Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Martha

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Martha

  1. Chyba się nie dogadamy. Wiem już że jesli konto zostanie usunięte to nie będzie można na nik kliknąć i czytać posty. Jeśli jednak ktoś w googole wpisze mój nik lub mój e-mail będzie mógł czytać moje posty, bo do tej pory tak było, nie musiał nikt się logować na forum, ani co więcej nawet nie musiał znać forum kardiolo, ale wpisując np mój email gogole już był prowadzony do moich postów, bezpośrednio! DLATEGO pytam co będzie po usunięciu konta??????
  2. Jeśli usunięte będzie konto to czy jest ktoś kto wpisze mój e-mail będzie mógł przeczytać moje posty? Bo tak do tej pory było, że nie zarejestrowani użytkownicy forum ( każdy z zewnątrz że tak powiem) poprzez wpisanie mojego e-maila mogli czytać wszystkie posty. Nie chcę by ludzie z poza forum czytali moje posty, proszę zatem zrobić tak by nie dało się ich przeczytać lub były nie widoczne. Jeśli do tego potrzeba usunięcia konta to poproszę.
  3. Witam! Czy jest możliwość usunięcia wszystkich moich postów z forum? Jeśli tak to poproszę.
  4. Hej! Krystynko współczuję Ci z tym brzuszkiem, ale może w końcu postawią jakąs diagnozę, muszą, bo przecież ile tak można. Trzymaj się dzielna jesteś. A gdzie jest reszta bo nic nie piszecie?
  5. Hej! Aniaaa27 a masz może jeszcze namiar na te składanie długopisów? Ja już szukałam w internecie tez tego typu pracy, ale jest tyle oszustów, gdybyś miała jakiś sprawdzony namiar i mogła mi dać byłabym wdzięczna. Ja dorabiam sobie trochę przez korepetycje, znaczy bardziej pisanie projektów egzaminacyjnych z farmacji, ale to zdarza się rzadko, więc przydało by się coś jeszcze. Zastanawiałam się nad tą moją relacją z mężem i dziś doszłam do wniosku, że może ja mam jakąs depresje i dlatego to utrudnia mi odczuwanie szczęścia, sama nie wiem, ale wątpię w to trochę. Nie wiem , wiem tylko że mam teraz trudny okres i chciałabym żeby to się wszystko jak najszybciej skończyło. :( Dzis np rano się pytam mojego męża co je na śniadanie, on żeby mu ugotować ryż, więc standardowo ugotowałam osolając wodę, jak już mu wystygło i zmieszał sobie z jogurtem i zaczął jeść, pyta mi się czy soliłam wodę, a ja że tak, usłyszałam * po cooo, teraz nie wiem czy mam słodkie czy słone*, potem poszłam do sklepu i kupiłam mu picie do pracy, taką nową wodę gazowaną ale już tą sama kupiłam mu kiedyś raz, dziś był drugi raz. Jak ją dziś zobaczył mówi* nie lubię takiej*, a ja; to skąd miałam wiedzieć, skoro piłeś ją już raz i nie mówiłeś że jej nie lubisz. Skojarzyłam te dwa fakty i smutno mi się zrobiło, położyłam się na łózko, zakryłam laptopem i zaczęłam płakać bo nie chciałam żeby widział jak płaczę jeszcze by pomyślał że jego na wierzchu, bo odczytałam te jego reakcje jako atak, jakby specjalnie to robił, nie mam już sił:( Pozdrawiam Wszytskich
  6. Hej! Aniaaa27, wybrałam męża jakiego wybrałam, i co mamy odpocząć od siebie? Ale jak Ty sobie to wyobrażasz , ciekawe chyba, że pod most pójdę. Takie coś można praktykować w narzeczeństwie lub zwykłej w zwykłym związku bez zobowiązań gdzie każdy mieszka gdzie indziej. Po drugie masz rację, że trzeba rozmawiać, ale według mnie czas gdzie każdy chodzi napięty i zdenerwowany nie jest dobrym czasem na wyrażanie tego co naprawdę się czuje, bo mogę się założyć że w emocjach, złości, gniewie, człowiek nie mówi to co naprawdę czuję, ale to co czuje w złości. Takie jest moje zdanie. A to czy się czuje kochana? Muszę wiele rzeczy przemyśleć, pookładać sobie, jestem już takim typem człowieka, muszę mieć czas. Jestem osobą wierząca, i nawet gdybym stwierdziła że to małżeństwo nie dla mnie, to nie mogę odejść, wybrałam i nie rzucam słów na wiatr. No chyba ze zdarzyłoby się coś co uniemożliwia małżeństwo, wtedy mogłabym się zastanowić nad unieważnieniem go i odejść. Ale wiem też, że wina zawsze leży po dwóch stronach, może ja inaczej pojmuje miłość a facet inaczej, ba na pewno tak jest, i muszę nauczyć się jakiegoś kompromisu, sposobu dogadywania się. Do niedawna jeszcze myślałam, że skoro mój facet nie przynosi kwiatów, to coś dziwnego, teraz jak Was czytam myślę sobie że więcej jest takich facetów. Małżeństwo na pewno nie jest i nie będzie drogą łatwą . Pozdrawiam.
  7. No i przerwało mi. Ja jeszcze nie rozmawiałam z moim mężem o tym wszystkim, na razie go obserwuję i czekam na jakieś przejawy gestów miłości z jego strony, co by grunt się trochę oczyścił, ale powiem Wam że teraz jakoś ciężko mi ufać mu. Ale tak sobie myślałam nad tym wszystkim ostatnio i stwierdziłam, że człowiek powinien żyć tak , aby nie przywiązywać się zbytnio do drugiej osoby, bo życie może przynieść różny scenariusz, ktoś może odejść, ktoś może umrzeć, i wtedy życie staję się dramatem z którym nie da się uporać bo przywiązanie było tak wielkie że każdą nadzieje że wszystko wiązaliśmy z ta osoba a teraz jej nie ma. I co teraz. Dlatego ja postanowiłam uczyć się jakoś żyć tak jakbym była sama, to nie znaczy że nie zauważam drugiej osoby, ale by zbytnio się nie przyzwyczajać, by ta druga osoba nie zasłaniała mi całego świata. U mnie samopoczucie na razie jest ok, dziś nie boli mnie serce ani głowa, mam nadzieje że będzie tak do wieczora. Pozdrawiam całą resztę. Buziaki.
