Skocz do zawartości
kardiolo.pl

dorotat12

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez dorotat12

  1. Futerko To i tak doskonale sobie poradziłaś. Pomyśl, że teraz trzy dni wolne i będzie można się trochę zrelaksować. Może lepiej się poczujemy :) I doskonale rozumiem, że przy takich objawach ciągle nie możesz uwierzyć, że to nerwica. Mnie taką diagnozę postawiono 5 lat temu, choć objawy mam od co najmniej 15 lat, a przypuszczam, że i wcześniej coś było na rzeczy (ciągłe niesamowite migreny), a i tak nie mogę uwierzyć, że podświadomość (układ wegetatywny, psychika - jeśli ktoś tak woli) potrafi zrobić z nami takie rzeczy....
  2. Hej Futerko To gratuluję. Zawroty świetnie znam z autopsji, dziś pierwszy dzień od tygodnia bez zawrotów. Ale podziwiam, że poszłaś na zakupy, bo ja jak mam takie objawy to wysyłam męża, ograniczam się tylko do napisania kartki :)
  3. I jeszcze jedno Wiem, że jestem tu nowa. Ale apeluję do tych osób, które próbują to forum rozwalić, by dały sobie spokój. To jest miejsce wsparcia, a nie potencjalne źródło kolejnego ataku nerwicy. Jeśli ktoś potrzebuje się pokłócić, szuka sporu, możliwości wyładowania swoich frustracji - jest sporo innych miejsc, gdzie można to zrobić. Najlepiej włączyć się do jakieś dyskusji politycznej - emocje i wyzwiska gwarantowane.
  4. Witaj Jasma Bardzo Ci dziękuję, że odniosłaś się do tego co napisałam. W wielu kwestiach zgadzam się z Tobą. W moim przypadku najtrudniej było uwierzyć, że to co dzieje się z moim ciałem nie ma podłoża morfologicznego tylko wynika z problemów wewnętrznych. Przez ponad 15 lat nie byłam gotowa by zmierzyć się z taką diagnozą. A i lekarze nie pomagali. Kiedy w wieku 20 lat, pól roku po śmierci mojej ukochanej babci, pogotowie zabrało mnie z ciśnieniem 250/150 i tachykardią lekarz, który coś więcej rozumie od razu powinien choć zasugerować rozmowę z psychologiem, a on wręczył tylko plik recept. Brałam te leki przez 10 lat, rozwaliły mi nerki i wątrobę, a ciśnienie nie bardzo normowały. Zgadzam się jednak z wieloma Waszymi wypowiedziami (Twoimi Jasma i Ignaca), że rozpoczęcie leczenia nerwicy możliwe jest dopiero wtedy, kiedy sami jesteśmy na to gotowi. I ja chyba jestem. Myślę, że na pewno. I będę wdzięczna za wsparcie Ignac czekam na post od Ciebie. Z jakieś powodu Twoje wypowiedzi są mi bardzo bliskie, tak jakbym słyszała je gdzieś w sobie
  5. Witam Najlepszym badaniem, które pokaże czy toczy się stan zapalny w organizmie jest CRP, także powinieneś wykonać takie oznaczenie z krwi (oczywiście Ob i morfologię też). Guzek, który wyczułeś to najpewniej właśnie powiększony węzeł chłonny. A jeśli chcesz być pewien, ze nic złego się nie dzieje w płucach warto zrobić rtg klatki piersiowej. Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia
  6. Proszę też o wpisy wszystkich, którzy doświadczają nerwicy - jaki objaw zaskoczył i przestraszył Was najbardziej? Czy też miewacie uczucie, że teraz to już na pewno umrzecie, że mówi Wam o tym wszystko - całe ciało i intuicja. A po godzinie wszystko mija... Chciałam tu zaznczyć, ze nie boję się śmierci i zawsze po tym, jak taki epizod się kończy jestem zawiedziona, że dalej muszę się mierzyć z moim ciałem.
