
ANNA1987
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez ANNA1987
-
To ja tylko na chwilkę - życzę Wam powodzenia dziewczyny, od czasu do czasu będę zaglądać na nowy wątek, ale nie czuję się jeszcze zdrowa, nie żyję do końca normalnie, miewam pogorszenia i na pewno nie jestem sobą sprzed choroby, więc na udzielanie się w nim chyba jeszcze za wcześnie dla mnie. Zgadzam się jednak co do tego, że ciągłe rozpamiętywanie, kiedy poczułam się lepiej, a kiedy gorzej nie jest najlepszym pomysłem, mój psycholog też się krzywił, jak się dowiedział, że udzielam się w takim wątku, bo jego zdaniem mimo wielu przydatnych wskazówek to jest jednak dość dołujące i wydłuża leczenie, bo człowiek zanadto się koncentruje na tym, jak się kiedy czuł. Wygląda więc na to, że nasza grupka się rozdziela - mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie dzień, gdy tak jak Wy będę znów żyć pełną piersią, kiedy samotny wyjazd do innego miasta pociągiem czy zostanie samej w domu na kilka dni przestanie być przerażające i na nowo polubię wielogodzinne bycie na odludziu, w lesie, bez myśli na zasadzie: a co, jeśli.... Pozdrawiam Was bardzo ciepło :)
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Asiu dzień z maseczkami, taka chwila dla siebie to fantastyczny pomysł, każdy tego potrzebuje czasami. Mam nadzieje, że odpoczęłaś i odprężyłaś się :) Agata to naprawdę bardzo dużo się nauczyłaś na tym kursie, brawo! Jak się mieszka w Polsce to turecki wydaje się bardzo egzotyczny, jak byłam w Turcji na wakacjach i widziałam napisy po turecku czy słyszałam rozmowy mieszkańców Stambułu między sobą, to miałam wrażenie, że ciężko znaleźć w tym języku jakieś prawidłowości, był dla mnie taką samą zagadką jak węgierski, ale widać, że dzięki regularnej pracy i wielu okazjom do praktykowania można go opanować w stosunkowo niedługim czasie. Jestem przekonana, że z doszlifowaniem angielskiego pójdzie Ci jak po maśle, ja już po pierwszych dwóch konwersacjach z chłopakiem mam poczucie, że te wszystkie słówka i konstrukcje gramatyczne są w mojej głowie, tylko muszę się nauczyć na nowo mówić płynnie, a nie przed każdym trudniejszym zdaniem trzy razy się zastanawiać, czy to się tak mówi. Michalinko, Maniu, macie 100% racji z tymi kolejkami, nie ma w nich absolutnie nic fajnego, są wkurzające i stresujące dla każdego, tak jak Agata napisała - nikt się z własnej woli nie ustawia w tej najdłuższej, bo dla nikogo to nie jest przyjemność. To samo właśnie z korkami albo ze zmianami planów, z czym ja mam dość duży problem - jak sobie założyłam, że gdzieś pójdę, to jestem bardzo zła, a czasami wręcz smutna jak muszę to przełożyć, bo np. muszę zostać dłużej w pracy, albo tramwaj się popsuje i już nie zdążę gdzieś dotrzeć itd., a przecież to się zdarza każdemu - tramwaje nie psują się tylko agorafobikom, nie tylko nerwicowcy muszą czasem zmienić plany, nie tylko my źle się czasem czujemy albo zwyczajnie mija nam ochota, żeby gdzieś pójść. Tego trzeba się uczyć na nowo, ale na pewno dla każdej z nas jest to do opanowania. Ja szczęśliwie przetrwałam piątek, okazał się trochę spokojniejszy niż reszta tygodnia, nie było żadnego spotkania z szefem, a moja bezpośrednia szefowa miała urlop, więc od razu atmosfera lepsza. W drodze powrotnej zajrzałam jeszcze do perfumerii, bo obiecałam sobie, że jako rekomepnsatę za ten koszmarny tydzień kupię sobie wymarzone perfumy, i tak zrobiłam. Na miejscu postanowiłam jeszcze powąchać kilka innych zapachów i w sumie dość długo nie mogłam się zdecydować, dobre pół godziny tam spędziłam, i dopiero pod koniec zaczęłam się czuć nieswojo, jakaś taka rozedrgana, ale postarałam się obrócić to sama wobec siebie w żart i powiedziałam sobie, że to pewnie organizm daje mi sygnał, żebym się wreszcie zdecydowała, co kupuję i pomaszerowałam do kasy. Dzisiaj natomiast chłopak jest na zajęciach do 20, a ja obiecałam jego mamie, że zajrzę do sklepu z torebkami niedaleko naszego mieszkania, bo mieli tam mieć dostawę, a ona upatrzyła sobie ostatnio model w którym się zakochała, tylko że był czerwony, a ona chciała beżowy i mieli właśnie dowieźć w piątek/sobotę. Zebrałam się więc i poszłam, ale początkowo czułam się fatalnie, poważnie zastanawiałam się, czy nie zawrócić - to nawet nie był atak paniki, ale takie uczucie jakbym była pijana i nie umiała ustać prosto na nogach, strasznie dziwnie, wystraszyłam się tego, ale powiedziałam sobie, że przecież obiecałam, a to jest blisko, dojdę tam, zapytam o torebkę i wrócę, i jak wyszłam z tego sklepu to czułam się już ok. Nie wróciłam prosto do domu, tylko przeszłam sobie przez ryneczek, poszłam do bankomatu wypłacić pieniądze, potem jeszcze kawałek do Rossmanna, do kilku sklepów z ciuszkami i w drodze powrotnej do Biedronki, i tak z pierwotnego lęku i pragnienia jak najszybszego *wykonania misji* zrobiły się dwugodzinne zakupy, z których wróciłam z pełnymi siatami i dwoma nowymi bluzeczkami :) teraz trochę posprzątałam i odpoczywam, a wieczorkiem muszę jeszcze dokończyć jedno zadanie do pracy, z którym już nie zdołałam się uporać w piątek.
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Agata strasznie współczuję, koszmarna ta agentka, wiadomo, że cena nieruchomości zawsze może się ostatecznie okazać wyższa, ale nie o 100 tysięcy! Każdy by się zdenerwował w takiej sytuacji, mam nadzieję, że limit pecha już wyczerpaliście i teraz znajdziecie jakąś naprawdę dobrą ofertę. Maniu cieszę się, że u Ciebie tak dobrze i mimo nawału pracy tak świetnie sobie radzisz, i to przed okresem. Michalina wspaniale, że udało Wam się trochę oderwać i wyjść razem, przy dzieciach na pewno jest dużo trudniej niż normalnie znaleźć taką chwilę, więc tym bardziej musiało być super :) Asiu bardzo się cieszę, że Zosi tak dobrze idzie :) Puma u mnie pogoda trochę szalona, bo rano jest zimno - około zera stopni, ale jak wychodzę z pracy to już pełne słońce i często nawet 17-18 stopni w cieniu, więc nie wiadomo jak się ubierać, połowa ludzi u mnie w firmie jest przeziębiona. Za to dzień po zmianie czasu jest taaaaki długi :) U mnie pod względem samopoczucia całkiem ok, nie miałam żadnych spektakularnych pogorszeń, ot czasami lekki lęk czy niepokój chwyci, ale funkcjonuję nienajgorzej. W pracy za to jest koszmarnie, aż nie mam siły opisywać, ale we wtorek mieliśmy takie spotkanie z szefem od rana, że byłam już praktycznie zdecydowana rzucić wypowiedzeniem. Wyzywał nas od góry do dołu, ale tak chamsko, że naprawdę w myślach dla uspokojenia pisałam już wypowiedzenie i przeliczałam, na jak długo starczy nam z chłopakiem pieniędzy jeśli zrezygnuję z obecnej pracy i będę szukać czegoś nowego. Dodatkowo wali się dosłownie wszystko co możliwe, wszystko czego się tknęłam w ciągu ostatniego miesiąca przynosi straty, ludzie dzwonią z zażaleniami, dzisiaj miałam bardzo nieprzyjemną rozmowę z Ministerstwem Edukacji Narodowej, a do tego ciągle nie mam prelegenta na to odwołane szkolenie, które przenosimy, ech... Na złożenie wypowiedzenia od ręki nie stać nas chwilowo, ale umówiłam się z chłopakiem, że będziemy dwa razy w tygodniu po godzince robić sobie konwersacje po angielsku, żebym odświeżyła język, bo bardzo rzadko mam okazję z niego korzystać w rozmowach i trochę mam już problem z wysłowieniem się, a on bardzo dobrze mówi, udziela korepetycji, oprowadzał nawet wycieczki międzynarodowe jako pilot po angielsku także jest dobrym nauczycielem :) Dzięki temu podniosę swoje kwalifikacje, a do tego w trakcie wakacji chcę się zapisać na prawo jazdy, przy dobrych wiatrach szybko się z nim uporać, a wtedy razem z moim doświadczeniem dotychczasowym będę już myślę miała dość dobrą pozycję na rynku pracy, mam parę firm na oku, plus od października będę miała trzy miesiące wypowiedzenia, więc też bezpieczniejszą pozycję, gdyby nie udało się od razu. Poza tym wczoraj byłam u psychologa, a dzisiaj po pracy u rodziców, teraz jeszcze tylko przetrwać jutro w pracy i wreszcie będzie weekend. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Michalinka cieszę się, że wyjazd mimo dąsów córek w drodze powrotnej minął spokojnie i dobrze się bawiłaś, takie oderwanie na pewno było Ci potrzebne. Asiu u Ciebie widzę też bardzo spokojnie i rodzinnie :) absolutnie się zgadzam z tym, co piszesz - każdy ma gorsze dni, nie ma osoby, która cały czas byłaby radosna i uśmiechnięta, i my też musimy na nowo się nauczyć, że to nie musi zaraz oznaczać nawrotu choroby. Agata super, że czujesz się tak dobrze, a nawet jak przychodzi gorsza chwila to umiesz sobie z tym poradzić - po raz kolejny to piszę, ale Twój przykład dobitnie pokazuje, że mimo nerwicy można żyć jak przedtem i cieszyć się zwykłymi czynnościami, jakie wykonują inni ludzie. Ja właśnie u Smarzowskiego najbardziej lubię tę ponurość i mrok, ale ja od zawsze lubię taki klimat i tematykę w filmach i muzyce, wiem że dla wielu osób to niestrawne, bo czasami, zwłaszcza w Pod Mocnym Aniołem nawet mi zdarzyło się skrzywić. Puma cieszę się, że grill się udał, a jak było u mamy? Maniu pms potrafi nieźle dać w kość, mam wrażenie, że im jestem starsza tym gorzej go znoszę, choć teoretycznie powinno być odwrotnie. Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej Mój weekend był bardzo aktywny, w piątek po południu okazało się, że jednak nie udało się znaleźć żadnego zastępstwa na to szkolenie i dziewczyny je przełożyły na nieokreslony termin, obdzwoniły uczestników itd, niezłe zamieszanie się zrobiło, więc zdenerwowałam się jeszcze bardziej, ale zajęłam się sprzątaniem, dom aż błyszczał, i to trochę pomogło. Z tym sportem to co jakiś czas sobie mówię, że spróbuję, ale od dziecka nie znoszę aktywności fizycznej - nie umiem pływać i panicznie boję się wody, nie znoszę jeździć na rowerze, bo każde wyjście na rower kończyło się wypadkiem, od rozcięcia po złamaną rękę, a joga czy biegi strasznie mnie nudzą, chodziłam na aerobik, ale tam pogarszało mi się tylko, jak byłam w grupie, zaraz dochodziły zawroty głowy, niepewność, splątane nogi, więc tak średnio... Lubię tylko spacery i chodzenie po górach, także staram się kiedy tylko mogę wracać pieszo z pracy i jak jest ładnie wyciągać chłopaka na spacer. W sobotę byliśmy na targach motoryzacyjnych u nas na Międzynarodowych Targach Poznańskich, tam mimo mnóstwa ludzi bawiłam się świetnie, prawie 4 godziny nam zeszły i było super, a potem poszliśmy jeszcze do restauracji na obiad i też było sympatycznie, chociaż jedzenie mnie nie zachwyciło i potem musiałam się jeszcze dokarmić w cukierni. Wczoraj z kolei zaliczyliśmy długi spacer, prawie 10 km nad jeziorkiem, aż żal było wracać do domu, taka śliczna pogoda, ale po południu przychodzili w gości moi rodzice, więc trzeba się było przygotować. Wizyta minęła całkiem ok, chociaż na początku byłam trochę spięta, ale poza takie normalne tematy nie byłam w stanie wyjść, muszę poprosić psychologa, żeby ułożył mi jakiś taki plan jak w przypadku Agaty, że jednak pracuję ze swoimi emocjami, piszę listy (choć już to kiedyś robiłam), ale bez kontaktu z nimi. Dzisiaj byłam w pracy, gdzie czekał na mnie nawał zadań, no i kwestia odkręcenia tej nieszczęsnej sytuacji ze szkoleniem, było nerwowo, ale starałam się od tego odcinać psychicznie, a wieczorem wpadną znajomi na kolację. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Asiu ja mam dokładnie tak samo, jak mam wyjątkowo dobry dzień, to staram się załatwić jak najwięcej i bardzo się irytuję, jak muszę przełożyć jakieś zaplanowane zajęcia na później, bo gdzieś tam podświadomie obawiam się, że może przyjść gorszy czas i nie będę w stanie czegoś załatwić, nawet jeśli chodzi o tak banalne wydawałoby się rzeczy, jak właśnie wymiana książek w bibliotece czy zakupy w Rossmannie. No ale pewnie z czasem przestaniemy się tym przejmować, najważniejsze to nie skupiać się na tych myślach. Też nie bardzo umiem świadomie odpoczywać, cieszyć się np. leniwym popołudniem z książką pod kocem, choć czytać uwielbiam - ale zaraz pojawia się myślenie, że robię to dlatego, bo z wychodzeniem mam problem, albo zaczynam myśleć o swoich objawach, skupiać się na odczuciach z organizmu. Staram się jednak ignorować takie sytuacje, i mam nadzieję że już niebawem takie myśli znikną. Puma Twoja córa jest faktycznie dzielna, rzeczywiście gdyby nie kwestia toalety to podejrzewam że spokojnie mogłabyś ją zostawić samą na dłużej. Współczuję infekcji, spróbuj może Tantum Rosa kupić w aptece, we wstępnej fazie czasami wystarcza, no a jak nie to pewnie ginekolog Cię nie ominie. Maniu i jak zdrowie? Wybrałaś się do biblioteki czy jednak odpuściłaś? Mam też pytanie o ten czytnik, bo rozważam zakup, tylko jestem bardzo przyzwyczajona do tradycyjnej formy książki - dobrze Ci się czyta w takiej elektronicznej wersji? Aga zdrówka życzę, dużo odpoczywaj, a siły na pewno wrócą. Michalinka naprawdę mnóstwo się u Ciebie dzieje, jesteś bardzo silną, zorganizowaną kobietą, podziwiam Cię, że to wszystko ogarniasz - dzieci, dziadek, prowadzenie domu, teraz jeszcze ta rura... Dużo siły Ci życzę. Agata co do polskich filmów, to ja ogólnie nie przepadam za nimi, ale też polecam Miłość, a poza tym bardzo lubię filmy Smarzowskiego - w zasadzie wszystkie, od Wesela do ostatniego Pod Mocnym Aniołem, ale to są takie ciężkie, dołujące klimaty, wiem że nie każdy to lubi (np. mój chłopak jak kiedyś był ze mną w kinie na jego filmie to mówił że ze dwa razy zrobiło mu się niedobrze i rozważał wyjście). U mnie dość aktywnie, cały tydzień w zasadzie kursowałam na linii praca-dom-Biedronka, jakoś kiepsko znosiłam okres, więc nie bardzo miałam ochotę na dalsze wyjścia, poza tym w pracy jest bardzo nerwowo, ze dwa razy byłam bliska płaczu, szczególnie wczoraj - okazało się, że osoba która miała mi prowadzić szkolenie w sobotę zrezygnowała, i nawet mi sama o tym nie powiedziała, dzięki Bogu coś mnie tknęło i do niej zadzwoniłam, a tu taka wiadomość, i wiecie, wiadomo mamy podpisaną umowę, mogę straszyć sądami itd., ale szkolenie jutro ktoś musi poprowadzić, i jestem w ogromnych kłopotach, a to się okazało wczoraj o 15:30... Wyszłam z pracy skrajnie zdenerwowana, ale co ciekawe z zupełnie trzeźwym umysłem, nie spowodowało to u mnie ataku. Potem byłam umówiona z chłopakiem i koleżanką do kina, i nawet chciałam odwołać, ale potem pomyślałam że takie oderwanie dobrze mi zrobi, i faktycznie, film bardzo mi się podobał (*Witaj w klubie*, bardzo polecam, jeśli nie widziałyście), plus zupełnie nie myślałam o pracy. Niestety w nocy wszystko wróciło i bardzo kiepsko spałam, dzisiaj mam wolne za pracę w ostatnią sobotę, dziewczyny z pokoju powiedziały że mam odpoczywać w spokoju i obiecywały, że zajmą się znalezieniem jakiegoś innego prelegenta albo, jak nie da rady, przełożeniem szkolenia, ale wiadomo, człowiek cały w nerwach... Na szczęście mama chłopaka wczoraj zadzwoniła wieczorem zapytać, czy skoro mam wolne nie przeszłabym się z nią na zakupy, chciała podjechać tu w naszą okolicę (mieszkamy w pobliżu dużej ulicy handlowej z takimi fajnymi, małymi sklepikami - od spożywczaków, przez wyposażenie domu po odzież i obuwie) i umówiłyśmy się na rano, i było super, mimo że jeszcze w domu myślałam o pracy, to na zakupach 3 godziny buszowałyśmy po sklepach, ona dość sporo kupiła, ja zrobiłam mniejsze zakupy, ale też jestem zadowolona. Na koniec zaszłysmy do kawiarni na ciacho i też było bardzo sympatycznie, no a teraz jestem już w domu i chyba zajmę się jakimiś porządkami, żeby uspokoić umysł, i koło 16 zadzwonię do pracy zapytać co udało się zrobić. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Magda ależ się u Ciebie działo, współczuję tych dolegliwości zdrowotnych, też mam nadzieję, że teraz już się trochę uspokoi i będzie coraz lepiej. Ważne, że mimo wszystko chodzisz do psychologa i zaczynasz terapię, jestem przekonana, że Ci to pomoże. Aga współczuję utraty pracy, ale 5 miesięcy to dużo czasu, więc trzymam kciuki, żebyś znalazła coś innego. Maniu bardzo dobrze sobie poradziłaś w kościele, nie zmuszałaś się na siłę do wejścia do środka, a jednocześnie nie uciekłaś w popłochu - wspaniale, że potrafisz tak zdroworozsądkowo radzić sobie z obawami. Agata też trzymam kciuki za szybką i korzystną sprzedaż mieszkania, wiadomo, zawsze szkoda się wyprowadzać z miejsca zrobionego specjalnie pod Wasze wymagania i gusta, ale z takimi sąsiadami to wierzę, że nie potrafilibyście się cieszyć pięknym wystrojem. Nowe lokum też na pewno dostosujecie pod siebie i z czasem będziecie się tam czuć równie dobrze. Asiu teraz pogoda taka zwariowana, że trudno się dobrze czuć, ja też czuję się fatalnie i marzę, żeby wróciło słońce i ciśnienie się podniosło. Michalinko to prawda, że siedzenie w domu tylko nas nakręca, dlatego dołączam się do pytania dziewczyn - co z tymi ćwiczeniami, na które chodziłaś jakiś czas temu? Zaglądasz tam jeszcze czasem? To fajny sposób nie tylko na odreagowanie, ale też na nabranie energii. Pytałyście jak wyglądają moje wizyty u rodziców. Zazwyczaj ja raz w tygodniu dzwonię, że chciałabym przyjść ich odwiedzić, czasem jeden - dwa dni wcześniej, czasem tego samego dnia, zwykle słyszę w odpowiedzi że nie ma problemu, będą w domu, no i jadę (zwykle w piątki po pracy). Moja mama jest już zazwyczaj w domu, robię sobie herbatę, ona ze mną siada przed telewizorem, czasem zjem z nią obiad, czasem kupują jakieś ciastka, no i mama mówi, co robiła w pracy, co ostatnio ciekawego widziała w telewizji, co kupiła, na co są wyprzedaże w różnych sklepach, ja ze swojej strony to samo. Potem w tv zaczynają się te takie seriale typu *Ukryta prawda* i to drugie o lekarzach, i mama to włącza, i nawet jak coś do niej mówię, to niby kiwa głową, ale widzę, że ogląda. Potem przyjeżdża z pracy ojciec, siada na chwilę, pyta co słychać, a potem idzie do kuchni, pali papierosa za papierosem i zazwyczaj już z nim więcej nie rozmawiam. Takie odwiedziny trwają około dwóch godzin, poza tym oni prawie nigdy nie dzwonią do mnie, ja też poza pytaniem o odwiedziny nie dzwonię, bo i po co? Teraz chcę ich zaprosić w weekend do nas, może będą bardziej rozmowni (wyłączę telewizor...). Psycholog każe mi z nimi porozmawiać, ale ja nie potrafię, niedobrze mi na samą myśl... U mnie kiepsko, w niedzielę nie miałam za bardzo po co wychodzić z domu, jeszcze pogoda taka okropna, a ja czułam się fatalnie, bardzo słaba, w głowie mi się kręciło - początek okresu, więc siedziałam w domu z książką. Wczoraj w pracy nie było źle, wreszcie trafił się trochę spokojniejszy dzień, powrót też bez szczególnych przygód, za to dzisiaj od rana czuję się okropnie, aż się trzęsę cała, tak jakbym się czegoś panicznie bała, do tego gula w gardle, co jakiś czas fale lęku - jak wychodziłam z domu rano było ok, w tramwaju myślałam że zasłabnę, i od rana w pracy też jest kiepsko, mimo że jestem dość zajęta i staram się nie myśleć zanadto o swoim samopoczuciu. Mam nadzieję, że dotrwam do 16 i uda mi się bez przygód wrócić do domu, a tam już tylko relaks do końca dnia.
