Skocz do zawartości
kardiolo.pl

julia29

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez julia29

  1. Eh, nawet komputer odmówił mi posłuszeństwa, a na laptopie męża forum w ogóle mi nie działa. U nas tak sobie, dziadek nas martwi, wczoraj zabraliśmy go nad morze, ale nastrój ma fatalny, najchętniej by dołączył do babci, w kółko to powtarza, zanurza się w czarnych myślach, część przelewa na mnie. A ja chodzę jak kłębek nerwów, sama nie wiem co mam robić. Jakoś ostatnio mamy pecha. Agata gratuluję;) Naprawdę jesteś dzielna, ale i mądra :) Michalina zdrówka i cierpliwości do córeczek:) Asiu i jak wizyta? Aniu nas straszą burzami, od paru dni, ale nic nie przychodzi, aż zła jestem , bo muszę codziennie kwiaty podlewać . Natura nie chce pomóc. pozdrawiam Was serdecznie
  2. Wysłałam Asi na maila swoją wypowiedź, bo mi w ogóle forum w pracy nie działało od rana,a chciałam powiedzieć co mnie boli, a teraz widzę,że moja jakoś się wkleiła i Asia zamieściła ;)Śmiesznie to wygląda :)
  3. A ja będę narzekać. Wiecie jest mi strasznie przykro. Mówiłam,że tutaj jest jedna dziewczyna, która mnie nie lubi-właściwie to za słabe słowo. Jak już wcześniej pomagałam koleżance od czasu do czasu, to widać było,że jej przeszkadzam, choć nie wiem w czym. Teraz postanowiła mi dopiec. Zrobiła mi awanturę z rana przy wszystkich,że jestem niekompetentna - w dużym skrócie, bo straciliśmy klienta. Najciekawsze jest to,że to jej klient, i ja naprawiałam jej ostatnie błędy. A teraz jak odszedł, bo ona źle zrobiła wycenę, winę zrzuciła na mnie. Oczywiście od razu poinformowała koleżankę,że jestem głupia, i takie tam. Najgorsze jest to,że ona jej uwierzyła i przez telefon zrobiła mi drugą awanturę. Dopiero potem reszta zespołu wyjaśniła sytuację, i wyszło,że ja zrobiłam wszystko dobrze,ale wiecie czuję się podle. Naprawdę chciałam stąd uciec i nigdy nie wrócić. Nie wiem sama czy chcę tam jeszcze pracować. Tak się cieszyłam, miałam tyle pozytywnej energii a teraz czuję się fatalnie. Najgorsze,że to się działo publicznie, i wiecie awantura zawsze ma widownię, a przeprosiny już nie... Agatka trzymam za Ciebie kciuki:) Asiu mam nadzieję,że wszystkiego się dowiesz i będzie tylko dobrze. Aniu i Michalinka zdrówka życzę Wam mnóstwo. Przez złe samopoczucie można i psychicznie gorzej się poczuć. pozdrawiam Was dziewczyny, lepiej jak się wygadałam;)A dziadka pilnujemy, dbamy, ale wiecie trudno patrzeć, jak on cierpi...
  4. Michalinka zdrówka dużo ;) Asiu mam nadzieję,że teraz ten problem będzie mniej dokuczliwy, i nie będziesz musiała tak bardzo się stresować. A kiedy dokładne wyniki? Agata powodzenia na egzaminie! Aniu też się cieszę,że czujesz się swobodniej, i tyle wyjść:) Weronika co tam słychać? Madziu jak Ci czas mija? A ja byłam w pracy, ale powiem Wam zdenerwowana byłam,wyszłam wcześniej. Dziadek ma cukrzycę, już od dawna, zawsze bardzo dbał o siebie, a teraz po tej tragedii załamał się-to zrozumiałe z jednej strony, ale musi przecież pamiętać o diecie, brać zastrzyki, a tu jada nieregularnie, cukru nie mierzy itp. Niania dzwoniła,że ma z nim problemy, bo nie wziął insuliny i źle się poczuł. Musimy teraz bardzo na niego uważać. Tak bardzo kochał babcię, że źle mu tu bez niej. Ale musi dbać też o siebie... Także jestem zdenerwowana nieźle... pozdrawiam