  8. Witajcie! Aga28, przykro mi, ale zobaczysz z każdym dniem będzie coraz lepiej, teraz wszystko jest tak na świeżo i zwyczajnie boli, ja kiedyś miałam chłopaka, chodziliśmy chyba 3 lata i się rozstaliśmy, tzn ja nie chciałam z nim być, charakter miał cudowny w przeciwieństwie do mojego męża, ale zas tamten nie był stabilny finansowo, nie miał wykształcenia, dawałam mu dużo szans ale on tylko obiecywał że coś zrobi z własnym życiem a nic nie robił. I podjęłam decyzje że się rozstajemy mimo to bolało mnie i tęskniłam , ale z dnia na dzień było coraz lepiej. Mam nadzieję, że u Ciebie też wszystko się ułoży. G
  9. Hej! Czytałam Wasze posty Inouke Nerwusek30 Aniaaa27 Wiem, że rozmowa to podstawa związku, mój mąż też pochodzi z rodziny śląskiej i nie wiem jak go tam wychowali, ja zaś pochodzę z małopolski i widzę inną mentalność ludzi na Śląsku a w Małopolsce, ale tu nie będę się skupiać na tej różnicy dziś. Jednak zawsze byłam zdania, że kochana osoba chcę dla tej drugiej jak najlepiej, że czasem zrobi niespodziankę np. przyniesie kwiat, albo cos innego, ale może Wy macie rację. Nie wiem czy jest taka mentalność śląska , że np. mój mąż nie mówi do mnie po imieniu, baaardzo rzadko, on nazywa mnie Skarbek, Kochanie itd., kiedyś bardzo mi to przeszkadzało, i mówiłam mu dlaczego Ty nie mówisz do mnie po imieniu, a on, przecież mówię do Ciebie tak ładnie Skarbie, Kotku itd., Teraz się trochę z tym pogodziłam ale jednak brakuje mi trochę tego. Co do rozmowy, to powiem Wam szczerze że teraz się nawet boje mu co kol wiek mówić, w sensie co bym chciała itd.. Wczoraj poszliśmy na rowery, za bardzo nie miałam ochoty z nim iść, ale żeby był święty spokój poszłam, i tak patrzyłam na niego jak reaguje na różne rzeczy co mówi i zauważyłam że on co chwila przeklina, więc mówię mu, " czy musisz co drugie słowo kląć" a on odpowiada mi " no muszę a co nie mogę ?" jak usłyszałam to stwierdzenie pomyślałam sobie, że on uważa " co Cię to obchodzi będę robił co chcę ", i pomyślałam sobie i odpowiedziałam "mu możesz ale nie przy mnie". On zaśmiał się tak trochę i mówi ‘sama klniesz jak nie wiem" owszem nie jestem jakimś aniołem i jak jestem zdenerwowana powiem brzydko , ale nie co drugie słowo a ostatnio staram się w ogóle nie używać takich słów i mówię do niego "a słyszałeś żebym ja dziś powiedziała jakieś brzydkie słowo", a on na to " no dziś nie" a wczoraj? A on " no jak Ty się do mnie nie odzywasz to jak mam słyszeć" Zdenerwowały mnie te jego odpowiedzi, zwłaszcza też że to niby ja się do niego nie odzywam, ale on nie pomyśli że jeśli on wprowadza atmosferę że 4 dni się nie odzywa, ignoruje mnie bo uważa ze go bardzo uraziłam, to ja może po jego łaskawym przemówieniu i to jeszcze na moja prośbę po tych 4 dniach będę zachowywać się jak gdyby nigdy nic, przecież mnie to rani, ale czy on sobie zdaje sprawę? Cała rodzina mojego męża się chwali że wszystko wiedzą że oni wszystko dobrze robią, ale czasem prostych rzeczy chyba nie wytłumaczyli i nie nauczyli swoje dzieci. Ja nie jestem idealna bo z tego postu by tak mogło zabrzmieć, ale chyba rozumiecie o co mi chodzi. No i właśnie teraz jak widzę jaką on ma postawę , to się nawet boję mówić o tym czego ja oczekuję bo wydaję mi się , że ona teraz zachowuję się tak jak jemu samemu pasuję nie zważając na to czy jego zachowanie kogoś boli czy nie. Więc nawet jak się go zapytam, dlaczego zaczął palić, dlaczego nie chcę chodzić ze mną do Kościoła, przecież wcześniej chodził co niedzielę, spowiadał się czasem, był wierzący, może nie nadgorliwie ale tak zwyczajnie. Jeśli powiem mu że oczekuję żeby mnie częściej przytulał, żeby mnie wspierał, to on albo zakpi z tego, ale pomyśli sobie skoro ona tego potrzebuję a ja jej pokażę kto tu rządzi to specjalnie nie dam jej tego czego ona chce. A może odpowie mi że mnie nie kocha i nie obchodzi go to co ja od niego chcę. Kiedyś jak się właśnie nie odzywał do mnie 4 dni, podeszłam i chciałam z nim porozmawiać, ale on odrzekł mi " nie będę z Tobą rozmawiał ze Ty właśnie tego chcesz" Boję się że teraz też tak się zachowa nie będę robił tego co Ty teraz chcesz, nawet boję się zapytać czy mnie kocha. Nie oczekuje od niego żeby co dzień mi to mówił, bo macie rację że gdyby co dzień mi to mówił , a nawet kiedyś mówił bardzo często to po jakimś czasie stało się to dla mnie tylko słowem, które już mi jakoś się znudziło, mimo że samo w sobie wiem co oznacza i nie straciło swego przekazu , ale było mówione po prostu za często. Ale wtedy wiedziałam że mnie kocha, zawsze pomimo tego że nie przynosi kwiatów, że nie wspiera mnie tak jakbym tego chciałam bo jakoś tam chyba wspiera, bo np. jak miałam egzamin na prawko to był ze mną i mnie wspierał, ale teraz gdyby mnie ktoś zapytał czy aj wiem czy mój mąż mnie kocha to odpowiedziałabym nie wiem, o tej ostatniej kłótni i jego zachowaniu które jest trochę inne NIE WIEM. Tak sobie trochę jechaliśmy na tych rowerach i mój mąż w pewnym momencie mówi, czy ja się kiedyś doczekam motoru, za