
Michalinka
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Michalinka
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 22
-
Zacznę od tego,że kciuki się przydały, zastępstwo mam na kolejne dwa miesiące ;) Sam sylwester udany, spokojny, trochę tańców, kalambury, scrable, o 1.25 poszliśmy do nas, o 2 grzecznie spać. a o 13 wyjechaliśmy do dziadka. Z nim jest dość dziwnie, naprawdę. Raz jest bardzo źle, a potem bardzo dobrze-jak na jego choroby i wiek. Sam chodzi po mieszkaniu, żartuje, tylko dużo leków bierze i ma 3 drzemki za dnia. Ale je, rozmawia, jest zdrowszy i weselszy. Mi w pracy jest naprawdę fajnie, kierowniczka w ogóle się zdziwiła,że się pytam o przedłużenie zastępstwa, dla niej było oczywiste,że zostaję. Ale już wiem,żenajpewniej będę mieć tam stały etat. Ale od września dopiero. Jak ta pani ze zwolnienia odejdzie na emeryturę. Ale jest tak,że od marca do września ona może wrócić. Ale to będę się martwić później :) Śnieżnie się u nas nieco zrobiło, dziewczyny rano wpadły w szał radości, wymusiły lepienie bałwanka na popołudnie;) Mąż dziś ma nocny dyżur w aptece, więc jutro leniwy dzień,brat wpadnie z narzeczoną na kawkę i ciacho. A w niedzielę jedziemy do Radomia, do kina z dziewczynkami,pewnie namówią na hamburgery ;) Maniu jak tam operacja siostry, daj znać? Diana współczuję tych chorób. To bardzo smutne,że tak jedna po drugiej, tym bardziej,że tej drugiej chyba można było uniknąć. Niech Franek szybko zdrowieje. A Wam dużo cierpliwości, wiem sama jak ciężko jest wytrwać z chorym przedszkolakiem. Dobrze,że mama wraca po tym wypadku do formy. Asiu jak tam po urodzinach Tosi? Julka jak u Was? Agata dawno Cię u nas nie było,mam nadzieję,że wszystko w porządku?
-
I jak się macie po świętach? Najedzone i mam nadzieję bardzo wypoczęte:) U nas tak było. Dużo pyszności, chociaż trochę za dużo gościn mieliśmy, za mało relaksu,takiego czystego lenistwa. U rodziny było jednak bardzo fajne. W tym roku z mężem poprosiliśmy by zamiast kupować nam osobno jakieś tam drobiazgi kupić jeden prezent, bardzo nam się zamarzyła świetna lampa,ale sama bym nie kupiła bo zawsze są inne wydatki. A tak rodzina się złożyła, my też od siebie nieco daliśmy i bach, mamy wymarzoną lampę do sypialni ;) Szkoda,że jutro normalnie idę do pracy, muszę porozmawiać z szefową, co i jak z moją przyszłością. Nie powiem,że idąc do pracy nie miałam obaw,ale teraz byłoby mi bardzo szkoda gdyby okazało się,że to koniec i na moje miejsce mają kogoś innego. Także trzymajcie kciuki. A jak sylwestrowe plany? Dziewczynki Nowy Rok powitają z teściami,moja mama i jej przyjaciel też będą u teściów, my idziemy do mojego brata. Szykuje małe spotkanie, piątek zrobiłam sobie wolny od pracy, będzie kosmetyczka, paznokcie, w końcu w młodszym nieco towarzystwie trzeba dobrze się prezentować:) Myślę,że będzie fajnie. Ale bez szaleństw, bo 1 stycznia jedziemy do dziadka męża do Sandomierza. Także życzę Wam już cudownego Nowego Roku, wspaniałego 1 stycznia, bo ponoć jaki Nowy Rok taki cały rok:)
-
Dziewczyny i ja odnalazłam atmosferę pakując nocą prezenty dla dziewczynek, więc przysyłam Wam masę uścisków i serdeczności na te świąteczne dni. Dużo zdrowia, radości i szczęścia. Nie tylko oczywiście na te Święta,ale na cały następny rok. U nas wszystkie dni pozajmowane, dziewczynki skaczą wokół choinki-wczoraj ubierały z moją siostrą i moją mamą, czekają na prezenty. A ja męczę się ostatnie godziny w pracy, dziś tylko do 13 pracujemy, na szczęście, Potem dalsze prace w domu, pod dyktando mojej mamy :)
-
Witajcie:) Powiem Wam,że ja jakoś nie czuję tych Świąt nadmiernie. Pewnie dlatego,że moja mama zajmuje się wszystkim, ja tylko coś pokroję, i tyle. Choinki nie ma, ozdoby nie przyniesione z piwnicy, nic nie sprzątnęłam. Wczoraj chciałam,ale siostra wpadła z problemem i zaczęłyśmy rozmawiać. Muszę się zmobilizować, bo nie mam atmosfery za grosz. Nawet u dziewczynek nie mam żadnych dekoracji. Całą energię zostawiam ostatnio w pracy,na dom nie starcza mi sił. Chociaż wczoraj umyłam dwa okna ;) U nas Wigilia będzie pełna ludzi, ma być nas 14, więc sporo. Ale tak lubimy. Oczywiście ja będę tylko pomocnikiem mojej mamy, zakupy już zrobione, robiłam za transport ;) U mnie ostatnio dużo niepewności, mam umowę do 31 stycznia, nie wiem co dalej, czy kończę z biblioteką czy nie? Wiem,że ta pani, którą zastępuję ma zwolnienie dalej,ale nikt mi nic nie mówi. I nie wiem czy to znaczy,że już mnie nie chcą, czy wręcz przeciwnie,że naturalne jest to,że przedłużają to zastępstwo? I czuję się jak najgorsza z matek, otóż u mojej młodszej córki lekarka odkryła pasożyty. Nic mnie nie pocieszyło, mała ma leki, a ja wyrzuty sumienia. Naprawdę nie wiem skąd to się wzięło? Lekarka mówi,że wystarczyła zabawa w piaskownicy,ręka do buzi i już, ale wstyd mi. Chociaż leczenie na końcowym etapie, to ciągle mam wyrzuty sumienia,że nie dopilnowałam córki. Diana jak ma się mama? |Jakie świąteczne plany macie? Julka u nas w tym roku będzie zupa grzybowa, decyzja rodzinna, będzie makaron, bez lepienia uszek ;) U nas jarmarków nie ma, był kościelny co prawda,ale to nie jarmark, a raczej kiermasz. Mam nadzieję,że w Trzech Króli uda nam się pojechać do Warszawy i pokazać dziewczynkom dekoracje świąteczne. Mam nadzieję,że Ignasia wysypka szybko zniknie. Agata jak u Was przygotowania do Świąt? Mania jak wyniki wyszły,wiecie coś? Joasiu myślę,że czas na przemyślenia co chce się robić w życiu jest ważny. Może mąż wpadnie na fajny pomysł i będzie zadowolony z następnej pracy? Mam nadzieję,że zdrowa jesteś i z dziewczynkami cieszycie się atmosferą Świąt :) pozdrawiam, trzeba wracać do pracy, jeszcze 40 minut i do domu :)
