jest życie, TYLKO TEN NIE POPEŁANIA BŁĘDÓW, KTO NIC NIE ROBI. Pozdrawiam serdecznie wszystkich
  13. Zersztą Mary, my obie mamy jakieś somatyczne przypadłości, a jednak potrafimy na to spojrzeć racjonalnie, czyli takie i takie są fakty, ale tego i tego nie ma i nie ma co się na zapas martwić, bo może nigdy w tą stronę nie pójdzie nasza przypadłość, czyli odróżniamy fakty od mitów i przekłamań posyłanych nam przez wyobraźnię, co nie znaczy, że nie mamy gorszych chwil - przynajmniej ja, i że nigdy nic głupiego do głowy nie przyjdzie, ale każdy tak ma, nawet Ci, którzy do tej pory z określeniem zaburzenia lękowe się nie spotkali - do tej pory ;-D
  14. MARY, ja nie jestem oczywiście w opozycji do Twojej metody, czyli stawianie się do pionu poprzez zrobione wyniki badań, może po prostu patrzę trochę szerzej, bo co gdy ta choroba somatyczna jest? i nie jest łatwa? to pewne umiejętności i predyspozycje osobowościowe mogą nam bardzo pomóc w jej ogarnięciu, zaakceptowaniu i patrzeniu w przyszłość, natomiast brak tych umiejętności, tak wrodzona i pielęgnowana skłonność do patrzenia na życie poprzez pryzmat błędów poznawczych, czyli do wyolbrzymiania, czarnowidzenia, rozdmuchiwania negatywów, czytania w cudzych myślach może nas całkowicie pogrążyć i zabrać motywację do walki, która ma szansę skończyć się naszym zwycięstwem na choróbskiem. To pisałam tak ogólnie, nie mając nikogo konkretnego na myśli, żeby nikt nie pomyślał, że komuś jakiejś choroby szukam ;-D
  15. A co u pozostałych forumowiczów? jak tam dzień i ogólnie przedświąteczne zawirowania?
  16. MARY ja właściwie też uważam, że powinna zrobić komplet jedynie niezbędnych badań, ale bardziej mi chodzi o to żeby POLCIA potrafiła tym badaniom zaufać, aby uspokajały ją fakty, ufała diagnozie, a nie nakręcała się wyimaginowanymi podejrzeniami, szukała i wsłuchiwała się dalej, a tego też trzeba się nauczyć. Poza tym Ty POLCIA już pewnie jakieś badania robiłaś, prawda?
  17. POLCIA Kochana, Dziecko Drogie :-)))) oczywiście, że ludzie chorują i na 100% my z czasem na coś tam zachorujemy, ale to nie zmienia faktu, że nawet w tej chorobie trzeba być racjonalnym i obiektywnie optymistycznym, bo choroby są i będą, ale nawet z nimi trzeba sobie umieć radzić psychiczne, bo strach to rzecz normalna, nieodzowna i potrzebna, mobilizuje, motywuje oraz dodaje siły do walki, ale irracjonalny lęk nigdy nie jest pomocny bo w schorzeniu somatycznym mocno demotywuje, spycha w ciemność, zabiera energię, pogrąża psychicznie i dużo gorzej podchodzi się do leczenia, a negatywne podejście psychiczne pogarsza rokowania, a irracjonalny lęk, na podstawie wmawianych, domniemanych, podejrzewanych , wyimaginować, spreparowanych objawów chorobowych przez nasz osobisty mózg, to dopiero krzywda dla nas i naszego życia. Strach być musi, ale na poziomie racjonalnym i stosownym do sytuacji. Nie mówię, ze jesteś zdrowa, nie mówię że jesteś chora (choć lekarka nie widzi podstaw do innego myślenia), bo tego nie wiem, mówię, żeby podchodzić do siebie zdroworozsądkowo, a jak mamy z tym problem to trzeba się tego nauczyć. A silna psychika, odpowiednie spojrzenie na życie pomaga radzić sobie z różnymi problemami, porażkami i ewentualnymi schorzeniami, chorobami somatycznymi. Myślę, że badanie Cię nie uspokoi, bo gdzieś tam w głowie zrodzi się pomysł, że diagnosta się pomylił, albo czegoś nie zauważył, ale tak jak piszesz, masz problem z przemówieniem sobie do rozsądku, to jest trudne i wymaga wprowadzenia zmiany, mam nadzieję, że ten problem załatwisz na terapii, w którą się zaangażujesz i uwierzysz w jej moc, choć zmiany będą przychodziły powoli i stopniowo.
