
IGNAC
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez IGNAC
-
Psycholog podczas wykładu dotyczącego zarządzenia stresem w pewnej chwili podniósł z biurka szklankę z wodą. Słuchacze domyślili się, że za chwilę padnie pytanie: „czy szklanka jest w połowie pusta czy pełna”. Tymczasem prowadzący z uśmiechem na ustach zapytał: „Ile waży ta szklanka?” Odpowiedzi były różne. W końcu psycholog podał prawidłową: „Nie jest istotne, ile waży ta szklanka. Zależy, ile czasu będę ją trzymał. Jeśli potrzymam ją minutę to nie problem. Gdy potrzymam ją godzinę, będzie mnie boleć ręka. Gdy potrzymam ją cały dzień, moja ręka straci czucie i będzie sparaliżowana. W każdym przypadku szklanka waży tyle samo, jednak im dłużej ją trzymam tym cięższa się staje”. Kontynuował: „Zmartwienia i stres w naszym życiu są jak ta szklanka z wodą. Jeśli o nich myślisz przez chwilę nic się nie dzieje. Jeśli o nich myślisz dłużej, zaczynają boleć. Jeśli myślisz o nich cały dzień, czujesz się sparaliżowany i niezdolny do zrobienia czegokolwiek. Pamiętaj, by w porę odłożyć szklankę. ;) FUTERKO25 naprawdę trzymam kciuki, i nie tylko ja. Twoje *choroby* przez tyle czasu nie wyrządziły Ci krzywdy, dla czego? Bo są wytworem Twojej głowy, franca Cię nimi zniewala. Przyglądaj się takim sytuacjom, wyciągaj wnioski rusz do przodu. Polecam stronkę http://nerwicalekowa.com/, jest tam sporo mądrych tekstów, *otwierających oczy* Pozdrawiam nerwowo ;D
-
Pozdrawiam wszystkich na forum a szczególnie FUTERKO25, bo chyba Ty jedyna możesz mnie pamiętać. Właściwie tylko dla Ciebie tu wszedłem, rozstałem się z forum rok temu ponieważ prawie dwa lata temu moje pożegnanie z nerwicą stało się faktem i trwa nadal. Franca odeszła w niebyt. FUTERKO potwierdzam wszystko to co pisałem kiedyś - samodzielna praca nad swoimi problemami przy wsparciu dobrego psychologa. No i cierpliwość, bo to wymaga czasu. Szukanie powodów zdrowotnych i leki to ślepa uliczka. Objawy to tylko nerwica, leki to zasłona dymna, która nic nie leczy. Zresztą co ja będę pisał po raz kolejny to samo - moje wcześniejsze posty ciągle można przeczytać. Trzymam za Ciebie kciuki FUTERKO i jeszcze Ci powiem że nie tylko mnie się udało, przynajmniej dwie osoby które znasz z tego forum również rozstały się z francą - nam się udało to i Tobie się uda. Jesteś silną kobietą, zobacz z iloma rzeczami się uporałaś!!! Naprawdę trzymam kciuki, jak chcesz to pisz, kiedyś podawałem adres mailowy. Ściskam nerwowo
-
JASMA!!! kurza dupa - prosiłem Cię na wszystko żebyś mi w głowie nie grzebała!!! i co z tego że szybciej piszesz... ;D A tak w ogóle to pozdrawiam i piąteczka dobra kobieto!!! Pozdrawiam nerwowo
-
Jasma, dzięki. Twój też porusza ważny temat - wychowanie. Przepraszam ale pozwolę sobie dopisać jeszcze jeden z błędów, bo stykam się z tym coraz częściej - toksyczni rodzice. Rodzice którzy swoje frustracje i niepowodzenia (w różnych dziedzinach - od błahych typu zadrapanie na lakierze nowego samochodu, do poważnych typu brak pracy, pieniędzy i ciężkie warunki życia) przerzucają brutalnie i bezwzględnie na dzieci. Może się to przejawiać w wyładowaniu agresji (bicie, karanie, poniżanie), może to być presja psychiczna (obarczanie winą, wygórowane żądania) może przybierać inne formy. Dziecko rośnie w przekonaniu że ponosi winę za to co się dzieje w jego rodzinie (a to ciężka odpowiedzialność dla kilku - kilkunastolatka), rośnie w przekonaniu że jest złe, nieudolne, głupie - czyli z bardzo niskim poczuciem własnej wartości i w końcu rośnie w przekonaniu że na miłość rodziców misi sobie zasłużyć - często okazuje się że zasłużyć nie jest w stanie, bo co by nie zrobiło jest źle, za mało, nie tak jak trzeba.... A dziecko nie ma świadomości że to wszystko jest bzdurą i tak naprawdę to rodzice mają poważny problem, są sfrustrowani, zgorzkniali i to oni, przerzucając to na dzieci są źli, głupi, nieodpowiedzialni i przede wszystkim to oni ponoszą winę za swoje życie i to oni powinni zasłużyć na miłość dziecka. Dziecko nie ma tej świadomości i rośnie w przekonaniu że jest takie jak mu to wmawiają rodzice - przecież to autorytet, do pewnego wieku niekwestionowany. Na takim przekonaniu buduje swoje kolejne doświadczenia, metody radzenia z problemami, funkcjonowania w życiu. Dorosły człowiek już nie widzi tych podstaw, i ciężko mu stwierdzić dlaczego zbudowany gmach jego życia chwieje się i rozpada. Toksyczni rodzice w cale nie muszą być patologiczną rodziną, często z zewnątrz wszystko wygląda pięknie, wręcz wzorcowo. Mówiąc o patologii szukamy siniaków i innych uszkodzeń ciała, pani w przedszkolu chętnie powiadomi policję jeżeli zauważy siniaki na plecach. Ale nie da się dojrzeć siniaków na psychice. Przemoc psychiczna boli znacznie bardziej niż fizyczna i zostawia znacznie trwalsze blizny. Ale przecież my jesteśmy nowoczesnymi rodzicami, nie bijemy naszych dzieci, to oburzające że w ogóle ktoś może to robić... A tym czasem dzieci dostają tęgie baty tyle że po psychice a nie po pupie. I taki drobiazg na koniec - ANDZIA1070 dostajesz jakąś działkę od koncernów farmaceutycznych? Nie wstyd Ci naciągać 17 letnią osobę. W tym wieku organizm jeszcze dorasta, kształtują się ciągle jeszcze niektóre funkcje fizjologiczne, hormony są troszkę rozszalałe samym procesem dojrzewania, a ty chcesz temu dziecku dodatkowo mieszać w hormonach chemią. Makabra. I co jej te leki pomogą? Na chwilę zamiotą problem pod dywan, na chwilę usuną objawy? Namieszają w organizmie, a potem latami będzie pozbywać się ich działania - przeczytaj sobie post Ewalit na poprzedniej stronie i zastanów się, zanim kolejny raz komuś coś poradzisz. Organizm człowieka to nie zbiór organów, w które się wali chemią, byle szybciej, byle z głowy. Organizm to jest całość i nie warto naprawiać jednego na siłę psując wszystko inne. Zdanie z ulotek brzmiące - efekt terapeutyczny przeważa nad objawami niepożądanymi - brzmi jak zdanie wyjęte z sennego koszmaru. Rozwalimy CI nerki wątrobę, kiszki i prawą nogę, ale głowa nie będzie bolała. Żeby o czymś pisać nie wystarczy mieć własne doświadczenia jednostronne. Wzięłam - pomogło. Tylko co dalej? Już wiesz co lek zrobił z Twoim organizmem? Próbowałaś odstawić i miałaś skutki odstawienie? Wiesz jak przyjmowanie tego leku przez kilka lat wpłynęło na Twój układ nerwowy, mózg? Odstawiłaś i dalej jest dobrze? Trzeba umieć dostrzec wszystko co się z tym wiąże. Neuropsychiatria być może święci triumfy w Stanach lub w Niemczech. U nas się idzie do psychiatry. Ale w tym wieku psychoterapia będzie lepszym rozwiązaniem, systematycznie, u mądrej sprawdzonej osoby i uda się na pewno, z świetnymi perspektywami na przyszłość. Młody człowiek wchodzący w życie z pozamiatanymi problemami - tylko się uśmiechnąć promiennie. Tyle że się trzeba za to wziąć i wylać troszkę potu - znacznie więcej niż przy dźwiganiu tabletki do ust. Pozdrawiam nerwowo
-
