Skocz do zawartości
kardiolo.pl

dorotat12

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez dorotat12

  1. JASMA Zrozumiałam, to Twoje forum i tak ma zostać. Nurt poznawczo-behawioralny jest najlepszy i nie ma co z tym dyskutować. Emocje z dzieciństwa (kiedy umysł analityczny nie jest jeszcze zdolny do rzeczowej analizy ) też są bez znaczenia. W takim razie faktycznie nic więcej nie da się zrobić. I jeszcze te moje uproszczenia.... Właściwie mi to nie przeszkadza. Nie muszę ani tu pisać, ani czytać. Najważniejsze, że znalazłam drogę, żeby pomóc sobie. Chciałam też pokazać szukającym, że można poprawić swoje samopoczucie inaczej, ale skoro to nie jest nikomu potrzebne to naprawdę nie ma problemu. Trzymajcie się wszyscy cieplutko. Życzę Wesołych, Spokojnych i przede wszystkim zdrowych Świąt każdemu kto zagląda na forum. Na koniec jedno przesłanie - nie dajcie się nikomu omamić, nikt nie ma patentu na Was - ani lekarz, ani psycholog, ani piszące to osoby (także ja). Odpowiedź jest tylko w Was. Wystarczy posłuchać swojej intuicji.
  2. Ok IZABELLA Działaj w kuchni, bo teraz na to właśnie pora, a nie na jakieś dywagacje o nerwicach :) Choinkę trzeba stroić, rozkoszować się zapachem ciasta i mimo wszystko cieszyć Świętami. Czego wszystkim życzę :)
  3. SZANKA A kiedy poczułaś taki lęk? Czy coś się stało - wtedy albo trochę wcześniej? Czy boisz się zostawać sama w domu? A w ogóle co czujesz kiedy jesteś sama? To bardzo ważne pytania, bo może doprowadzą Cię do przyczyny Twoich lęków
  4. Mam takie wrażenie, że JASMA i IZABELLA koncentrujecie swoją uwagę wyłącznie na myśleniu. Zmienić myślenie, przyjąć, zaakceptować.... To Wasze prawo, Wasz sposób. Zwróćcie jednak uwagę na to, że nerwica objawia się w ciele. Podobnie zablokowane emocje (gniew, złość, strach, przerażenie) blokowane są właśnie w ciele. Abstrahując od nerwicy, czy nikt z Was nie zetknął się z badaniami, które dowodzą, że rak i choroby autoimmunologiczne, zawały, choroby układu krążenia wynikają z emocji zablokowanych w ciele ? Jeśli przepracujemy myślenie - co jest zadaniem na długie miesiące a nawet lata (oczywiście absolutnie koniecznym) - to zmienimy naszą przyszłość i to jest ekstra i to jest nasz cel. Ale co z tymi wszystkimi emocjami, które w przeszłości zostały w nas zablokowane. Jeśli ich nie uwolnimy one nadal będą nas niszczyły. I chciałabym być dobrze zrozumiana - nie chodzi o obwinianie kogokolwiek. Pewnie wszyscy z nas zostali tak albo inaczej skrzywdzeni w procesie wychowania, ale w większości przypadków nie było to celowe. Nasi rodzice działali wg schematu, wychowywali nas tak, jak wcześniej sami byli wychowywani. Chodzi raczej o nas samych i przede wszystkim nasze ciało. Tylko wyrażenie dawnych emocji pozwala się naprawdę od nich uwolnić. IZABELLA a jak dawno temu zaczęłaś terapię?
