Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Michalinka

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Michalinka

  1. Mam nadzieję Asiu,że Twoja siostra szybko wróci do formy, a na teraz rzeczywiście sporo energii Ci się przyda ;) Agata ja mam naszą górę równe bite 111 metrów, plus korytarze na dole, i ogród do ogarnięcia,a jeszcze dzieci mi przeszkadzają, nie mam jak dobrze tego posprzątać, co uporam się z łazienką, zaraz ktoś nabrudzi;) Napisz jak udała się droga do kina:) Aniu jestem pod wrażeniem i Twojego psychologa i Ciebie. Widać,że bardzo Tobie służą te spotkania-oby tak dalej:) A kiedy ostateczna przeprowadzka? Madziu cieszę się,że pobyt w Kozienicach upłynął tak miło :) Już trzymamy kciuki za Twoją obronę:) Julka co tam u Ciebie? Mam nadzieję,że zdrówko wróciło. Ja dalej zajmuję się chorym dzieckiem, więc jakichś wielkich możliwości nie mam na razie, mam nadzieję,że małej szybko to minie, i znów będziemy mogły spacerować. A teraz trzeba męża odprawić do pracy, jedna dziewczyna chora,więc teraz ma więcej dyżurów:(
  2. U mnie dziewczyny w zasadzie nic nowego, ciągle chorobowo, ale już bardziej spokojniej. Ja zajmuję się zaopatrzeniem,nie wiem od kiedy,ale zauważyłam dziewczyny taki moment,że zakupy znów stały się wielką przyjemnością dla mnie, nawet takie proste, codzienne wizyty w piekarni ;) Marta a od kiedy ta szkoła Ci się zaczyna? Z takim optymizmem jaki teraz masz i energią na pewno dasz sobie świetnie radę:) Agata Ty dużo robisz, nawet jak nie masz zbyt wielu planów;) Asiu może znów musisz zacząć brać coś na odporność, nie wiem może to rzeczywiście jakieś braki, w każdym razie pamiętam,że rzeczywiście sporo chorujesz i warto się zatroszczyć o siebie na jesień. Julka z moją starszą córką problemów nie mieliśmy większych, a młodszy egzemplarz nieraz testuje nasz nerwy, a to celiakia, a to ciągle infekcje. Na szczęście nie spanikowałam zupełnie. A jak u Was zdrówko, mam nadzieję,że lepiej? Aniu jestem pod wrażeniem Twoich postępów, i nawet nowa droga do pracy problemów Ci nie przysporzyła-brawo:) Isia nie wiem czy jest magiczna metoda, wiem,że tak jak pisze Marta-która była w naprawdę kiepskim stanie-zgodzisz się ze mną Marta :) A teraz to zupełnie inna osoba, właśnie akceptacja, wiedza o chorobie, nie banie się jej, nie uciekanie przed atakiem,próby i chęć wyzdrowienia. Trzymam kciuki. pozdrawiam
  3. U mnie miało być już zdrowo, a tu klops. Młodsza córka we wtorek wieczorem dostała gorączki, nie spała, a nad ranem to już miała 40 stopni. Żadnych innych objawów, ale jednak 40 stopni, pierwszy raz tyle kresek zobaczyłam,więc z samego rana pojechałam z nią do przychodni całodobowej. Myślałam,że nie dojadę, siedzę za kółkiem i słabo mi się robi, to duszno, itp. Ale wzięłam 3 głębokie oddechy i mówię sobie tak-całą noc nie spałam, właśnie dostałam okres, to mnie osłabia, poza tym chyba każdy na moim miejscu by się denerwował, i to naturalne. I dojechałam na spokojnie, zbadali Ninkę, musiała od mojej mamy na nowo złapać infekcję, chociaż płuca,oskrzela czyste, to lekarz stwierdziła zapalenie ucha, i mamy antybiotyk. No,ale najważniejsze,że gorączka zeszła. Ale ile nerwów się najadłam to moje-mąż miał nocny dyżur w aptece, więc zostałam z tym sama, i powiem Wam,że nawet trochę jestem z siebie dumna,że nie spanikowałam :) Isia koniecznie znajdź lepszego terapeutę, ważne by czuć,że on rozumie nasze problemy i nas wspiera. Zdrówka chorym życzę, przyda się pewnie:) Madziu gratuluję tych sukcesów, masz rację praca popłaca:) Marta ja myślę,że teraz możesz powiedzieć sobie,że miałam atak, dałam radę i nie mam się już czego bać. Doświadczyłaś publicznego,samotnego lęku i co? Dałaś radę. Aniu cieszę się,że wychodzisz z domu i czujesz się przy tym coraz bardziej normalnie:) Agata co u Ciebie, pewnie piękna pogoda, przyślij nam trochę słońca:) pozdrawiam