Witajcie dziewczyny, cóż ja mogę jeszcze napisać, oprócz tego co wielokrotnie pisałem na tym forum. W sumie to troszkę przypadek, że tu zajrzałem - podszept dobrej wróżki ;) Odszedłem już od tych tematów o których piszecie i dla tego zaglądam na forum bardzo rzadko, zresztą niewiele się tu ostatnio dzieje. Napiszę w dużym skrócie. Po pierwsze Ewalit to co piszesz o wychodzeniu z leków, to prawda ale nie cała. Uwolnienie się z krwi i z tkanki tłuszczowej to jest kwestia oczyszczenia się organizmu z *chemii* ale pozostaje jeszcze powrót organizmu do równowagi. Nie zapominaj że przez długi czas zastępowałaś jego naturalne mechanizmy sztucznie dostarczanymi lub sztucznie wywoływanymi. Teraz on czeka że jak mu brakuje czegoś (serotoniny np.) to mu dasz to w tabletce i nie podejmuje produkcji własnej. Oczywiście to pewne uproszczenie, ale zmierzam do tego, że przywrócenie normalnych fizjologicznych reakcji trwa znacznie dłużej niż uwalnianie chemii z tkanki tłuszczowej. Kolejna rzecz to poznawanie siebie i usuwanie przyczyn. Pozbycie się leków (mam nadzieję że POLA1199 że ostatnie słowo w Twoim poście - ze względu na brak ogonków miało oznaczać lęki a nie leki) to tylko bardzo drobny element. Zaczyna się je brać ze względu na objawy, a objawy są efektem konkretnych przyczyn. Jeżeli się tych przyczyn nie usunie, to objawy też nie miną. Trzeba szeroko otworzyć oczy i popatrzyć na swoje życie. Uczciwie i możliwie obiektywnie, odrzucając stereotypy, które w nas tkwią i często nie pozwalają ostrzec problemów. To czego nas nauczono przez lata, to co sami myślimy o sobie wydaje nam się ciężko wypracowaną prawdą, której nie ma potrzeby dotykać - jest fundamentem naszego życia, naszą opoką. Do tego dochodzą stereotypy społeczne i kulturowe - trzeba żyć tak i tak, w takim to a takim wieku powinno być to i to, takie elementy są wartościowe a takie złe. Jeżeli w 100% się o to bezrefleksyjnie oprzemy to mamy efekty. Konflikt wewnętrzny, nieuświadomiony między stłamszonym ja a tymi prawdami na całe życie. Żeby wyjść z nerwicy trzeba dostrzec to co się dzieje na prawdę, odpowiedzieć sobie na wiele pytań. To jest zadanie trudne i praktycznie na całe życie, żeby znów nie wpaść w pułapkę stereotypów i szablonów. Dostrzeżenie pancerza w który ubrało nas dotychczasowe życie nie jest łatwe, dobry psychoterapeuta może być pomocny, ponieważ patrzy obiektywie, wie na co patrzeć i potrafi wyciągać wnioski z naszych zachowań reakcji. Pokazując na to, właśnie otwiera drzwi przez które możemy wyjrzeć we własny świat i zacząć w nim układać wszystko po swojemu. To jest zadanie dla nas. Nie dla terapeuty, który jest odźwiernym, nie dla lekarza, który meczy nasze ciało ale dusza go mało obchodzi i w końcu nie dla bliskich, rodziny - bo oni nie są na mi i za nas nic nie są w stanie zrobić. Tylko my mamy dostęp i możliwość zmieniania siebie, na tej zasadzie nie mamy możliwości zmieniać innych (oczywiście możemy starać się na nich wpływać, ale wyłącznie poprzez zmianę siebie i pociągniecie ich za lub przeciw sobie). Jednym z takich pierwszych rzutów okiem powinno być uświadomienie sobie że jesteśmy tylko ludźmi. Tylko, bo aż stosujemy nieustannie. Tylko człowiek oznacza, że jesteśmy częścią otaczającego świata, przyrody. Dla tego ma ona na nas ogromny wpływ - pory roku, żywność, pogoda itd. itp. To oznacza że mamy pełne prawo mieć gorsze dni, źle się czuć, być zmęczonym, popełniać błędy. Jeżeli to do nas dotrze, jeżeli to przyjmiemy i przez takie okulary zaczniemy patrzeć, zaakceptujemy - to wstąpiliśmy na właściwą ścieżkę. Droga daleka, ale kierunek dobry. Z otwarciem oczu łączy się nierozerwalnie wiedza, która możemy czerpać zewsząd, byle obiektywnie, rozsądnie. Wiedza to także potężny oręż. Jeżeli wiemy i potrafimy rozpoznać reakcje naszego organizmu, wiedzieć obiektywnie sąd się biorą, przestajemy się ich bać i uznawać za nienaturalne. To są trzy klucze do dalszych działań - otwarcie oczu, uznanie się tym kim naprawdę jesteśmy i wiedza. To pozwala nam poznawać siebie - kim jesteśmy czego pragniemy (my i tylko my a nie kolorowe gazety, mądrala w telewizji, czy nauczyciel sprzed lat), co jest ważne, czego nie chcemy, dokąd dążymy. Na tm możemy budować nasze prawdziwe ja, nasze szczęśliwe życie. My nerwicowcy jesteśmy w uprzywilejowanej sytuacji - tak, nie pomyliłem się. Z reguły do takiego spojrzenia na siebie i swoje życie skłania ludzi śmiertelna choroba. Nam dała taką szansę nerwica, odczuwanie panicznego lęku, uniemożliwiające normalne funkcjonowanie objawy - nie skazując nas przy tym na śmierć. Wyrwanie się na wolność jest krokiem w nieznane, obarczone lękiem przed utratą dotychczasowego komfortu, ale jak sobie uprzytomnimy jaka cenę z ten komfort płacimy, zaczynamy robić kolejne kroki. Nie chodzi tu o rzucanie się głową do przodu w chaos czy burzenie wszystkiego wokół łącznie z mostami. Dla tego jest to działanie na całe życie i próba budowania a nie burzenia. Stare i tak z czasem i pod wpływem naszego nowego prawdziwego ja rozleci się i zniknie. Miało być krótko, ale nie wyszło. Na pewno nie miał być to post dla tych którzy chcą mieć święty spokój i nie podejmą nigdy żadnych działań. Tym pozostaje zaakceptować objawy bo będą z nimi już zawsze. Nie był to również post dla tych którzy szukają szybkich i łatwych rozwiązań. Oni za mało wycierpieli, żeby zrozumieć. To jest post dla tych którzy zaglądają na to forum bo ma tytuł Nerwica lękowa - jak z nią walczyć. A na biadolenie szkoda życia i czasu Pozdrawiam nerwowo
-
Do tego co napisała JASMA dodam że ucisk z tyłu głowy jest częstym objawem, niektórzy lekarze przypisują to wysokiemu ciśnieniu, więc warto również sprawdzić ciśnienie. Jeżeli jest w normie, powodem prawdopodobnie są napięte mięśnie karku i kręgosłupa, w nerwicy bardzo często bezwiednie napina się te partie mięśni, co skutkuje oprócz ucisków, szumami usznymi, zawrotami głowy. Wynika to z gorszego ukrwienia głowy w wyniku utrudnionego krążenia poprzez zaciśnięte mięśnie. Dodatkowym elementem są stany osłabienia i jest to bardzo typowa reakcja organizmu. Układ autonomiczny który kieruje pracą naszych organów wewnętrznych i nie podlega naszej woli jest wrażliwy na nastroje i emocje. W ramach tego układu działa układ sympatyczny - pobudzający i działający np. w sytuacjach zagrożenia i napędzany głównie adrenaliną. Jak wiadomo objawy nerwicowe są najczęściej reakcja organizmu na sygnał zagrożenia, z tym że sygnał ten płynie z wewnątrz z mózgu a nie z zewnątrz jak przy prawdziwym zagrożeniu. jest także układ parasympatyczny, który ma działać hamująco - przeciwnie do układu sympatycznego. Ponieważ zwalnia on reakcje organizmu, może wpływać na uczucie ogólnego osłabienia i senności. Dodatkowa funkcja tego układu to nasilenie perystaltyki jelit i praca pęcherza moczowego. Może się to objawiać *zaburzeniami* ze strony układu pokarmowego i być niesłuszną sugestią do zdiagnozowania zespołu jelita drażliwego. Metody które powinny tu dobrze zadziałać to techniki relaksacyjne pozwalające rozluźnić napięte mięśnie pleców oraz aktywność fizyczna pozwalająca *zużyć* adrenalinę bez konieczności angażowania układu przywspółczulnego. Oczywiście są to metody dodatkowe, podstawą jest psychoterapia pozwalająca poradzić sobie z czynnikami wywołującymi nerwicę. Pozdrawiam nerwowo
-
Ja cie tez pozdrawiam INTERNAUTA DAM RADE zajrzyj do poczty
-
Każdy ma inne spostrzeżenia bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Czasami lepiej milczeć i sprawiać wrażenie idioty niż się odezwać i rozwiać Wszelkie wątpliwości. (-)takie tam cytaty...
