Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Michalinka

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Michalinka

  1. Pisz Aniu, ja do ciast specjalnego talentu nie mam, może dlatego,że nie lubię zbytnio słodyczy i nie kręci mi pieczenie,ale mąż wcina wszystko co ma cukier w składzie;) Asiu moja siostra ma astygmatyzm, od 3 lat nosi okulary,niestety u niej wada jest spora, ostatnio było - 6 w jednym oku. ale dobrze dobrane okulary poprawiają komfort życia, i powiem Ci,że Emilka przez rok nosiła szkła dla krótkowidzów,i wada jej wtedy mocno poszybowała,także dobrze,że szybko zadziałałaś. Jula fajnie,że Ci się udało, ja na samą myśl o urzędzie czy czymś takim mam ciarki. Ale pochwalę się, wczoraj byłam godzinę na spacerze i weszłam do dwóch sklepów z ciuchami,pooglądałam i wracałam cała szczęśliwa. A u nas pochmurno, córki dziś okropnie marudne,dotrwać do 14,mąż wróci z pracy i niech się z nimi męczy:)
  2. To dobrze,że Julia sprawa się w miarę wyjaśniła i będziesz się mniej martwić, oby szybko komputer Ci się naprawił:) A ja poszłam na zakupy, środa dzień targowy,w małych sklepikach było super, chciałam wejść do marketu i nie mogłam, a dwa razy próbowałam. Nie udało się, wolałam nie ryzykować ucieczki z pełnym koszykiem. Nie wiem, powinnam się cieszyć tym,że poszłam na godzinne zakupy,ale nieudany wypad do marketu mnie zasmucił... Asiu i jak wizyta u okulisty? pozdrawiam
  3. Mój mąż też wszystko chciał za mnie robić, już czasem mu mówiłam,że pójdę na zakupy,a on,że po co mam się męczyć i denerwować, sam zrobi szybciej i bez moich nerwów,ale był dwa razy u psychologa i pani mu wytłumaczyła jak może mi pomóc. W ogóle fajna sprawa jak nasi bliscy w jakimś stopniu uczestniczą w naszej terapii i uczą się jak pomóc. Mam nadzieję,że z babcią będzie wszystko dobrze. Asiu placki dla męża? Ja ostatni raz robiłam je przed ślubem, tak na zachętę:) Mąż w pracy,mama w pracy siedzimy same, i trochę się nudzimy, bo lekko pada, Nina śpi i nic się nie chce człowiekowi. pozdrawiam,a Agata już z wojaży wróciła?
  4. Przykro mi Julia z powodu babci męża, oby wszystko pozytywnie się skończyło. No i z tą trawą to święta racja. Ja nawet pod domem, w ogrodzie nie idą ścieżką, lecę po trawie, ale jakiegoś logicznego wytłumaczenia nie znam? Może łatwiej się schować wśród krzaków, a upadek byłby mniej bolesny? Nie wiem. Asiu zdrówka dla małżonka:) A dziś mąż miał dyżur w aptece, siedziałyśmy z mamą w domu, jakoś tak po prostu dzień minął, dzieci śpią, teraz z mężem jakiś film obejrzę. A i racja Aniu, jak się wie,że jest ktoś kto przez to przechodzi i nie wyśmieje to od razu pewniej się człowiek czuje. Mi na przykład teściowa mówiła,że siedzę w domu bo jestem leniwa.... Zero zrozumienia, Teraz niby wie,że coś mi jest,ale chyba nie przyjmuje tego do wiadomości, nie wie jak mnie traktować i co robić.
