Skocz do zawartości
kardiolo.pl

dorotat12

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez dorotat12

  1. MIRRA Moja dieta bazuje w tej chwili na kaszach (jaglanej, jęczmiennej, kukurydzianej) oraz płatkach (jaglanych, orkiszowych), do tego warzywa - ziemniaki, marchew, pietruszka, seler, buraki i owoce - jabłka, czasami mandarynki i banany (ale to jest niezgodne z zaleceniami) oraz owoce suszone (figi, morele) i pestki (dynia) a także migdały (nie mogę orzechów bo mam uczulenie). Obiady to przede wszystkim zupy (barszcz, krupnik, jarzynowa). Czasami jadam mięso - ale ja mogę tylko z indyka, bo innych czuję się fatalnie. Jadam też ryby - najlepszy jest pstrąg i dorsz. Do picia tylko siemię lniane, kompoty i woda (absolutnie nie powinno się pić kawy, fatalnie wpływa na wątrobę). Nie piję alkoholu, nie palę papierosów. Nie jest łatwo, bo ja jestem żarłok. Zajadam emocje. Jednak jak trzymam się tego jadłospisu to naprawdę 90% objawów mija po dwóch - trzech tygodniach. Zdarzają mi się lęki i pewnie będą - ale to nie tyle lęk co taki ludzki strach, że jednak udar mnie dosięgnie ( u mnie ostatni epizod nerwicy i depresji zaczął się właśnie od tzw. przejściowego udaru niedokrwiennego), a mam na wychowaniu dziecko. Ale tu uruchamiam inny tok myślenia, by lęki się nie rozkręciły. Tłumaczę sobie, że każdy z nas jest śmiertelny i każdy może zachorować. A ja dzięki temu, że wiem co mi grozi, mogę zrobić wszystko, by temu zapobiec. Myślę, że dietą w ogóle można leczyć bardzo wiele schorzeń, bo organizm jest cudowną maszyną, ze zdolnościami do pełnej naprawy. Psychika natomiast jest ściśle związana z ciałem. Jedno rzutuje na drugie. W medycynie chińskiej wątroba powiązana jest z emocjami i podświadomością. Wszystko co spychamy do podświadomości gromadzi się energetycznie w wątrobie i ją obciąża. Pracują nad emocjami i przekonaniami także oczyszcza się wątrobę. Patrząc na to co codziennie jemy i na to jakie choroby rozwijają się coraz intensywniej trudno odmówić racji chińczykom. Myślę, że warto zacząć od ogarnięcia ciała, wtedy łatwiej radzić sobie z emocjami. Przynajmniej w moim przypadku takie podejście się sprawdza.
  2. Hej MIRRA Ja podeszłam do uporania się z nerwicą właśnie od strony diety, zainspirowana medycyną chińską, w której przyczyną nerwicy jest brak równowagi w wątrobie. Jednak moja dieta nie ma nic wspólnego z zaleceniami *naszych dietetyków*. Byłam konsekwentna - skoro diagnoza wg medycyny chińskiej to i takie leczenie. Musze Ci powiedzieć, że po wdrożeniu diety, już po dwóch tygodniach było znacznie lepiej, po miesiącu wydawało mi się, że jestem zdrowa i wróciłam do starego stylu odżywiania. I tu klops - już po tygodniu żarcia ciast i mięsa niemal wszystkie objawy wróciły. W tej chwili od poniedziałku jestem z powrotem na diecie, która mi pomogła i dziś widzę pierwsze symptomy poprawy, ale pewnie przyjdzie mi znowu trochę poczekać. Do tego stosuję medytację, wizualizację i pranajamę. Staram się też szukać swoich błędnych skryptów i patrzeć na życie inaczej - ale to zadanie długofalowe. Natomiast dieta przynosi wyraźną poprawę po 2-3 tygodniach stosowania, tylko trzeba ogromnej konsekwencji. Pozdrawiam :)
  3. Witam wszystkich w Nowym Roku Chciałam nawiązać do ostatnich dwóch postów. Płacz nie jest jedyną emocją, którą blokujemy, znacznie bardziej zablokowane jest w nas wyrażanie złości i gniewu. Wpływają na to względy kulturowe, wychowanie itp... Ja intensywnie pracuję ze swoimi emocjami i chciałam podzielić się dwiema obserwacjami. Po pierwsze - dotarcie do złości i pozwolenie sobie na jej pełne wyrażenie ( w sposób nikogo nie krzywdzący) jest bardzo trudno, bo blokada jest niezwykle silna. Po miesiącu pracy ze złością nawet nie dotknęłam jeszcze górnej warstwy, a wiem jak ogromne są te *złoża* pod spodem. Ale nie macie pojęcia jak bardzo pomaga próba wyrażenia właśnie tej emocji w kontekście objawów nerwicy. I moja druga obserwacja - po ponad miesięcznej pracy ze smutkiem, żalem i złością wreszcie, bo naprawdę ponad dwóch dekadach przeżytych lat, zaczynam odczuwać radość, ekscytację, chęć i czuję pierwszy jeszcze nieśmiały przypływ energii. Dopiero to uświadomiło mi jak bardzo tłumiłam wszystkie uczucia, jak byłam zablokowana. Naprawdę polecam spróbować dotrzeć do swoich uczuć i emocji, nawet tych najtrudniejszych. To uwalnia.
