
IGNAC
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez IGNAC
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 5 z 7
-
No właśnie -- jak się pisze to nie widać ze ktoś coś napisał. Myślę że to nie ma znaczenia - są terapeuci psychologowie i psychiatrzy, osobiście uważam że lepiej jest najpierw trafić do terapeuty niż do psychiatry, oczywiście jeżeli trafi się dwa w jednym - psychiatra terapeuta to super Jasma - jasne że tak :) Z tego rejony niestety mogę Ci podać dobrego psychiatrę w okolicach Katowic, ale może ktoś inny ma rozeznanie w tych okolicach? Jeżeli chcesz to pisz ignac.ignac@vp.pl Pozdrawiam
-
Dziewczyny, przyzwyczaiłem Was do elaboratów, ale po tym co przeczytałem na ostatnich stronach mogę zawołać tylko ALLELUJA!!! Myślę że to jest wspaniały moment, wiem że to jeszcze nie dociera, bo pamiętam siebie w takim stanie, ale zobaczyłyście ze działanie przynosi efekty, i to jest bardzo motywujące. Pewnie zdarzą się gorsze dni, ale to już też wiecie, gorsze dni się zdarzają i każdy ma do nich prawo. Tak jak pisała JASMA, trzeba sobie wtedy przypominać sobie podobne zdarzenia z przeszłości i to że nic się po nich złego nie działo, kierować myśli na pozytywne tory i mówić francy - to już przerabialiśmy, przestraszyłaś mnie wtedy ale teraz już wiem że nic się nie stało i nie dam się drugi raz wystraszyć. Ja wiem że to możne *niepedagogiczne* co napisze, ale uważam że prawda jest ważniejsza, i że jak człowiek jest przygotowany na pewne sprawy to łatwiej daje sobie radę. Otóż ja miałem nieprzyjemne jazdy właśnie tuż przed końcem. Może to nie były ataki paniki gorsze od poprzednich, z pewnością wcześniej zdarzały się znacznie mocniejsze, ale pod sam koniec potrafiło mnie trzymać po kilka dni, nawet po tydzień non stop. JASMA pewnie pamięta początek tego roku jak powolutku traciłem wiarę. Teraz wiem że trzeba się trzymać i nie dać się francy zbić z obranej drogi, bo ona prowadzi do pozbycia się tego koszmaru. Miało nie być elaboratu, ale ja widocznie krótko nie potrafię :) Bardzo, bardzo się ciesze i trzymam kciuki - zawsze jest to forum i można się wesprzeć a nas wszystkich w taki gorszy dzień. POLCIA, EWA to z duzą pewnością ta franca was tak poniewiera. Jeżeli zechce Wam się cofnąć do starszych postów na tym forum to zobaczycie że większość z nas miała takie jazdy, i że pomysłowość francy w symulowaniu przeróżnych objawów jest nieograniczona. Ostatecznie wszystkie prawdziwe objawy - kłucia, bóle itp. trafiają najpierw do mózgu a dopiero on przekazuje to dalej. Czyli dokładnie wie jak to się robi, wiec czemu miał by nie potrafić wysłać fałszywej informacji, pomimo że tak naprawdę nie dostał żadnego sygnału z organizmu. Oczywiście to nie do końca jest tak że nasz mózg jest złośliwym oszustem i daje nam fałszywe sygnały bez powodu. On także jest zagubiony, ponieważ próbuje nas ostrzec że w nas lub wokół nas dzieje się coś czego podświadomie nie akceptujemy, coś co nam przeszkadza. Tylko że mózg nie zna powiadomień na okoliczność np. zaniżonej samooceny i ulegania innym. Dla tego wysyła sygnały, które zna jako poważne zagrożenie - bóle w klatce, zawroty głowy itd itp. Na to nakładają się dwie dodatkowe sprawy - koncentracja osób nerwicowych na sobie i odbieranie cichutkich sygnałów jako głośnego wycia syren - nasze radary nieustannie kontrolują każde strzyknięcie piknięcie a wzmożona wrażliwość robi z nich silne bóle i inne przypadłości. Myślę że to może być wynikiem ugruntowanej wiary w racjonalność naszego umysłu oraz pełnego przekonania że kontrolujemy go w 100%. Dla tego tak trudno nam uwierzyć że tak nie jest, że to co odczuwamy tak bardzo realnie jest wyłącznie wytworem naszej głowy. Druga sprawa która się nakłada to bardzo typowe reakcje organizmu na sytuacje stresowe i ich zupełnie prawidłowe somatyczne efekty - dla przykładu, adrenalina leje się strumieniami do s=naszego krwiobiegu, więc nic dziwnego ze mamy tętno po 120 - tak działa adrenalina na organizm. Kolejna rzecz to napinanie mięśni. Czujemy się zagrożeni, więc to także nic dziwnego, natomiast nie przyjdzie nam do głowy że napinając mięśnie powodujemy np. utrudniony dopływ krwi do mózgu (mięśnie karku) i już mamy szumy w uszach zawroty głowy. Napięte mięśnie pleców powoduja bóle pleców, wyładowania międzyżebrowe, drętwienie kończyn. Ale my uparcie odbieramy to jako problemy kardiologiczne. Można by tak długo, ale myślę ze wyjaśnia to wiele wątpliwości. Dla tego tak niezwykle ważne jest podjęcie terapii, która skoryguje nasze błędy poznawcze, a przy okazji pomoże zmierzyć się z przyczynami które wrzuciły nas w to bagno. Im szybciej tym lepiej. Po pierwsze nie zdążą się zbyt mocno ugruntować pewne nieprawidłowe reakcje i będzie je łatwiej wyplenić a po drugi krócej się będziemy męczyli. JASMA jest świetnym przykładem - zauważcie jak szybko dała sobie radę przed chwila napisała dokładnie ile to trwało. Oczywiście szybko jest pojęciem względnym, ale w porównaniu do wielu osób które borykają się z nerwicą wiele lat to jest naprawdę szybko. Oczywiście nie można wszystkiego bezkrytycznie zwalać na nerwicę, i badania powinno się zrobić. Tylko trzeba sobie postawić wyraźna granicę - badam podstawowe sprawy, jeżeli nic nie wykazują to znaczy że nie ma po co badać dalej, tylko bierzemy się za nerwicę. Robienie badań w nieskończoność, bo zawsze można zrobić kolejne, bardziej dokładne, wpuszcza nas w niebezpieczną ścieżkę i wieczna niepewność, ale przede wszystkim odciąga od głównej sprawy jaką jest walka z nerwicą. Nie