-
Każdy ma inne spostrzeżenia bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Czasami lepiej milczeć i sprawiać wrażenie idioty niż się odezwać i rozwiać Wszelkie wątpliwości​. (-)takie tam cytaty...
-
Każdy ma inne spostrzeżenia bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Czasami lepiej m​ilczeć i sprawia​ć wrażenie idiot​y niż się odezwa​ć i rozwiać wsze​lkie wątpliwości​. (-)takie tam cytaty...
-
Najpierw nieporozumienia ;) EWALIT czemu sadzisz że Cię nie lubię? Oczywiście że nie szaleję z sympatii do Ciebie, ale powód jest prosty - nie znam Cię i tyle ;) Naprawdę nic do Ciebie nie mam. Jak widzisz już nie daję się wpuścić w maliny bezsensownych dyskusji czy ktoś był na forum pod jednym, dwoma czy piętnastoma nickami. W sumie cóż to szkodzi. Jeżeli ktoś potrzebuje pomocy to pisze na forum, inni mu odpowiadają, czytają wszyscy i każdy wyciąga (jeżeli chce) coś dla siebie. ANNACHYLEWSKA11 dwie sprawy. Ten brak miejsca to czysta kokieteria z Twojej strony. Tak jak Ci napisała MARY10 To tylko Trolle Cię zaatakowały i już. Mnie też i JASMĘ też, i co z tego. Tak już mają i czym tu się przejmować? Natomiast to co piszesz dalej... fajnie by było zamknąć oczy i już nigdy o nic nie walczyć... Jasne, tylko że takie marzenia można snuć długo i namiętnie. Życie to jest nieustanna walka, z problemami, z przeciwnościami, z decyzjami; a w naszym wypadku dodatkowo z nerwicą. Można się poddać i nie walczyć, ale wtedy trzeba zaakceptować swój stan a przede wszystkim objawy i przestać się użalać nad sobą. MEGI88 chyba szkoda zaprzepaszczać to co już za Tobą. Myślałaś może kiedyś o terapeutach prowadzących terapię on-line, np przez Skypa? Nie mam doświadczeń z taką terapią ale wiem że jest wielu terapeutów którzy przyjmują i w realu i przez internet. To może być rozwiązanie problemu z dojazdami. Krzys83 spróbuj poszukać na znanylekarz.pl, tylko nie sugeruj się gwiazdkami - poczytaj opinie, czy są jakieś konkretne wpisy a nie tylko nic nie znaczące pochwały. PAMKA czy coś robisz ze swoją nerwicą? Jakaś terapia? Inne działania? Nerwicą nie ma się co przejmować, po co dopieszczać francę. Trzeba z nią walczyć. Jesteś już jakiś czas na forum i pewnie przeczytałaś nie jedną radę, także powinnaś już wiedzieć jakie kroki trzeba podjąć. I zrób to dla siebie, a nie po to żeby coś udowodnić innym! Pozdrawiam nerwowo
-
A ja bardzo się cieszę z tej wymiany postów. Teraz już wszyscy zobaczyli czarno na białym że mamy na wątku dwa TROLLE. Opluć zniszczyć obrazić i jak człowiek w słusznym oburzeniu próbuje się bronić to walić jak najmocniej. Merytoryczne argumenty - super można pojechać demagogią do kwadratu i teraz spróbuj merytorycznie. Udowodnij że nie jesteś wielbłądem. Najbardziej bawi mnie to, że wszyscy widzą jakie te posty są żałosne i głupie, wszyscy oprócz samych trolli - one są dumne z siebie i uważają za przezabawne. Znacie takie osoby które zaśmiewają się w głos z własnych dowcipów? No właśnie. Małe biedne żałosne kreaturki. Teraz się będą klepać po tłustych zadowolonych brzuszkach i udawać że są wielkie. Tylko nie wychodźcie z domu bo rzeczywistość się nie zmieniła - tam dalej was nikt nie lubi i nie szanuje. Załatwiły EWALIT, ale to łatwy cel był. JASMA, ta mądra i silna to dopiero wyzwanie... Szkoda gadać. Już nie trzeba cytować definicji trolla i trollingu - przykłady są podręcznikowe. Niestety jedyną metodą jest ostracyzm i nic na to nie poradzimy. To jest tak jak ze śmierdzącym jajem - lepiej nie dotykać bo smród się rozejdzie. Radzę ignorować i przyznaję, że nie potrzebnie prowokowałem, myślałem że to takie lokalne zagubione troszkę trolliki a to są trolle zawodowe. Jedno jest pewne, dalsza dyskusja nic nie da, jak komukolwiek zależy na tym żeby forum wróciło na jakie takie tory to tylko ignorowanie. Pozdrawiam nerwowo
-
PAMKA, DOROTAT i ANNACHYLEWSKA mają bardzo dużo racji. Zrób to bo warto ale zrób to dla siebie. Z Twojego postu aż wyje żal za to co Ci zrobiła Twoja rodzina i ogromne pragnienie akceptacji z ich strony, albo przynajmniej braku negacji. Szkoda na to czasu, to jest ich problem, ich zgorzknienie, ich odreagowanie nieudanego życia. Mszczą się na Tobie (być może nieświadomie) za swoje nieudane życie. Tak jak pisałem zrób to co postanowiłaś, zrób po to żeby się z tego wyrwać i żeby nabrać dystansu do tych osób. To że oni Cię tak traktują nie oznacza nic. Nie przeglądaj się w ich krzywym zwierciadle. Przebaczenie ma także wielka moc - spróbuj im wybaczyć, bo to mali biedni i cierpiący ludzie. Dziewczyny - proszę bardzo, dałem żreć trollowi i jak się od razu rozhasał. Tłuściutki pyzaty i zadowolony z siebie. Jak łatwo jest go zdemaskować. Ty się dziewczyno zastanów - po co to robisz, czemu to służy? Zarzucasz innym że zmieniają nicki, sama z tym nie masz problemu prawda? KTOŚ KTO CZYTA, TAK SAMO MYŚLI, TAK SAMO MYŚLI JAK INTERNAUTA, TROLL. Zaczynasz pisać tylko i wyłącznie żeby kogoś obrazić, zdołować i wyśmiać - to jest typowy trolling. Chcesz żebym coś szczerze napisał, no to czytaj dalej uważnie każdego posta - sama szczerość. Nie napiszesz o co chodzi bo to elaborat? Nie pierwszy i nie ostatni na tym forum ,chętnie poczytamy. Dostałaś swego czasu szczerze po uszach i teraz się mścisz, żółć sie wylewa tak jak z rodziny PAMKI. Uważasz że jak innych obrazisz i zdeprecjonujesz to sama będziesz lepsza, mądrzejsza. Tylko niestety to co piszesz jest dość żałosne, ani obraźliwe, ani mądre, ani odkrywcze. Szczycisz się pilnym śledzeniem forum, rób tak dalej. Tylko tu chodzi o to żeby coś zrozumieć a nie coś wyśledzić. Wydaje Ci się że inni nie dostrzegają pewnych rzeczy - dostrzegają, tylko nie ma żadnej potrzeby ani powodu o nich pisać. Postów o tym że ktoś po lekach ma sraczkę tez nie komentuję, bo po co. Sprawdź słowo demagogia w słowniku i nie bój się tak bardzo, to nie jest takie trudne żeby zauważyć posta z sieci komórkowej :) No i nie fochaj się tak cholernie z ta moje obraźliwe słowa - pięknym za nadobne, jak ktoś tak bardzo prosi o takie słowa, to ja życzliwe mu je udostępniam, a na pytanie zadane JASMIE - gdzie obrażasz, wyzywasz poniżasz odpowiem ci - w każdym poście. Nikt nic ci nie będzie udowadniał, bo oczywistych rzeczy się nie udowadnia, przeczytaj to co sama piszesz i się przekonasz. INTERNAUTA Ci wtóruje i jest przezabawny - to o figlowaniu z żoną, naprawdę dobre. Chór śpiewający jednym głosem ;) przypadek? Już Ci kiedyś pisałem, no dobra nick był inny, ale przecież forum śledzisz pilnie. Ja, JASMA, DOROTAT, PAMKA, ANNACHYLEWSKA i wszystkie inne osoby to jest jedna i ta sama osoba. Używam schematów, żeby się nie pogubić w tym co pisze jako różne osoby i dla tego to takie podobne do siebie. Siedzę sobie samotny wieczorami przed kompem, losuje szablon i wklejam na forum, a potem kolejny i jeszcze jeden. Tak rodzi się dyskusja, którą tak pilnie śledzisz. Jak mi się zaczyna nudzić to wtedy