Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Allicja

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Allicja

  1. Dolor dziękuję, za opis, pisaliśmy prawie jednocześnie. Tu nie chodzi o pieniążki, bo i tak wszystkie badania i wizyty robię prywatnie, bo inaczej to wiesz jak u nas jest, mimo, że jestem ubezpieczona. Chyba rzeczywiście muszę nie oglądać się na mojego kardiologa i udac się do prawdziwych fachowców, którzy wyjaśnią mi dokładnie co tam w moim sercu gra a właściwie nie gra.
  2. Kumen a czy Ty miałaś w swoich holterach salwy czy pary? Pytam, bo sama pisałaś, że zmagasz się z arytmią już trochę czasu, masz tego też trochę z tego co opisywałaś. Doczytałam się, rzeczywiście pary, salwy to nic dobrego, nawet zaczęłam się tego bać a wielokrotnie u siebie czuję takie salwy, tak przynajmniej mi się wydaje, taki ciąg kilku łupnięć na raz, kiedyś jestem pewna że tego nie miałam a od jakiegoś czasu nawet dość często. Napisałaś mi, że doktor W. jakby zobaczył na holterze salwy to od razu dałby na ablację, a dlaczego do tej pory Tobie nie pomogli (no chyba, że tych salw nie miałaś nigdy udokumentowanych) to rozumiem. Kurczątko czuję się obecnie tak jakbym sama dochodziła do wszystkiego, sama udowadniała lekarzom, że to co opisuje to na prawdę arytmia utrudniająca życie i coraz bardziej rzutująca na moją psychikę, czuję się tak jakbym nie była wiarygodnym pacjentem, coś wymyśla, coś mu jest a papiery pokazują mało tego bo co to w porównaniu do innych 1000 komorówek, ok. 500 nadkomorówek, bi i trygeminie, po dwie salwy, po dwie pary żadnych częstoskurczy, migotań też niby nie, serce zdrowe, jakaś niewielka coś tam, nieistotna rzecz z zastawką, ostatnio niby coś, większa komora serca, ale niby nic złego, nic istotnego. Czuję się jak poszukiwaczka prawdy, samopoczucie marne, wyniki jak piszę, niby tragedii nie ma, lekarz podchodzi do sprawy może zrobić ablację, może nie? może dać rozrusznik? i tak mówiąc szczerze jestem już głupia, skoro rozrusznik to może coś niebezpiecznego, może ablacja, czyli trzeba niby pomóc to wszystko uświadamia mnie, że nie jest aż tak kolorowo a z drugiej strony lekarz mówi spokojnie nie jest najgorzej, nic pani nie grozi (jak się czuję, to chyba nieistotne, bo nie padłam), leki brać tylko doraźnie, bo bradykardia, tylko jak ma pani na prawdę tego dużo. No tak kiedy mam uważać, że jest dużo a kiedy nie???. I mówiąc szczerze czuję się taka zostawiona sama sobie, jakbym miała sama podjąć decyzję co ze sobą zrobić. Zaczynam czuć się na prawdę nie fajnie, jak czytam Ciebie Kumen, to męczysz się już z tym wszystkim też trochę czasu, też mam wrażenie, może mylne, jakbyś sama dochodziła tak jak ja do wszystkiego, cholera to jest chore. Chodze do lekarza systematycznie, dbam o siebie, kontroluje stan swojego zdrowia, skonsultowałam swoje wyniki z dwoma kardiologami i już mi pomału ręce opadają. Jestem silna, staram się nie panikować i nie wpadać w jakąś paranoję, ale są momenty, dni, że moja arytmia nie daje mi normalnie funkcjonować i czasami na prawdę ciężko jest zapanować nad lękiem. No i wygadałam się, Kumen może jakieś podpowiedzi z własnego doświadczenia, powiedz mi dlaczego Ty mając takie marne wyniki tyle czasu się z tym męczysz, czy tak jak ja czujesz się taka poszukująca i udowadniająca???
