Skocz do zawartości
kardiolo.pl

aniaaa27

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez aniaaa27

  1. Hej nerwuski Aguś nie umiem ci odpowiedziec na pytanie co zrobić aby nabrac większej wiary w siebie. Chyba każdemu nerwusowi jej brakuje. Sa checi, ale wiary w siebie i tej wewnętrznej motywacji brak. Ja jak pracowałam z nerwica ta już na najwyższym poziomie, to tylko odliczałam minuty do konca pracy i oby jak najszybciej do domu. Modliłam się dosłownie aby nic mnie nie zlapało, a jak już to oby nikt się nie zorientował ze cos mie się dzieje. Nie umiałam tego opanowac. Zle się czułam, kazde wyjscie do pracy to była dla mnie tragedia. Kazda niedziela była masakryczna, bo przeciez jutro pooniedziałk i znowu do pracy. To była straszne. Inouke Ty piszesz ze będziesz zaczynac kariere zawodowaą. Zycze ci aby ci się udało. Ja na razie niestety nie jestem az na tyle silna aby pójść do pracy. Pewnie ze bym chciała, ale wiem ze nie czuje się jeszcze tak dobrze, abym mogła przesiedzieć np. 8 godzin poza domem, wśród obcych mi ludzi. Brak mi tej wiary w siebie o której pisze aga. Rada dusza do raju ale grzechy ja trzymaja hihihihi Ale mimo wszystko ciesze się ze swojego stanu. Wiem ze było gorzej i to duzo gorzej i zmieniam się bardzo powoli. Wczoraj na przykład byłam z mezem na zakupach. Weszłam do 2 dużych sklepów. W jedym tym mniejszym czułam się na prawde dobrze, nic mnie nie brało, nie myślałam o lekach. W drugim natomiast zaczełam myśleć a co by było jak by mi teraz pojawiły się leki i o dziwo się pojawiły. Ale chyba pierwszy raz w zyciu powiedziałam do siebie w sklepie, Anka ales ty głupia, nic ci się nie stanie, wszystko będzie dobrze, jest ze mna M wiec będzie ok. i było ok. z czego jestem dumna. Wiele jeszcze przede mna. Na przykład w niedziele mielismy komunie, było bardzo duzo ludzi i nie bylam w stanie wejsc do koscioła, a ni nawet stac przed nim, bo za duzo ludzi. Tak samo na festynie, tez nie była, bo tam za duzo ludzi. Ale nie boje wychodzic się już z domu (z budynku), być w nim sama, poruszac się w najbliższej okolicy. To jest dla mnie ogromy sukces, o którym Wam wczesniej piosałam. Inouke ja z kolei mogę po lekach spac jak zabita. Przesypiam całą noc, nawet do 12 godzin a w ciagu dnia o której bym się nie położyła tez od razu usne. Troche to uciążliwe, bo rano nie jestem w stanie się podnieść, ale nie to przezywałam wiec daje jakos rade. Powodzenia na uczelni papapapappapapapappapa
  2. Hej wszystkim:) Cieszę się ze się odezwała monika, missajgon, jak równiez osóbki z którymi nie miałam przyjemności pisac, ale wiem o waszym istnieniu:) Moniczko ciesze sie ze dajesz sobie rade. najgorsze to własnie zaakceptowac nasze leki i nie uciekac przed nimi tylko zyc z ich swiadomością. ja tez bardzo długo do tego dojrzewałam, ale w koncu zrozumiałam. nie zawsze sie to udaje, bo zdarzaja sie sytuacje ze panikuje mimo wszystko ale jest o niebo lepiej, dzieki własnej pracy, zmienie myslenia ale i nie ukrywam ze dzieki lekom. missajgon fajnie ze wyjazd sie udał. mój ogródek rosnie, razem z warzywkami nieststy rosnie i zielsko, nad którym nie panuje juz, bo po tyuch deszczach to rosnie jak szalone. ale mam juz małe zielone pomidorki, fasolka tez juz z ziemi wylała, kabaczek, marchweeczka, pietruszka, rzodkiewka, ogóreczki.... i pare innych. moje kwiatki tez juz na dworze kwitna, robi sie co raz ładniej, ale ile to pracy wymaga to szok! ciesze sie ze i Twoje zchodzą:) ja troche zaprtacowana jestem, nałapałam znowu pare zlecen i tak sobie pisze i pisze, licze i kalkuluje, prawie wszystkie dni sie zlewaj w jedna całośc, ale motywuja mnie pieniązki hihihihiih niedługo troche sie uspokoi z praca u mnie, to zaczne czesciej zaglądać do Was:) buziaki:))
