Skocz do zawartości
kardiolo.pl

julia29

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez julia29

  1. Śpieszę Wam donieść,że dojechałam na miejsce, jest niby przyjemnie,ale kaloryfery są strasznie zimne. Nie ma typowego ogrzewania(nie wiem,może zakręcone?) jest kominek na dole,ale działa bardzo słabo. Na dole u gospodarzy ciepło,tu tak zimno,że jestem zdziwiona. do tego męczy mnie katar i zastanawiam się czy to był dobry pomysł z tym wyjazdem? A w sprawie tej dziewczynki to miałam nadzieję,że ją sprzedano,niestety. Nie mogę sobie wyobrazić jak można wyrzucić własne dziecko w jakichś ruinach.... Pozdrawiam:)
  2. Ja już sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć, jakby coś się stało mojemu dziecku to chyba by słyszało jak błagam o pomoc, a nie wywiozłabym je do lasu. Tym bardziej dziwne,że oni w ogóle emocji nie okazują. Ok, rozumiem człowiek w szoku może robić naprawdę dziwne rzeczy,ale przez tyle czasu okłamywać niemalże cały kraj? Myślę,że oni mogli sprzedać to dziecko, w końcu oni są młodziutcy,bez pieniędzy,pracy itp. może sobie nie poradzili? Nie wiem już sama. Przejęłam się tym wszystkim, bo zaraz myślę o swoich dzieciach...
  3. No właśnie dziewczyny jakoś się zagubiły nam... U mnie strasznie zimno,jakieś przeziębienie męczy,wyjazd jutro,ale zobaczymy jak to będzie,nie chcę jechać i siedzieć tam pod kocem. dobrze,że chociaż dzieci zdrowe. Obiad mąż dokończył, jak chce to potrafi super ugotować,gorzej,że tak rzadko mu się chce. Zaraz mama wpadnie to posiedzi trochę z dziećmi,żebym się wygrzała,idę pod kocyk z herbatką malinową:) Pozdrawiam
  4. U mnie tylko -13:) Ale też z domu nie wychodzę, jakieś przeziębienie chciałoby się u mnie zagościć, ale się nie daję:) Uwielbiam Ewa klopsiki, a do tego makaron:) Dużo lepszy od kartofli, tylko mój mąż na makaron, ryż czy jakąkolwiek kaszę kręci nosem... Rozmrażam rybę i coś z niej wyczaruję,ale tak bardzo mi się nie wychodzić spod koca.... Pozdrawiam:)
  5. Jestem, jestem:) Wczoraj byłam padnięta, a Lila znów o 4.30 wstała, no ja nie wiem kiedy ona się regeneruje:) Zamówiłam sobie te kropelki, i pastylki, zobaczymy jak będą działać. Powoli szykuję się do wyjazdu, oczywiście trochę się boję, ale jestem nastawiona na mile spędzony czas:) Poza tym zrobiłam coś szalonego, przyszła bratowa wyciągnęła mnie na koncert. Jest niby dopiero w lipcu,ale już kupiłyśmy bilety i we dwie pojedziemy do Warszawy. Nie wiem czemu się odważyłam,ale w ogóle nie przeraża mnie ten wyjazd, wręcz przeciwnie,szaleję z radości. *Bratowa* mówi,że w razie czego ( jak mi odpali na miejscu) idziemy na trybuny dla niepełnosprawnych:) Bobii, musisz chyba zmienić leki,ale ja też nie brałam,więc ciężko mi jest wypowiedzieć. Co poza tym mogę Ci doradzić? Zacznij cieszyć się życiem, ja tak zrobiłam-mam męża,cudowne i zdrowe dzieci,mnóstwo możliwości, i nie pozwolę wygrać temu cholerstwu. Idę do przodu,czasem z przymusu,ale idę. Lecę do dzieci, bo syn marudzi:)
  6. No jak osobne pomieszczenie to co innego:) Wiadomo pieniądze zawsze się przydarzą, ostatnio płaciłam rachunek za prąd i ... konto pokazało zero... U mnie strasznie zimno, do tego coś gardło zaczyna mnie boleć, posiedzę w domu, tym bardziej,że Lilka od 5 gotowa była do zabawy, a Olek zaraz potem wstał... czasem mnie wykańczają ich pomysły i tryb dnia:)
  7. Współczuję Ewa, może w domu będzie taniej i łatwiej prowadzić firmę. No, ale osobiście nie wyobrażam sobie,żeby mój prowadził swoją w domu. Sporo zależy od działalności. Z moim mężem akurat miałam dobrze o tyle,że teściowa prawidłowo go ukształtowała, zresztą do tej pory jak między nami coś nie gra, to nigdy nie staje po jego stronie,zawsze po mojej. Ale już brat to rozpuszczony mamisynek, i jego narzeczona ma z nim spory problem, w pewnych kwestiach. Mój tata też najpierw praca, potem sen,potem jedzenie, a na końcu rodzina. Owszem to naprawdę wyjątkowy człowiek,ale praca zawsze wygrywała...