  3. Robiłam test wysiłkowy, ale w tym dniu miałam dość silną arytmię i jak mnie doktorek podłączył do tych wszystkich kabli i spojrzał na monitor a tam skurcz za skurczem, bigeminie i chyba wyskoczyła mi salwa albo para, nie pamiętam to bał się wstawić mnie na bieżnię, posiedziałam trochę i kazał wejść pobiegać, a że niewiele się zmieniało to bieganie trwało parę minut i zwalił mnie z bieżni, miałam niestety w dniu badania od rana przewracanie w sercu i badanie byle jakie, chyba zostało mi powtórzyć to jeszcze raz. No dzisiaj to Ty mnie nieźle postraszyłaś, wiem, nie taki miałaś zamiar, piszesz to co wiesz i masz rację, bo takie informacje obiły mi się już o uszy, tylko jakoś tak do tej pory nie bardzo się tym wszystkim zajmowałam. Samopoczucie się moje pogarsza więc i zainteresowanie większe. Tak do tej pory trochę przerażała mnie ta moja bigeminia, ale wyjaśniłaś to fajnie na swoim przykładzie i jakoś mnie uspokoiłaś, że bez paniki, salwy i pary wytłumaczyłam sobie wypadkiem przy pracy i tak sobie żyłam w niewiedzy, ale teraz już trochę zaburzył się mój spokój. Porównałam czas i wystąpienie salw z tym co robiłam i muszę powiedzieć, że jak przeważnie swoje skurcze czuję, tak salwy nie czułam, akurat tych zapisanych może dlatego, że byłam w tym momencie bardzo zalatana, ale czuję u siebie czasami takie trzy pod rząd uderzenia mocne serca, bez jakiejkolwiek przerwy, nie wiem czy to akurat są salwy??? niemiłe uczucie. Mój kardiolog na ostatniej wizycie powiedział, żebym rozważyła ablacje i rozrusznik, że ma mi to pomóc dlatego skierowanie na ponownego holtera, teraz na pewno wyśle mnie już do specjalistów jeśli się zdecyduje, tylko moje pytanie, czy mi to zrobią, skurczy dod,. ilość nieduża według lekarzy, mnie utrudnia życie, nie mdleję, choć uczucia nieciekawe, skurcze układające się w bigeminie i trygeminie, niewiele par i salw. Lekarze raczej uważają, że tragedii nie ma ale nie patrzą na samopoczucie, może nie fizyczne ale psychiczne, nie patrza na komfort życia tylko na wyniki i mam jakoś małe przekonanie, że nawet jak mój kardiolog prowadzący skieruje mnie na ablację to tamci fachowcy wyśmieją moje dolegliwości. Na to wygląda, że chyba najlepiej będzie jak się jednak wybiorę do tych naszych polskich sław w Aninie i tam zaciągnę języka. Mimo tych mało optymistycznych informacji od Ciebie to muszę przyznać, że rozmowy z Tobą przywołują mnie do jakiegoś pionu psychicznego.
  4. Kumen oj tam, oj tam, specjalista nie specjalista ale doświadczenie własne to wiedza przeogromna a jeszcze jak się dzielisz z innymi tą wiedzą to jak nie uderzać do Ciebie z pytaniami, mi jak na razie to trzeba tłumaczyć jak chłop krowie na miedzy, mam jednak cichą nadzieję, że cierpliwości Ci do mnie nie zabraknie a jak coś to opitolisz i już. To mnie tymi salwami postraszyłaś, przeczytałam i nie fajnie to wygląda. Ale nie mam tego dużo wyszły dwie, tylko dwie i nawet sprawdziłam poprzednie holtery to okazało się, że były tam pary, żadnych salw i to też nie dużo tych par. Ale wiem, nie są to juz tylko skurcze dod, ale trzeba się temu bliżej przyjrzeć, a może to taki wypadek przy pracy??? pocieszam się bo w nerwicę nie zamierzam wpadać. I też te wszystkie *pioruny* z bigeminią na czele wychodzą mi podczas wysiłku a przecież całe życie leżeć nie będę, żeby tego nie mieć, a w spoczynku i w nocy mam bradykardię, więc ten leżenie nie wskazane. Odnośnie polimorficznych, czyli napisałaś, że z wielu ognisk, to też zrobią ablację? czy jest to trudniejsze bo kilka miejsc. A ostatnio miałam niby stwierdzone, że z jednego miejsca mi się coś tam wyzwala. Coś to moje serce jakieś dziurawe z przebitkami i do tego jeszcze skaczące, no ale co kocham je takie jakie jest jakby nie było.