  5. Cześć dziewczyny, jakoś te dni błyskawicznie przeleciały. W sobotę byli goście w domu, pojechaliśmy do teściów, potem na cmentarz, potem odwieźć gości na dworzec, i po dziadka rzeczy, bo na razie ciężko mu samemu, więc jakiś czas pomieszka u nas. Wczoraj pojechaliśmy do moich rodziców, a właściwie to mamy. Zamówiłam jej w cukierni babeczki, śliczne, dekorowane pod mamę, a tam niespodzianka, pani mówi,że ma coś jeszcze. To mąż mi zamówił wcześniej taki sam zestaw, tyle,że z moimi ulubionymi rzeczami jako dekorację. Synek był tak przejęty prezentem, że wstał o 5 pytając męża co rusz, czy już jedziemy , ale nie bardzo wiedziałam o co im chodzi. ;) Mąż Agata jest smutny, ale to normalne, w takiej sytuacji nie ma co udawać bohatera. Ja też nie udaję. Całą środę byłam w rozsypce, bo była to niespodziewana wiadomość, w sobotę u teściów było bardzo smutno, ale wiem,że to są naturalne emocje i nie ma co się ich wstydzić. Cieszę się tylko,że mimo tych tragicznych dni udało mi się normalnie funkcjonować, iść do pracy, iść na pogrzeb, nie zamknęłam się w domu. Asiu też jestem ciekawa co tam córcia Ci przygotowała. A Michalina też jakieś niespodzianki miałaś?:) Agata to trzymamy kciuki za Twój egzamin, jestem pewna,że zdasz śpiewająco. Madziu fajnie,że czujesz taki luz i spokój. :) Aniu znam Twój problem, ja też jestem perfekcjonistką aż do przesady, ale w walce z nerwicą jak to w życiu, trzeba czasem odpuścić. wiem- z doświadczenia, że ona nie lubi, jak pędzimy do przodu, bez chwili spokoju, bez czasu na refleksję, gdy zapominamy o sobie. Pozwól sobie Aniu na drobne niedociągnięcia. I bądź dla siebie dobra-nie krytykuj siebie.* pozdrawiam, córka woła z pokoju ;)
  6. Dziękuję dziewczyny za wsparcie, jesteście kochane :) Wczoraj musiałam być w pracy, 6 godzin wysiedziałam, bałam się w środę czy w ogóle dojdę, ale jak weszłam to nie było problemu. No a dziś pogrzeb. Nocuje u nas chrzestna męża, ze swoim mężem, więc rano poleciałam na zakupy, potem do kwiaciarni zobaczyć jak zrobili wieniec i czekałam już na mszę. Powiem Wam, bardzo bałam się kościoła-ale to wczoraj wieczorem, wiecie ja jakoś pewnie się tam nie czuję, a wiadomo teraz tam będzie cała rodzina i bałam się co sobie pomyślą jak będę stać na zewnątrz, ale nagle wyjdę? Ale wiecie co, pojechaliśmy- a to pół godziny jazdy od cmentarza było, weszłam, siadłam i byłam spokojna przez całą Mszę-mimo,że byłam w środku. Potem te pół godziny z powrotem na cmentarz, tam też bardzo spokojnie, potem stypa w restauracji, powiedziałam mężowi, żeby wziął autem sąsiadki dziadków, a ja poszłam 15 minut pieszo z synkiem i moimi rodzicami, jakoś tak czułam,że chcę chodzić, czułam jakąś taką dziwną siłę i energię. Aż jak wróciliśmy do domu, wyleciałam do sklepu, bo zabrakło masła na kolację, ale to pretekst. Jakoś tak wzmocniły mnie paradoksalnie te dni, pomyślałam, że skoro teraz poza typowym-smutkiem, szokiem i tęsknotą, nie pojawiła się panika, to jakoś nad tym panuję. Bardzo mi pomaga czytanie dobrych porad z tych książek, ciągle to robię i mnie to wzmacnia. Jeszcze raz dziękuję Wam dziewczyny za wsparcie, życzę Ci Weronika by ten psycholog Ci pomógł, on ma rację-najważniejszym krokiem do zdrowienia jest zaakceptowanie swojego stanu, pogodzenie się ze swoimi objawami, często irracjonalnymi. Największy grzech to wyparcie się ich. Pozdrawiam Was serdecznie.