możemy także dać się wpuścić w robienie niektórych badać bez końca - np. EKG co drugi dzień. Skoro wyniki wyszły poprawnie to już wiemy że to są nerwicowe zmory. Akceptujemy to i przyjmujemy do wiadomości i skupiamy się na pozbyciu się nerwicy. Przyjęcie do wiadomości że mamy nerwicę jest tak samo ważne jak u alkoholika przyznanie że ma problem z alkoholem. Dopiero wtedy można pójść dalej. Myślę że nie będę teraz pisał co to znaczy dalej, bo jeżeli trzeba to napisze potem, a przy okazji było to pisane wielokrotnie, więc niecierpliwi mogą zajrzeć do starszych postów. Dodam na koniec dla POLCI, że to co pisze Izabella jest jak najbardziej słuszne - jeżeli chodzisz po ścianach i wydaje Ci się że tyle się z Tobą dzieje, to nie obawiaj się zgłosić się do lekarza czy nawet na pogotowie - zrobią Ci EKG, zmierzą ciśnienie, lekarz Cie obejrzy zajrzy w oczy i powie co Ci jest. Pewnie powie Ci że nic groźnego, nerwica. Ale to żaden wstyd, to także jest problem, to także utrudnia życie i od tego są lekarze. Ty się upewnisz a przede wszystkim uspokoisz i będziesz mogła z bardziej spokojna głową zabrać się za radzenie sobie z nerwicą. Poszukajcie sobie dobrych terapeutów, którzy Wam pomogą przez to przebrnąć i pokierują kolejnymi krokami. To forum wspiera radzi i pomaga, ale w żadnym stopniu nie zastąpi terapii, bo nie jesteśmy terapeutami i nie mamy z Wami takiego kontaktu, który pozwoli na skutecznie prowadzić kolejne kroki. Pozdrawiam nerwowo
-
...ale jak ja pozdrawiam nerwowo, to to też jest wesołe i radosne, tylko może nie widać :-)
-
A jeszcze do EWA22 - napisz z jakiego rejonu Polski jesteś to może będziemy w stanie Ci kogoś dobrego polecić :-)
-
EWA22 Myślę że rada JASMY z terapeutą jest najwłaściwszym kierunkiem. Im szybciej tym lepiej, bo reakcje nerwicowe nie zdążą się tak ugruntować. Terapeuta poznawczo-behawioralny powinien sobie sprawnie z tym poradzić, jeżeli będzie dobry i jeżeli będziesz z nim współpracować. Myślę również że pomoże Ci odkryć podłoże tych ataków nerwicowych, bo z tego co piszesz to nie sadzę żeby stres ze studniówką być powodem, jeżeli już to raczej był spustem, czyli taką sytuacja która nie jest powodem nerwicy ale momentem który czającą się nerwicę i jej objawy wyrzuca na zewnątrz. Idąc dale, to sadzę że spustem było jakieś bardziej konkretne zdarzenie powiązane ze studniówką, ale dalsze gdybanie na forum nie ma sensu - to jest jedno z zadań do bezpośredniego przepracowania z terapeutą. Jeżeli nie podejmiesz pracy w tym kierunku (i to najlepiej już, zaraz, nie czekając na jakiekolwiek wyniki badań - ew. choroba chorobą a nerwica nerwicą - dwie różne sprawy) to problem będzie powracał i niestety najczęściej, jeżeli nawet objawy na jakiś czas znikają, to kolejna sytuacja spustowa będzie coraz bardziej *błahą* sprawą. Nie daj się francy zapędzić do konta - bierz byka za rogi :-) MARY10 ja się zgadzam że to ułatwia, chciałem tylko zasugerować, że jeżeli świadomie przyznamy sobie prawo do lepszych i gorszych dni, bez względu na znalezienie jakichkolwiek innych powodów i zaakceptujemy to że jesteśmy tylko (i aż) człowiekiem, który może być niewyspany, zmęczony, podziębiony itp. itd. to gorszy dzień nie będzie nas dodatkowo stresował i niepokoił a dodatkowe *usprawiedliwienia* staną się niepotrzebne. JASMA, ja nie napisałem że nie lubię głaskania pod włos... Mam nadzieję że jesteś świadoma, iż koty, jeżeli przestaje się je głaskać wbrew ich woli, potrafią upomnieć się przy użyciu pazurków i ząbków o dalsze głaskanie ... mrau! :-) https://www.youtube.com/watch?v=VB1sBNxcVB8 A czy mądre sowy też lubią głaskanie? https://www.youtube.com/watch?v=doCmS97G8Wo Pozdrawiam wesoło
-
Tym razem krociotko :-) JASMA ;) jak sie kota glaszcze pod wlos to iskrzy... oczywiscie z calym uwielbieniem dla Ciebie :-) DAM RADE ale i inni - kazdy z nas ma prawo do gorszych dni, z roznych powodow. Prawo pelne, niezbywalne i jak najbardziej uzasadnione :-) Dla tego nie trzeba sobie tego tlumaczyc pogoda, gorszym dniem, cisnieniem, okresem. Raz jest lepiej raz gorzej, ostatecznie nie jestesmy mala nakrecana zabka tylko ludzmi z krwi i kosci (oraz calej masy innych substancji ktore w nas sie przelewaja). Pisze o tym, bo odczuwamy taka potrzebe wyjasniania/usprawiedliwiania sie ze jest gorzej. A to zupelnie nie potrzebne :-) Jak bym tak napisal czuje sie dzisiaj swietnie, pewno to ta pogoda, albo moze cisnienie. Co byscie sobie pomyslaly? Wydaje mi sie ze to takze pachnie bledami poznawczymi. Jak sadzisz JASMA? :-) Pozdrawiam nerwowo
-
Monique JASMA ma 100% racji. To jest najlepszy moment i powinnaś jak najszybciej trafić na terapię behawioralno-poznawczą. Dopiero się wkręciłaś w nerwice, nie masz jeszcze ugruntowanych zbyt mocno reakcji, a terapia b-p świetnie radzi sobie z nerwicą - tylko musi być dobry terapeuta, więc skorzystaj z namiarów od JASMY, jeżeli jesteś z Wawy a jeżeli nie, to najpierw zrób rozeznanie. Nie chodź do pierwszego z brzegu, bo to zbyt ważna sprawa. Pomocny też bywa portal znanylekarz.pl, tylko trzeba kierować się rozsądkiem i czytać opinie, bo ilość punktów o niczym nie świadczy, jeżeli pozytywne opinie są nijakie, typu świetny lekarz. Jak ludzie piszą więcej konkretów to zawsze większa pewność że ktoś jest na prawdę dobry. Badania oczywiście zrób, bo trzeba sprawdzić, ale bez pośpiechu i paniki. Jest duża szansa że wszystkie wyjdą Ci poprawne, ale nie czekaj z terapią na zrobienie badań, szkoda czasu. Izabella76 myślę że tu są dwie sprawy. Po pierwsze lekarz troszkę