chwile a może już go widział, by sklep z motorami, ona ma marzenie mieć ścigacza, ja jestem temu przeciwna, nie raz mówiłam że jest tyle wypadków , że na pewno by jeździł szybko, że lepiej nie. Ale wczoraj pomyślałam sobie wówczas w myślach, Ty chcesz mieć ścigacza , a zapytałeś mnie chociaż raz o to jakie ja mam marzenie co ja bym chciała? Zrobiło mi się smutno bo pomyślałam sobie, że on pewnie i mnie zamieniłby na ścigacza jeśli byłaby taka możliwość. Czasem nie wiem co dla niego w życiu jest najważniejsze, czy druga osoba czy rzecz. A może ja jestem za wrażliwa, może ja się nie nadaję na relacje damsko męskie. Może za bardzo Doszukuję się jakiś niepotrzebnych rzeczy, nie wiem ale naprawdę taka już jestem, zawsze uważałam że jeśli jestem z kimś powinnam się tak zachowywać aby ta druga osoba była ze mną szczęśliwa, i w przeciwieństwie do mojego męża, chętnie bym wysłuchała co mam w sobie zmienić żeby ktoś był ze mną szczęśliwy bo chyba o to chodzi w małżeństwie jeśli cos nam przeszkadza jeśli czymś się rozczarowaliśmy, to musimy o tym pogadać i naprawiać. Ale może jemu nie zależy już na naszym małżeństwie, o czym może świadczyć fakt, że kiedyś jak było normalnie pisał z pracy na przerwach sms, nawet głupie proste " co robisz?, a od tamtego czasu nic. Więc chyba nie jest już mną zainteresowany i stąd to wszystko. Jak dojeżdżał do pracy pisał że już jest. I co byście zrobiły, gdybyście powiedziały o tym co ja teraz Wam tu piszę takiemu mojemu mężowi, a usłyszałybyście np., nie wiem czy dobrze zrobiłem że ożeniłem się z Tobą, czy tego nie żałuję, nie wiem czy Cię kocham, albo nie będę teraz robił tego co Ty chcesz, bo Ty tak chcesz, i wyśmieje te wszystkie moje potrzeby. I co wtedy byście zrobiły stykając się z taka reakcją??????? A jeśli chodzi o te domowe obowiązki, nie chce już kłótni i postanowiłam że ok. będę się zajmować domem 7 dni w tyg. dla świętego spokoju, że już nie powiem mu ze cały dzień siedzi na komputerze, ale i tak uważam że jeśli mój mąż pracuje 6 dni w tygodniu to 7 dnia mając wolne od zarobkowej pracy mógłby sam z siebie cos pomóc, i nie powiem że nie pomaga nigdy, sam z siebie czasem też cos pomoże, ale wtedy ja byłam zdenerwowana on mi nie pomógł sam z siebie i dlatego mu tak powiedziałam jednak uważam mimo wszystko że zajmując się domem kobieta nie może sobie zrobić ani 1 dnia wolnego, bo nie może powiedzieć, w niedziele nie robię obiadu bo pracuję tylko 6 dni jak Ty. I dlatego chciałabym że on też w niedziele cos pomógł, a choćby nawet posiedział tylko w tej kuchni ze mną to już cos. Aniaaa27 a jaka to praca w domu, co robisz, na czym sobie dorabiasz, szukałam już jakieś czas temu w Internecie jakiejś dodatkowej pracy w domu ale wydaje mi się że sami oszuści się ogłaszają. Nie mam na razie nic takiego co bym wiedziała że jest pewne i sprawdzone, nie musze zarobić kokosów ale chociaż te kilka groszy. Cały czas jednak szukam mimo wszystko tej pracy na 8 godz., może nawet za najmniejszą krajową byle tylko nie czuć tego spojrzenia kiedy pójdziesz do pracy, bo już 2 mies. nie pracujesz. Aż się boję pomyśleć jakbym tak nigdy nie pracowała w życiu, to chyba by mnie zostawił, Mam nadzieje że ten zakład w którym pracowałam lada dzien. się odezwie że znów potrzebują, bo praca miała być kwiecień maj, ale na razie cisza niestety jak na złość. Aniaaa27 gratuluję ci jazdy samochodem że przełamałaś się i dałaś radę, wiem co to znaczy bo ja zrobiłam prawko w lutym tego roku, i jak jeździłam za kierownicą to tylko z moim mężem, mimo ze dostałam prawko ale jakoś bałam się sama wyjechać na ulice tak od razu. My mamy 13 letnią honde to sami wiecie jak takie auto chodzi, a ja byłam przyzwyczajona do nowiutkiej yariski na jazdach. Ale raz się wkurzyłam wzięłam samochód i pojechałam sama pierwszy raz sama do marketu, jak wóriłam byłam z siebie bardzo dumna. Nerwusek mój tata tez jest w Anglii mieszka tam do kilku lat sam bo mama z bratem mieszkają w Polsce, nie maja rozwodu ale mama nie chciała tam jechać, a na pewno byłoby to korzystniejsze, bo tam z tego co wiem jak żona nie pracuje i są np. dzieci to mają różne dodatki finansowe. Może właśnie Wam żyję się tam dobrze znaczy w tym sensie że Twój mąż ma pracę która wystarcza na utrzymanie rodziny i dlatego Ty w jego oczach nie masz obowiązku pracować. Mój mąż tu w Polsce nie zarabia aż tak wiele, i ja go rozumiem że żyjemy w sumie od 1ego do 1., jeszcze jak wypadnie jakaś sprawa ze np. auto trzeba naprawić lub cos innego to już masakra. Z jednej strony rozumiem mojego męża że gdybym ja miała stała pracę nawet za ten 1000zł czy chodzić jakieś pół etatu żyło by nam się lepiej ja to rozumiem, ale czy to moja wina że na razie nie mogę znaleźć pracy, ja chcę pracować wtedy czuję się potrzebna i nie na łasce, czuje pełen komfort psychiczny i tak bardzo chciałabym cos znaleźć. Ale się zapisałam za niedługo chyba będziecie mieć mnie tu dość Dziękuję że na Was można liczyć Pozdrawiam Wszystkich, co słychać u pozostałych?