  7. Wczoraj raniutko zmarła babcia męża, zupełnie niespodziewanie. Jutro pogrzeb. Tak się zdenerwowałam,że nie poszłam do pracy, w ogóle miałam iść do sklepu, ale łapał mnie taki smutek, że nie byłam w stanie. Ledwie tydzień temu byli na obiedzie, mieliśmy w sobotę dzieci im zawieźć.... Eh, smutne. Także wybaczcie,że nie piszę więcej, bo nie mam siły czytać Waszych wiadomości dokładnie, ale widziałam,że dajecie radę, nawet z gorszym samopoczuciem się nie poddajecie. pozdrawiam
  8. Tylko Weronika musisz mieć jeszcze okazję by ten dialog wypróbować, więc tak jak pisałam- najlepiej wyjedź gdzieś z chłopakiem, koleżanką, czy sama. Teraz będzie weekend dłuższy przez Boże Ciało, możesz nawet nie nocować, jeżeli boisz się o fundusze, wystarczy całodniowy wyjazd. Ale raczej pociągiem, czy busem by nie móc szybko wrócić. Tak jak Magdzie pisałaś, najważniejsze są próby, tak * samodzielność* też trzeba też samemu wyćwiczyć. Choć to chyba najtrudniejszy moment w terapii. Ale zobacz, ja wszędzie musiałam chodzić z mężem, a teraz latam do pracy, wczoraj byłam tam 8 godzin, bez dobrej duszy obok i dałam sobie radę. To da się zrobić, tylko musisz wystawiać się na lęk, co z początku przyjemne nie jest,ale to jedyna metoda. Możesz też podjechać na lotnisko, oglądaj starty, lądowania, relaksuj się i wyobrażaj,że jesteś w środku i wszystko pójdzie dobrze:) Ależ dziewczyny szalecie, tyle wyjść, brawo;) Aniu ja podobnie jak Michalina, karmiłam córę i nie piłam. Ale ja w ogóle nie lubię alkoholu, więc pijam bardzo, bardzo rzadko, może ze 2 razy w roku. Ale myślę jak Michalina napisała. Jeżeli czujesz się dobrze to możesz coś wypić, wiadomo lampka wina jest ok, ale butelka już nie-ale to dotyczy chyba każdej osoby. No i też jest różnica czy pijesz podczas ataku by tłumić lęki, czy dlatego,że masz świetny humor, jesteś z koleżanką na mieście i wypijecie lampkę wina. /to ogromna różnica. A ja właśnie wczoraj cały dzień w pracy, zmęczona jak nigdy. Do tego zawieruszyłam bardzo ważny dokument, zaczęłam się denerwować, ale szybko go znalazłam, najważniejsze,że miałam kontrolę nad emocjami, i nie chciałam np uciekać od problemu, tylko po prostu zaczęłam szukać to co zgubiłam:)Także dziewczyny widzę po sobie,że codzienne ćwiczenia są po prostu niezbędne by normalnie funkcjonować. Nie wolno unikać lęku i sytuacji, które mogą go wywołać. Choć łatwo nie jest. pozdrawiam
  9. Dzięki za Wasze *paznokciowe* wsparcie. Boli strasznie, i wciąż myślę jak w pracy wdrapię się na 3 piętro? I w czym pójdę, bo mam wielki opatrunek. No musiało się przyplątać człowiekowi ;)
  10. Było pięknie, gorąco słonecznie, a teraz straszna burza, co rusz błyska, leje i grzmi. Dlatego wpadam na szybko. Weronika decyzja o wyjeździe musi być w pełni Twoja. Nie patrz na to,że chłopak naciska itp. Jeżeli chcesz, to podejmij trud walki-nie wiem, może wyjedź sama gdzieś na weekend, tak abyś poszerzała tę strefę komfortu i uczyła samodzielności. Widzę,że dziewczyny bardzo dobrze sobie dziś radzicie- wiosna czyni cuda :) Ja dziś w domu, jakieś zakupy i kryjemy się przed tym co na dworze. pozdrawiam
  11. Myślę tak samo, nie sztuką czuć się dobrze i coś zrobić, sztuką jest przełamać złe samopoczucie i wyjść-także gratulację dziewczyny . Pewnie, każdy chciałby zawsze czuć się silny, pewny siebie i spokojny, ale tak się nie da. To nawet nie musi być objaw nerwicy, ot gorszy dzień. Sztuką jest nie zamknąć się wtedy w domu. Wczoraj byłam w domu, pięknie ciepło, bawiłam się z dziećmi w ogrodzie i nie wiem jak, ale coś mi się wbiło w paznokieć, cóż, wyjęłam to, ale z paznokciem. Naprawdę strasznie boli, kuleję, bo cały palec napuchnięty, ale mimo to pojechałam dziś na cmentarz, byliśmy u teściów na obiedzie, i zajechaliśmy na rodzinny festyn tulipanowy-robili dywany kwiatowe, były zabawy dla dzieci i tanie tulipany. Pewnie, nie miałam za bardzo ochoty iść, ale gorsze byłoby siedzenie samej w domu. Agata u mnie upały jak w środku lata, wczoraj 32 stopnie, dziś podobnie;) Michalina mi kiedyś psycholog powiedziała właśnie podobnie jak Agata,że na nowo odkrywamy świat. Powiem Wam,że to jest najpiękniejszy moment w terapii :) pozdrawiam Was gorąco dziewczyny, miłego wieczoru i dużo sił na nowy tydzień.