chyba odwrócił kolejność, bo z tego co wiem, czytałem i mówili mi lekarze to pobudki o 3 rano są dość typowym objawem problemów nerwicowo depresyjnych. Także im bardzie będziesz pozbywać się francy tym lepszy sen powinnaś mieć. W trakcie snu organizm odreagowuje wszystkie codzienne stresy, a u nas nerwicowców ma co odreagowywać :) No i oczywiście zgodnie z ogólnie akceptowaną zasadą, że wszystko to mamy z głowy (szkoda że nie mamy tego z głowy w powszechnym znaczeniu tego zwrotu :-D) taka bezsenność także ma tam swoje źródła. Ja bym jednak próbował nie dosypiać w dzień, bo to zaburza zegar biologiczny - oczywiście wszystko w granicach zdrowego rozsądku, jak będziesz na pysk padać to nie ma się co męczyć. Natomiast warto zmienić nastawienie. Nauczyła mnie tego jedna taka kochana osoba - i mądra :) Jeżeli nie możesz zasnąć to zwykle wiąże się to z nieprzyjemna sytuacja przewalania się w łóżku, zdenerwowaniem że znów się nie wyśpimy, łażeniem, jedzeniem, piciem, wietrzeniem itd. itp. A gdybyś tak leżała sobie spokojnie w łóżeczku i z pełnym przekonaniem wierzyła, że wprawdzie nie śpisz, ale leżysz w łóżku, odpoczywasz, relaksujesz się i nabierasz sił; przecież nigdzie nie jest napisane że musisz tym momencie spać, żeby się regenerować przed nowym dniem. Także luzik, leżę odpoczywam, oddycham sobie spokojnie, nic nie muszę robić... relaks, relax i wypoczynek. W ciszy i spokoju. Gwarantuje Ci że zmieniając myślenie na takie, będziesz wstawała rano bardziej wypoczęta i spokojna. JASMA litości!!! Jakie postanowienia noworoczne? Przecież tu wszyscy pracują nad sobą i ciągle podejmują postanowienia, Czekać z nimi do Nowego Roku? Szkoda czasu. Życie to nieprzerwany ciąg zdarzeń a nie od okazji do okazji. Dla czego postanowić sobie można tylko w Nowy Rok? Nie będę robił postanowień, bo nigdy ich nie robię z okazji tylko z potrzeby :) Ale jak inni chcą to czemu nie. Pozdrawiam nerwowo
-
MEGI88 myślę że powinnaś skorzystać z pomocy dobrego psychologa, bo próbując sama wrzucasz się w coraz to inne kanały lęku i problemów. Bez pomocy psychologa może Ci być trudno zapanować nad torem myśli, jak sama widzisz uwalniasz się z jednej pułapki i wpadasz w inną. Czytanie takich informacji w necie, tylko nakręca sprawę i podkopuje Twoja wiarę w zwycięstwo nad nerwicą, przecież nawet nie wiesz czy to jest nerwica natręctw. Z tego co piszesz to na mój gust nie wygląda to na ten typ, ale bezpośredni kontakt ze specjalistą jest najbardziej rozsądnym krokiem i z pewnością przyniesie lepsze skutki niż miotanie się samodzielnie z tymi problemami z lekkim wsparciem z naszej (forumowiczów) strony. Łatwiej do celu trafić z dobrym GPSem niż tylko pytając o drogę, bo można trafić na kogoś kto niechcący pokaże zły kierunek. A internet jest niestety bardzo często zawodnym źródłem wiedzy - przekłamuje, podaje ogólniki itd. nawet terapia grupowa z dobrym moderatorem - fachowcem jest o niebo lepsza niż samotna walka a już na pewno niż informacje z internetu. Wujek Gógl i ciocia Wikipedia są mili ale nie zawsze pomocni we właściwą stronę. Pozdrawiam
-
:-) mysle ze nie ma takiej potrzeby. Po pierwsze lubie takie *znaki firmowe* ale przede wszystkim pisze to z duzym przymrużeniem oka. Przeciez pozdrawiam nerwowo a nie nerwicowo. Zerwanie z nerwica w zadnym wypadku nie oznacza ze czlowiek staje sie katatonikiem, a zdenerwowanie w roznych sytuacjach nie oznacza nerwicy. Awrecz nalezy zachowywac normalne proporcje emocji, tyle ze zdrowych. Co do psychologii atawistycznej, to jest troche moja nazwa, bo nie pamietam poprawnej, a moze nie ma wogle tej nazwy. Natomiast cztalem kilka artykulow na temat szukania wyjasnien naszych zachowan w atawistycznych zrodlach lub napisanych przez psychologow idacych ta sciezka. Bardzo to ciekawe i mocno do mnie przemawia. Chyba juz kiedys o tym pisalem. Tak wiec pozdrawiam nerwowo :-) Dobrej nocy
-
DAM RADE mysle ze powinnas sprobowac prostej sprawy. Za kazdym razem jak siegasz do pulsu to zadaj sobie pytanie po co ja to robie. Odpowiedz sobie na to pytanie ale tak na serio, a druga sprawa to czy wyniki sa za kazdym razem podobne czy znaczaco rozne, czyli roznia sie o wiecej niz 10 uderzen na minute? A moze nie liczysz, tylko przykladasz palce do szyi i na czuja sprawdzasz czy szybko? I wychodzi ze szybko? :-) Jezeli Twoj puls nie przekracza caly czas 120 w spoczynku to wogole o niczym to nie swiadczy. Jezeli przekracza caly czas lub wiekszosc czasu to moze (ale nie koniecznie) zapytaj lekarza czy nie powinnas pobrac profilaktycznie (zeby serducho troszke odpoczelo) jakiegos slabiutkiego betablokera, np. Concor Cor. A wogole to uzupelnienie magnezu i ew. potasu obniza tetno. Pozdrawiam nerwowo
-
To moze glupi przyklad ale z zycia :-) ponad rok temu mialem EKG wysilkowe, a był to okres totalnego bezruchu w moim życiu. Musialem zasuwac na bierzni, bo badanie tego wymagało, no i czułem się w miarę bezpiecznie - lekarz obok, serce pod kontrolą. Zziajalem się troszkę, ale jak wyszedlem z przychodni to przez kolejne 2 godziny jak by mi ktoś skrzydełka dolepił :-) Pozdrawiam nerwowo
-