  10. Hej wszystkim! Nerwusek Ty jesteś na prawdę dzielna, czytałam Twoje posty i widzę w tym co piszesz trochę siebie. Tak myślę sobie , że Ty jesteś taka wrażliwa podobnie jak ja. Z jakiego miasta jesteś Nerwuska? U mnie nerwica ogólnie pozwala mi żyć ostatnio na tyle, że owszem mam objawy ból serca czy głowy, albo pocenie się stópek i łapek, jednak lęk nawet ostatnio mi nawet nie towarzyszył, ale dziś czuje się jakoś tak dziwnie, mam dziwne uczucie w głowie, jakbym była lekko przestraszona czy coś nie umiem nawet za bardzo tego opisać Nie wiem ile lat jesteś już z mężem, ja dopiero w tamtym roku wyszłam za mąż, ale powiem szczerze , że nie czuje się teraz szczęśliwa, po ślubie kilka mies czułam sie szczęśliwa, ale teraz nawet nie wiem czy kocham swojego męża. Tak się teraz zastanawiam czy dobrze zrobiłam że wyszłam za tego człowieka. Fakt mój mąż nie pije, chodzi do pracy, jest wierny, ale brakuje mi wsparcia, ja teraz nie mam pracy, a mój mąż nie wspiera mnie w szukaniu dla mnie pracy, raz jakąs ofertę mi podstawił pod oczy która jeszcze nie do końca była dla mnie. Czuje że myśli, kiedy w końcu będziesz mieć prace, bo u niego w rodzinie, matka zawsze musiała pracować bo ojciec nie był w stanie znaleźć takiej pracy żeby zapewnić byt rodzinie, babka to samo musiała pracować bo dziadek tez nie utrzymał rodziny, i uważam że w ich pojęciu osoba która nie ma pracy, kobieta która nie ma pracy to w ogóle się na żonę nie nadaje co więcej to osoba jakby mniej warta. Czuje się na takiej łasce, chociaż jakby spojrzeć na to to mój mąż nie utrzymuje mnie tak do końca, owszem płaci wszystkie opłaty, ale ja też pracowałam. Tzn wyszłam za mąż 8 mies temu, w tym okresie 5 mies pracowałam, ale ja nie mam stałej pracy i jak coś znajdę to idę do pracy, tylko że były to prace tak bardziej przez tymczasowe agencje pracy i one nie są na stałe.Mimo wszystko jednak nie było tak że ja np przez miesiąc nie dałam swojej kasy na nic, bo dawałam na jedzenie, oszczędzałam zawsze zarobione pieniądze, żeby mi na jak najdłużej starczyły żebym mogła je dawać na to co potrzeba, nawet mężowi kupiłam na urodziny kurtkę za 200zł i nie było mi żal co nie można powiedzieć o nim żeby on mi kupił taki prezent za tyle. Ale ok. Brakuje mi tego , żeby mój mąż przyniósł mi tak bez powodu jakiś kwiat, nigdy nie kupuje mi bez powodu kwiatu, jak już to na dzień kobiet czy inne okoliczności. Powiedziałam mu raz o tym, ale nie zareagował na to. Tak naprawdę nie wiem czy on mnie w ogóle kocha, kiedyś czułam że on kocha mnie bardziej niż ja jego, a dziś tego nie wiem. Po tym jak kiedyś była kłótnia może i z mojego powodu, bo przygotowywałam obiad w niedziele i byłam trochę zła że on mi nie pomógł tylko siedział na komputerze, miałam wtedy gorszy dzień i w złości powiedziałam jak z łaska przyszedł do kuchni na obiad i z dziwna miną, że najlepiej siedzieć cały dzień na komputerze. I on się wtedy na mnie obraził nie odzywał się 4 dni, uznał że skoro według jego mniemania mi jest ciężko zrobić obiad, to on teraz mnie nie potrzebuje i wszystko będzie sobie robił sam i tak postępował przez 4 dni, ignorował moja obecność, wszystko robił w domu sobie sam. Może i moja wina była ale to nie usprawiedliwia jego zachowania, i nie odzywania się bo chyba nie o to w małżeństwie chodzi. W tym czasie podglądnęłam że sprawdzał na kompie, rozwód bez winy bez alimentów dla żony bez dzieci. I tak szczerze powiem , że nie umiem mu zaufać na ile mnie kocha, na ile jest ze mną, czy jest ze mną do końca moich dni lub swoich, czy po prostu kiedyś odejdzie. Przykro mi jest, że nie mam tego zaufania, a boje się go zapytać o to czy jest ze mną na zawsze czy nie. Myślę sobie, może i jest we mnie trochę winy że ja nie mowie mu o tym co potrzebuje, że potrzebuje przytulenia, że potrzebuje wsparcia, bo mogę się założyć że gdyby on nie miał stałej pracy ( chociaż nie ma stałej bo ma umowę na 2 lata) ale na razie tą pracę ma ), to pewnie też by oczekiwał wsparcia, gdyby tak co chwile musiał szukać nowej. Ale on uważa co mi zresztą kiedyś powiedział, że ja mam prawie 30 lat i nie mam stałej pracy, on uważa że to moja wina, że ja nie szukam albo coś w tym stylu. A ja naprawdę mam już dosyć tej łaski, że ktoś mimo wszystko musi mnie utrzymywać, nieustannie widzę i słyszę w swoich myślach słowa kiedy w końcu będziesz mieć stała prace. To uczucie tak mnie męczy, że czasem chciałabym uciec stąd na zawsze. Chciałabym powiedzieć mojemu mężowi o tych wszystkich moich tęsknotach i potrzebach, ale ja nawet nie wiem czy mnie