podszywam pod siebie i wtedy jest wesoło bo ty wpadasz na forum i mnie wykrywasz identyfikujesz i obrażasz. Ja wtedy wyje z rozkoszy tak, że sąsiedzi walą w ściany. Opisów takich czy innych zachowań ludzkich potrzebuje do tworzenia nowych szablonów które będę wklejał w przyszłości. ROZSZYFROWANY!!! Małe biedne i żałosne dziewczynki, nie wierzące w życzliwość, bo im jej nikt pewnie nie okazał. Nie okazał bo ciężko ją okazać komuś kto wyłącznie kąsa. A i na pytania forumowiczek o powody takiego waszego zachowania nie odpowiadajcie - w żadnym wypadku, to tajemnica. Nie może się wydać. Wasz pseudopsychologiczny Guru IGNAC Żeby to nie było tak żałosne to może bym się uśmiechnął z politowaniem... DOROTAT, JASMA, same widzicie bełkot, nie rozumieją ani sarkazmu ani ironii, ani nawet tego co same piszą, także szkoda zadawać konkretne pytania, bo nigdy nie uzyskacie odpowiedzi - to po prostu taka chora zabawa sfrustrowanych panienek, dla podbudowania swojego ego. No cóż jak się nie ma czym to i taki sposób też może być dobry. Niektórzy żabom oczka wydłubują albo robią jeszcze gorsze rzeczy. Nie ma co się odwoływać do sumienia, przyzwoitości, bo to zupełnie nieznane sfery życia. Nie karmić trolla - to jest słuszne hasło, prowokacja wypaliła, ujawniła wszystko jak na tacy. Nie wiem jak Wy ale ja przestaje zauważać posty od nich - taki rodzaj ślepoty, szczególnie że teraz dopiero się posypie... Pozdrawiam nerwowo
-
Mniam, jak miło i merytorycznie!!! No poza nowym trollingiem ;) starego trolla; tym razem z komórki, sprytnie. Zmieniłem zdanie - nakarmmy trolla. Może będzie jak ze smokiem wawelskim - jak się nażre to pęknie? A i taki wierszyk wymyśliłem: Lepiej być grubą starą babą Niż paskudnym trollem. Oj chyba mi coś nie wyszło ;D No dobra starczy tych bzdur. Dziewczyny włączając się w Waszą dyskusję, dokładnie tak, trzeba starać sie obserwować swoje zachowania. Nasz mózg ma tendencję do tworzenia schematów, bo to ułatwia codzienne funkcjonowanie, Nie musimy za każdym razem zastanawiać się nad rutynowymi czynnościami i to pozwala nam nie przegrzewać umysłu. To był by koszmar, gdyby każdy krok wymagał przemyślenia. Stawiam prawą piętę, potem całą stopę, przenoszę środek ciężkości na nią stojąc na palcach lewej nogi, unoszę.... super - wyobrażacie sobie chodnik w centrum miasta - tłum skupionych maksymalnie postaci sunie powoli do przodu, mamrocząc pod nosem, żeby sobie ułatwić chodzenie. Niestety ten mechanizm się mści, kiedy schematyczne działania dominują w naszym życiu i przestajemy zwracać uwagę na to kiedy rutyna wystarcza a kiedy trzeba włączyć myślenie. Miałem okazję to obserwować w bardzo wyraźnej formie w czasie treningów dla kadry obsługującej klientów. Częścią treningu były zadania mające pokazać, że wyłączanie rutyny w pewnych sytuacjach jest koniecznością, bo inaczej nie dało się zadania wykonać. Niektóre osoby w ogóle nie potrafiły przełamać tej bariery. Popadały w typową fiksację, powtarzając w nieskończoność nie przynoszące efektów czynności i w efekcie następowała frustracja, agresja i w paru przypadkach skończyło się łzami połączonymi z zarzutem o celowe znęcanie się nad konkretną osobą. Potwornym problemem wielu osób mających problemy nerwicowe, ale nie tylko jest *niewidoczne* źródło tych schematów. W dzieciństwie stykały się z problemami które je przerastały i nie mając pomocy w ich rozwiązaniu uczyły się na zasadzie prób i błędów unikania tych problemów. Czasami niektóre schematy były mocno wbijane w głowę przez rodziców, otoczenie, nauczycieli. Tak wypracowany lub wpojony schemat zachowania wbity mocno w głowę może funkcjonować przez całe życie. Nie zauważamy go, bo został przyswojony w dzieciństwie, często do zupełnie innych sytuacji i bezwiednie przeniesiony na życie dorosłe, w którym powoduje niedostrzegany konflikt pomiędzy własnymi odczuciami, wpojonymi schematami a uzyskiwanymi efektami. (JASMA nazwała to kacem, ale równie dobrym jest określenie przyczyna nerwicy - jedna z). Dokopanie się do takich schematów samemu często jest trudne, bo stanowią odwieczny element naszego życia. Dopiero uważny obserwator, patrzący z boku i słuchający naszych wspomnień, jest w stanie zauważyć i wskazać go - to jest m.in. rola dobrego terapeuty. Bardziej ogólnie to właśnie jest jeden z mechanizmów wychodzenia z nerwicy i pracy nad sobą. Czujemy, że coś nas ogranicza, nasz organizm to sygnalizuje stresem (układ nerwowy w wyniku tego się uwrażliwia - mój poprzedni post). Niestety w pierwszej kolejności zwracamy uwagę na efekty stresu i chlustającej adrenaliny, często skupiamy się na nich i poprzestajemy na tym. Jeżeli pójdziemy krok dalej i zobaczymy jakie więzy nas krępują i możemy próbować się ich pozbyć. Niestety czasami te więzy nauczyliśmy się błędnie interpretować jako ramy kształtujące nasze postawy życiowe i boimy się, że ich zmiana, pozbycie się ich spowodują brak oparcia i rozsypanie się naszego życia. Dobrze jeżeli możemy złe więzy zastąpić dobrymi ramami, ale czasami musimy się pogodzić ze zrzuceniem więzów i okres przejściowy po którym dopiero zastąpimy je dobrymi ramami - bo musimy je dopiero wypracować. To jest okres stąpania w nieznane, które nas przeraża. Nikt nie lubi poruszać się po omacku. Przy okazji tłumaczy to także poszukiwanie super leku - woleli byśmy pozbyć się dyskomfortu wywołanego więzami, niż narażać się na stąpanie bez oparcia. Czasami troszkę się obawiam że za bardzo wchodzę w swoje przemyślenia i nie do końca pisze zrozumiale używając intuicyjnych dla mnie pojęć. Jak zabrnywam zbyt głęboko to przepraszam. To co pisała DOROTAT o okruszku jest także symptomatyczne. I klimaty są zbliżone - nie chodzi koniecznie o strach przed śmiercią ale raczej o obawę przed wszelkimi *problemami* i asekurowanie się na wszystkie strony - bardzo łatwo wchodzą wtedy przyzwyczajenia do przewidywania oraz zakładanie pewnych rzeczy, które są niewiadomą. Są to pozorne działania, mające nam niby dać pełne dane do oceny danej sytuacji i dzięki temu *obiektywnej* jej oceny. Nie zauważamy, że w dalszym ciągu podejmujemy decyzje na podstawie niepełnych danych a dodatkowo część tych danych jest fałszywa, bo wytworzona przez nasze przewidywania i założenia. To jest nic innego jak ulubione błędy poznawcze JASMY (nie, nie nie twierdzę że popełniasz błędy poznawcze i dla tego są Twoje - tylko że są Twoje ulubione :D). Takie zdarzenia jak z okruszkiem uczą nas - i tu cytat z super strony, którą ostatnio odkryłem, o której wspominała JASMA: *Nie ma bowiem takiej rzeczy na ziemi, która by zabezpieczyła nas przed życiem – przed bankructwem, utratą pracy, śmiercią naszą i śmiercią bądź odejściem najbliższych. Nie ma takiej pracy, której nigdy nie stracimy, takiego banku, który nigdy nie zbankrutuje, ani takiej relacji, która nigdy się nie rozpadnie.* Dzięki temu przychodzi refleksja, że nasze obawy, lęki, starania są tylko kurczowym trzymaniem się iluzorycznego bezpieczeństwa. Daje to odwagę wyjścia na zewnątrz i próbowania bycia sobą. Oj łatwe to to nie jest, a droga od *wiem* do *potrafię* długa i wyboista. Pozdrawiam nerwowo