Witam :) Troszkę się zaniedbałem z braku czasu więc chciałem wrócić do wcześniejszego tematu ćwiczeń. Wydaje mi się że blokada czy niemożność ćwiczenia wynika ze skojarzeń - zaraz wyjaśnię. Oczywiście zupełnie inaczej to wygląda w sytuacji kiedy oprócz nerwicy mamy jakieś zdiagnozowane choroby uniemożliwiające lub ograniczające ćwiczenia, tak ja JACKO1 kwestia zawału i rozrusznika. Chociaż najlepiej zapytać lekarza o możliwość ćwiczeń, bo czasami wydaje nam się, że nie wolno a lekarz powie że nie ma przeciwskazań. Wracając do blokady. U wielu z nas jednym z typowych objawów nerwicy jest kołatanie serca czy przyśpieszony puls. Najczęściej oczywiście jest to wynik pompowania przez organizm do krwi dużych dawek adrenaliny, wydzielanej na sygnał zagrożenia, jak wszyscy wiemy sygnał wysyłany fałszywie przez nasz mózg. Ponieważ aktywność fizyczna w trakcie wykonywania ćwiczeń, biegania itp. naturalnie przyśpiesza tętno, nasz przewrażliwiony umysł boi się tego, bo częściej odbiera taki stan jako kolejny atak nerwicy. To jest kolejny element do przełamania sposobami o których pisała Jasma. Kolejna negatywna zależność utrwalona w naszym mózgu. Kołatanie nie jako wynik zmęczenia tylko jako efekt ataku nerwicy. Inną fałszywą zależnością jest powiązanie wysiłku z możliwością *nadwyrężenia serca*, a tak się akurat składa że ten organ jest dość często obierany przez nerwice jako główny cel. Powstaje nieprawdziwy łańcuszek skojarzeń - kołatania, podwyższony puls, skurcze dodatkowe, to na pewno chore serce a chorego serca nie wolno przeciążać, dlatego jak tylko zaczyna szybciej pracować po wysiłku, wpadamy w panikę i poddajemy się. Ja przy wychodzeniu z nerwicy zacząłem robić marszobiegi. Nie lubię biegać a pewnie przy okazji doszedł podświadome złudny argument, że skoro będę maszerował nie biegał to jest to mniej ryzykowne dla mojego serca. Ważne były trzy sprawy - wyznaczony dystans i czas (żeby tyle samo i tak samo intensywnie), bez żadnych ustępstw ulg czy wykrętów, bo dzisiaj później niż zwykle to kółeczko mniej. Systematyczność - znów żadnych ustępstw czy wykrętów, bo deszcz pada :). Ignorowanie francy - oj serce mnie boli ała, zaraz umrę!!! To umieraj tu i teraz, przynajmniej będzie spokój, padniesz i z głowy. Wysiłek ma niezwykle pozytywne znaczenie w walce z nerwicą - pozwala zneutralizować nadmiar wydzielanej adrenaliny (pisałem już o mechanizmie lęku i jego wersji atawistycznej, która była kiedyś niezbędna do ocalenia życia a obecnie jest irracjonalna reakcja mózgu) dzięki temu że podejmujemy wysiłek, którego organizm niejako oczekuje - kiedyś ucieczka dzisiaj np. bieganie. To daje organizmowi ulgę. Do tego dochodzi znacznie lepsze ukrwienie wszystkich organów, Dotlenienie organizmu itd. Wiadomo nie od dzisiaj, że wyczynowi sportowcy potrafią mieć tętno w okolicach nawet 40 uderzeń. Jeżeli nasze przeciętne np. 100 uda nam się w ten sposób zmniejszyć do 80 to będzie to ogromny sukces. A przy okazji zjeżdża nadwaga, rośnie kondycja itp. czyli poprawia się samoocena. Są dodatkowo takie teorie w nurcie psychologii atawistycznej, że mózg odbiera organizm który się nie rusza jako szykujący się do śmierci i automatycznie przestawia wiele procesów, tak jakby decyzja już zapadła. Dla osób z nerwicą znakomitym treningiem, ćwiczeniami, jest trening KARDIO, czyli taki trening w trakcie którego zmniejszamy i zwiększamy wysiłek oraz tętno. Typowe ćwiczenia na siłowni nie są najkorzystniejsze, jako statyczne. Dla tego warto się przełamać i zacząć dbać od siebie ćwicząc. Dodając odrobinkę do tego co pisała Jasma -te negatywne myśli czy scenariusze wynikają często z naszego braku wiary w siebie. Obmyślamy 15 kroków do przodu, najczęściej scenariusz lub scenariusze są pesymistyczne do bólu, więc często poddajemy się zanim zaczniemy. Czemu to robimy, bo mając mało wiary w siebie, zawczasu przewidujemy co się zdarzy, aby być gotowym (bo jesteśmy za kiepscy na reagowanie na bieżąco), mnożenie negatywnych scenariuszy utwierdza nas w wyjątkowo pechowej naszej sytuacji. Do tego dochodzi jeszcze oglądanie zdarzeń które już miały miejsce jako nieudanych, pechowych, złych itd. ale tylko ze względu na to, że takie wyciągamy z nich wnioski, bo tak naprawdę były po prostu zdarzeniami - ani dobrymi ani złymi. To nas jeszcze bardzie utwierdza w myślach - pechowy jestem, nic mi się nie uda, biednemu wiatr w oczy, ciągle do tyłu.... To z kolei jeszcze bardziej obniża samoocenę i mamy podręcznikowe błędne koło. Przede wszystkim należy zacząć przyjmować zdarzenia w naszym życiu jako naturalny ciąg faktów, ani dobrych ani złych - po prostu wydarzyły jak setki innych (dlaczego ukruszenie zęba jest czymś negatywnym? po prostu zdarzyło się i już). Nie wybiegać w przód i nie zakładać wszelkich możliwych scenariuszy, zanim cokolwiek się wydarzy. Jak się wydarzy to oceniamy i działamy. Jeżeli przygotowujemy scenariusz z góry to będziemy szukać i pamiętać wyłącznie fakty które go potwierdzą, jeżeli to będzie negatywny scenariusz, to sami sobie będziemy udowadniać że tak miało być bo tacy właśnie jesteśmy pechowi gorsi itp. I w tak piekielnie głupi sposób budujemy sobie krok po kroku własny obraz. Demotywujące? Frustrujące? Dołujące? Ależ tak. No to trzeba to zmienić, bo właśnie od takich stanów i myśli chcemy uciec. Pozdrawiam nerwowo
-
DAM RADĘ!!! BRAWO!!! a może pamiętasz kto Cię do tego namawiał żeby pozbyć się tego *czy* i tu w nicku i w życiu? (stary pierdziel, o pochwały będzie się dopominał - a kysz) Naprawdę bardzo się cieszę!!! Uważam że to *czy* jest wbrew pozorom największą kłoda która sobie rzucamy pod nogi. Małe *czy* wielkim problemem :) Ktoś się za mną stęsknił? Miło ;))) Napisze, napiszę tylko ostatnio jestem troszkę zajęty i nie starcza mi czasu :(( Pozdrawiam nerwowo
-
Oczywiście w pytaniu do OLAAAA08 chodziło mi o to co skłoniło CIĘ (a nie mnie) do zaglądania na takie fora - sorki za przejęzyczenie :))
-