  5. Kumen jesteś oblatana w temacie zaburzeń rytmu, może podpowiesz mi co to u mnie znaczy w holterze, bo nie bardzo mam możliwość iść teraz do kardiologa, a nie wiem czy się martwić czy jest to jakaś błahostka. Oczywiście jak się spodziewałam holter pokazał mniejszą ilość niż ostatnio zaburzeń, fakt złożone, salwy niestety się pojawiają a to chyba niedobrze??? Salwy złożone z trzech pobudzeń. Zawsze miałam jakieś idio....... coś te skurcze teraz mam polimorficzne ze zdecydowaną przewagą jednej morfologi, co to znaczy??? Zmienny obraz załamka T w II, III. aVF, V3-V6 (od ujemnych do dodatnich). Kumen jeśli widziałabyś cokolwiek o tym moim wyniku to prosze o jakąkolwiek wypowiedź, wiem, że lekarz to podstawa ale cokolwiek przed wizytą wolałabym wiedzieć. Bo zaczynam się martwić, że jak tak dalej będzie to arytmia mnie zamęczy a ja dalej będę czekać na ablację albo inne cudowne ozdrowienie.
  6. Miałam już nie pisać, ale jednak zabiorę głos. Viki przeczytałam forum na którym pisałaś i ani razu nie wspomniałaś tam, że skurcze były powodem NZK, więc uważam, że straszenie ludzi z tą przypadłością jest raczej nie na miejscu.
  7. Niczego nie można być pewnym, póki się tego nie uchwyci na papierze. Tak to mogę lekarzowi gadać i gadać po próżnicy a on chce konkrety. Nie chcę nawet się nad tym zastanawiać co to jest i się straszyć niepotrzebnie. U mnie też serce pracuje bez składu i ładu jak mam bigeminie, źle ją toleruję bo mam przy tym osłabienie i takie tam inne marne samopoczucie...... ECH80 czy będziesz spokojnie żyła i szczęśliwie zależy w dużej mierze od Ciebie. To co miałam do przekazania, napisałam już chyba wszystko jak ja się z tym zmagam i co doradzam, reszta należy do Was, pamiętajcie, że to Wasze zdrowie i oczywiście życie. Pozdrawiam i każdemu z Was życzę równego i spokojnego serca.
  8. Brodacz co ja mogę Ci powiedzieć tylko tyle, że jak nas to dopada to trzeba zrobić komplet badań, jeszcze raz napiszę, tarczycę przebadać, sprawdzić poziom potasu, magnezu, sodu w organiźmie, ja np. mam tendencję do spadku potasu i sodu więc łykam tabletki, magnezem się faszeruje, choć on mało mi pomaga, ale potas i sód i tarczycę pilnuję, robię co jakiś czas badania. Zrobić ekg, zrobić echo, zrobić wysiłkowe, prosić lekarza o skierowania na te badania. Mówisz, że źle się czujesz i chcesz sprawdzić. Jak czujesz, że napada Cię jakaś arytmia jak jest możliwe podejść i zrobić ekg, żeby mieć na papierze do udowodnienia, że jednak nie wymyslasz. Jeśli badania są dobre to co może zrobić lekarz, nic, nie jest cudotwórcą. sprawdzić czy nie ma jakiś stanów zapalnych w organiźmie jak wszystko jest dobrze to masz te skurcze od nerwicy, są bo sa jak przyszły to może i odejdą, nie wiem tak sobie też tłumaczę, choć u mnie mam już źródło ich występowania, ale robiłam to co piszę, żeby dojśc dlaczego mnie tak męczy, czy lekarz zrobi mi ablacje jeszcze nie wiem, mam niby tego jeszcze nie aż tak dużo i jeszcze nie padłam, choć byłam blisko, jeszcze mi nic nie grozi i moge z tym żyć. Tak w większości lekarze postepują, to co my biedni pacjenci możemy zrobić, skoro nie grozi śmiercią, to przeciez nie będę siedziała i liczyła skurcze, a Wy widzę, że wiecie ile mieliście od rana, sam to piszesz, ja nie wiem, sto, czterysta, przeskakuje mi serca i już a ja robię to co mam zaplanowane, nie skupiam się nad tym. Może takim optymizmem i podejściem nauczyły mnie żyć takie osoby, które to przechodzą i też się nie poddają a mają tysiące skurczy, nie wiem, staram się akceptować to co mam, choć też tego nienawidzę i też czasami się boję, jak każdy człowiek, któremu coś dolega. Zobaczysz co powie holter i jak lekarz uzna, że nic Ci nie grozi, staraj się je olew....ć. A jaka jest na to rada? jak lekarze jej nie dają i nie pomagają.
