Skocz do zawartości
kardiolo.pl

julia29

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez julia29

  1. Tak, ja mam pracę:0 Dwójka maluchów, dom i ogród. Do tego pomagam koleżance w jej firmie projektowej jak ma dużo zleceń. I to tyle. Nie wyobrażam sobie iść do pracy, bo musiałabym oddać Olka do przedszkola,a Lilę do żłobka i pewnie bym wyszła na zero, a poza tym chcę z nimi być-przynajmniej jeszcze dwa lata,póki Lila nie będzie w wieku przedszkolnym:) Choroba,nie choroba. Czy to takie ważne jak to nazywamy? Ważne,żeby chcieć wrócić do normalności. A to czy ktoś nazywa to chorobą, przypadłością, lękiem czy czym innym dla mnie osobiście nie ma znaczenia. Ważne,żeby trafić do dobrego specjalisty i na pomocnych ludzi. I tyle:) Super Asiu,że już nie uciekasz. Też czasem tak mam, aż muszę odsapnąć i spojrzeć z boku na swój sukces-jak wjechałam na szczyt góry zdałam sobie sprawę,że tak łatwo stąd nie zejdę,ale pomyślałam,że jest piękne i marzyłam o takiej wolności i poszłam dalej:) pozdrawiam
  2. Mam nadzieję Asiu,że spacer udany?:) Agata nie przejmuj się, skoro poradziłaś sobie z lękiem to poradzisz sobie z pracą. Różnie teraz z nią bywa-ja trzymam kciuki:) Dzieciaki na spacerze, matka umyła okna, kaczka w piecu( w Lidlu bardzo tania teraz,teściowa ma pod nosem to jej składam zamówienia :0), i co? Chyba dołączę do dzieci, jakoś tak mi się relaksować nie chce,tylko pranie rozwieszę i idę na spacer. Pozdrawiam:)
  3. Cześć dziewczyny,widzę,że weekend nam się udał:) Wero nie musisz jutro czy pojutrze do niego jechać,w takim razie próbuj dzień w dzień,ale na mniejsze odległości. Zacznij od wycieczki samotnej autobusem,tramwajem itp. Powiększaj swoją strefę bezpieczeństwa i będzie dobrze. To wcale nie jest takie trudne,o ile przygotujesz się,że nie zawsze będzie fajnie ale będziesz bardzo chcieć. Ja zaczęłam od stanu-nie mogę dojść do furtki,a teraz? Wakacje? no problem,koncert i samodzielny wyjazd? No problem. Tydzień temu byłam na drugim końcu Polski i co? Też dałam radę. Jeżeli naprawdę chcesz wrócić do normalności musisz codziennie walczyć o każdy centymetr niezależności. Wsparcie jest ważne, na początek weź mamę czy przyjaciółkę, mogą stać z tyłu autobusu,czy na przystanku,będziesz czuła się pewniej. A ja dziś mam lenia i będę odsypiać weekend,pewnie się nie da,ale teściowa wpadnie i zabierze dzieci na spacer,może coś odpocznę?:) Pozdrawiam i miłego początku szkoły Waszym pociechom życzę:)
  4. A ja po weselu,nawet się nie kładłam,bo do domu dotarliśmy po 6...:) Ale muszę troszkę odpocząć bo na 16 obiad, a potem młodsza część gości plus ich znajomi co nie byli na weselu idą do klubu. Powiedziałam mężowi, że jak dotrwam do 22 będzie cud:) Weszłam do kościoła,było fajnie,tylko Lila wpadła w szał, wyszłam z nią, za nami Olek-też w złości. Mała zła,bo nie spała w dzień, a małemu to nie wiem co? W każdym razie sam ślub zobaczę na filmie:) Za to wesele super,żadnych lęków,a ludzi morze przecież:) To prawda,że każdy z nas jest inny. Jedna zadziora,druga spokojna. Każdy ma inne poglądy na życie,leczenie itp. Ale ważne,że możemy się wesprzeć i iść do wyleczenia:)
