Witam wszystkich....bardzo się cieszę, że Was znalazłam!:)))) nie będę oryginalna jak napisze, ze czytając to wszystko widzę poniekąd siebie......na agorafobie cierpię od 4 lat..... zaczęło się wszystko od tego ze jadąc tramwajem poczułam silne bicie serca... miałam wrażenie ze zaraz zemdleje... chciałam się wydostać szybko z tramwaju a tu d...pa.... trwało to może z 50 sekund zanim wysiadłam ale pewnie doskonale zdajecie sobie sprawę jak czas się wtedy dłuży. byłam przeraźliwie wystraszona gdy wysiadłam, na pomoc oczywiście przybiegł mój tata do którego od razu zadzwoniłam. zawsze mogę liczyć na rodziców! tak się zaczęła moja historia.... zmieniłam się o 180 stopni.zawsze byłam w centrum zainteresowania a po tym zdarzeniu się bardzo wyciszyłam. od razu znalazłam fachowa pomoc- psychiatrę, terapie. rada dla wszystkich---* nie można sie poddawać! codziennie wyznaczam sobie cele. ze zrobię np. zakupy w większym sklepie. najpierw z rodzicami potem sama itd. i tak stopniowo pokonuje lęki przez te cztery lata. dokonałam bardzo wielu rzeczy: obroniłam prace mgr specjalizacje,po znałam mojego ukochanego, wyjeżdżałam regularnie na wakacje nie przerwałam nigdy pracy pomimo wielu ciężkich momentów ( jestem instruktorka aerobicu i pracuje w szkole rowniez jako nauczyciel) praca taka, ze kazdy na mnie patrzy wiec czasem trzeba robic dobrą minę do zlej gry.....ale wszystko jest do pokonania!!!choć uciążliwe!!! tylko wiecie co zastanawiam się czy da sie z tego wyleczyć, tak żeby zapomniec o odczuwaniu leku??? myslicie ze jest to możliwe....ktos z was ma takie doswiadczenia???