Skocz do zawartości
kardiolo.pl

jasma

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez jasma

  1. EKOAKOWSKA jak Ty dałaś radę zejść z Afobamu po takim czasie brania, to możesz wszystko, po prostu wszystko :))) a leków już dosyć nabrałaś, ale nie szalej Kochana i zrób to tak jak piszemy z Ignacem powoli, od jutra 1-0-1 czyli z pominięciem dawki obiadowej (bo z tego co czytałam o tym leku to tak się schodzi) ale nie jak planowałaś 1-1-0, jeśli dziś wzięłaś dawkę obiadową to wieczorną też weź, a zaczniesz od jutra, bo za duża przerwa będzie, jeden dzień Cię nie zbawi ;)) Pij sobie w pierwsze dni melisę, tak na smaczek choćby, ale nie zakładaj brania hydro, zobaczysz będzie ok. - decyzje, już podjęłaś wiec cóż nam pozostaje innego jak nie wspierać Cię:)) Jak będzie ciężko możesz pisać do mnie na maila
  2. Meggi88 moja mama miała to badanie, a ona panikara, że ho ho i dała radę, powiedziała, że nie było tak źle jak myślała :)) a wynik okazał się dobry :)) Trzymam mocno kciuki za Ciebie
  3. EKOAKOWSKA 3 razy dzienni to sporo, natomiast, brać jakiś czas, to ja nie wiem ile to jest ;)) natomiast faktycznie tak jak idzie się do pełnej dawki, tak samo schodzi się do zera, przy czym zakładam, z najpierw bierze się raz rano, później rano i wieczorem, później rano, obiad, wieczór, jeśli tak się zaczyna, to schodź tak samo, czyli bierz dwie, ale rano i wieczorem, chodzi mi o to aby zachować pory przyjmowania leku zalecane przy dawce 2 razy na dobę, albo skonsultuj z lekarzem. I schodź powoli tj. zmniejszaj dawkę co 7-10 dni - to będzie bezpieczniejsze dla organizmu. Pozdrawiam o trzymam kciuki :)
  4. IGNAC ja domyślam się że Ty wiesz z czego to wynika, ale wiele osób może nie wie, nie stosuje lub zapomina, dlatego chciałabym aby wszyscy, bo to było do wszystkich (może tego nie zaakcentowałam właściwie) szukali prozaicznych, zwykłych przyczyn pewnych stanów i ten nawyk w sobie utrwalali, to jest jeden z punktów wyrobienia w sobie umiejętności racjonalizacji sytuacji :))) Pozdrawiam wszystkich
  5. Dzień dobry w kolejny piękny dzień :) IGNAC z Twoją wczesną pobudką jak z moim tańcem i później strachem, że co tak serce wali - to w psychologii nazywa się: przypisywanie objawów niewłaściwym przyczyną. Zróbmy sobie dzisiaj taki test i policzmy ile razy popełniamy powyższy błąd, zarówno w małych jak i większych kwestiach i postarajmy się poszukać prawdziwych powodów swoich objawów np. ścierpła mi lewa ręka, aaaa opierałam się na niej. Powodzenia EKOAKOWSAKA jak długo bierzesz te leki? bo ja nie jestem przekonana czy należy je tak drastycznie odstawić, ja bym zmniejszała dawkę stopniowo, czyli dzisiaj o połowę mniej i tak przez kolejny tydzień, później jeszcze o połowę mniej (czyli 1/4 dawki podstawowej) i tak przez kolejne 7-10 dni. Nie wiem ile razy dziennie też bierzesz, jeśli dwa, to ja bym nie rezygnowała z jednej całej dawki, a zmniejszyła obie o połowę. Organizm nie lubi nagłych zmian. A najlepiej idź do lekarza jutro i powiedz mu że nie chcesz brać już tych leków i ustalacie sposób odstawienia - przecież nie zmusi Cię do branie leków. Miłego dzionka
  6. IGNAC - wiem o co Ci chodzi i faktycznie to jest trudne wytłumaczyć komuś (a na początku samemu sobie), że to wcale nie intuicja, jasnowidzenie i własna moc sprawcza, a po prostu przypadek. To tak jak z filmem, są takie, w których łatwo przewidzieć jak potoczy się akcja, są też takie w których łatwo przewidzieć jak potoczy się akacja, a nagle okazuje się, że myliliśmy się, akcja potoczyła się w innym kierunku, tak samo jest w życiu na 50% możemy coś przewidzieć i mieć rację i na 50% mylić się - zwykła statystyka. Jak ktoś mi mówił, że miał przeczucie, że coś się wydarzy (chodzi oczywiście o coś złego) to ja prosiłam aby spróbował przewidzieć dla odmiany coś dobrego, bo intuicja działa chyba w dwie strony..., a sobie przypominam ile razy czułam, że będzie źle, że coś nie wyjdzie, a później tak się nie działo, ale my mamy tendencje do pamięci tych złych wydarzeń, które rzekomo przewidzieliśmy. A jak ktoś mnie wyjątkowo drażni swoim negatywnym jasnowidztwem, to mówię, żeby dał mi spokój i nie gadał mi takich rzeczy, bo to na mnie źle wpływa i nie chcę tego słuchać. Jak ktoś *wyolbrzymia negatywy* i