
Sylwia02
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Sylwia02
-
Właśnie katKa, daj znać co z Tobą, bo się martwimy :( Kejthi wczoraj miałam takie lęki, zresztą pisałam, ale dałam radę bez leków. Teraz mam kilka skurczy co 10 minut, bo cała energia i nadzieja, której nabrałam prysły jak bańka mydlana.
-
Mi leki przynoszą tylko takie ukojenie, o którym pisała kejthi, że pozwalają zasnąć i mieć głęboko w d.... kolejne skurcze. Sama więc nie mam dla siebie żadnej recepty. Miałam w miarę spokojne ostatnie dwa dni, a przed chwilą rozmawiałam ze współlokatorką i zaczęło mi jakoś tak dziwnie pulsować. Kilka razy i cisza. Nie cierpię tego, po prostu nienawidzę.
-
Rui to jest właśnie to o czym była mowa w tym artykule, do którego link zamieściłeś. Sama chciałabym czegoś takiego spróbować, bo już dawno sama zauważyłam ciągłe napięcie wszędzie, szczególnie rąk, czoła i pleców. Szkoda, że nie mam znajomego wujka fizjoterapeuty :/
-
Najgorsze już chyba minęło, ale wolę nie zapeszać. Czuję się dziś jak kejthi. Nie mogę swobodnie oddychać, jakbym miała tchawicę zwężoną i wciąż słyszę każde uderzenie swojego serca. KajKa tak mi przykro, że tak się czujesz. Ja w takich momentach chodzę po ścianach. Podziwiam Cię kochana, naprawdę. Trzymaj się mocno i pamiętaj, że to minie :*
-
No to prawda, co jak co, ale diagnoza zaburzeń rytmu serca nad podstawie wywiadu to jakiś absurd. Nikt nie mówi, że była błędna, bo może lekarz miał szczęście, albo zdolności mentalne. Tylko jak można to zrobić, skoro ludzie z bardzo poważnymi arytmiami ich nie czują? Poza tym wszyscy odczuwamy nasze arytmie bardzo subiektywnie i tak też je nazywamy. Uważam, że Twój lekarz marsipat zachował się nieodpowiedzialnie. Nikt oczywiście nie sugeruje, że naraził Cię na coś, bo najprawdopodobniej nie masz się czym martwić i jesteś zdrowa. Chodzi raczej o tego lekarza. Bo co gdyby kto inny do niego trafił, poważnie chory? Brak mi słów
-
Wiem o czym mówisz marsipat. Czasem też słyszałam od lekarzy jakieś teksty, które można było odebrać dwuznacznie i człowiek ma wtedy wrażenie, że mają go za wariata. To przykre, ale dziś już trochę nabrałam dystansu do tego i traktuję takich ludzi lekceważąco, bo to właśnie oni wykazują się godnym pożałowania intelektem, kompletnym brakiem wrażliwości i empatii. Jak dla mnie - zero szacunku dla nich. Z tym przebadaniem wszystko wydaje się takie jasne i logiczne, a w rzeczywistości jest chyba tak, że im więcej się człowiek bada, tym więcej ma wątpliwości. Ale jak już zacznie, to ciężko przestać :/
-
Powiem Ci, że z tym samochodem to różnie. Ja mam czasem takie czarne myśli, że jak wymieniał mi te klocki hamulcowe, to zrobił to źle i może nie będę mogła zahamować ;P Ale ze mnie przykładu raczej proszę nie brać :)
-