  3. Cześc nerwusku, Tymi kłóciami ja bym się nie przejmowała. ja też tak często mam, ze czasami nie da nabrac się powietrza do końca w płuca bo boli, nie da się zmienic pozycji, bo kłóje zaraz. ja z tym byłam kiedys u lekarza i powiedziała ze to nerwobóle, wiec to nasza kochana franca cię atakuje. Pobierz może magnez, bo pewnie ci brakuje. Ja czesto tez tak mam jak niewygodnie spałam, albo nawet zle leże, to zaraz kłóje i nieche przestać przez dłuższy czas. ale nerwusku jak przestaniesz o tym myslec to Ci zaraz przejdzie. nic sobie nie wkrecaj, nic ci sie nie stani, nie umrzesz, nie zemdejesz, wszystko bedzie dobrze:)
  4. Witam nowych i starych nerwusów:) Ja znowu po dłuższej nieobecności się odzywam, ale cały czas o was pamiętam i was podczytuje. Kala bardzo się ciesze ze pracujesz, musiałas się na prawde mocno zmobilizowac, aby wyjsc i chcieć isc do pracy. Podziwiam i jeszcze rar szczerze gratuluję. Witaj Wera. Każdy z nas przeżywał i przeżywa nadal to samo co Ty teraz. Nie obwiniaj się ze nie jesztes oparciem dla swojego syna czy męża, każdy z nas jest tylko człowiekiem i ma prawo mieć gorsze dni, tygodnie a nawet miesiące. Nie musimy być zawsze sine, możemy być takimi małymi kobietakami które same potrzebują wsparcia, które sobie nie radza, możemy dac sobie przyzwolenie na słabości, na płacz, na żal, na wszystko. Pisz i dziel się wszystkim, tymi dobrymi rzeczami, ale i tymi gorszymi. Ktoś tu jest zawsze na strazy. Krysiu, to się wycierpaiałas, ale fajnie ze będziesz miała wszystkie badania, to ci może w końcu pomogą. Publiczna służba zdrowia...aj szkoda gadać, ale masz już to za soba, wiec teraz już będziesz miała ze zgórki. Daj znac koniecznie jak wynik. Ns pewno będzie dobry, wiec nic sobie tam już nie wkręcaj chociaz. Nerwusku, czy Twoje wyzwanie trwa nadal? Trzymałam kciuki, wiec dawaj szybko znac o co chodziło, bo umieramy tu z ciekawości hihihi Agus jak tam tam humorek. Mam nadzieje ze najgorsze chwile już masz za soba i teraz będzie ze zgórki. Monika i Missajgon, jeśli czasami tu zaglądacie dajcie znac jak zycjecie. Missajgon, ty już pewnie wróciłas z Polski do domu, jak było, jak wrażenia. Co w ogóle u Was słychac? A teraz może cos o sobie. Ja cały czas na lekach i na prawde nie załuje. Dużo pomagaja, ale najważniejsze to zaakceptować swoja chorobe i z nia nie walczyc. Wiem ze łatwo mówić, ale to chyba z czasem przychodzi, bo trzeba do tego dojrzec. Ja coraz mniej o niej mysle, to znaczy mysle o niej codziennie, bo czuje ze jest ze mna, obok mnie, ale nie mysle o niej w sposób negatywny. Nie wywołuje sama sobie lęków, paniki. Po prostu mam świadomośc tego ze jest i nic nie zmienie w tej kwestii. Trzeba nauczyc się z nią zyć. Polubic ja, lub po prostu ja zaakceptowac. Jak staram się tak własnie robic, to mam szanse na to aby pójść do koscioła, jak na przykład wczoraj, pójść do sklepu z ciuchami, kupic sobie buty i torebke, jak na przykład w piątek i czerpac z tego przyjemnośc, Anie modlić się zaby nikogo nie było przy kasie i oby jak najszybciej wyjsc bo zaraz padne, bo zaraz mi się cos tanie. Zaczaiłam tez chodzić do dużych sklepów. To moje największe wyzwanie. Mam jeszcze do pokonania biedronke, ale tam jakos jak w klatce się czuje, bo nie da się zawrocic tylko trzeba do konca sklep przejść. Ale na wszystko daje sobie czas. Co raz czesciej pozwalam sobie na samotne wyjscia, pewnie ze mam stresa, i to nie małego, ale jakos inaczej go odbieram, może bardziej świadomie. Bardzo często towarzyszy mi tez maż, bez niego pewnie nic bym nie zrobiła i nie zmieniła swojego beznadziejnego stanu. Jestem mu za to ogromie wdzięczna i zycze Wam wszystkim nerwuskom, abyście mialy oparcie, bo wtedy jest lżej. Mam tez chwile słabości, lęki, pewnie ze nie jest cudownie, ale jest duuuuzo lepiej niż jak zaczełam w Wami pisac. Dziękuję wszystkim nerwuskom, które ze mna były w tych dobrych chwilach, jak i w tych gorszych. Ja dzis troszke filozoficznie, ale mam nadzieje ze optymistycznie. Pozdrawiam Was gorąco i duzo zdrówka zycze.