kocha, czy jemu w ogóle na nas jeszcze zależy , bo może po prostu on jest ze mną bo już nie ma za bardzo wyjścia, ślub kościelny i trudno klamka zapadła, ale może wcale mu nie zależy. Jestem taka ciekawa gdyby ktoś go zapytał czy zależy mu na szczęściu drugiej osoby, czy chciałby żeby jego żona zawsze była szczęśliwa? jakie on ma na to odpowiedzi. Myślę, że gdybym powiedziała mu prawdę że nie jestem do końca szczęśliwa, to on odpowiedziałby to trudno to rozwód, a nie zastanowiłby się nad faktem co tu zrobić żeby ta druga osoba była ze mną szczęśliwa. Bo ja np nie umiałabym żyć gdybym dowiedziała się ze np mój mąż nie jest ze mną szczęśliwy , starałabym się dowiedzieć dlaczego i z całych sił starałabym się zrobić tak by uszczęśliwić tą druga osobę, nie byłoby mi to obojętne, nie mogłabym tak żyć, sumienie nie pozwalało by mi na to. Mój mąż przestał po tej właśnie kłótni (która była przed świętami Wielkanocnymi), chodzić do kościoła, zaczął palić papierosy, robi kilka innych rzeczy które wie że mnie drażnią więc widać nie obchodzi go to, że mnie boli że pali papierosy bo wie jakie ja mam na to stanowisko, że boli mnie że sama muszę chodzić do Kościoła, czy on nie myśli o tym że rani drugą osobę. To jest takie trudne. A może mężczyźni tak mają ja nie wiem. Przepraszam że się tak rozpisałam ale musiała to gdzieś powiedzieć, bo nie mam nikogo tutaj komu mogłabym to powiedzieć. Moim marzeniem jest mieć pracę, chociaż jedno zmartwienie by odeszło. Pozdrawiam Wszystkich!
  11. Hej! Ja dziś rano wstałam, posprzątałam w domu, umyłam lodówkę po świątecznym zaopatrzeniu, poszłam na zakupy , a mój mąż śpi bo po nocnej zmianie pracy jest. Dziwnie jest w naszym małżeństwie , bo po ostatniej kłótni mój mąż już nie pisze mi smsa jak zajeżdża do pracy, ani w przerwie też nie pisze, a wcześniej to czynił, nie wiem jaka jest tego przyczyna, może ma mnie już dość. Inouke ja bym powiedziała o tym Twojemu psychiatrze, będziesz przynajmniej wiedziała co drugi specjalista na to powie. Kala094 co powiedział lekarz, jak się czujesz? Pozdrawiam Wszystkich.
  12. Hej! Inouke masz rację, tylko że ja jestem chyba trochę zamknięta osobą, jak widzę że ktoś po prostu mnie czymś rani, to wycofuje się do swojej kryjówki, to chyba wyniosłam z rodzinnego domu, i czekam, a gdy uznam że za długo to trwa wtedy próbuję sie dopiero dowiedzieć dlaczego, Pech jednak w tym, że mój mąż nie mówi o problemach, tylko zamyka się. No nic dużo się ostatnio modlę o to, żeby dużo się zmieniło w relacjach moich między ludzkich, żebym była mniej wrażliwa to by było ok.
  13. Hej, coś jest nie tak z tym układem strony ale pisze. Aga28 tak mi przykro wyczytałam, że rozstałaś się z chłopakiem, ale wiesz może i dobrze, jeśli taki obrót sprawy miały, najważniejsze by druga osoba rozumiała, i tak jesteś bardzo dzielna, widzę że w pracy też Ci się układa. Ja obecnie nie mam pracy, bo zakład w którym pracowałam ma zmniejszona produkcje teraz, i musieli ograniczyć personel, jestem drugi miesiąc bez pracy. Podobno ma być zapotrzebowanie kwiecień/ maj. Mam nadzieje, że zatrudnią mnie znów, bo teraz czuje się źle, że mój mąż chodzi tylko do pracy i na pewno o mnie myśli że ja siedzę w domu bo on taki jest, nie rozumie tego że ja chcę pracować ale nie mam stałej pracy niestety. Ostatnio w moim małżeństwie miałam rudny okres, trochę z mojej winy, ale nie tylko, czasem zastanawiam się czy nie byłabym szczęśliwsza z kimś innym, a z drugiej strony myślę że często my sami a zwłaszcza ja nie damy się uszczęśliwić drugiej osobie. Mimo wszystko jednak mój mąż nie jest wylewnym człowiekiem i nie umie wspierać tak jak ja bym tego chciała, modlę się o to żeby zmieniło się jego serce w bardziej wrażliwsze. Pozdrawiam wszystkich nowych i stałych członków naszej rodzinki, haha:)
  14. Hej! Witam Was Kochani, długo nie było mnie na forum , pisze na razie na próbę bo coś mi sie podziało i nie mam tej ramki gdzie się pisze odpowiedź, nie wiem czy to co pisze pojawi się na forum.
  15. Witajcie!:) Wszystkim życzę szaleństwa do białego rana w dobrym nastroju, a gdy już nadejdzie ranek, niech ten Nowy Rok będzie lepszy niż poprzedni, niech wszystkie dni bedą napełnione zdrowiem, miłością i zrozumieniem, spełnieniem wszystkich marzeń które mieszkają w Waszych sercach;) Ja sylwestra spędzam z mężem w pokoju, hihi, fajnie tak we dwoje w sumie, bo na jakieś bale to ja się nie nadaję zbytnio, po drugie szkoda mi kasy na szaleństwo na 1 noc, a tak to popijemy pojemy haha. Jeszcze raz wszystkiego Najlepszego dla WSZYSTKICH!