OLAAAA08 poczytaj wcześniejsze posty na tym forum :) Ciekawi mnie jedno - jeżeli masz już to za sobą to co skłoniło mnie do zaglądania na takie fora jak to? JACKO1 wybacz, nie chce Cię urazić i nie pisze tego złośliwie ale - piszesz że leki pomogły Ci się uspokoić i że jest lepiej masz inne podejście do życia. Do tego momentu zgadzam się z tym co napisałeś w 100%. A potem dodałeś dzięki medykamentom - i tego nie rozumiem. Czy chcesz powiedzieć że Twoje podejście do życia zmieniło się dzięki medykamentom? Jeżeli tak to jeszcze raz wybacz ale nie wierze. A może chciałeś powiedzieć że uspokoiłeś się dzięki medykamentom i będąc uspokojony zmieniłeś swoje podejście do życia? Jeżeli to miałeś na myśli, to napisałeś dokładnie to co ja - narkoza umożliwiła operację, operacja przywróciła zdrowie. Jeżeli natomiast chciałeś napisać że medykamenty pozwoliły Ci się uspokoić i to zmieniło Twoje życie. To rozumiem że obecny spokój i brak ataków paniki czy innych objawów nerwicy uważasz za zmianę podejścia do życia. Mam nadzieję że tak nie jest, ponieważ wspominasz coś o walce po tym jak uspokoiłeś się lekami. Jeżeli jednak tak uważasz to musze Cię zmartwić. W momencie kiedy narkoza minie (leki brane latami przestają po prostu działać) wszystko powróci, minie znieczulenie i koszmar zacznie się na nowo, jeszcze gorszy bo dojdzie frustracja po pewnym okresie błogości i przekonania że masz to już za sobą. Nie wiem od kiedy czytasz to forum ale jestem osobą z dość dużym stażem nerwicowym i miałem szansę ćwiczyć różne opcje, więc wydaje mi się że wiem co piszę. Żeby nie było wątpliwości to napisze to jeszcze raz, bez porównań i przenośni. Leki w pierwszym okresie, żeby się ogarnąć i móc myśleć o czymś innym niż o atakach i objawach jak najbardziej tak (chociaż wbrew pozorom niekoniecznie - można naprawdę ogarnąć się bez nich). Trzeba natomiast wykorzystać moment spokoju i wziąć się za pracę nad sobą i problemami. Powoli odejść od leków i pracować dalej, aż do pełnego zwycięstwa. Samymi lekami nie uzyska się nic. No i na koniec odrobina pesymizmu ale uważam że prawda jest lepsza od złudnych nadziei. Od znajomych psychiatrów wiem ile osób wraca. Wydawało się im że mają wszystko z głowy i zwyciężyli. Zaprzestali więc trudnej pracy nad sobą i efekt był przewidywalny. Powrót do bliskich relacji z francą. Trzeba bardzo ostrożnie oceniać, czy już ma się nerwice za sobą czy nie i w dalszym ciągu pracować nad sobą, żeby nie zgubić tego co się osiągnęło lub nie wpaść w podobne przyczyny które spowodowały nerwicę. I nie chodzi o czynniki spustowe pierwszych ataków, ale o prawdziwe przyczyny reakcji obronnej organizmy jaką jest niewątpliwie nerwica. Życzę Ci dalszych sukcesów na tym froncie, miło będzie usłyszeć że kolejnej osobie się udało :)) Pozdrawiam nerwowo
-
Witam, dziewczyny ja się będę powtarzał, ale póki co nic mnie nie skłania do zmiany zdania. Nerwica nie wraca po odstawieniu leków. Nerwica jest cały czas a leki ja tylko maskują. Leki mogą przynieść ulgę i pozwolić się skupić na walce z nerwicą, natomiast same w sobie nic nie leczą. To tak jak z bólem i tabletkami czy narkozą - chwilowo ból ustępuje, bo np. trzeba zrobić operację ale po zejściu narkozy wraca. Narkozę się daje żeby np. usunąć wyrostek robaczkowy, czy ktoś słyszał o leczeniu zapalenia wyrostka samą narkozą? Nerwica zawsze ma jakieś podłoże, jakieś przyczyny, powody. Można je sobie bardziej lub mniej uświadamiać, można nie potrafić do nich dotrzeć, ale zawsze są. Scenariusze są trzy - albo te przyczyny się usuwa, zmienia i wtedy znikają przyczyny znika i skutek albo się ich nie usuwa i wtedy skutek pozostaje (może zmieniać formę - wszyscy znamy zmieniające się objawy; i w końcu jest trzecia możliwość, przyczyny same ustają znikają i wtedy objawy także znikają. Problem polega na tym że, ostatnia sytuacja prawie się nie zdarza. Pozostaje wybór między pracą nad przyczynami albo akceptacją skutków. Zgadzam się z JASMĄ że jeżeli chodzi o leki to niezbędny jest dobry psychiatra - od początku do końca - przepisać powinien psychiatra po rozpoznaniu całej sprawy, zmieniać lek lub dawkę powinien psychiatra i odstawianie także powinno być pod kontrolą psychiatry. Leki tego typu to nie suplement diety do kupienia w każdym supermarkecie tylko substancja chemiczna która zmienia procesy chemiczne w naszym mózgu, czasami nieźle w nich mieszając. Dla tego odstawianie powinno odbywać się w sposób przemyślany i kontrolowany aby zminimalizować ryzyko i przykrości związane z odstawianiem. Wydaje mi się że niewiara w wyjście z nerwicy i wpisy na forach to prawie jedno - nie ma na forach prawie informacji o osobach które wyszły z nerwicy, bo najczęściej ktoś kto się pozbył tej francy nie chce do tego wracać, wręcz chce jak najszybciej zapomnieć. Każdy musi sobie poradzić z tym sam i w związku z tym nie zawsze widzi sens udzielania rad innym. Natomiast uważam że takich osób jest stosunkowo dużo. I każdy ma szanse. Tylko żeby dać sobie ta szansę, trzeba chcieć i zacząć coś robić. Niestety pisanie na forum o swoich problemach i zamierzeniach nie zastąpi działania. Tak jak pisanie pamiętnika z podróży nie zastąpi samej podróży. Można latami pisać o przygotowaniach, zamiarach i problemach. A można spakować plecak i ruszyć, a pisać w trakcie lub po. Oczywiście można tez wyruszyć i nic nie pisać, bo nie każdy czuje potrzebę dzielenia się swoimi wrażeniami z innymi. Pozdrawiam nerwowo
-