  4. I ja chciałabym złożyć wszystkim najlepsze życzenia noworoczne. Oby nadchodzący 2014 roku przyniósł nam dużo spokoju i wiary we własne siły.
  5. Ja to wiem IZABELLA :) Wiem i pracuję. Pokonałam już i tak ogromną drogę. Z tym też sobie poradzę :) Jestem właściwie wdzięczna nerwicy, że pojawiła się w moim życiu, bo gdyby nie ona, pewnie nie podjęłabym pracy nad sobą. A tak jest dla mnie nadzieja...
  6. Dzięki IZABELLA :) To oznacza, że rozumiesz, ze to musi być proces, że to trwa, że nawet jak na poziomie świadomości, intelektualnym zaakceptujemy sytuację (ten etap już za mną) to jednak emocje wciąż buzują (nad tym ciągle pracuję). Czyli właściwie myślimy podobnie i mamy podobne doświadczenia :) Rozumiem, że jesteś krok dalej przede mną i chciałabyś mi pomóc. Wiem, że to będzie cudowne uczucie uwolnić się od tych emocji i czekam na to z nadzieją. I wciąż nad tym pracuję. Ja też czułam się niekochana przez mamę. Było to silnie wyczuwalne, bowiem mojego brata (5 lat młodszego) mama kochała bardzo, więc jakby na zasadzie kontrastu i codziennych obserwacji nawet jako małe dziecko odczuwałam różnicę. Ale miałam mnóstwo szczęścia, bo miałam babcię, która kochała mnie nad życie. To kilka miesięcy po jej śmierci zaczęła się u mnie nerwica. Myślę, że stało się tak dlatego, że poczułam się nagle bardzo samotna i właśnie niekochana już przez nikogo. Dziś wiem, że tak nie jest. Kocha mnie mąż, dziecko, pies... i uczę się kocham sama :) Ale ta tęsknota, za bezwarunkową miłością matki chyba pozostaje....
  7. Oczywiście, że zauważyłam co napisałaś o swojej mamie. Nie uważałam jednak, bym mogła to jakoś skomentować. Jestem Ci wdzięczna za Twoją historię. Tyle i aż tyle. IZABELLA, a nie masz wrażenia, że z każdym tak jest. Że każdy widzi tylko tyle ile jest w stanie. I nie ma w tym nic złego. Dlatego się rozwijamy, piszemy na tym forum, chodzimy do psychologa, bo dostrzec więcej. Ale nic na siłę, nic wbrew sobie. Ja czuję teraz tak. Dla mnie ogromną nowością było odkrycie, że tak czuję i dlaczego tak jest. Dla mnie to właśnie na tym etapie ogromny postęp. Bardzo nie lubię słowa *powinnaś i musisz*, one nie budują, nie są konstruktywne. Pewnych procesów, szczególnie na poziomie emocjonalnym się nie przeskoczy, muszą trwać tyle ile trzeba. Jestem pełna podziwu (i nie ma w tym cienia sarkazmu), że Tobie poszło tak szybko, że tak doskonale sobie z tym poradziłaś. Super, naprawdę! Trzymam kciuki, żeby udało Ci się jak najszybciej także dobrze poczuć, uwolnić od objawów. A ja swoimi małymi kroczkami pójdę do celu. Może zejdzie mi jeszcze rok, może dwa, ale widocznie tyle czasu mi potrzeba. A wychowanie dziecka zawsze wiąże się z ryzykiem. Nikt z nas nie wie co będzie za 10 lat. Ja bardzo kocham mojego syna, jego narodziny to mały cud (także medyczny) i to daje mi poczucie szczęścia.