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Asiu to widzę, że u Ciebie bardzo spokojnie i sympatycznie, miło to czytać :) Cieszę się, że Zosi podoba się nowa szkoła i znalazła nowe koleżanki, jednak dzieci potrafią się błyskawicznie adaptować do nowych warunków. O wolontariacie będę myśleć jak w pracy mi się trochę uspokoi, czyli w połowie kwietnia, po dużej konferencji, którą organizujemy, chciałabym pracować ze zwierzętami, wiec pewnie schronisko albo zoo, bo póki co nie mogę namówić chłopaka na zwierzę w domu, a bardzo mi go brakuje, odkąd skończyłam 5 lat zawsze miałam jakiegoś zwierzaka jako towarzysza, więc teraz smutno mi bez takiego towarzysza. Michalinko współczuję choroby córek, to musi być dla Ciebie bardzo męczące. Życzę Wam zdrówka dużo. Puma i jak po antybiotyku, gardło mniej boli? Agata faktycznie muszą wam dawać w kość sąsiedzi, skoro podjęliście decyzję o przeprowadzce. Życzę Ci żebyście szybko dopełnili wszystkich formalności i znaleźli spokój w nowym lokum. Maniu wspaniale sobie poradziłaś z nadchodzącym atakiem, idealna reakcja, i jak widać skuteczna. Co do psychologa, to ja chodzę do niego trochę ponad pół roku, więc nie jakoś bardzo długo, ale wydaje mi się, że nie ma tutaj jakiejś reguły - gdyby udało mi się znaleźć ukojenie i na dobre pożegnać nerwicę, to nie kontynuowałabym terapii. Póki co nadal jednak czuję, że nie zawsze umiem sobie wlaściwie poradzić, wielu sytuacji się boję i pozwalam sobie się nad sobą rozklejać zamiast działać, więc myślę, że co najmniej kilka kolejnych wizyt przede mną, chociaż pod względem finansowym dość mocno mnie to obciąża, bo to 120 zł za jedno spotkanie :/ Jeśli Ty radzisz sobie na co dzień i wiesz, że w gorszej chwili masz sposoby, dzięki którym opanowujesz atak, to wydaje mi się, że spokojnie możesz na razie nie umawiać się na wizytę, jak poczujesz potrzebę to po prostu wrócisz do tej pani. U mnie jakoś leci, chociaż wczoraj przez większość dnia czułam się fatalnie, jeszcze w pracy zwaliło mi się na głowę wszystko co mogło i było bardzo nerwowo, więc dodatkowy stres. Po pracy pojechałam po prezent dla koleżanki do dużego centrum handlowego, a później odwiedziłam rodziców i było dość sympatycznie, chociaż zaraz przypomniały mi się te wszystkie związane z nimi żale, które ostatnio wylewałam przed psychologiem i moje złe samopoczucie jeszcze się pogorszyło, czułam skoki ciśnienia, waliło m iserducho, robiło mi się słabo, nawet przez chwilę myślałam, żeby poprosić ojca o odwiezienie samochodem, ale potem uznałam, że poradzę sobie sama i faktycznie, nie było źle, w sumie w drodze powrotnej czułam się lepiej niż u nich w domu. Niestety, dodatkowy stres przyszedł wieczorem - chłopak miał iść się spotkać z kolegami, ale zapowiadał, że wróci koło 22 i zjemy razem kolację, żebym na niego poczekała, i tak zrobiłam, tyle że on wrócił godzinę później i w dodatku kompletnie pijany (a nie zdarza mu się to praktycznie, zwykle jak idą na piwo to wraca co najwyżej lekko podchmielony, ale zupełnie przytomny i gotowy do zrobienia kolacji, pogadania czy obejrzenia czegoś razem w telewizji). Przyszedł, powiedział że źle się czuje i padł na łóżko spać, nawet się nie przebrał. Ja się strasznie wściekłam, nawrzeszczałam na niego i zabrałam swoją kołdrę i poduszkę z sypialni i poszłam spać do dużego pokoju, on przepraszał, ale ja byłam totalnie wkurzona i było mi bardzo przykro, bo akurat upijanie się jest czymś, czego nie akceptuję kompletnie i on o tym wie, więc zapłakana poszłam spać. Dzisiaj od rana musiałam być w pracy doglądać kolejnego szkolenia i jak na złość tym razem wszystko szło źle - tramwaje się mocno spóźniały, komputer prelegenta nawalał, więc była obsuwa czasowa, a na domiar złego prelegentka źle dostosowała długość prezentacji do ilości czasu, i zamiast przygotować ją na 3 godziny po godzinie skończyła, a ja musiałam naprędce wymyślać, co zrobić, żeby jej i mnie nie zlinczowali uczestnicy szkolenia. Jakoś ogarnęłam tę sytuację, ale było naprawdę ciężko. Potem wróciłam do domu, po drodze jeszcze zaszłam do sklepu po balerinki i do Biedronki na większe zakupy, a później przyszła do mnie koleżanka na kawkę i pogaduchy. Mam nadzieję, że limit pecha na najbliższy tydzień już się wyczerpał... Teraz czekam na chłopaka, aż wróci z zajęć, chociaż jeszcze jestem na niego zła. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Maniu to co powiedział Ci tata jest przykre i bardzo dobrze rozumiem Twoje odczucia, ale dziewczyny dobrze piszą - niestety nikt kto nie przeżył sam nerwicy, napadów paniki, stanów lękowych nie jest w stanie nas zrozumieć. Dla ludzi z zewnątrz, nawet bliskich, takie nasze zachowanie jest bardzo dziwne, no bo jak to - chodzisz do pracy do taty na cały dzień, na zakupy, spotykasz się z koleżankami i czujesz się dobrze, normalnie funkcjonujesz, a na studia nie wracasz, albo pracy na cały etat nie chcesz podjąć? Moi rodzice też absolutnie nigdy nie zrozumieli, jak to jest, że np. musiałam być dwa tygodnie na L4 z pracy, bo zarzekałam się że nie jestem w stanie tam pójść, ale np. jak chłopak wyciągał mnie na spacer po okolicy, żeby oswajać mnie z wyjściami, to jakoś mogłam się przełamać i pójść - różnica między tymi wyjściami nie była dla nich zauważalna. Nie przejmuj się tym, magisterkę na pewno zrobisz w swoim czasie, prawka nie zdajesz nie z powodu braku umiejętności czy lęków, ale przez egzaminatorów - jak wiele innych osób. Mam nadzieję, że humor już dzisiaj lepszy? Puma jak gardło? Ja też polecam szałwię, mi pomagał jeszcze Neo Angin, ale nie tabletki tylko ten spray którym się pryska w gardło - smakował okropnie, ale działał szybko i dobrze. Michalinko ja też te kilka dni gorszej pogody niezbyt dobrze znosiłam, ciągle czułam się senna albo podenerwowana, do tego jestem przed okresem, i to mi pewnie też nie pomaga. Ale dzisiaj już u mnie lepiej, od rana piękne słońce i ma być 17 stopni, więc humor lepszy, choć samopoczucie nadal średnie, jeszcze się czuję taka rozedrgana wewnętrznie. Asiu i jak tam pierwszy dzień Zosi w nowej szkole? U mnie aktywnie, choć tak jak pisałam, samopoczucie różne. W niedzielę byliśmy u rodziców chłopaka na obiedzie, w sumie pół dnia nam tam zeszło, ale było bardzo miło. W poniedziałek po pracy byłam w bibliotece na swoim starym osiedlu, a we wtorek po południu miałam wizytę u psychologa. Znów wzięliśmy na tapetę moje relacje z rodzicami, ech... U mnie to niestety ciągle jest żywe, bo tak jak wkurzali mnie strasznie jak razem mieszkaliśmy, tak teraz gdybym ja do nich nie dzwoniła, to pewnie w ogóle nie mielibyśmy kontaktu. Nie zapraszają nas do siebie (mimo że napomknęłam im kilka razy, że moglibyśmy przyjść razem, a nie ja sama, tylko mój chłopak musi wcześniej wiedzieć), nie dzwonią do mnie praktycznie wcale, kiedyś specjalnie przez tydzień nie dzwoniłam, żeby zobaczyć reakcję, i nie było żadnej. Nie są zainteresowani w ogóle takimi rzeczami, jak np. numer telefonu mojego chłopaka - jakby coś mi się stało, to nawet nie mieliby jak się z nim skontaktować żeby się czegoś dowiedzieć, ba, oni nawet nie wiedzą, jak on się nazywa - nie pytali o to nigdy. Praktycznie zawsze jak u nich jestem to mówię że mogą dzwonić, choćby sprawdzić czy żyjemy, ale jakoś nie ma odzewu... Mój psycholog twierdzi, że to też musi wpływać na moją nerwicę, bo czuję się z ich strony kompletnie olana, oni nie potrafią się zachowywać jak rodzice, i sam mówi że z tak zdystansowanymi od dziecka rodzicami jeszcze nie miał do czynienia. Kazał mi zapytać mojego ojca, bo to z nim jest największy problem, jak wyglądały jego relacje z rodzicami, ale ja nie mogę tego zrobić, bo skoro my za bardzo nie gadamy nawet o przysłowiowej pogodzie, to nie wejdę z nim na taki temat, nie ma mowy. Do tego oni znów wyjeżdżają na święta, co już spotkało się ze zdziwieniem rodziców mojego chłopaka, że jak to tak, drugie święta z rzędu oni nas olewają, że to nieładnie, i ja też się tak czuję... Poza tym, zaraz potem na weekend majowy wyjeżdża mój chłopak i też będę zostawiona sama sobie, w dodatku to taki czas, że raczej każdy się stara wyjechać, więc nie będę miała się z kim spotkać :( Nie ukrywam, że przykro mi z tego powodu.
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Maniu no szkoda, że trafiłaś na niemiłego egzaminatora, ale najważniejsze, że potrafisz się śmiać z tej sytuacji i wiesz, że to nie była Twoja wina - tak jak piszesz, spróbujesz jeszcze raz, w końcu na pewno zdasz i będziesz mogła wspominać te egzaminy ze śmiechem ;) Michalinko mam nadzieję, że dziewczynki się nie zarażą. Asiu i jak kontrola Zosi? Wszystko już w porządku? Puma u mnie też tak jest, że to ja mówię więcej niż psycholog, on podłapuje najważniejsze jego zdaniem fragmenty mojej wypowiedzi i ciągnie wątek dalej, albo podsuwa nowe tematy, żeby wybadać pewne kwestie. Wydaje mi się, że to najlepszy układ - Ty możesz się wygadać, a psycholog wie, na co zwrócić uwagę. U mnie fajnie, mam gorsze momenty, ale nie są zbyt uciążliwe, i staram się żyć aktywnie: w środę po pracy poszliśmy z chłopakiem na lody i krótki spacer, w czwartek na długi spacer nad jezioro, a wczoraj byłam po południu u rodziców. Dodatkowo w środę mieliśmy bardzo nieprzyjemne zebranie w pracy, z którego jedna z koleżanek wybiegła z płaczem, ja zostałam zrugana przez szefa od góry do dołu, wrzeszczał i groził zwolnieniami (potem przeprosił, powiedział, że w sumie to mial tak zły nastrój, że pewnie czego byśmy nie zrobiły i nie powiedziały, to by się wściekł), ale nie odbiło się to na mnie na szczęście jakoś szczególnie, ot było niemiło, ale co zrobić. Dzisiaj natomiast pogoda się u nas bardzo popsuła, jest chłodniej, pada na zmianę ze słońcem, ale najgorszy jest bardzo silny wiatr - aż ciężko ustać. Mimo to pojechaliśmy rano z chłopakiem na wycieczkę do Wilczego Parku, 50 km od nas, w lesie, i mimo paskudnej pogody było super, pani która nas oprowadzała okazała się skarbnicą wiedzy na temat tych zwierząt, no i niecodziennie można pogłaskać wilka, więc wyprawa pełna wrażeń. Teraz odpoczywamy w domu, mieliśmy w planach jeszcze zobaczyć Śnieżycowy Jar, ale tak wiało, że w lesie gałęzie się łamały i spadały znienacka na głowę, więc uznaliśmy, że nie będziemy ryzykować.