-
JASMA też się czasem dziwię i też pisze to bez sarkazmu :)) ANNACHYLEWSKA11 to nie do końca chodzi tylko o emocje ale bardziej o przegrzanie całego systemu nerwowego. To co piszesz o sobie i ta kwestia pominięcia w poście niestety świadczą o niskiej samoocenie, zresztą nie jest to dziwne bo u wielu nerwicowców jest to jedna z częstych przyczyn problemów. Pozdrawiam nerwowo
-
PAMKA tak jak pisałem, cała masa informacji jest we wcześniejszych postach. Jeżeli szukasz odpowiedzi tak krótkiej jak Twoje pytanie, to jej nie znajdziesz. Na nerwicę najczęściej pracujemy latami i dla tego wychodzenie z niej jest także procesem który musi zająć trochę czasu. Ile? Tyle ile trzeba. U każdego będzie to wyglądać inaczej. Ale OK. żeby Cię zachęcić do szukania informacji i troszkę ukierunkować, postaram się odpowiedzieć na Twoje pytanie najkrócej jak potrafię, dla tego będę używał znacznych uproszczeń. Przede wszystkim trzeba rozdzielić dwie rzeczy. Bieżące samopoczucie i problem, problemy, sytuacje które do nerwicy doprowadziły. Bieżące samopoczucie to efekt jaki nerwica i jej objawy, skutki wywołują w organizmie od strony fizjologicznej. Większość z nich jest prawidłową reakcją fizjologiczną na aktualny stan, a głównym motorem jest adrenalina wydzielana obficie do naszego organizmu. Powody naszej nerwicy doprowadzają układ nerwowy do pewnego przegrzania/uwrażliwienia. Powoduje to w efekcie bardzo silne odbieranie bodźców lub odbieranie bodźców które w normalnej sytuacji nie były by w ogóle postrzegane. To z kolei powoduje że wspomniana adrenalina wydziela nam się dość obficie. Tak potraktowany metabolizm generuje różne efekty, które w normalnej sytuacji nie były by niczym dziwnym, mało tego były by spożytkowane na działanie. Świetnym przykładem jest tutaj atak paniki, który od strony fizjologicznej jest niczym innym tylko wyuczoną reakcją organizmu na stan zagrożenia. Niepokojące nas objawy takie jak kołatanie serca, zimne poty, wyostrzone zmysły w sytuacji zagrożenia pomagają organizmowi podjąć skuteczną walkę albo ucieczkę. Przygotowują organizm do zwiększonego wysiłku i w jego efekcie są *zużywane* Różnice dotyczące ataku paniki w nerwicy są dwie - po pierwsze bodziec nie jest zewnętrzny (wyskakujący z krzaków tygrys), tylko wewnętrzny (nasz mózg wysyła sygnały zagrożenia np. spowodowane długotrwałym stresem); po drugie, ponieważ nie ma zagrożenia zewnętrznego, zmobilizowane rezerwy organizmu nie są zużywane w czasie reakcji na zagrożenie (nie walczymy nie uciekamy). Z tych powodów wywołane efekty są dla nas niezrozumiałe a działanie pobudzającej adrenaliny znacznie dłuższe. Z czasem ten dyskomfort powodowany przez ataki paniki lub stany napięcia staje się bardziej dokuczliwy niż same powody, które doprowadziły do takiego stanu. Pojawia się np. lęk przed lękiem. Z tych powodów poradzenie sobie z takim stanem, opanowanie nadwrażliwości układu nerwowego jest pierwszym etapem walki z nerwicą. Drugim jest odnalezienie, przyjrzenie się i próba rozwiązania problemów które do nerwicy doprowadziły i to najlepiej zrobić przy pomocy doświadczonego terapeuty. Ważną sprawą jest to że o ile objawy są bardzo typowe i walka z nimi wygląda podobnie o tyle problem i jego rozwiązanie jest sprawą bardzo indywidualną i nie można do niego przyłożyć już tak prostych schematów. Na marginesie oba etapy nie są wyodrębnionymi momentami i kończąc jeden zaczynamy drugi - one się przeplatają, powtarzają i nakładają. Taki stan jest przyczyną frustracji, zniechęcenia i gorszych dni ale wiedząc o tym możemy łagodzić to, zapobiegać, i nie brać aż tak pod uwagę. Opanowanie przewrażliwienia systemu nerwowego, uspokojenie adrenalinowych jazd wymaga kilku ważnych działań. Walka z objawami, walka z atakami - to jest naturalny odruch, samoobronny. Tymczasem jest to błąd. Nie należy walczyć tylko stawić czoła. Tak jak szamoczący się topielec nic nie zyskuje tylko szybciej opada z sił i tonie, gdy tymczasem kładąc się spokojnie na wodzie przetrwał by dłużej, zachował siły i doczekał ratunku. Zrozumienie i przyjęcie że ataki czy objawy są naturalnym objawem działania organizmu mającego przegrzany system nerwowy, że nie są fizjologiczną patologią wywołującą niepokój o życie i że nigdy nie kończą się utratą tegoż życia czy też władz umysłowych pozwoli doprowadzić w efekcie do stanu, kiedy już wiemy, że gorsze momenty, dni będą się zdarzać i nic z tego negatywnego nie wynika. Wiemy, zgadzamy się na to, ale oczywiście nie akceptujemy - akceptacja oznacza poddanie się i zaniechanie innych działań. Mając taka wiedze i takie przekonanie możemy zacząć podchodzić inaczej niż dotychczas i spróbować podjąć bardziej racjonalne i przemyślane działania niż te wcześniejsze. Działania bazujące na wiedzy - to nie jest atak serca, to adrenalina tak wpłynęła na mój organizm. Już nie stajemy okoniem, nie staramy się przerwać atak jak najszybciej i za wszelka cenę. Zamiast się naprężać właśnie się rozprężamy. To tak jak z drzewem podczas wichury sztywne, nie ugięte wichura wyrywa z korzeniami lub łamie; natomiast to wiotkie i sprężyste ugina się pod podmuchami wiatru i wichura nie czyni mu krzywdy. Tu mała uwaga w trakcie. To wszystko tak łatwo wygląda na piśmie. W praktyce wymaga trochę wysiłku, pilnowania aby myśli nie poszły starym torem a przede wszystkim utrwalania w trakcie spokojniejszych okresów, aby w sytuacji kryzysowej zastosować odruchowo, bez konieczności wdrażania się dopiero kiedy jest źle. Równolegle do tych działań, które są ukierunkowane na nasze reakcje, system nerwowy; powinna odbywać się próba rozwiązania przyczyn takiego stanu. To z kolei jest praca z psychoterapeutą dotycząca naszych przyzwyczajeń, uwarunkowań, samooceny, postrzegania sytuacji w określony sposób. Ogólnie jest to próba zniwelowania konfliktu który w nas narósł latami, który może wynikać z rozmaitych przyczyn, którego korzenie mogą sięgać do nieporadnych mechanizmów obronnych wypracowanych w dzieciństwie. Tak jak pisałem, jest to bardzo indywidualna sprawa i nie ma co się nad nią tu pochylać, bo nie ma wspólnych szczegółów. Regeneracja systemu nerwowego, który doprowadziliśmy do takiego stanu to jest proces który musi potrwać. Regeneracja pod warunkiem, że nasz system nie jest szarpany doraźnie (objawy) lub totalnie (przyczyny). Na regenerację ma wpływ wiele czynników - poradzenie sobie z obiema powyższymi sprawami, sytuacja życiowa, pogoda, stan zdrowia, indywidualne możliwości itd. Dla tego kolejnym, niezwykle ważnym warunkiem jest zgoda na upływ czasu. Brak tej zgody jest bowiem kolejnym czynnikiem który utrudnia lub uniemożliwia regenerację systemu nerwowego. Trzeba także pamiętać że regeneracja nie jest procesem liniowym - z każdym dniem coraz lepiej. Będą dni lepsze i gorsze, będą zdarzać się nawroty, ale z perspektywy czasu, będzie coraz lepiej. Miało być najkrócej jak się da a wyszło jak wyszło ;) Nie wchodziłem w szczegóły, poszczególne sytuacje i konkretne sposoby, bo o tym jest dużo postów wcześniej, jest też masa rozsądnych źródeł do których można sięgnąć i dobrać do swoich potrzeb, możliwości, upodobań. To co na jednego działa na innego nie musi. Najważniejsza konkluzja - trzeba zacząć. Żal, rozpacz i tęsknota za *starymi czasami* jest tkwieniem w tym samym punkcie, tymczasem tęsknota nie za starymi czasami a za *normalnością* powinna motywować do działania, natomiast obecny stan utwierdzać w tym że zmiana jest konieczna bo skutki tkwienia w aktualnym stanie odczuwamy bardzo boleśnie. Pozdrawiam nerwowo