  18. POLCIA witaj, mi się jednak wydaje, że nikt tu nie ma problemu z wyjściem do Biedronki samym w sobie, a to wyjście to jedynie skutek ogólnie wysokiego poziomu lęku, bo żeby nie móc pójść do sklepu to musi dziać się wiele więcej. Ja kiedyś *namacałam* sobie zgrubienie poniżej oka, a ponad skrzydełkiem nosa i tak sobie to macałam i uciskałam, że sobie w tak wrażliwym miejscu małego siniaczka zrobiłam i wtedy dałam mu spokój i sam znikną, pewnie kanalik łzowy się zaczopował i tyle. Mój syn ma na szyi taki guzełek i parę osób mi na niego zwróciło uwagę, a to faktycznie jest powiększony węzeł na szyi i normalnie powinnam panikować, ale ja tego nie robię ponieważ, zrobiłam mu podstawowe badani, w tym morfologię i OB i jak by coś było nie halo to by w tych badaniach wyszły jakieś zmiany, a poza tym jak jesteśmy mocno przeziębieni, to zazwyczaj mamy powiększone węzły chłonne w okolicach szyi i głowy, jeśli od razu ich nie ogrzejemy i szczególnie nie zadbamy (umówmy się kto z nas cacka się z przeziębieniem, a już na pewno niewiele osób postępuje właściwie) to część z tych powiększonych węzłów chłonnych może zostać powiększonymi na zawsze i nic złego to nie oznacza. A jeśli lekarka nie uważa za stosowne, wysłanie Cię na USG tych węzłów to jej po prostu zaufaj i tyle, a jak nie to zrezygnuj z czegoś na rzecz prywatnego badania USG. Choć nie wiem, czy robienie sobie tego badania, choć właściwie nie ma przesłanek, jest dobre, bo możliwe, że jak tu wyjdzie ok., to otworzysz sobie taką mentalną bramkę i jedynym Twoim celem będzie zbieranie kasy na kolejne badania, a przecież jest wiele ciekawszych rzeczy do zrobienie, a kolejne podważanie diagnoz i szukanie sobie schorzeń podtrzymuje i rozkręca zaburzenia lękowe, które są przecież sednem sprawy. Mam nadzieję, że psycholog pomoże Ci to wszystko sobie poukładać. Mary dzień dobry:-)) Miłego dnia wszystkim
  19. :-D Ale jak rozumiem, podobne miałaś z *naszą ulubienicą* skojarzenia hih hhihih
  20. MADZIOREK ale nazwałaś france - francą, rok temu, albo jeszcze dawniej?
  21. MADZIOREK nie jestem psychologiem, ale mam bardzo pokrewne wykształcenie :-)
  22. EDIK masz rację, widza nie chroni, a wręcz na początku nieco utrudniła, bo wiedza i niczym nie poparte przeświadczenie, że mi się nic podobnego nie przytrafi, uśpiło moją czujność, jak się trochę w sytuacji zorientowałam, że tak, że to właśnie to, że mi właśnie, szybko się zdiagnozowałam pod kątem zaburzeń lekowych, później prawie wszystko wiedząc, nic nie mogłam zrobić tak po prostu, bardzo mnie frustrowało, że nie mogę pstryknąć palcami i wszystko odwrócić, choć muszę przyznać, że ostatecznie wiedza i doświadczenie mi ułatwiło ogarnięcie sytuacji. Oczywiście to co napisałam to pewne uproszczenie. Wiedza nie chroni, wobec pewnych spraw jesteśmy bezradni i równi. Kto francę tak nazwał?, bo ja nie wiem, choć chętnie to podłapałam, ale jak weszłam na forum jakiś rok temu, to już ta pieszczotliwa nazwa funkcjonowała, niech się pomysłodawca przyzna to dostanie nakleję dzielnego pacjenta ;-))
  23. EDIK :-) franca dobrze mnie *wyszkoliła* poza tym, moje wykształcenie mi mocno pomaga. Ale postępy i zmiany w Was to tylko wasza osobista zasługa i to jest w tym wszystkim najfajniejsze, że od pretensji do całego świata, poprzez pretensje do siebie, tolerancję, akceptacje przechodzimy do rosnącego szacunku i poczucia własnej wartości, mocy, aż po samozadowolenie, czego wszystkim szczerze życzę
×