No to mi tak właśnie wczoraj *chluptało*, jakby serce całe tonęło w krwi. Wiem, mam okropne wyzualizacje, ale ta też nie jest najgorsza. Rui, u mnie jest podobnie. Kiedyś po usłyszeniu optymistycznych słów od lekarza pewność siebie utrzymywała mi się nawet kilka dni. Dziś już sama nie wiem jak jest, bo dawno u żadnego nie byłam. Ale ostatnim razem wyszłam i wracałam spłakana z bezsilności, bo chyba dotarło do mnie boleśnie, że nikt nie potrafi mi pomóc. Również na co dzień funkcjonuję zazwyczaj do skurczu - kiedy przychodzi cała pewność siebie mi mija, a racjonalne argumenty stają się bez wartości. Bieda jednym słowem
-
Witajcie moi drodzy, Miałam w ten weekend zjazd w drugiej szkole, a poza tym nie było u mnie za różowo. W piątek postanowiłyśmy wyjść z przyjaciółkę gdzieś się rozerwać, a skurcze nie odstępowały mnie na krok. Wczoraj niestety walczyłam z kacem i wieczorem nie wiedziałam co mam robić, tak dostałam popalić od serca. Myślę, że kac miał tu duże znaczenie, ale pierwszy raz przechodziłam to tak ciężko, Zazwyczaj dzień nie miałam tych skurczy więcej niż każdego innego dnia. Po prostu się załamałam. Co 10 minut dostawałam takiego kopa, jakby zaraz serce miało pęknąć z nadmiaru krwi. Dziś od rana niestety kiepska forma psychiczna się utrzymuje przez to :(
-
Osobiście uważam, że znaczna większość chorób ma podłoże psychosomatyczne. Oczywiście nie mówię tutaj o chorobach zakaźnych tj. aids. Jednak grypa też jest chorobą zakaźną, a jestem przekonana, że organizm osłabiony stresem złapie ją łatwiej. Odporność to też domena psychosomatyki. Sama często choruję, a infekcja pojawia się jak gdyby *na dokładkę* obok innych problemów. Ludzie w pogłębianiu swoich wąskich specjalizacji za bardzo zaczęli zapominać o czymś takim jak system. Organizm jest systemem. Dusza, czyli nasza psychika i ciało nigdy nie pozostają wobec siebie obojętne. Dlatego medycyna jest tak często moim zdaniem bezradna wobec pewnych schorzeń. Również takich z jakimi my tutaj się borykamy. Lekarz widzisz wynik badania - liczby, kreski, szlaczki na papierze. Zapomina, że to na człowieka przede wszystkim powinien spojrzeć. Zaznaczam, że nie generalizuję, ale piszę o bardzo smutnej tendencji, która dotyka coraz większej ilości medyków. Pozdrawiam Was :)
-
Kejthi to dosyć zagadkowa sprawa z tymi uszami. Ja z doświadczenia wiem, że takie kłucie i granie w uszach jest jak w uchu zalega wydzielina i nie może wyrównać ciśnienia, bo trąbki eustachiusza są zatkane. Sama ciężko przechodzę katary (głuchnę), a poza tym jakiś czas temu miałam zapalenie trąbek właśnie i było okropnie. Ale sama też długo leczyłam się u neurologa z zawrotami głowy, a jak minęły to z szumem w uszach. Dziś chyba jestem w stanie stwierdzić, że to wszystko było właśnie przez nerwicę. Muszę też przyznać, że moje serce w 95% przypadków tak samo reaguje na przeziębienia. Wycisza się, jakby miało za mało uwagi, bo skupiam ją wtedy na złym samopoczuciu, które nie jest jego winą. Zazwyczaj jednak po chorobie tak sobie odbija, że szkoda gadać :/ Byłam na zakupach, niestety tylko spożywczych. Wydałam ostatnie pieniądze i czekam na koniec miesiąca :] Dzień jak dotąd mijał mi spokojnie. Świetnie zniosłam zajęcia, choć po nich serce już dwa razy mnie walnęło i załaskotało. Czekam z utęsknieniem, aż znów przyjdzie czas, kiedy będę miała po kilka ładnych dni z rzędu spokoju. Ah marzenia...