  5. dorotat12

    Podejrzenie nerwicy

    Hej Andrzeju Nerwicę stwierdza się, kiedy pozostałe badania wychodzą prawidłowo. Z tego co piszesz w Twoim wypadku tak właśnie jest. Objawy są zresztą dość charakterystyczne dla nerwicy. Mało tego, sam dajesz odpowiedź na pytanie jak się leczyć, co zrobić by zacząć czuć się lepiej. Leki nie załatwią problemu. Bierzesz bardzo silne leki, skoro nie ma efektu to właściwie dobrze dla Ciebie. gdyby efekt się pojawił, pewnie na tym by się skończyło. I za kilka miesięcy (lat?) po odstawieniu dopiero miałbyś jazdy. Nie jestem lekarzem, ale znam tę przypadłość z autopsji od bardzo wielu lat. Mam za sobą leczenie różnymi specyfikami i trzy lata psychoterapii. Ja na początku nie byłam taka mądra i nie miałam pojęcia co z tym zrobić, wierzyłam więc lekarzom, terapeucie... Jednak odpowiedź jest tylko w Tobie. A Ty już ją znasz, piszesz bowiem *wszystko tłumię w sobie nie mam odwagi żeby wykrzyczeć co mnie denerwuje.Jak się coś zatłucze to aż mi w brzuchu sciska.Jak się zdenerwuję to cały się trzęsę*. Ja po latach błądzenia, wiem, że to jedyna skuteczna droga - wyrzucić z siebie emocje. Te z dzieciństwa i te z chwili obecnej. To oczywiście nie oznacza bić ludzi czy na nich wrzeszczeć. Z emocjami pracuje się w samotności lub z terapeutą (który to potrafi). jeśli chciałbyś dowiedzieć się czegoś więcej chętnie podpowiem
  6. IZABELA A w jaki sposób Twoim zdaniem należy zamknąć przeszłość? A PAMKA szuka i to jest wspaniałe, bo w końcu zrozumie o co chodzi i jak sobie z tym poradzić. Prawda jest niestety taka, że my dziś jesteśmy odbiciem siebie z wczoraj. Jeśli trochę poczytacie to zrozumiecie, że czas dzieciństwa to najważniejszy czas, który nas kształtuję. Większość próbuje temu zaprzeczać. Absolutnie dzisiaj, jako osoby dorosłe mamy inne możliwości i inaczej możemy reagować. Ale dopóki nie dotrzemy do ran z dzieciństwa, do braków jakie wtedy powstały, jeśli nie uporamy się z emocjami, które wtedy zostały zepchnięte do podświadomości (zamknięte w ciele jak pisze Lowen) to nie uporamy się z dzisiaj. To oczywiście moje zdanie (choć poparte opiniami specjalistów)
  7. Dziewczyny (PAMKA i IZABELLA) właściwie obydwie macie rację. Dla jednej problemem jest brak ojca dla innej to jaki ojciec był. I tak właśnie jest i żadna z tych sytuacji nie jest bardziej trudna albo łatwiejsza. Przez pierwszych kilka lat życia to rodzice są dla nas całym światem. To jacy są (lub jakich ich nie ma) wpływa na naszą zdolność kochania, na nasze poczucie bezpieczeństwa i wiarę w siebie. PAMKA to ważne, że wiesz co Cię boli, gdzie jest problem. Nie zgadzam się z natomiast z panującym na tym forum przekonaniem, że przeszłość już była, trzeba zamknąć i do tego nie wracać, bo zmienić się nie da. Tak - zmienić się nie da. Ale emocje, jakie w nas wyzwalała wtedy i jakie wyzwala dziś wciąż są i tylko przeżycie tych emocji, zgoda na nie może uwolnić nas od przeszłości (tak naprawdę uwolnić). Nie wymyśliłam tego sama - osoby, które lubią czytać, chciałby więcej zrozumieć i przeczytać książkę właściwie o sobie odsyłam do dwóch publikacji, które dla mnie okazały się przełomowe: *Radość* albo *Duchowość ciała* LOWENA (to wybitny amerykański psychoterapeuta, który opracował własny system pracy terapeutycznej dla pacjentów z nerwicą i depresją) oraz M. Liszyk-Kozłowska i T. Kosiorek *Skąd się biorą dorośli. Jak dzieciństwo wpływa na dorosłe życie?*
  8. Witaj Jasma Miło, że mnie pamiętasz. Myślę, że Mary nie trzeba bronić, bo z pewnością zrobi to sama. Forum jest otwarte dla wszystkich wolno się jej więc wypowiadać jak chce. Ja również mam prawo wyrazić swoją opinię. A wnioskując z postu Polci nie poczuła się zbudowana reakcją Mary. Ale nie ma co drążyć tego tematu. Absolutnie nie neguję Twojego sposobu na nerwicę i tego o czym piszesz. Myślę, że dla bardzo wielu ludzi jest to nieoceniona pomoc i idąc tym tropem mogą pokonać chorobę. Ja odkryłam inny sposób. Absolutnie po kilku tygodniach nie mogę powiedzieć, że działa i tak już będzie zawsze. Może za rok, dwa a może dopiero za pięć taka teza będzie uzasadniona. Ale psychoterapia i praca nad sposobem myślenia wymaga po pierwsze czasu, a po drugie jakiego takiego *ogarnięcia się*. Niewątpliwie jest niezbędna. Ja chciałabym powiedzieć jak w miarę szybko wstępnie się ogarnąć bez leków. Może komuś to się przyda, może ktoś skorzysta. W najbliższej wolnej chwili napisze jak mnie się to udało.