  8. Nie zagotowałam się IZABELLA. Weszłam na forum, by poznać innych ludzi, by zobaczyć z jakimi problemami się borykają i jak sobie z nimi radzą. Moim celem nie było poddawanie publicznemu osądowi moich własnych uczuć i emocji, które sama dopiero nauczyłam się odkrywać i nazywać. Uważam, że każdy ma prawo czuć to co czuje. Ty możesz uważać inaczej. Ale ocenianie, straszenie to nie jest sposób, by pokazać drugiemu człowiekowi jak może poprawić jakość swojego życia. Nic o Tobie nie wiem, a więc nie mam też pojęcia dlaczego jesteś taka radykalna w swoich poglądach. Nie mniej dziękuję, że podzieliłam się ze mną swoim punktem widzenia na to o czym napisałam.
  9. Mam wrażenie, że odrobinkę się zapędziłaś IZABELLA w swoich ocenach mnie, mojego życia i relacji między mną a moim dzieckiem. Zastanawiam się tylko dlaczego? Czy dotknęłam jakiejś bolesnej struny w Tobie? Straszenie mnie tym, że w przyszłości zostanę sama, bo syn się ode mnie odwróci uważasz za najlepszy sposób, by zmotywować mnie do wybaczenia? Ja od paru lat pracuję nad tym, by wybaczyć. Nie tylko mamie, sobie też. Wiem, że kiedyś mi się uda, ale to nie jest tak jak pstryknąć palcami i bach dzieje się. Ale w końcu się stanie. Uważasz, że szukanie powodów do wdzięczności to hołubienie krzywd? Nie do końca potrafię zrozumieć Twój tok myślenia :(
  10. Ale pracuję nad sobą. Przed Świętami wymyśliłam dla siebie zadanie - przez sto dni z rzędu mam znaleźć i napisać codziennie jedną rzecz za która jestem wdzięczna mamie. Wczoraj zajęło mi to 45 minut, ale się udało. Dziś myślę od rana, ale wierzę, że znajdą kolejną rzecz za którą mogę być jej wdzięczna.
  11. Jak pisałam tego posta to ręce zaczęły mi się trząść, serce przyspieszyło, oddech też. Wiem, jestem starą babą :) mam swoje życie, swoją rodzinę. A jednak... Ciągle emocje i reakcje jakie wywołują wspomnienia z dzieciństwa, z okresu dorastania są tak intensywne i tak bardzo na mnie wpływają.
  12. IZABELLA Można się przyczepić do mojego porównania, chodziło mi o to, że coś co się wydarzyło nie przestaje istnieć w naszej świadomości tylko dlatego, że jest czasem przeszłym. Całe życie robię wszystko, by być inna niż ona. Mam 15 letniego syna i mam z nim doskonały kontakt, staram się go wspierać i rozumieć i uważam, ze to moje największe zwycięstwo. Zazdroszczę Ci, że zaakceptowałaś. Zastanawiam się tylko, czy na poziomie świadomości czy na poziomie uczuć. Bo na poziomie logicznego rozumowania, ja wiem, że z jakiegoś powodu ona jest taka jaka jest i postępowała wobec mnie tak jak postępowała. Pewnie wydawało jej się, że robi to co powinna. Ale na poziomie emocji nie mogę zapomnieć wiecznego poniżania, bicia - takiego, że siniaki schodziły dwa tygodnie, a ja wstydziłam się w szkole rozebrać na wu-efie. Wmawiani mi jak bardzo jestem nikim, jak z niczym w życiu sobie nie poradzę, jak wszystko robię źle. Wiem, że jestem teraz dorosła, problem w tym, że tamto - bardzo skrzywdzone dziecko - wciąż we mnie jest. Moim głównym celem jest to zmienić. Choć ciągle nie wiem jak. Nie stawiam sobie za cel poprawę relacji z mamą, bo zgadzam się w tej kwestii z psychologiem - ona także powinna przejść terapię, by możliwe było porozumienie. Kiedyś o tym marzyłam, że jak ja się zmienię, będę taka jak ona chce to może wreszcie mnie pokocha, zaakceptuje. Teraz wiem, że tak się nie stanie. Pragnę więc już tylko jednego, ukojenia moich emocji i wewnętrznej zgody na to jak jest. Ale łatwo nie będzie.