-
A, Kasiu dopiero teraz zobaczyłam Twoją wiadomość. Fajnie,że Tobie pomogła taka forma pomocy. Jak pewnie zauważyłaś nasz wątek jest o życiu po chorobie, więc pewnie te namiary przydałyby się w jakimś wątku dla osób walczących z problemem. My mamy za sobą terapie i jak możesz przeczytać żyjemy normalnie od dłuższego czasu i wspieramy się w naszej nowej codzienności :)
-
No ja to się przedwcześnie pochwaliłam tą w miarę stabilizacją. U Igi w klasie bostonka się pojawiła i dwie panny miałam chore. Wysypka, gorączka, swędzenie, z początku myślałam,że to jakaś szkarlatyna,ale na szczęście to tylko bostonka. Ogólnie dzieci były zmęczone chorobą, najgorsze to ta wysypka, swędzi, i najgorsze,że w buzi się pojawiła, jeść nie można, pić nie bardzo. Ale już kryzys za nami, Iga poszła do szkoły, a Nina znów bryka po domu jak szalona:) Teraz ja poszłabym na zwolnienie by odpocząć po ich chorowaniu. Musiałam wziąć dwa dni opieki nad nimi,kierowniczka niby nic nie powiedziała,ale zostawiałam ją samą bo druga pani pojechała na szkolenie i trochę była poirytowana.,ale to jeden dzień na szczęście i dalej jest miło. Choć chciałabym by dziewczynki nie chorowały mi w najbliższym czasie. Dziadek znów w domu, stan stabilny, chociaż codziennie przychodzi pielęgniarka na zastrzyki. Jak nam się uda to w sobotę jedziemy go odwiedzić, oby Iga i Nina były zdrowe. Najgorsze,że ma kiepski wyniki krwi, bo jeść nie chce, anemię ma okropną, oby te zastrzyki pomogły. Poza tym to jakoś sobie staramy radzić ze zniechęceniem. Musimy chyba częściej wychodzić z domu,bo zaczynamy przypominać parę emerytów. Zaniedbaliśmy się okropnie,ale albo chore dzieci, albo dziadek, albo rodzicom trzeba pomóc. Gdzieś brakuje nas w tym wszystkim. Taka codzienność potrafi przytłoczyć. Zaczęłam wczoraj brać Vigor Up i liczę na jakiś mały przypływ sił:) Siły się przydadzą bo w niedzielę robimy 9 urodzinki Igi odłożone przez tę bostonkę. Na razie dla rodziny, będzie 17 osób! A w przyszłą sobotę dla koleżanek, tutaj mam na liście 4 panienki, kolegów dwóch i 2 kuzynów dalszych. Diana co tam słychać u Ciebie i czekam, jak chyba dziewczyny też, co tam z teściową. Maniu jak mi pomoże ten Vigor to Ci go polecę. Takie jesienne zniechęcenia nas dopadają i cóż, jakoś przeżyć to trzeba. Asiu i jak z pracą męża? Jak z Zosią? No i jak nasza Tosia się ma, dalej ząbkuje? Julka zazdroszczę tej randki i fajnie spędzonego czasu z dziećmi. Odkąd pracuję to logistycznie widzę jak to ciężko jest ułożyć i doceniam bliskość mamy i teściów, to jedno odbierze, drugie zaprowadzi, trzecie zajmie się Ninką :) Agata co u Was? Pędzę podać obiad rodzince, dziś zupa gulaszowa, dwa w jednym:)
-
Witajcie :) Asiu szkoda,że z tą pracą tak wychodzi. No,ale może to jasny sygnał,że czas szukać czegoś nowego i podjąć nowe wyzwanie? Takie zmiany mogą być trudne,ale ostatecznie może się okazać,że to były zmiany na lepsze. Nie strasz mnie Asia, ja mam dwie córki, ich dorastanie chyba mnie zmusi do schowania się do piwnicy na parę lat ;) Diana ja tak miałam i też w rodzinie, kuzynki synek od rana taki był niewyraźny, ale nie odwołała spotkania, a potem moje złapały anginę. Ale z drugiej strony jej synek wtedy nie wyglądał na chorego, sam objawy dostał dzień później,więc nie winię bardzo jej. Ale w takiej sytuacji jak u Ciebie też bym z pewnością odmówiła i pewnie zrobiła teściowej niezłą awanturę,że ma pretensje. Ciekawi mnie jak dalej się zachowa? Dobrze chociaż,że mąż poszedł po rozum do głowy. A u nas jako tako, słynne po japońsku. Długi weekend zleciał za szybko, mąż zabrał w piątek dziewczyny na taki pokaz wojskowy, ja miałam wolne przedpołudnie,to zajęłam się trochę sobą. A potem dziadkowie wpadli na obiad. Wczoraj wpadła kuzynka z dziećmi, a dziś siostra męża. Także głównie w domu byliśmy i mieliśmy gości. Brakuje mi czegoś w tym naszym życiu. Czasami żałuję,że nie mieszkamy w większym mieście,gdzie jest masa atrakcji dla dzieci. U nas świeże powietrze, spokój, cisza,ale chwilami brakuje mi pomysłów jak ciekawie spędzić weekend z dziećmi. Jeszcze latem las,jezioro,a zimą nic. Dziadek na szczęście czuje się nieco lepiej, co prawda ciągle w szpitalu,ale zaczął sam jeść i wczoraj rozmawiałam z nim przez telefon i zaczynamy mieć więcej optymizmu. Musimy koniecznie go odwiedzić. Za to z moją mamą jakoś tak nie idzie mi się dogadać, obie zrobiłyśmy się nerwowe i zamiast rozmawiać burczymy na siebie. Spokojnego tygodnia Wam życzę, dużo zdrówka i optymizmu jak najwięcej dla nas na te listopadowe dni.