ja jestem odbiorcą tego przekazu, czy też raczej biadolenia, po każdym przytoczonym fakcie potwierdzającym zawalenie się świata, mówię coś w stylu: no tak stało się, cóż życie, każdemu takie rzeczy się przytrafiają, czyli takie łagodne zbijanie argumentów i lekkie ich umniejszanie - ale na tyle łagodnie, aby kogoś nie poczuł się urażony, bo dopiero nam się oberwie ;)) Takie postepowanie zazwyczaj uspokaja drugą stronę, bo jak inteligentna, to pomyśli, hmm jeśli on nie widzi takiego problemu jak ja, to może tek źle nie jest, a też za którymś razem przy Tobie już tak nie będzie narzekać i wyolbrzymiać - istnieje taka szansa. Myślenie czarno-białe, to jest dosyć trudny błąd poznawczy do obalenia, głównie dlatego, że często dotyczy to osób nadmiernie ambitnych, perfekcyjnych i pedantycznych, a te osoby często myślą, że to pozytywne cechy ich charakteru - wiem bo też tak miałam - lepiej nie robić wcale, jak ma się zrobić źle, taki zgubny napręż aby było perfekcyjnie i super, za wszelka cenę dać z siebie 100% stawiając wysoką poprzeczkę, a jak nie wyszło tak jak oczekiwałam to miałam poczucie porażki. Teraz staram niżej stawiać sobie poprzeczkę, dawać prawo do gorszych dni, a jak coś nie wyjdzie, to myśleć, że przecież nic takiego się nie stało. Choć przyznaję, że mi bardzo ciężko zrezygnować z *perfekcyjnej bieli* ;)) Czytanie w myślach, jak słyszę, że ktoś coś powiedział dał do zrozumienia itp. to po każdym takim stwierdzeniu (czyli około 30 razy w rozmowie) ustalam fakty: - czyli powiedział to i to? - no nie, tak nie powiedział - to co powiedział? - to i to, ale tamto miał na myśli, - ale nie powiedział, to skąd to wiesz? - no właściwie nie wiem... ważne aby rozmówca sam doszedł do ostatecznego wniosku. No niestety pracować musimy nad sobą i nad otoczeniem też, możemy tłumaczyć, że to błędy poznawcze, że patrząc przez ich perspektywę, robimy sobie i innym krzywdę, a gdy takie argumenty nie docierają może stosować powyższe lub jeszcze inne triki - cel uświęca środki - czasami :))) Mi bardzo pomogło uświadomienie sobie, że te wszystkie nakręcacze ta właśnie przesłona przez jaką patrzyłam na życie, to błędy poznawcze, czyli coś nieprawidłowego, błąd osobowości i że trzeba to zwalczać. Bardzo wiele ludzi, na prawdę wiele przez taki pryzmat patrzą na świat, bardzo na nie jestem wyczulona i staram się walczyć z nimi w moim otoczeniu, a jak ktoś jest niereformowalny, to unikam poważnych i osobistych rozmów z nim/nią, a ostatecznie unikam ich, muszę dbać o moją higienę psychiczną, bo negatywne podejście do życie ciągnie mnie w dół, a tam już byłam.... Pozdrawiam
  7. Witam EKOAKOWSKA, w głowę to puknęłabym kogoś innego... ale mamy odcinać się od przyszłości, wiec nie chce nikogo oceniać, bo różne są motywy postępowania, w tym naszych rodziców, ale jedno muszę napisać, dla mnie *bądź grzeczny/a* to jedno z gorszych przykazań, bo co ono oznacza np. bądź grzeczna dla cioci, czyli może miałabyś ochotę powiedzieć co myślisz, lub choćby dać do zrozumienia, a nie, tak przecież nie można, bo nie wypada (choć ciotka jest zołzą) - udawaj, zachowuj się nieadekwatnie, bo tak trzeba... tak rodzi się pewien schemat postępowania w domu w pracy w otoczeniu, uśmiechamy się bo wypada, tłumimy emocje, a to z czasem rodzi frustrację, poczucie niespójności i pytanie kim ja właściwie jestem, ale prawdziwe ja zawsze wcześniej czy później się o siebie upomni, będzie chciało zaistnieć, bardzo często taki moment powoduje wewnętrzny kryzys, pomiędzy tym co chcę, a tym co muszę, albo do czego innych przyzwyczaiłem/przyzwyczaiłam - ale to jest ten moment wprowadzenia zmiany, zmiany która pociągnie za sobą inne. Nie mówię, aby wszystko wszystkim z mety wywalać, ale aby reagować adekwatnie do sytuacji i okoliczności w zgodzie w własnym ja. Tak jest też często w związkach, ktoś robi coś dla kogoś, stara się, nagina, dopasowuje... ale z czasem zaczyna się dusić i chce i zaczyna być sobą, a druga strona, cóż czuje się oszukana, rozczarowana. Właściwie nikt nie zawinił, ale konsekwencje bywają bolesne. Ja właściwie nie pamiętam z mojego dzieciństwa zwrotu *bądź grzeczna* może dlatego, że dorastałam w epoce dziecka z kluczem na szyi, wiele mogłam i sobie na to pozwalałam np. zjeżdżać na kolanach