  13. Hej wszystkim Poszaleliście wczoraj :), a ja czytałam książkę i tyle mnie ominęło. Tak IGNAC, ciągnie mnie w tym kierunku, to chyba wynika z moich przekonań duchowych. Ale o Hellingerze myślałam z dwóch powodów - po pierwsze czytałam dużo wypowiedzi ludzi, którzy uważają, że bardzo im to pomogło, po drugie - ze wszystkich sił chcę się uporać ze swoim dzieciństwem, okresem dorastania i relacjami z mamą. Rada pani psycholog, że *to już było i trzeba to zaakceptować* nie przemawia do mnie na poziomie uczuć i emocji. To tak, jakby zrezygnować z sądzenia i ukarania mordercy, *bo to już było i się nie wróci, zamordował i trudno*. Pewnie teraz na mnie naskoczycie, ale pisze Wam o tym co czuję, jest we mnie mnóstwo poczucia krzywdy, żalu i złości. Co do NLP i hipnozy. Fascynowało to jakieś 5 lat temu mojego brata, a że ufam mu bez zastrzeżeń to pozwoliłam, by trochę na mnie trenował. Powiem Wam, że jak przestało go to kręcić to żałowałam, bo stan relaksu jaki udawało mi się osiągnąć w hipnozie nigdy nie udało się osiągnąć dzięki staraniom własnym. JASMA zaciekawiłaś mnie bardzo Grupami Otwartymi, nie zetknęłam się z tym nigdy, mogłabyś napisać parę zdań więcej i gdzie tego szukać? A co do mojej wagi - jest 12 kg mniej. Zaczynam wyglądać jak fajna laska :) I jest korzyść z nerwicy :) :) :) IZABELLA myślę, że jesteśmy na podobnym etapie w terapii. Ja też już wiem, ale jeszcze ciągle nie czuję adekwatnie do tego co wiem. Myślę, że trzeba nam czasu i dalszej pracy własnej.
  14. Chętnie podzielę się z Wami moją dalszą do *wolności* od nerwicy, własnych żali, głęboko skrywanych krzywd itp... Chciałam jeszcze tylko Jasmie odpowiedzieć w kwestii hipnozy. Ja mam pewne doświadczenia z hipnozą i nie będzie to dla mnie nowość. Mój brat, kiedy skończył kurs mistrza NLP trenował na mnie różne techniki wprowadzania w stan hipnotyczny. Muszę powiedzieć, że wrażenia miałam bardzo interesujące, choć początki nie były łatwe, bo trzeba było zrezygnować z kontroli i przekazać ją komuś innemu. Ale te *wprawki* nie miały zupełnie charakteru terapeutycznego (robiliśmy tylko głęboki relaks). Teraz jestem bardzo ciekawa co i w jaki sposób hipnoza może wnieść w terapię. Na pewno o tym napiszę. Zastanawiam się też nad wzięciem udziału na wiosnę w ustawieniach rodzinnych Hellingera. Byłabym wdzięczna gdyby ktoś, kto osobiście się z tym zetknął napisał nam na forum na ile jest to pomocne w terapii.