-
A mnie dopadł dołek. Nałożyło się tego, znowu choroba dziadka, rocznica śmierci kuzyna się zbliża, 1 listopada i wróciły wspomnienia o tacie,Iga zachorowała. Taka drażliwa się zrobiłam, ciągle smutna, beznadziejnie przeżyłam ostatni tydzień. Za dnia robiłam wszystko jakby automatycznie, bo musiałam,a wieczorem siadałam w fotelu i nie miałam na nic siły i ochoty. Wspominałam, złościłam się i płakałam. Szykujemy się,że dziadek męża może w każdej chwili odejść. Miałam doła, ale z początku starałam się z nim walczyć i to był błąd. Jak odpuściłam, i poddałam się smutkowi,zrobiło mi się lepiej, jakoś tak lżej na duszy. Staram się skupiać teraz na 6 urodzinach Igi, będą dwa przyjęcia, trochę pracy nas czeka, trzeba celebrować miłe chwile w końcu :)Dziś na celowniku spacer nad jeziorem,niech się dziewczynki dotlenią, a ja może się zrelaksuję. Julka trzymam kciuki za kuzynkę, na pewno dalej wyniki będą tak dobre! Asiu u nas był Bal Anioła, ale Igi nie było, a szkoda. Maniu cieszę się,że zdrowie wróciło, dbaj o siebie. Diana u nas wszystko było zamknięte na 1, wiem,że parę osób marudziło,że nie ma gdzie herbaty wypić jak ktoś z daleka,ale u nas tradycyjnie się żyje:) Agata co u Was? pozdrawiam
-
Agata ja mam takie córy,jedna pełna energii i bardzo żywiołowa,druga spokojniejsza. I tak sobie myślę,że każda ma swoje wady i zalety. Iga wymaga więcej uwagi-to ta spokojna. Ona nie powie,że ma problem, że czegoś jej trzeba, nawet jakoś tak dyskretnie się cieszy. Emocje muszę ja wyzwalać, ona na przykład nagle zacznie płakać w domu,bo w szkole ktoś jej coś powiedział i po paru godzinach przychodzi reakcja. A ja nie wiem co się dzieje, i muszę się męczyć by się dowiedzieć. Nina jest inna, ją trzeba tonować. Ale myślę sobie,że Nina będzie odporniejsza psychicznie, czasem bywa nieznośna, ale co na wątrobie jej leży to od razu to pokaże. Jest zła, smutna,wesoła-widać wszystko. Wykrzyczy,wytrzęsie się, i jest ok. Nie gromadzi tego w sobie. Iga jest jak ja, trochę się boję,że może być w przyszłości podatna na nerwicę i stany lękowe. Dlatego staram się na bieżąco kontrolować jej emocje,by ich nie gromadziła w sobie. Mnie rodzice zostawili tak trochę sami sobie, bo cicha, spokojna, wszystko ogarnia, ideał. A to nie tak. Także Agata nie tłum Ady, tej tej pewności siebie, ciekawości świata i energii. wiadomo normy dziecko znać musi i czasem trzeba -powiedzieć stop,bo rodzice się męczą,ale takie dziecko jest chyba prostsze w obsłudze, powie ci potem co mu nie pasuje,albo wykrzyczy :) Przy cichej Idze to ja się muszę czasami nagimnastykować:) Asiu nie strasz mnie, ja mam dwie córy, jak mi zaczną dojrzewać to chyba się wyprowadzę... Myślę,że to trzeba przeczekać, i miłością dużo się osiąga a nie złością. Chociaż rozumiem,że ciężko zachować spokój gdy dziecko się buntuje. Nawilżaj Asiu powietrze, często wietrz mieszkanie i polecam maść majerankową. Mania nadmiaru pracy nie zazdroszczę, ja w swojej bibliotece nie narzekam na jakieś szczególne zamieszanie, chociaż jesień i ludzie powinni przychodzić po zapas lektury;) cieszę się,że w domu dobrze się mieszka, jesienią pewnie miło spędzać tam czas :) Julka co u Was,dzieciaki zdrowe? Diana jak tam Franek i przedszkole? A ja w sobotę pojechałam z mężem odwiedzić dziadka, i chyba jakieś szpitalne wirusy mnie wzięły. Strasznie się zaziębiłam, kaszel,gorączka. 2 dni to leżałam tak non stop,lekarka dała mi zwolnienie na 3 dni jedynie,bo potem kazała przyjść w razie czego po antybiotyk,ale o dziwo te leki postawiły mnie w miarę na nogi. No musiałam dziś iść do pracy, bo mieliśmy teatrzyk dla dzieci, zaczęłam tam organizować w czwartkowe spotkania dla dzieci, i dużo z tym było zamieszania i musiałam być. Ale ogólnie został mi jeszcze suchy kaszel, i taka jestem nieco sflaczała. Wróciłam do domu i wprosiłam się mamie na obiad wczoraj , bo samej to mi się nawet herbaty nie chciało robić. Rozleniwiłam się nieco przez to zwolnienie. Najważniejsze,że dziewczyny zdrowe. Dziadek już od wczoraj w domu,ale w formie najlepszej nie jest. Musi teraz być pod specjalną opieką, a złości się okropnie,bo nie lubi być w centrum uwagi i w ogóle już jest zmęczony tym wszystkim. Ale my nie odpuścimy dziadkowi. Planów na weekend nie mamy, to znaczy w niedzielę obiad u moich dziadków i tyle. Jakoś chcę poleniuchować i na 100 % dojść do siebie:) pozdrawiam
-