-
ANKASKAKANKA po pierwsze zawsze zdarzają się gorsze dni czy okresy i mamy do nich prawo. Poza tym dobrze uznałaś że sama sobie poradzisz! Potrzebujesz tylko mądrego doradcy - spróbuj zapisać się na psychoterapię, jeżeli to możliwe na indywidualną, jeżeli to możliwe do dobrego terapeuty, jeżeli to możliwe do terapeuty z nurtu poznawczo - behawioralnego. I cierpliwości dziewczyno, to niestety musi troszkę potrwać zanim się wyrwiesz z łap francy. Jeszcze raz pozdrawiam nerwowo
-
DOROTAT12 po pierwsze to tylko testy, i tak masz *szczęście* bo ja po testach dalej byłem zagadką i lekarka nie potrafiła jednoznacznie stwierdzić czy to nerwica czy depresja, po drugie tak jak napisałaś - różnica niewielka, też trzeba pracować nad sobą ;) Nie pytaj się tylko zaglądaj, ale także pisz o własnych doświadczeniach. Jak chcesz to napisz do mnie na maila, wyślę Ci skan fajnej książki dotyczącej założeń medycyny tybetańskiej, będę też miał pozbierane ważne wskazówki żywieniowe i nie tylko dotyczące różnych pór roku, ale to za kilka dni dopiero. PAMKA cofnij się do starszych postów, tam jest bardzo dużo na ten temat. Jedna z podstawowych zasad - wczoraj minęło i nie wróci, możesz natomiast pracować nad tym żeby jutro było nawet lepiej niż wczoraj. Jeżeli tak o tym marzysz to masz wystarczający powód żeby wziąć się do pracy nad sobą. Poza tym jest cała masa informacji - tu na forum, na stronach internetowych np. www.szaffer.pl, jest sporo mądrych książek. Wiedza na temat nerwicy i siebie samej to potężny oręż w walce z francą. Pozdrawiam nerwowo
-
ANNACHYLEWSKA i DOROTAT, ponieważ się stało to napisze jeszcze raz. Nie karmcie trolla. INTERNAUTA4 to ta sama dziewczyna która jakiś czas temu namieszała na forum podpisując się KTOS KTO CZYTA. Tak jak sama prowokowała w ostatnim poście *troll musi mieć ostatnie słowo*, nomen omen nie zdaje sobie sprawy że wrzuca cytaty które pasują jak ulał - do niej. Biedna osoba - nic nie pisze ale śledzi forum niezwykle uważnie, czasem próbuje komuś dowalić. Ewidentnie ma problem i nawet proponowałem kiedyś żeby aktywnie i merytorycznie włączyła się w pisanie. No cóż, nic na siłę. Widocznie teraz jest etap trollowania a nie poradzenia sobie z własnymi problemami. Pragnie dowartościować się, zaistnieć. Jak się nie ma niczego ważnego czy ciekawego do powiedzenia to najłatwiej krytykować i obrażać innych żeby zostać zauważonym. No cóż, żałosne ale dość skuteczne, bo na prawdę czasami ciężko nie zareagować na zaczepne bzdury wypisywane przez trolla. Poza tym ANNACHYLEWSKA dostałaś już radę: *Moja rada dla ciebie: bądz pod opieką lekarza i stosuj się do jego zaleceń.* i żebyś wiedziała już wszystko *nalezałoby zachować większą ostrożność w przyjmowaniu dobrych rad od innych.* Używając cytatu z tego samego źródła co KTOŚ KTO CZYTA: *Do frustracji trolla można doprowadzić, rozpoznając jego właściwe intencje i nie reagując na jego komentarze.* Także proponuje drugi raz - nie ulegać zaczepkom i tyle. Pozdrawiam nerwowo
-
Kurcze znów się napisałem jak głupi i uciekło!!! Nic to, próbuje raz jeszcze... DOROTAT pytanie które zadałaś jest dość trudne i myślę że częściowo jedynie Ty sama możesz na nie odpowiedzieć. Moja opinia jest następująca (opinia, bo nie wiem czy tak naprawdę się dzieje). Doprowadziłaś do stanu w którym nerwica nie jest już aż takim problemem, jak sama piszesz pójście do sklepu nie stanowi problemu. Nie mniej jednak jest to dla Ciebie dość nowa sytuacja i siedzisz w okresie nerwicowym dość mocno jeszcze. To nie jest sprawa do załatwienia od zaraz i nie działa jak przekręcenie gałki. Pstryk i nie ma. Pewne sprawy będą się ciągnąc jeszcze czas jakiś i powoli ustępować. Na mój gust jeszcze gdzieś w podświadomości siedzi CI lęk przed epizodami nerwicowymi i nic dziwnego że czasem daje o sobie znać. Poradziłaś sobie ze sklepem, ale jest to środowisko dość anonimowe. Co innego spotkanie ze znajomymi, z przyjaciółką. To nie jest osoba anonimowa, mało tego, spotkania z nią są i dalej będą. Myślę ze być może dla tego podświadoma obawa o wystąpienie przy niej jakichś epizodów jest znacznie silniejsza. Prawdopodobnie nie chwaliłaś się znajomym swoimi problemami, dla tego nie bardzo możesz/chcesz w razie czego powiedzieć - wybacz mam lekki atak paniki, poczekaj aż mi przejdzie i dalej pogadamy. Nie bardzo także wypada powiedzieć - wybacz ale musimy skończyć a ja muszę natychmiast lecieć, czyli ewentualnie skorzystać z możliwości wycofania się z sytuacji w której franca da głos. Taka sytuacja powoduje siłą rzeczy napięcie wewnętrzne objawiające się wyrzutem adrenaliny, co z kolei powoduje napięcie mięśni. To wszystko odbywa się w podświadomości, sterowane jest przez autonomiczny układ nerwowy, który także jest poza naszą świadomą kontrolą i dla tego pozostaje Ci tylko obserwować efekty fizjologiczne w postaci zakwasów oraz wspominać objaw zewnętrzny czyli napinanie mięśni w trakcie spotkania - pewnie także nie od razu i nie przy pierwszej takiej sytuacji to zauważyłaś. Być może się mylę, ale pewnie zaobserwowałaś to od tyłu, czując zakwasy zaczęłaś analizować przyczyny, co z kolei przy kolejnych spotkaniach pozwoliło dostrzec napięcie mięśni. Na marginesie, dostrzeżenie napięcia mięśni i pytanie czemu tak się dzieje, skoro w sklepie jest OK dodatkowo mogło zwiększyć podświadomy niepokój. Nie wiem czy Ci to wystarczy i czy moje przypuszczenia idą w dobrym kierunku ;) Nawiązując do Twoich poglądów na temat zwierząt, zgadzam się z tym co piszesz. Zwierzęta działają instynktownie w pewnych sytuacjach i cywilizacja im tego nie zabrała, w przeciwieństwie do człowieka. Cywilizacja zabrała nam większość tej zdolności. Co więcej zdeprecjonowała i obrzydziła część tych reakcji i zachowań które mogły by nas uchronić przed niektórymi sytuacjami zachowaniami a w niektórych sytuacjach mogły by pomóc. To jest bardzo zgodne z tym co już tu pisałem i co bardzo mi pasuje do obrazu świata czyli z psychologia atawistyczną. Jest dużo artykułów opisujących i wyjaśniających nasze zachowania