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Asiu świetnie że mała jest już z wami w domu, na pewno Ty też czujesz się lepiej dzięki temu :) Zdrówka dla całej Waszej rodzinki! Puma to prawda, pogoda już iście wiosenna, aż szkoda że cały dzień muszę przesiedzieć w biurze, a jak wracam do domu to już powoli ciemno się robi... Ale na szczęście dni się już teraz tylko wydłużają :) Aga cieszę się, że dobrze się czujesz, a kiedy planujesz kolejną wizytę u psychologa? Byłoby super, gdyby na ten czas udało Ci się załatwić opiekę dla dziecka, żebyś mogła spokojnie porozmawiać z terapeutą, bo tak w biegu to ciężko... Agata bardzo fajnie, że żyjesz tak aktywnie i że jest ok, mam nadzieję, że ja również niebawem będę mogła to o sobie powiedzieć... Michalinko z tą sennością to rzeczywiście coś jest na rzeczy, ja wieczorem też bardzo szybko padam spać, a dzisiaj to nawet w pracy czułam się, jakbym miała się zaraz położyć na biurku i zasnąć. Oby to było tylko przesilenie, które szybko minie. Maniu i jak było na jazdach? I jak zdrówko? U mnie do przodu, w niedzielę byliśmy z chłopakiem wieczorem z okazji spóźnionego Dnia Kobiet w uroczej włoskiej knajpce, cała sala była zajęta, cudem udało nam się dostać ostatni niezarezerwowany stolik, i choć na początku byłam troszkę spięta, bo siedzieliśmy dokładnie pośrodku sali, otoczeni ludźmi, daleko od toalety, wyjścia itd., to potem już było zupełnie miło, do tego jedzenie bardzo mi smakowało, więc pozytywnie. Wczoraj po pracy przyjechał po mnie chłopak i pojechaliśmy na większe zakupy do Makro, potrzebowaliśmy trochę doposażyć kuchnię, a wyszliśmy z pełnym koszykiem. Mimo ponad godziny kręcenia się po tym sklepie, który jest u nas bardzo duży, szybko traci się z oczu wyjście, plus mnóstwo towaru i taki magazynowy wystrój, też może ze dwa razy miałam lekkie ukłucie niepokoju, które jednak szybko minęło. Dzisiaj po pracy już nigdzie nie szłam, za to chłopak poszedł się spotkać z kolegami i wróci późno, więc mam wieczór dla siebie, ale coś czuję, że szybko pójdę spać, zmęczona jestem. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Asiu ogromnie się cieszę, że z Twoją córką lepiej i już w poniedziałek będziecie razem w domu :) Puma najważniejsze że wiesz jak masz się leczyć i jesteś pod opieką lekarza, teraz na pewno będzie już tylko lepiej. Maniu wspaniałe jest to co piszesz, doskonale wiem co masz na myśli, sama pamiętam te chwile, kiedy bardzo chciałam np. załatwić coś w pracy, bo czułam się za to odpowiedzialna, a choroba mi to uniemożliwiała i musiałam to zrzucać na kogoś innego, a teraz już prawie nigdy nie daję się podporządkować negatywnym objawom i wierzę, że dzień, kiedy już nic nie będzie w stanie mnie złamać jest coraz bliżej. Michalinko bardzo Cię podziwiam za cierpliwość podczas jazdy z babcią autem, u mnie na pewno nawet jakbym zachowała spokój w samej tej sytuacji, to potem odreagowałabym to złym samopoczuciem, a u Ciebie nic takiego nie zaszło - super :) Ja w czwartek i piątek byłam tylko w pracy, pęcherz mi dokuczał i ogólnie czułam się zaziębiona, więc już potem nigdzie nie biegałam, dzisiaj też musiałam na 5 godzin przyjść do pracy czuwać nad dwoma szkoleniami, które organizowaliśmy, ale poszło gładko, bez nerwów i bez problemów. Ponieważ dzień był śliczny postanowiłam potem odwiedzić rodziców, bo chłopak do 20 na zajęciach, i u nich najpierw było ok, ale jakoś w połowie wizyty poczułam się średnio, serducho mi waliło i w ogóle niespokojna się zrobiłam, ale posiedziałam dwie godzinki i zwinęłam się do domu. W tramwaju miałam bardzo silny atak, strasznie waliło mi serce, ciężko się oddychało, czułam że odpływam, ale wiedziałam że i tak muszę dotrzeć do domu, tu będę mogła się położyć i napić melisy, i jakoś sobie poradziłam, chociaż nadal jestem trochę niespokojna. Próbuję jednak zająć myśli czym innym, najpierw zrobiłam pranie, a teraz posprzątam trochę przed przyjściem chłopaka. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Asiu trzymaj się bardzo dzielnie, na pewno wszystko będzie dobrze - Zosia jest pod właściwą opieką, Twoja wizyta też na pewno dobrze jej zrobi - bądźcie silne! Zobaczysz, niedługo będziecie razem w domu. Magda Zusem się nie przejmuj, nie udajesz choroby, więc nie masz czym się denerwować. Współczuję tej sytuacji w markecie, ale dobrze, że wychodzisz, najgorsze co można zrobić to zamknąć się w domu. Co do spotkań z ludźmi, to wiesz, ja jak zachorowałam to przez dobre pół roku nie widziałam nikogo poza moim chłopakiem i dziewczynami z pracy, nie chodziłam do żadnych znajomych, nie wychodziłam z nimi do miasta ani nie zapraszałam do siebie - kompletne odcięcie, ale z czasem przestałam mieć z tym problem, bo psycholog uświadomił mi, że nawet gdybym faktycznie gorzej się poczuła, to przecież to są życzliwe mi osoby, które na pewno się nie odwrócą, tylko pomogą. Przeżyłam też atak na wyjeździe, gdzie pojechaliśmy na wycieczkę dwie godziny od mojego miasta, samochodem znajomych (zresztą specjalnie ich namówiliśmy, żeby z nami pojechali, to był nasz pomysł), dojechaliśmy na miejsce i ja nie chciałam iść do lasu, przez który mieliśmy przejść, żeby dojść do punktu docelowego, urządziłam histerię i musieliśmy wrócić do domu - czyli w sumie zamiast wycieczki była przejażdżka autem, dwie godziny w jedną stronę, i wiesz co - może i się dziwnie popatrzyli, może coś skomentowali za moimi plecami, ale nie odwrócili się ode mnie i nadal się spotykamy. Jak to ktoś kiedyś powiedział - większość nieszczęść, które sobie wyobrażamy, nigdy się nie wydarza, i jet w tym dużo racji. Głowa do góry, warto spróbować się przełamać do kontaktów z innymi - najpierw niech oni odwiedzają Ciebie, potem może poczujesz się na tyle pewnie, żeby sama do nich wyjść. Na pewno będzie ok. Trzymam kciuki za wizytę u psychologa, nie musisz się do niej w żaden sposób przygotowywać, psycholog będzie wiedział, o co pytać. Napisz koniecznie, jak było. Maniu bardzo Ci gratuluję tej sytuacji w Biedronce, to było zachowanie zdrowego człowieka - zapomniałaś portfela, to przecież nie masz jak zapłacić za zakupy, więc po prostu zostawiłaś koszyk i wyszłaś - brawo! Puma i jak wyniki córeczki? A co do kręgosłupa, to powiem Ci, że ja jestem rok starsza od Ciebie i nie mam dzieci, a też często czuję ból po np. intensywnym sprzątaniu albo jak cały dzień biegam z wielką ciężką torbą na ramieniu (wiem że to niezdrowe i pewnie mało eleganckie, ale nie znoszę małych torebek, nic mi się w nich nie mieści), pewnie to wina mało sportowego trybu życia, jaki prowadzę, jak się człowiek za bardzo nie rusza i na co dzień spędza czas głównie przed komputerem, to potem kręgosłup się mści :/ Michalinko i jak zdrówko? U mnie pod kątem nerwicy ok, w poniedziałek byłam tylko w pracy, ale za to dzień był piekielnie nieprzyjemny, od rana same nieprzyjemności, także po 8 godzinach wyszłam stamtąd totalnie wymęczona i w domu nie miałam ochoty nawet się odzywać do chłopaka. Wczoraj miałam za to mega intensywny dzień - zaraz po pracy szłam do psychologa, a po wizycie jechaliśmy z chłopakiem do znajomych, mamy do nich dość słaby dojazd, dwa autobusy plus kawałek pieszo do przejścia, więc w sumie prawie godzinę to trwało, jeszcze uciekł nam jeden autobus i musieliśmy prawie 20 minut czekac, a ja byłam dość cienko ubrana i mocno wymarzłam. Sama wizyta w porządku, powrót też, ale dzisiaj musiałam zostać w domu, bo pół nocy coś mi jeździło po jelitach i dość mocno i boleśnie mnie wzdęło, a rano jak się obudziłam to bolało już na tyle mocno, że cięzko mi się było wyprostować, plus dwa razy w ciągu godziny byłam w toalecie, więc nie bardzo widziałam siebie w pracy. Oczywiście, pierwsza myśl była taka, że to nerwy, a ja ulegam i się poddaję, ale potem powiedziałam sobie, że skoro źle się czuję i mam biegać co pół godziny do łazienki, to nie ma sensu w ogóle iść do pracy, lepiej się jeden dzień podkurować, jutro już pewnie będzie lepiej. Trochę bolą mnie też plecy, nie wiem, może mnie faktycznie przewiało i to jakaś lżejsza wersja zapalenia pęcherza (nigdy nie miałam tej przypadłości, więc nie wiem)? W każdym razie chłopak poszedł do pracy, a ja się grzeję pod kocem. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Agata gratuluję zarobionych pieniędzy, może faktycznie z czasem biznes się rozkręci i pomyślisz o czymś większym, np. knajpce? Trzymam kciuki :) Co do chłopaka, to nie rozmawiałam z nim jeszcze, we wtorek idę do psychologa i chcę to najpierw z nim przegadać, żeby nie działać w nadmiernych emocjach, co mi się niestety zdarza i efekty bywają odwrotne do zamierzonych. Maniu to widzę że u Ciebie aktywnie mimo weekendu, i bardzo dobrze :) Wiem że łatwo się mówi, ale nie ma sensu robić nic wbrew sobie, żeby inni byli zadowoleni - to Ty wiesz, jak się czujesz, i to jest najważniejsze. Michalinko ależ zamieszanie u Ciebie, a Ty tak doskonale wszystko ogarniasz - bardzo Cię podziwiam, trzymaj się dzielnie. Puma na wszelki wypadek przeszłabym się do dentysty, wiadomo, to nic przyjemnego, ale przynajmniej będziesz spokojna, że sytuacja jest pod kontrolą - dla mnie niewiele jest rzeczy gorszych niż uporczywy ból zęba :/ Może wystarczy jakieś lekarstwo? U mnie weekend bardzo aktywny, w piątek wieczorem przyszli znajomi, sześć osób, więc było bardzo wesoło, ale i spokojnie. Wczoraj byliśmy z chłopakiem na targach edukacyjnych, w sumie ponad dwie godziny krążyliśmy po terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, a to są naprawdę ogromne pawilony, w dodatku całkowicie zastawione stoiskami i pelne ludzi, kilka razy traciłam chłopaka z oczu i musieliśmy się szukać, bo tłum nas rozdzielał, a mimo to nie czułam nerwów, nie miałam ochoty nigdzie uciekać, podchodziłam do stoisk które mnie interesowały, rozmawiałam z wystawcami i było bardzo fajnie. Wracając stamtąd zajrzeliśmy na obiad do małej knajpki niedaleko naszego mieszkania, tam podają taką tradycyjną, domową poznańską kuchnię, słyszeliśmy dużo dobrych opinii i postanowiliśmy to sprawdzić osobiście, i faktycznie nam się podobało, miła atmosfera, ciekawy wystrój i smaczne jedzenie, plus ogromne porcje, więc same pozytywy. Potem poszliśmy jeszcze po zakupy do Biedronki i paru małych sklepów i do domu, a wieczorem znów mieliśmy gości, tym razem parę znajomych i też było miło, choć dwa razy miałam takie uderzenia niepokoju, dość nieprzyjemne to było, ale mówiłam sobie, że przecież jestem w domu i nie mam się czym martwić, zawsze mogę wyjść do łazienki czy do sypialni i nie będzie w tym nic dziwnego, i przeszło. Dzisiaj z kolei byliśmy z chłopakiem u jego rodziców na obiedzie, a wcześniej zrobiliśmy sobie godzinny spacerek, takie piękne słońce było, więc też miło spędziliśmy dzień. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Asiu cieszę się, że powoli wracasz do codziennych zajęć, trzymam kciuki, żeby antybiotyk zadziałał szybko i żeby rana się zagoiła. Jesteś bardzo dzielna. Maniu super, że mimo PMS-u poszłaś do pracy i świetnie dajesz sobie radę, to oznaka prawdziwego zdrowienia. Tym, co mówiła Ci wcześniej siostra się nie przejmuj, ja też czasami słyszę takie docinki od chłopaka, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że zdrowy człowiek nie zrozumie charakteru naszej choroby, zwłaszcza jeśli przez dłuższy czas czułyśmy się lepiej i mogłyśmy robić wszystko same, a tu nagle znów pogorszenie. Najważniejsze że sobie radzisz i jesteś samodzielna :) Aga radzisz sobie doskonale, idziesz do przodu każdego dnia :) Ja też tak miałam z zakupami farb i innych akcesoriów remontowych jak się przeprowadzaliśmy, raz nawet musiałam wyjść z Castoramy, bo wydawało mi się, że nie wytrzymam tam ani minuty dłużej. Teraz też jak przychodzi gorszy moment, to mówię sobie to co Ty, że nie umrę od tego i że to minie, i tak właśnie jest :) Magda nie miej wyrzutów sumienia, ja w Twoich postach widzę bardzo dużo siebie, miałam identyczne odczucia w stosunku do choroby, i to nadal czasem wraca, jak mam pogorszenie, ale nerwica to naprawdę taka sama choroba jak każda inna, a choroby się leczy chodząc do lekarza - w naszym przypadku psychiatry. Zwolnienie od niego to żaden wstyd, wstyd to moim zdaniem nie pomagać sobie ze względu na opinię innych. Pamiętaj, że nikt za Ciebie życia nie przeżyje, a jego komfort jest w Twoich rękach. Póki co robisz dla siebie wszystko co możesz, żeby znów czuć się dobrze, i tak trzymaj - na pewno wyzdrowiejesz i znów będziesz potrafiła robić wszystko sama. Koniecznie umów się do psychologa i zacznij terapię, a wszystko się poukłada. A swoją drogą, ostatnio jak rozmawiałam z paroma koleżankami z pracy, to się okazało, że na 5 dziewczyn 3 korzystały/korzystają z pomocy psychologa, z rożnych przyczyn - jak widać, to naprawdę coraz bardziej powszechne i bardzo dobrze. Puma uwielbiam faworki, a domowych chyba jeszcze nigdy nie jadłam, zawsze kupne - chętnie bym się poczęstowała :) Michalinko i jak córcia? Nadal walczycie z nocnikiem czy faktycznie poczekacie do lata? U mnie ok, we wtorek po pracy byłam u fryzjera koło rodziców, zdecydowałam się jednak do niej wrócić, bo płacę tam o połowę taniej niż tu gdzie teraz mieszkam, a przy okazji bardzo ją lubię jako osobę i fajnie z nią pogadać przy herbacie, jak siedzę z farbą na włosach. Wizyta minęła spokojnie i sympatycznie, mimo dwóch godzin na fotelu, powrót do domu też. Wczoraj z kolei po pracy pojechałam do rodziców, jeszcze przez przypadek pojechalam tramwajem za daleko z pracy i wysiadłam totalnie w centrum miasta, z każdej strony ulica, światła, przystanki tramwajowe, dworzec kolejowy, chaos, ale w ogóle mnie to nie zbiło z tropu, podeszłam na przystanek z którego jechał tramwaj bezpośrednio na osiedle rodziców i na luzie dojechałam. U nich zjadłam pączka i trochę faworków, pogadaliśmy i wróciłam do domu, na kolejne pączki :) Dzisiaj mam wolne za pracę w ostatnią sobotę, więc wyspałam się porządnie, potem chłopak pojechał na korepetycje, a ja obleciałam kilka sklepów i odwiedziłam nowy, duży lumpeks który się otworzył w centrum, przez chwilkę poczułam się tam niepewnie, ale trwało to dosłownie chwilę, a potem już było dobrze, chociaż nic fajnego dla siebie nie znalazłam. Teraz się relaksuję przy muzyce, a potem trochę posprzątam, bo wieczorem przychodzą znajomi. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Michalinko bardzo fajnie, że mimo kiepskiego porannego wyjścia, gdzie głód dał Ci popalić, nie poddałaś się nerwom i drugie zakupy zaliczyłaś zupełnie na spokojnie. Co do dziecka, to nie jestem ekspertem, ale koleżanki z pracy w podobnych sytuacjach z dziećmi bardzo sobie chwalą jabłka, ponoć bardzo dobrze przeczyszczają i pobudzają jelita do pracy, a maluchy dość chętnie je jedzą. Asiu nie denerwuj się tak, wiadomo że ropiejąca rana to nic przyjemnego, ale to dość częste powikłanie po różnych zabiegach, dość sporo dziewczyn ode mnie z pracy miało takie ropnie po cesarce i leczenie wyglądało tak jak opisuje Aga, szybkie czyszczenie, antybiotyk i po problemie :) Dobrze że mama do Ciebie przyjedzie, zawsze będzie Ci raźniej i łatwiej funkcjonować. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze, jesteś pod opieką specjalistów. Aga super, że wychodzisz i się nie poddajesz, robisz to co sobie zaplanowałaś, oby tak dalej :) Ja nie mam prawa jazdy, jakoś nigdy nie miałam pieniędzy żeby je zrobić, a po Poznaniu spokojnie mogę się poruszać komunikacją miejską, ale pewnie przydałoby się zrobić, tylko z kolei teraz szkoda mi czasu, który trzeba by poświęcić na kurs... Może jak mnie potrzeba bardziej przyciśnie (np. będę zmieniać pracę albo coś w tym stylu) to się wreszcie zdecyduję. Magda bardzo dobrze rozumiem uczucia, które Tobą targają. U mnie też nerwica wzięła się z niedoborów emocjonalnych, rodzice nie dawali mi tyle uwagi i uczucia, ile potrzebowałam, potem szukałam tego w związku z nieodpowiednim chłopakiem, a teraz nawet mój obecny chłopak, który jest kochany i bardzo dużo dla mnie robi nie może tej dziury wypełnić, tak że ciągle powracają lęki... Powiem Ci tylko tyle, że z tym można sobie poradzić, terapia może Cię z tego wyleczyć, tylko musisz się nastawić na sporo pracy i wiele spotkań z psychologiem, leczenie niestety trochę trwa, za to można w ten sposób odzyskać komfort życia. Co do leków, ja wzięłam dwa razy (w dwóch różnych sytuacjach) po pół tabletki Afobamu 0,5, ale na mnie nie zadziałało to w ogóle, czułam się jakbym nic nie wzięła. Lata temu miałam zapisany Xanax (to samo co Afobam), ale też wzięłam jedną tabletkę i nie widziałam wielkiej róznicy, może minimalnie spokojniejsza byłam. Na co dzień, jak nie radzę sobie bez wsparcia, ratuję się lekami ziołowymi, homeopatia jakoś mnie nie przekonywała nigdy, próbowałam kiedyś tabletek Sedatif PC, ale też nie widziałam działania. Tak czy owak, leki to tylko pomoc w wyciszeniu lęków, żebyś mogła zacząć terapię, bo to ona ma Ci pomóc naprawdę. Będzie dobrze, zobaczysz. Ale właśnie, jak u Ciebie z wychodzeniem z domu? Nie wychodzisz wcale, wychodzisz tylko z kimś, a może masz ataki tylko w pracy albo w komunikacji miejskiej? Agata współczuję tych sąsiadów, u mnie też się niedawno wprowadziła taka młoda ekipa piętro wyżej i co prawda nie robią hałasu, ale za to palą na klatce schodowej i to wpada do mieszkania, strasznie śmierdzi, jakbyśmy sami palili. Wywiesiliśmy już kartkę na klatce schodowej z prośbą o niepalenie, zobaczymy czy podziała. A co do tego co piszesz o tym dostosowaniu się do drugiej osoby, to właśnie na tym polega cały problem, bo ja wiem, że on ma prawo spędzać swój wolny czas tak jak chce, kłaść się spać tak jak mu pasuje itd, tylko jak zauważył mój psycholog, ja nie bardzo mogę zmienić swój sposób funkcjonowania, bo chodzę na rano do pracy i tego nie przeskoczę, muszę być przytomna - tutaj pole manewru ma tylko on, ale on musi tego chcieć. Mój psycholog jest też seksuologiem i on mówi, że niestety przez takie niedopasowanie stylów życia rozpada się wiele związków, dlatego jakoś trzeba te kwestie uporządkować, bo inaczej albo po prostu będzie coraz więcej napięcia i kłótni (a co za tym idzie, mi się będzie pogarszać), albo się rozstaniemy, albo zaczniemy się wzajemnie oszukiwać, zdradzać, unikać itd. Tak więc będziemy próbować rozmawiać i zobaczymy, co się uda zrobić. Maniu gratuluję udanego powrotu za kierownicę :) U mnie całkiem nieźle, wczoraj byli u nas znajomi z dzieckiem, plus ta koleżanka jest w ósmym miesiącu drugiej ciąży, więc wpadli tylko na niecałe dwie godzinki,ale i tak było miło. Wieczorem przed snem dostałam strasznego bólu głowy, nie wiem czy to była migrena czy coś innego, ale bolało jak nie wiem, ledwo widziałam na oczy i mdliło mnie z bólu, okropność. Położyłam się wcześniej spać i trochę pomogło, rano nie było już tak źle. W pracy z kolei czekała nas niespodziewana przeprowadzka do innego pokoju, bo w naszym korytarzu zaczął się remont, normalnie przyszła ekipa i zdarła sufit, urwała rurę od klimatyzacji i zaczęła zmywać rozpuszczalnikiem ściany, tak więc śmierdziało jak nie wiem, aż nam się niedobrze robiło. W końcu przyszła ekipa przeprowadzkowa i pomogła nam przenieść meble i nasze rzeczy do innego pokoju, ale okazało się, że komputery, telefony i internet będziemy mieć podłączone dopiero tuż przed 16, więc o 14, po całkowicie bezproduktywnym dniu, zostałyśmy zwolnione do domu. Jutro już wszystko ma działać, więc mam nadzieję, że nie będzie takich niespodzianek. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Puma u mnie soboty to też dzień porządków, dzisiaj wyjątkowo nie, bo jutro mamy gości, więc posprzątam jutro przed ich przyjściem, a dzisiaj relaks. Asiu strasznie się cieszę, że już po wszystkim i że obyło się bez żadnych sensacji, teraz odpoczywaj i odzyskuj siły :) Michalinko współczuję pobudek o 5, mi się ciężko zwlec z łóżka do pracy przed 7, a co dopiero być na wysokich obrotach tak wcześnie... Co do Twojej babci, to ja z doświadczenia polecam ośrodek, nawet najbardziej kochana rodzina nie zapewni starszej osobie takich warunków rehabilitacji jak specjalistyczny oddział/ośrodek. Wy też dzięki takiemu rozwiązaniu będziecie spokojniejsi, że babcia się nie wywróci idąc np. do toalety czy wstając z łóżka. Agata fajnie że macie taką możliwość uczestniczenia w koncertach za darmo i jeszcze blisko domu, nic tylko chodzić! A tych temperatur zazdroszczę, choć i u nas od dwóch tygodni temperatura w dzień nie spada poniżej 7-8 stopni w cieniu, więc w słoneczku piękna wiosna, aż uprałam wiosenny płaszczyk, bo w zimowej kurtce już chwilami nie można wytrzymać. MMagda witaj, gratuluję decyzji o pójściu do specjalisty, to najlepsze co mogłaś dla siebie zrobić. Działaniem leków póki co się nie przejmuj, podobno na ich właściwe działanie trzeba czekać około 2 tygodni, do tego czasu organizm uczy się na nie odpowiednio reagować, tak więc dużo siły kochana i musi być lepiej. Zaglądaj tu do nas, dawaj znać, jak Ci idzie, i trzymam kciuki za terapię - ona potrafi zmienić całkowicie nasze życie, znajdziesz tu wiele dowodów na poparcie tej tezy. Maniu ja też nie lubię być sama w domu wieczorem, chociaż u mnie akurat nie ma podstaw lokalowych, bo mieszkamy w bloku na 3 piętrze z 4, więc wszędzie dookoła są ludzie, a z zewnątrz nie ma szans się wdrapać, ale mimo wszystko jakoś nieswojo się wtedy czuję, może też dlatego, że u rodziców z okna widziałam działki i ogólnie taką spokojną zieloną okolicę, a tutaj z jednej strony ulica, a z drugiej klasyczne śródmiejskie podwórze ze śmietnikiem, trzepakiem i panami sączącymi piwko, no ale trzeba się przyzwyczaić pewnie. Ale poradziłaś sobie świetnie :) U mnie troszkę lepiej, wczoraj po pracy byłam u rodziców, chłopak do 20 był na zajęciach i potem jeszcze jechał się spotkać z kolegami, więc wiedziałam, że jak wrócę do domu to będę sama do późna, ale nie było źle, odczuwałam niepokój, ale do zniesienia, a potem jak zajęłam się oglądaniem filmu to już w ogóle było ok i ani się obejrzałam, a przyszła północ i chłopak wrócił. Dzisiaj od rana musiałam być w pracy, na szczęście tylko do 13, organizowałam szkolenie i trochę się denerwowałam, bo pierwszy raz współpracowałam z tą prelegentką, ale wszystko wyszło dobrze i kamień spadł mi z serca. W drodze powrotnej uciekł mi tramwaj i uznałam, że w takim razie zrobię sobie spacer do domu i maszerowałam, zaglądając po drodze do sklepów. Kupiłam wiosenne buty i trochę kosmetyków, poprzymierzałam trochę ciuszków, a na koniec zajrzałam do Biedronki i wreszcie dotarłam do domu. Chłopak będzie wieczorem, więc mam chwilę tylko dla siebie, i z przyjemnością trochę poczytam :) A co do tego, co pisałaś Agata o podziale obowiązków, to w sumie nie do końca o to mi chodziło, bo u nas ja w ogóle robię mało takich *kobiecych* rzeczy - nie gotuję, robi to mój chłopak, włącznie ze śniadaniami i kolacjami, nie myję podłóg i nie odkurzam, nie robię też zakupów spożywczych, moja działka to zmywanie, pranie i prasowanie, innymi pracami typu wynoszenie śmieci dzielimy się jak komu akurat pasuje. Mi bardziej chodziło o to, że on jest zazwyczaj w domu, jego praca mu na to pozwala, być w miejscu pracy fizycznie musi dwa razy w tygodniu po około 4 godziny, a ja jestem poza domem codziennie po 10 h licząc z dojazdem, i wkurza mnie jak przychodzę do domu, a tam on siedzi i gra na komputerze, a wokół porozstawiane jeszcze ze śniadania kubki, talerzyki itd., na podłodze zmiętolone skarpetki, na blacie w kuchni porozwalane np. obierki od cebuli i inne takie rzeczy, i on tłumaczy, że *chciał posprzątać, ale nie miał czasu* - ale czas na granie na kompie i obejrzenie kilku seriali miał. Tak samo z kładzeniem się spać - mimo że w sumie nic ważnego wtedy zwykle nie robi, nie pracuje, nie uczy się, tylko po prostu przegląda stronki w Internecie, czyta Wikipedię, ogląda seriale kryminalne albo filmy dokumentalne na Discovery, to nie położy się spać, tylko siedzi do 2-3, a potem rano nie może wstać i wszędzie się spóźnia, albo np. wieczorem obiecuje, że podrzuci mnie autem do pracy, a rano nie może wstać i w konsekwencji ja muszę jednak iść na tramwaj, bo on się nie zdąży wyrobić. Jak z dzieckiem, a ja nie chcę mieszkać pod jednym dachem z dzieckiem, tylko z dorosłym facetem.