w białych rajtuzach z górki błotnej czy też rozwalić sobie głowę skacząc z bujającej się huśtawki ;)) a zasady, normy społeczne i miłość wchłonęłam przez skórę, niestety przez skórę wchłonęłam też lęk o zdrowie. Nikt nie chciał źle, ale źle wyszło, jak skręciłam sobie nogę to słyszałam: musisz uważać, bo następnym razem możesz sobie złamać, a wtedy gips pół roku i rehabilitacja...., jak zachorowałam na zapalenie nerek, to usłyszałam że częste takie zapalenia mogą w konsekwencji doprowadzić do niewydolności nerek - zawsze o krok do przodu, tak ku przestrodze i taki schemat myślenie został mi sprzedany, przez wiele lat nie miał większego znaczenia, do momentu gdy usłyszałam *wrodzona wada serca*.... możecie sobie wyobrazić co moja wyobraźnie zrobiła z tą informacją i już wcale nie słyszałam i nie docierało do mnie, że stabilna, że bezobjawowa, że 2% społeczeństwa ją ma a kolejne 2% nigdy się o niej nie dowie. I tu przychodzi moment na przypomnienie o błędach poznawczych, czyli tego co w rozwoju zaburzeń lekowych jest kluczowym, szczególnie gdy trafia na podatny grunt czy moment: - CZARNOWIDZCTWO CZY TEŻ BŁĄD JASNOWIDZA, przewidujemy przyszłość, snujemy czarne wizje, na pewno będzie źle, na pewno się nie uda, czuję że będzie żle - WYOLBRZYMIANIE NEGATYWÓW, skłonność do robienia z igły widły, to jest straszne, okropne, nie daję rady, już nie wytrzymam, to co się stało to już koniec - MYŚLENIE CZARNO-BIAŁE, coś jest dobre albo złe, ładne albo brzydkie, czuję się trochę gorzej - czyli jest źle, nieuwzględnianie tego że nie jesteśmy doskonali i ze życie ma różne odcienie. - CZYTANIE W MYŚLACH, on tego nie powiedział, ale na pewno miał na myśli, jakość tak dziwnie patrzył, pewnie nie chciał mnie zmartwić, na pewno jest źle. WALCZMY Z NIMI TO SĄ BŁEDY KTÓRE NABYLIŚMY, WIELE LUDZI MA JE WPOJONE, ALE DLA NAS SZCZEGÓLNIE SĄ GROŹNE. Z uporem maniaka piszę o automatycznych myślach negatywnych, oddziaływaniu myśli-emocje-objawy-zachowanie-myśli... i o błędach poznawczych - głównie dlatego, że wiem jaki miały powyższe elementy wpływ na powstałe u mnie zaburzenia lekowe i jak ich zrozumienie i okiełznanie mi pomogło, choć przyznaję, że najdłuższym i najbardziej pracochłonnym transferem jest transfer ze świadomości do podświadomości :)) ale się da, choć u mnie chyba jeszcze się nie zakończył. EKOAKOWSKA terapia na pewno jest konieczna, aby zamknąć przeszłość, uporać się z teraźniejszością oraz mocno i pewnie patrzeć w przyszłość. Oki idę na spacer :))) Pozdrawiam
  8. Witam CZY DAM RADĘ ja znam dobrego psychoterapeutę w Warszawie, napisz do mnie maila to Ci podam namiary: jasma007@wp.pl A i fajnie, że chciałabyś się spotkać, w tej sprawie również odezwę się do Ciebie mailowo :) JAANIA to lęki o których piszesz, każdy miał lub ma, to właściwie jeden z symptomów francy. Każdy też bojący się o swoje zdrowie, ma zachwiane poczucie bezpieczeństwa przez co boi się zostawać sam, wtedy właśnie włącza się nakręcanie, poniżej fragment mojego starego posta (IGNAC wcale nie jestem pracowita i nie szukam starych wpisów, po prosu od czasu gdy mi zżarło dłuuugiego posta, zaczęłam przed wysłaniem tych najdłuższych zapisywać je i raczej jestem leniwa bo nie chce mi się pisać od nowa :))) Zawsze najpierw jest myśl, ale później wpadamy w błędne koło wzajemnych oddziaływań i z czasem trudno jest nam obiektywnie ocenić co wyzwoliło daną sytuację, ale na początku zawsze jest myśl i schemat działa tak (znowu się powtarzam, wybaczcie mi Ci którzy to ciągle czytacie) MYŚLI wpływają na EMOCJE te na OBJAWY, objawy na ZACHOWANIE a zachowanie na MYŚLI i tak w kółko i wystarczy aby wpłynąć na myśli (wystarczy - prościna hihihi), a wszystko powoli się odkręci. Czasami te negatywne, napędzające myśli są trudne do wyłapania bo są tzw.