  5. Jakoś się wczoraj ogarnęłam,ale wieczorem już sił nie miałam:) Ja tam w ogóle nie piję, naprawdę,może to dziwne,ale nawet lampki wina do kolacji. Na Własnym weselu udawałam i chodziłam wciąż z tym samym kieliszkiem. Moi bliscy wiedzą,że nie toleruję alkoholu, mąż nie pija, w domu moim tylko wino i to takie domowe przy jakimś święcie, także z tej metody leczenia nie skorzystam,ale chętnie zajmę się deserem:) Też nie mogłam podejść do skrzynki, robiłam z 10 podjeść w ciągu dnia,a jak mi się udało to wracałam w przeciągu pół sekundy:) Teraz się śmieję,że w trakcie tych odwrotów powinni nam mierzyć prędkość, niejeden mandat byśmy musieli płacić. Pozdrawiam Was serdecznie;:)
  6. Hydro mam w domu, ale dostałam go na alergię i potem przypadkiem odkryłam,że on również na stany lękowe,ale mówiąc szczerze wzięłam go ze 2 razy jak miałam straszne uczulenie-teraz w maju,byłam po nim bardzo senna,także może działa? Ale mam dziś dzień, jutro wesele, u nas ma kuzynka nocować z dziećmi, mąż za granicą-na szczęście,bo już nie wiedziałabym gdzie 5 osób pomieścić? Dzieci takie małe nie są-13,10 i 6 lat,to w jedno łóżko mi nie wejdą... Kiedyś u nich dwie noce nocowałam,ale to było jak studiowałam,i tego najmłodszego na świecie nie było, a tu w zamian dostaję całą 4:) No cóż, lecę szykować górę, jeszcze mam kosmetyczkę i w ogóle tyle spraw... Prasowanie oddałam mężowi, o dziwo się zabrał i nawet mu to wyszło:) A ty co Asiu porabiasz,szykujesz imprezę?:) Pozdrawiam:)
  7. Widzę,że mamy tak samo-zdrowiejemy równo:) Już byłam na spacerze i zakupach i nawet w duchu się śmiałam,że te sklepy tak blisko,a ja tak się bałam:) Jakiś obiad muszę zrobić, i zacząć prasowanie, mam wielki kosz,który aż błaga o uwagę,ale przy dzieciach ciężko,tym bardziej,że po tym naszym wyjeździe nie odchodzą ani na moment,takie stęsknione:) Pozdrawiam, Oka,Paulina co u Was?
  8. Ten zestaw ratunkowy też mam:0 Jak idę gdzieś blisko to nie biorę,ale już gdzieś dalej to zawsze mam przy sobie. Dawno nie korzystałam,ale sama obecność dodaje mi sił:) Widzicie jaką radość dają wyjścia z domu. Zauważyłam,że teraz bardziej dbam o siebie. Kiedyś jak szłam na zakupy czy w ogóle gdzieś to wybiegałam po domowemu,jak jakaś sprzątaczka wyglądałam. Teraz jest inaczej,więcej czasu na zewnątrz i już są zmiany,na plus:) Pozdrawiam
  9. Gdybym nie miała dzieci to pewnie nie chciałoby mi się już o siebie walczyć. Nie oszukujmy się,dojście do normalnego funkcjonowania jest bolesne,męczące i nie raz chce się poddać,ale dla nich trzeba walczyć. I dobrze, ważne żeby mieć motywację. Paulina z pracą teraz różnie bywa,ale też trzymam kciuki. A dziś mam urwanie głowy, tyle spraw,że już mi się nie chce. No,ale cóż,trzeba się ruszyć, pozdrawiam:)