Witajcie dziewczyny, u mnie tak smutnawo bo znów dziadek męża musiał być hospitalizowany. Złapał przeziębienie,ale zajęło płuca i miał problemy z oddychaniem. Mąż pojechał z rodzicami go odwiedzić. Na szczęście szybko dostał silny antybiotyk i ponoć dobrze reaguje na niego, chociaż mąż mówił,.że wyglądał po prostu kiepsko bo i je mało i wiadomo wymęczony kaszlem,ale lekarze są dobrej myśli. Dostaje dożylnie antybiotyk, jak nie będzie problemów to 8 dni ma je brać i do domu. Mam nadzieję,że tak będzie. Także u nas weekend miło się zaczął bo z bratem i jego narzeczoną zrobiliśmy sobie domowe kino z popcornem, miała być fajna niedziela,ale nic nie wyszło. Mnie też ta pogoda osłabia, rano mam problemy by się zebrać do pracy,śniadanie robię wolniej,wolniej piję kawę, czegoś zapominam,a po pracy to już nic mi się nie chce. Muszę jakieś witaminy od męża wziąć z żen-szeniem pewnie,bo przesilenie mnie wzięło na całego. Idze też rano ciężko wstawać do szkoły, bywa,że toczymy wojnę,ale się nie dziwię,sama najchętniej nie wynurzałabym się z łóżka do południa ;) Maniu super musi być taki powrót do domu,wszystko świeże,nowe,takie jakie chciałaś. Mam nadzieję,że już zaraz zostanie sama radość z remontu bez pracy przy układaniu:) Julka takie rodzinne choroby są najgorsze,dużo osób teraz zaziębionych,u męża w aptece tłumy, nagle ta okropna jesień przyszła. Wiedziałam,że Ignaś się wyciszy,taki moment miał,ta sytuacja źle na niego wpływała ;) Agata cieszę się,że się odzywasz :) Tak uroczo piszesz zawsze o Adzie, miło się czyta :)Macierzyństwo daje Ci mnóstwo radości i to widać :) Na pewno pogodę macie przyjemną, ani za ciepło,ani za zimno,w sam raz na spacery i cieszenie się jesienią. U nas jest paskudnie niestety... Diana co tam u Ciebie? Asiu co słychać? pozdrawiam
-
Julka też mój mąż ma dwóch bratanków,i też szwagierka była z początku rozczarowana nieco,bo ona taka dziewczęca,jeansy nosi tylko w wielki mróz,tak to sukienki,kwiatki,itp,a tu dwóch chłopaków;) Ale może kiedyś się na trzecie zdecydują. Teodor to fajne imię,żadnego nie znam. U Igi w zerówce są cztery Maje,trzy Zuzie, trzech Kacprów i trzech Jaśków. Jakiś szał,a tutaj tak oryginalniej,ale tradycyjnie:) Ignasiowi przejdzie, ma taki etap,że musi czuć rodziców blisko,Nina tak miała,że chyba z dwa tygodnie budziła się w nocy i koniecznie musiała spać z nami,może ma intensywne sny? Asiu ja miałam podobne myślenie,szukałam wielu sposobów na siebie,w końcu kupiłam sobie karnet na zumbę,ta godzina poza domem dobrze robiła mojej głowie:) Wiadomo,każdy potrzebuje odskoczni,chwili bez płaczu,kolek, karmienia, ciągłego pytania-mamo,a gdzie,po co,kiedy?Też jestem za tym byś znalazła w sobie jakąś pasję i ją rozwijała:) Mania jak tam remontowe sprawy? Diana i jak po wakacjach? No jak się mogłam spodziewać Iga przejęła infekcję Niny,ale szybko przyszło,szybko poszło,na szczęście. Musiałam wziąć wolne dni dwa bo u męża w aptece grafik ustalony wcześniej i nie mógł zamienić,mama w pracy, a teściowa też była podziębiona. Ale już dziewczyny zdrowe. Wczoraj Iga nie chciała iść do szkoły po tej labie w sumie 4 dniowej, ale pomarudziła,pomarudziła,zobaczyła brak efektu i poszła do szkoły, a jak ją odbierałam to zachwycona była,bo jakiś teatrzyk był:) Kupiłam na czwartek bilety do kina, idę z mężem na Brigdet Jones,pewnie zaśnie,ale miło,że chce mi towarzyszyć. Mamy w mieście nową salę kinową, najpierw myślałam,że tam będą nijakie filmy i kiepski wybór, a tu proszę,są nowości:) w sobotę pójdziemy z córami na poranek dziecięcy:) Takie miłe wejście w jesień, chandrze mówię nie:) Wracam do prasowania:) pozdrawiam
-
Diana udanych wakacji,wracaj z pozytywnymi wrażeniami i wspomnieniami :) Julka dwulatek maksymalnie testuje granice, a do tego to dla niego w ogóle ciężki moment,chciałby być ciągle i samodzielny i w centrum uwagi rodziców. Myślę,że ta zazdrość mu minie jak się przekona,że zawsze ma Was obok i nikt mu Was nie zabiera. Lila widać silna dziewczynka,chyba moją Igę bym mogła wysłać na warsztaty do niej ,moja to rzadko się odezwie przy sprawdzaniu obecności:) Maniu a myślałaś by jeść teraz tran? Koniecznie spróbuj na wzmocnienie, i możesz wziąć takie ziołowe leki na zatoki, one może nie działają natychmiast,ale wspomagają zatoki długofalowo,jakiś Sinupret, ale Renopuren? Fajnie,że remont się kończy, chociaż nie zazdroszczę przeprowadzki to jednak takie świeżo zrobione mieszkanie jest super:) Asiu i jak ma się Tosia? No a u nas wrześniowa infekcja,co dziwne nie u Igi szkolnej, a u Niny. W niedzielę u teściów na obiedzie szalała w ogrodzie,oczywiście bez swetra,a jednak mimo ciepła,wiał wiatr i bach,choroba. Wyglądało to kiepsko wczoraj,dziś nieco lepiej,Sambucol i Lipomal jej daję,bo nie