  5. Cześć dziewczyny. Wczoraj też byłam poza domem, w sumie 7 godzin. Aż nie mogłam w to uwierzyć. Ale wiecie, byli ze mną bliscy,więc z nimi od razu dużo raźniej i mniej lęków. Chociaż jak byłam już w domu odczułam pewną ulgę. Dziś przyjaciółka ma urodziny, podjadę na chwilę, chociaż to na drugim końcu miasta, no i pojadę sama. Lekki stres jest, bo mimo wszystko samej mi gorzej się jeździ. Fajnie,że Wam minęły te smutne dni bez lęku. Trochę Ciebie Kiciu rozumiem, mi też ciężko bez taty,on był dla mnie olbrzymim oparciem... Aniu kochana spróbuj wychodzić jak najczęściej, z córką, z rodzicami,ale staraj się codziennie,i coraz dalej. Ja mam zaszycik i widzę,że udaje mi się coraz dalej oddalać od domu. Pozdrawiam
  6. Wczoraj cały dzień byliśmy na cmentarzach, najpierw sama z mamą pojechałam,z rana jak jeszcze były pustki,a potem już w * godzinach szczytu*. Mówiłam sobie-muszę,muszę i szłam,znów tak na przekór głowie,ale obyło się bez paniki. Może dlatego,że ja po prostu bardzo chciałam tam być i nic innego mnie nie obchodziło? Mam nadzieję Jula,że kiedyś jak Ty będę mogła w pełni kontrolować nad tym wszystkim.:) Fajnie,że Agata i Jula piszą takie pozytywne teksty, Asia też osiąga bardzo wiele, mam nadzieję,że dzień minął Ci tak zaplanowałaś. Też polecam Aniu szybką wizytą u psychologa. Mi pomaga się wyciszyć, nabrać dystansu. Choć mąż siłą mnie zaciągał. A zaraz właśnie wróci z nocnej zmiany, na szczęście teraz do niedzieli ma wolne:) Dziś też chcemy podjechać wymienić znicze, może jakiś spacer się uda zorganizować? Zobaczymy,pozdrawiam
  7. Dzięki temu samochodowi to w ogóle mogę jakoś funkcjonować. Tak to bym pewnie siedziała w domu. Choć dziś mały sukces, musiałam mamie do pracy przynieść jedną rzecz, poszłam, owszem w pierwszą stronę umysł krzyczał wracaj,ale szłam-chyba tylko siłą woli. Za to w drugą było już ok, poszłam nawet na zakupy i ku mojemu zdziwieniu wystałam w kolejce bez problemów:) Miłej zabawy Asiu:) Mnie też ta aura dość męczy,na szczęście przy córkach mam tyle do roboty,że trudno znaleźć wolną chwilę. Czytałam wstecz,że Julka polecałaś kropelki na nerwicę, i powiedz naprawdę tak dobrze działają,bo chciałabym zamówić.
  8. To ja też pozadroszczę takiego wyjazdu Agacie i oczywiście cieszę się,że wszystko idzie po Twojej myśli:) Jak mieszkałam w bloku sąsiad nas zalał,dość mocno,nie zakręcił wody w wannie i pół nocy się lało. On zrywał podłogi, a my po powrocie z weekendu mieliśmy fajną niespodziankę. Także współczuję,oby szybko wszystko się unormowało. Też byłam dziś z siostrą na cmentarzu,ale zimno i szybko wróciłyśmy do domu.Prowadziłam samochód i powiem,że czułam się fantastycznie, pewnie mogłabym do tej Turcji zajechać,ale gorzej z wyjściem by było:) I jak Asiu dzień minął? pozdrawiam
  9. Współczuję Julia, na pewno masz mnóstwo pracy przy dzieciach, a tu jeszcze takie coś. Mam nadzieję,że szybko sobie dacie z tym radę. Kicia ja po pierwszej ciąży schudłam nie jedząc słodyczy,jadłam tylko gotowane mięso(drób plus ryby) i chodziłam 2 razy w tygodniu na siłownię-pilates plus sala. W 3 miesiące ubyło 10 kg. A teraz chudnę z emocji. Ja z tych co przez nerwy nie mogą jeść, do tego obowiązki w domu. Ale powiem Ci,że nie chciałabym znów być na diecie,trochę się nudzi i a wtedy kiepsko o motywację.... Byłam mamę do pracy odprowadzić, najpierw szłam radosna bo z kimś, a potem już mniej odważnie,ale do domu doszłam,choć szłam dość szybko,byleby szybciej być z domu. Jak mąż wróci jedziemy do teściowej po kwiaty na 1 listopada,bo wczoraj kupiła na giełdzie. Jak do nich jadę jest niby miło,ale jednak coś pcha do domu. A wieczorem mam sesję z psychologiem. Myślicie,że raz w tygodniu wystarczy?