  10. Najgorsze jest to przestawienie się ze stanu-umrę do nie umrę jak tylko wyjdę,przejdę przez ulicę,wejdę do sklepu itp. Mi pomogło jak rodzina zamiast wciąż mi ulegać i wspierać te lęki-czyli jak ja mówiłam,nie wejdę,nie zrobię,nie pójdę to oni-dobrze,zostań,tylko się biedaku nie denerwuj. Dopiero jak zaczęli *olewać* te moje lęki i nie zwracać na nie uwagi mi się polepszyło. Jestem im za to wdzięczna, choć początkowo uważałam,że są źli, nie rozumieją i w ogóle wszyscy się ode mnie odwracają. A teraz widzę jak bardzo mi to pomogło. Zmotywujcie rodzinę do wspólnej walki, np jak mówiłam mężowi nie wejdę do sklepu on mnie brał za rękę i szliśmy,ale nie wracaliśmy jak tylko miałam lęk. Najważniejsze to pokazać nerwicy kto tu rządzi:) Byłam na zakupach i spacerze z dziećmi, padły biedaki, i dobrze bo sobie posprzątałam dół:) Miłych spacerów Wam życzę i pozdrawiam:)
  11. Widzicie, trzeba iść do przodu:) Jak dziś szłam do sklepu to specjalnie wybrałam te jak najdalsze,byleby tylko pochodzić. Dzieciaki stęsknione,przyklejone do matki, a dom płacze z bałaganu... Jutro muszę iść do kosmetyczki co by na tym ślubie ludzi nie straszyć:) Pozdrawiam, i jak najczęściej wychodźcie z domu,do ludzi-to dla nas jedyne lekarstwo:)
  12. Ja wczoraj cały dzień i pół nocy wracałam z gór... Dałam radę bez żadnych nieproszonych lęków,chociaż ledwo trzymam się na nogach-ze zmęczenia:) Ja miałam dobre dzieciństwo,ale właśnie zawsze byłam zamknięta w sobie,czy sukces czy porażkę, wszystko dusiłam w sobie. nie dzieliłam się lękami,obawami itp. wszyscy myśleli,że jestem bardzo silna,pewna siebie i w ogóle, a tu wszystko wyszło. Teraz nie boję się mówić o słabościach, jak coś mi nie pasuje mówię wprost, nie chcę już uszczęśliwiać na siłę całego świata, ja też mam prawo do spokoju i szczęścia. Zamiast martwić się co ktoś o mnie pomyśli-bo np przyznam się do słabości, mówię wprost i od razu jest mi lepiej. To też ważne-nie dusić niczego w środku, na bieżąco pozbywać się negatywnych emocji. To,że ich nie * wypowiadamy* nie znaczy,że znikają,wręcz przeciwnie. Wracają w postaci lęków.Mi to psycholog uświadomiła-nad emocjami trzeba pracować, regularnie.
  13. A ja wczoraj byłam z mężem w górach. Wpakował mnie do kolejki, a to taki stary wyciąg, krzesełka pojedyńcze, i wiecie żadnej ucieczki,chyba,że skaczesz w dół,prosto na złamanie kręgosłupa w najlepszym wypadku, jak to przeżyłam,to już żaden sklep mi nie straszny:) mam straszny lęk wysokosci, więc jakąś tam słabość pokonałam,chociaż do tej pory jqk myślę o tej wysokości to mnie trzęsie:) Doszliśmy pod Śnieżkę, i muszę wam powiedzieć,że byłam bardzo z siebie dumna:) Szkoda,że czas wracać, i szkoda,że nie ma z nami dzieci.... Pozdrawiam:)
  14. A ja piszę patrząc na Śnieżkę,pięknie jest:) Dojechałam spokojnie,ale miałam rano lekki ,bo mama powiedziała,że Lila całą noc płakała, ale już wczoraj było dobrze, i dziś też. Trochę się uspokoiłam:) Każdy musi wybrać swoją drogę wyjścia z nerwicy. Mi pomógł psycholog,ale najbardziej ja sama. Leków nie brałam,zresztą nie mogłam i dziś cieszę się,że tak jak wczoraj poradziłam sobie z niepokojem sama:) Ale to wiadomo,co jednemu słuzy,drugiemu niekoniecznie. Najwaniejsze by z tego wyjść, a jak to nieważne:)