  9. POLCIA Tak, uważam, że masz wiele racji - przyczyny - te pierwotne naszej nerwicy - tkwią w kontaktach z rodzicami. Z tym jak było w najmłodszych latach, często niepamiętanych na poziomie świadomym. Tu faktycznie może pomóc terapia, szczególnie taka, w której terapeuta nie koncentruje się wyłącznie na chwili obecnej, ale przede wszystkim sięga daleko w przeszłość Trzymaj się
  10. Do MARY – kiedy czytam Twoje posty, jest podobnie jakbym rozmawiała z moją mamą. Wiesz wszystko i o wszystkim – wiesz jak kto powinien się czuć i co przeżywać. Zastanawiam się tylko skąd???? Myślę, że takie rady jakie padają w Twoich postach nie tylko nikomu nie pomagają, ale dodatkowo dołują. A na tym forum pomocy szukają ludzie, którzy mają ze sobą problem, którym jest źle i ciężko. Po co im jeszcze dokładać????? To mają w domu od swoich bliskich.
  11. Hej wszystkim Pisałam o sobie 6 tygodni temu, a potem zajęłam się pokonaniem choroby, ale czytam co piszecie i dzisiaj poczułam, że muszę się włączyć. POLCIA – absolutnie rozumiem Twój lęk o swoje zdrowie. Jeśli faktycznie chciałabyś mieć 100% pewności, że to nie chłoniak musiałabyś wykonać tomografię lub rezonans klatki piersiowej i jamy brzusznej oraz badania krwi i moczu. Wszyscy tutaj starają się dowieść, że jak masz jakiś objaw to pewnie nerwica. Niekoniecznie tak musi być. Rozmawiałam o tej kwestii z psychologiem, który stwierdził, że terapia nerwicy to jedno, a okresowe badania kontrolne to odrębna sprawa. Nerwica nie chroni przed innymi chorobami. Mądre rozwiązanie – to ustalenie terminu raz w roku i wykonanie badań, które z jednej strony nas uspokoją, a z drugiej pokażą, czy faktycznie nic nam nie jest. Jeśli chodzi o postawę Twoich bliskich – niewątpliwie JASMA ma rację. Wyjaśnię Ci to jednak dokładniej. Prawda jest taka, że za ich postawą też stoi lęk, tylko ukryty, którego nie potrafią wyrazić – o Twoje zdrowie. Boją się, że jeśli Ci uwierzą, to być może przyjdzie im walczyć z określoną chorobą, a nie zwalać wszystko na nerwicę. To ich jednak nie usprawiedliwia, bo Ty potrzebujesz teraz wsparcia i rolą rodziny jest właśnie wspierać. Mówię to z własnego doświadczenia, bo moja mama ma podobną postawę do Twoich bliskich i po rozmowie z nią, kiedy było mi bardzo źle naprawdę rozważałam, jak popełnić samobójstwo. Gdyby nie mój mąż, który zachowuje się zupełnie inaczej – wspiera mnie i towarzyszy mi we wszystkim (mimo kosztów jakie sam ponosi) – nie wiem co by było (pewnie pogrzeb). Dzięki niemu wychodzę na prostą po naprawdę krótkim czasie. Co do płaczu – płaczcie, jeśli tylko tego potrzebujecie. Ale też krzyczcie, kopcie łóżko, albo idzie do lasu pohisteryzować. To absolutnie uwalnia stare i obecne emocje i daje spokój, którego tak nam potrzeba. Nie dajcie się po raz kolejny uspokoić.