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Michalinko ogromnie się cieszę, że z babcią już lepiej, i od razu samopoczucie lepsze. Puma dzięki za linki do książek, jak wrócę do domu to sobie ściągnę na pewno, takich porad nigdy za wiele :) Maniu super że powrót do pracy po takiej długiej nieobecności nie był dla Ciebie problemem, miesiąc to sporo czasu, a tu zero nerwów, świetnie :) Aga i jak się dzisiaj czujesz? Ja też mam ostatnio kiepski nastrój i właśnie takie dziwne uczucie, takie oszołomienie jakby od choroby, ale zwalam to na przesilenie. Agata jak zawsze bez nerwów, doskonale sobie radzisz już w każdej sytuacji. U mnie ciągle średnio, samopoczucie mam kiepskie, w uszach mi szumi, są takie jakby zatkane i ciągle się czuję jakbym miała bardzo wysokie ciśnienie, nogi czasami drżą, plus jestem jakaś taka oszołomiona ciągle, jakbym właśnie miała jakieś grypsko czy coś, a nie mam nawet stanu podgorączkowego. Chodzę do pracy i na zakupy, ale najchętniej cały czas bym spała, mam takie napady snu wieczorami, że jak mi się przyśnie przed telewizorem po obiedzie to chłopak mnie budzi o 23 i ledwo mam siłę do łóżka się przenieść, a nigdy nie miałam zwyczaju spać w dzień. Do tego często mam mini napady lęku i czuję się mocno niepewnie plus chce mi się płakać często, jestem bardzo drażliwa. Co najsmutniejsze, psycholog twierdzi, że to nie są objawy zdrowienia, że nie powinno się tak dziać i że to znaczy, że coś jest nadal nie tak, i on uważa, że to kwestia mojego chłopaka, a konkretnie naszych odmiennych stylów życia. U nas jest tak, że ja wcześnie wstaję do pracy i kładę się 23-24 ( a i tak uważam, że to późno), on wstaje dużo później i kładzie się koło 2-3, przez co np. o 16 jest świeżutki, a ja padam z nóg po powrocie z pracy i nie możemy się zsynchronizować. Ja nie jestem chętna na żadne wyjścia po pracy, ewentualnie jakieś kino, bo blisko tam mamy, a on by się spotykał ze znajomymi, zapraszał ich do nas itd. Przez to ciężko nam też o jakąkolwiek bliskość, bo albo ja jestem zmęczona i przelewam się przez ręce, albo jego nie ma, albo jestem zła, bo jak wracam, to mimo że on np. był większość dnia w domu to nie posprzątał w ogóle i walają się naczynia ze śniadania i obiadokolacji poprzedniego dnia. W związku z tym cały mój wolny czas schodzi na sprzątanie, prasowanie, pranie itd. Psycholog uważa, że przez to ja odczuwam znów brak uwagi, tak jak w domu rodziców, i mój organizm próbuje tę uwagę wymusić atakami paniki i złym samopoczuciem. To jest o tyle przykre, że nie wiem, jak ten problem rozwiązać, będziemy nad tym pracować na kolejnych sesjach oczywiście, ale nie ukrywam, że mnie to trochę dobiło - tyle zrobiłam, wyprowadziłam się od rodziców, wprowadziłam tyle zmian, a tu się okazuje, że wpadłam z deszczu pod rynnę i gdzie się nie ruszyć jest źle :( Chłopak próbuje zrozumieć ten problem, rozmawiał z psychologiem ,ale np. wczoraj mi oznajmił, ze jakoś w kwietniu jedzie na weekend do Berlina do kolegi który tam pracuje i mieszka (mieliśmy kiedyś plan jechać tam razem, bo ja nigdy nie byłam w Berlinie), do tego co drugi weekend go nie ma, bo ma zajęcia, na weekend majowy wyjeżdża na ćwiczenia terenowe więc też będę sama... Wybaczcie że tak dołująco dzisiaj, ale naprawdę jest mi przykro i nie czuję się fajnie.
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Agata ależ się u Ciebie dzieje, i wszystko na spokojnie, rewelacja, nie ukrywam że zazdroszczę. Jak się udała kolacja z mężem? Maniu ja też mam teraz takie stany, już długo miałam z nimi spokój, a tu nagle znów niepokój, problemy ze snem, gorsze samopoczucie... Też myślę, że to może być kwestia pogody, może jakieś wcześniejsze przesilenie wiosenne, skoro tak ciepło? Puma cieszę się, że u Ciebie tak dobrze, miło to czytać :) Asiu pewnie że będziemy tu wszystkie trzymać kciuki, ale na pewno będzie dobrze, szybko wrócisz do domu i szpital stanie się tylko wspomnieniem. A ta sytuacja z pukaniem w okno łazienki straszna, chyba każdy by się poderwał nerwowo... Aga ja uważam, że wizyty co dwa tygodnie to żaden problem, powinno wystarczyć. Mam nadzieję, że nowy terapeuta okaże się lepszy i będziesz mogła się przed nim bardziej otworzyć. U mnie nadal tak sobie, to chyba ta pogoda, prawie codziennie mam jakiś mniejszy lub większy atak. W piątek mieliśmy mieć gości, ale niestety się rozchorowali i odwołali spotkanie, więc po prostu spędziliśmy zwykły, spokojny wieczór w domu. Wczoraj byliśmy z chłopakiem na zakupach ciuchowych w centrum, odwiedziliśmy dwa duże centra handlowe i nie było źle, tylko w jednym momencie poczułam się niepewnie, bo byliśmy w sklepie w którym na parterze były ubrania damskie, a na piętrze męskie i rozdzieliliśmy się z chłopakiem, żeby każdy oglądał to co go interesuje, i jak tylko zniknął mi z oczu to poczułam że nadchodzi atak, ale stanęłam spokojnie przy jednym z wieszaków, pogadałam w myślach do siebie i poczułam się na tyle swobodnie, że obejrzałam wszystko, przymierzyłam kilka ciuszków i kupiłam dwa sweterki, a potem pojechałam na pierwsze piętro do chłopaka i jeszcze jemu pomogłam znaleźć spodnie. Co ciekawe, na zakupach było ok, a wieczorem w domu, jak oglądaliśmy skoki narciarskie dostałam ataku, przy nabieraniu oddechu poczułam takie zimno w klatce piersiowej i dostałam duszności, zbladłam i musiałam się położyć. Sama już nie wiem dlaczego, bo to był miły, spokojny dzień, na zakupach tak dobrze się czułam, a tu takie coś... Dzisiaj od rana czułam się średnio, ale nie zrezygnowaliśmy z naszych planów i pojechaliśmy do rodziców chłopaka na obiad, przy okazji obejrzeliśmy z nimi film na DVD i rozebraliśmy im choinkę, także w sumie zleciało ponad pół dnia. Teraz czas na chwilę z książką, a potem kąpiel i spać. Jutro po pracy mam wizytę u psychologa, mam nadzieję, że coś mi doradzi w związku z tym powrotem gorszego samopoczucia, może dojrzy jakieś zależności, które mi umykają. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Michalinko trzymam mocno kciuki za babcię i życzę Wam wszystkim dużo siły. Aga mój psycholog też ma takie zastrzeżenie, o którym informuje na pierwszym spotkaniu, że prosi żeby odwoływać wizyty max 24 h przed spotkaniem, bo inaczej będzie prosił o uregulowanie należności na kolejnej wizycie. Tłumaczy to tak samo jak Twoja psycholog, tym że jego czas jest cenny (faktycznie, mimo że przyjmuje wyłącznie prywatnie na wizytę czeka się co najmniej tydzień), ale po pierwsze, wytłumaczył mi to bardzo sympatycznie i rzeczowo, bez takich fochów jak ta Twoja psycholog, a po drugie, jak się dowiedział na czym polega mój problem to ustaliliśmy, że ewentualnie mogę odwołać wizytę tego samego dnia rano. Co by się stało gdybym nie przyszła, ale nie chciała zapłacić? Pewnie nie zmusiłby mnie do zapłaty, bo nie ma ku temu środków ani podstawy prawnej, ale po prostu musiałabym zrezygnować z jego usług. Umowa jest jednak dwustronna - jeśli on z jakiegoś powodu będzie musiał odwołać wizytę na mniej niż 24 h przed, to ja mam kolejną sesję za darmo. Wydaje mi się to uczciwe i nie miałam nigdy z tym problemu, ale u Twojej psycholog wygląda to trochę inaczej, plus jak mówisz że nie podeszła Ci, to obraz nie jest zbyt ciekawy. Chyba powinnaś poszukać kogoś innego. Puma ja też odwlekam zwykle prasowanie ile się da, nie lubię tego robić, no ale niestety trzeba. Cieszę się, że u Ciebie ok i nie dajesz się gorszemu samopoczuciu. Asiu Twój stres jest całkowicie naturalny, ale wszystko będzie dobrze, trzymam za Ciebie kciuki. Zrób dla siebie coś przyjemnego w weekend, staraj się maksymalnie odciąć od myśli o szpitalu. Maniu rzeczywiście długo Cię trzyma to przeziębienie, może powinnaś sobie kupić jakieś witaminki albo syropek na odporność? Mi się wydaje, że Ty na tyle dobrze sobie radzisz, że wyjście nawet po takim długim czasie w domu nie będzie problemem. Agata co u Ciebie? Tak umilkłaś... Mam nadzieję, że wszystko dobrze? U mnie tak średnio, w środę biblioteka i wizyta u rodziców ok, powrót do domu też. Wczoraj za to dzień w pracy minął w miarę dobrze, choć chyba z powodu spadków ciśnienia czułam się słaba i czasem kręciło mi się w głowie, za to jak wracałam do domu, to jak wsiadłam do tramwaju to miałam atak, już chciałam wysiadać, bo natychmiast skoczyło mi ciśnienie, dzwoniło mi w uszach, w oczach ciemniało, szalejące serducho i ten okropny niepokój... Ale wzięłam się w garść i powiedziałam sobie, że trzeba przeczekać, to zaraz minie, i dojechałam jakoś do domu. Tam się na chwilę położyłam i zrobiło mi się lepiej, na tyle, ze poszliśmy wieczorem do tego kina i mimo że film trwał 3 godziny i siedzieliśmy prawie dokładnie pośrodku sali, otoczeni ludźmi, to obejrzałam go z zaciekawieniem i bez niepokoju, dobrze się bawiłam. Dzisiaj też jestem w pracy, ciśnienie jest chyba jeszcze niższe, bo kiepsko się czuję, no ale jeszcze dwie godziny i do domu, odpoczywać :) Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Puma cieszę się, że dobrze się czujesz, każdy dzień bez lęku poprawia nam samopoczucie i pokazuje, że jeszcze może być pięknie. Magda u mnie też objawy żołądkowe stanowiły większą część nerwicy, u mnie były i wymioty, i biegunka, ale jakoś