  16. Hej:) Witam w naszej rodzince nerwusków Lenę23 i Iwulkę::) Aga 28 dokładnie w takiej pracy trzeba umieć się bronic, do naszej grupy doszła u mnie ostatnio taka dziewczyna ma 27 lat. okazało się że ona pracowała na innej zmianie i tam dziewczyny strasznie jej dokuczały, aż ona chciała się zwolnic , dowiedziały się o tym brygadzistki i cały zakład, pracuje dziś w naszej grupie i jest jej dobrze, ale widzisz Aga jeśli ktoś nie umie się bronic obrywa a na to nie zasługujemy, Ona jest przesadnie uprzejma i grzeczna i dlatego tak cierpiała, więc nie daj się bo naprawdę w takich pracach trzeba być za przeproszeniem chamskim, bo inaczej zjedzą. Z tym kościołem to ja też miałam jazdy kiedyś, nie mogłam wystać i w głowie mi się kręciło, nie mogłam się skupić bo wsłuchana byłam tylko w swoje ciało. Miałam też tak w marketach że jak wchodziłam to zaraz oblewały mnie poty myślałam że zemdleje, znam to uczucie. Ale najważniejsze według mnie na to wszystko starac się ze wszystkich sił nie bac sie swoich objawów bo to bardzo pomaga. U mnie ogólnie ok, teraz chodze na prawo jazdy, przejezdziłam juz prawie połowe godzin, ale róznie mi to idzie ogolnie potrafie już zapanowac nad pojazdem ale robie jeszcze dużo błędów, i każda jazda mnie stresuje , choc wiem że idzie mi juz coraz lepiej, ale to chyba przez nerwice tak mam, aż się boje co na egzminie bedzie masakra. Czy ktos z Was zdawal egzmin na prawo jazdy mając już nerwice?? Jak sobie radziliscie? Pozdrawiam:)
  17. Hej:) Pierw przywitam się z nową forumowiczką:) Witam Cię cieplutko Anna 30, mam nadzieje że tu z nami będzie Ci dobrze jak w rodzinie;) Aga 28 te klimaty to ja znam doskonale jak produkcja na maxa idzie , produktu Ci dochodzi a ty ledwo uwijasz sie z tym co już masz wokół siebe i masz wrażenie że nie dasz już rady i zasypią Cię a nikt Ci nie chce pomóż albo nie może bo ma swoja robotę. O jak ja to dobrze znam , pracowałam w takich firmach i znam to na pamięć. Nie przejmuj się rób tyle ile zdołasz, ja wcześniej gdy pracowałam na takich pracach to zawsze byłam cicho i nie raz obrywałam że za wolno, albo słownie albo wzorkiem, Ale dziś mam już swoje lata i od jakiegoś czasu już sobie nie daje sobą pomiatać,z 2 lata temu jak pracowałam na takiej produkcji części samochodowych, to była taka jedna mądrala która do mnie co chwile przyłaziła i pytała sie ile zrobiłaś? wiesz że masz tyle zrobić i różne głupie docinki, ale ja na każdy jej atak miałam odpowiedz i gasiłam ją, aż w końcu ta wredna baba powiedziała do mnie- TY masz na wszystko gotową odpowiedź. Tak miałam bo nie pozwoliłam sobie żeby ktoś mną tak pomiatał i to ktoś co w dodatku nie jest moim głównym przełożonym. W obecnej pracy pracujemy na akord, choć i tak nikt nie wyrabia normy które są ustalone, ale tutaj jesteśmy zespołem , każda osobna 6 osobowa grupa to zespól, który ma pracować RAZEM, i wiadomo że każdy z nas (choć zespól ) patrzy jak ta druga osoba pracuję, bo wiadomo że od każdego z nas zależy wynik końcowy, ale mimo wszystko pomagamy sobie nawzajem i produkcja idzie do przodu. Duży nacisk kładziony jest na szacunek drugiej osoby, brygadzistka tego bardzo przestrzega by nikt nikomu nie dokuczał. Ogólnie w pracy jest ok, to mnie cieszy, choć tempo pracy też jest kosmiczne. I chyba nawet maja zwalniać z końcem miesiąca bo likwidują nocki eh. Pewnie będę musiała szukać nowej pracy;( Pozdrawiam Wszystkich.
  18. Hej:) Aga28 masz rację, prawda jest taka , że dziś nie ważne czy jest się sprzątaczka czy dyrektorką ważne by mieć pieniądze na życie, bo żyć trzeba, kiedyś jak ktoś np miał iść za sprzątaczkę do pracy to była wielka ujma, dziś nie patrzy się na to za bardzo. Ale wiesz w naszym stanie a może bardziej w moim bo nie wiem jak u Was pozostałych nerwusów jest, ja mam zmienne nastroje i czasem ni z tego ni z owego dopadają mnie myśli negatywne na prawie każdy temat jaki bym sobie mogła wyobrazić. U
  19. Witam:) Tak jak wszyscy wczoraj byłam na cmentarzach odwiedzić groby , tak sobie myślałam jakie to życie jest krótkie, i dla mnie choć jestem osobą wierząca dziwnie skonstruowane, wiem , że każdy z nas kiedyś umrze i powinno się to wydawać oczywiste i naturalne ale na samą myśl boje się tego chciałabym żeby ludzie mogli żyć wiecznie ale tu na ziemi , eh. Ja dziś do pracy na noc, dobrze że tylko 3 nocki i weekend, ciekawe jak będzie teraz w tej pracy, czy wróci jedna koleżanka z L4 do nas czy całkiem już zrezygnuje nasza grupa taka fajna ale rozpadła się po 2 tyg, zostałyśmy we dwie przyłączone do innej grupy, a dziewczyny z tamtej grupy to masakra, myślą że są wyżej ustawione niż brygadzistki, że jak do nich doszłyśmy to one maja monopol na wszystkie decyzje itd. a przecież wszystkie tam jesteśmy na tych samych prawach i tych samych obowiązkach. No cóż biorą na nie poprawkę staram się bynajmniej, kiedyś cieszyłam się z tej pracy bo miałam swoją zgraną grupę, teraz modlę się tylko byle 8 godz i do domu. Tak chciałabym znaleźć staż w aptece i nie włóczyć się po najgorszych zakładach pracy, tyle co mnie motywuje to że chociaż jakaś kasa jest a kasa potrzebna. Dziś się obudziłam z takim jakimś przerażeniem, śniła mi się moja teraźniejsza praca, ale sen o niej był fajniejszy niż rzeczywistość, i zrobiło mi się smutno, potem pomyślałam sobie, jak moje życie będzie wyglądać, gdzie ja będę całe życie pracować, czy kiedykolwiek będę po odbytym stażu i będę mogła pracować w aptece? Różne smutki mnie dopadają, ale jak pomyślę że AGA28 pracuje w podobnej pracy co ja to trochę trzyma mnie na duchu. Cóż gdzieś pracować trzeba, smutno tylko że są takie realia w tym naszym kraju eh. Aga81, ja kiedyś miałam tak zaawansowaną nerwicę , że to była masakra, miałam wszystkie objawy tak nasilone że nie wierzyłam w to że w ogóle kiedyś będzie jakakolwiek poprawa, ja o niczym nie byłam w stanie myśleć, tylko każda sekunda mojego życia to była myśl o moich objawach i pytanie jak z tym żyć całe życie. Pamiętam to jak by to było dziś, brałam leki i dziś mogę powiedzieć, że w porównaniem z tamtą sytuacją jestem zdrowa jak ryba, choć. nadal mam nerwicę, ale ona nie doskwiera mi tak jak kiedyś . Wiem ona napada nas w najmniej oczekiwanym momencie, ale zobaczysz leki powinny Ci pomóc, dużo pomóc, trzymam kciuki, i nie daj się. Pozdrawiam Wszystkich,:) buziaki:* Pozdrawiam Wszystkich.