  9. Bo to w większości wypadków taka działa. Kiedy mamy okres jakiś nieszczęść, jakiś sytuacji stresowych, masa problemów, na okrągło nerwy, wtedy organizm mobilizuje się do walki, nie mamy czasu na to żeby skupiać się nad tym co nas boli, co nas strzyka, gdzie łupie, bo musimy być silni dla danej sytuacji stresowej, dla rozwiązania danego zagadnienia. Kiedy sytuacja się juz unormuje, myślimy sobie, ufff wreszcie nastał spokój, problemy się rozwiązały, wreszcie nerwy poszły precz. Ale niestety wtedy zaczyna organizm odreagowywać, musi tą sytuację z przed jakiegoś czasu odchorować i wtedy kiedy mamy juz ustabilizowane w miarę wszystko zaczyna się jazda, nerwica wkracza i zaczyna atakować to co słabe u jednych serce u innych głowę a u jeszcze innych żołądek i cała gama nerwicowych sensacji daje kopa. Dlaczego nie przełamiesz się, masz skurcze rób i działaj na przekór nim, idź, wyjdź, spotkaj się, dają skurcze popalić, jest Ci słabo, masz fale gorąca, nie uciekaj przed tym, tylko rób wszystko i nie nakręcaj się, zobacz co będzie się działo, nie padniesz na pewno, nic Ci się nie stanie, raz, drugi, trzeci pokonasz ten lęk i zrozumiesz, że mimo iż te skurcze są nic się z Tobą nie stało, zdaję sobie sprawę, że jest to trudne, ale tylko w taki sposób można przekonać się, że to nas nie zabija. Ja też mam dni, gdzie serce parę godzin bije bez skłądu i ładu i nie jestem w stanie funkcjonować wtedy musze się położyć i przeczekać i nerwy wtedy nie są mi potrzebne ale spokój, żeby wyciszyć te skurcze. Jak Cię dopadnie spróbuj spokojnie oddychać tym się trochę uspokoisz, pij wodę, wstrzymuj oddech i serce wróci na swój tor. Nie ma na to lekarstwa, trzeba to opanować spokojem, mówimy oczywiście tylko o zdrowych sercach ze skurczami. Co lęk Ci da większy niepokój, strach i zdenerwowanie, które będzie napędzać tylko złą pracę serca. Kiedyś Twoje serce było zdrowe, teraz też zapewne jest, tylko przez nerwy rozregulowane, ja też kiedyś miałam tego mniej i nie zwracałam w ogóle na to uwagi, teraz jak mam co drugie uderzenie niedobre i tak całymi dniami nie jest już fajnie, ale co mam zrobić usiąść i płakać, nie żyję normalnie, pracuję, korzystam z życia jak mam paść padnę albo mi pomogą albo nie. Gadasz głupoty, że lepiej umrzeć niż wegetować, ale to tylko od Ciebie zależy jakie wybierzesz życie czy korzystasz z niego czy wegetujesz, jeśli sama sobie nie pomożesz to nikt i nic Ci nie pomoże, nie zbadałaś się, nie wiesz jakie masz skurcze, nie wiesz czy są one bezpieczne czy też nie, tylko sama się nakręcasz i straszysz bo je masz. a co zrobiłaś w tym kierunku żeby sobie pomóc??? Według mnie nic, nie masz diagnozy lekarskiej takiej do końca wyjaśnionej bo ekg i rodzinna to mało przekonywujące, nie korzystasz z pomocy psychiatry czy psychologa, co kto woli, tylko myślisz jestem słaba, nic mi się nie che, nie mam siły, nigdzie nie pójdę, wolę umrzeć, mam nerwicę, mam lęki, mam skurcze i jeszcze raz pytam a co robisz w tym kierunku żeby tego się pozbyć albo przynajmniej zminimalizować do tego stopnia, żebys umiała z tym zyć. Ja nie atakuję tylko próbuję Cię przekonać, żebyś sobie pomogła. Ja jak tylko mam chwilę czasu to od razu czytam w necie o skurczach, arytmiach o tym co piszą ludzie ze swojego doświadczenia, podpytuję i staram się wyciągać wnioski, żeby nie wpaść w nerwicę czy jakieś lęki i uporać się w jakiś sposób z tym problemem. Tez się tego boję, też napędza mnie to jakimś strachem ale nerwy absolutnie nie są mi potrzebne i staram się je opanowywac nawet w tych najgorszych dla mnie momentach.