chcę sięgać po coś silniejszego. Mam nadzieję,że Iga się nie da, i nie opuści szkoły. Ciągle jest taka niepewna siebie,więc nieobecność by ją *popsuła*. A poza tym to w pracy miło, kierowniczka świetna, bardziej jak dobra ciocia, ciągle się pyta czy mi nie przeszkadza kiedy przychodzi z jakimś poleceniem,pyta o dziewczynki,tak przyjemnie jest. Nie mogę narzekać. Ale powiem Wam,że trochę męczące jest prowadzenie domu i łączenie tego z pracą. Chwilami nie mam na nic siły, szczególnie kiedy jedno jest chore i męczące. Na szczęście mój mąż fajnie pomaga,narzeka i owszem,ale wczoraj zaskoczył mnie tym,że zrobił obiad i nie były to kanapki do prawdziwe spaghetti:) Pozdrawiam Was kochane i wracam do pracy:)
-
Witajcie,jak tam po weekendzie? Diana zazdroszczę Ci wakacji,ale to już mówiłam. U nas piękna pogoda,to spędzamy czas w ogrodzie,albo ostatnio zapraszam rodzinę na kolacje nad jezioro,taka fajna rodzinna wycieczka, 10 minut od domu:) Ale szkoda,że teraz nie mieliśmy urlopu na Kaszubach, w lipcu ciągle padało:) Pamiętasz może jakie problemy miałam z Igą?Siedziałam z nią w przedszkolu i patrzyłam jak cierpi. Ale małymi kroczkami do celu. To potrwa parę tygodni. Franek jest mniejszy to pewnie bardziej przeżywa separację z Tobą,dajcie sobie czas. Chwal go za każdy mały sukces,i bądź blisko gdy ma kryzys.To wzmacnia poczucie bezpieczeństwa. Powodzenia. Mania trzymam kciuki za ten remont,a raczej za szybki i sprawny koniec. Warto jednak pocierpieć nieco by cieszyć się ślicznym wnętrzem. Moja mama chciałaby kuchnię na dole zmieniać,ale właśnie boi się zamieszania i na razie tylko marzy:) Asiu nie wiem co Ci poradzić, na pewno warto stosować delikatne kosmetyki i obserwować skórę i reakcje małej na jedzonko. Powiem Ci,że pamiętam jak szwagierka narzekała na te jogurciki,dała Mikołajowi,a on potem 3 dni miał problemy z brzuszkiem. Ja bym wprowadzała je później,na razie nie wracaj do nich dla pewności. Julka jak tam dzielni uczniowie?Lila chyba dalej zachwycona szkołą,a Olek się przyzwyczaił na powrót? A u nas szkolnie ok.To znaczy rano w domu Iga nie chce wstawać,wszystko robi z grymasem na twarzy,bo do przedszkola szła na 8.45, a teraz wychodzimy po 7.30 i panienka się burzy ;) Ale jest zadowolona, w domu trochę marudzi,ale pani mówi,że w szkole nie ma większych problemów. Na ostatniej lekcji już taka niespokojna się nieco robi,niecierpliwie czeka na koniec,ale nie płacze,nie dąsa się,nie krzyczy;) Żałuję jednak,że nie posłałam jej do pierwszej klasy.U nas zerówki są trzy klasy, u Igi w grupie 23 osoby. 1 klasy są dwie,jedna ma 17 dzieci,druga 14. Myślę,że to byłoby lepsze.Ale teraz już czasu nie cofnę.Weekend upalny, miło go spędziliśmy chociaż nic wielkiego się nie działo,ale rodzinnie było i przyjemnie. Wróciłam właśnie z pracy,na szybko robię schabowe z fasolką,córy bawią się u teściów jeszcze,zaraz po nie pojadę i chyba pójdziemy na mały spacer,szkoda tracić pogody:)
-
Asiu bardzo nieelegancko ta pani się zachowała. Jesteś teraz na macierzyńskim tak? To w sumie stratna nie jesteś,ale wiadomo jednak widzę podobnie jak Ty,kiedy wychodzę do pracy dbam o siebie,mam chyba więcej cierpliwości i luzu wobec córek,fajnie jednak wyjść z domu,zrobić coś dla siebie i na chwilę zatęsknić. Trzymam mocno kciuki by kurs ruszył i dostarczył masę przyjemności:) Diana to ja chyba też się starzeję,coś często mam takie stany. Ale mówię,że to efekt końca lata. Za szybko mi nęło. Pamiętasz jak moja Iga nie chciała zostać w przedszkolu? Owszem trochę nerwów było,ale się przyzwyczaiła. Maniu ja to wstyd się przyznać Kraków widziałam raz, ale z okien pociągu. Moja młodsza o 13 lat siostra była 7 razy,a ja ani razu na poważnie. A jak remont idzie ,widać postępy?Cierpliwości, niebawem wrócisz do siebie:) U nas weekend z niespodzianką. W sobotę pojechaliśmy do mojej kuzynki do jej pensjonatu. Było wspaniale. Ciepło,leniwie, wieczorno-nocne ognisko, włóczenie się po lesie. Mogłabym tam spędzić tydzień,a nie ledwie dwa dni:) Ale mąż wiedział co poprawi mi nastrój. Nina prawie zdrowa,tylko jak zwykle katar został jeszcze. Czasem pomarudzi, ale kto z zapchanym nosem nie pomarudzi nieco? Za to mi dziś w pracy było ciężko,ciśnienie spadło.Miałam taką głupią pracę, wklepywanie do komputera danych. Musiałam wypić trzy kawy,o mało nie zasnęłam. Dobrze,że dziś był ruch to mnie trzymało w pionie i nie zasnęłam. Zrobiłam dziewczyny dziś fajną zupę marchewkową z soczewicą, przepis od znajomej, chyba pierwszy raz jadłam soczewicę:)
-