  10. Jak ja Tobie Asiu zazdroszczę wyjazdu, dla mnie to naprawdę wielka sprawa i bardzo Ci gratuluję:) Moja psycholog właśnie powtarza,że strach nie zniknie z mojego życia,ale nauczę się z nim żyć. Także Asiu to naprawdę wielki sukces:) U mnie świeci słońce,ale racja na zewnątrz chłodno. Wczoraj byłam na tych zakupach,ale szłam na miękkich nogach, byłam rozkojarzona, marzyłam o powrocie. Zupełnie tak jak moja córeczka dwuletnia... Ale jakoś zrobiłam zakupy, kurczowo trzymając się Ninki wózka. Dziś zaś siedzę w domu, upiekłam szarlotkę, brat przyjechał na niedzielę i nastawiam się psychicznie na jutrzejsze zakupy. Dzięki za wsparcie dziewczyny, aż miło poczytać,że Julia planuje koncert, mam nadzieję,że mi takie plany kiedyś też zaczną się pojawiać w głowie:)
  11. Spokojnej podróży Wam życzę:) Chyba mam ten sam problem co Julia-wstawanie o świcie, jedna córka od 4 nie śpi, druga do 4 i tak w koło. Mąż jeszcze w pracy, o 8 kończy zmianę w aptece, także jakieś śniadanie trzeba będzie zrobić, mąż idzie spać, a ja z mamą na rynek na zakupy, trochę się stresuję,ale natchnęłyście mnie-po prostu muszę iść i tyle.:) Też myślę Kicia,że możesz pisać o wszystkim, w końcu tej dolegliwości nie ma się tylko dobrych dni. Wczoraj nawet zaszłam do sklepu na końcu ulicy,ale z wrażenia zapomniałam kupić połowy rzeczy,z powrotem już jednak nie wróciłam,za dużo dobrego na raz. Pozdrawiam:)
  12. Dziękuję za miłe przyjęcie, właśnie jak Was czytałam to rzuciło mi się w oczy,że jesteście życzliwe i naprawdę się wspieracie. No i pewnie będziecie mnie rozumieć. Jeżeli chodzi o natężenie,to jest z tym różnie, raz uda mi się z kimś iść na spacer, wejść do sklepu,ale następnego dnia siedzę tylko w domu i czuję niepokój na samą myśl o wyjściu. Moja mama pracuje na pół etatu, mąż też różnie, mieszka z nami młodsza siostra więc mam * wyjściowe* wsparcie. Sama nie chodzę na większe zakupy, jedynie potrafię przejść do biblioteki -gdzie mama pracuje, ale to jakieś 5 minut spacerem. Jestem raczej na początku drogi walki z chorobą,więc moja forma jest dość niestabilna. W niedzielę byłam np z mężem na cmentarzu, wiadomo ludzi już sporo,i czułam się świetnie, a w poniedziałek sama nie mogłam iść na zakupy, taka huśtawka. Ale próbuję sobie jakoś radzić,muszę w końcu, no i myślę, że z Wami będzie łatwiej,bo jak czytam wstecz to widzę,że da się i naprawdę warto się potrudzić, choć ja często odpuszczam, niby dla spokoju.... A co ekspresu to mamy taki w domu,i powiem,że fajna rzecz jak są goście, można przyrządzić każdemu szybko co innego,ale na co dzień wolę starszy i zwyklejszy-te kapsułki dość drogo wychodzą:)
  13. Czytałam Wasze sposoby na radzenie sobie z agorafobią i postanowiłam dołączyć.Nazywam się Michalina, mam 28 lat, męża i dwie małe córeczki-Iga ma 2 lata, Nina pół roku. W sierpniu rozpoznano u mnie agorafobię, pani psycholog uznała,że to wynik nieprzebytej żałoby po stracie taty.To wydarzyło się w styczniu, byłam w ciąży, małe dziecko, moja mama się załamała, mam dwoje młodszego rodzeństwa-23 i 15 lat i musiałam jakoś o nich zadbać. Po tym wszystkim przeprowadziliśmy się do mamy, bo sama nie dałaby rady utrzymać dużego domu. Wszyscy zaczęli wracać do normy,tylko ja czułam się coraz gorzej-objawy doskonale znacie. Na szczęście trafiłam na super psycholog,ale przede mną jeszcze długa droga,liczę ,że z Wami będzie mi łatwiej. pozdrawiam, Michalina
×