  15. Cześć wszystkim:) wczoraj 10 godzin jechałam samochodem, aż mąż był zdziwiony,że ani razu nie marudziłam:) Byłam już w sklepie-a przecież nie znam miasta,no i mieszkamy na starówce we Wrocławiu, a mamy jeszcze przed sobą drogę do Karpacza. Pogoda niestety fatalna, strasznie zimno, zostawiłam na noc okno uchylone i rano obudziłam się z wielkim katarem, boli mnie też głowa,więc na pewno przeziębiłam zatoki... Asiu super,robisz wspaniałe postępy-niedługo będziesz śmigać aż miło:) Piotr tryb olewający to najlepsze co możesz dla siebie zrobić. Pozdrawiam Was ciepło,choć tu strasznie zimno:(
  16. Cześć, ja już spakowana, babeczki upiekłam nam na drogę. Rodzice zaraz przybędą i zostaną z dziatwą:) Trochę się stresuję,ale nie samą jazdą,tylko dziećmi,nigdy nie zostawiałam ich na tyle,a będę daleko,więc w razie czego nie wrócę od razu i to mnie martwi. Chociaż Olek nas popycha,już idźcie,on do babci chce:) Świetnie Piotr,że się nie poddałeś, masz zwycięstwo. Dobrze jest sobie zapisywać takie momenty by na przykład rano sobie czytać i dowartościować się, mi to bardzo pomagało. Mając listę sukcesów przed oczyma,wiedziałam,że mogę wszystko:) Ewuś super,że jesteś:) Asiu cieszę się,że wszytko ok i urlop miło mija. Pozdrawiam Was serdecznie:)
  17. Wczoraj kupiłam buty do tej sukienki, lepiej, żeby mąż nie znał ceny :) Fajnie,że sukienka się podoba,bo absolutnie żadna mi się nie podobała,ale do tej coraz bardziej się przekonuję. Asiu widzisz jak dobrze Ci idzie, dzieci są wspaniałą motywacją do radzenia sobie z nerwicą. Przecież dziecku nie powiem,że nie ma śniadania, bo nie ma mleka, a nie mam mleka bo mamusia się boi, że coś jej na głowę spadnie na ulicy, padnie tam i całe osiedle się zleci by się z niej śmiać-i dlatego poczekamy aż tatuś wróci z pracy i śniadanie zjemy na kolację. Im bardziej absurdalnie tłumaczyłam sobie lęki, tym stawały się śmieszniejsze i okazało się, że nie warto na nie tracić czasu-tylko wyśmiać i robić swoje. nikomu nie powiem, że jestem całkiem zdrowa, ale im szybciej wyrzucam sobie głupie myśli z głowy tym czuję się lepiej. Forum pomaga, nie zdawałam sobie sprawy, że ktoś cierpi na to co ja, że też ma lęki, też się boi. Razem dajemy sobie siłę i to jest piękne:) Pozdrawiam Was serdecznie:)
  18. Widzisz Asiu,teraz będzie tylko lepiej:) Piotr koniecznie powinieneś się przełamać przed psychologiem,jego pomoc naprawdę jest cenna-na początku, bo potem i tak to Ty musisz wykonać całą pracę, ani psycholog, ani tabletki za Ciebie nie pójdą do kina, nie pojadą na wakacje itp. Trzymam kciuki,dasz radę, tylko staw czoła lękom i idź, choćby na chwilę, choćby bliziutko,ale co dzień. A ja wczoraj 5 godzin spędziłam w galerii, kiedyś marzyłabym o tym,ale wczoraj miałam dość, wyobraźcie sobie mojego męża latające z dziećmi za mną:) Pierwszy raz to nie ja chciałam uciec ze sklepu:) W końcu kupiłam taka,ale na 100 % przekonana nie jestem, wzięłam bo mąż powiedział,że jak czegoś zaraz,natychmiast nie wybiorę to żąda rozwodu:) http://www.emonnari.pl/dopasowana-sukienka-z-koronka-,1939.html Nadaje się? Jeszcze buty,torebka, itp,.... ale to już bez męża;0