  12. Ależ u mnie upały, aż w nocy spać nie mogłam, ciągle było mi za gorąco ;) Wczoraj jak Michalina większość dnia poza domem spędziłam, i teraz nóg nie czuję. Chyba w ogóle burza dziś będzie, aż się czuje to w powietrzu i niestety, moje kości też tak czują ;) Michalina fajnie,że pojechałaś tak spontanicznie i wszystko się udało. Aniu to kiepsko z tymi wakacjami, ale nie martw się, ja też poza koncertem i jakimiś weekendowymi wypadami raczej się nie wybieram nigdzie... Agata zdrówka dużo, oby to tylko chwilowe osłabienie było. I zgadzam się z Tobą. Często rodzice myślą sobie-młode to zaraz zapomni, a jednak nie.Nawet najmniejsze dzieci potrafią doświadczyć traumy, które może w nich zostać na całe życie, i to wcale nie musi być nie wiem od razu udział w wypadku, utrata całej rodziny itp. Dzieci inaczej interpretują świat i inaczej postrzegają różne wydarzenia. Także trzeba na bieżąco być czujnym i dużo rozmawiać... Asiu już niedługo będziesz mieć piękny ogródek i pewnie część letnich dni spędzisz w swoim królestwie. pozdrawiam Was serdecznie, Madziu miłego pobytu w Kozienicach;)
  13. Aniu nie miej żadnych wyrzutów sumienia-pamiętaj nasze motto- Nic nie muszę. I to jest najważniejsze, nie musisz iść.Nie ma za co siebie obwiniać. Asiu widać,że bardzo lubisz jeździć na działkę do teściów, świetnie,że będziesz mieć swój kawałek raju, i do tego ta rzeczka,będzie Was chłodzić w upały:) Agata współczuję takich przeżyć, to na pewno na nas wpływa. Wiecie, może gdyby wtedy ktoś z nami mądry na ten temat porozmawiał-wyjaśnił, wytłumaczył, byłoby nam łatwiej. U nas dziewczyny w domu mieszkał dziadek, już w ostatnich tygodniach życia, i pamiętam jak dziś jak przyjechała R i wywozili dziadka, miałam 6 lat, przyszedł ksiądz i nam -mi i bratu, małym dzieciom mówił,że dziadek za życia (po śmierci żony) rzadko chodził do kościoła i będzie teraz musiał iść do czyśćca i my musimy się modlić, bo jak nie to do będzie w piekle. Wiecie, dziecko w takim wieku widzi piekło jako miejsce pełno kotłów z ogniem. Pamiętam,że potem spałam z dziadkiem w szpitalnym łóżku, bo bałam się,że umrze i pójdzie do piekła. A jak umarł to wpadłam w taki szał,że chciano po pogotowie dzwonić by mnie uspokoiło,bo byłam w totalnej histerii. Także ja myślę,że to wszystko w nas zostaje. I wicie, miałam fajnych rodziców, fajne dzieciństwo, ale takie rzeczy na pewno mają wpływ na to co się ze mną stało.... A mamą Agata się nie przejmuj. To racja,że jak ktoś tego nie doświadczył,to nas nie rozumie. My wiemy ile znaczy walka z samą sobą i jesteśmy z Ciebie dumne. I jak Michalina, dziś też spacerujesz z dziećmi? Ja jeszcze w pracy, jeszcze godzina, zakupy i do domu. Wczoraj wyszalałam się zakupowo, w końcu szefowa musi jakoś wyglądać:) pozdrawiam
  14. Cześć dziewczęta. Byłam wczoraj w pracy, ale tak mi się nie chciało, byłam dosłownie na godzinę, cóż, widocznie dzień lenia mnie dopadł. Ale wieczorem poszłam na Mszę. Wiecie ja mam problem z kościołem, myślę,że na to wpływ ma wydarzenie w przeszłości, które kiedyś wyparłam, a potem w fazie lęku ono wróciło i spokoju mi nie daje. Jak miałam 10 czy 11 lat, to na Mszy upadł starszy pan, przyjechali lekarze, stwierdzili zgon i go tak zostawili, tylko czarną folią przykryli, ksiądz mszy nie przerwał, a jak szliśmy do komunii, to niemal skakaliśmy przez tego pana! Teraz myślę,że ta wizja,że kościół to niebezpieczne miejsce, że pełno ludzi,a mimo to jak upadnę to umrę mnie jakoś tam męczy. Także chodzę wszędzie, a w kościele mi ciężko. Stanęłam przy drzwiach, były otwarte, więc sobie mówiłam- zawsze mogę wyjść. Na