Witam w nowym tygodniu. Mam jakoś tak kiepski nastrój. Nina się zaziębiła,teść nawet na krótkie trasy włącza mocno klimatyzację i proszę, jest katar,okropny ból gardła i maksymalne marudzenie. Wczoraj byliśmy w Radomiu też nieco kupić Idze rzeczy do szkoły,i po drodze opona się rozwaliła,mąż musiał ją wymieniać w deszczu. Nina już zaczynała się kiepsko czuć,więc horror się zrobił. Rano poleciałam z małą do lekarza,potem teściowa zabrała małą do domu z lekami, a Iga poszła do szwagierki, boję się,że dwie mi się rozłożą. W pracy odpoczęłam. Teściowa mówiła,że Nina strasznie się złości, krzyczy zachrypiała,nic nie pasuje tej małej, mam nadzieję,że jej przejdzie szybko.Ale przez to wszystko chodzę podenerwowana,bo moja mama pojechała na ten tydzień w góry, i jak Ninie się nie poprawi będę musiała wziąć wolne,bo teściowa ma dziadka,teścia do zajęcia,i jeszcze chore dziecko to za dużo.No i moja babcia, złapała anginę,dostaje antybiotyki w zastrzyku,trzeba pomóc bo dziadek ani nie ugotuje, ani nie posprząta.No wszystko jednocześnie. Liczę,że jutro będzie lepiej,bo dziś na pocieszenie zjadłam dwa pączki i racuchy teściowej:) Maniu co u Ciebie? Agata na śniadania u nas najczęściej są kanapki,albo jajecznica, możesz robić taką delikatną na parze,większość dzieci lubi:) Julka i udało się plażowanie?Iga idzie do zerówki,jednak mąż mnie przekonał,że ona z końca roku i lepiej niech spokojnie przygotuje się do szkoły poważnej.Ale oczywiście będzie w szkole się uczyła,nie w przedszkolu. Diana przybijam piątkę w letnim zaziębieniu malucha, Asiu Zosia to już prawie nastolatka,ma swoje zdanie:) Fajnie,że wakacje udane, ja na ząbkowanie polecam Camillę:) pozdrawiam
-
Julka jak tam było na Mazurach? Joasiu fajnie,że wróciliście zadowoleni. Ja kiedyś byłam w pensjonacie gdzie zakazali grzać wody w pokoju,ani herbaty ani kawy. Bo ponoć parówki ludzie gotują i psują czajniki:) Diana pewnie macie teraz duży ruch,taki dłuższy weekend chyba dość pogodny i u Was? Agata co słychać? Maniu jeszcze odpoczywasz? Parę dni forum szwankowało. U mnie w pracy już spokojnie. Może to efekt wakacji. Ludzi mało,są momenty ,że przez godzinę nie ma co robić. Dziewczyny się adaptują do nowej sytuacji .babcia rozpieszcza jedna z drugą więc są zadowolone. Weekend długi taki spokojny. Sobota to nadrabianie zaległości w domu,wczoraj u męża brata byliśmy na obiedzie. A dziś spokojnie,byliśmy rano na spacerze,potem jedziemy do knajpy na obiadek,jest mini zoo to atrakcja dla panienek. A jutro znów praca i obowiązki. Pozdrawiam
-
Dziękuję dziewczyny,że pamiętałyście o moim początku pracy. Wiadomo początki są najtrudniejsze. Stres jest, chociaż wszyscy są mili. Kierowniczka jest bardzo miła, ogólnie korzystający z biblioteki są serdeczni, to nie sklep, czy urząd, więc taki kontakt jak ze znajomymi. Ja się chwilami nieco gubię, ale ogólnie to chyba więcej ze stresu wynika niż z trudności pracy. Mąż wziął na ten tydzień same drugie zmiany, więc rano jest z dziewczynkami, a potem przez godzinkę babcia się nimi zajmuje, jedna albo druga.Wiadomo ranne wstawanie i gonitwa są ciężkie po przerwie.Dziewczynki zaskoczone nieco tym,że nie jestem z nimi cały dzień,młodsza niby taka odważna,ale wczoraj prosiła bym została w domu i zrobiła jej naleśniki na śniadanie,ciężko było wytłumaczyć,że mama ma pracę. Dziś mnie odwiedziły, i zobaczyły co robię. Weekend muszę poświęcić córkom,będą atrakcje,jutro grill u nas,ale bez gości, a w niedzielę jedziemy na piknik rodzinny dwie wsie dalej:) Julka udanych mazurskich wczasów:) Joasiu zazdroszczę spotkania z Julą:) Diana podoba mi się Twoja podróżnicza odwaga i pasja :) Maniu powodzenia z remontem i super wakacji:) Agata jak u Ciebie?
-
Przybywam pomarudzić dziś. Mój mąż schodził ze schodów-raczej zbiegał i bach, potknął się, upadł tak,że złamał sobie palec u stopy. Gips, taki opatrunek w zasadzie gipsowy na 10 dni. No my mamy jakiegoś pecha, mąż się śmieje,do pracy nie pójdzie teraz parę dni to ma atrakcję. A ja bardzo się stresuję tą pracą za parę dni i jeszcze to mi potrzebne do szczęścia. W ogóle u nas było zamieszanie bo moja siostra zaprosiła tych pielgrzymów na Dni Młodzieży, 4 dziewczyny z Białorusi, Polki praktycznie. Moja mama je przeniosła do dziadków, a ja musiałam je wozić na posiłki do nas. Siostra myślała jedynie o ich sferze rozrywkowej, zwiedzanie,modlitwa itp. A całą brudną robotę zostawiła nam. Ale teściowie zaprosili dziewczyny na grilla i było super. Tylko siostra mało zadowolona, jej koleżanka dostała grupę z Chile,a ona dziewczyny, które świetnie mówiły po Polsku i jakoś