-
Cichutko, bo pewnie wszyscy zapracowani ;) Ja też dopiero wróciłam z uczelni i próbuję coś upichcić. Dzień od rana tak cudownie mi mijał, aż nie wdrapałam się na czwarte piętro, zdyszana nie mogąc otworzyć drzwi rąbnęło pod mostkiem jak granat. Ehhh....nie może być zbyt pięknie. Mam jednak plan pojechać do jakiegoś marketu po zakupy, ale ciiii nie zapeszajcie, bo we wtorek zawróciłam się na pięcie przed sklepem i z podkulonym ogonem wróciłam do mieszkania. A co u Was? :)
-
No ja również mam tylko jedną siostrę, również ma 29 lat :) Mieszka za granicą od kilku lat z chłopakiem i 8 miesięcy temu dorobili się cudownego synka. Jeśli chodzi o latanie samolotem, to nie mam z tym żadnych problemów jeżeli chodzi o serce. Tylko ostatnim razem w drodze powrotnej do kraju zestresowałam się startem, bo tego nie cierpię, więc się chwilę odezwało. Poza tym byłam strasznie zmęczona i znudzona. Lot opóźniony, zbyt wcześnie się odprawiłam, no i podróżowałam sama. Jednak sam lot mnie uspokaja. Szczególnie jeśli można popatrzeć za okno i wsłuchać w spokojny i jednostajny dźwięk silników, obserwując jak samolot gładko sunie :)
-
No u mnie w tym roku ciężka sprawa wyjątkowo, bo rodzina mi się już na maksa rozjechała. Siostra za granicą, mama też, babcia z wujkiem daleko na końcu Polski, a w domu na Mazurach tylko tato został, ale moje relacje z jego rodziną nie są zbytnio kolorowe. Tak wyszło, że dostałam zaproszenie od przyjaciółki, bo nigdzie mi albo nie po drodze, albo strach samej w daleką podróż samochodem zimą się wybrać (mam zwierzaka, którego praktycznie tylko autem mogę transportować). W ogóle to wszystko zagmatwane. Rodzice powiedzieli jedź gdzie i z kim chcesz, tylko nie zostawaj sama w Łodzi. No to gdzieś muszę ruszyć i zająć to puste miejsce przy stole :) Dzięki kejthi, jak się od kogoś usłyszy *nic Ci nie jest*, to jakoś bardziej przekonujące to jest niż od samej siebie :)
-
Ja też wolę nie chwalić dnia przed zachodem słońca, więc nie będę mówić nic. Narzekać również :) Jedyne co nie daje mi spokoju to czy zrobić sobie tego super-holtera z dwunastoma kanałami. Ale to 150zl :/ A w tym roku Święta spędzam z rodziną przyjaciółki. Dużą rodziną. Więc nie chciałabym pojawić się z pustymi rękami. Bieda aż piszczy
-
Przede mną, za mną... kto to wie ;) Ja również staram się już od dłuższego czasu zmieniać swój tryb życia na bardziej aktywny. Staram się w większości docierać wszędzie pieszo, chociaż samochód stoi pod blokiem. Dodatkowo regularnie ćwiczę w domu wg. konkretnego schematu treningu. Dla mnie liczy się to, że pomaga choć na chwilę, bo faktycznie nastrój się poprawia. A może o to chodziło, żebym się wzięła za siebie... Fakt, okres wakacyjny jest najlepszy. Długie, zazwyczaj ciepłe i słoneczne dni, mniej obowiązków...eh..
-
Widzisz omega, teraz u mnie to ewentualnie tylko dwa pierwsze P, na trzecie nie ma szans ;)
-
Jeszcze tylko wspomnę. Kiedyś konsultowałam się z jednym kardiologiem. I mówię mu: panie, żadnych używek, zero kawy, alkoholu, papierosów i nic nie pomaga. A on na to, że tak nic, to też niedobrze. Także chyba znów przypomina nam o sobie starożytny filozof i jego złoty środek :)
-
Omega, mam nadzieję, że jesteś zadowolony z wyników, bo ja do końca się na tym nie znam :) Jeśli tak, to gratuluję
-
A no racja... też mam wrażenie, że jak paliłam, to życie było, albo wydawało się łatwiejsze. Może to po prostu zbieżność czasu, ale powiem Wam, że jak przez te dwa lata o dziwo w ogóle mnie nie ciągnęło, to dziś mam taką straszną ochotę zapalić. Ehhh... Chociaż czasem taki nerw mnie brał, że pierwsze co, to chciałam papierosa. Jedyne co mnie powstrzymywało to to, że wtedy serce się odezwie. Jednak tak naprawdę nie wiem jak ta nikotyna działa. Bo mówi się, że kofeina, alkohol i nikotyna (ogólnie używki) wzmagają skurcze dodatkowe. Kawę piję i niezależnie ile, to ze skurczami nijak mi to koreluje. Tak samo alkohol - raz tak, raz nie. Podobnie może być z nikotyną. Kurczę, chyba tracę motywację co do nie palenia....