szczęście msza była szybka, ale tłoczna, bo komunia u nas będzie w sobotę więc dzieci czekały na próbę, i tłumek był,ale jakoś dałam radę. No i jeszcze po niej, poszłam do Tesco na małe zakupy. Muszę chyba zacząć chodzić nie w niedzielę, ale właśnie w zwykłe dni i się przekonywać.... Asiu nie miej wyrzutów, takie dni każdemu się zdarzają. Ważne,że zrobiłaś co chciałaś. Madziu trzymam mocno kciuki;) I jak Michalina było na wizycie? Agata bardzo Ci gratuluję tej samodzielności i dobrego samopoczucia:) pozdrawiam, córka już śniadanie chce;)
  15. Agata ja jak Asia robię taki taki sosik, moja mama tak robiła, do tego właśnie takie kotlety mielone pieczone, mama nazywa to kebabki, bez jajka, bułki tylko samo mięso i czosnek. Pieczemy z cebulką i jemy z tym sosem, nawet dziś to miałam na obiad ;) I w ogóle wciąż jestem pod wrażeniem Twojej postawy wobec nowego miejsca;) A dziś z rana zakupy, potem szybko do domu, bo synek ma zapalenie gardła. Jutro teściowa ma przyjść do dzieci, chociaż wolałabym nie iść do pracy:( Madziu zobacz pojawiło się i zniknęło, na pewno sobie poradzisz nawet jeżeli to się pojawi. A w ogóle to ja Ciebie podziwiam, te busy do Kozienic to spod Pałacu kultury odjeżdżają(chyba,że coś się zmieniło?) to samo centrum Warszawy;) Aniu cieszę się, że dzień i weekend udany;) Michalina każdego dnia robisz wspaniałe postępy ;) Asiu też czmychasz, cudownie;) pozdrawiam
  16. Mam Michalina,że wszystko się udało i zadowolona wróciłaś do domu ;) Bardzo dobrze,że tak ostro ruszasz naprzód. Agata A ty to kochana już tam tak żyjesz swobodnie. Naprawdę jestem pełna podziwu,a to przecież nie każdemu od razu się udaje, a tutaj proszę. Mimo tego co Ciebie spotkało odważnie idziesz do przodu ;) A i dziś robię to danie, mam dziś na obiedzie dziadków męża, kupiłam kawałek jagnięciny i będzie ten pilaw z gulaszem+ciekawe czy wyjdzie? Asiu trzeba więcej kolorów nadać życiu, od razu humor lepszy się robi. No i gratuluję zakupów, mimo zmęczenia;) A ja wczoraj latałam po sklepach, potem męża zabrałam do Nomi, bo zachciało mi się surfinii na naszym balkonie, więc tak spędziliśmy czas, a potem do Biedronki, na nieszczęście tłum wielki,więc mąż poszedł zająć kolejkę, a ja latałam jak torpeda sama po sklepie. Zawsze mamze sobą zestaw dobrych myśli w torebce, wiem,że jeżeli jakiś niepokój się pojawi, czy myśl-moja psycholog mówiła, że zupełnie normalnym jest fakt,że one będą się pojawiać, ale dzięki terapii wiem jak nie dopuścić by zamieniły się w lęk. Więc wczoraj patrzę w sklepie na ten tłum, i właśnie świadomość,że sobie poradzę nie pozwoliła myśli-uważaj tłum, przekształcić się w coś większego. pozdrawiam
  17. Agata bardzo Ci gratuluję. Takie historie wzbudzają ciepłe uczucia, i radość, jak komuś udało się wyjść na przeciw swoim * ograniczeniom*, przezwyciężyć je i robić swoje ;) Michalina Tobie też gratuluję, wiem,że bałaś się takich wyjazdów, a tu proszę, sukces;) Madziu ja to boję się auta prowadzić, ale ostatnio powiedziałam mężowi,że od września idę na kurs doszkalający, i teraz się nie poddam- ja dostałam prawo jazdy, ale od tamtego czasu jechałam może ze 3 razy i to była tragedia;) A jednak samochód daje sporą niezależność, szczególnie przy dzieciach... Aniu miałaś przygody, ale zobacz jak sobie świetnie poradziłaś, takie sytuacje budują naszą pewność siebie. Asiu fajnie,że szłaś na luzie i dobrze się bawiłaś:) A ja dziś rano w pracy, potem miałam tyle spraw do załatwienia... Zmęczyłam się. Szkoda,że deszcz cały czas pada-od rana, ale powiem Wam,że nawet z parasolem fajnie mi się latało po mieście;) pozdrawiam