  4. U mnie zdrowiej, wczoraj u teściów na obiedzie byliśmy, dziewczynki trochę jeszcze pociągają nosem,ale ponoć to już tylko pozostałość i nic groźnego. Zaraz idę na zakupy, bo teraz mama z siostrą przeziębione, więc trzeba dom zaopatrzyć w dużą ilość czosnku i cytryny;) Nukusia a powiedz ćwiczysz regularnie, to znaczy po wizycie u psychologa dostajesz jakieś zadania do wykonania? Mi zawsze kazała, np iść do fryzjera, na zakupy, pojechać za miasto, szczegółowo opisać swoje odczucia i potem to analizowałyśmy. Aniu miałaś niemiłe niespodzianki po drodze i wprost świetnie sobie poradziłaś-wielkie gratulacje;) Julka zdrówka, Asiu też szybko zdrowiejcie. Wiecie u nas tak szybko w tym roku przyszło ochłodzenie, najpierw plus 25, a następnego dnia 10 stopni mniej plus deszcze:( Marta trzymamy kciuki za Twoją szkołę, jestem pewna,że świetnie dasz sobie radę. Jak Jula radzi nie nastawiaj się negatywnie. Bądź po prostu pewna swojej siły. Madziu rzeczywiście intensywnie u Ciebie i gratuluję zdobycia metra, a w Kozienicach to już na pewno odpoczniesz;) Agata u Was też weekend bardzo intensywny, jak Jula napisała aż chciałoby się być tam z Tobą i doświadczyć tego wszystkiego. ;)
  5. Witam z rana, mąż miał nocny dyżur, niebawem wróci, jakieś śniadanie trzeba mu naszykować i dać jeść dzieciom, co by tacie w spaniu nie przeszkadzały. My ciągle przeziębieni, u mnie było już lepiej,ale dziewczyny mnie dobiły na nowo, także ostatnie dwa dni spędziłam w domu. Na szczęście to sam katar, tylko strasznie mocny i uciążliwy, szczególnie dla maluchów:( Marta musisz bardziej dbać o siebie, może jakiejś anemii się nabawiłaś, badania krwi nie zaszkodzą. Co to dyskusji o objawach i chorobach. Myślę,że wiele osób nie wie, że zaburzenia nerwicowe mogą wywołać objawy fizyczne-poty, zawroty głowy, czy bóle serca. Stąd też chodzimy do lekarza, bo to jest realny objaw. Nie wiem jak było u Was, ale ja z początku nie łączyłam kołatania serca z tym, że nie mogę wyjść z domu. Wręcz przeciwnie, uważałam,że nie mogę wyjść z domu, bo mam chore serce i stąd boję się,że coś mi się stanie. Dopiero po badaniach zdajemy sobie sprawę,że to są problemy z naszym wnętrzem. I przestaję na nie zwracać uwagę. Jak jestem w sklepie, nie zjadłam śniadania, stoję w długiej kolejce i nagle zakręci mi się w głowie, nie łączę tego z paniką, bo wiem, że to nie to. Choć z początku wszystko było paniką. Teraz wiem,że to ja-tak mówiła mi psycholog nawoływałam te ataki-czyli stoję w wielkiej kolejce, i zrobi mi się duszno-mówienie to panika, przywołuje gorsze objawy. Pewnie, jak będę stała na plaży, wokół nikogo, a ja dostanę ataku lęki nie zwalę na pogodę. ale jeżeli ktoś kto zna siebie i swoje ciało mówi,że to nie lęk,tylko osłabienie to czemu mamy mu wmawiać-to atak, nie wstydź się. Myślę, że Marta idzie do przodu, walczy i robi postępy i pewnie już wie-z obserwacji kiedy ma atak a kiedy nie. To takie moje refleksje ;) Każda z nas najlepiej siebie zna i wie co jej dolega w danej chwili;) Agata opis Twoich aktywności jest wspaniały;) Julka gratuluję tego przełamania się. U Ciebie jak zauważyłaś kiedyś problemem był brak pewności siebie, a teraz robisz wszystko to czego kiedyś się bałaś. Także ja jestem podziwu;) Asiu mam nadzieję,że czujesz się lepiej? Rzeczywiście teraz taka aura niesprzyjająca. Agatka my chętnie dołączymy do Twojego ciepełka, zazdroszczę Ci, pewnie masz ciepło i słonecznie, u mnie wczoraj było 13 stopni :( Aniu te wizyty pozytywnie na Ciebie wpływają, cieszę się. Mam nadzieję,że od teraz będzie tylko lepiej.!
  6. Ja myślę Agata, że tu nie chodzi by czekać na te dni jak na ścięcie z lekiem w ręku, tylko uświadomić sobie,że właśnie w takie dni mamy prawo do gorszego samopoczucia i fizycznego i psychicznego i jeżeli już będziemy się gorzej czuły to wiedzieć co jest tego przyczyną. Ja potrafię mieć np 3 okresy z rzędu lekkie i niczego niemal nie czuć, a potem mam jeden tragiczny, więc taka czujność by mnie zabiła,ale wiem,że gorsze samopoczucie w takie dni jest normalne i to jest fajne,bo się nie nakręcam ;) Ależ aktywności u Ciebie, super;) Asiu co tam dobrego przygotowałaś dziewczynom? Wczoraj mój mąż koniecznie chciał pierogi z mięsem, z córami stałam i lepiłam, to znaczy one się super bawiły, ja miałam super sprzątanie;) Aniu i jak teraz Twoje samopoczucie, mam nadzieję,że jest lepiej? Julka jak pojeździsz po mieście to tej wprawy nabierzesz,o to właśnie chodzi, o trening. Ja to się cieszę,że u mnie w mieście taki spokój, i jeździ się super, bo do Warszawy to bym w życiu nie wjechała;) A u mnie trochę kichająco wciąż, także szybkie zakupy, i siedzimy w domu, bo młodsza też kicha, więc grzejemy się.