  12. MEGGI Napisz, myślę, że doskonale Cię rozumiem i że tego właśnie w tej chwili Ci najbardziej potrzeba. Nie jestem pesymistką, więc Cię nie zdołuję, ale jestem realistką i dokładnie wiem o czym piszesz i co przeżywasz. Ale jeśli nie chcesz, to oczywiście rozumiem i akceptuję :)
  13. Soreczki pomyliłam się miałam na myśli MEGGI - MEGGI koniecznie do mnie napisz. Maila masz wyzej
  14. Hej wszystkim IGNAC - bardzo dziękuję Ci za komentarze, niezwykle mądre jest to co piszesz i jakoś lepiej mi na duszy , kiedy Cię czytam FUTERKO - nie poddawaj się, wiem jakie to trudne przez co przechodzisz, bo moja nerwica pierwszy raz wystawiła łeb kilka miesięcy po śmierci babci, a była to moja ukochana babcia. A teraz chciałabym Wam opowiedzieć o moim dzisiejszym doświadczeniu. Krótkie wprowadzenie - od 23 lat cierpię na migreny, które na różne sposoby zatruwają mi życie, ale przede wszystkim przewlekły ból staje się czasami nie do wytrzymania. Próbowałam już niemal wszystkiego, ale po ostatnich niezwykle częstych bólach postanowiłam jeszcze raz udać się na akupunkturę i to do człowieka (lekarza zresztą), który uchodzi w mojej okolicy za guru. Zjeżdżają do niego ludzie z całej Polski. Po jednej wizycie trudno cokolwiek powiedzieć, ale chciałam Wam napisać co usłyszałam od Pana doktora. Opisałam mu moje dolegliwości (migrenę), ale drążył dalej - opowiedziałam więc o bólach stawów, alergii i nerwicy. W odpowiedzi usłyszałam, że w medycynie chińskiej wszystkie te dolegliwości łączą się z dysfunkcją jednego organu - wątroby. Wątroba przez Chińczyków postrzegana jest jako siedlisko emocji, a nieprawidłowe wydzielanie przez nią żółci jest przyczyną migren, bólów stawów, alergii, problemów ze wzrokiem, zawrotów głowy i nerwicy oraz depresji. Co ciekawe - pracując z emocjami (czyli to o czym tu piszemy) można poprawić funkcjonowanie wątroby, ale równocześnie wpływając na wątrobę (dieta, akupunktura) niweluje się powyższe objawy (także nerwicę). Dla sceptyków to pewnie będą brednie, ale do mnie to trafiło. Wreszcie ktoś zebrał w całość to, z czym chodziłam po 6 różnych lekarzach, którzy nie potrafili mi pomóc. czy ktokolwiek z Was sprawdzał jak jedzenie wpływa na nasielnei Waszej nerwicy?