  18. Wiesz Aniu szefową to ja tam jestem;) To firma mojej przyjaciółki, ona jest w ciąży, musi leżeć bo ma problemy zdrowotne i ja tam zarządzam. Mam swój pokoik, ale połączony z pokojem sekretarek, więc jak moje dzieci są głośne to jednak im to przeszkadza... No, ale dziś zamieniliśmy się z mężem, ja poszłam rano do pracy, a on niedawno pojechał. Były zakupy, ogarnę trochę dom i idziemy na spacer, gorąco i słonecznie;) Cieszę się, że mimo tego,że nie poszłaś na grilla to dzień był udany. Pewnie fajne te sukienki,aż zazdroszczę ;) Asiu u mnie też burza była, w nocy,ale dziewczyny o 2 tak walnęło, chyba nad nami, bo budzę się i niemal krzyczę do męża, że dom się wali. Ale wiesz przed burzą , czy deszczem ból głowy i zmęczenie jest normalne;) Widzisz Agata nie zauważyłam informacji o makaronie ;) Na pewno spróbuję to zrobić z jakimś mięskiem. Super,że szybko się aklimatyzujesz w Turcji, dla zwykłego człowieka taka zmiana to stres, a Ty radzisz sobie naprawdę świetnie;) Madziu jak tam w Warszawie, dzień spokojny? Michalina co u Ciebie? Zmykam zaraz na spacer, pzodrawiam
  19. A ja zrobiłam sobie dziś wolne;) Moja mama zadzwoniła,że się przeziębiła, a opcja dzieci w pracy jednak się nie sprawdza, więc dałam sobie spokój. Poszłam z nimi do parku na spacer, parę dni ze słońcem i jest pięknie... no i zaszliśmy na rynek, także szpinak, rabarbar już u nas leżakują. Ale wciąż mam wyrzuty sumienia wobec tej pracy, zaraz sobie wmawiam,że to moja ucieczka od wyjścia. Ta moja nadgorliwość, to najgorsza cecha. Michalina ja na studiach co miesiąc musiałam brać ketonal, tak mnie bolało.Po synku było lepiej., po córce gorzej- na przemian, raz nic nie czuję, raz umieram przez dwa dni. Akurat teraz wypadł mi w długi weekend i mogłam leniuchować, nie wiem jak bym się zwlokła z łóżka:( Asiu fajnie tak sobie pojechać i korzystać ze słońca. Pamiętam jak się bałaś tych wyjazdów, a teraz zobacz, jak świetnie Ci idzie:) Madziu ja znów Ci tego weekendu zazdroszczę:) Aniu nic nie musisz, jak będziesz chciała pójdziesz i na pewno będziesz się dobrze bawiła, a jak nie to kochana nie musisz-zawsze masz wybór;) Agata kochana w wolnej chwili napisz z tym ryżem i makaronem-jaki tam się daje, bo mi to spokoju nie daje;) I gratuluję samodzielności;) pozdrawiam
  20. Ja właśnie Madziu pisałam to w kontekście tamtej dyskusji-sama napisałam,że wiem,że coś takiego się dzieje-też od mamy o tym słyszałam,ale mnie to dziwi, i raczej w to nie wierzę. A tu proszę, byłam, widziałam,a nie jestem właśnie jakąś dewotką ;) My byliśmy w Oborach- województwo Kujawsko - Pomorskie, to jest klasztor znany z tych cudów. O Pionkach nie słyszałam, a mam tam rodzinę-przecież to obok Kozienic,ale nic nie wspomnieli o tym;) Agata tam tyle się czekało bo taki tłum, zresztą nawet stolika wolnego nie było, ba 3 rodziny czekały w kolejce w ogóle na to miejsce by usiąść;) Czytałam,że jedzenie pyszne,no, ale pewnie zły termin wzięliśmy, koniec majówki, taka pora,że tłumy były.Może w normalną sobotę podjedziemy? Agata mam nadzIeję,że kurs będzie Ci same pozytywne emocje dostarczał ;) Grupa wydaje się ciekawa-taka zróźnicowana, choć rzeczywiście szkoda,że słabo mówią po angielsku, zawsze fajniej by się z nimi rozmawiało, i odkrywało inne kultury. No, ale w czasie kursu to pewne będziecie po turecku mówić jak najęci i ciekawych rzeczy się dowiesz;) a ja zmykam zaraz do pracy, choć bardzo mi się nie chce, popsztykałam się z mężem, co prawda już się pogodziliśmy,ale mnie męczy jego zachowanie, ja teraz robię na trzy etaty-praca,dom,dzieci, a i jeszcze ogród. A on jednej rzeczy nie może zrobić za mnie, bo taki zmęczony. Ja też jestem zmęczona. Do tego naszej opiekunki do czwartku nie ma w mieście, moja mama dopiero o 11 może zabrać dzieci, teściowie wyjechali, ja z dziećmi w pracy, no przecież to jest ekwilibrystka stosowana. Ale nie, ja nie mam prawa być zmęczona. Eh, poskarżyłam się, od razu lepiej;) pozdrawiam Was dziewczyny