  7. Witam z rana;) U mnie weekend raczej dobry, co prawda ja nie czułam się zbyt dobrze-jakieś przeziębienie mnie i męża dopadło,ale nie było żadnych lęków. Chociaż nad jeziorem byłam,ale wiecie jak boli głowa i ma się katar to radości z tego mało. Dziś chyba siedzę w domu,bo już katar mam poważny. Aniu współczuję tych objawów, może rzeczywiście są one powiązane z miesiączką. Najlepiej zapisz te objawy, i powtórz obserwację za miesiąc, jeżeli przed okresem będziesz czuła się podobnie może to być właśnie silna forma PMS-mi psycholog zawsze mówiła,że przed okresem jesteśmy bardziej podatne na lęki i stresy, to jest natura i ciężko wygrać. Marta mam zieloną sypialnię, bardzo uspokajający kolor;) Julka to nawet nie dziwi,że ciągle gdzieś gnasz, zazdroszczę energii;) Madziu jak spotkanie? Asiu, Agata jak po weekendzie? Pozdrawiam i miłego tygodnia
  8. Dziewczyny Julka napisała przecież wyżej,że jeździ autobusami,albo autem z mężem ;) A żeby nie być zależną od rozkładu jazdy, chce wrócić do kierowania autem ;) Ja na szczęście mieszkam w takim miejscu,że nie muszę korzystać z autobusów, a jak mam cięższe zakupy, czy brzydszą pogodę, to raz, dwa i w auto;) Aniu cieszę się,że lepiej Ci się zrobiło po wizycie u psychologa, cieszę się,że masz do niego zaufanie i chętnie będziesz do niego chodziła. Pamiętaj,że terapia to Twoja olbrzymia praca, nie zawsze będzie miło,ale jestem pewna,że świetnie sobie poradzisz i niedługo będziesz w pełni spokojna. Rzeczywiście masz te nieprzyjemne objawy fizyczne, i lepiej,żebyś wzięła te leki, bo nie ma sensu się męczyć,skoro to tylko nerwica, no,ale one tylko Ciebie nakręcają. Bardzo cieszy Twoja relacja:) Mam nadzieję,że w weekend wypoczniesz i dojdziesz do siebie. Marta ja wodę lubię,ale odkąd mam dzieci zaczęłam czuć respekt, i chucham na córy by tam nie podchodziły same. Miłego malowania;) Agata również trzymam kciuki za wolontariat i spotkanie męża;) Kasiulka mam nadzieję,że również Tobie to spotkanie z psychologiem przyniesie dużą ulgę i nadzieję. Asiu u Ciebie też dużo się dzieje, brawo:) Madziu bardzo się cieszę Twoimi pozytywnymi myślami i nastawieniem;) A mi wyjazd się udał, naprawdę miałam lekki stres,bo nie jechał ani mąż, ani mama czy ktoś z rodzeństwa, tylko rodzina, która nie zna mojego problemu,ale nie miałam ataku, ani złych myśli. Parę razy poczułam lekki nawet nie niepokój,tylko zdenerwowanie,że korki, że nie ma gdzie zaparkować itp,ale to nie był lęk. Goście pojechali, jutro jedziemy do teściów na obiad, dziś mąż w pracy, jak będzie ładna pogoda może podjadę nad jezioro? pozdrawiam
  9. Kasiulka do psychologa trzeba mieć zaufanie, w końcu mówimy mu o najbardziej intymnych sprawach naszego życia. Mam nadzieję,że szybko uda Ci się na takiego trafić. Julka widać,że takie *zamieszanie* naprawdę dobrze na Ciebie wpływa. I zgadzam się z tym co radzisz Ani. Aniu wydaje mi się,że tu winą jest Twoja ambicja, i chęć bycia perfekcyjną. Mówiłaś,że w rodzinie masz kiepskie relacje,w ogóle o rodzinie piszesz mało, widać,że praca jest dla Ciebie bardzo ważna, chyba najważniejsza, bo tam Ciebie chwalą, tam jesteś ważna, mądra, dostrzeżona, dlatego pewnie podświadomie boisz się,że te ataki to Ci zabiorą, boisz się ataku w pracy bo może runąć opinia o Tobie jako o idealnej Ani, oddanej pracy itp. Pamiętaj,że im bardziej chcesz odepchnąć ataki tym bardziej one wracają. Jak Julka pisze, każdy, nie ważne jak ważną byłby osobą ma prawo do choroby, to jest normalna choroba, czego tu się wstydzić? Owszem, nie musisz każdego na wstępie o niej informować, ale to Ty się jej szalenie wstydzisz. Pewnie psycholog będzie musiał popracować nad Twoją samooceną. Ale jestem pewna,że szybko sobie poradzisz i naprawdę poczujesz się lepiej;) Życzę Ci tego bardzo serdecznie. Ależ smacznie dziewczyny się zrobiło, pewnie też skorzystam z tych przepisów;) Agata gratuluję aktywnego i udanego dnia. Asiu fajnie,że będziesz tłumaczyć, mam nadzieję,że to tylko wstęp do jeszcze większej aktywności;) A dziś zabieram gości do Radomia, także od rana jestem w bojowym nastroju, młodsza córa do drugiej babci wędruje, bo byśmy się w aucie nie zmieścili. Trzymajcie kciuki, chociaż ostatnio mam jakby więcej pewności siebie;)
  10. Ja znów na moment, nasi goście zostają jednak do końca tygodnia, mama w pracy, mąż w pracy, siostra w szkole, ja się nimi pół dnia zajmuje, do tego gotowanie, dzieci, sprzątanie, nie mam wolnej ani pół minuty,a wieczorem już padam. chciałam tylko napisać,że podziwiam Was dziewczyny-Asia, Agata, Julka i Madzia- super sobie radzicie:) Aniu bardzo mi przykro z powodu tego co się z Tobą dzieje. Myślę,że decyzja co do psychologa, jest najlepszą z najlepszych. Moim zdaniem- jak czytam Twoje wiadomości, to widzę,że Ty siebie winisz za chorobę, nie akceptujesz jej zupełnie i pewnie tu jest pies pogrzebany. Masz prawo mieć nerwicę, masz prawo gorzej się czuć, nie masz z tego powodu czuć się gorsza, czy mieć poczucia winy. Jesteś wspaniałą dziewczyną i z tym problemem na pewno sobie poradzisz, tylko musisz ostro wziąć się za siebie i co najważniejsze-zaakceptować to co Ciebie spotyka. A ja wychodzę całą gromadą, i na razie jest całkiem ok ;)