„Automatyczne myśli negatywne” to krótkie przelotne myśli, obrazy, wspomnienie, zasłyszane słowa o negatywnym nacechowaniu – przelotne, ale szczególnie u osób „Lękowych” nie ulotne, one zostają gdzieś w podświadomości, zbierają armię, drażą jak kropla skałę i atakują, a my nawet nie wiemy co, jak i dlaczego. Bardzo ważne jest wyłapywanie takich negatywnych automatów i od razu na ich miejsce wstawianie pozytywnych ale racjonalnych myśli alternatywnych – z czasem ten nawyk się utrwali. NERWICA LĘKOWA TO CHOROBA MYŚLI I OD NICH WSZYSTKO SIĘ ZACZYNA - choć tak naprawdę zaburzenia lekowe (nerwica lekowa) nie są chorobą, a już na pewno nie są chorobą psychiczną, dlatego też nie powinniśmy jej leczyć u lekarza psychiatry przypisywanymi lekami, a u psychoterapeuty, który powinien nam pomóc zmienić sposób myślenia już na zawsze. EKOAKOWSKA ja właściwie zupełnie normalnie funkcjonuję, tak jak przed epizodem nerwicowym, choć niestety został we mnie ślad po tamtych emocjach, odczuciach i czasem mi coś do głowy głupiego przyjdzie, ale staram się te myśli szybko pacyfikować, a i nie jestem na żadnych lekach, nawet melisy nie piję, choć jej akurat przeciwniczką nie jestem:)) Pozdrawiam i dobrej nocy wszystkim
  9. Futerko25 oczywiscie jak dojdzie do wysycenia organizmu objawy może zelzeja
  10. Futerko25 to faktycznie niska dawka, najniższa nawet, ale może tak przejściowo na Ciebie wpływa, choć raczej to Twój stan psychiczny ma większy wpływ na uczucie zmęczenia. Concor cor trzeba brać regularnie i o tej samej porze, jest jednym z łagodniej działających betablokerów, głównie dlatego, że bierze się go raz dziennie, a jego działanie jest stopniowe, przez to łagodne, jego największy poziom stężenia we krwi przypada na około 4 h od zażycia (zależy czy został połknięty z posiłkiem czy bez, z posiłkiem szybciej się wchłania) i w tym czasie można nieco bardziej odczuwać jego działanie - nieco. Przy tak małych dawkach ważne jest wysycenie organizmu i może jak to nie nastąpi Twoje objawy zelżeją. W razie czego zawsze możesz skonsultować swoje samopoczucie z lekarzem, który go przypisał, mam nadzieję, że to kardiolog. Pozdrawiam
  11. Futerko25, faktycznie do Katowic kawałek :) Concor cor ma między innymi odciążyć Twoje serce, tzn. że mniejszym wysiłkiem osiągnąć większą wydajność czyli zwalnia tętno, ale organizm jest lepiej dotleniony bo skurcze serca są efektywniejsze, może temu towarzyszyć poza wolniejszym tętnem, spadek ciśnienia i tym samym uczycie zmęczenia, może masz za dużą dawkę?, a może to przejściowe, a może to zmęczenie i poczucie niemocy jest wynikiem obniżonego nastroju, a Concor cor jedynie to podbija. Trochę ruchu, świeżego powietrza, magnezu i wiary w siebie popite zielona herbatą powinno pomóc :)) Pozdrawiam Cię serdecznie
  12. EKOAKOWSKA fajnie, że działa i na tej podstawie musisz sobie uświadomić, że wiele naszych reakcji ma swoje źródło w fizjologii, czyli prawidłowych reakcja organizmu, przy czym fakt, że powód (o czym pisał jeż IGNAC) jest wyimaginowany, a skupiając się na tej reakcji pielęgnujemy ją i pogłębiamy. Ja w takim kiepskim dla mnie momencie przełamałam się i poszłam na imprezę, na której tańczyłam i po jakimś szybszym tańcu, usiadłam i skupiłam uwagę na wariującym sercu - przestraszyłam się przez moment, ale po chwili resztki zdrowego rozsądku doszły do głosu - hellou, tańczyłaś wariatko, tańczyłaś jak szalona, to co się dziwisz?! - to jest właśnie racjonalizacja, którą cały czas stosuję, choć teraz już odruchowo. Piszesz o swojej trudnej sytuacji i relacjach, nie chcę im umniejszać, są ważne i na pewno próbują ciągnąc Cię w dół, ale to nie ma reguły, ja jestem, generalizując oczywiście, silną osobą, zdecydowaną i zdecydowanie idącą przed siebie (ale nigdy po trupach), zawsze mówiłam, że przyciągam *wampiry emocjonalne* czyli osoby, którymi trzeba potrzasnąć i postawić do pionu, aż do momentu kryzysu, kryzysu który przyszedł z nienacka, skoncentrowałam się na nim, przyszło poczucie porażki, niesprawiedliwości, problemy się mnożyły, czyli włączył się komplikator, a wszystkie cudze problemy, które kiedyś brałam na klatę, odbiły się czkawką..., ileś razy mówiłam sobie: ogarnij się, koniec z tym..., zostaw, jest ok., przecież nie chcesz tak żyć, ale nic samo się nie dzieje, a z drugiej strony od czegoś trzeba zacząć. Ty najprawdopodobniej właśnie zaczęłaś, to co teraz napiszę, jest bardzo ważne, złap się tej myśli i do przodu: JEDNA WPROWADZONA ZMIANA POCIĄGNIE ZA SOBĄ KOLEJNE i tak jak IGNAC napisał problemy rozwiązuj po kolei. Dzisiaj usłyszałam fajną myśl, wypowiedzianą przez Urszule Dudziak *WSZYSTKO NA CZYM SIĘ SKUPIASZ - URASTA* - ona to wypowiedziała w nieco innym kontekście, ale jakże do