  8. Oj też mam wyrzuty, zawsze wydaje mi się,że tyle rzeczy muszę zrobić by być idealną panią domu. Ale nic się nie stanie jak dam sobie wolne choć na chwilę:) U mnie bardzo miły dzień:) Trochę obowiązków, ale i czas na nic nie robienie, w końcu po coś ma się męża, niech też posprząta:)
  9. Ja też wczoraj z mężem rozmawiałam i on powiedział,że muszę częściej wychodzić z domu, i z nim i sama z koleżankami. Teraz w środę idę na kawkę, a w czwartek wieczorem z dawno niewidzianymi koleżankami na Starówkę-nic wielkiego,ale dla mnie to naprawdę wielka sprawa:) Jak się cieszę,że mam znów plany i nie boję się ich mieć:) Mama wyposażyła mnie w masę jedzenia, więc mogę się polenić-na ile dzieci mi pozwolą, a wiesz jak to przy maluchach bywa:) Miłego lenienia Ewa:)
  10. U mnie tak samo mroźnie:) Ja prawo jazdy zrobiłam po 18 urodzinach i schowałam do szuflady, nic mnie nie przekona,że potrafię prowadzić. Owszem teraz myślę,że to by bardzo ułatwiło mi życie,ale minęło tyle lat i musiałabym chyba jeszcze raz iść na kurs:) A ja przejdę się z dziećmi do biblioteki, co prawda zimno,ale damy radę,mam nadzieję:) Im bardziej mrozi,tym ja mam lepszy humor,ciekawe dlaczego?:) My z mężem chcemy iść na Rzeź, ale powiem Ci,że ja nie wyrosłam z bajek dla dzieci, i jak tylko mogę oglądam coś dziecięcego:)
  11. No to gratuluję Ci Ewa:) Teraz i ja muszę iść:) A na czym byłaś? Mi weekend minął bardzo dobrze, zaprogramowałam się na dobrą zabawę, i tak było. Żadnych lęków, wiem,że to jeszcze nie minęło,ale wiem,że najwięcej zależy właśnie ode mnie i mojej postawy względem tej przypadłości:) A co u Was?
  12. Trzymam Ewa kciuki:) Dasz radę, a ja pójdę potem Twoim przykładem:) Wczoraj powiedziałam sobie, dziś idę do kościoła,wiedziałam,że nie dla mnie cała msza,ale poszłam po niej,pomodliłam się w środku, i jestem z siebie dumna, bo byłam tam całkiem sama. Już nie pamiętam, kiedy byłam tam sama i do tego w środku:) Zaraz jadę na cmentarz, bo była rocznica śmierci dziadka i do rodziców:) Miłego dnia :)
  13. Z co z Wami? :) Wczoraj pochodziłam trochę po sklepach,ale mróz ciągnął do domu:) Dziś u rodziców impreza rodzinna, takie kondominium, urodziny,imieniny i rocznica ślubu. Robiłam kurczaka w mleku kokosowym i w sumie sama nie wiem czy wyszło,nigdy nie jadłam czegoś takiego więc nie wiem jak ma smakować. Mąż mówi,że smaczne, zobaczymy co inni powiedzą. Pozdrawiam:)
  14. Dziewczyny pewnie zajęte:) Ale mnie dzieciaki wymęczyły na spacerze, a może to ten mróz? I jak pierożki wyszły Ewa? Powiem Ci szczerze,że mamine obiadki są najlepsze:)
  15. Ja przez te pasy po prostu przebiegałam jak wariatka... Jak wszystko się zaczęło mieszkałam w samym centrum, żadnej ławeczki, same kamieniczki,kawiarnie,puby. Do tego mieszkam w atrakcyjnym miejscu, tłumy turystów-wcześniej mi to nie przeszkadzało,a tamtego lata bałam się wyjść,bo wchodziłam w rzekę ludzi. Dziś cieszę się,że wyprowadziliśmy się z centrum,chociaż nie rozumiałam po co nam dom,na przedmieściach-jak byłam odważna to marzyłam by żyć w centrum. A teraz dziękuję losowi,że moje dzieci mają swój ogródek, mogą wyjść przed dom, a nie na Starówkę. Spokój,cisza- no, dobrze będzie jak skończą wszystko budować,ale nie ma tutaj przejść dla pieszych ze światłami:) miłej pracy przy pierożkach, ja robię rybkę-oszustwo bo mrożone filety już w panierce,ale dziś muszę porządki w szafie porobić, bo mąż marudzi,że moje ubrania przysłaniają mu pogląd sytuacji, i on nic nie może znaleźć:)