  11. Witam;) Ja tylko na chwilę, wczoraj wróciliśmy naprawdę późno, dziś mam mnóstwo prania, a jeszcze przyjechała do nas rodzina, więc znów mam pełen dom. Urlop się udał, było naprawdę fajnie, wiadomo było parę chwil z poczuciem niepewności,ale ogólnie jestem bardzo zadowolona. Wiadomo byliśmy niedaleko, ale jestem szczęśliwa,że się udało ;) Postaram się we wtorek napisać więcej, jak mi goście pojadą ;) Miłej niedzieli
  12. Wpadłam przed wyjazdem na chwilę pożegnać Was dziewczynki- nie wiem czy tam jest internet, w końcu będziemy w głuchym lesie siedzieć ;) Siostra z nami jedzie, myślałam,że będzie niezbyt chętna,ale to ostatnie chwile wakacji, więc chętnie jeszcze odpocznie. Moje samopoczucie na razie ok. Ani wielka radość, ani jakieś napięcie.Wczoraj dzieciaki po 18 pojechały, ja zaczęłam nas na poważnie pakować i naprawdę nie miała kiedy się negatywnie nastawić, bo w niedzielę było jezioro i grill, wczoraj rano też poszliśmy do parku i siedzieliśmy tam do obiadu na placach zabach. No, a teraz czekam na wyjazd. Julka ja pływać lubię, ale odkąd mam tę przypadłość to krępuje mnie myśl,że w wodzie dostane ataku i wyskoczę jak poparzona. Nie pomyślałabym żeby wziąć łódkę, kajak czy coś innego. Twój mąż widocznie myślał,że to zabawne, ale ja rozumiem,że jak ktoś nie potafi pływać to woli spokojne zachowanie na wodzie. Ale mimo to nie utraciłaś spokoju, a to,że czegoś nie lubisz, to w końcu zupełnie naturalna rzecz ;) A ten odpoczynek to na pewno Ci się przyda ;) Madziu w kwestii lekarza to jest dokładnie tak jak napisała Julia :) No i cieszę się,że miałaś taki pozytywny weekend:) Aniu też podjerzewam,że Twój teść bardzo to przeżywa, i może to jego sposób na okazanie emocji? W każdym razie pomysł Julki by wszystko załatwić spokojną rozmową jest jak najbardziej na miejscu. Niektórzy nie widzą,że ich pomoc zamiast kogoś cieszyć, trochę przeszkadza... Asiu a co tam u Ciebie? Agatka jak zdrowie, co tam słychać? pozdrawiam
  13. Aniu oczywiście z dziećmi, dziewczynki są za małe by zostać z kimś innym-pewnie młodsze dzieci ktoś zostawia i pewnie na dłużej,ale w mojej rodzinie nie ma możliwości by je zostawić-mama w pracy, teściowa już jednym wnukiem się zajmuje. Ale chcemy wziąć moją siostrę-płacimy bowiem za cały domek do 6 osób, ona mogłaby jakiś wieczór z nimi, a my byśmy gdzieś wyszli razem;) Wczoraj byliśmy nad jeziorem, wieczorem podjechaliśmy do moich dziadków z dzieciakami. W domu mam małe przedszkole, głośno,ale za to bardzo radośnie. Nie myślę o wyjeździe, i nie nastawiam się negatywnie-sukces;) Asiu mam nadzieję,że weekendowe spotkanie będzie udane:) A z tą czujnością to mam tak samo, ale masz rację, to nam życia nie ogranicza, tylko trochę złości myśl,że nie ma takiego totalnego spokoju, radości z tego co się robi. Aniu mam nadzieję,że lepiej się czujesz? Może to faktycznie jakieś zatrucie albo wirus, skoro *rodzinnie* źle się czujecie? Albo wiesz, może też to nadmiar wrażeń, i tych bodźców. Odpocznij przez weekend;) Madziu też cieszy Twoja postawa i dobre samopoczucie;) Julka i jak Ci weekend mija, spokojnie, czy pracowicie? :) Agata ja już nie czytam ulotek leków, zawsze sobie wmówię,że będę w tej grupie która ma te najrzadsze i najgorsze skutki uboczne. Mój mąż mówi,że producent chroni się przed skargami, procesami itp, więc wpisują tam tysiące przypadłości. A część pacjentów sobie je wmawia. Nie mówię,że Ty Agatka sobie wmawiasz, tylko,żeby aż tak nie wierzyć w skutki uboczne. Moim zdaniem powinnaś iść do lekarza i powiedzieć,że lek na Ciebie źle działa i poprosić o zmianę, jeżeli kaszel dalej męczy i zrobić badania, właśnie w kierunku astmy i alergii. A kochana, nad morzem zawsze takie stany się też zaostrzają, nie ważne ciepłe, czy nasz Bałtyk. Także dbaj o siebie;) Nie mam dziś planów, zobaczymy jaka będzie pogoda, ale teraz zacznę trochę się pakować, bo jadąc w trzy kobiety trzeba wziąć cały bagażnik ;)