  20. Hej! Sylcia ja brałam PRAMOLAN, mogę powiedzieć że dla mnie to był zbawienny lek. mi pomógł. Ja ostatnio gorzej się czuje, tzn serce mi jakoś dziwnie bije ostatnimi czasy, eh;(
  21. Hej;) Aga28 , a czym się zajmuję ta produkcja? Ja pracuję od 2 tyg na pakowaniu herbaty. Cieszyłam się bo zatrudnili ze mną 5 nowych osób ja 6ta. Utworzyliśmy jeden zespół , bo u nas pracuje się w 6-osobowych zespołach , każdy zespól przy swoim stole. Także zespól z nowych osób, myślałam sobie będzie fajna praca wszystkie jesteśmy nowe, okazało się też że w tym jedna dziewczyna taka trochę znajoma z która kiedyś raz byłam w Tesco wykładać towar. Fajnie nam się w 6 stke pracowało, ale po 2 dniach pracy jedna z naszej szóstki taka Basia, zaczęła nie lubić tej dziewczyny z naszej grupy co pracowałam z nią w Tesco- Beaty. Fakt Beata wolno robi, a u nas jest akord i normy, reszta naszej grupy też była z dnia na dzień zawiedziona że ona cały czas robi tak wolno i nic nie przyspiesza. Ale ta jedna koleżanka ją po prostu jakby znienawidziła , dokuczała jej mówią że za wolno robi, że się nie nadaje żeby się zwolniła itd, fakt że jak prosiłyśmy np Beatę żeby przyniosła paletę albo coś innego to odpowiadała czasem * a co ja mam na czole napisane że mam to przynieść* To nas wszystkie trochę denerwowało bo mamy byc zespołem i prace wykonywać zespołowo. Pewnego dnia, brygadzistka wzięła Beatą to słabszą do innej grupy wczoraj żeby chyba nauczyła się szybciej troszkę robić, a my robiłyśmy w 5 tkę,. Nagle po przerwie słyszę jak jedna osoba z innego zespołu podchodzi , a za chwilę za nią druga do nas i mówi na całą hale do Baski z naszego zespołu która specyficznie nie lubi słabszej Beaty * słuchaj jak się tej dziewczynie stanie krzywda, to zobaczysz, nie ma tutaj takich rzeczy, pamiętaj ze to , że jesteś tęższa nie znaczy że silniejsza, my jesteśmy wszystkie a Ty jedna...* Okazało się że Baska powiedziała dzień wcześniej tej Beacie ze * złapie ją po robocie jak nie będzie szybciej robić* i o to ją okrzyczały dziewczyny podchodząc do nas. Potem dowiedziałam się że jedna koleżanka od nas odchodzi z naszego zespołu, popracowała 2 tyg i mówi że nie ma czasu bo ma studia i dziecko itd, potem druga oznajmiła że składa cv do jakiejś restauracji, widać było jednak że wcześniej jej zależało na tej pracy a jednak szuka czegoś innego, trzecia ta Baska co groziła tej Beacie, jak szłyśmy juz z pracy mówi że jej prawdopodobnie już nie będzie w następnym tyg bo będzie miała inna robotę, okazało się że chce iść do takiej firmy w której pracuje jej brat pakują tam margaryny i zarabiają co najmniej drugie tyle co my na tej herbacie, , więc jak widać każda po kolei odchodzi, są jeszcze ta Beata ale ona w koncu tez może odejść, jesli uzna że jej tam zle, i taka Marta 18 letnia co też ma dziecko męza wiec nie wiem czy zależy jej na tej pracy, boje się że zostanę w końca ja sama jedna jako nowa, i albo mnie przydzielą gdzieś do grupy do starszych stażem pracownic, tego najbardziej się boję, bo wolałabym żeby zatrudnili znów jakieś osoby nowe i bym ja stworzyła z nii nowy zespól. ale osoby którym zależy na pracy, a nie przychodzą na 2 tyg i odchodzą., Wczoraj przyszłam z tej pracy i płakałam całe popołudnie, że wszyscy znajdują inne prace a tylko ja taka zostanę tam sama, nie wiadomo do kogo mnie przydzielą itd, będą patrzeć na mnie że ja z tej grupy co jedna groziła. Mam żal troche do tej Baski co groziła że pierw jej zależało na tej pracy, potem wytworzyła przez niepotrzebne słowa taka sytuację, a teraz ucieka, bo na pewno się źle czuje że wszyscy na nią naskoczyli. A ja pewnie teraz zostanę tam sama, bo narazie nie mam innej pracy a pracować muszę. Płakałam wczoraj , mąż mi się nawet pytał o co chodzi, ale mu nie powiedziałam nic, nawet jak mu powiem to on pomyśli pewnie że mi się nie chce pracować i szukam powodu zeby odejsc, A to nie prawda, ja tak cieszyłam się na tą pracę, że mam nowy zespól młodych osób, ze jesteśmy zgrane , razem pracujemy razem się śmiejemy, a teraz jak ja zostanę sama z tej grupy to nie wiem co zrobię, przykro mi. Ta baśka mi mówi żebym tez złożyła do tych margaryn, ale tam podobno nie jest się łatwo dostać, ona może się dostanie bo jej