  10. I jeszcze jedno, co do betablokerów, pewnie czytacie fora i jak widać, mało pomagają, w jakimś stopniu tak ale nie do końca. Skoro serce jest zdrowe, co pokazuje echo to znaczy, że tabletki na serce mogą zrobić więcej szkody niz pozytku. Wciąż tylko mówię o osobach, które mają skurcze i nerwicę, bo inni oczywiście powinni brać leki, osoby, które maja ogrome ilości skurczy, ale takie osoby są przez kardiologów leczone i systematycznie przechodzą kontrolę czy się nie pogarsza, czy nie ma tego więcej, czy juz potrzebna ablacja. Może spróbuje pobrać przez jakiś czas jakieś tabletki na uspokojenie, ja nie mówię o psychotropach, ale takich ziołówkach z apteki, bez recepty, jest tego masa, pić melisę, pobrać magnez, ale zróbcie to systematycznie przez jakiś czas i zobaczcie czy są efekty, trzeba sobie jakoś pomóc a nie nakręcać się, bo na prawdę w końcu serce przez takie nerwy zacznie wam pokazywac coraz więcej skurczy i wtedy będzie dopiero tragedia, jak wtedy z tym zyć?
  11. Właściwie sami sobie odpowiadacie na pytania, skąd te skurcze. Nerwica swoje robi, przecież każda osoba jak się zdenerwuje, nawet ta co nie ma nerwicy to serce od razu przyśpiesza, szaleje, czyli nerwy w Waszym wypadku robią swoje. Boicie się tych skurczy i myślami je sobie też po części przywołujecie. Wasze myśli czy one będą czy nie? Skoro o nich myślimy to po części je przywołujecie. Ja mówię tylko o osobach, które mają zdrowe serce. Przeskoczy Wam raz, drugi, trzeci i od razu uruchamia się strach, samonakręcanie i wyczekiwanie czy znowu puknie dobrze czy może źle? Organizm już po takiej akcji jest zestresowany, już nie działa na pełnym luzie, już jest strach, lęk i myslenie będzie, nie będzie? Jak organizm spięty, ma nerwicę to wiadomo, że wszystko się może stać, sami wiecie jak przy nerwicy ciężkie jest życie, jak nerwica szarpie wszystko w naszych organizmach a uderza w najsłabszy punkt, czyli w Waszym wypadku w serce, bo o nie się martwicie, bo ono Was straszy, bo ono źle bije i tak cały mechanizm się nakręca i skurcze się odzywają. Artur zadał pytanie, a dlaczego one atakują w spokoju jak nie jestem zestresowany? to tak samo działa bo boisz się ich, myślisz za dużo o nich. Trzeba wyłączyć myślenie, że postukało serce nie tak jak trzeba ale za chwilę będzie dobrze, nic się do tej pory nie stało, już Wam raz zastukało w ciągu dnia nie tak jak trzeba to już cały dzień macie spiep.....ony bo myślicie o tym a jak znowu tak się stanie, znowu będzie źle biło, przestańcie o tym mysleć jak rano źle pobiło to nie znaczy, że cały dzień tak będzie, trzeba to traktować jak wypadek przy pracy i nie skupiać się na tym, że postukało w rytm lambady, cieszyć się resztą dnia normalnie. Oczywiście elektrolity ,mają jakiś wpływ, trzeba pilnować żeby potas, sód, hormony były w normie, magnez pomoże, nie pomoże łykać warto a może zadziała, w szpitalu też podają kroplówki z magnezem czyli jest potrzebny, nie przedawkujecie a jak nawet to was pogoni i tyle. Co do zęba mała dziurka w zębie niegroźna ale jak nie leczona wyrwiemy ząb, zgadza się, ale chyba nikt tak jak my nie jest zdiagnozowany. Latamy po lekarzach, trzymamy rękę na pulsie, echa, ekg, holtery, bieżnie więc pilnujemy tego *chorego* serca. Skoro lekarz widzi nasze wyniki i mówi, że nie zejdziemy z tego padołu na skurcze to trzeba w to uwierzyć, jeśli kolejne badania będą nie takie jak trzeba to lekarz chyba jest na tyle specjalistą, że wdroży leczenie, albo wyśle nas na ablację, trzeba komuś zaufać a przeciez każdy z nas *przeleciał* nie jednego kardiologa. Za bardzo się nad sercem skupiacie, ja wiem, że to serce, że strach, sama odważna też nie jestem, ale nie panikuję jak mi co jakiś czas serce w ciągu dnia przeskoczy nawet gromadnie, ja gorzej znoszę, jak mam tak codziennie, prawie non stop serce rozklekotane, wtedy mam dodatkowe osłabienie i inne objawy towarzyszące, ciekawe jak byście się czuli jakby to serce parę godzin trzepało bez chwili wytchnienia non stop, bez skłądu i ładu i zobaczcie żyję, mimo jego złej pracy, czyli nie jest tak łatwo paść, widocznie te nasze serca wcale nie są takie słabe jak nam się wydaje. Tak jak piszesz, nie jedna osoba, przeszła zawał, operacje na sercu róznego typu i żyją Ci ludzie i cieszę się każdym dniem, czyli nie jest to takie szybkie zejście z tego padołu z przyczyn skurczy a jak nawet to jaki mamy na to wpływ, widocznie tak mamy zapisane, pogodzenie się z tym ułatwi życie. Trochę przydługi ten post, ale chciałam Wam pokazać, że na prawdę nie jest to takie groźne jak nam się wydaje, jest upierdliwe, jest straszące, wyzwala nerwicę, lęki, nie zaprzeczam temu, ale trzeba do tego jakoś podejść na spokojnie, bo rzeczywiście prędzej znajdziecie się w psychiatryku niż zejdziecie na skurcze.Pozdrawiam.
