Witajcie, jestem nowa na forum, o ciąży dowiedziałam sie tydzień temu, od dwóch lat walczę z nerwica. Na początek moze kilka zdań o sobie😉 mam już córkę 7lat, pierwsza ciaza cudowna, ale wtedy nie miałam jeszcze nerwicy. problemy zaczęły sie przy porodzi, córcia miała owinięta pępowinę wokół szyi czego lekarze nie zauważyli, nie mogła sie urodzić, kiedy położna zorientowała sie co sie dzieje odwinęła pępowinę ale dziecko utkwiło w kanale rożnym, musieli je wyciskać. W wyniku tego córka urodziła sie w zamartwicy, miała wylew krwi do mózgu, było niebezpieczeństwo ze nie bedzie sie prawidłowo rozwijać. jak poród rowniez cieżko przeszłam, wykrwawiały sie i jedna noga byłam już na drugim świecie. pierwszy rok życia dZięcia to ciągły niepokój czy wszystko bedzie ok. na szczęście wszystko dobrze sie skończyło, wylew sie wchłonął i córcia jest zupełnie zdrowa. Kosztowało mnie to dużo zdrowia, ale o dziwo nie wtedy nadeszła nerwica a dopiero kilka lat pózniej. ROk po urodzeniu dziecka przeprowadziliśmy sie do WArszawy, maź dostał ofertę pracy i postanowiliśmy spróbować i był to duży błąd. W nowym mieście od pierwszego dnia czułam sie mega samotna, po dwóch miesiącach dopadła mnie depresja, potem poszłam do pracy i jakoś to było, ale cały czas czułam sie złe, nie lubiłam szczególnie weekendów kiedy siedzielismy ciagle sami bo nie mieliśmy na miejscu roczny ani przyjaciół. leczyłam sie z depresji, ale bez większych skutków, pózniej zaczęło sie tez robić nie Inkasie w pracy, duży stres itp. I właśnie dwa lata temu dopadła mnie nerwica, nagle w pracy zrobiło mi sie niedobrze, dostałam strasznej biegunki, myślałam, ze sie czymś strulam i wróciłam do domu. Objawy utrzymywały sie przez kolejne dni, po 5 dniach nie miałam siły wstać z łóżka, nie mogłam nic jest, trafiłam do szpitala zakaźnego z podejrzeniem jakiejś bakterii i odwodnieniem. W szpitalu oczywiście nic nie wykryto, poczułam sie lepiej i wypisano mnie do domu. Niestety już w drodze do domu znów zaczął mnie bolec brzuch, wkrótce wróciły wszystkie objawy i wtedy zorientowałam sie ze to z nerwów, do tego doszły ataki paniki, bałam sie wyjsć z domu, w kinie musiałam wyjsc z sali, nie jeździłam autobusami. Zaczęłam brać leki uspokajające, poszłam do psychiatry, dostałam kilka mięs zwolnienia lekarskiego i lek Sandoz, poczułam sie lepiej i wróciłam do pracy, której nienawidziłam, a wróciłam tylko po to żeby zajść w ciąże i odejść na zwolnienie. ZDarzaly sie jeszcze napady lęku, ale były już słabsze. Lek brałam 8 mięs. i postanowiłam sama sprobowac z tym powalczyć.
o dziecko staraliśmy sie z mężem 1,5 roku, stwierdziłam, ze chyba nie uda mi sie zajść w ciąże, złożyłam wypowiedzenie w pracy, wyluzowałam sie i nagle okazało sie ze jestem w ciąży. Czyli ewidentnie to stres przeszkadzał mi w zaskoczeniu.
Kiedy dowiedziałam sie, ze jestem w ciąży to cieszyłam sie dwa dni, po czym dopadł mnie ogromny strach czy sobie poradzę z małym dzieckiem, najbardziej boje sie porodu. Nie moge spać, w głowie kłębią mi sie najgorsze myśli, ściska mnie w żołądku przez co nie mam apetytu, a jestem bardzo chuda i boje sie czy dzidziuś w brzuchu ma nie za mało pokarmu. NAjgorsze sa wieczory i poranki kiedy mam mega napady leku, póki co wspomagam sie tylko melisa, ktora pije przed snem, nie wiem jak wytrzymam jeszcze 8 miesięcy, boje sie żebym znowu nie doprowadziła sie do stanu jak wtedy, kiedy trafiłam do szpitala. Wstydzę sie swoich myśli, ale żaluje ze jestem w ciąży, uważam ze złe zrobiłam, nie powinnam zachodzić w ciąże w takim stanie psychicznym.
maz jest kochany, ale chyba zaczyna mieć już dosyć, a to dopiero początek ciąży...
ale sie rozpisałam, pozdrawiam wszystkie nerwowe mamusie😊