w oparciu o wypracowane wieki temu mechanizmy mające służyć walce o byt i zachowaniu gatunku. Nie wiem czy się to już wyodrębniło w nurt psychologii o tej nazwie, ale sam ja nadałem bo mi bardzo pasuje do takiego podejścia. Wielokrotnie pisałem że jednym z najważniejszych oręży w walce z nerwica jest wiedza. Pozwala racjonalizować, wyjaśniać i przede wszystkim rozumieć swoje zachowania, które na pierwszy rzut oka są pozbawione sensu i przyczyn - powodują np. tak uparte poszukiwanie chorób je wywołujących bo w ogłowie się nie mieści inna przyczyna naszego stanu. Odwołując się do i podpatrując świat zwierzęcy musimy jednak pamiętać że jesteśmy mimo wszystko troszkę odmienni, poszliśmy troszkę dalej w rozwoju. Kiedy spojrzymy na lęk z punktu widzenia ewolucji dochodzimy do kilku wniosków. Wiemy już na temat lęku wystarczająco, aby rozumieć, że mechanizm jego powstawania jest bardzo skomplikowany. Znacznie prostszą emocją jest strach. Możemy obserwować zwierzęta, które reagują strachem, ale trudno sobie wyobrazić, że zwierzęta cierpią z powodu lęku, w taki sposób jak ludzie. Emocje towarzyszące lękowi są zbyt skomplikowane, zbyt zaawansowane dla umysłów zwierząt. Innymi słowy, lęk jest funkcją umysłu, która pojawiła się całkiem niedawno i której nasi prości pra przodkowie w ogóle nie znali. Na tej wiedzy można się oprzeć i próbować stosować świetną metodę pozwalająca dać znerwicowanemu umysłowi relaks i odpoczynek. Opiera się ona o zjawisko regresji. Metoda ta stosowana jest automatycznie przez nasz organizm w sytuacji przeżycia wyjątkowej traumy, ale wtedy może mieć znacznie poważniejsze niż relaksacyjne efekty. Podczas regresji umysł wraca na stare tory – do dość prostego sposobu funkcjonowania, w którym nie istnieje lęk. Doświadczamy tego w naszej codzienności. Kiedy marzymy lub jesteśmy bardzo psychicznie zrelaksowani czujemy spokój, w którym nie ma miejsca na lęk. W sytuacjach wyjątkowej traumy organizm potrafi mentalnie cofnąć się do okresu płodowego - ale tu nie oto chodzi i tak jak pisałem to jest sytuacje ekstremalna. Przy pomocy dość prostych ćwiczeń możemy nauczyć się *wchodzić* w stan regresji i przez kilka, kilkanaście minut dawać odpocząć naszemu umysłowi. Daje to odpoczynek zarówno psychiczny jak również fizyczny. Warto to stosować nawet po wyjściu z nerwicy, żeby pozbyć się pozostałości po niej a także ułatwić sobie codzienne funkcjonowanie w szalonym świecie współczesnym. OK rozpisałem się strasznie, a biorąc pod uwagę że pisałem dwa razy to straszliwie ;). Nie mogę jednak (przymus wewnętrzny) nie odnieść się jeszcze do jednej rzeczy: LAURA48 bardzo dziękuje Ci z Twojego posta. Na tym forum wielokrotnie toczyła się dyskusja na temat brania leków i tego jakie są tego skutki. Wielokrotnie przekazywałem swoją opinię na ten temat i próbowałem podawać przeróżne przykłady. Dzięki Tobie mamy świetny przykład, że tak powiem naoczny jak fatalna sprawą jest branie leków. Przykład obrazujący słowami realnej osoby to co wielokrotnie pisałem. W kilku słowach podsumowując to co napisałaś - 15 lat z nerwicą, żadnej walki, pracy nad sobą, próby usunięcia przyczyny. Taki okres przyjaźni z francą musiał Ci dać nieźle popalić i w końcu trafiłaś na lekarza (dziwne że tak późno) który w swojej genialności (muszę Cię zmartwić że pewnie robi to większość lekarzy psychiatrów w trakcie pierwszych wizyt) przepisał Ci psychotropa. Tak szczęśliwie, że trafił za pierwszym razem - szczęśliwie bo czasami trzeba kilku podejść żeby trafić z lekiem i drugie szczęśliwie bo to kardiolog czyli lekarz który nie powinien w ogóle tego robić tylko odesłać Cię do specjalisty. SSRI zadziałał i od 4 lat znakomicie ukrył objawy. Piszesz że jesteś wspaniałym szczęśliwym człowiekiem. W takim razie w jaki sposób trafiłaś na to forum? Szczęśliwi ludzie wolni od nerwicy nie poszukują w internecie for na temat walki z nerwicą. Czyżby po 4 latach działanie leku zaczęło słabnąc? Organizm zaczął się przyzwyczajać i już nie jest tak wspaniale i pięknie? Zaczęłaś zauważać skutki uboczne wieloletniego brania? Jesteś pięknym przykładem na to, jak dzięki lekom można zarzucić walkę z nerwicą, pracę nad sobą i pozbycie się francy na dobre. Męczyłaś się z tą łajzą 15 lat i dzięki nieodpowiedzialnej decyzji kardiologa straciłaś kolejne 4 lata bezowocnie. Nerwicy się nie pozbyłaś bo leki nie usuwają nerwicy, nie ważne czy są to SSRI czy leki z innych grup. Leki maskują objawy i powinno się to wykorzystać do podjęcia pracy nad sobą, psychoterapii i innych form walki z nerwicą. Jest to niestety bardzo trudne w sytuacji kiedy leki usuną silne motywatory jakimi są utrudniające życie objaw nerwicowe. A i bardzo Cię proszę, nie pisz *niektórzy mówią że nie dobrze brać takie leki, ale co oni wiedzą?* bo to niestety Ty na razie niewiele wiesz. Ci co piszą o szkodliwości leków bardzo często ten etap maja za sobą, że wszystkimi konsekwencjami i poszli dalej, znacznie dalej w walce z nerwicą - niektórym udało się już z niej wyjść. Nie pisz że kardiolog Cię uratował bo on Cię skazał, i nie śpiesz się z wdzięcznością - 4 stracone lata to wątpliwy powód do wdzięczności. Jeżeli to co pisze Cię oburza i zaliczysz mnie do tych co *co oni wiedzą* to wiedz że kiedyś też brałem leki, też przez chwilę byłem zadowolony, potem odstawiałem leki, więc wiem z czym się to wiąże i w końcu podjąłem zwycięzcą walkę z nerwicą. Jeżeli potrafisz mi podać jeden przykład osoby która wygrała z nerwicą przy pomocy leków, to jestem gotów zweryfikować swoje zdanie; ja Ci jestem w stanie podać tylko z tego forum kilka przykładów osób które wyszły z nerwicy lub są tego bliskie bo odstawiły lub w ogóle nie brały leków. Ktoś może napisać że brutalnie obchodzę się z osobą która ma nerwicę, tylko na nerwicę się nie umiera a głaskanie po głowie nie koniecznie jest przejawem współczucia i chęci pomocy. Oszukiwanie samego siebie i tkwienie w tym stanie są znacznie okrutniejszym traktowaniem samego siebie. Sam sposób *leczenia* przez kardiologa, bez wyjaśnienia o co chodzi i do czego to prowadzi, a także bez informacji że leki wprowadza się na chwilę żeby dać czas i siły do podjęcia skutecznej walki z nerwicą jest przestępstwem za które powinni karać przynajmniej zakazem wykonywania zawodu lekarza na zawsze a także kompletnym brakiem odpowiedzialności, zarozumialstwem i dowodem na kompletny brak podstawowej wiedzy. Nie mówię już o łamaniu etyki lekarskiej. *A uczynił to lekarz przepisując jedna małą tabletkę*... Pozdrawiam nerwowo
-