  15. Hej Jasma Fajny wpis, te Twoje wpisy bardzo lubię, kiedy opowiadasz własne historie, konkretne przykłady czy sytuację. Myślę, że dla wielu osób na forum są one bardzo cenne. Pytasz jakie mam dalsze plany. Chętnie się podzielę, a potem napiszę jak to przekłada się na codzienność. Ja zaczęłam od ciała i emocji, bo od tego przez niemal całe swoje życie była odcięta. Żyłam w świecie intelektualnym, czytałam pisałam i myślałam, tak jakbym zupełnie nie miała ciała. Nie zastanawiałam się co czuję, co czuje moje ciało, rejestrowałam tylko, że jestem nieszczęśliwa. I to własnie chcę zmienić. Od stycznia (po Trzech Królach) zaczynam terapię, ale wybrałam terapeutkę w nurcie humanistycznym, która łączy różne sposoby pracy, w tym także hipnozę i własnie pracę z ciałem. Zamierzam zobaczyć co z tego wyniknie, co mi to da, jakie nowe możliwości otworzy. Ale na tym etapie wciąż priorytetem dla mnie jest praca nad przeszłością. Chcę uwolnić się od uwięzionych we mnie emocji, nazwać je, wyrazić, a w konsekwencji zrozumieć i wybaczyć osobom, które świadomie lub nie skrzywdziły mnie. Ale chcę także wybaczyć sobie, że to ja krzywdziłam. A więc planuję pracę bardzo głęboką, choć związaną z przeszłością. Dopiero, kiedy z tym się uporam, będę mogła zmieniać swoje spojrzenie na świat. A może uda mi się to przeprowadzić równocześnie?.... Nie stawiam sobie jednak granic czasowych, by znowu się nie nakręcać. Jeśli chodzi o lęk czy objawy somatyczne są bliskie zeru. Moim największym sukcesem jest uwolnienie się od porannego lęku. Ten objaw utrzymywał się najdłużej, ale od kilku dni budzę się jak dawniej lizana po twarzy przez mojego psa. Wiem jednak, że w głębi mnie nadal trwa lęk przed udarem. Przyznaję, że tego boję się najbardziej, najgorsze dla mnie jest to, że nie ma badań, które mogłyby wykluczyć lub potwierdzić, że tak się stało, albo stanie czy nie stanie w przyszłości. Tłumaczę sobie jednak, że robię wszystko, by tego uniknąć. Dieta obniżyła cholesterol i ciśnienie, praca z emocjami uwalania od wewnętrznego napięcia, reszta i tak w rękach Boga. Teraz tylko muszę powtarzać sobie to tak często, aż sama w to uwierzę. W moim wypadku ogromne znaczenie prewencyjne - zabezpieczające mnie przed nawrotem nerwicy - będzie na pewno zmiana pracy. W tej chwili pracuję w domu, pod presją terminów i jakości. I czuję się wypalona, wyizolowana i samotna. Bardzo potrzebuję wyjść do ludzi i uważam, ze to będzie niezwykle istotny element w mojej terapii. Ale absolutnie Jasma w jednym masz rację - praca nad sobą, nad własną świadomością, ale także poczuciem wartości, wiarą w siebie jest w moim przypadku niezbędna. Bo szukanie pracy w dzisiejszych warunkach rynkowych będzie wyzwaniem, i trzeba będzie godzić się z porażkami, a to zawsze było dla mnie trudne.
  16. IGNAC bardzo się cieszę, że ciągle przypominasz jak ważne jest holistyczne podejście. Mam wrażenie, że tego brakuje w medycynie alopatycznej, że człowiek traktowany jest jakby składał się z niepowiązanych ze sobą organów, które nie wpływają na psychikę. Będę wracać do Medycyny Chińskiej, bo tam właśnie człowiek jest całością i wszystko jest ze wszystkim powiązane. Oni obserwują to od 3 tys. lat i myślę, że można wiele dal siebie znaleźć w tym podejściu. Z moim doświadczeń wynika, że wpływ odżywiania na zdrowie zarówno psychiczne jak i fizyczne jest niedoceniany w kulturze zachodniej. Nie wiem na ile nowa dieta wpłynęła na wycofanie się u mnie większości objawów nerwicy, ale wiem na pewno, że po 25 bezowocnych latach walki z migreną (przy czynnym udziale lekarzy neurologów i różnych leków) dopiero teraz odczułam ulgę. Wiem, że to nie forum o migrenie, ale jeśli po dwóch miesiącach diety ilość dni wyciętych z życia zmalała u mnie z 10-12 w miesiącu do 1, to nagle ja i moja rodzina zyskaliśmy dodatkowe 10 dni. Po tylu latach poszukiwań. No – i cholesterol z 230 spadł mi do 170!
  17. Hej Brunetka To fantastycznie, że zaczynasz stawiać granice i mówić o tym co czujesz. To trudna sztuka, ale warto się jej nauczyć, choć czasami trzeba ponieść duże koszty. Mam w tym względzie osobiste doświadczenia, ale co ciekawe nie wszyscy reagują tak samo. W moim przypadku szczera rozmowa z mamą skończyła się zerwaniem kontaktów z jej strony, a taka sama rozmowa z tatą zaowocowała zacieśnieniem więzi. Myślę, że dużo zależy od tego, jak postrzega siebie samego ten drugi człowiek... A co terapii - absolutnie tu też się z Tobą zgadzam, wydaje mi się, że praca z psychologiem to tylko malutki wycinek tego co warto dla siebie zrobić.