  21. Aniu gratuluję,że tak sobie świetnie dałaś radę- widzisz jednak najbardziej paraliżuje nas strach przed strachem. Bałaś się wycieczki, a okazało się,że nie ma czego ;) No wiesz Madziu ja też dewotką nie jestem, a słowa Twojej mamy potwierdzam- nie wiem czy mówimy o tym samym miejscu, ja byłam w Oborach,ale rzeczywiście sama to widziałam,choć nie wiem jak wytłumaczyć. Asiu i też sobie świetnie poradziłaś podczas wycieczki:) Michalina i jak spacer? Wiesz ja kiedyś bałam się do moich rodziców te 8 km przejechać, teraz to spokojnie;) Agata i jak kurs? Przepis brzmi kusząco, uwielbiam ryż i makaron, ale nigdy nie łączyłam;) A ja dziś w pracy z rana, potem do biblioteki, zakupy itp. No i odpoczywałam po wczorajszym, pojechaliśmy do knajpki na Kaszubach gdzie Magda Gessler robiła rewolucję, i kazali nam czekać 2 godziny na obiad :( Daliśmy sobie spokój i pojechaliśmy dalej, a tam same komunie, w żadnym lokalu nas nie chcieli, aż w końcu zaczęłam się denerwować, bo 3 godziny jeździliśmy za obiadem, wpadając w korki. W końcu znaleźliśmy fajne miejsce, ale byłam zła, bo obiad zjedliśmy o 19 i pędziliśmy na mszę, dzieci zmęczone, marudne i jakoś bez humoru byłam. Ale byłam potem zadowolona,że zachowywałam się normalnie, nie uciekałam i jeszcze poszłam do kościoła;) pozdrawiam
  22. Szkoda Asiu z tą pogodą, ale najważniejsze,że wypad się udał ;) O tak Agata dziel się z nami tymi przepisami ;) Nie miałam czasu zajrzeć na te strony co on polecał, ale od dłuższego czasu czytałam jego artykuły na tym portalu i zawsze były bardzo mądre. Szkoda Michalina,że pogoda popsuła Wam szyki,ale spotkanie mimo wszystkie musiało być udane:) Madziu intensywnie u Ciebie, i tak spokojnie;) A w piątek byliśmy u teściów, wieczorem dzwoni moja mama,że jutro jadą do Obór-pamiętacie, wspominałam o tym jak Madzia powiedziała,że ludzie podczas błogosławieństwa potrafią paść w kościele, doznając łaski. Ja tam w to nie wierzyłam, to znaczy mama mi o tym mówiła,ale dla mnie to coś nierealnego. Ale mówię,że planów nie mamy, to pojedziemy. 200 km w jedną stronę, jechałam najpierw autostradą, i powiem Wam, pierwszy raz tak świadomie, nawet zobaczyłam,że tam jest jeziorko ;) Niby autostrada była szybsza, i bez korków, ale jednak czułam się jak w pułapce-te bariery, niemożność zawrócenia, postoju itp, więc jechałam,ale od razu głowa do oparcia i śpię. A teraz inaczej, na luzie. Na miejscu okazało się,że tam jest cały cykl modlitw-od 11 do 17.30, z przerwą godzinną na obiad i spacer. Mszę i pierwszą część stałam w kościele, jejku zawsze miałam obawy co do kościoła, bo tłumy, bo duszno itp, a tu spokojnie. I nagle podczas modlitw ludzie zaczęli padać, oni to nazywają zaśnięcie w duchu świętym. Tak się wystraszyłam,że trzymałam się drzwi, byleby mnie to nie spotkało. Ciągle się zastanawiam co się stało? Jakaś pani mówiła,że czuła niemoc, senność, i zasnęła. Wszystko słyszała, a potem po 10 minutach się obudziła i poszła na obiad... Potem pospacerowaliśmy, poszliśmy na obiad, i dalszą część na zewnątrz już siedzieliśmy, ja jakoś tak bałam się już tego kościoła. I ksiądz znów z tym błogosławieństwem wychodzi i ostrzega,że ludzie mogą padać, ale że są bezpieczni. Aż chciałam uciec, ale wstyd powiedzieć,zwyciężyła