nas pięknie pasuje. Mnie nerwica lękowa, ostatecznie nauczyła większej pokory i zrozumienia dla ludzkich niedoskonałości i niemocy, poza tym potrafię odpuścić, powiedzieć sobie i zastosować: nie warto, szkoda czasu i energii, a czasami pewnymi sprawami tak bardzo nie przejmować i nie brać do siebie. IGNAC cały czas wszystkich wspierasz, a może Ty od nas czegoś potrzebujesz, może jest coś w czym my może pomóc, wesprzeć lub doradzić Tobie? Daj znać, co dwie lub raczej sto głów to nie jedna :) Jeśli chodzi o spotkanie. IGNAC, EKOAKOWSKA pewnie oboje macie racje, co paradoksalnie nie oznacza, że ja jej nie mam. To znowu jest indywidualne, każdy ma różne progi: dyskrecji, anonimowości, ekstrawertyzmu i introwertyzmu. Ja bardzo głośno w swoim otoczeniu mówię STOP negatywizmowi i nakręcaniu się, biadoleniu na zapas (może też po to, aby sobie o tym przypominać) i mówię też, gdy taki temat jest na tapecie, że miałam gorszy okres w życiu, choć faktycznie nie wnikam w szczegóły, takiej potrzeby nie mam. W związku z czym nie mam problemu ze spotkaniem się z osobami o podobnych przeżyciach, nie mam też poczucia, że jest to jakaś mroczna strona mojej osoby, ja to ja z jednej masy ulepiona, a że nie doskonała - cóż. nad tym ubolewam :)))))) Myślę, że to moje podejście jest nieco naiwne, ale wierzę w ludzi i szczerość ich zamiarów. Zaproszenie podtrzymuje, a każdy i tak sam zadecyduje Pozdrawiam
  13. IGNAC hmm... i to jest pomysł - spotkajmy się :)) kolana zadrżały? puls podskoczył? w głowie się zakręciło? I co z tego? :)) Pomyślcie sobie spotkanie osób o podobnych doświadczeniach, podobnie czujących i bojących się, każdy może być sobą i w 100%, czuć się akceptowanym i bezpiecznym, a z drugiej strony przełamanie się, zrobienie czegoś dla siebie, krok do przodu. Oczywiście przy założeniu, że idziemy tam z dobrym nastawieniem, z ciekawością i myślą o czymś przyjemnym, jak moja koleżanka z pracy będąca z natury malkontentką, za bardzo to uzewnętrzniała mówiłam jej Lilka dzień optymizmu! i to też by musiał być taki Dzień Optymizmu, bo przecież nie chcemy sprzedawać komuś swoich lęków, tym samym siebie jeszcze bardziej pogrążać. Proponuję Warszawę, bo z tego co kojarzę to stąd jest nas najwięcej (takie lękogenne miasto) KTO SIĘ PISZE? jak już się określimy to ja zajmę się organizacją czasoprzestrzeni, a jestem w tym dobra ;)) Miejsce i datę uzgodnimy mailowo, tak żeby zachować pewien stopień dyskrecji. To może się udać i może być wartością dodaną. Pozdrawiam i zapraszam do spotkania się :))
  14. Witam wszystkich EKOAKOWSKA uzupełniając wypowiedz IGNCA :) dotyczącego oddechu, to ma dla Ciebie jeszcze krótki test, który myślę, że Cię uspokoi w momencie kołatania serca, mianowicie gdy budzisz się w nocy z pędzącym sercem lub rano Ci się to przydarza czy też w innym trudnym momencie, to zatrzymaj oddech i jak już lubisz tak bardzo mierzyć tętno, to zrób to w dobrym celu, a zobaczysz, że Twoje serce zaczyna zwalniać, to jest fizjologia, wstrzymaj oddech parę razy na około 7s, a pomiędzy wstrzymaniem oddechu staraj się też nie oddychać szybko, zobaczysz że serce zwolni i najgorsze będziesz miała za sobą. Kasia89 jak po wizycie u psychologa? Chyba jednak IGNAC pojadę z Tobą tym autobusem :)) bo Futerko25 chyba się wystraszyła mojej propozycji ;(( Pozdrawiam
  15. Meggi myślę, że nerwica nie daje takich objawów co napisałaś, natomiast może do nich predysponować i tak, jeśli chodzi o układ trawienny to zaburzenia lękowe mogą wywoływać zespół wrażliwego jelita, a to może różnie się objawiać, czy też wpłynąć na przyplątanie się czegoś jeszcze - trzeba to sprawdzić, zrób kolonoskopię, skonsultuj to u właściwego specjalisty i tyle. Zaburzeniom lekowym bardzo często towarzyszy objaw w postaci częstego oddawania moczu i to również może predysponować do nadkażenia pęcherza tzw. drogą wstępującą, ja bym to skonsultowała z urologiem i rozprawiła się raz na zawsze. Stres, lęk, pewien neurotyzm wywołują pewne objawy psychiczne, ale i somatyczne (poranne tachykardie, częste wypróżnienie, potykanie serce, gulę w gardle), które to mogą być uciążliwe same w sobie, ale po obniżeniu poziomu lęku samoistnie i stopniowo przechodzą, natomiast mogą wpłynąć na tyle niekorzystnie na organizm, że coś może się utrwalić, a coś innego wywołać powikłania lub spowodować dołączenie się jeszcze czegoś i to już należy leczyć. Dlatego właśnie tak ważna jest walka i oswajanie nerwicy lękowej we własnej głowie. Pozdrawiam Cię i życzę wszystkiego dobrego, głowa do góry