brat tam pracuje, tamta praca też jak i ta jest przez agencje pracy, bo bezpośrednio nie zatrudniają pod zakład. Ja nie mam w życiu szczęścia, ani w pracy ani w życiu, stażu nie mogę znalezc, bo nie ma żadnych ofert, gdybym była po stazu miałabym dużo ofert pracy w aptece i tak się włóczę po dziadowskich zakładach pracy. A mój maż chyba też nie do konca mnie rozumie, on uważa że kobieta musi pracować i tyle. A ja bym wolała żeby mój mąż miał postawę, jakby co utrzymam nas dwoje, a Ty jak Ci gdzies źle szukaj najwyżej innej pracy, a nie za wszelką cenę praca i praca nie ważne gdzie nie ważne jaka byle kasa. Wiem praca jest ważna i ja chcę pracować, nie chcę żeby mąż mnie utrzymywał cale życie, wiem też że on chce żebym mieli więcej pieniędzy, żeby nam się lepiej żyło, ale ja nie chcę pieniędzy za wszelka cenę i tym się chyba różnimy. Tata obiecał że założy mi własny sklep, mały na początek z chemią, ale to jeszcze potrwa z rok pewnie, bo musi uzbierać kasy , a ja muszę znaleźć tani lokal. Wtedy byłabym szczęśliwa, nawet gdyby na czysto zostało mi 1-2 tys na życie to byłoby to może nie jakiś kokos ale u innego pracodawcy też tyle i nie więcej zarobisz, a tu jesteś na swoim nikt Ci nie dyktuje warunków, nie pomiata tobą. Zapisałam się wiem przepraszam, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Pozdrawiam Wszystkich którym jest źle;)
  22. Hej:) Witam wszystkich, tyle się tu dzieje nowego, nowe osoby fajnie Witam Was wszystkich, pozwólcie , że nie będę wymieniać bo mogłabym kogoś pominąć a tego nie chcę. Aga 28 pracujesz gdzieś na jakiejś produkcji lub magazynie? Pewnie pisałaś ale ja na pewno przeoczyłam doczytałam że przy taśmie? Ja na razie też wylądowałam w podobnej pracy na 3 zmiany, nie lubię takiej pracy, ale w moim zawodzie na razie też nic nie ma a muszę gdzieś pracować. Jak Ci idzie jak sobie radzisz no i jaka atmosfera bo to ważne? Pozdrawiam Wszystkich:)
  23. Witam! Heh dziękuję, no właśnie nie wiem, ale gdyby mieli chyba jakiejś wyjście, już by dali nogę. Ale z mojej perspektywy myślenia, uważam że im się nie chce gdzieś ruszyć coś zmienić tylko narzekać , bo pracy dla techników po stażu jest pełno. No miesiąc miodowy:) byliśmy w podróży poślubnej nad naszym polskim morzu, fajnie było, mimo że to Polska, bo na zagraniczną podróż nie było za bardzo czasu, może w następnym roku. Dziękuje za życzenia Spince, Nerwusce i Żabce;) Nerwusek mam nadzieję że uda Ci się wyjść całkiem na prosto nie poddawaj się. Żabko, ja też kiedyś miałam takie uczucie, nie wiem dokładnie jak Ty masz, ale ja miałam tak jakbym np źle spała i bolała mnie cała szyja, jak skręcałam szyją tez, nawet wyrzuciłam na dwa dni poduszkę bo myślałam że może to od tego, ale nazajutrz było nawet chyba gorzej, , ale przede wszystkim miałam takie uczucie spiętego karku takiego naprężonego, uważam, że to było z nerwicy bo po kilku dniach przeszło, ale kilka dobrych dni mnie trzymało i było to przed ślubem. Pozdrawiam Was wszystkich, podczytuje Was nawet jak nie piszę.:)
  24. Witam wszystkich! Długo mnie tu nie było bo ostatnio dużo się działo. Skończyłam ten 3 miesięczny staż w tej pożal się aptece, zaparłam się i jakoś wytrzymałam jestem z siebie dumna , bo z taka kierowniczką mało kto by wytrzymał chyba. W lipcu przygotowywałam się do ślubu , dużo załatwiania było najbardziej takie szczegóły, rodzice pomagali, ale tak naprawdę wszystko musiałam dopilnować ja, ah dobrze że już po wszystkim, to był najszczęśliwszy dzień w moim życiu naprawdę byłam szczęśliwa, teraz też jestem , wiadomo że są lepsze i gorsze dni, ale już nie ma między nami takich dni że jedno albo drugie się obrażało i istniały dni ciszy, może obydwoje z tego wyrośliśmy dojrzeli, a może po prostu Błogosławieństwo Boga nam pomaga, bo w końcu to sakrament a nie życie na kocią łapę jak to wcześniej było bo mieszkaliśmy razem. Już miesiąc jest po ślubie, teraz chciałabym znaleźć jakaś prace albo dalej staż w aptece albo jakaś inna, bo nie chce tak siedzieć w domu i chcę żebyśmy żyli na wyższym poziomie, a co dwa zarobki to nie jeden. Tylko że ja boję się na początku nowych rzeczy, nowej pracy itd ale muszę to jakoś zwyciężać . To tak po krótce u mnie, pozdrawiam Was wszystkich.
×