MEGI88 nie gniewaj się, ale czy kiedykolwiek probowalas? Nerwica przygniata Cie i meczy i to rozumiem doskonale. Ale czy probowalas powiedziec jej NIE? To nie jest pytanie, na ktore chce znac odpowiedz. To jest pytanie na ktore Ty powinnas sobie odpowiedziec. Sama przed soba, szczerze i uczciwie. Nerwica Cie meczy i przygniata ale czy nie jest tak ze boisz sie spojrzec jej w twarz? Boisz sie co zobaczysz, boisz sie ze to co zobaczysz przerazi Cie jeszcze bardziej? Boisz sie ze patrzac jej w twarz bedziesz musiala sie jej przeciwstawic i podejmujac walke zburzyc to co misternie budowalas na wlasny temat? Boisz sie ze to co zbudowals jest zamkiem na piasku i teraz trzeba bedzie budowac na skale? To nie bedzie budowla z mgly i blyskotek tylko soldna twierdza? Boisz sie ze nie bedziesz miec sily dzwigac glazow do budowy? Ale pomysl, ze zamek z piasku z bliska to jarmarczna kukielka ze szmatek i kolorowych papierkow. Nawet jezeli inni mysla ze to zloto i drogie kamienie, to Ty sama wiesz ile to warte i dla tego sie boisz. Budujac na skale tworzysz cos co moze nie blyszczy w sloncu ale jest opoka, na ktorej mozna sie oprzec. Nie zwali sie i nie rozwieje w pyl jak swiecidelka z piaskowego zamku. Dla tego nie boj sie i nie pytaj czy potrafisz, tylko pomysl czy warto i bierz sie do roboty. Szkoda czasu. Mozna zaczac od niewielkich kamieni, byle zaczac. Krok po kroku. I nic ani nikt tego Ci nie zdmuchnie jak piaskowej uludy. A kierunek? Kierunek pokarza Ci marzenia, marzenia a nie chciejstwo. Twoje marzenia a nie oczekiwania innych. Tworzysz zamek dla siebie a nie cyrkowy namiot dla innych. Cel w zyciu trzeba sobie wyznaczac, a nie czekac az sam sie pojawi, bo sie nie pojawi. Zyjesz dla wlasnej chaly a nie dla poklasku innych. I Ty wybierasz kierunek, nie inni. Twoja nerwica toTy, zwalajac wine na nia zwalasz ja wylacznie na siebie. Ona nic nie usprawiedliwia i nic nie tlumaczy. Oszukujesz siebie, jezeli myslisz inaczej. Tylko siebie. Liczysz na wspolczucie? Juz je masz, pora na cos wiecej. Takie tam przemyslenia o tym i o owym. Dla jednych zalosna bzdura dla innych nie. Wybiera kazdy za siebie. Konsekwencje wyboru takze ponosi kazdy za siebie Dobrej nocy
-
FUTERKO25 być może moja rada będzie bardzo banalna, ale miałem taki okres kiedy bardzo mało spałem, ponieważ traktowałem jako metodę na złe myśli - w dzień lekko nieprzytomny, jak wpadałem do łóżka to natychmiast zasypiałem ze zmęczenia i nie było czasu na niedobre myśli. Piszę o tym, bo dzięki temu wiem jak brak snu negatywnie działa na nasza kondycję psychiczną. Myślę że powinnaś się wyspać i od razu inaczej spojrzysz na to wszystko. Myślę że nawet możesz sobie pomóc jakimiś tabletkami ziołowymi, żeby nie przewracać się z boku na bok, tylko zasnąć możliwie szybko. Potem zmęczenie i niedospanie zrobi swoje. Do psychiatry idź, tak jak napisała JASMA, ale nie licz na to że ta wizyta natychmiast coś zmieni. Nie mniej sama wizyta i skonsultowanie Twojego stanu z fachowcem pomoże Tobie samej uporządkować myśli i bardziej nad nimi zapanować a także poczujesz bezpośrednie wsparcie, co także pomaga opanować najgorsze niepokoje. To są bardzo trudne chwile i nie dziw się że mocno reagujesz. Nawet gdybyś nie miała nerwicy takie momenty walą człowieka mocno po głowie i masz prawo czuć się kiepsko niezależnie od nerwicy. Pozdrawiam serdecznie
-
Wcale nie musi być dużo specjalistycznych określeń, może być zwyczajnie, opisowo i przyjaźnie. Znam jedną osobę która stara się tak to przedstawiać :)) Pozdrawiam :)))
-
MARY10, ależ ja nie mam nic przeciwko temu - jeżeli nie wciskają ludziom kitu, jak to ma niestety miejsce na niektórych stronach, które wrzucają troszkę wiedzy na temat nerwicy a jak przejdziesz do zakładek np. o leczeniu to natykasz się na informację że jedyna skuteczna metodą są proponowane przez nich mieszanki ziołowe za kupę kasy, albo biorezonans albo jeszcze inne *genialne* sposoby. Natomiast jeżeli chodzi o bardziej dogłębna wiedze to bardziej chodziło mi nie o porady pod konkretne osoby, tylko opisywanie np. mechanizmów. Jeżeli np. piszą: *towarzyszyć może jej zamazane widzenie przedmiotów i nadwrażliwość na bodźce słuchowe.* to dla mnie aż się prosi żeby napisali że w sytuacjach lękowych wydzielana jest w dużych ilościach adrenalina, która powoduje takie efekty, a są one niczym innym tylko atawistyczną pozostałością. kiedy to lęk miał być reakcją ratującą przed niebezpieczeństwem i dla tego wyczulony słuch jak najbardziej był pożądany żeby wyłapać skąd nadchodzi zagrożenie a rozmazany wzrok był efektem poszerzenia pola widzenia, co zapewniało *kontrolę* większego obszaru kosztem szczegółów, które w takiej sytuacji nie są istotne. Jak to kiedyś napisałem, ważne było zobaczyć w porę tygryska a nie widzieć ile ma wąsików. I tylko tyle. Stronka jest na prawdę moim zdaniem bardzo pomocna, szczególnie dla osób które dopiero co zetknęły się z problemem i szukają wiedzy na ten temat - tu mają ja zebraną do kupy w jednym miejscu bez konieczności przeglądania innych stron. Pozdrawiam nerwowo
-
Rolnik1973 całkiem fajna stronka, przeczytałem także inne zakładki i dają tam całkiem niezły zasób wiedzy zebrany w jednym miejscu. Ja na nią nigdy nie trafiłem i podobną wiedzę gromadziłem z różnych źródeł. Czasami piszą jak dla mnie trochę za ogólnie, bo ja oprócz wiedzy co, lubię wiedzieć jak i dla czego, ale to już takie moje zboczenie. Naprawdę fajna strona, szkoda tylko że nikt się pod nią nie podpisał jako autor. Sadzę że powstała w celu zbierania reklam, nie mniej daje wiedzę i nie wciska żadnych *genialnych* sposobów za grube pieniądze - super.