  16. Kasia89 nie rezygnuj z pracy czy edukacji - choć faktycznie trochę tego masz ;), potrzebne Ci właściwe zarzadzanie własnym czasem i umiejętność oddzielenia pracy i emocji z nią związanych od życia prywatnego, ważne aby znaleźć czas na właściwy odpoczynek, relaks i aktywności życia osobistego, ważne jest właściwe ustawienie hierarchii priorytetów i umiejętność wyłonienia i rezygnowania z rzeczy nieważnych, a na dalszy plan odłożenia rzeczy mniej ważnych. Bardzo dobrze, że umówiłaś się do psychologa, mam tylko nadzieję, że go sprawdziłaś, poczytałaś opinie lub masz poleconego przez kogoś o podobnych problemach co Twoje, to co pisze jest bardzo ważne, bo bardzo łatwo się zniechęcić do psychoterapii, jak trafisz się na kogoś nieodpowiedniego. A jak psycholog Ci podejdzie, to nawet jeśli Twój stan nie jest nerwica lekową (tego Ci życzę) a wynikiem stresu, to na pewno pomoże Ci ustawić na właściwe tory różne sprawy w Twoim życiu. Po pierwszym spotkaniu z psychoterapeutą powinnaś mieć wrażenie, że ma na Ciebie pomysł, budzić zaufanie, powinnaś czuć, że psychoterapeuta wie o czym opowiadasz - czyli ogólnie mówiąc musisz złapać przelot, bo ta osoba przez jakiś czas ma Cię wysłuchiwać, rozumieć, korygować i podsuwać sposoby radzenia sobie. Myślę, że po chwilowym stresie poczujesz się bezpiecznie i dobrze, ja zawsze przed spotkaniem z moją psychoterapeutką czułam pewne napięcie, że znowu muszę opowiadać o trudnych dla mnie sytuacjach, ale po chwili było dobrze, już prawie pół roku od tego jak skończyłam psychoterapię, ech... tęsknię za Panią, Pani Katarzyno :)) Pozdrawiam wszystkich
  17. IGNAC :)) nasze posty są w różnej konwencji stylistycznej, ale jak ładnie się uzupełniamy - pisaliśmy razem, ale ja byłam pierwsza hihih hihhi h
  18. KASIA89 teraz zobaczyłam, że badania tarczycy, masz już za sobą :), to może jednak powinnaś pozwolić sobie na zwolnienie tempa... wszystkie kieraty w jakie sami siebie lub inni nas wrzucają wywołują u nas frustrację, z czasem mogą objawiać się lękiem i zaburzeniami nastroju.
  19. Witam Futerko25 poranne szybkie bicie serca w zaburzeniach lękowych są normalne, głównie dlatego, że rano fizjologicznie podwyższony jest poziom hormonów stresu (kortyzolu i aldosteronu) i to właśnie one tak wpływają na serce, a u osób z zaburzeniami lękowymi jeszcze bardzie ta gospodarka hormonalna jest zaburzona - to normalne, oswój ten lęk, a z czasem to się uspokoi, wiem co piszę, ja miałam tak, że gdy ktoś z samego rana zadzwonił do drzwi to reakcja mojego organizmu była taka, jak by się ktoś co najmniej włamywał (ale przeszło :)). Ja byłam w takim stanie u dentysty i nic się nie stało. Jak cierpimy na zaburzenia lękowe to zwykłe sprawy, tak jak u Ciebie zapisanie się do lekarza, urastają do rangi mega wyzwań, to też normalne, ale nie można ich pielęgnować, zrób sobie listę za i przeciw, a raczej zysków i strat - ale należy zrobić to racjonalnie czyli: zyski z przejazdu, choćby autobusem: zapiszę się na badanie, trochę się przełamię, jest ładna pogoda dobrze mi ona zrobi, zrobię coś dla siebie... straty: wszystko, co by chciało się tu wpisać lub jako pierwsze przychodzi do głowy jest irracjonalne i każdy taki argument da się obalić np. zdenerwuje się - a może nie zdenerwuje, a nawet jeśli to przecież nic takiego, zawsze przechodzi, poza tym to jest tylko w mojej głowie, ale może ktoś to zauważyć - no i co z tego!!! Żelazna zasada walki, czy tez oswajania nerwicy lękowej: KAŻDA REZYGNACJA LUB UCIECZKA PODTRZYMUJE ZABURZENIE, nie oznacza to, że trzeba skakać na głęboką wodę, czy łamać się kołem, ale robić małe kroczki, podwyższać powoli poprzeczkę, czyli wracając do przejazdu autobusem, możesz dzisiaj np. wyjść na spacer tak sama ze sobą, ale w określonym celu np. sprawdzić jakie autobusy jadą w potrzebnym kierunku, a może przejedziesz jeden przystanek? A jeśli jesteś z Warszawy lub okolic to ja przyjadę do Ciebie i razem pojedziemy, ale autobusem :) KASIA89 to mogą być objawy