  14. Witam:) Mam teraz w domu 4 dzieci poniżej 11 roku życia, więc ciągle coś gotuję, wymyślam atrakcje jak pada deszcz, a jak nie, to chodzimy na basen, czy jezioro. 11 kuzynka przyjechała z 7 letnim bratem, i do poniedziałku zostaną. Także nie nudzę się. Dziś idziemy do lasu na spacer, a wieczorem jak się pogoda spisze, będzie ognisko. Mąż wczoraj wieczorem, już naprawdę późno powiedział mi,że we wtorek jedziemy na nasze wczasy. Zamarłam, specjalnie nic nie mówił,żebym nie panikowała. Jedziemy 120 km do Wiskitek, to w sercu puszczy, niedaleko Warszawy, gospodarstwo agroturystyczne, na 5 dni. Wiecie, cieszę się,że postawił mnie przed faktem dokonanym, teram mam dzieci na głowie, nie mam czasu by rozmyślać, nie będę się więc nakręcać. A w głębi czuję,że musimy wyjechać. To pierwszy wyjazd od 2 lat, i co z tego,że blisko, i że 5 dni-potrzebujemy go ;) Nukusia źle ,że od razu poszłaś do psychiatry, wiem,że to teraz nic nie zmieni, ale oni właśnie dadzą lek i tyle. A nasze schorzenie wymaga pracy psychologa, no i naszej olbrzymiej pracy. A powiedz próbujesz z tym walczyć? Tu niestety trzeba codziennie walczyć z samą sobą i wychodzić, dzień w dzień. Choćby i tylko przed klatkę, ale tylko tak zbudujesz sobie strefę bezpieczeństwa. Polecam Ci książki Bakera-Strach i paniczny lęk-są w internecie do ściągnięcia, i Oswoić Lęk Barrada/Bemis. Świetne do codziennej pracy nad sobą. Julka Ty pędzisz jak rozpędzony pociąg ;) Mam nawet nadzieję,że sobie wolne wczoraj zrobiłaś, zasługujesz na nie;) Agatka ja też uważam,że to czego doświadczasz jest zupełnie naturalne. To co kusiło najbardziej, i wciąż zaskakiwało stało się codziennością. Ale jesteś tak silną osobą,że na pewno szybko znów odzyskasz radość z bycia tam. No i jak wrócicie do miasta, gdzie ciągle coś się dzieje, na pewno będzie inaczej. Aniu też jestem dumna,jak sobie dobrze radzisz, Zapomniałaś o tym co było, i idziesz do przodu-super;) Asiu cieszę się,że wróciłaś spokojnie i taka zadowolona;) Madziu a u Ciebie co słychać? pozdrawiam
  15. U mnie Agata już bezpiecznie-alarm, okno. Ale wczoraj sąsiadka mówiła mi w sklepie,że ktoś całą noc kręcił się po ulicy, i jakby się rozglądał. No, ona pewna,że to złodzieje. Trochę mnie nastraszyła,ale pomyślałam,że jesteśmy bezpieczni,przyjedzie ochrona w razie czego i nie skupiam się na zagrożeniu-aczkolwiek czujność wzmożona. W niedzielę pojechaliśmy do moich dziadków, po drodze zajechaliśmy do takiego fajnego parku w innym miasteczku, na lody też się wybraliśmy, a wczoraj z mamą byłam na cmentarzu, w Tesco i poszłyśmy do kościoła. Co prawda w połowie musiałam wyjść-moja córa płakała, a ja chyba nawet trochę odetchnęłam bo do końca pewna się nie czułam. To była Msza za naszą sąsiadkę, i wiecie sąsiedzi wszyscy, czułam presję by pokazać się jako normalny człowiek,ale myślę,że nie było najgorzej. Asiu świetnie,że Wam się polepszyło:) Mi też już przeszło. Wiecie jadłam ją przed 18, jako obiad późny, nie wiedziałam,że aż tak ją odczuję. Ale teraz mówię pizzy nie;) I jak tam Julka znów dzień na plaży?:) Aniu cieszę się,że już Ci się nastrój i samopoczucie polepszyło. Nie rozpamiętuj tego weekendu tylko skup się na teraźniejszości. :) Agata czyli weekend bardzo udany:) Bardzo to miłe-oby jak najwięcej takich beztroskich chwil:)
  16. Ania ja zgadzam się z Julką-więcej odwagi w samotnym wychodzeniu. Wiadomo z kimś raźniej,ale to tworzy pewien rodzaj uzależnienia. Moja psycholog z początku mówiła fajnie,że mąż mnie wozi,ale potem kazała chodzić i jeździć sama, tak bym sama budowała swoje poczucie bezpieczeństwa, a nie opierała je na niczym. No i myślę też,że powinnaś popracować bardziej nad odpuszczaniem sobie. Wiem,że perfekcjonizm trudno jest usunąć w pełni,ale pozwól sobie na takie gorsze dni, gorsze chwile i nie przykładaj do nich aż takiej wagi. Ok, one są i będą. Ale życie to właśnie połączenie takich dni. Nie znam nikogo kto ma tylko z górki. Także kochana gorszym dniem się nie przejmuj, każdy go ma-ja dziś też czuję się kiepsko,ale wiem,że to minie. Jutro, czy pojutrze. Zamiast tego poczytaj książkę, zrelaksuj się i pamiętaj,że im więcej energii poświęcasz gorszym chwilom tym mniej jej zostawiasz na te dobre. Asiu zdrówka Wam życzę, oby reszta pobytu była udana.! Julka i jak zdrówko? Nad morzem dziś tak pięknie- w telewizji kusili. Madziu mam nadzieję,że jutrzejsze wyjście będzie udane. Co do leków, to może nie bierz na zaś. Ja wiesz robiłam podobnie-brałam takie ziołowe,ale zauważyłam,że to od myślenia, zadręczałam się przed-dalej mi się to zdarza,ale nie biorę już leków,bo myślę sobie-zawsze je mam w torebce, zdążę wziąć. Tak by nie uzależniać wyjścia od wzięcia tabletki. Myślę,że na *sucho*dasz sobie radę. Dzielna z Ciebie dziewczyna:) Agatka udanego weekendu! A ja wczoraj z mężem zaszalałam-poszliśmy na pizzę. Kucharka ze mnie taka sobie,ale gotuję zdrowo. A wczoraj pizza 4 sery. No i wieczorem czułam się kiepsko, wzięłam rumianek,ale w nocy też spać nie mogłam-czułam ją na żołądku. rano apetytu nie miałam, wątroba mnie bolała, ja nie przyzwyczajona do pizzy, zjem raz na rok,a potem cierpię. No i wzięłam leki,ale dalej tak nijako się czułam,a pogoda piękna,mąż kusił jeziorem. I pomyślałam jak Ania, mam sama siedzieć w domu,albo posiedzę wśród ludzi, zawsze to bezpieczniej. I pojechaliśmy, owszem brzuch mi dokuczał,ale cieszyłam się,że sama nie jestem. Teraz dopiero mi apetyt wrócił. Dziewczyny nie zjem już nigdy pizzy na wieczór. Albo w ogóle już nie zjem.