  15. Jasma Dzięki :) Ja chyba właśnie od tego powinnam zacząć. Ale roboty przede mną, a roboty :) Futerko W takim razie miłego wieczoru. Fajnie, że jutro jeszcze dzień wolny, prawda? Mnie to cieszy niezmiernie, bo nie zostanę sama w domu. CzyDamRadę - napisałam na maila
  16. JASMA Ja też z góry przeprosiłam, jeśli źle oceniłam to co pisałaś. W moim wypadku nerwica, a pewnie także i depresja w przeważającej mierze związane są z domem rodzinnym. I absolutnie minęłabym się z prawdą, gdyby napisała, że to był dom dysfunkcyjny, że rodzice pili itd. Wprost przeciwnie to był dom jakich wiele, ale z jednym poważnym problemem, blokadami emocjonalnymi. Masz absolutnie rację, że przeszłości nie da się zmienić (choć podobno są takie techniki NLP, które umożliwiają zmianę wspomnień) i trzeba zmienić w sobie jej postrzeganie. Tak trzeba zrozumieć. Pamiętam z terapii, o której pisałam, jak Pani psycholog tłumaczyła mi, że moja mama nie mogła mi dać tego czego nie miała (poczucia bezpieczeństwa, miłości). Wtedy wydawało mi się to zupełnie bez sensu i potwornie mnie denerwowało, teraz po lekturze kilkunastu książek zaczynam jarzyć o co jej chodziło. Ale od zrozumieć do wybaczyć tak naprawdę sercem (a więc i uwolnić się samemu od tego ciężaru) jest naprawdę bardzo długa droga. Dziękuję Ci Jasma za wyjaśnienie i jeszcze raz przepraszam, będę wdzięczna za dalsze sugestie. I jeśli nawet czasem się z Tobą nie zgodzę, to zawsze postaram się przemyśleć to co napiszesz.
  17. Futerko25 Nie uciekaj z forum. Masz tu nasze wsparcie. Wiele z nas doskonale Cię rozumie. Mary10 na pewno nie miała na celu dołowanie Cię, chciała pomóc. Ale nie na wszystkie odpowiedzi jesteśmy jeszcze gotowe. Ja wierzę, że nadejdzie moment, kiedy sobie poradzisz, kiedy odkryjesz co Cię uwiera i jak możesz to zmienić.
  18. CzyDam Radę Tak właśnie sądzę. Pozwolę tu sobie na pewną opowieść. Otóż 7 lat temu, po długim odkładaniu zrobiliśmy remont pokoju dla naszego synka, który wtedy szedł do I klasy. Oczywiście wszystko z mężem zrobiliśmy sami, żeby taniej. Położyliśmy tapety, na sufit przecierkę, na podłogę nowe panele, wybraliśmy nowe meble - wersalkę, biureczko itd. Dziecko było strasznie szczęśliwe poukładało woje rzeczy. I na to przyszli moi rodzice... I cytuję: *Ten sufit to jakiś ślepy przecierał, widzisz tam, zobacz jak krzywo. Kto wybrał te panele, co za ohydztwo, gorzej tych tapet nie mogliście położyć..co mu się zmieści na tym biurku, a jak on krzywo siedzi...*. I teraz komentarz do tego wydarzenia, mój po latach: JASMA powiedziałaby mi, że to nie ma znaczenia, że najważniejsze, że nam się podobało i dziecko było zadowolone i nie ma czego rozpamiętywać. Bardzo Cię Jasma przepraszam, naprawdę nie chcę Cię urazić, wydaje mi się tylko, że czasami jest w Twoim podejściu pewna protekcjonalność, ale jeśli się mylę, to przepraszam. Być może jesteś po prostu już w innym miejscu niż ja. CzyDamRadę pod względem emocji jest mi w tej chwili najbardziej bliska. I pewnie świetnie rozumiesz, że wtedy po miesiącu pracy, po ogromnym zadowoleniu z siebie, poczułam jakby uszło ze mnie powietrze. I sama zauważyłam, że podłoga paskudna, sufit niedogładzony, a kolor tapet - tragedia... A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet dziś, po tylu latach, kiedy o tym piszę to drżą mi ręce. Więc tak, na pewno jesteśmy zbyt wrażliwi. Mój mąż miałam wrażenie, że tego nawet nie usłyszał. Ale rację ma też Jasma - on usłyszał, tylko nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Pytanie - jak to zrobić, by opinie innych, a przede wszystkich tych najbliższych osób - przestały tak silnie na nas wpływać? Na poziomie racjonalnym to niezwykle proste, na poziomie emocji, odczuwania ...oj czuję, że to praca na długie, długie lata...