zaburzeń lękowych, ale może to być wynik po prostu stresu, a to nie to samo, poza tym jak już robisz sobie badania to zrób hormony tarczycy, zaburzenie ich gospodarki też może dawać podobne objawy do opisywanych przez Ciebie - nie szukajmy nerwicy tam gdzie jej może nie być :)) poza tym ginekolog diagnozuje nerwicę?! hmm EKOAKOWSKA - PSYCHOANALIZA faktycznie może być mało pomocna w leczeniu zaburzeń lękowych, ale PSYCHOTERAPIA w nurcie poznawczo-behawioralnym jak najbardziej tak!!! leki nie pomogą tak jak psychoterapia. Moja rada: jak najszybciej zrezygnuj z tego psychologa, bo szkoda czasu i poszukaj takiego co specjalizuje się w zaburzeniach lękowych Pozdrawiam wszystkich
  20. OPTYMISTKA, IGNAC - wielki uśmiech do Was :))) Pozdrowienia dla wszystkich
  21. Megi, ja to rozumiem, musiałaś zacząć brać leki, tak bywa i nie ma wyjścia, ale idź na psychoterapię, mając wspomaganie farmakologiczne, będzie Ci łatwiej, a psychoterapia umożliwi Ci poukładanie pewnych spraw w głowie już na zawsze
  22. OPTYMISTKA fajnie, że radzisz sobie z lękiem o to właśnie chodzi, że nawet jeśli bywa gorzej to nie poddawać się temu stanowi i nie pozwolić mu za bardzo się rozgościć, fora ze dwora!! ;)) Trzymam kciuki za badania i leczenie któremu się poddajesz, wiara i optymizm czynią cuda, może to slogan, ale ktoś do kiedyś wymyślił i pewnie miał do tego podstawy Pozdrawiam serdecznie
  23. Witaj MIRRA, ciężko jest komuś doradzać, a właściwie byłoby to mocno niestosowne, bo każdy jakoś inaczej podchodzi do pewnych spraw i inaczej reaguje, choć jak zawsze podkreślam mechanizmy są podobne. Poniżej fragment mojego starego postu, nie chciało mi się od nowa o tym pisać ;)) Ja osobiście jestem przeciwnikiem leków SSRI w zaburzeniach lękowych, choć nigdy nie napiszę - nie bierzcie, ale napiszę dlaczego jestem przeciwnikiem. Dwa (teraz to już prawie 3) lata temu dopadł mnie kryzys, bałam się o własne zdrowie i życie, na początku te obawy były uzasadnione, ale z czasem zmieniły się w lęk irracjonalny, pomimo że stan zdrowie unormował się, pewne sprawy wyjaśniły, ale ja się nakręcałam, czytałam, sprawdzałam, podświadomie snułam czarne scenariusze, moje życie się zmieniło, straciło na jakości, chciałam być dawną sobą, w październiku (czyli po 4 miesiącach) zapisałam się na psychoterapię, byłam 2 lub 3 razy i pomimo że moje wykształcenie jest mocno pokrewne do psychologicznego, nie potrafiłam otworzyć się, zaangażować, a samo nic się nie działo, a wręcz było coraz gorzej, miałam obniżony nastrój i umiarkowane zaburzenia lękowe (tak to teraz oceniam), było mi bardzo źle, postanowiłam pomóc sobie natychmiast, zrezygnowałam z psychoterapii i poszłam do psychiatry, dostałam Lexapro 5mg (najmniejszą dawkę) i Afoban doraźnie (nie stosowałam go), po około 4 tygodniach, rewelacja wszystko wróciło do normy, lęki gdzieś się rozbiegły, czarne myśli rozstąpiły, czułam się uleczona, ot taki lękowy epizod w życiu, po pół roku sama chciałam odstawić, odstawiałam jak trzeba, powoli i długo. Było ok, przez jakiś czas, powoli jednak lęki zaczęły wyłazić, myśli zagęszczać, po dwóch miesiącach od odstawienie było słabo, lęk rósł w siłę, a ja go karmiłam, w październiku dowiedziałam i przekonałam się na własnej skórze, co to jest lęk, bezradność, bezsenność, nocne koszmary, poranne kołatanie serca i inne objawy... ale... do leków nie wróciłam, wróciłam na psychoterapię (w grudniu), czasem brałam ziołowe uspokajacze, piłam melisę, było ciężko, bardzo ciężko, marzyłam żeby tak na tydzień wziąć jakieś beno, odpocząć, zregenerować się, wyspać, odsapnąć, ale po każdy spotkaniu z psychoterapeutką wiedziałam że nie mogę tego zrobić, ale przede wszystkim nie chcę. Ja mam taką przygodę i przykro mi to pisać, znam wiele osób, zresztą można na tym forum poczytać o osobach które brały przestawały, znowu brały, niektóre się ocknęły jak nasz Kochany IGNAC :)) i przestały brać, są też takie które już nie potrafią inaczej, a osobiście znam jedną której po lekach SSRI polepszyło się, przestała brać i do nich nie wróciła, ale Ona miała depresję, a te leki są właśnie na depresję i pomimo pewnych wspólnych cech to jednak dwie różne przypadłości i osoby z zaburzeniami lękowymi trochę inaczej reagują na SSRI czyli antydepresanty. Ktoś