  12. Do Pantalon, to jak już pójdziesz tam po raz setny, to leż na tej podłodze i nie wychodź absolutnie, niech da Ci receptę na te wykańczające skurcze i podziel się z wszystkim na forach tą cudowną radą kardiologa jak się tego pozbyć na wieki. A tak na poważnie to pewnie dostaniesz taką samą odpowiedź po raz setny jak większość osób z tymi dolegliwościami czyli słowa większości kardiologów *nie są zagrożeniem życia, nauczyć się z tym żyć* Jak Ci poda ta formułkę to zapytaj go jak z tym żyć, niech da chociaż na to sposób. Pozdrawiam. ECH80 i co wybierasz się do kardiologa? Mi się wydaje, że u Ciebie gro skurczy wywołuje nerwica i to jest główny powód. Proponuję Ci jak będą Cię męczyły te skurcze to weź sobie na próbę ten prapronalol czy jak on się tam zowie, ponieważ boisz się leków, to weź go mniej niż kazał lekarz, to na pewno Ci nic nie zaszkodzi a może będzie jakimś wybawieniem dla Ciebie, po co się tak męczysz? Zauważyłam, że dużo osób bierze ten lek więc spróbować warto, żeby sobie pomóc.
  13. ACHA na pewno skorzystam z Twojej propozycji jak będę miała jakieś szczegółowe pytania. Nie chcę na razie wnikać w szczegóły, zobaczę co powie holter i czy moja kardiolog dalej będzie mnie po wynikach kierować na ablację i rozrusznik, jeśli potwierdzi się to, to oczywiście dam namiary na mojego maila i z ochota z Tobą porozmawiam.
  14. Kumen i licho wie dlaczego tak się dzieje, jak czytałam to większość osób tak ma, przecież nie może tak być, że mamy jakiś komfort psychiczny, że nosimy to ustrojstwo, że mamy jakieś zabezpieczenie, że możemy czuć się bezpieczniej, bo to i tak nic nie daje ani to nas nie uratuje ani nie pomoże, właściwie nic nam nie zapewnia. Tak prawdę mówiąc to w jakimś stopniu (przynajmniej mnie) to nawet trochę stresuje, bo raz, że chcę żeby wreszcie się wszystko zapisało, dwa nie oszczędzamy się jak to nosimy tylko robimy wszystko to co każdego dnia a co niektórzy jeszcze więcej więc i nerwy i wysiłek jest raczej na poziomie kazdego innego dnia, więc skąd to się bierze. Zdejmujemy a serce jak na złość tańcuje sobie ni przypiął ni przyłatał do niczego. Nie omieszkałam nawet swojej złości wylać na forum jak go zdjęłam, szlak mnie trafia bo codziennie normalnie przerwy nie mam tak mi serce szaleje ja się dziwię sama, że jeszcze nerwicy nie dostałam i na prawdę chyba dzięki Wam, że tak sobie dzielnie radzicie i nie wpadacie w lęki to ja staram się być dzielna i też nie wpadam w paranoje, bo gdyby nie to to chyba bym karnet na SORze wykupiła.
  15. Acha dziękuję za wsparcie. Pisałaś, że miałaś tachykardię i z tego powodu ablację. Czy miałaś również jakieś arytmie? Dlaczego wstawiono Ci rozrusznik? Czy dlatego, że ablacja nie pomogła? Oczywiście na pytania jeżeli nie masz ochoty nie odpowiadaj, zadaje je dlatego ponieważ mój kardiolog na ostatniej wizycie kazał mi rozważyć i ablację i rozrusznik więc stąd moje pytania. Czy po wstawieniu rozrusznika ustąpiły wszystkie arytmie?