-
No to teraz ja sobie popiszę, czyli refleksji ciąg dalszy :)) Małe kroczki, niewiara bliskich, zwątpienie. No cóż przede wszystkim musimy przyzwyczaić się i zaakceptować fakt, że walka z nerwicą jest jak nauka tańca. Kroczek w prawo, kroczek w lewo, kroczek w tył i kroczek w przód. Dokładnie tak to wygląda i nie ma na to rady. Jeżeli zaakceptujemy ten fakt to momenty regresu czy chwilowe niepowodzenia nie będą nas aż tak frustrowały, ale motywowały do kolejnych prób. Są gorsze dni, nie tylko dla nerwicowców, dla każdego - wtedy nie wszystko się udaje i idzie tak łatwo jak kiedy indziej. Gorsza pogoda. gorsze samopoczucie, katar, zmęczenie - mamy do tego prawo i nie jest to nic niezwykłego. Tak samo jak mamy prawo popełniać błędy i być zdenerwowani. Jesteśmy tylko ludźmi a nie jakimiś pieprzonymi superrobotami. Oczywiście mamy do tego prawo co nie znaczy że każde zaniechanie możemy tak tłumaczyć i w efekcie nie robić nic. Tak jak zwykle - uczciwość przed samym sobą. Na dłuższą metę z nerwicą będzie jak ze złym typem z trilera - powolutku ja pokonujemy, ale ona ciągle wystawia łeb. Jak już jesteśmy pewni że zatłukliśmy francę, to ona nas jeszcze za nóżkę złapie i wystawi z trawy swoja wredną mordę. Ale jest coraz słabsza i te ostatnie kłapnięcia paszczą staja się bardziej śmieszne niż straszne. Aż w końcu znika z powierzchni na zawsze i tylko czasem przypomni się w jakimś koszmarnym śnie - niegroźna. Także nie ma co się przejmować i za każdym razem informować innych oraz samemu się przerażać: znów wylazła franca (serce mi waliło, w głowie się kręciło itp.) tylko walić ją obcasem jak robala, systematycznie i za każdym razem - ze znudzoną miną: znów wylazłaś? Myślisz że Cię nie poznałam/łem? Tak to znów ty ze swoimi starymi, znanymi sztuczkami... I w łeb ja czym popadnie!!! Ze świadomością że póki nie dostanie odpowiednią ilość razy to będzie wyłazić i nie ma co wpadać w panikę - ten typ tak ma i już. Pozdrawiam nerwowo
-
Kolejna sprawa to krytyka. Pomijam sprawę, że niektórzy po prostu tak musza i jak nie skrytykują czegoś lub kogoś raz dziennie to potem nie mogą zasnąć. Zostawmy ich, to jest ich problem. Problemem osób z nerwicą, bardzo często (nie zawsze) jest niska samoocena. Nie zawsze się do tego przyznajemy, nawet sami przed sobą, ale niestety często z tego powodu nasze problemy narastają. Niska samoocena powoduje, że staramy się znaleźć potwierdzenie naszej wartości, przeglądamy się w oczach innych i szukamy potwierdzenia. Ponieważ mało kto zadaje sobie trud przedstawiania swojej opinii o nas, uczymy się odbierać drobne sygnały, niestety bardzo często błędnie. Chętnie widzimy w niejasnych sygnałach negatywy niż pozytywy. To nas dręczy, buntujemy się przeciwko temu i nierzadko agresywnie i ze złością. Trzeba się nauczyć (łatwo powiedzieć trudniej zrobić) samemu oceniać własną wartość, nie przejmować się tym, co mówią inni. Nabranie dystansu do siebie i do opinii innych o nas. Pozwoli to nam spokojnie podchodzić do krytyki wygłaszanej pod adresem naszym i naszych działań i olewać je, czerpiąc radość z tego co zrobiliśmy i nie dając innym nas tej radości zniszczyć. To ich problem że im się nie podoba - nie potrafią zauważyć drobnych radości. DOROTA przecież piękno tego pokoju polegało na tym że zrobiliście to, zrobiliście sami, zrobiliście dla swojego dziecka i zrobiliście razem. Wszystko inne nie ma najmniejszego znaczenia - krzywa tapeta czy inne duperele nie są tu istotne. Mogliście zamówić najdroższych fachowców zrobić perfekcyjny remont, tylko czy to przyniosło by Wam jakąkolwiek radość? Zrobiliście wspaniałą cudowną rzecz, a tamci są zgorzkniali i niezadowoleni, mają problem. Oni, nie Ty. To samo tyczy się drobnych kroczków w walce z nerwicą. Robimy je dla siebie, nie dla oceny innych. Oni się nie znają, nie czują ich wartości. Tylko sami wiemy jakie milowe kroczyska zrobiliśmy, jacy jesteśmy wielcy. Inni nie mają możliwości ich dostrzec i dla tego ich nie doceniają. Robiąc te małe kroczki zmieniamy samych siebie, wychodzimy z cienia, stajemy się inni lepsi. tamci stoją w miejscu, więc od nich też jesteśmy lepsi. Mogą nam nie wierzyć, mogą nie dostrzegać, nie ważne. Robimy to dla siebie nie dla nich. To jest kolejny problem i kolejne wyzwanie dla wielu nerwicowców. Robienie czegoś dla siebie. Człowiek musi robić coś dla siebie. Zadbać o siebie, swoje potrzeby, swoje przyjemności. Robienie czegoś dla innych jest ważne, ale nie można przy tym zapominać o sobie. To jest niezwykle ważne dla naszego zdrowia psychicznego, samooceny i radości życia. Na koniec uwaga do Agnieszki (chyba nie pomyliłem nicka) wszystko co robisz i o planujesz zrobić jest ważne i pomocne pod jednym podstawowym warunkiem. Twój chłopak musi chcieć i to sam musi chcieć. Nie dla ciebie, nie dla tego że mu karzesz albo go poprosisz ale dla siebie i dla tego że sam będzie tego chciał. Musi dojrzeć do tego. Terapia nie ma sensu jeżeli nie wytworzy się zaufanie między pacjentem a terapeutą, jeżeli pacjent się nie otworzy i nie współpracuje. Nie będzie tego jeżeli on nie jest jeszcze na to gotów i jeżeli sam nie będzie tego chciał. Terapia wymaga również zaangażowania i pracy, ciężkiej pracy. Nie osiągnie się tego za kogo. Można to zrobić tylko samemu i za samego siebie. Dla tego jeżeli piszesz - zapisałam, wysłałam itp. to być może błędnie, ale odnoszę wrażenie, że robisz coś w sumie na siłę. druga sprawa to wcale nie musisz nauczyć się żyć z osoba z nerwicą. To jest normalna osoba, tak jak pisała JASMA i trzeba ją traktować w normalny sposób. Jeżeli masz chęć i siły to wspieraj go w JEGO działaniach - jego, które podejmie, świadomie, zdecydowanie. Robienie za niego może przynieść więcej szkody niż pożytku. Nie pisze tego żeby cię krytykować czy zniechęcać. Wsparcie w walce z nerwicą jest bardzo pomocne, ale daj mu wędkę zamiast przynosić fileta ze sklepu. Oczywiście nie znam dokładnie sytuacji więc być może pisze zupełnie niepotrzebne te rzeczy. Nie zapominaj także że przeczytane książki, porady na forum i dobre chęci to za mało. Aby być dobrym albo nawet poprawnym trzeba mieć sporo doświadczenia. Rozpisałem się :)) Nie muszę już chyba przypominać, że to co pisze to moje przemyślenia i to czy ktoś z nich skorzysta, jest robi wyłącznie na własną odpowiedzialność Pora iść spać pozdrawiam nerwowo
-