kiedyś napisał, że walkę z nerwicą lękową przegrał na samym początku, bo zaczął brać leki. Trochę mi ciebie żal, bo jeszcze nie wiesz co i jak, chcesz żeby przeszło nie ważne jak, byle szybko i pewnie mało jest dla Ciebie realne to co piszę i pewnie niestety, żeby to zrozumieć musisz przekonać się na własnej skórze. Poczytaj stare posty IGNACA i moje, tam cały czas wałkujemy to samo - licząc pewnie, że do kogoś te słowa i ostrzeżenia trafią. Ty już zaczęłaś brać leki, ale zastanów się co dalej z tym zrobić, może powinnaś iść do innego psychiatry (prywatnie i natychmiast) najlepiej do takiego co współpracuje z psychoterapeutą i pomyślcie co zrobić z tym stanem w którym się znalazłaś, różne są alternatywy. Dasz radę, trzymam kciuki
  24. Megi ani ja ani IGNAC z tego co czytałam w jego postach i znam trochę poglądy, nie twierdzimy, że to co się z Tobą dzieje teraz nie ma nic wspólnego z dzieciństwem, sugerujemy że powinnaś to zostawić, odciąć się od tego, jakoś z przeszłością się pogodzić, przeanalizować i zamknąć, zacząć żyć teraźniejszością i walczyć o szczęśliwą przyszłość. A jeśli Twoi terapeuci zgodnie twierdzą, że dzieciństwo determinuje tak znacząco Twoją dorosłość to powinni, taka jest ich rola, pomóc Ci uporać się z przeszłością, zrozumieć, rozgrzeszyć pewne sprawy może ludzi, wybaczyć, ZAAKCEPTOWAĆ PRZESZŁOŚĆ I JĄ ZAMKNAĆ ABY WOLNYM SPOJRZEĆ W TERAŹNIJSZOŚĆ, a później pomóc Ci zaistnieć w nowej dla Ciebie rzeczywistości. Nie wiem jak mam Ci to bardziej obrazowo napisać, maiłam wrażenie że moje przesłanie jest jasne. Ja też pewne predyspozycje do roztkliwiania się nad sobą, wyolbrzymiania, dmuchania na zimne, czarno widzenia, nie zapeszania, że lepiej się nie cieszyć na zapas bo zaraz coś pierdoln... również wyniosłam z życia rodzinnego, głównie z silnego związku z mamą i rodziną z jej strony, ale ja to zrozumiałam, przeanalizowałam, dostrzegłam nie zamierzone błędy wychowawcze, takie przekazywanie własnych leków np. idzie burza, na pewno będzie straszna, może nawet piorun walnie w dom, wyłączać wszystkie urządzenia, zamykać okna.... pełna mobilizacja, teraz z tego się śmieję, ale właśnie taki tok myślenia można przełożyć na każdą sytuację życiową i ja w sytuacji kryzysowej zaczęłam posługiwać się tym destruktywnym schematem (choć wcześniej zupełnie nie przejawiałam takich skłonności) Jak to wszystko sobie w głowie poukładałam, to nawet przeprowadziłam kilka rozmów w rodzinie, nie na zasadzie oskarżeń, czy oceniania, ale po prostu, że mam problem z pewnymi sprawami i muszę się podzielić moją refleksją - jak się domyślacie różnie to zostało odebrane... najtrudniej było z moją mamą, ale to bardzo mądra kobieta i po pewnym kryzysie w relacji, wszystko się wyprostowało (musiała mocno myśleć o nad moimi słowami) zrozumiała co i jak... i nawet w swoje postrzeganie wprowadziła pewne zmiany. Ja wiem jedno na 100%, że nic nie wiem ;)) chodzi o to że nie jestem w stanie przewidzieć przyszłości, nie ma co się nakręcać, na 50% może być źle i na 50% może być dobrze, to może lepiej myśleć pozytywnie, bo to przyjemniejsze, a będzie i tak to co będzie - ale ludzie mają jednak w większości skłonność do negatywizmu, taki błąd w kodzie DNA. Ale walczmy, walczmy ile się da i cieszmy się z głupot, szkoda czasu na pierdoły i doły... hmm Dobranoc
  25. Megii, ja przez długi czas miałam koszmary senne (ja właściwie zawsze mam bardzo wyraźne sny i zawsze pamiętam co mi się śniło, Ty możesz nie pamiętać), była to odpowiedz na mój stan psychiczny, budziłam się w nocy zlana potem, wystraszona czasami z pędzącym sercem - znam to, może to przypominać atak paniki, taki właśnie z niewiadomych przyczyn, a przyczyną są hormony stresu i wzmożona reakcja organizmu na koszmar choć to tylko sen. Jak z czasem ogólny poziom lęku zaczął spadać to koszmary i nocne i tachykardie też odpuściły, teraz jakiś zły sen mam naprawdę sporadycznie i to jak jakoś horror obejrzę ;)) Jeśli myślisz o dziecku to Ty przede wszystkim powinnaś całkowicie z leków zrezygnować, nawet z betablokerów, bo te w ciąży też mogą być niekorzystne, zrezygnować i odtruć organizm, to trochę potrwa, ale na szczęście masz dużo na to czasu i powinnaś mieć bardzo silną motywację - wykorzystaj to Pozdrawiam
×