  16. Właśnie dzięki takim forom i informacjom w nich zawartych zaczęłam zbierać wszystkie wyniki, które były jakieś niepokojące, bo kiedyś wszystko wyrzucałam a teraz jestem mądrzejsza i każde złe ekg, każdy holter ląduje w teczce, żeby mieć podkładkę. Jak do tej pory arytmie u mnie były niby nie wiadomo skąd, nie wiadomo dlaczego, nie wiadomo w którym miejscu ale udało mi się raz zapisać na ekg miejsce z które wyzwala się arytmia, mam to nawet nazwane przez lekarza i opisane, więc trzymam to jak relikwię, bo na prawdę kazdy kto przez to przechodzi wie doskonale jak trudno czasami jest funkcjonować, pracować czy uczestniczyć w życiu.
  17. Łał, ale się nastraszyłam tymi pasami i całym zabiegiem i tym mniejszym znieczuleniem, Jessica, czy to byli lekarze? czy sadyści? Bardzo współczuję takiej ilości, to ja chyba na swoją ablację mam na prawdę nikłe szanse, jak czytam Wasze ilości. Podziwiam, że z takimi arytmiami tak dzielnie sobie radzicie, oj życzę Wam jak najszybciej udanej ablacji, bo życie na pewno nie nalezy do komfortowych z takim bijącym sercem. Ja oczywiście po zdjęciu holtera codziennie przechodzę horror skurczowy, szkoda, że takiego dnia nie miałam jak go nosiłam, no nic będę musiała dalej polować na wyłapanie wszystkiego co mnie gnębi. Dolor to jakie my mamy szanse na lepszy komfort życia? Przecież dziewczyny muszą jak najszybciej uzyskać pomoc. Dziewczyny może dobrze Kumen radzi jak dzwonicie o termin, może warto czasami powiedziec na wyrost i narzekać, że czujecie się gorzej, macie jakieś uczucia osłabienia, przysłabnięcia, nie wiem? ale czasami trzeba sobie jakoś pomóc, bo jaka jest nasza służba zdrowia to każdy wie. Pozdrawiam.
  18. Ale kipię złością. Od roku mam stwierdzoną arytmię i odkąd ją mam serce tłucze raz mocniej, raz mniej ale tłucze całymi dniami, jeszcze nie miałam ani dnia bez skurczy, jak robię ekg zawsze na nim coś nie tak, robię holtera zawsze zaburzenia i do tego za każdy, razem ilość wszelakich *cudaków* wzrasta. Uczę się tej cholery od roku, staram się akceptować ten fakt tańczacego serca, w końcu udało mi się, że dwóch lekarzy kardiologów, w szpitalu i mój *osobisty* uznali, że trzeba rozważyć ablację, niby wszystko idzie ku dobremu. . No i brnę do brzegu. Wczoraj noszę holtera, założyli, ja zadowolona, zaznaczam, że każdą niemiarowość w sercu swoim czuję, każdy skurcz i każde złe bicie, no i założyli mi holtera ja szczęśliwa, w głowie myśl, nareszcie wszystko pójdzie z górki. I co mało kabli w holterze nie przegryzłam ze złości, przez całą dobę poczułam jedno, jedyne stuknięcie nie takie jak trzeba w sercu aż puls sobie sprawdzałam, czy ja serce w ogóle w tym dniu mam, a tak to czuję swoje serce bez dotyku wszedzie. No masakra, od roku nie miałam dnia bez skurczy i to nie jeden, dwa tylko całymi dniami a tu dostałam podczas noszenia holtera dar od losu, wolność od skurczy. Szlak mnie trafi, bo jak będzie wynik dobry, a podejrzewam, że tak to znowu odwlecze się wszystko w czasie a ja dalej będę męczyć się z tym cholerstwem. Musiałam się gdzieś wygadać bo pewnie jestem tak wściekła jak Dolor, któremu też wszystko się rypnęło. A dziś dar skończył sie oddałam ustrojstwo a po godzinie a jakże pojawiły się moje towarzysze niedoli i są ze mną cały dzień, nawet teraz pisząc tutaj czuję jak mnie duszą w gardle, bo nie wiem czy Wy również macie takie odczucie jak ja. Kiedy dopadają mnie skurcze dodatkowe to czuję coś takiego jak uczucie przytykania w gardle przy kazdym dodatkowym czy przy pauzie wyrównawczej. No i się wykrzyczałam a teraz czekam na wyniki z tego *cudownego* dnia. Pozdrawiam
  19. ECH80 a nie możesz tak dla uspokojenia siebie uciułać stówkę i zrobić sobie chociaż holtera prywatnie, sama mniej więcej będziesz wiedziała z wyniku jakie i ile masz tej arytmii, może to Ciebie jakoś uspokoi, na to prywatnie nie trzeba długo czekać a ma się jakąś jasność co w tym sercu gra. Jak coś to później skoczysz sobie do kardiologa.