ANNACHYLEWSKA11 jeżeli pytasz co o tym myślimy, to ja mogę Ci napisać tylko tyle, że z wynikami Holtera powinnaś zgłosić się do kardiologa, opowiedzieć mu o wszystkim, czyli m.in o lekach które bierzesz i które brałaś niedawno. Tylko kardiolog, znający całość, mający wszystkie wyniki i przede wszystkim wiedzę medyczną powinien interpretować wyniki. Szukanie odpowiedzi w internecie, nawet na forum kardio jest jak wkładanie gołej ręcki do nory z wężami. Podobnie uważam w sprawie odstawiania leków. TO są środki wpływające na gospodarkę hormonalna mózgu oraz wzajemnie oddziałujące na siebie. Psychiatra jest w stanie podać właściwą dawkę, co można z czym brać, jak odstawiać. Robienie tego na własna rękę, zmiana dawkowania może Ci nieźle rozregulować wydzielanie wewnętrzne i być może właśnie skoki ciśnienia są efektem tej huśtawki. Tak jak tamto jest norą żmij, tak tu bawisz się odbezpieczonym granatem. Tak właśnie uważam i nic więcej. Jeżeli chodzi o problemy domowe, to właściwie ich forma nie ma znaczenia. Jeżeli to są ciche pretensje, to tak samo porozmawiaj szczerze o tym. Wyjmiesz sprawę spod dywanu i zajmiecie się nią konstruktywnie, zamiast wprowadzać bezproduktywną ciężką atmosferę. Może przy okazji pozwoli CI to zweryfikować, na ile Twój osąd sytuacji jest prawdziwy a na ile są to Twoje obawy, na podstawie których wyciągnęłaś być może niepotrzebne wnioski. Przejście przez problemy razem zawsze jest lepsze od samotnie przeżuwanej atmosfery starej opony. Ty będziesz mogła się włączyć odrywając myśli od nerwicy - tak jak pisałem, mąż będzie wiedział że ma wsparcie, przynajmniej psychiczne i zamiast domysłów będziesz wiedziała na czym stoisz. Pozdrawiam nerwowo
-
I możne jeszcze jedna drobna uwaga - samo czytanie nic nie da, trzeba pracować nad zmianą zachowań, utrwalonych reakcji na konkretne sytuacje i sposobem myślenia. To o czym wielokrotnie pisała JASMA jako o błędach poznawczych. Tak samo trzeba np. ćwiczyć relaksację w sytuacjach ataków paniki - techniki oddechowe itp. To musi wejść w krew jak automat i realizacja rożnych rozwiązań stanie się odruchowa bez konieczności myślenia o tym. Nie mniej warto obserwować samego siebie jak i czy reakcje nam się zmieniają i na podstawie obserwacji wprowadzać nowe rozwiązania dodatkowe, zmienianie dotychczasowy. Trzeba być pozytywnie kreatywnym i dopasowywać rozwiązania do siebie, bo jazdy człowiek jest inny. Rusz z miejsca, machnij ręką na objawy i staraj się działać bez względu na nie. Powoli przyjdą rezultaty. Panika, bezrefleksyjność,skupienie na objawach, użalanie się nad sobą zamiast działania itd. jest staniem w miejscu a nawet cofaniem się. Pozdrawiam nerwowo
-
ANNACHYLEWSKA11 piszesz że czytałaś stare posty, więc chyba nie ma czego dodawać. Brak pieniędzy jest jedną z sytuacji z którą musimy sobie radzić w życiu i tego na forum nie zmienimy, myślę że jednak powinnaś dążyć do tego i może na spokojnie porozmawiać z mężem żeby do problemu podchodzić możliwie konstruktywnie i wzajemnie szukać pomysłów, możliwości i wspierać się. Tracenie energii na awantury ani nie rozwiąże problemu ani nie poprawi Waszej kondycji psychicznej. Pamiętaj jednak, że aby mąż podszedł także konstruktywnie do sprawy, musisz być aktywna, proponować coś szukać rozwiązań możliwych do zastosowania. Jeżeli będzie stroną pasywna oczekująca na wskazanie rozwiązań lub mannę z nieba, biadolącą nad sytuacją itd. spowodujesz że mąż będzie odczuwał, że cały ciężar odpowiedzialności za domowe finanse spada na niego i nie ma żadnego wsparcia. To jest dość frustrujące i stresujące! Włączenie się w kreatywne szukanie wyjść i rozwiązań pomoże także Tobie, bo będziesz miała głowę zajętą konkretami, i dzięki temu mniej będzie miejsca na nerwicowe błądzenie myśli, skupianie się na sobie i obserwowanie/oczekiwanie na objawy. Pozdrawiam nerwowo
-
MEGI88 nie daj się sprowokować ;) Osoba stosująca trollowanie zwykle reaguje wrogo zarówno na próby uspokojenia dyskusji, jak i agresywne reagowanie na jego zaczepki, merytoryczna zawartość dyskusji ma zaś dla niego znaczenie tylko o tyle, o ile rozpala w dyskutantach negatywne emocje i przyczynia się do kontynuowania sporu. Sprawia to zazwyczaj takie wrażenie, jakby troll sycił się nimi. Najczęściej im więcej osób wpadnie w jego sidła i odpowie na jego post, tym bardziej wydaje się zadowolony. Znużenie dyskutantów objawiające się kończeniem dyskusji lub też wrzuceniem go do killfile*a (na tym forum to chyba niemożliwe) interpretuje jako odniesienie zwycięstwa. Część trolli rzadziej lub częściej zmienia swoje dane, tak jak w tym wypadku KTOŚ KTO CZYTA został INTERNAUTĄ. Kiedyś dawaliśmy się nabrać na ten schemat - wypunktowanie kogoś jako wracająca pod innym Nickiem osobę i zaczynała się awantura na forum. To jest właśnie pożywka dla trolli i cel ich działania. Czasem ma wręcz podłoże seksualne jak substytut współżycia. Najskuteczniejszą obroną przed trollowaniem jest całkowite zignorowanie wszelkich zaczepek trolla, w momencie gdy się zorientujemy, że mamy z nim do czynienia. Zazwyczaj konsekwentne ignorowanie trolla skutkuje jego zniechęceniem i przeniesieniem się w inne miejsce lub całkowitym zaprzestaniem działalności. W praktyce jednak rzadko do tego dochodzi, ponieważ na forum bardzo często znajdą się jakieś osoby, które będą jednak z trollem dyskutowały i tym samym zachęcały do kontynuacji działalności. Trolla nie należy karmić – czyli że nie należy z nim w ogóle wchodzić w jakąkolwiek polemikę. Pozdrawiam nerwowo
-
No proszę, mieliśmy na tym forum już bardzo różnych ludzi i różne wpisy, ale widzę że trzy rzeczy są niezmienne: biadolenie, festiwal leków (i to w sumie jest jakoś zrozumiałe, szczególnie na pewnym etapie nerwicy) oraz *dobre* trolle... Siedzą sobie przed swoimi komputerkami i czytają. Czytają, czytają, nic nie piszą i nic na pisaniu innych nie korzystają. Aż przychodzi ich wielki dzień!!! Wyczaiły w ich chorym umyśle, że ktoś piszący to jest osoba z przeszłości. Wyłażą wtedy na forum i wiadrami leja swój jad. To sens ich życia i cała z niego radość - pozwólmy im na to!!! Naszą akceptację potwierdźmy ignorując ich posty zupełnie. Nasze milczenie, wyrazem naszego uznania za ich czujność i determinację oraz wytrwałość!!! A jeszcze za jedno - za kreatywność w tworzeniu nicków. Nawet zdania można już z nich układać - KTOŚ KTO CZYTA i TAK SAMO MYSLI. Chociaż INTERNAUTA4 jest już takie płaskie i mało oryginalne, następnym razem liczę na więcej. MEGI88 Twój bulwers jest dla nich pożywką, proszę nie karm zwierzątek ;)) ANNACHYLEWSKA11 myślę że nieważne czy jesteś kimś kto bywał na tym forum wcześniej czy nie. Jeżeli tu wchodzisz to widocznie potrzebujesz tego. Jeżeli ktoś nie ma ochoty Ci odpisywać, to przecież nie musi. Nie przejmuj się w ogóle tymi trollami i traktuj ich jak wyskakujące tu i tam reklamy. Tak to już jest że wszędzie znajdą się mali głupi ludzie - szkoda na nich czasu i uwagi, są gorsi od nerwicy, bo z nerwicy się wychodzi a ich pozbyć się nie można. Małe kąsające w kostkę ratlerki trzeba ignorować, a jak są namolne to kopnąć delikatnie. Odpowiedzi na posty czytają wszyscy i każdy może skorzystać z zawartych w nich rad i informacji, dla tego nieważne kto to pisze i ile czasu jest na forum. Pozdrawiam nerwowo