-
Słuchajcie, a jak u Was z papierosami? Sama rzuciłam przeszło dwa lata temu po ok. sześciu latach palenia. Ale w czasie, kiedy już zaczęłam przejmować się skurczami nie zapaliłam ani razu. Zastanawiam się czy ktoś z podobnym problemem pali
-
Kejthi ostatniego holtera robiłam jakoś pod koniec września. Właśnie to mnie skłoniło w końcu, żeby odezwać się na forum, bo podczas niego miałam najgorsze kołatanie, które mam może kilka razy do roku. To jakby ktoś nagle zaczął mi pompować serce pompką do roweru. Paraliż, po prostu śmierć w oczach. No i na holterze nic :| Nie było w tym czasie żadnej arytmii. W ogóle nie znalazło mi arytmii poza niemiarowością zatokową i oczywiście bradykardią, ale na nią ja już nie zwracam uwagi. Określono to jako subiektywne odczucia.... dziwne. Skurcze mam od kilku lat, ciężko mi powiedzieć czy od 3 czy 4, bo zaczęłam się nimi przejmować dopiero kiedy zrobiła się ta cała zawierucha z moim rzekomym zapaleniem serca, no i nerwica na całego się rozhuśtała czyli dwa lata temu. KajtKa też miewam różne kłucia. Wczoraj tak miałam cały wieczór i serce skakało. Ale bólami i kłuciami się nie przejmuję, bo wiem, że to z nerwów. Żebyś wiedziała co się ze mną działo jak pierwszy raz na poważnie wystraszyłam się serca. To było wieczorem, po Wigilii. Rano wstałam i od szyi do pasa wszystko mnie tak bolało, że nie mogłam się śmiać, nawet oddychać swobodnie. Jeśli mogę Ci coś poradzić kejthi, to ja byłam ostatnim razem u miłej dentystki, ale zanim nawet zapałałam do niej sympatią, to szybko jej powiedziałam, że mam kołatania, szczególnie w stresie. Poczułam się spokojniej, że ona wie, a i ona sama odniosłam wrażenie starała się, żebym była rozluźniona pomimo okropnego bólu.
-
Kurczę, omega trochę straszy... ja nie mam dostępu do takich systemów z prostej trywialnej przyczyny - nie stać mnie na to. Jestem tylko studentką, dostaję od rodziców pieniądze na utrzymanie, a i tak nie starcza mi do końca miesiąca. Za psychoterapię zawsze płaciłam sama, po prostu ciułam jakieś grosze, ale teraz i tak muszę zmniejszyć częstotliwość spotkań. Czasem chciałabym zrobić sobie dodatkowo jakiegoś superholtera, ale cóż. Serce od razu się buntuję jak o tym piszę i nie mam już dziś ochoty na nic. A takie miałam plany
-
Nie chciałam Cie nastraszyć kochana, raczej pokazać, że często wyolbrzymiamy nasze nieprzyjemne odczucia. Zresztą jak widać wiele osób utrzymuje, że pojedyncze skurcze są gorsze, a przecież to właśnie one są tutaj najmniej niebezpieczne. Mam nadzieję, że będziesz już spokojna :)
-
KajtKa ja mam około dziesięciu różnych odczuć subiektywnych skurczy, a tyle rodzajów arytmii nie mam. Z tym częstoskurczem też jest ciężko, bo jak mnie lekarz kiedyś pytał czy czuję tak i tak, to mi się wydawało, że czuję. No i on mówił, że to może być migotanie przedsionków. Dziś już wiem, że tego nie mam, bo zweryfikowały to badania. A poza tym, na początku roku byłam na konsultacji i pewnego profesorka. On mnie osłuchiwał stetoskopem, kazał wstrzymać powietrze i wtedy się zaczęło. Dla mnie każde uderzenie serce było niewłaściwe. Tak opisywał to tamten lekarz. Jednak ten profesor wszystkiego słuchał przez słuchawkę i powiedział, że to były pojedyncze. A dla mnie to była seria z karabinu maszynowego! Tak nas może ten mało rozumny rozum zmylić ;)