  7. Witaj Ignac Bardzo mi miło, że możemy przejść na Ty i bardzo się ucieszyłam, że napisałeś. Mam naprawdę wrażenie, że sporo wiesz o tej przypadłości, dlatego jestem bardzo ciekawa Twojej opinii. Oczywiście nie zamierzam zastąpić nią konsultacji u lekarza czy powtórzenia badań za pół roku. Ale każdy lekarz postrzega dolegliwość ciała z perspektywy swojej specjalności, a przecież ludzki organizm to jedno. Udowadnia to szczególnie nerwica - rzecz dzieje się w głowie, a wysiada np. jelito. Ja zastanawiam się czy u mnie zadziało się coś nowego, faktycznie dotyczące ciała, czy to ponownie podświadomość rządzi moim życiem i czas zająć się uporządkowaniem tego co przez wiele lat próbowałam *zamieść pod dywan*. Bo jeśli to nadal wewnętrzny konflikt, tylko jego somatyzacja zaczyna sięgać mojego mózgu to czas ostro zabrać się do roboty, a punkt wyjścia mam świetny... Bez leków i w totalnym dole.
  8. A teraz chciałabym poprosić o Waszą opinię. To, że mam nerwicę lękową stwierdzono w szpitalu na Banacha, gdzie trafiłam z podejrzeniem guza chromochłonnego nadnerczy. Badania wykluczyły tą i inne dolegliwości i postawiono takie właśnie rozpoznanie. Samo postawienie diagnozy spowodowało, że po 10 latach leki na nadciśnienie przestały być potrzebne. Niestety potem moja sytuacja znacznie się zmieniła, a nerwica zaatakowała ze zdwojoną siłą. Objawy chyba typowe: wrażenie umierania, zimne dreszcze, skoki temperatury, tętna i ciśnienia, tachykardia, całkowita słabość ciała, totalne rozbicie emocjonalne. A przy tym wszystkim absolutna jasność umysłu. To był moment kiedy zdecydowałam się na leki, bowiem bez nich miałam szansę zostać pierwszą osobą, która *umrze na nerwicę*. Przyczyną był spadek wagi ciała (związany z problemami z układem trawienia na tle nerwicowym). Z monstrualnych 116 kg w ciągu roku schudłam do 54 i chudłam dalej. Wtedy Sulpiryd uratował mi życie. Objawy w znacznej mierze ustąpiły i myślałam, że wszystko już za mną... Do września tego roku. 10 września wieczorem po bardzo, bardzo stresującym dniu, straciłam pole widzenia w prawym oku a potem zdolność mowy. Cały epizod trwał jakieś dwie godziny. Szybka wizyta u okulisty - nie wykazała przyczyny w oku. Wizyta u neurologa i sugestia, że był to mikroudar lub pierwszy atak stwardnienia rozsianego. Jednak badania diagnostyczne - rezonans, badania krwi, badanie neurologiczne nie pozwoliło ostatecznie postawić ani rozpoznania, ani tym bardziej znaleźć przyczyny tego co się stało. Nie muszę pewnie nikomu tutaj tłumaczyć, że od pamiętnego wydarzenia nerwica rozchulała się na maksa. Znowu chudnę i chodże po ścianach. Lek na wszelki wypadek kazano odstawić, bowiem neurolog podejrzewał, że to on mógł być sprawcą. Co o tym sądzicie? Będę wdzięczna za każdy komentarz. Nie ukrywam, że bardzo chciałabym usłyszeć komentarz Pana IGNACa.
  9. Witam Od kilku dni czytam archiwalne i aktualne posty na forum i postanowiłam dołączyć. Na początek podzielę się moimi wrażeniami z lektury. Bardzo długi okres czasu wymiana zdań między forumowiczami była bardzo merytoryczna i na pewno dla wielu osób pomocna. Chciałabym powiedzieć, że szczególnie ważne i z pewnością pomocne były przede wszystkim posty Pana IGNACA. Jestem dla niego pełna podziwu, a przede wszystkim dokładnie rozumiem o czym pisze i co chce przekazać. Jest w tym mądrość i doświadczenie. W żaden sposób nie mogę natomiast zrozumieć tego co zadziało się na forum w ciągu ostatnich kilkunastu dni. Przecież tu chodzi o wsparcie i zrozumienie, którego wiele osób nie może doświadczyć w bliskim otoczeniu, ani - często także od lekarzy. Skąd więc w niektórych tyle jadu, agresji i chęci do ciągnięcia osobistych sporów. Szczególnie w takim wątku! Mam osobistą prośbę do Pana IGNACA - jeśli jeszcze w ogóle tu zagląda - by nie rezygnował, ale też ni dał się wciągnąć w takie rozgrywki personalne. Dla wielu osób Pana doświadczenie i porady są bezcenne.
×