tak mało egzotyczne były;) Ale ogólnie teraz odpoczywam, siostra pojechała do Krakowa,mam spokój-nie licząc męża i córek, które wchodzą mi na głowę. Jest upalnie, basenik w ogrodzie rozłożony pluskają się od wczoraj non stop;) Na ten weekend pojedziemy do kuzynki, mąż co prawda kontuzjowany,ale uznał,że w sumie może jechać:) Asiu to świetne wieści. Macie sporo czasu by podejmować jakieś decyzje-wyjazd czy szukanie pracy. Najważniejsze, że nie musicie tego robić na szybko i możecie znaleźć najlepsze rozwiązanie dla Waszej rodziny. Premia-wiadomo lepiej ją mieć, ale w premii dostaniecie rodzinę na miejscu to się przydaje bardziej niż te kilkaset złotych;) Już trzymam kciuki za wakacje nad morzem i pogodę:) Spokojnego tygodnia dziewczyny
-
Agata ogromnie współczuję takich przeżyć, znając mnie dostałabym zawału bez dwóch zdań. Te przekazy medialne były naprawdę wstrząsające. Powiem Wam,że mi się szkoda tych żołnierzy robiło jak pokazywali jak ich bito i poniżano. Te wiece poparcia nieco mnie kierują też ku myśli,że to tak trochę wyreżyserowane może być. Jakoś nigdy specjalnie mnie Turcja nie interesowała, ale jak jest tam nasza Agata to zawsze sprawdzam wszelkie doniesienia. Najważniejsze, że Wam nic się nie stało, poza stresem oczywiście. Bardzo ciężko byłoby Wam znów zmieniać kraj i zaczynać od nowa, ale Turcja to dziś na pewno nie jest stabilne miejsca do wychowywania w spokoju małego dziecka. Mania remont się szykuje? Trochę nawet zazdroszczę. Sama bym zrobiła teraz zupełnie inaczej niż te 4 lata wstecz. Wtedy po śmierci taty robiłam wszystko tak bez uczucia, wybierałam pierwsze z brzegu. Marzy mi się zupełnie inna kuchnia, fajniejsza oczywiście:) Wakacje, wyjścia z domu-zazdroszczę :) Julka też Ci pozazdroszczę,że tak fajnie spędzasz z dziećmi czas i wymyślasz różne atrakcje. Nie można się z Tobą nudzić:) Ja to jestem matką chyba zbytnio stateczną, muszę się Tobą zainspirować, mi się nie chce gdzieś dalej ruszać z pannami,bo są ruchliwe, kapryśne, szybko się nudzą, a ja potem się męczę bardziej niż one. Ale i ja nie potrafię znajdować takich atrakcji:) Asiu i jak tam decyzje? Nie chcę tak męczyć pytaniami,ale pewnie już coś postanowiliście? Jak się mają dziewczyny? Diana i jak tam u Was? Nam tydzień tak spokojnie minął. Pojechaliśmy po dziadka do Sandomierza, będzie tutaj miesiąc. Trochę jak dziecko się robi, i to jest smutne. Już nie pamięta,że trzeba jeść, że pić trzeba, pospaceruje 5 minut i się męczy. Ale rozmawiać lubi, a przy prawnukach się uśmiecha:) Na weekend wielkich planów nie mamy, w niedzielę grill u teściów, jutro mąż pracuje, więc pewnie spędzimy czas w domu, a raczej ogrodowo-o ile aura pozwoli. Namawiam męża byśmy pojechali do kuzynki z agroturystyką na weekend przyszły, mam nadzieję,że go namówię, i że pogoda dopisze.
-
Asiu ja uważam,że rodzina powinna trzymać się razem i decyzje podejmować wspólnie. W życiu trzeba iść na kompromisy,ale wypracować trzeba je wspólnie. Razem powinniście podjąć decyzję o przeprowadzce. Pieniądze nie są najważniejsze, może ta nowa praca byłaby ciekawym wyzwaniem,mimo tego,że teraz mąż widzi same minusy? Ale może i ten wyjazd okazałby się fajnym doświadczeniem? Ważne żebyście razem przeszli przez te zmiany i byli wyrozumiali wobec siebie. Diana to udanego resetu życzę, oby nie padało:) Julka ja miałam ogromne wyrzuty sumienia jak zostawiłam dziewczyny pierwszy raz,ale dziadkowie tak je zajęli,że w ogóle nie zainteresował je nasz powrót do domu. Popieram takie wyjazdy, w końcu masz rację, dzieci potrzebują rodziców, ale rodzice też muszą mieć czas dla siebie. Maniu ja byłam tak blisko morza i ani razu nad to morze nie trafiłam niestety... I w Gdańsku też nie byłam:( Agata jestem naprawdę zaskoczona i przestraszona tymi wydarzeniami w Turcji, ponoć najgorzej a Ankarze było. Świat oszalał. U nas jako tako. Wakacje nie były udane. Pogody w ogóle nie było, to znaczy była w dniu wyjazdu. Nina wróciła z okropnym zaziębieniem, z mężem się sprzeczaliśmy kto bardziej winny. Ja bo wybrałam kierunek, on bo wybrał termin. Nie mogę powiedzieć,że miejsce nie miało uroku, miało, ale 80 % czasu albo wiało, albo padało, zero jeziora, zero opalania, zero spacerów i wycieczek. Na wakacje nie możemy już pojechać, ja 1 sierpnia zaczynam prace, a po drugie zawsze koło domu coś trzeba zrobić i wydać pieniądze. Jestem rozczarowana, ale wiecie jak zobaczyłam co się wydarzyło w czwartek we Francji to sobie pomyślałam,że do końca życia mogę mieć nieudane wczasy byleby tylko takie nieszczęścia nas omijały....