ciekawość-czy ktoś upadnie... I powrót do domu, na spokojnie, choć jak przypominałam sobie jak taka pani koło mnie upadła to aż ciarki mnie przechodziły... A i dla dziewczyn, które chodzą do kościoła, a czasem nie mogę pójść, wejść, wystać całej Mszy- to nie jest grzech, także można modlić się w domu, stać przed kościołem, być tylko na kawałku mszy, albo wybrać taką porę, czy dzień jak ludzi nie ma. Mi ta wiadomość pomogła, bo miałam wyrzuty sumienia-widzę tłum w kościele i wychodziłam, u nas do czerwca nie nagłaśniają mszy na zewnątrz więc byłam-nie byłam, ale to nie jak ksiądz mi tam powiedział-żaden powód by się zamartwiać. Ogólnie miły dzień, dzieciaki w tym wielkim parku się wyszalały, a upał tam niesamowity był :) pozdrawiam
  23. Ja Agata to zawsze wstawałam skoro świt, więc jakoś to przeboleję ;) Tylko wiesz, różnica taka,że dzieckiem trzeba się zająć, moje wstają, i od razu baw się, daj jeść itp. No, ale tak się złożyło,że to w połowie dzieci męża, więc też musi się nimi zajmować rankami. Właśnie poszli rysować coś w salonie, aż się będę bała wejść. Dziś tak brzydko, nie wiem co zrobimy, chyba teściów odwiedzimy po prośbie, by obiad dali, bo ja dalej praktykuję lenistwo i nie chce mi się patrzyć w stronę garnków;) Michalina mam nadzieję,że Wam pogoda dopisze. Marta dopóki teściowa się nie zmieni, to bym właśnie te kontakty do minimum ograniczyła. nie masz obowiązku, ani Twoja córa być świadkiem takich scen i jej zachowań. Madziu miłego wypoczynku ;) I popieram Agatę ja bym swoje wzmocniła, młodziutka jesteś, włosy się zregenerują naturalnie. Możesz i stosować kosmetyki i od wewnątrz wzmacniać, ja na studiach jadłam tabletki drożdżowe ze skrzypem, świetne są. A tu natknęłam się na taki ciekawy artykuł - http://paweldrozdziak.natemat.pl/59989,ktora-psychoterapia-jest-najlepsza pozdrawiam
  24. Ja to marzę o pobudce później niż o 5. Moja córa o 5 ma najwięcej energii, syn jest bardziej wyrozumiały, dopiero o 6.30 się budzi. Także leżenie,a spanie to co innego ;) Ale nie powiem, ostatnie tygodnie były bardzo intensywne,więc lenistwo dobrze mi zrobiło. Zaraz idziemy na zakupy, mały spacer i do dziadków. Gratuluję tej spokojnej nocy bez męża i bez stresów ;)
  25. Asiu ja bym poszła na terapię, plus wzięła męża z sobą. Mój mnie zawiózł pierwszy raz, siedział za drzwiami, i potem psycholog go poprosiła, powiedziała co mi jest, i jak może mi pomóc. Wiadomo on już wiedział,że coś się dzieje, ale nie wiedział co. Może Twój mąż boi się Twojej choroby i stąd te jego * mądrości *? W każdym razie nim się nie przejmuj, innym naprawdę ciężko jest zrozumieć co my przechodzimy, chyba tylko my lękowcy, możemy to zrozumieć... Asiu kochana miłego wyjazdu, zdrowiej tam ;) Agata bardzo, ale to bardzo Ci gratuluję. Pamiętam doskonale,jak bałaś się zostawać sama w domu,a teraz proszę:) Dumna jestem z Ciebie. Michalina cieszę się,że dzień udany ;) Madziu śmiało kup, przez jeden dzień ciastu nic nie powinno się stać, jeżeli w cukierni będzie świeże, bo to wiadomo słodkość z kremem;) Aniu mam nadzieję,że na tej majówce miło spędzasz czas i zgadzam się z tym co Asia napisała i Agata- masz prawo czuć się źle, masz prawo do lęku. Nie oczekuj wspaniałego samopoczucia, paradoksalnie im bardziej godzimy się na lęk, tym on bardziej się nas boi i nie przychodzi. Wczoraj wrzuciliśmy na totalny luz, z łóżka wstałam koło 13, także śniadanie płynnie przeszło w obiad, nawet na spacer nam się iść nie chciało ;) Dziś parę spraw trzeba w domu załatwić, bo już ostatni dzwonek, a potem do dziadków męża na obiad się wybieramy. pozdrawiam
×