  18. Witam wszystkich w świąteczny wieczór Polcia - czytam o Twoim jelicie i chciałam Ci polecić obejrzenie programu *Uzdrowisko wstydliwych dolegliwości* (kiedyś leciało na TLC, ale powinno być też w sieci). Warto zobaczyć jaką proponowali tam uczestnikom terapię i jakie były jej efekty. A ja będę ciągle o emocjach, ale dziś inaczej. Opowiem Wam dwie historie, bez wniosków, myślę, że łatwo je wyciągnąć samem. Pierwsza opowieść - dzień przed Wigilią Szłam z mężem na zakupy. Z mojej klatki wychodziła sąsiadka z 1,5 rocznym dzieckiem. Sadzała go wózka na co ono protestowało krzykiem i płaczem. Najpierw raz mu wytłumaczyła - nie mam czasu żebyś mogła iść sama musisz pojechać na wózku, bo mamy dużo spraw do załatwienia. Dziecko jednak nadal protestowało, wiło się przypięte do wózka i płakało. Sąsiadka zaczęła go uspokajać - *uspokój się, czego płaczesz?*. Nie pomogło, dziecko nadal chciało iść samo, nie jechać. Sąsiadka zaczęła na dziecko wrzeszczeć - *W tej chwili się gówniarzu uspokój. Jak zaraz nie będzie cicho to wyciągnę Cię z wózka i naszczelam po dupie*. Po tym nie tylko dziecko się przestraszyło, ja też. Widziałam jak zmienia się jego wyraz twarzy na przerażoną. Umilkło. Kobieta była zadowolona, ze uzyskała efekt i szybko odjechała wózkiem. Druga opowieść - z mojego domu Mam psa, bardzo go wszyscy kochamy, ale on jest potwornie zazdrosny. Nie mniej z zazdrością swoją uważam, ze radzi sobie doskonale. Kiedy mąż mnie przytula czy całuje pies szczeka, ale szybko łapie swoja ulubioną maskotkę i natychmiast na niej wyładowuje swoją zazdrość i frustrację. Nikt go tego nie uczył, ale i nikt mu tego nie zabrania. Jest z nami 8 lat, nigdy nie chorował, jest radosnym, szczęśliwym psem. IZABELLA nie poddawaj się. Trudne momenty pewnie będą się pojawiały, (ja też po pierwszym razie nie stałam się zdrowa) ale spróbuj regularnie pracować ze swoimi emocjami, a po miesiącu zobaczysz różnicę :)
  19. dorotat12

    Podejrzenie nerwicy

    Witaj DAROXD Napisałeś na forum dla nerwicowców i pod takim tytułem, że pewnie chciałbyś otrzymać potwierdzenie swoich podejrzeń, że to nerwica. Pewnie gdyby odpowiadał Ci ktoś inny, a nie ja to tak własnie by Ci napisał. Ja uważam, że nerwicę diagnozuje się na samym końcu, kiedy wykluczysz wszelkie inne możliwe przypadłości. Sądząc z Twoich objawów warto byłoby zrobić kilka badań z krwi (ocenić krzepliwość i frakcje lipidowe) i przede wszystkim zrobić rezonans głowy. Kiedy te badania wyjdą bez zmian (będą ok) wówczas rzeczywiście można przypuszczać, że to nerwica. Nerwica w obliczu chorób mózgu wydaje się świetną diagnozą (ja oczywiście wierzę, że Tobie nie dolega nic somatycznego i w głowie wszystko jest ok), ale tak naprawdę wyzdrowienie wymaga dużo ciężkiej pracy nad sobą. Ja jestem w trakcie pokonywania tego paskudztwa, daleko mi jeszcze do zwycięstwa, ale jest lepiej. Tobie zalecałabym zrobienie badań, to powinien być punkt wyjścia. Zresztą często dobre wyniki mają moc terapeutyczną :) Wesołych Świąt życzę i nie zamartwiaj się na zapas
  20. IGNAC - dziękuję. Było dla mnie ważne co odpiszesz, choć i tak uznałam, że będę podążać swoja drogą, bez względu na to, jak ocenią to inni, bo dla mnie to droga do zdrowia. IZABELLO - bardzo dziękuję za Twój wpis. I strasznie się cieszę, że to co napisałam wykorzystałaś dla siebie. Pomysł z lasem jest doskonały, ja musiałam radzić sobie w domu, bo nie byłam w stanie wtedy nawet wstać z łóżka, było tak źle. Ale teraz jestem gotowa wyjść na świat i na pewno po Świętach wybiorę się do lasu. Prawda, ze ten spokój jaki wtedy się czuje jest niesamowity? Jedyny problem polega na tym, że jeden raz nie wystarczy. Trzeba taką pracę wykonywać tak często jak tylko czuje się wewnątrz siebie, że napięcie rośnie, że emocje znowu wpływają na ciało. JASMA cieszę się, że i dla Ciebie w mojej historii znalazło się coś inspirującego. A z okazji Świąt życzę wszystkim przede wszystkim Spokoju, Miłości i Radości. Boże Narodzenie to czas nadziei, poczujcie, że i w Was jest nadzieja, że macie siłę, żeby pokonać nerwicę.