  16. Ewa, bardzo mnie podbudowałaś. Ja wcześniej nie spotkałam nikogo z tą dolegliwością i nie wiedziałam,że z nią można nie tylko jakoś żyć, ale żyć normalnie. Naprawdę cieszę się,że w końcu Was znalazłam:) Mama mi wczoraj zaproponowała tydzień wczasów, jej przyjaciółka parę lat temu kupiła w uzdrowisku duży dom i teraz ma niby pensjonat. Wiadomo zima, głównie kuracjusze w sanatoriach, więc zaprasza mamę, a że daje całe piętro czyli 3 pokoje, mama kusi mnie. Tata ma własną firmę więc nie da rady,a ja się chyba skuszę. Tam jest bardzo bogata baza spa, może jakiś masaż na odprężenie, kąpiele itp-nie zaszkodzą. No i zimą mniej turystów, więc powinnam dać radę. Latem Lila była malutka, poza tym kończyliśmy urządzać dom i nigdzie nie byliśmy, a tutaj okazja. Tym bardziej,że to tylko 200 km od domu. A i wczoraj z mężem słuchaliśmy radia i ogłoszeń na festiwal muzyczny, może znacie Open*er? Powiem Wam w sekrecie,że tam się poznaliśmy, jedno miasto,ba jedna uczelnia,a dopiero tam się spotkaliśmy. I planujemy iść, naprawdę niedawno nie miałam ochoty na wyjścia, nie robiłam żadnych planów, a teraz mam ochotę znów żyć normalnie. Pozdrawiam mroźnie:)
  17. Ja zawsze mało jadłam,do tego stopnia,że dostawałam coś na apetyt, bo cały dzień mogłam na głodniaka przechodzić:) Teraz uwielbiam kuchnię i niestety ciągle mam niedowagę... Mój synek je,a le tylko to co lubi, a zmienia mu się apetyt codziennie:) Wczoraj lubił owsiankę, dziś już nie, za to zjadł pół bagietki na kolację, bo mąż taką cieplutką i chrupiącą przyniósł, sama nie mogłam sobie odmówić. A i brat przyszedł na ten serniczek, bawiliśmy się dzieci,nawet śpiewaliśmy, a że rodzinnie głosu nie mamy było ciekawie,nie wiem skąd ten dobry humor? A i zapraszam-na razie wirtualnie na sernik, ale kto wie może kiedyś zjemy razem-jak wyleczę się nerwicy:)
  18. Też Madziu trzymam kciuki za Twoje wyniki, na pewno wyjdą pozytywnie:) Oj, Ewa ale rozpieszczasz swoje dzieciaki:) Sernik się piecze, uwielbiam zapach piekącego się ciasta, w zasadzie wystarczy mi samo pieczenie i podziwianie. Amatorką słodyczy nie jestem,ale piec uwielbiam. u mnie też senna pogoda, ale trzymajmy się:)
  19. Z tym opadaniem to raz mi opadnie, raz nie. Ostatnio miałam szczęście i dwa razy pod rząd był porządnie wyrośnięty, może to kwestia twarogu? Ostatnio, za radą mamy przestałam kupować ten mielony w wiaderku,tylko w normalnych opakowaniach, ale czy to od tego? Sama nie wiem, ja nie daję proszku do pieczenia, kaszy manny, nic, sama masa bez ciasta na dole. Ale to co naprawdę mogę Ci polecić to przyprawę do sernika Kamisu, naprawdę wzbogaca smak, moja mama zazdrosna była o niego w święta:)
  20. Mi wczoraj mąż od teściowej przyniósł pierogi, więc nie muszę dziś gotować:) Chociaż ja wolę lepić, nawet w tym bałaganie niż kupować gotowe, nie wiem moje zawsze bardziej mi smakują:) A i ja zabieram się za pieczenie sernika, uwielbiam piec,to mnie naprawdę uspokaja i odpręża. U nas troszeczkę śniegu spadło,ale na sanki zdecydowanie za mało,nie rozpieszcza nas ta zima... Pozdrawiam:)