  20. ACHA to TY jesteś po ablacji? czy czujesz róznicę, czy jest teraz lepiej? czy Ty pisałaś na innym forum, że masz rozrusznik? czy nie Ty? Jeśli tak, to jak się z nim czujesz, czy widzisz różnicę w samopoczuciu zarówno fizycznym jak i psychicznym? czy jednak to wszystko w Twoim wypadku niewiele zmieniło? Co do mojego samopoczucia, to na mnie nie ma reguły, mogę nie odczuwać skurczy a za moment już mnie atakują, nie mam na to żadnego wpływu ani żadnej reguły. Dolor zdrowia życzę a tak czekałam na Twoje relacje z badań.
  21. Ha ha, oczywiście Kumen, wybiorę najładniejszą, może będzie ze mną szczery na tej randce (czytać: wyłapie wszystko co mnie gnębi w sercu) Oj dziewczyny to macie słabą tą służbę zdrowia, niemiłe wspomnienia. A może Kumen pod tym napisem, tak przyjaznym dla pacjenta było napisane drobnym maczkiem jeszcze jedno zdanie, Pacjencie lecz się sam a Ty nie doczytałaś. Ja nie narzekam, zawsze trafiałam na dobry personel, ani razu nie potraktowano mnie źle, może dlatego, że ekg przy badaniu było nieciekawe i nie mieli wyjścia jak się mną zająć. ACHA a mogłabyś w skrócie napisać jaki miałaś rodzaj arytmii, bo domyślam się, że jesteś po ablacji, tak w skrócie Twoją historię z sercem, żebym miała jakiś drogowskaz o co w razie czegoś pytać.
  22. Dziękuję Wam za wszystkie informacje. Kumen dzięki Twoim opisom jakoś spokojniej podchodzę do swojej bigeminii, bo jak do tej pory trochę się jej bałam, *nawet trochę bardzo*, teraz mam nadzieję, że bardziej zrozumiałam temat i nie będzie mnie już tak straszyła mimo, że jest ze mną. W przyszłym tygodniu będę miała randkę z holterem, drugim w tym roku i czekam co mi wyzna po spotkaniu ze sobą. Pozdrawiam.
  23. Allicja

    Przedawkowanie Bisocardu

    Jak można pisać takie głupoty wziąłem 90 tabletek i żyję, daruj sobie takie mądrości.
  24. Do ECH80, wiesz dziwię się, że tak się sama zadręczasz, wiem co przechodzisz, bo sama to mam, ale Ty nawet nie chcesz sobie sama pomóc, a fora mogą tylko pomóc nakierować co zrobić, jak zrobić, ludzie powiedzą coś z własnego doświadczenia ale leczyć i pomóc musimy sobie sami. Ty ani nie chcesz brać leków, bo się ich boisz, nie chcesz wywalczyć skierowania do kardiologa bo parę dobrych lat temu wszystko było dobrze, nie chcesz psychotropów, bo masz z nimi złe doświadczenia, masz nerwicę a nie chcesz jej leczyć. Ja nie atakuje ale jak sama sobie nie pomożesz to może być tylko gorzej i mówię tu o swoim wypadku, kiedyś miałam jakieś pojedyncze skurcze, na które w ogóle nie zwracałam uwagi, lekarz coś tam z ekg sugerował ale ja nie czułam się ani źle ani mi one nie dokuczały a teraz dobijają mnie kazdego dnia i jestem już na etapie rozważań ablacji a jeszcze ostatnio usłyszałam od swojego kardiologa o rozruszniku więc jak widzisz może być gorzej, nie straszę ale namawiam na solidne zabranie się do badań, napisze jeszcze raz lepiej zapobiegać niż leczyć i z dobrej woli radzę przebadać się u kardiologa, zrobić echo, hormony, holtera i będziesz wiedziała, że serce masz zdrowe, skurcze nawet jak są nie sa dla Ciebie groźne i może psychika Twoja w jakimś stopniu się wyciszy. Takie gdybanie i liczenie ile ma się skurczy do niczego nie doprowadzi a właściwie doprowadzi do większej nerwicy i depresji.
×