  21. dorotat12

    Podejrzenie nerwicy

    Chętnie podzielę się moimi doświadczeniami i wiedzą, ale wszystko tak zależy od Ciebie. Postaram się w Święta napisać dłuższa wiadomość. A na razie nie poddawaj się
  22. Wydaje mi się, że podejście do problemu z każdej możliwej strony na raz - rozwiązanie bieżących problemów, praca z pokładami negatywnych emocji z przeszłości, ale także zmiana żywienia i akupunktura, pozwoliły mi w krótkim okresie czasu ogarnąć się na tyle, że mogę zacząć jeszcze głębszą pracę nad sobą. Z tego co czytałam w wielu postach i jak sama się czułam dwa miesiące temu cierpiący na silną nerwicę mają problem by funkcjonować na tyle dobrze, żeby pracować czy podjąć terapię. Może ktoś zechce skorzystać z tego co ja zrobiłam i przyniesie mu to ulgę i ukojenie. W moim wypadku nic tak skutecznie nie likwidowało *guli w gardle* jak godzina płaczu, takie głębokiego, prawdziwego. Mój mąż stwierdził, że po 18 latach małżeństwa pierwszy raz widzi mnie płaczącą.
  23. Witaj IGNAC To forum dwa miesiące temu przyciągnęło moją uwagę właśnie dlatego, że Twoje wypowiedzi były takie sensowne i głębokie. Widać było, że naprawdę wiesz o czym piszesz. I szczerze mówiąc tylko na Twojej opinii mi zależy. Ja naprawdę chciałam opisać to co przeszłam, co i jak udało mi się osiągnąć, tylko nie dostałam takiej szansy. Kiedy napisałam, że zrobiłam to inaczej niż przy pomocy terapii poznawczo-behawioralnej zaczął się atak. Czy fakt, że ktoś na forum jest krótko dyskryminuje go? Czy to, że znalazł inny sposób, który mu pomógł też go dyskryminuje? Ale oto konkrety. Jak pisałam w październiku - atak mojej nerwicy rozpoczął się po incydencie z 10 września - kiedy nagle straciłam pole widzenia w jednym oku i na 15 minut straciłam zdolność mowy. Na ostrym dyżurze neurologicznym zasugerowano, ze był to przejściowy atak niedokrwienny mózgu (TIA). Nie ma jednak badań, które potwierdziłyby lub wykluczyły tą diagnozę. Wówczas nerwica zaatakował mnie z taką siłą, że nie byłam w stanie wstać z łóżka. Wtedy też zaczęłam szukać tutaj pomocy. Twoje wpisy Ignac dawały nadzieję, sugestie Jasmy również były pomocne. Ale jak na stan w którym się znajdowałam zastosowanie tego w praktyce było nierealne. Szukałam więc dalej. Udałam się do lekarza medycyny chińskiej, który po wysłuchaniu mojej historii i zadaniu wielu pytań nie miał problemu z postawieniem diagnozy - zaburzenia na meridianie wątroby oraz w pracy samej wątroby (w szczególności w wydzielaniu żółci). Zaczęłam wiec szukać wiadomości o roli wątroby w medycynie chińskiej i sposobach wpływania na nią. Równocześnie czytałam i szukałam takiego podejścia w psychologii, które byłoby dobre dla mnie. Skonsultowałam się z dwoma psychologami. Z jednym podjęłam terapię, ale ciągle było źle. Dla mnie przełomem był dzień, kiedy zostałam sama w domu i ze względów technicznych odcięli mi prąd i media. Byłam sam na sam z własnymi myślami i lękiem. Na początku myślałam, że oszaleję, ale po dwóch godzinach poczułam głęboki spokój i siłę. To mój osobisty przełom. Poszłam za tym co czułam, ze jest dla mnie dobre. Po raz pierwszy w życiu przestałam myśleć i analizować, zaczęłam czuć. Po pierwsze zmieniłam dietę - zgodnie z zaleceniami medycyny chińskiej - po krótkiej głodówce przeszłam na żywność alkalizującą (kasza jaglana, owoce, warzywa). Już po tygodniu poczułam się inaczej. Drugim kluczowym momentem była szczera rozmowa z mężem o tym jak nie cierpię swojej pracy i o tym jak bardzo czuję się przytłoczona kredytem na mieszkanie, którego niemal nie ubywa. Otrzymałam ogromne wsparcie. Dzięki niemu mogłam na miesiąc zrezygnować z pracy (to mój pierwszy urlop od 8 lat) i ten czas poświecić sobie. ustaliliśmy też, ze sprzedamy mieszkanie, by nie czuć takiej presji, a ja zmienię pracę, jak tylko lepiej się poczuję. Po tym objawy zdecydowanie złagodniały. Prawdziwym objawieniem było jednak dla mnie przeczytanie publikacji Alexandra Lowena (co Jasmie nie powinno być obce). Lowen pisz em.in. pisze na str. 33 w *Radość*: *Prawdopodobnie największą iluzją jest wiara, że umysł potrafi kontrolować ciało i że jeśli zmienimy nasze myślenie, zmienia się też nasze uczucia*. W swoich książkach ten jeden z największych psychoterapeutów amerykańskich jasno stwierdza, że bez pracy z emocjami, pracy z ciałem nie można pokonać ani nerwicy ani depresji. Dla mnie było to niezwykle ważne, że ktoś wreszcie napisał o tym co ja czuję. A mam w sobie ogromne pokłady złości i gniewu i smutku i jeszcze innych emocji, których z różnych względów nie wyrażałam przez całe swoje życie. Zaczęłam wykonywać zalecane tam ćwiczenia - płakałam, krzyczałam, kopałam w łóżko i po każdym takim oczyszczeniu czułam się znacznie lepiej. Nie mogę powiedzieć, ze jestem zdrowa i uwolniłam się od nerwicy. Przede mną jeszcze bardzo długa droga, ale teraz mam siłę na nią wejść. Przepraszam za uogólnienia, były niepotrzebne. Pisałam o sobie i swoim życiu. Nie mniej odnoszę wrażenie (może mylne), że taka terapia, że praca z danymi emocjami wielu osobom szukającym tu wsparcia mogłaby pomóc.
  24. IZABELL Dzięki za obiektywną opinię. I absolutnie masz rację, nie warto i nie należy się obrażać. I ja się nie obraziłam, pomyślałam tylko czy warto walczyć z wiatrakami, skoro tu preferowana jest wyłącznie jedna droga. Ale chyba warto, bo i ja mogę się czegoś nauczyć i może uda mi się komuś innemu pokazać odkryte przeze mnie możliwości. Izabella nie doczytałaś tylko jednego - pojawiłam się na tym forum 1,5 miesiąca temu z ciężkimi objawami nerwicy po odstawieniu leku i szukałam pomocy i szybkiego ratunku, Dziś po 6 tygodniach mogę powiedzieć, że czuję się znacznie, znacznie lepiej. I doszłam do tego opracowując własny sposób. I dlatego znowu się odezwałam. Pomyślałam, że może ktoś zechce skorzystać z moich doświadczeń. JASMA ich nie potrzebuje ma swoją drogę i odnosi na niej sukcesy. Ale to nie oznacza, że ma wyłączne prawo do oceny co jest dobre i co pomaga na nerwicę. Co do MARY - otóż w ogóle się nie wstydzę. Wesz dlaczego? Bo przejrzałam inne forma na temat nerwicy i na wszystkich Twoja postawa jest taka sama. Atakujesz jeśli tylko coś jest niezgodne z Twoimi przekonaniami. Twoje posty w stosunku do TOMKA na innym forum są po prostu żenujące. Otóż nie zamierzam ulec Waszej presji. Będę pisał wtedy kiedy będę chciała i o tym co uważam za ważne. I jeśli choć jednej osobie czytającej to pomoże, to będę bardzo szczęśliwa.
  25. Najważniejsze JASMA, że Ty wszystko rozumiesz i potrafisz wszystko szybko i jasno ocenić. Grunt to być pewnym, że zawsze ma się rację Pozdrawiam
×