udało mi się z pomocą psychologa nabrać dystansu i uwierzyć, że nawet jak faktycznie zdarzy mi się zwymiotować to nic się nie stanie, ktoś mi pomoże i od tego momentu te objawy są o wiele rzadsze. Jeśli masz wrażenie, że Twój psycholog Cię nie słucha albo nie jest pomocny, to spróbuj mu to powiedzieć, powinien zmienić sposób terapii. Pamiętaj jednak o tym, co napisała Mania - to nie działa tak, że psycholog da Ci gotowe rozwiązania jak powstrzymać wymioty czy jak się nie bać, bo te lęki i ataki paniki skądś się biorą i psycholog musi dotrzeć do tego, skąd, dlatego pyta o rodzinę, znajomych, uczelnię. Ale oczywiście jeśli nadal nie będziesz widziała rezultatów pracy z psychologiem to może warto zmienić terapeutę. A co do funkcjonowania, to na początku, zanim zmieniłam sposób myślenia, to było ciężko, cały czas pracowałam, ale często lądowałam na L4, sama praca (mam ją dość odpowiedzialną, sporo ode mnie zależy i mam kontakt z wieloma osobami, prowadzę też szkolenia itd.) była koszmarem, a chłopak przeszedł ze mną piekło, nigdzie nie chciałam wychodzić, często musiał mnie odprowadzać do pracy i z niej zgarniać, a i tak szalałam. Było trudno, ale jakoś z pomocą terapeuty udało mi się z tego wyjść i choć nadal sporo mi brakuje do całkowitego wyzdrowienia, to jest coraz lepiej i coraz więcej mogę zrobić samodzielnie. Maniu współczuję problemów z zatokami, od siebie na ból polecam Ibuprom Zatoki, a jak chcesz żeby Ci wszystko zeszło z tych zatok to Sinupret (w kroplach albo w tabletkach), ale lojalnie ostrzegam, że będzie Ci leciało z nosa jak z kranu, od tego leku schodzi wszystko co masz w zatokach i przez dwa-trzy dni smarkasz jak szalona - no ale potem jest ulga. Michalinko jak się czuje babcia? Mam nadzieję, że wszystko ok? Jak zniosłaś wczorajszy dzień? Asiu ja też mam spadki energii przy tej zmiennej pogodzie teraz, i bardzo ciężko mi się wstaje rano, normalnie dźwigiem by mnie trzeba wyciągać. Mam nadzieję, że niebawem będzie lepiej. U mnie w miarę spokojnie, w poniedziałek i wczoraj byłam tylko w pracy, za to waliło się tu w firmie wszystko co mogło: od umów z klientami po terminy naszych szkoleń i konferencji, plus prawdopodobnie od 22.02. do 22.03 będę musiała przychodzić co sobotę do pracy, także niewesoło, ale nie odbijało się to jakoś strasznie na moim samopoczucie, poza takim ogólnym spadkiem energii spowodowanym chyba pogodą. Dzisiaj po pracy jadę do biblioteki i do rodziców, a jutro wieczorem chcemy z chłopakiem iść do kina. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Michalinko bardzo mi przykro, dokładnie wiem co czujesz, przeżywałam identyczną sytuację rok temu. Ściskam Cię mocno i trzymam kciuki za operację babci, będzie dobrze - z moją babcią na sali były inne starsze panie, które potem po rehabilitacji wróciły do domów i chodziły, i taki stan trzeba sobie wizualizować. Aga choroba może wracać, my się w toku terapii uczymy jak reagować nie tylko na ataki paniki, ale w ogóle na nerwowe sytuacje i nadmiar emocji, ale to nie gwarantuje nam, że już nigdy nie zaznamy lęku, tylko że będziemy umiały sobie z nim poradzić, a przez to przestanie być dla nas przerażający czy paraliżujący. Na pewno z terapeutą wypracujecie rozwiązania, które pomogą Ci odzyskiwać spokój i radzić sobie w kryzysowych momentach. Puma ja z kawy w ogóle zrezygnowałam, kiedyś piłam jej sporo, ale odkąd zachorowałam to jej nie dotykam, bo mam po niej kołatania serca i jestem bardzo niespokojna. Unikam nawet czarnej herbaty, a od pewnego czasu nawet zielonej, bo wypłukuje magnez. Piję głównie herbatki owocowe, czasem miętę albo melisę, no i dużo wody. A spacer się udał? Asiu u Ciebie widzę tez intensywnie i rodzinnie :) Miłe są takie weekendy spędzone z najbliższymi, to pozwala się wyciszyć i nabrać dystansu do codzienności. Maniu dobrze, że już lepiej się czujesz. Wiadomo, smutek pozostanie w Tobie jeszcze jakiś czas, to zupełnie naturalne, ale najważniejsze, że się nie zadręczasz. A te ciasta które opisujesz brzmią cudownie, jak z najlepszej cukierni! Aż mi ślinka cieknie :) U mnie weekend mija bardzo sympatycznie, wczoraj co prawda przed wyjściem na spacer gorzej się poczułam, coś jakby niewielki atak paniki, zrobiło mi się słabo jak oglądałam telewizję i musiałam na chwilkę się położyć z nogami do góry, ale z wyjścia nie zrezygnowałam, bo czulam, że to nerwy, a nie coś typowo zdrowotnego. Spacer wyszedł nam bardzo długi - prawie 10 km, najpierw park, potem doszłyśmy nad jezioro, obeszłyśmy je dookoła, posiedziałyśmy trochę na pomoście i potem jeszcze wzdłuż jednej z głównych ulic do domu (koleżanka mieszka niecałe 10 min drogi ode mnie). W parku miałam na początku takie chwile, że byłam przekonana, że zaraz upadnę i zemdleję, ale zagryzłam zeby i powiedziałam sobie, że to nerwica, że jest piękny słoneczny dzień, jestem z dobrą koleżanką, korzystamy z weekendu i nie pozwolę zepsuć sobie takiej okazji do miłego wypoczynku na łonie natury, i odpuściło. Potem tylko jak byłysmy w połowie drogi dookoła jeziora to znów na chwilę przyszła ta słabość, bo uświadomiłam sobie, że jesteśmy w lesie, do najbliższego przystanku jakieś 2,5 km, jakbym tam zemdlała to nawet karetka by miała problem podjechać, bo straszne błoto i wąsko, ale potem znów starałam się racjonalnie do siebie przemawiać, że przecież nic mi nie grozi, nie jestem sama, jestem fizycznie zdrowa, dotleniam się, jest świeże powietrze i druga połowa drogi minęła bez jakichkolwiek przykrych objawów. W sumie spacerowałyśmy ponad 2,5 godziny i jak wróciłam do domu to czułam się super, zdrowo zmęczona, ogorzała od słońca i głodna :) Dzisiaj z kolei od rana poprasowałam, zmieniłam pościele itd., potem skoczyłam do cukierni po torcik, a później przyjechał chłopak i pojechaliśmy do jego babci. U niej w domu byłam pierwszy raz, choć oczywiście widziałyśmy się już wiele razy przy różnych okazjach, i tu już zupełnie na luzie. Teraz chłopak poszedł do pobliskiej pizzerii po pizzę na obiad (robimy sobie dzień wolny od gotowania, poza tym niby dzisiaj Międzynarodowy Dzień Pizzy), a ja się relaksuję. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Aga współczuję, taka atmosfera w domu jak najbardziej mogła wpłynąć na Twoje lęki, moim zdaniem nie powinnaś teściów przepraszać, tylko wręcz przeciwnie, starać się ograniczać kontakt (zresztą z tego co piszesz to tak jest), rodziny, także tej męża się nie wybiera i jeśli są dla Ciebie niemili czy czujesz z ich strony presję, to moim zdaniem nie powinnaś się dostosowywać tylko właśnie się od tego odciąć. Dobrze by było, żeby mąż też to zrozumiał i stanął po Twojej stronie. Nie chodzi mi oczywiście o to, żeby on zrywał kontakty z rodzicami ani nic takiego, ale powinien rozumieć, że jego rodzice powinni Cię szanować, a z Twojego opisu wynika że nie bardzo tak jest. Co do wyjazdu, to popieram zdanie dziewczyn, wstrzymaj się z tym - skoro na *własnym* terenie nie czujesz się najlepiej, to co dopiero w obcym kraju, sama, bez dostępu do opieki medycznej w razie potrzeby. Wyzwania trzeba podejmować powoli, małymi kroczkami, tylko wtedy postępy będą trwałe. Trzymam kciuki za Twoją wizytę u psychologa. Maniu bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało, trzymaj się kochana, ściskam mocno... Ale tak jak napisała Agata, fizyczna obecność na pogrzebie nie jest najważniejsza, najważniejsze to myśleć o tej osobie, jeśli jesteś wierząca to modlić się za nią i ją wspominać - bo przecież po to chodzi się na pogrzeby, ciało zmarłego nie jest tam najważniejsze. Agata byłam pewna, że sobie poradzisz i proszę, wszystko ok, mąż przyjechał a Ty cały czas czułaś się dobrze :) Gratuluję, to już naprawdę bardzo wysoki etap wyzdrowienia. Co do Twojej koleżanki, to historia smutna, ale niestety właśnie bardzo często jest tak, że domowa przemoc i inne nieszczęścia są głęboko skrywane i otoczenie nic nie widzi, albo widzi jak już jest za późno. Nie miej wyrzutów sumienia, bo podejrzewam, że nawet bliska rodzina tej dziewczyny mogła nie zauważyć sytuacji, ofiary potrafią się niewiarygodnie dobrze maskować. Co do mojego apetytu na słodycze, to ja wiem, że to niezdrowe i co jakiś czas podejmuję próby zerwania z tymi złymi nawykami, ale niestety zawsze do nich wracam :/ 2 czekolady to uogólnienie, bo czasami zjadam np. w pracy batonika i w domu dwie babeczki z kremem, albo w pracy czekoladę, a w domu drugą, albo jeszcze inne proporcje, ale tego słodkiego codziennie jem sporo. Póki co mam postanowienie kupować maksymalnie jednego batona dziennie w pracy, a w domu starać się nie mieć słodyczy pod ręką. Michalinko ciężka sytuacja, faktycznie niezbyt dogodne warunki Ci zaproponowano, i z pracą w zawodzie nauczyciela może być trudno. A myślałaś o próbie zmiany zawodu, albo szukania pracy poza zawodem? Jako polonistka masz w sumie sporo mozliwości, nawet pracy z domu: copywriting, dziennikarstwo (dużo redakcji szuka współpracowników zdalnych), praca w wydawnictwach, korekta tekstów... Może warto o tym pomyśleć :) Praca naprawdę pomaga w radzeniu sobie z nerwicą. U mnie czwartek i piątek nadal pracowite, w sumie po pracy zaglądałam tylko do Biedronki albo Rossmanna na zakupy i zmykałam do domu, już koło 20:00 padałam na kanapę i przysypiałam, zresztą od tej pogody zmiennej strasznie bolała mnie głowa i trochę szalał żołądek, tak więc dzisiaj i jutro spokojniej - chłopak jest na zajęciach, ja posprzątałam trochę, za godzinkę ma wpaść koleżanka i pójdziemy na spacer do pobliskiego parku skorzystać z pięknej pogody (10 stopni w plusie w cieniu!), a jutro jak chłopak wróci z zajęć pojedziemy odwiedzić jego babcię. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Aga ja się w całej rozciągłości zgadzam z Agatą, nie możesz uzależniać swojego samopoczucia i zdrowia od obecności męża, bo nawet jak on na miesiąc przyjedzie to Ty się nie nauczysz sobie radzić sama, a jak wyjedzie poczujesz się jeszcze gorzej - a problemem jest właśnie Twoje samopoczucie jak jego nie ma. Musisz pracować nad tym sama i z terapeutą, ewentualnie z pomocą innej bliskiej osoby, jak mama. A tą koleżanką się nie przejmuj, mało kto zanim zachoruje rozumie naszą nerwicę i dla takiej osoby to brzmi faktycznie dziwnie, że my nie możemy wyjść z domu, mamy ataki paniki, trzęsiemy się z byle powodu albo i bez powodu, wzywamy pogotowie... Na pewno nic nie zrobisz swojemu dziecku, nie ma co się zastanawiać nad tym. A odsunięcie się znajomych to niestety częste przy agorce, mi też mało kto został, a nawet te osoby nie zawsze zachowywały się jak trzeba, brakowało im taktu itd. ZObaczysz, jeszcze przyjdzie taki dzień, że wszystko będzie ok :) Agata wszystkiego najlepszego, no szkoda że akurat tak się złożyło, że jesteś dzisiaj sama, ale odbijecie to sobie z mężem na pewno :) Póki co kuruj się w ciepełku i spróbuj spojrzeć na sytuację inaczej: możesz robić wszystko co lubisz, wziąć długą relaksującą kąpiel, oglądać filmy cały dzień, czytać książkę, pójść na spacer.... Nie musisz się na nikogo oglądać, masz czas tylko dla siebie. Mi takie odwracanie myślenia na rzecz korzyści dla mnie bardzo pomaga. Puma ja brałam magnez przez jakiś czas, na początku szkodził mi na żołądek, bo lekarz nie powiedział mi (w ulotce też nie było napisane), żeby brać go w trakcie posiłków bo inaczej się nie wchłania i tylko podrażnia żołądek, potem chyba trochę pomagał, ale od jakichś dwóch miesięcy go nie biorę. Może wrócę jakoś na dniach do tego... Agata dobrze pisze o diecie, aczkolwiek mi się bardzo trudno tego trzymać - nie znoszę ryb, nie przechodzą mi przez gardło, jem mnóstwo słodyczy (jestem uzależniona, jak nie zjem dwóch czekolad dziennie albo ich równowartości w innych słodyczach to jestem chora), mało warzyw i owoców... Wiem że to moja pięta Achillesowa i co jakiś czas staram się ograniczać słodkie i jeść zdrowiej, ale różnie mi to wychodzi i nigdy na długo ;/ Asiu fajny pomysł z nagradzaniem siebie za przejście niemiłych rzeczy, też stosuję :) A kiedy zabieg? Maniu bardzo mi się podoba to co piszesz o dystansie do choroby i śmianiu się z niej, mi jeszcze trochę tego dystansu brakuje, ale coraz częściej udaje mi się np. opowiadać komuś o tym z uśmiechem na twarzy i nie czuć dyskomfortu. U mnie w miarę ok, w pon się okazało, że mimo że nie było mnie w pracy tylko w piątek mam kupę zaległości i pracowałam jak szalona, a potem szukałam jeszcze fryzjera, który od ręki obciąłby mi grzywkę, bo mi już strasznie przeszkadzała. Udało się dopiero w 4 salonie, ale cały czas czułam się ok, mimo że w żadnym z nich wczesniej nie byłam. Wczoraj też miałam bardzo stresujący dzień w pracy, nie powiem, trochę odczuwałam niepokój, ale do wytrzymania, musiałam zostać godzinę dłużej na burzy mózgów na temat mojego projektu z prezesem i moją bezpośrednią szefową, ale poszło sprawnie i nawet ciekawe rozwiązania wypracowaliśmy. Potem koleżanka podrzuciła mnie do rodziców, posiedziałam u nich 2 godzinki i przed 21 wylądowałam wreszcie w domu. Dzisiaj w pracy już na szczęście spokojniej, a potem idę po jakieś ciacho do cukierni i czekam na koleżankę, która ma wpaść na kawę. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Agata trzymam bardzo mocno kciuki za Ciebie, ale jestem przekonana, że poradzisz sobie doskonale, już tyle razy to udowadniałaś! Ja też czuję się bezpieczniej jak chłopak jest ze mną, ale powoli się uczę, że sama też doskonale dam sobie radę, bo tak naprawdę gdyby nadszedł lęk, to on nie zrobi nic innego niż ja mogę zrobić sama. Takie zdroworozsądkowe podejście bardzo mi pomaga i jestem pewna, że Ty też potrafisz w razie czego odpowiednio ze sobą porozmawiać. Odzywaj się i dawaj znać, jak się czujesz i jak Ci mija czas. Aga u mnie też odwilż pełną gębą, wczoraj było 7 stopni i piękne słońce, dzisiaj co prawda pochmurno, ale też temperatura na plusie, więc śnieg stopniał, dzieci które zaczynają ferie pewnie się nie cieszą, ale ja bardzo, tęskno mi do wiosny. Na pewno poradzisz sobie sama z córeczką, naprawdę nieźle dajesz sobie radę na co dzień i teraz też tak będzie. Asiu nie czytaj o zabiegu w internecie, ludzie potrafią wypisywać takie bzdury że szkoda gadać, mi każdy lekarz, od stomatologa po endokrynologa zabraniał kategorycznie szukać opowieści o różnych chorobach na forach, bo można się tylko wystraszyć, a prawdy w nich zwykle niewiele. Poza tym, w internecie zazwyczaj wypowiadają się osoby niezadowolone albo w jakimś stopniu pokrzywdzone przez lekarzy, więc pozytywnych opinii siłą rzeczy jest tu mało. Głowa do góry, na pewno wszystko będzie dobrze :) Maniu doczytałam o Twojej pracy, gratuluję, bardzo się cieszę że udalo Ci się zaczepić u taty na stałe, i to na bardzo dogodnych warunkach :) U mnie lepiej, w piątek cały dzień odpoczywałam w domu, ale wczoraj pojechaliśmy z chłopakiem do Castoramy i do dwóch centrów handlowych na duże zakupy, w sumie ponad 3 godziny zleciały i czułam się całkowicie ok, mimo że w jednym ze sklepów mieliśmy niemiłą przygodę: niechcący stlukłam przedmiot z wystawy, który był źle ustawiony, zaraz przybiegła sprzedawczyni z żądaniem zapłaty, oczy wszystkich kupujących były skierowane na mnie, a mimo to zachowałam spokój i udało mi się jeszcze tak pokierować dyskusją, że nie musiałam za to zapłacić, przez co oszczędziłam 49 zł. Poza tym kupiliśmy dywan, pościel, obrus i kilka innych rzeczy, więc zakupy udane. Dzisiaj z kolei poszliśmy na obiad do knajpki przy Rynku, w której wcześniej nie byliśmy, ale okazała się bardzo przyjemna, poszliśmy tam pieszo (około 30 minut spaceru), a wróciliśmy tramwajem i też cały czas było dobrze. Z żołądkiem lepiej, choć jeszcze czasem trochę zaboli, ale jest poprawa. No a jutro do pracy. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Puma faktycznie bardzo dzielna z Ciebie kobieta, i z Twojej córeczki też. Bardzo podoba mi się, jak piszesz o swoich sposobach na chorobę - widać w Tobie ogromną siłę i wolę walki, oby tak dalej. I cieszę się, że Kalms Ci pomaga. Z leków ziołowych to ja mam zawsze w torebce Validol, to takie tabletki do ssania, bardzo mocno miętowe, mi pomagały na duszności nerwicowe i kołatanie serca, oraz Neospasmina - ziołowy syropek, czasami brałam go w nocy, jak się budziłam i nie mogłam zasnąć, ale np. na ataki paniki nie działał zbyt skutecznie. Maniu też stosuję taką racjonalizację, działa na mnie chyba najlepiej, bo pokazuje, że choćby nie wiadomo co się działo to zawsze jest jakieś rozwiązanie i że nie zostanę sama. Mój psycholog też uważa, że to jedna z lepszych rzeczy, jakie można dla siebie zrobić w stresującej sytuacji. Asiu oczywiście że należy korzystać z możliwości podwiezienia, zwłaszcza jak jest tak zimno - nikt nie lubi marznąć na przystanku. Aga ja też się długo opierałam pójściu do psychologa prywatnie, ale teraz uważam, że to były bardzo dobrze wydane pieniądze, a też chodziłam co tydzień na początku - w stanie, w jakim do niego trafiłam nie mogłam już dłużej czekać, bo praktycznie nie funkcjonowałam normalnie, nigdzie nie wychodziłam, nawet z kimś, i wyciągnął mnie z tego, teraz nie jestem jeszcze zupełnie zdrowa, gorsze samopoczucie i ataki czasem wracają, ale zupełnie inaczej do nich podchodzę. Myślę, że warto mimo wszystko to przemyśleć. U mnie tak sobie, w środę wieczorem mnie mdliło i czułam się słaba, ale w czwartek normalnie poszłam do pracy i nie było źle, tylko przyszła koleżanka co miała w środę tę jelitówkę i chyba coś od niej podłapałam, bo wczoraj wieczorem bolał mnie brzuch i męczyła biegunka, Smecta trochę pomogła, ale byłam niezbyt żywotna, więc się wcześniej położyłam, dzisiaj wzięłam dzień na żądanie i wychorowuję się do końca, jeszcze trochę mnie męczy, ale nie boli mnie już brzuch. Miałam jechać po pracy do rodziców, ale w tej sytuacji dzisiaj już zostanę w domu, a ich odwiedzę jutro lub pojutrze. Oczywiście zaraz pojawiły się mysli, że to żadna grypa żołądkowa, tylko autosugestia, to samo mówi mój chłopak, ale ja powiedziałam sobie, że nie będę nad tym dumać więcej niż to potrzebne i po prostu skoro mogę wziąć jeden dzień wolnego zamiast męczyć się w pracy i w weekend czuć się już dobrze, to z tej możliwości skorzystam. Teraz chłopak pojechał do mechanika z autem, a ja zrobiłam pranie, pozmywałam po śniadaniu i słucham muzyki. Pozdrawiam
- 7 186 odpowiedzi
-
- nerwica (serca inne)
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami: