Skocz do zawartości
kardiolo.pl

beata012

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez beata012

  1. Futerko, znowu się nudzisz. Przestań mierzyć i z głowy.
  2. Julitka, świetnie sobie radzisz w tej sytuacji. Skoro nie bierzesz leków, a jesteś narażona na nieustanny stres, to już jesteś do przodu. Słuchaj, a nie możesz na przykład, przez jakiś czas zbierać dowodów na to wszystko co opisałaś i sama założyć swojemu byłemu sprawę o nękanie? Czasami, w walce z takimi ludźmi nie wystarcza obrona, wtedy samemu należy zaatakować i może to dopiero przyniesie rezultat. Takie postępowanie byłego może mieć negatywny wpływ na dzieci? pomyśl, co możesz zrobić, żeby wybić mu z głowy zatruwanie ci życia. Chociaż nie do końca rozumiem twoją sprawę, ale dobro dzieci jest najważniejsze.
  3. Futerko, dziękuję ci. Jakbyś pisała takie posty jak ten powyżej i do tego słuchała, co ci ludzie radzą, już dawno pozbyłabyś się nerwicy. Ty sama siebie nie znasz i to jest twój problem. Nie jeden, ale podstawowy. Masz słabą psychikę? to nieprawda. Przeczytałam tak wiele twoich wpisów, że znam cię lepiej niż ty sama siebie. Masz dwoje dzieci, którymi w większości opiekujesz się sama i jakoś sobie radzisz. Wiele twoich czynów potępiam, bo nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że mogłabym zostawić kilku letnie dzieci w nocy same i wyjść z domu, ale to nie moja sprawa. W każdym razie, radzisz sobie. Potrafiłaś iść do przedszkola i walczyć w sprawie synka, potrafisz załatwić mnóstwo rzeczy. Ty sama sobie wmawiasz, że jesteś inna, niż jesteś naprawdę. Drugim twoim problemem jest to, że potwornie nudzisz się w domu. Jesteś towarzyska, lubisz przebywać z ludźmi, ale nie masz z kim. Sytuacja zmusiła cię do siedzenia w domu, a swoimi wiecznymi narzekaniami na wymyślone choroby zrażasz do siebie ludzi. Dlatego pobyty na sorach, w szpitalu i ogólnie te wszystkie badania, zastępują ci kontakty towarzyskie, których potrzebujesz. Ogarnij się i idź do pracy. Dzieci rosną, za 10 lat będziesz 40 - latką bez żadnego doświadczenia zawodowego, bez stażu pracy. Dzieci będą miały swoje życie, a ty będziesz nadal umierała na nerwicę. Jeżeli dobrze ci idzie z tymi żelowymi pzanokciami, skończ jakiś kurs kosmetologii i nie mów, że nie masz na to pieniędzy. Wynajmujesz mieszkanie za ponad tysiąc złotych, podczas gdy masz własne za niewielki czynsz. Po raz kolejny wracasz do tego mieszkania. Weź wreszcie przystosuj je do normalnych warunków i zacznij planować swoją przyszłość, bo już ładnych parę lat przebimbałaś na wypatrywanie śmierci, która nie przychodzi. Mnóstwo ludzi na tym forum próbowało cię wspierać, ale ty jesteś odporna na dobre rady. Forum jest po to, żebyśmy mogli sobie pomagać: dobrą radą, wsparciem duchowym, a czasem kopniakiem w dupę. Ty dostałaś tego wszystkiego w mega dawce i nic nie pomogło. Zacznij pisać, że robisz coś dla siebie, pokaż, że walczysz, bo inaczej z tego wszystkiego co oferuje forum będziesz dostawała tylko to ostatnie.
  4. Dzień dobry wszystkim w ten śliczny, słoneczny dzień! Ciciol - i jeszcze pytasz za co? za całokształt. Popieram twoje zdanie w całej rozciągłości. Dla każdego musi nadejść moment kiedy powie *dość* nerwicy. I zawsze jest na to dobry czas, nie ważne jak wiele lat z tą ..... mamy za sobą. Czasami po prostu jesteśmy w takim stanie, że nie zaskakujemy. Ja też jestem tego przykładem. Kiedy miałam ataki paniki nie panowałam zupełnie nad nerwicą, szukałam choroby i spodziewałam się śmierci. Dopiero jak zaczęłam brać Afobam w atakach i przekonałam się, że 1/4 tabletki przywraca mi człowieczeństwo, zaczęłam myśleć. Gdybym właśnie umierała, żadna ilość Afobamu nie przywróciłaby mnie do życia, bo to lek na lęk. A skoro po tabletce lęk minął, to właśnie to mi dolega, a nie śmierć. Kiedy w to uwierzyłam, ataki paniki były coraz rzadsze, aż w końcu ustąpiły. Co do psychoterapii, moim zdaniem, jeśli trafimy do dobrego terapeuty, jest ona potrzebna o tyle, że pozwala nam dotrzeć do przyczyny nerwicy, a to pomaga w walce z nią. Ja podobnie jak Ciciol mam podłoże nerwicy w utracie rodziny. Futerko wiele razy pisała, że widziała śmierć kliniczną swojej mamy. Ja przez dwa lata patrzyłam na śmierć mojej siostry, która nie chciała wiedzieć, że jest śmiertelnie chora i w moich oczach szukała potwierdzenia, że wyzdrowieje. Przez dwa lata musiałam być podporą dla niej, dla szwagra i dla moich załamanych rodziców. To ja stałam za nią w szpitalnej łazience i patrzyłam w jej oczy, gdy golono jej głowę do operacji. To ja kłamałam na jej nie wyrażoną prośbę, że wszystko będzie dobrze. Moja siostra zmarła w mając 36 lat, zostawiła małe dzieci. W krótkim czasie po śmierci siostry zmarli moi rodzice. Moja mama po prostu nie chciała żyć po śmierci siostry i powoli gasła, mój tata zmarł niedługo po niej. A ja byłam bezradna, bo na taki żal nic nie mogłam poradzić. Psychoterapeutka powiedziała mi, że nigdy nie przeżyłam żałoby, bo zawsze musiałam wspierać kogoś w danym momencie słabszego ode mnie. Jak czytam te żale Futerko, to mnie zęby bolą. Ale ja nadal żyję, mam własną rodzinę, która potrzebuje mnie zdrowej. Chcę widzieć jak rozwija się moja córka i chcę doczekać wnuków. Dlatego, podobnie jak Ciciol doszłam w końcu do tego samego. Nie uda się cofnąć czasu, nie zmienimy tego co było, mozemy tylko walczyć o przyszłość. Na terapii przerobiłam żałobę, metoda, którą podałam kiedyś Gosi jest także sposobem na radzenie sobie z taką traumą. Ale to była druga terapia u psychoterapeuty. Pierwsza terapia u psychiatry była stratą czasu, dlatego twierdzę, że terapia jest potrzebna, ale tylko pod warunkiem, że trafimy do kogoś, kto nie tylko chce, ale także potrafi pomóc.
  5. No i proszę, Futerko po raz kolejny zdominowała forum. Nie pojmuję jak Wam się chce, cokolwiek jej powiecie, mówiło jej to samo przynajmniej kilkanaście osób na przestrzeni lat. Na dodatek, podziwiam jak jesteście w stanie zrozumieć bełkot kogoś, kto pisze: *o ja tu mieszlam w blokui tu mam 40sasuadoe*. Tłumaczenie, że pisze z telefonu jest żadnym tłumaczeniem, to albo zupełny brak szacunku dla rozmówcy, albo jak już wspominała Mary *poziom inteligencji ameby*. A tymczasem Kamil, Gosia, Wojtek, DużaAnia - osoby, które naprawdę potrzebują wsparcia i z niego korzystają, zamilkli i nie dziwię się. Kubica, twoja nerwica ma zakodowane: gorąco - atak. Żeby to odkręcić, nie powinieneś unikać miejsc, w których jest gorąco, wręcz przeciwnie. Musisz udowodnić własnej podświadomości, że takie miejsca nie są groźne, bo unikając ich, będziesz utwierdzał ją w tym przekonaniu. Walka z nerwicą, to w rzeczywistości świadome przekonywanie własnej podświadomości, że nie musi tak się nakręcać w obronie życia, bo nic nam nie grozi. Ponieważ nad podświadomością nie panujemy, aby wygrać, potrzebna jest cierpliwość i czas. Ciciol - przyjmij wyrazy szacunku. Lordmen - bardzo się cieszę, że tak dobrze się czujesz. Mam nadzieję, że na terapii nauczysz się właściwego reagowania w momencie gdy odstawisz leki i nerwica wróci. Wiem, że jesteś świadomy tego, że tak się stanie i kolejny raz będzie gorszy niż poprzedni. Musisz być na to gotowy.
  6. Witaj Wojtku, Mogę coś powiedzieć na temat trądziku. Mój siostrzeniec miał potworny trądzik młodzieńczy, cała twarz wysypana krostami. Żadne maści, toniki, nic nie działało. Do momentu, aż ktoś mu doradził krople homeopatyczne na trądzik. Brał te krople chyba z pół roku, po trzech miesiącach była widoczna poprawa, po pół roku trądzik ustąpił. Kupował je w łódzkiej aptece homeopatycznej Calendula, mają sprzedaż internetową, można do nich zadzwonić i uzyskać poradę. Nie wiem jaka jest nazwa tych kropli, były to po prostu krople na trądzik. A co do nerwicy, to dopóki lekarz nie stwierdzi, że masz nerwicę a nie coś innego, nie powinieneś sam stawiać diagnozy, podobnie jak nie powinien tego robić nikt inny. Od diagnozy jest lekarz. Są choroby dające objawy podobne do objawów nerwicy, na przykład tarczyca daje takie objawy. Dla własnego dobra należy najpierw wykluczyć inne możliwości. Idź do lekarza.
  7. Brawo Lordmen, udowadniasz, że rozsądny człowiek potrafi czytać ze zrozumieniem i wyciągać wnioski. Futerko ma 30 lat i podobno jest śliczna. Szkoda dziewczyny. Oliwka, twoje rozgoryczenie jest smutne, bo widać, że chociaż tak długo masz nerwicę (hipochondria także jest nerwicą, czyli zaburzeniem lękowym) to niewiele z niej rozumiesz. Gdybyś nie była tak najeżona, chętnie z tobą porozmawiam. Pora, żebyś uwierzyła, że z nerwicy można wyjść. No, chyba, że także kochasz swój stan i jest on ci do czegoś potrzebny. Bo wieczną nerwicę mają wyłącznie osoby, które do czegoś jej potrzebują, lub uwielbiają napawać się swoim złym samopoczuciem. Pozostali walczą, a kiedy tę walkę rozpoczną i jak długo będzie trwała zależy tylko od nich samych. Nie będziemy się licytować kto ma gorszą a kto lepszą nerwicę, to nie na tym polega. Każdy człowiek ma własny próg odporności na stres oraz lęk i to co jeden lekceważy, inny całkiem poważnie traktuje jak zagrożenie życia.
  8. Zastanowiły mnie słowa Mary w sprawie Futerko. Ponieważ nie lubię rozmawiać na temat, o którym wiem za mało, poświęciłam trochę czasu i poczytałam posty Futerko od 2011 roku, kiedy zalogowała się pod obecnym nickiem, ponieważ poprzednio miała inny, ale nie wiem jaki. W trakcie czytania włos mi się jeżył, nie wiem kiedy zdołam się uczesać. Nie będę przepisywała tych wszystkich strasznych bredni, które wypisywała Futerko. Popieram w całej rozciągłości zdanie Mary. Ewelina, poziom ameby jednak jest wyższy. Dla zainteresowanych i chcących pomóc Futerko, informuję: na tym forum były już dziesiątki porządnych, dobrych ludzi, którzy w tej sprawie ponieśli klęskę. Problemy sercowe to nie są pierwsze i jedyne problemy Futerko, miała także tomografię głowy. Jej siostry nie są takie złe, jak ona pisze. Futerko jest osobą zupełnie niezdolną do samodzielnego życia, prawdopodobnie zatruła życie całemu swojemu otoczeniu, tak jak udaje jej się zdominować forum swoimi wiecznymi problemami. Niniejszym oznajmiam, że nie będę pisała do Futerko, a nawet czytała jej wpisów. To przez takie osoby jak Futerko na psychoterapii zabraniają czytania forum.
  9. Kamil, dobrze zrobiłeś, że powiedziałeś mamie to wszystko. Powinieneś powiedzieć jej całą prawdę, inaczej mama nie będzie wiedziała skąd wynikają skargi nauczycielek na ciebie. Wtedy mama będzie sądziła, że jej pretensje mają podstawy. A jak jej powiesz, może skupi się trochę na tobie i zapomni o swoim brzuchu. Dzięi temu pomożesz mamie. Głowa cię bolała, to reakcja na to zebranie rodziców. Nerwica zawsze uderza po stresie a nie w trakcie, gdy jesteś zdenerwowany. Niestety, sądzę, że te krople do nosa to dla ciebie takie placebo, wierzysz, że pomagają, więc ból głowy mija. To są krople po prostu na katar, oczyszczają zatoki. Ale gdybyś miał naprawdę chore zatoki, to byś miał te objawy stale. Jednak wizyta u laryngologa by ci się przydała. Powiedz o tym mamie, proszę, zrób to. Poza tym, przydałoby się, żeby twoja mama wiedziała, wtedy mogłaby wyjaśnić w szkole twoje zachowanie. O ile będzie zdolna wziąć na siebie winę za to jak się czujesz. Bo tak naprawdę, to jej wina, a nie twoja.
  10. Gosiu, dołączam się do gratulacji Ani, idziesz w dobrą stronę. Mary, każdy z nas ocenia Futerko na bazie własnych doświadczeń. Julitka uznała, że partner Futerko to drań i nie jest jej wart. Ja uważam, że jednak nie każdy facet to drań, a wręcz taki, który w ogóle wytrzymuje to, co wyprawia Futerko draniem być nie może. Nie dziwię się wcale, że woli kolegów i siłownię, ale jednak przy niej trwa, a to już plus. W ogóle dziwi mnie, po co Futerko pisze na forum. Ogólna zasada, moim zdaniem jest taka, że forum powinno udzielać wsparcia w walce z nerwicą. Ale jak wspierać osobę, która nie chce wierzyć, że ma nerwicę? Mimo tego, napisała, że to twój wpis o tym, że nie ma migotania komór jej pomógł. Zastanowiłaś się nad tym? Może my po prostu jeszcze nie znaleźliśmy sposobu jak do niej dotrzeć. Może jeszcze warto próbować? choćby dla jej dzieci, których mi bardzo żal. Żal mi też samej Futerko, która strasznie się miota i ciągle pisze coś innego. Najpierw mówi, że chodzi tylko ulicami, na któych są przychodnie, a potem, że pojechała do nowego mieszkania, załatwiała jakieś sprawy, jedzie do sklepu, itd. No przecież w tych wszystkich miejscach nie stoją przychodnie na każdym rogu. Ona sama nie zdaje sobie sprawy, ile jest w stanie zrobić jak nie myśli o swoim sercu. Najwyraźniej jej największym problemem jest wieczór. Może zastanówmy się, co jej doradzić na wieczorne lęki? Moim zdaniem, na początek dobry będzie Afobam, żeby mogła przekonać się, że po leku nie ma żadnych objawów.
  11. Wiesz co Futerko? nowe objawy ma każdy, bo nerwica tak działa. Straszy tym, czego się boimy. Wtedy robi się tak: idzie się do lekarza, aby się upewnić, że jesteśmy zdrowi. Jak badania i lekarz powiedzą, że wszystko ok., akceptujemy to i wierzymy, że to nerwica znalazła nowy sposób. Badania i lekarz - jednorazowo. Fajnie napisałaś powyżej, ale ci nie wierzę. Bo ty robisz badania kiladziesiąt razy na to samo. Pomyślałaś o tym, że przez ciebie, ktoś naprawdę chory na serce mógł umrzeć, bo nie dostał się na badanie lub do lekarza, bo ty właśnie to robiłaś niepotrzebnie? Wielu ludzi choruje naprawdę. Nie wierzę też w to, że jesteś dobrą matką. Poczytaj sobie posty Kamila i jego historię. Już niedługo twoje dzieci będą pisały tak samo. Dzieci są doskonałymi obserwatorami i jeżeli wydaje ci się, że nie widzą co wyprawiasz, to bardzo się mylisz. Rozumiem, że sama nie potrafisz walczyć z nerwicą, to nie jest nic niezwykłego, wielu ludzi sobie nie radzi. Ale w takim przypadku bierze się leki. Pisałaś, że masz w domu Afobam, dlaczego nie weźmiesz go wieczorem, skoro to wieczorem najgorzej się czujesz? Ten lek uzależnia, ale dopiero po 3 miesiącach brania 2 razy dziennie. Ale też bardzo pomaga. Jak go weźmiesz i zobaczysz, że po nim miną ci objawy, może to cię przekona, że nie umierasz na serce. Masz problemy w życiu, współczuję ci, ale to nie jest usprawiedliwienie. Każdy z nas ma jakąś przyczynę nerwicy i nie są to pierdoły.
  12. Szkoda pary w ten gwizdek. Przeczytajcie, co sama Futerko pisze: ma dwie siostry, żadna z nich nie utrzymuje z nią kontaktu, o rodzicach nic nie pisze. Jedna z sióstr wyrzuciła ją z domu. Nie ma przyjaciółek, bo wszystkie ją obgadywały i wbijały nóż w plecy. Związek jej się rozpada, bo partner woli kolegów i siłownię niż towarzystwo Futerko. Naprawdę wierzycie, że biedna Futerko ma samych złych ludzi dookoła siebie? My wszyscy też mamy nerwicę, walczymy o siebie, bo tylko praca nad sobą pomoże nam z tego wyjść. A co robi Futerko? tylko narzeka i jęczy. Popieram z całego serca zdanie Mary, która właśnie uświadomiła mi, że nawiedzona Futerko chodząc do lekarza na NFZ zabiera miejsce ludziom, którzy naprawdę potrzebują diagnozy i leczenia kardiologicznego. A to, to już mnie wkurza, zwłaszcza jak pomyślę o tych kilkudziesięciu holterach i licho wie jakich jeszcze badaniach, które robiła zupełnie niepotrzebnie. Futerko potrzebuje specjalisty, może Ania ma rację z tym pobytem w szpitalu. Przecież są jakieś oddziały leczenia nerwic. Nie każdy jest w stanie sam sobie pomóc. A nasze mówienie, że nic jej nie jest, to rzucanie grochem o ścianę. Migotanie komór albo przedsionków, dobre sobie.
  13. Brawo Gosiu! brawo! Zrobiłaś pierwszy krok - zaakceptowałaś, że masz nerwicę. Bez tego nie ruszyłabyś do przodu. Wydaje się, że to tak niewiele, ale to jedyny możliwy dobry początek. Żadnych sorów, żadnego spania w ubraniu! Spacer z psami jest doskonałym pomysłem. Oraz myśli. W razie potrzeby, powtarzaj sobie coś w rodzaju: nie będę niewolnicą lęku*. Przypominaj sobie, że te wszystkie objawy nakręca lęk, objawy zwiększają lęk. Większy lęk produkuje większe objawy, które zwiększają lęk. I atak paniki gotowy. Przypominaj sobie, jak działa nerwica i nie zniechęcaj się. Pamiętaj, że podświadomość jest silna i musisz wiele razy mówić w myślach, aby do niej dotarło. Musisz dążyć do przekonania swojej podświadomości, że nie ma powodu do lęku. TO SIĘ DA ZROBIĆ! Nie za pierwszym razem, ale jak widać, już to rozumiesz. Trzeba być cierpliwym i uparcie dążyć do celu. Odwracanie myśli na początku jest bardzo dobrym sposobem, ale nie trać z oczu powodu, dla którego to robisz. To ważne, musisz zawsze wiedzieć, że odwracasz myśli, żeby przekonać swoje emocje, że nie mają powodu szaleć.
  14. Macie rację, mnie także niepokoi sytuacja Kamila. Lordmen, on kiedyś napisał, że jego matka ma nerwicę albo depresję, do tego jelito drażliwe, brzuch ją boli po jedzeniu, ojciec jest niepijącym alkoholikiem. Rodzice mają jakieś problemy i on nie chce ich martwić, więc im nie powie, że sam źle się czuje. Jednak ojciec jeździł z nim do szpitala, był u laryngologa. Jak widać, chyba jednak kiedy powie, to przynajmniej ojciec reaguje. Wszyscy wiemy, że osoby z nerwicą, zwłaszcza te, które sobie same nie radzą, są maksymalnie skupione na sobie. Chłopak wyraźnie potrzebuje uwagi, on ma dopiero 16 lat. Widzi co dzieje się z matką, jego nerwica z całą pewnością ma podłoże w dysfunkcyjnej rodzinie. Czy on sobie z tym poradzi? Futerko, poczytaj sobie posty Kamila, jak nie weźmiesz się za siebie, za kilka lat, to twoje dzieci będą pisały na forum podobne posty. Dzieci są bardzo dobrymi obserwatorami, nie ma możliwości, żeby udało ci się ukryć przed nimi swój stan.
  15. Dzień dobry, Futerko, przeczytaj uważnie co napisała do ciebie Ania. Ma ten sam *sercowy* typ nerwicy i te same objawy a jak inaczej od ciebie postępuje. Ania jest na dobrej drodze do wyjścia z nerwicy, a gdzie ty się znajdujesz? Ania zrobiła badania i uwierzyła lekarzowi, że nie jest chora na serce. Zaakceptowała nerwicę i zaczęła pracować nad wyjściem z niej. Poczytaj sobie, co robi Ania: najpierw zaakceptowała nerwicę czego ty nadal nie jesteś w stanie zrobić, ciekawe dlaczego jesteś tak uparta? Naprawdę wolałabyś być chora na serce? to straszne. Ania pracuje nad sobą i odnosi sukcesy, powinnaś brać z niej przykład.
  16. Futerko, czytasz, a nie rozumiesz. Nic ci nie da mówienie do siebie myślami, ponieważ zaczynasz od środka. Ty nie akceptujesz tego, że masz nerwicę. Ty myślisz, że masz nerwicę od zaburzeń rytmu serca. Ty myślisz, że masz chorobę serca i planujesz kolejny holter. Dopóki nie zaakceptujesz tego, że wszystkie twoje objawy TO NERWICA produkuje, możesz sobie te myśli nawet młotkiem do głowy wbijać i niczego nie osiągniesz.
  17. Ezka, ja myślę, że tak. I myślę, że nigdy nie jest za późno na rozpoczęcie walki z nerwicą. Gdy osiągniemy sukces i uda nam się przekonać swoje emocje (za pomocą myśli oraz właściwego reagowania na lęk), że nie ma potrzeby walczyć o życie lub uciekać przed zagrożeniem, to uda nam się pokonać nerwicę. Powiem coś na własnym przykładzie. Jestem na etapie, gdy świadome myśli już nie są mi potrzebne. W momencie, gdy nerwica podnosi łeb, moja podświadomość reaguje z automatu, czuję tę reakcję na granicy świadomości. Wyjątkiem jest oczywiście jazda samochodem, a właściwie jak pisałam, te okropne czerwone światła, ale i w tej dziedzinie odniosłam w ubiegłym tygodniu pierwszy konkretny sukces. Musimy liczyć się z tym, że z życiem wiąże się stres i jesteśmy oraz będziemy na niego narażeni także po pokonaniu nerwicy. Jak sobie z tym poradzimy? moim zdaniem ten, kto pokonał nerwicę, poradzi sobie ze stresem. Dodam jeszcze coś z własnego przykładu. Nigdy nie należy się poddawać. Może się okazać, że walczycie i walczycie i nie widzicie rezultatów, aż nagle wpadniecie na dobry pomysł i zrobicie tak wielki krok do przodu, że będziecie zaskoczeni. Otóż niedawno miałam potworny ból pleców, przez niego w ogóle weszłam na to forum. Porady nie znalazłam, ale sama wymyśliłam sobie masaże. Pisałam o tym dawno temu. Chodziłam na masaże dwa tygodnie i dopiero wtedy przekonałam się, jak byłam spięta. Napięcie mięśniowe powodowało u mnie szereg objawów somatycznych. Masaż głęboki był początkowo bardzo bolesny, miałam tak napięte włókna mięśniowe, że syczałam i piszczałam z bólu przez pierwszy tydzień. W drugim tygodniu zaczęło być lepiej, a na koniec poczułam jak to jest, gdy ma się rozluźnione mięśnie - bosko. Lata życia w stresie i niezdolność do rozładowywania emocji, w końcu także nerwica powodują napięcie mięśniowe, które może dawać całkiem rzeczywiste dolegliwości. Teraz czekam na poprawę pogody (łatwo się przeziębiam, więc nie będę zaczynała od grypy), mam zamiar zacząć jeździć rowerem (wirtualnie razem z Anią). Zainspirował mnie Lordmen, który sam nie wie, kiedy jego organizm pokazuje mu, co jest dla niego dobre. Ale warto wyciągać wnioski z cudzych doświadczeń. Futerko, jesteś niereformowalna. Masz nerwicę, zaburzenia rytmu serca powoduje wyłącznie twój lęk. Jesteś niewolnicą swojego lęku i najwyraźniej ci z tym dobrze. Zastanów się, do czego jest ci potrzebna ta nerwica. Przeczytaj co napisałam trochę wyżej o tym jak działa nerwica, przeczytaj wpisy Jasmy. Nic lepszego nie mogłabyś dla siebie zrobić, czytanie nie boli. Nie znajdziesz u mnie towarzystwa w jęczeniu.
  18. Kamilu, możliwe, że się przeziębiłeś, a stany zapalne zatok mogą być także przewlekłe. Płukanie nosa jest jak najbardziej wskazane, bo rozrzedza wydzielinę. Jest także bardzo skuteczny lek na ostre i przewlekłe stany zapalne zatok o nazwie Sinupred, to lek ziołowy, ale naprawdę świetny przy katarze, przetestowany na mojej rodzinie. Dla ciebie dawkowanie takie jak dla mojej córki: 3 razy dziennie jedna tabletka plus dużo ciepłych płynów. Skutecznie oczyszcza zatoki. Można także kupić ten lek pod inną nazwą, od innych producentów, ale wtedy trzeba przeczytać jakie dawkowanie zaleca producent, bo niektóre bierze się dwa razy dziennie. Plus płukanie nosa, skoro wydzielina po tym zabiegu schodzi i głowa przestała boleć, to znaczy, że działasz skutecznie.
  19. Julitka, pewnie zgodnie z zasadą solidarności jajników powinnam powiedzieć, że twój były mąż to drań, bo może tak jest. Ale tylko ty znasz prawdę, a my widzimy tylko to, co piszesz. A piszesz, że oszukałaś faceta, którego poślubiłaś i przez całe małżeństwo ukrywałaś przed nim coś, co rządziło nie tylko twoimi myślami, ale także postępowaniem. Bo to przez nerwicę boisz się jeździć samochodem i masz prawdopodobnie wiele innych problemów. Cóż, jeżeli wiedziałaś, że on nie zrozumie twojej nerwicy i nie możesz mu powiedzieć, ten związek od początku był skazany na porażkę. Twój były mąż musiał cię widzieć w atakach paniki, w napadach lęku, widział też pewnie twoje dolegliwości somatyczne. Nie wiedząc skąd to się bierze, cud, że nie nazwał cię wariatką. Bliscy nam ludzie powinni wiedzieć, że mamy nerwicę. Nawet jeśli tego nie rozumieją, wiedzą przynajmniej skąd wynikają nasze odmienne zachowania, troska o zdrowie, ataki paniki. Powinni nauczyć się reagować i nawet jeżeli nie rozumieją - wspierać jak potrafią. Jeżeli nie wiedzą jak, powiedzmy im czego oczekujemy. Jedynym wyjątkiem, oczywiście moim zdaniem, są dzieci. Dzieciom, w razie takiej konieczności należy podać jakiś bardziej racjonalny i nie wzbudzający strachu powód, dlaczego mama czy tata tak się zachowuje. Uważam, że powinniśmy robić co w naszej mocy, żeby dzieci nie uczyły się na naszym przykładzie nerwicowych zachowań. Ale dorosły to co innego. Na oszukiwaniu nigdy dobrze się nie wychodzi.
  20. Jasma, nie kłócimy się jeśli tak to odbierasz. Rozmawiamy, a ja nie jestem obrażalska, dopóki ktoś mi nie naurąga w niecenzuralnych słowach, bo dla prymitywów szkoda czasu. Różnica między naszym rozumieniem, a raczej tłumaczeniem nerwicy polega na tym, że ty zagłębiasz się (moim zdaniem) na poziom, który w wychodzeniu z nerwicy wcale nie jest potrzebny. Inaczej wszyscy musielibyśmy studiować psychologię, a i to pewnie nie każdemu by pomogło. Na dodatek znam mnóstwo osób, w tym siebie, którym psychoteriapia nie pomogła w wyjściu z nerwicy. Znam takie osoby, które przeszły wiele terapii i dalej mają nerwicę. Aby z niej wyjść wystarczy skupić się na tu i teraz oraz na tym, co przed nami. Już mówiłam, że wiedza o tym co nas doprowadziło do tego stanu, w tym także rozumiem - jakie myśli - jest przydatna. Zdobywanie i pogłębianie wiedzy o sobie zawsze jest korzystne, a nam, nerwicowcom szczególnie. Jednak w wyjściu z nerwicy wystarczy wiedza o działaniu jej mechanizmów i sposobach radzenia sobie z nimi. Co oczywiście ściśle wiąże się z myślami, tak jak związane są ze sobą myśli i emocje. Zmieniając emocje musimy używać myśli, a używając ich, wpływamy na nie, to się dzieje właśnie z automatu. Nasze reakcje emocjonalne nie pojawiają się znikąd i ja nigdzie tak nie twierdziłam. Reakcja emocjonalna zawsze jest reakcją na bodziec, którym może być myśl, ale nie musi. Może to być realne zagrożenie, albo po prostu stresor, krótko lub długotrwały. To dyskusja akademicka, moim zdaniem trochę zbędna. Nie mam zamiaru tutaj się wymądrzać i chwalić jakie studia skończyłam, tylko pomóc innym zrozumieć, że mogą w każdym momencie zacząć walczyć o siebie i jak mogą to zrobić. W obliczu nerwicy wszyscy jesteśmy równi, wszyscy doznajemy tych samych problemów, nie ma lepszej i gorszej nerwicy, cierpimy tak samo.
  21. Julitko, właśnie dlatego, że nie rozumiesz, tak się czujesz. Lęk jest emocją. Naukowcy nazywają je procesami emocjonalnymi i dzielą na: uczucia, emocje, afekty, namiętności i nastroje. Obejmują one: miłość, radość, szczęście, gniew, wesołość, smutek, zazdrość, samotność, tęsknota, lęk, panika.... Nasze zaburzone emocje wpływają na wywołanie określonej reakcji organizmu: wzrost poziomu adrenaliny, wzrost ciśnienia, przyspieszenie tętna. Nie musisz o tym myśleć, aby tego doznać. I masz atak paniki. U ciebie zdaje się relacje z byłym mężem są nieustannym powodem do życia w napięciu. Chociaż do końca tego nie wiem, nie znamy się, więc mówię tylko ogólnie.
  22. Jasma, każdy z nas ma prawo rozumieć nerwicę po swojemu. Chyba, że jesteś psychologiem i potrafisz udowodnić swoją tezę naukowo. Dla mnie, emocje są znacznie bardziej pierwotne niż myśli i wcale nie trzeba myśleć, żeby doznawać emocji. Udowadniają to ludzie, którzy piszą o tym, że siedzieli sobie przed telewizorem, spokojnie, albo czytali książkę i ni z tego ni z owego dostali ataku paniki. Nie myśleli o tym, że coś ich boli, tu kłuje a tu strzyka, a jednak atak się pojawił bez myślenia. Podświadomość jest silniejsza od świadomości, tak samo jak emocje są znacznie silniejsze od myśli. Nerwica jest emocjonalnym a nie myślowym zaburzeniem lękowym i odbywa się na poziomie podświadmości, dlatego tak trudno z nią walczyć. Myśli są procesem świadomym, a emocje niekoniecznie i nie zawsze. Owszem, możemy celowo nakręcić się emocjonalnie, ale to nie dotyczy nerwicy i jej działania. Gdyby myśli były podłożem nerwicy, wystarczyłoby po prostu nie myśleć o tym, że coś nas boli, albo że mamy atak paniki. Nie myślenie jest łatwe, wystarczy popatrzeć na faceta siedzącego przed telewizorem, każdy jest tego idealnym dowodem. Na nasze zaburzone emocje możemy i musimy wpływać za pomocą myśli, ale nie tylko, działanie też się liczy i jest bardzo ważne. Jeśli ktoś boi się chodzić do sklepu, powinien to robić, żeby nie wiem jak bardzo i ile razy umierał w tym sklepie - to jest działanie, poprzez które wpływamy na emocje. Wspomagamy je oczywiście myślami, ale podstawą jest działanie. Robimy to tak długo, aż uparte emocje przekonamy, że w sklepie jednak nie umrzemy.
  23. Julitka, co za głupoty pleciesz. Twój mąż porzucił cię, bo bałaś się jeździć samochodem i odszedł do takiej, która lubi jeździć. I dlatego ty jesteś do niczego. No super, większej bzdury dawno nie słyszałam. Twój mąż jest skończonym dupkiem, który na ciebie nie zasługuje, do tego jest toksyczny skoro ci to nadal wypomina. Odszedł, kij mu na drogę, on ma zły wpływ na twoje emocje. Julitka, masz nawrót, ponieważ tak naprawdę wcale nie walczysz. Mówienie sobie, że tym razem dam radę i nie dam się nerwicy to przelewanie z pustego w próżne. Żeby zacząć, trzeba wiedzieć jak działa nerwica, na czym to polega, dlaczego czujesz lęk, jak przebiega atak paniki. Musisz to wiedzieć, żeby twój zdrowy rozsądek umiał to tłumaczyć emocjom. Emocje nie myślą, one tylko czują. To nasza logika musi im tłumaczyć, że ich panika nie ma sensu. Żeby to robić trzeba wiedzieć jak to działa, a nie tylko chcieć walczyć. Bez wiedzy nie będzie rezultatów. To, że jakaś kobieta prawie zemdlała, a inna chyba zmarła tak ci przeszkadza? Ale to nie byłaś ty? ich stan w żaden sposób nie wpłynął na ciebie fizycznie. To tylko emocje się wystraszyły, po co je dokarmiasz?
  24. Aniu, skarbie Ty też jesteś dla mnie insipracją. Bo wiedzieć to wszystko, a wprowadzać w życie to nie dokładnie to samo. Naprawianie swoich zaburzonych emocji jest pracą nad sobą, a to nie jest łatwe. Tobie pięknie to się udaje i sama jesteś światełkiem w tunelu dla innych.
  25. Gosiu kochana, ja wiem, że trudno jest pogodzić się z tym, że emocje wywołują u nas te wszystkie objawy. Niektórym ludziom przychodzi to trudniej niż innym. Moim i tylko moim prywatnym zdaniem te osoby nie chcą przyjąć tego do wiadomości, ponieważ nerwica jest im do czegoś potrzebna. Ci, którzy chcą powrotu do normalności zrozumieją to bez większego trudu. Emocje są silniejsze niż logika, niż nasz charakter i zdrowy rozsądek. Tak jest i już. Pomyśl sobie, ile razy ludzie robią i mówią pod wpływem emocji rzeczy, których potem żałują. Chociaż zdrowy rozsądek i logika mówią im, żeby tego nie robili albo się zamknęli. A jednak czynią i mówią, bo emocje są silniejsze. I to właśnie logika i zdrowy rozsądek muszą przekonać emocje, że nic złego się nie dzieje. Ponieważ emocje są silniejsze, musimy znaleźć sposoby na to, żeby je przekonać. Dobrym sposobem jest wysiłek fizyczny, który zmęczy emocje. Zmęczone emocje chętniej nas słuchają. Pokazał to najlepiej Lordmen, który opisał swoją sobotę. Wysiłek fizyczny pomógł mu w opanowaniu emocji, wystarczyło na dwa dni. Stało się tak, ponieważ Lordmen nie potrafił tego wykorzystać, zmarnował szansę, którą sam sobie stworzył. Ale on wierzy w cudowną moc leków, które bierze po raz trzeci. Żadne leki nie naprawią naszych emocji. Ja w to nie wierzę. Nie mam zamiaru sprzeczać się tutaj z tymi, którzy w to wierzą, ich sprawa. Piszę co sama myślę, bo to jest moja sprawa. A moim zdaniem żadne leki nie naprostują nam zaburzonych emocji, tylko my sami możemy to zrobić. Gdy osiągniesz całkowitą akceptację i zrozumienie, że twoim problemem są zaburzone emocje, gdy uwierzysz, że emocje są silniejsze od pozostałej części ciebie i naprawdę mogą tobą manipulować, zrobisz ogromny krok do wyjścia z tego zaburzenia. Wtedy powiedz sobie, że nie chcesz być niewolnicą lęku, nie pozwolisz mu sobą manipulować. Będziesz przekonywać tą część siebie, że straszenie nie zadziała, bo nie ma zagrożenia. Nie ma zagrożenia, a lęk cię nie zabije. Przestań spać w ubraniu, nie lataj do szpitala, w ten sposób karmisz lęk i utwierdzasz swoje emocje, że dzieje się coś złego i musisz ratować życie. Przed czym? przed sobą samą? nie da się przed tym uciec. Nigdzie nie uciekniesz od samej siebie, gdziekolwiek pójdziesz, będziesz tam w całości, razem ze swoimi emocjami. Wszystko co robimy pod wpływem lęku jest utwierdzaniem swojej nerwicy w tym, że ratujemy życie. A skoro je ratujemy, to znaczy, że jest zagrożone. A skoro jest zagrożone pojawia się lęk, atak paniki, objawy somatyczne. Wtedy robimy wszystko żeby ratować życie, emocje utwierdzają się w przekonaniu, że życie jest zagrożone i pojawia się lęk. Wpadamy w błędne koło nieustannego lęku. To trzeba przerwać. Działać świadomie i zgodnie z logiką. Nieważne jak źle się czujemy, nie jesteśmy chorzy. To zaburzone emocje tak myślą, a one są silniejsze od logiki więc im wierzymy. Nie pozwalajmy manipulować sobą swoim emocjom. Tylko cierpliwe, systematyczne przekonywanie naszych emocji, że nie ma zagrożenia jest drogą do sukcesu. Nikt nie obiecuje, że to jest łatwe i przyjemne, wręcz przeciwnie, to ciężka praca. Początkowo można stosować odwracanie myśli. Kiedy pojawia się lęk, trzeba zająć się czymś, co nas zaabsorbuje tak, że lęk odejdzie. On nie jest chorobą, przychodzi i odchodzi i tylko my możemy go przegonić. Możemy także tłumaczyć sobie, że to tylko lęk, który jest irracjonalny, że nic nam nie grozi. To dobry sposób, ale wyłącznie pod warunkiem, że wiemy po co to robimy. Że jesteśmy świadomi tego, iż odwracamy myśli, zajmujemy się czymś, po to, żeby pokazać naszym emocjom, że lęk był niepotrzebny. Tutaj właśnie popełnił błąd Lordmen. Gdyby zdawał sobie sprawę z tego, że wysiłek fizyczny i towarzyskie spotkanie odgoniły lęk i objawy somatyczne i logicznie wytłumaczył to swoim emocjom, zrobiłby krok do przodu. Ale on tylko cieszył się, że lepiej się czuje. To za mało, kiedy uda nam się odgonić lęk, w jakikolwiek sposób, trzeba rozmawiać ze swoimi emocjami. Głupio to brzmi, ale tak należy robić, bo to logika musi udowodnić emocjom, że lęk był niepotrzebny, manipulowanie nami w celu ratowania życia też było niepotrzebne. Musimy pamiętać o tym, że to emocje są najsilniejsze i pozwolić sobie na chwile słabości. Musimy to zaakceptować i nie mieć do siebie pretensji, jeśli po godzinie, dniu, tygodniu, miesiącu dobrego samopoczucia nagle znowu poczujemy się gorzej. To naturalne w wychodzeniu z nerwicy i nie może zniechęcać. Nieważne jak długo masz nerwicę. Kilka dni czy kilka lat, w każdej chwili możesz zacząć działać, bo na własne emocje możesz wpłynąć zawsze. One są z nami od urodzenia przez całe życie i tylko od nas zależy, czy będziemy ich niewolnikami i czy pozwolimy im sobą manipulować.
×