  21. Powiem Wam,że gdybym musiała to oczywiście zagryzłabym zęby i poszła do pracy,gdyby od tego zależało czy moje dzieci zjedzą obiad czy nie. Ale na razie mąż ma dobrą pracę, i często mówi,że owszem,to on przynosi do domu pieniądze,ale obydwoje na nie pracujemy. Jego mama w ogóle nie pracowała, moja przez 9 lat była tylko mamą, ale w tym czasie zrobiła doktorat,nawiązała sporo znajomości,nauczyła się języków, tak naprawdę do pracy na pełen etat poszła jak mój brat zdał maturę, ona nie żałuję. i ja też nie, wręcz przeciwnie mogę powiedzieć,że miałam cudowną mamę i chcę by moje dzieci tak samo mogły powiedzieć o mnie i żeby miały wspaniałe dzieciństwo. Rozumiem,że ktoś musi pracować, albo coraz częściej chce, ale ja tych wszystkich chwil z Olkiem i Lilą nie zamieniłabym na żadne pieniądze i stanowiska. I chociaż jak dzisiaj jestem strasznie niewyspana to życzę Wam cudownego dnia:)
  22. Mam o tyle dobrze,że z moim mężem jesteśmy z jednej profesji i w razie czego mogłabym z nim pracować. Ale teraz mi się nie opłaca, jeżeli pracowałabym tam gdzie przed urodzeniem Olka, to wszystko wydałabym na przedszkole i nianię... Wolę sama zająć się dziećmi niż za to komuś płacić. Chociaż czasem mam ochotę uciec z domu,choć na chwilę i zająć się czymś innym niż obiad i ząbki. Ale nie żałuję:) Dziś miałam taki wolny dzień, Oliwka( ta kuzynka męża) jest taka cierpliwa i tak uwielbia dzieci,że nie miałam nic do roboty. W końcu miałam czas na maseczki,manicure i książki. Zdrowy egoizm. Pozdrawiam:)
  23. Podziwiam Ciebie Ewa, ja nie wyobrażam sobie siebie pracującej - teraz w takim stanie. Nie chodzi nawet o dzieci,ale o to,że błaha,ponura myśl potrafi popsuć mi cały dzień. Jeszcze sporo przede mną, ale jesteś Ewa moją inspiracją,wiem,że warto się starać.Jak dzieci podrosną mam nadzieję,że zajmę się swoją pracą, ale to jeszcze sporo czasu:) Czyli zamówię sobie te krople, mnie zainteresowało to,że nie obiecują sukcesów o ile nie chcesz naprawdę wyzdrowieć, nie jest to remedium na wszelkie smutki,ale może wesprzeć. w takim razie spróbuję tych kropli.
  24. O właśnie Magducha ja też ostatnio o nich czytałam, i zastanawiam się czy nie ich nie zamówić, dotychczas -jeszcze podczas studiów używałam Melisany-przed egzaminami, a tu widzę,że indywidualnie się dobiera ekstrakty i w sumie sama nie wiem. Cena nie jest wysoka, więc chyba można spróbować. A już byłam na małych zakupach, na parę dni jest u nas kuzynka męża, studentka,czeka na nowy pokój,bo tam gdzie wynajmowała towarzystwo bardzo imprezowe i głośne, a ona taka spokojna, wygląda na 12 a nie 20 lat,więc się cieszę,że ktoś dorosły ze mną porozmawia:) Na szczęście małemu przechodzi i ma dobry humor, oby Lilka nie rozchorowała się bardziej, na razie tylko trochę ma katarku. Miłego dnia Wam życzę:)
  25. Mały jest bardzo czujny, polałam mu kaszkę syropem, trochę spróbował a potem już podziękował za kolację:) Ale mąż jakoś go przekonał, nie wiem co mu się stało nigdy nie wpadał w histerię na widok syropu. Cóż, dzieci się zmieniają. Spinka w oku? Współczuję.. Powinnyśmy uczyć się zdrowego egoizmu, nie tylko dla naszego dobra, ale i naszych rodzin. Oni chyba będą mieli z nas więcej pożytku,jak nam przejdzie. Muszę bliskich przygotować na zmiany. Już nawet nie pamiętam kiedy byłam z przyjaciółkami gdziekolwiek same, owszem od czasu do czasu ktoś mnie odwiedził,ale zawsze są dzieci... Miłego wieczoru.
×