  17. Aniu innym ciężko jest zrozumieć nasze zachowanie-tym bardziej,że byłaś w Wiedniu,to Twój chłopak myśli-pojechała tam,a tu górki się boi?, dlatego ja zawsze przed wyjazdem ustalam z innymi co będziemy robić, dokładnie krok po kroku by nie być zaskoczoną, ani by oni nie byli zaskoczeni. Owszem jadę raczej z najbliższą rodziną, ale mówię np siostrze, że w tłocznym sklepie może mi się zrobić słabo i ja wtedy wracam do auta. I ja mam wtedy komfort,że nie wyjdę na *panikarę*, a reszta też zwraca większą uwagę na to by nie iść specjalnie przez dziki tłum,czy w sam środek lasu bez wyjścia. Niestety, o takich sprawach trzeba mówić. Proces zdrowienia trwa trochę czasu-moja psycholog mi mówiła,że mamy prawo poczuć się gorzej i to żaden wstyd. Mam nadzieję,że reszta weekendu upłynie Ci spokojnie! Madziu gratuluję jazdy tramwajem! Najpierw jeździj bez tłumów, tak by nabrać wprawy i pewności siebie. Potem jazda w godzinach szczytu przyjdzie naturalnie. Agata imponująca lista osiągnięć:) Szczerze gratuluję i kolejnych udanych miesięcy:) A kochana coś w kwestii męża pracy się zmieniło? Trzymamy tu kciuki:) Julka ja podziwiam takie osoby, moja babcia to tylko zakupy-kościół-ogródek. A myślę,że mogłaby bardziej się otworzyć, tyle teraz świat oferuje starszym osobom, a babcia ma dopiero 69 lat! i już narzeka,że za stara.... I jak dzień minął, mam nadzieję,że spokojnie i przyjemnie, i to gorsze samopoczucie przeszło? Asia pewnie odpoczywa za wszystkie czasy:) Bogusia co u Ciebie? Wczoraj było pogodnie,ale za chłodno na jezioro, podjechaliśmy do takiej sali zabaw dla maluchów,40 km w jedną stronę. Jakoś czułam lekkie napięcie,ale muszę powiedzieć,że mimo tego było spokojnie. Bawiliśmy się tam 2 godziny, potem obiad-na sali była knajpka i wróciliśmy spokojnie do domu-a super dnia nie miałam,rano myślałam,że nie wyjdę, bo takie napięcie czułam,ale to chyba na zmianę pogody,bo moja mama narzekała na ciśnienie i ból głowy. A dziś zakupy, nie mam pomysłu na obiad... i jakiś spacer. pozdrawiam
  18. Asiu udanego wyjazdu, takie obawy są naturalne, ale na miejscu na pewno wypoczniesz;) To Aniu udanego weekendu ;) Ta pogoda tak na nas okropnie działa, jak nie męczące upały, to ciągłe zmiany pogody-zwariować można. Madziu mam nadzieję,że próbowanie się uda, ale pamiętaj,że to nie jest *mus*, powoli,bez pospiechu. Agata jak tam wieczór z mężem ? Ja już nie pamiętam kiedy my mieliśmy wolny wieczór.... Trzeba nadrobić;) A u mnie? Mąż miał wczoraj nockę, więc się denerwowałam, spać nie mogłam. Panowie od alarmu byli,ale dopiero w piątek wszystko podłączą... Byłam dziś już na zakupach małych,a tak to czekam na panów od okna, jak już ono będzie, na pewno będę spokojniejsza. Jutro chciałabym gdzieś pojechać i odpocząć, nie wiem nad jezioro, do lasu-tam gdzie spokój mnie spotka. pozdrawiam
  19. Dobrze,że wczoraj teściowie przybyli, bo wiał straszny wiatr, i ciagle miałam wrażenie,że ktoś mi wchodzi do domu, ale dziś już mają panowie alarm podłączyć, przynajmniej tak się zapowiadali,zobaczymy czy przyjdą. Wtedy dla relaksu od razu ruszam nad jezioro,muszę jakoś odreagować. Dzięki dziewczyny za słowa otuchy. Najbardziej mi szkoda siostry, jej pokój panowie zwiedzili-i uciekli, więc co było wartościowe zabrali, a dostała to za świetne stopnie, coś od mamy,od chrzestnego itp. A tu taki pech... Julka masz świętą rację, z tym Muszę a Chcę. Ja właśnie mówię sobie często muszę-jak z tym Sandomierzem. Zamiast chcę miło spędzić czas, muszę miło spędzić czas, i już się spinałam. Masz rację, niczego nie musimy, w końcu *normalny* człowiek też bez wyrzutów sumienia zostaje w domu, nie ma z tym problemów, a my wciąż musimy sobie, czy bliskim coś udowodnić. Ja bym pewnie nie dotarła na taki jarmark, sama myśl mnie nie przeraża, ale wywołuje niepokój, jak to-wejść w tłum. A Ty mimo niechęci poszłaś i nie spanikowałaś.:) Bogusia dobrze,że stawiasz się mężowi. Psychologiem nie jestem, ale wydaje mi się,że Twój mąż wiedział,że masz niskie poczucie własnej wartości, widział,że się go boisz. A teraz zobaczy silną kobietę z którą tak łatwo nie wygra. I albo on się zmieni, albo Ty mu zmienisz zamki. Poszukaj w Warszawie jakiejs grupy wsparcia dla kobiet takich jak Ty, na pewno coś takiego jest, a może historie innych Ciebie zainspirują? Agata taka swoboda w obcym miejscu-bardzo Ci gratuluję;) Joasiu ja wczoraj spędziłam podobny dzień i nie narzekałam, nawet teściowa była taka miła-ona z reguły jest miła,tylko,że tak hmm moi rodzice zawsze byli otwraci, radośni, a ona najpierw nic nie mówi, a potem to co chce powiedzieć mi, mówi mężowi, albo drugiej synowej. I na odwrót. Taka na siłę jakby miła, ale wczoraj była naprawdę super ;) Madziu też bym Ci poleciła tę motodę ćwiczeń. Teraz wakacje, pewnie mniej osób korzysta z komunikacji, można spróbować, oczywiście powolutku, na spokojnie, nie czuć presji. Aniu ja często też czuję taką presję, siedzę w domu, a powinnam próbować. Ale jak pisały Julka i Agata trzeba pozwolić sobie na luz, i wtedy to samo przyjdzie. Bo my możemy wszystko, ale nie wszystko musimy. pozdrawiam
  20. Bogusia dumna jestem z Ciebie, naprawdę. Wyobrażam sobie jak wiele musiała Ciebie kosztować taka decyzja, mam nadzieję,że to dla męża będzie otrzeźwienie, że pokazałaś mu,że jesteś silną kobietą i nie pozwolisz mu na pomiatanie rodziną. Brawo. Jestem pewna,że teraz będzie Ci dużo łatwiej podjąć jakieś decyzje i żyć odważniej. Najgorzej to z tym oknem, aktualnie zamiast niego mamy jakieś stare zasłony i karton. Także ogólnie jestem lekko zdenerwowana,bo dom stoi otwarty, okna tak w jeden dzień nie wymienią, więc do środy musimy czekać-u nas te balkonowe jest duże, nietypowe, stąd ta zwłoka, no i wielki wydatek. Chociaż to na dole, czyli w mamy części, no,ale też tak chodzimy, więc połowę trzeba dołożyć... Same przykre wydatki. Wczoraj się ochłodziło, burza była, więc siedzieliśmy w domu, na szczęście bo mam takie poczucie,że jak wyjdę to znów coś się stanie, ale mąż mnie pociesza,że on się martwi,że to normalne,i nie mam łączyć tego od razu z nerwicą, jak Julka pisałaś. Mam nadzieję,że Aniu lepiej się czujesz? Agata a jak Twoje bóle, jakaś poprawa? Jula takie spokojne każdemu są potrzebne, naprawdę dobrze być i aktywnym i odpoczywać:) Asiu jak było na działce, jak pogoda u Ciebie? Dopóki tego okna mam nie wstawią to będę się denerwować, a mąż jeszcze dziś musi w aptece być, więc wolę zostać w domu i być czujną. Chociaż teściowie się zapowiedzieli,że wpadną posiedzieć, co bym sama nie siedziała, bo mama z siostrą miały już dawno zaplanowany wyjazd na weekend i siłą je wypchnęłam do ciotki.
  21. A ja mam fatalny humor dziś. Wczoraj poszłam z siostrą i dziećmi na basen, wszystko miło, ale po 25 minutach dzwoni mama,że mieliśmy włamanie... Idealnie wpasowali się w dziurę, jak my poszłyśmy, a mama jeszcze z pracy nie wróciła-to miała być różnica dosłownie 45 minut, coś ich musiało pogonić-ponoć coś jechało na sygnale w okolicy, bo weszli tylko do pokoju siostry i wzięli laptop,e-book i mp3. No i okno balkonowe popsuli. W każdym razie nie weszłam do wody, od razu leciałyśmy do domu, potem całe przerażone, i cóż, zdecydowaliśmy,że kupujemy alarm, od razu po godzinie przyjechali ludzie z agencji ochrony, i wiecie ile sobie zażyczyli za założenie? 1500 zł, plus opłata za czujność co miesiąc. Cóż, mam dzieci, alarm musi być, ale to taki wydatek, nawet jak po połowie z mamą się podzielimy... W ogóle nie potrafię się uspokoić, całą noc nie spałam bo się boję.... Uwielbiam Julka jak dzielisz się swoimi doświadczeniami, teraz to powinnaś chyba książkę dla nas napisać, bo to co przeszłaś-czytałam Twoje początkowe posty to po prostu coś wielkiego. I w ogóle masz teraz tyle energii i pasji w sobie:) Agata zresztą też. Super dziewczyny,że chce się Wam dotrzymywać nam towarzystwa i wspierać nas.:) Asiu też uważam,że radzisz sobie świetnie, i wyjazd na pewno się uda. Choć ja z tymi myślami też mam podobny problem... Aniu należy Ci się w weekend odpoczynek, tyle pracy miałaś w tym tygodniu. Ehh trafiłaś niestety na niepoważnego terapeutę, musisz znaleźć kogoś kto da Ci prawdziwe wsparcie i otoczy opieką. Wiesz pewnie każda z nas w duszy wiedziała co może być przyczyną jej kłopotów, ale samemu nie da się tego przepracować, psycholog na pewno tak Tobą pokieruje,że ten lęk się wyciszy. pozdrawiam Was dziewczyny, oby dziś był lepszy dzień.
  22. O tak Asiu ciężko teraz jeść, w ogóle żyć jest ciężko, ja już nie liczę ile piję, pewnie ze zgrzewkę wody dziennie, wczoraj mieliśmy 36 stopni... Na obiad miałam wczoraj pulpety z ryby, ale bez ziemniaków, tylko z sałatą, no, ale też jemy obiad na kolację,bo człowiek dopiero wtedy ma apetyt na coś konkretniejszego. W Twoim ogródku musi być przyjemnie. A co do pracy, to mocno trzymam kciuki :) Aniu rzeczywiście przykro z tym remontem,ale też trzymam kciuki byście to ogarnęli szybko i w miarę tanio. Agata sama joga dość miła się wydaje, ale instruktorka, hmm też niby miła,ale w ogóle nie patrzy na ludzi, robi swoje i koniec. Wolałabym żeby tempo dostosowała do nas, a nie wszystko robiła pod siebie, bo ja nie jestem przecież zaawansowana i nie znam tych pozycji, ale ogólnie joga jako joga jest w porządku;) Julka mnie chyba tylko samochód uratował, bo jak nie mogłam iść, to wsiadałam do auta i jakoś tak jechałam czy do sklepu, czy gdzieś indziej. Także trzymam kciuki, nikt kierowcą się nie urodził, na pewno dasz radę:) Madziu co u Ciebie kochana? Wczoraj byłam z siostrą i dziećmi nad jeziorem,ale wiecie woda stoi, nie ma wiatru, i nie ma ochłody... Dziś idę do biblioteki na te zajęcia dla dzieci, będzie teatrzyk, a potem szwagierka wpadnie do nas z wizytą. Jakoś też nic mi się nie chce, jednak upał męczy, chociaż lepsze to niż zima i mróz;) pozdrawiam
  23. Agata to może być trzustka, albo np jajniki. Może nie wiem zmieniłaś dietę? Ciężko tak powiedzieć, ale jeżeli nie masz dolegliwości innych, to może to sprawa ginekologiczna? W każdym razie mam nadzieję,że to nic poważnego. Joasiu i jak malinki, już pływają w soczku? Racja, teraz ciężko się żyje, ale z drugiej strony czeka nas tyle szarych miesięcy, więc niech się świeci i grzeje ;) I jak Aniu w pracy? Dobrze,że masz kontakt z przyjaciółmi i takie fajne dusze obok siebie. Co u reszty słychać? Byłam wczoraj na jodze.... Koleżanka mnie namówiła, już chciałam uciec, bo zamknięta sala, sporo kobiet, i w ogóle musiałam godzinę wytrwać, ale powiem Wam,że olałam niepokój, on zniknął, a ja miło spędziłam czas:) Wróciłam ze spaceru, ale nie byliśmy daleko, bo za ciepło... pozdrawiam
  24. Witam:) Wczoraj mąż zajął się dziewczynkami, ja z mamą i siostrą pojechałyśmy na babskie zakupy, a potem do kawiarni na wielkie lody :) W zasadzie było ok, tylko jak już miałam na sobie ciuchy w przymierzalni poczułam znajomą chęć ucieczki, musiałam aż usiąść i dać sobie chwilę na uspokojenie się, ale przeszło, minęło. Właśnie wróciłam ze spaceru, dzieci śpią, a ja wieczorem idę na mój fitness. Marta również radzę zacząć od psychologa, on zdecyduje czy konieczne są leki, terapia czy może to w ogóle nie jest nerwica. Ważne by ktoś kompetentny się wypowiedział, to prawda,że nie warto tracić czasu na lęki. Julka zazdroszczę i gratuluję. Jesteś wielka:) Agata cieszę się,że u Was lepiej, mam nadzieję,że dalsza część pobytu upłynie Wam spokojnie. Aż chciałoby się być na Twoim miejscu i tam się znaleźć, choć na chwilę:) Joasiu gratuluję tej wycieczki :) Madziu nie analizuj-tu dobrze, tam nie ma, a dlaczego. Najlepiej pozwolić sobie na lęk w każdej sytuacji, ważne by wiedzieć jak sobie z nim poradzić. Aniu odpoczywaj, nie trzeba zawsze być czujną, uważną i mieć tysiąc myśli na raz. Choć u nas to właśnie często spotykane odczucia, tak jak Julka pisała-nie mogę się relaksować, bo zacznę o czymś złym myśleć. Pozwól sobie na relaks:) lecę robić obiad, pozdrawiam
  25. Witam:) Ja już z powrotem,mieliśmy wyjechać szybciej, ale upał był taki,że dopiero o 21 zebraliśmy się do domu. Ogólnie wyjazd na plus, tylko czwartek był mocno nerwowy, i droga, i sam pobyt, w piątek 9 godzin byliśmy poza *rodziną* i było super, wczoraj trochę zwiedzania, trochę grillowania. Nie było tak źle:) Agata w zasadzie małżeństwo to zbiór dwóch osób wychowanych nawet czasem w jednym kraju, ale zupełnie inaczej. Czasem i życia nie starczy żeby się dotrzeć, dlatego jedynie rozmową można coś osiągnąć. Cieszę się,że u Was podziałało:) Julka sama w obcym miejscu? Brawo:) Asiu pewnie wypoczywasz po remoncie?:) Aniu mam nadzieję,że *teść* nie będzie już taki nachalny, ale od czasu do czasu w imię dobrych relacji warto popytać go o jakiś drobiazg, ale tak by czuł się doceniony:) Madziu, Bogusiu co u Was, upał dalej męczy? pozdrawiam
×