  19. Mam nadzieję Asiu,że spokojnie dojedziesz, korzystaj z pogody i baw się dobrze:) Agata miałaś wspaniałe wakacje, aż zazdroszczę, a jak się czujesz w domu? Oka gratuję, właśnie o to chodzi:) Ja uciekam kupić w końcu tę sukienkę na ślub brata, to za mniej niż 2 tygodnie, a ja nie mam niczego nawet na oku:) Pozdrawiam
  20. Asiu mam nadzieję,że wyjazd na Mazury będzie udany-myśl pozytywnie,dasz radę:) Oj Kicia mam tak samo, wystarczy właśnie drobna infekcja i już mam lepsze myśli-ale teraz często mam dobre:) Dziś byliśmy na plaży, przez las się szło 2 km,ale było warto bo prawie ludzi nie było. Rano była msza za moich dziadków,więc byłam w kościele-w środku:) Dopiero wróciłam,zmęczona,czerwona,ale szczęśliwa:0 Pozdrawiam
  21. Hej, dziewczyny wierzę,że z tego wszystkiego wyjdziemy-zobaczycie:) Więcej siły,odwagi i wiary. Wiadomo tego nie wyleczy się raz na zawsze ale można całkiem normalnie żyć. Dziś byłam na mieście z koleżanką, pojechałam sama, pochodziłyśmy po Starówce, a potem siedziałyśmy w kawiarni. Mąż wracając od rodziców mnie zabrał. Miłe popołudnie. Niby Asiu wszystko mam zamówione-noclegi,ale wciąż czekam co powiedzą rodzice,czy na 110 % wezmą dzieci. I jak powrót Asiu? Pozdrawiam Was serdecznie
  22. Tak, z tego nie da końca,raz na zawsze się wyleczyć, jak alkoholizm. Przy odpowiedniej pracy można uniknąć nawrotów... Odpoczywajcie dziewczyny:) U mnie tak nijako. Nie wiem, jakoś mnie ta przyjaciółka rozbiła. Idę z dziećmi na plac zabaw. Pozdrawiam
  23. Super Dziewczyny,że u Was wszystko dobrze:) korzystajcie z wakacje i ładujcie akumulatory:) Miałam dziś przykrą rozmowę z przyjaciółką, nagadała mi takich rzeczy, a na samym nie powiedziała z jakiego powodu nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Naprawdę mi się smutno zrobiło,znam kogoś tyle lat, a on traktuje mnie jak nie wiem wroga? A ja naprawdę nie wiem o co chodzi, bo jeszcze we wtorek rozmawiałyśmy bardzo,ale to bardzo serdecznie. Mam przez to cały dzień zniszczony, no nie mogę przestać o tym myśleć.... Pozdrawiam, zjem lody,może to mi humor poprawi?
  24. Witajcie. Asiu udanego wypoczynku:) Co do nowych postów,najważniejsze to by nie tyle wspierać tę osobę, ale i motywować ją,a nawet zmuszać do wyjścia-wiadomo na początku nawet przed blok,ale to jedyna droga. Innej nie ma, trzeba być obok,ale bez jej pracy i chęci wyjścia nie ma efektów. Ja też parę miesięcy siedziałam w domu i zaczęło mi być wygodnie,wszystko wokół mnie skakali,troszczyli się,wyręczali,tyle,że na dłuższą metę to droga donikąd. Zaczęłam od wyjścia do kiosku-5 metrów od domu,potem sklepik,market,kawiarnia,kino,wakacje itp. Jeżdżę pociągiem,autobusem,chodzę po sklepach i jedyne co mogę polecić to zrozumienie,że to tylko od nas zależy czy będziemy żyć jak my chcemy,czy jak chce choroba. Pozdrawiam,chciałam jechać z dziećmi nad morze,ale pochmurno,deszcz kropi,chyba nic z tego...
  25. No i brawo, Rodzinka pewnie też Ci podaruje medal, i zaraz miejsca na ścianie zabraknie:) Asiu jedź i się nie martw. Dasz radę, a po powrocie dostaniesz medal:) Ja dziś sporo na zewnątrz, zakupy,spacer itp. Szkoda tylko,że jakoś tak jesień już czuć w pogodzie, chłodno i nijako. Może jeszcze coś się zmieni. Pozdrawiam
×