Witam witam, rozszalałyście się i nadążyć za Wami trudno :) Przeczytałem wszystkie zaległości i doszedłem do wniosku, że chyba nie ma sensu odpowiadać na wcześniejsze posty, bo poszły znacznie do przodu. trakcie czytania nasunęły mi się pewne uwagi dodatki itp. i postaram się napisać *z pamięci* i nie używając nicków - po prostu musiał bym się cofać do poszczególnych postów i jak bym skończył to znów byli byście 4 strony dalej :) Pisaliście o relaksacji i medytacji - to jest absolutnie nie ten moment. Tak jak już tu wielokrotnie padło, nerwica jest *chorobą* myśli, trzeba je kontrolować, trzeba je opanowywać, trzeba zmieniać im kierunek itd. itp. Natomiast pierwszą i podstawową sprawą w pierwszych momentach walki z nerwicą jest to aby nie pozwalać im swobodnie płynąć. Jedną z typowych spraw które wiążą się z nerwicą jest skupienie na sobie, ale nie skupienie narcystyczne, tylko skupienia na wszystkim tym co się z nami dzieje, każde piknięcie kujnięcie wywołuje lawinę myśli, oczywiście w kierunku ewentualnych chorób, przypadłości, stanów i zaczyna się nakręcanie, nakręcanie które zaczyna się od drobiazgów na które nie zwrócili byśmy normalnie uwagi, poprzez wyolbrzymianie tych drobiazgów i doszukiwaniu się w nich jakichś strasznych przyczyn, co powoduje że nasz mózg potęguje te drobiazgi i zaczynają się silniejsze symptomy, objawy. To z kolei dalej nakręca spiralę strachu i myśli negatywnych o naszym stanie, o ewentualnych chorobach. I tak doprowadzamy się do chodzenia po ścianach (to taki skrót dla tych wszystkich skrajnych stanów, które każdy z nas zna i nie ma co ich szczegółowo opisywać). Najpierw dwa słowa wyjaśnienia a potem zamknę to kółko i wrócę do medytacji. Otóż te nasze kujnięcia piknięcia najczęściej są drobne i nieistotne, ale nasze wyczulone w tym kierunku zmysły, skierowane do wewnątrz odbierają je znacznie mocnej - to tak jak z komarem który nam spać nie daje, jego bzyczenie jest cichutkim niezauważalnym dźwiękiem, ale w takiej konkretnej sytuacji urasta do hurgotu odrzutowca, drażni i nie daje zasnąć. Tak właśnie reagujemy na nasze *objawy*. Dopóki nie nauczymy się ich traktować normalnie, zanim nie będziemy ich ignorować musimy starać się ich unikać. Najlepszą metodą jest zajmowanie głowy czymś innym. Znalezienie sobie zajęcia wymagającego używania głowy, zaangażowania myśli, po to aby nie płynęły swobodnie. Płynięcie swobodne myśli w przypadku nerwicy oznacza bardzo konkretny kierunek, niepożądany kierunek. Tak po prostu jesteśmy zaprogramowani w tym okresie i działamy jak koń, który jeżeli tylko mu poluzować wodze to biegnie w kierunku stajni. W przypadku nerwicy oczywiście stajnia jest zawsze po ciemnej stronie mocy. Zajecie o którym napisałem, najlepiej jeżeli przekształci się w coś stałego, coś co można kontynuować, coś co zawsze będzie pod ręką i nie trzeba będzie wymyślać na bieżąco na potrzeby konkretnej chwili. Mamy, wbijamy się w to jak w sweterek i już nam cieplutko - tak lepiej niż za każdym razem szukać czegoś. I chyba właściwie nie musze już pisać o relaksacji i medytacji bo to oczywiste. Doradzanie osobie z nerwicą (pisałem już o tym) udania się w spokój i ciszę, oderwanie się od świata - np. w jakimś klasztorze to najgorsze co można zrobić. Cisza spokój i myśli swobodnie szybują... No i dopiero się zaczyna!!! Tak samo z medytacją i takimi technikami. Oczywiście są to wspaniałe sprawy, ale żeby były rzeczywiście skuteczne i przynosiły pożytek trzeba się nauczyć kontrolować własne myśli, umieć je wyrzucić z głowy. Na początku walki z nerwicą droga do tego bardzo daleka. Co innego techniki rozluźniające mięśnie - bardzo dużo objawów jest efektem podświadomego napinania różnych grup mięśni. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy i często te mięśnie po prostu są przemęczone, spięte, zakwaszone. Najlepiej zacząć od zwracania uwagi na takie napięcia i starania się rozluźniać mięśnie tak często jak się tylko da. Można nawet zastosować tak prozaiczne jak nastawienie sobie jakiegoś łagodnego budzika (żeby nie straszył nas i otoczenia) i jak tylko zadzwoni, zapika czy co tam innego wyda z siebie, wyłapujemy które mięsnie napięliśmy i natychmiast je rozluźniamy. Częstotliwość dowolna - im częściej tym lepiej. Z czasem tak nam to wejdzie w krew, ze będziemy to robić bez budzika. Miałem przejść dalej ale przyszła mi taka drobna refleksja do głowy apropos myśli - pisanie na forum, oprócz innych zalet, świetnie zajmuje głowę :) OK dalej - bliscy który nas nie rozumieją, mają sceptyczny stosunek do naszych *sukcesów itd. Otóż są tu dwie sprawy. Pierwsza banalna - znana pewnie wszystkim w różnych wersjach bajka o Jasiu i wilkach. Jaś nieustannie alarmował całą wioskę okrzykami wilk, wilk!!! Jak w końcu po jakimś czasie wilk przyszedł do wioski Jaś znów wołał wilk wilk, chcąc ostrzec innych, ale nikt nie reagował na jego wołanie. Ile razy już nasi bliscy słyszeli, żle się czuje, mam kłopoty z sercem, zawał itp. itd.? Czy można się dziwić, że reagują jak wioska na Jasia? Oczywiście że nie można. Ludzki umysł jest tak skonstruowany, że buduje sobie pewne schematy, aby za każdym razem, w podobnej sytuacji nie musieć analizować całej sytuacji, wyciągać wniosków i szukać właściwych reakcji. Na tym polega rutyna, z tego wynikają problemy, kiedy trzeba podejść niekonwencjonalnie do pozornie standardowej sytuacji. Jednym z takich schematów jest to co mądrze nazywa się etykietyzacją, czyli przypisywanie konkretnym ludziom, a nawet grupom ludzi konkretnych cech i zachować - chodzi o to żeby spotykając takiego człowieka nie musieć od początku oceniać go, zastanawiać się kim jest, co robi, jak zareaguje itd. tylko podejść do niego według wcześniej przygotowanej etykietki. Niestety ugruntowaliśmy w naszym otoczeniu taką etykietkę. Częścią te etykietki jest niestety przekonanie że będziemy zgłaszać objawy strasznych przypadłości, które z czasem lub po badaniach lekarskich okażą się znów nieprawdą. Kolejna częścią jest to że dzielimy się z nimi naszymi sukcesami w walce z istniejącą sytuacją a chwilę później znów mamy te same problemy. Zmiana etykiety jest bardzo trudna, zbudowanie wizerunku na początku jest dość proste, jego zmiana niezwykle trudna bo wymaga zburzenia starego wizerunku u osoby która nie widzi takiej potrzeby - bo nas przecież zna, a potem zbudowanie nowego wizerunku w oczach osoby która nieustannie będzie wątpić w nowy wizerunek bo przecież dotychczas przyzwyczailiśmy ja że zmiany są chwilowe i krótkie. Chyba tu zrobię przerwę bo post będzie taki długi że ciężko będzie się czytać - za moment wracam z kolejnymi przemyśleniami. Przy okazji zerknę czy nie pojawiło się coś nowego :)))
-
Dziewczyny litosci!!! Musialem odespac koszmarne dwa dni, wchodze na forum i widze ze mam czytania jak po tygodniu!!! DOROTAT12 obiecalem odpowiedz, ale widze ze sprawy poszly duzo dalej. Przeczytalem na szybko zaleglosci i mam kilka uzupelnien, postaram sie moze jeszcze dzisiaj zebrac to do kupy i wrzucic na forum. Ogolnie serce rosnie od tych wpisow!!! Pozdrawiam nerwowo
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 5 z 7