  19. A czy brak zrozumienia ze strony Waszych najbliższych dotyczy tylko nerwicy? Bo podejrzewam, że w dużej mierze to jedna z przyczyn nerwicy. Uczucie braku akceptacji przez rodziców, a w konsekwencji brak poczucia bezpieczeństwa. Piszę co prawda o swoich przemyśleniach, ale miałam tak całe życie. Cokolwiek nie zrobiłam to było nie dość. 5 z biologii, a czemu nie 6; drugie miejsce na olimpiadzie historycznej, a dlaczego nie pierwsze? I tak zawsze ze wszystkim. Tak było odkąd pamiętam i jest nadal, choć dawno jestem już dorosła i powinnam to olać. A jednak nadal boli. Na zasadzie uderz w stół...
  20. CzyDamRade Ciesze się razem z Tobą. I Dałaś Radę! :) Ja do kościoła nie chodzę już od dawna z różnych powodów. Tu nie miejsce na spory ideologiczne. Ale w kościele też udało mi się zaliczyć silny atak umierania. Generalnie tam gdzie tłum ludzi tam budzą się demony. Ale masz rację to czasem mija, czasem jest zupełnie normalnie. Zauważyłam, że kiedy się na czymś skoncentruję - pisaniu, czytaniu (to najczęściej), myciu podłogi czy nawet sprzątaniu łazienki to przez chwilę zapominam o ciele i o wszystkich objawach. Ale czytałam gdzieś, że nerwica to własnie objaw rozdzielenia - duszy, emocji i ciała i że leczenie powinno polegać na zjednoczeniu wszystkiego. Trafiłam gdzieś ostatnio na post, w którym jakiś *nerwusek* radził właśnie by przy ataku lęku pójść zanim i zobaczyć jak daleko się zajdzie i próbować usłyszeć co podświadomość chce nam powiedzieć, na co się nie zgadza... Może warto spróbować
  21. Hej wszystkim Zbieram się, żeby napisać na forum, bo jakoś wszystko jest dla mnie dziś trudne. Obudziłam się co prawda bez lęku za to z silnym bólem w klatce piersiowej. Wizyty na pogotowiu z tego powodu mam już dawno za sobą, ostatnia jakieś 10 lat temu. Serce przebadałam dość gruntownie - wiem, że wszystko jest ok. Teraz już puszcza, wiem, że minie. Tym akurat się nie przejmuję, ale wiem dokładnie o czym piszecie CzyDamRadę i Futerko - bo dla mnie też najtrudniejszy jest ten brak siły, energii na cokolwiek. Nawet za przeproszeniem pójście do ubikacji to czasami też wyzwanie. Rok temu wyjechałam z mężem na 3 dniowy urlop do Wisły, oderwałam się naprawdę od wszystkiego i powiem Wam, że minęły wszystkie objawy, poczułam przypływ energii, wydawało mi się, że dam radę góry przenosić. Tydzień po powrocie do domu i codziennego kieratu byłam znowu w punkcie wyjścia - bez sił i motywacji. Szkoda, że nie da się wyjechać na takie wieczne wakacje....
  22. Ignac Bardzo się cieszę, że się odezwałeś. Czekam na Twoje wpisy, bo to co mówisz jest dla mnie bardzo ważne. Mam wrażenie, że mówisz *moim* językiem. Ale dziewczyny też są wspaniałe i dzięki nim poczułam się dzisiaj znacznie lepiej :)
  23. Hej Natalcia Wszystko o czym piszesz jest mi doskonale znane. Mogłabym jeszcze co nieco dołożyć. Sporo czytałam o nerwicy, nie tylko wpisów na forach ale także książek. Z pewnością nie jest prostą sprawą z tego wyjść. Ale wierzę, że można. Przede wszystkim trzeba naprawdę (podkreślam - naprawdę) uwierzyć, że to (Tylko!?) nerwica. Ja od 5 lat mam postawioną taką diagnozę, ale jak pojawia się jakikolwiek nowy objaw to jestem przekonana, że tym razem to *prawdziwa* choroba i na pewno źle się to skończy. Pracuję własnie nad przekonaniem samej siebie, że moim podstawowym problemem jest nerwica. Myślę, że bez tego ani rusz. A potem pewnie też nie będzie łatwo. Przyjdzie czas poszukać - dlaczego?
×