-
Witam serdecznie :) My już szykujemy się do podboju Kaszub. Chucham na Igę bo wczoraj narzekała to na gardło, to na brak apetytu. Ale dziś niby normalnie,więc mam nadzieję,że to upał ją tak zmęczył i stąd taki gorszy dzień.Ta pogoda działa odmiennie na moje córki, starsza jest rozkojarzona, marudna, ciągle zmęczona. A młodszą rozpiera energia, cały dzień by latała po dworze, albo kąpała w jeziorze czy baseniku;) Mam nadzieję,że trafimy na pogodę, że nasza kwatera będzie fajna, a dziewczyny nie będą się nudzić. No i tak sobie wymyśliłam,że będę więcej czasu poświęcać na rozmowy z mężem:) Oczywiście nie mogę się doczekać,ale i zaczynam się stresować,wiadomo wakacje z dziećmi to wyzwanie:) Agata znów słychać o tych okropnych zamachach w Turcji, u Ciebie spokojnie? Jak nastroje? Diana człowiek pamięta to o szczepieniach dzieci, to o dentyście, zdrowej diecie itp, a zapomina o sobie i masz rację przegląd trzeba sobie robić regularnie:) Mania nie kuś mnie lodami, bo dziś zjadłam,ale takich smaków nie miałam okazji wypróbować :) Burze u mnie dziś prognozują,ale chyba lekkie, mam nadzieję, Asiu co u Was? Jakie decyzje podejmiecie? Julka udanego wyjazdu;)
-
Mam dziewczyny nadzieję,że żałować nie będę:) Rozmawiałam dziś z tą panią, bardzo miła. Samo miejsce sympatyczne, już zaczynam żałować,że to tylko do 1 grudnia. Nie wiem czy będzie coś dalej, bo na razie jedna pani ma zwolnienie właśnie do 1 grudnia. Nie wiem czy będzie przedłużać, czy wróci do pracy zgodnie ze zwolnieniem? To na razie pierwsze zachwyty, zobaczymy jak to wyjdzie wszystko w praniu. Iga w piątek oficjalnie pożegna się z przedszkolem, to zakończenie było miłe, fajne. A teraz chodzi już tak na luzie. Nawet mi mówi,że szkoda,że już tam nie wróci, bo ma fajne koleżanki i w ogóle panie są super. A pamiętacie jakie były płacze i awantury przez pierwszy czas:) Teraz panna idzie do szkoły. Najpewniej do 1 klasy. Mąż jeszcze kręci nosem,ale chyba się zgodzi. Ja panienki mi mecz oglądały, mąż je na kibicki chowa;) Asiu ciężko coś doradzić. Najlepiej wiecie co jest najlepsze dla Waszej rodziny. Zdaję sobie sprawę,że wyprowadzka będzie dla Was stresująca. Najlepiej byłoby znaleźć coś na miejscu. A tak na marginesie to okropne co się robi z pracownikami, takie nie myślenie o ich rodzinach itp. Pakuj się i pracuj,albo do widzenia. Czeka Was sporo rozmów, niezbyt łatwych. Trzymam kciuki za pracę na miejscu. Maniu ja Ci zazdroszczę bardzo spacerów nad morzem. Mam jezioro, lasy obok siebie,ale to nie to samo,co spacer w letni dzień po plaży. :) Widziałam dziś Twoje ciasto na blogu, oj, zjadłabym całe:) No i oczywiście Wszystkiego Najlepszego:)
-
Witajcie:) Maniu zazdroszczę wyjazdu, nie mogę doczekać się swojego, i cieszę się,że Twój urlop minął tak miło i przyjemnie:) Diana też trzymam kciuki za pozytywne wyniki:) Julka , Asia, Agata co u Was? dużo myślałam nad tą pracą na chwilę i doszłam do wniosku,że choć nie jest to ta praca jakiej szukałam to nawet na te 2-3 miesiące warto spróbować. Zawsze jakieś doświadczenie się zbierze, a przecież od prawie 6 lat zajmowałam się jedynie dziećmi,więc taki delikatny powrót do pracy byłby dobry. Na szczęście to nie jest praca w korporacji, zmiany są dwie, po 5 godzin, więc ułożę to sobie z mężem, mamą i teściową, więc dziewczyny nie odczują tak bardzo mojej nieobecności. Mam nadzieję,że nie będę za bardzo żałować tej decyzji:) Mąż znów ma weekend w pracy, w poniedziałek ma wolne, akurat na zakończenie przedszkola Igi. Mała strasznie się denerwuje bo mają przedstawienie i Iga ma śpiewać z inną dziewczynką część piosenki, i co chwilę mamy próby. Także raczej nic szczególnego nie zrobimy w ten weekend, zobaczymy jaka będzie pogoda. Dziś tak wiało, taka burza przyszła, niby 20 minut,ale kolejna anomalia pogodowa. Oby to na upały przyszło:) pozdrawiam
-
Ale macie fajnie, że chociaż chwilowo się poznalyscie☺zazdroszczę. No i jak będę już na Kaszubach to na jakieś ognisko nad jeziorem zapraszam ☺ Mania gratuluję sukcesu na tym festiwalu. Impreza musiała robić wielkie wrażenie. Życzę kolejnych udanych kulinarnych pokazów ☺ Julka u szwagierki dzieciaki zakatarzone chodzą okropnie, pogoda się zmieniła od razu dziesięć stopni w dół. Zdrówka i miłej urodzinowej zabawy ☺ Nad pracą się zastanawiam, mam czas do 1 lipca. Raczej wszyscy namawiają. Mnie tylko niepokoi to , że nie ma tej stałej umowy. Wolałabym mieć umowę i pełnię składek itp. Ale może po tych paru miesiącach zostanę na stałe? W nocy była straszna burza, w ogóle nie mogłam spać. Na szczęście dziś idziemy na obiad u teściów to zero obowiązków ☺ spokojnego tygodnia
-
Jestem dziewczyny, jestem:) Jakoś tak dni mi mijają za szybko. Ładna pogoda to korzystamy i większość życia toczy się w ogrodzie, na tarasie, w parku. Dziś lekko pochmurnie, to w końcu bez żalu mogę posiedzieć w sieci:) Studia podymplomowe oficjalnie za mną. Myślałam,że od września pójdę do pracy, którą miałam obiecaną. Ale nic z tego nie wyszło. To znaczy mam propozycję,ale od sierpnia i nie na etat tylko na razie na zastępstwo jedynie do stycznia. Potem nic nie wiadomo. No i jest to praca nie u nas, a na wsi, musiałabym jeździć tam autem. Niby nie tak daleko, bo jedynie 10 minut w jedną stronę, ale byłam pewna,że będę pracować koło domu, no,ale nie można narzekać. Diana my też w tym roku jedziemy do Szwajcarii :) Tyle,że naszej, Kaszubskiej. Tak nam się tam spodobało kiedy byliśmy odwiedzić teścia,że zarezerwowaliśmy domek w Nowej Kiszewie, serce Kaszub 60 km od morza, więc pewnie wpadniemy nad wielką wodę:) Już nie mogę się doczekać, a to dopiero od 4 lipca:) Diana pozytywne nastawienie to podstawa, na pewno wszystko będzie dobrze. Julka takie powikłania są dość częste przy terapii, najważniejsze to dalej się leczyć i mocno trzymać kciuki. Maniu a cóż to kulinarne wydarzenie? Czekam na szczegóły:) Agata u mnie dobrze sprawdził się basen,nawet nie pływanie,a aerobik w wodzie:) Opór większy, to i szybciej widać rezultaty i chwila tylko dla siebie:) Asiu dużo się u Ciebie działo ostatnio, i fajnie,że wszystko się udało. No i brawa dla Zosi, super uczennicy:) pozdrawiam
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 22