  5. Cześc dziewczyny i chłopaki:) Dawno sie nie odzywałam, ale najpierw lepiej sie czulam i wpadłam w wir załatwiania spraw, zakupy, remonty i cała reszta związana z życiem przed nerwicą. Nałapałam tez sporo dodatkowej roboty, wiec nie miałam czasu na myslenie. a ostatnimi czasy znów jakoś gorzej. Ta pogoda chyba nas wszystkich nie nastraja do optymistycznego myslenia. Co do leków, które biorę, widać poprawę, i to duża, bo nie mam juz irracjonalnych lękow i paniki bez powodu, nie boje sie sama zostawac, ale wyjscia do koscioła, sklepu, urzędu są jednak dla mnie stresujące i nadal ich unikam. Niestety.... widzę ze mam co czytać, jak nadrobię zaległości odezwe seie:) Przykro mi dziewczyny ze Aga i Kala macie takie problemy. Ale nam nerwicowcom (przynajmniej ja tak miałam) bardziej chodziło zeby ktos obok mnie bnył, wspierał, kochał, adorował, po prostu był, a nie zeby to był ON. Ten koinkretny. boimy sie samotności, boimy się wchodzić w nowe związki, aby wszystkicgo od nowa o partnerze się uczyć. Bo ci nasi *starzy* faceci juz nas znali, czuliśmy sie w miarę spokojnie, wiedzileiśmy na co możemy sobie pozwolić i w ogóle, my tez ich znaliśmy i czulismy sie z nimi dobrze. Jesli dopadło was rozstanie, albo kogos to czeka, to znaczy ze to nie był Wam ten ktoś pisany, ze nie jest Was wart. Ja powórze jeszcze raz swoja historie. W najlepszym okresie swojego zycia zucił mnie face, którego kochałam ponad zycie, z ktorym planowałam rodzine. a on mnie zostawił, i tak jak aga myslałam, ze mogłabym cos jeszcze przeciez zrobić aby go zatrzymac, a ja co - a ja nic. ale po kilku miesiącach, wrócił do mnie z podkulonym ogonem, gdy już się z niego prawie wyleczyłam. ale dałam mu jeszcze jedna szanse i dzis tego nie załuje, bo jest moim męzem i go kocham. Zapytałam go kiedys dlaczego wrócił, a on powiedział mi piekne słowa, ze dopiero jak mnie zostawił zrozumiał co stracił, docenił. więc Wam tez z całego serca życze aby sie poukładało, jak nie ze *starymi* facetami to z nowymi:) Nerwusku a jak praca Twojego męza? zdecydowaliście się na te delegacje? Pozdrawiam wszystkich serdecznie:) i dużo zdrówka życze:)
  6. Hej:) Martha bardziej mi chodziło o to, abys na przykład gdzieś wyjechała, na przykład do rodziców, rodzeństwa, dawno nie widzianej koleżanki. nawet na kilka dni. nie pracujesz, nie masz takich zobowiązań, wiec o tym myślałam. ale Ty znasz w końcu swojego męża najlepiej wiec sama bediesz wiedziała co dla Was jest najlepsze. u mnie kolejna samotna niedziela. Troche przykro tak samej, ale byłam u rodziców, teraz w domu jestem, a później pewnie jeszcze raz sie z nimi spotkam. Jak to dobrze, ze oni tak blisko mnie mieszkaja:) Ja dzisiaj czuje siejakos dziwonie, to znaczy na plus, ale juz dawno tak sie nie czułam. taka swiadomosc, ze nic nie musze, taka błogośc, cisza, spokój w srodku. miłej niedzieli wszystkim zycze:)
  7. Martha to chyba ty pytałas co robie. ja z miłosci, zamiłowania, wykształcenia, zawodu i doswiadczenia i cierpliwości w szukaniu przysłowiowego jednego grosza jestem księgową. mam różne zlecenia, od osób z którymi współpracowałam w pracy (tej na etacie), a także od osób które dowiedziały sie o mnie poczta pantoflowa. dorabiam tez sobie poprzez pomoc w pisaniu różnych artykułów, sprawozdan, wypracowan, prac magisterskich. wiec nie narzekam, ale zawsze praca na stałe to cos innego. próbowałam tez składania długopisów, ale jakos mi to nie szło wiec zrezygnoiwałam.
  8. Nerwusku to miałas przezcie. ale juz wszystko z dzieciaczkiem dobrze? badx zadowolona i dumna z tego ze mimo ataku paniki pojechałas. niech to cie motywuje do dalszej walki i dodaje ci wiary we własne sily. jestes dzielna, wiele osób by spanikowało i nie pojechało. a ty oprócz akcji w domu zachowałs zimna krew i pojechałas po syna. powtarzam jeszcze raz BADZ DUMNA BO MASZ Z CZEGO.
  9. Hej nerwusy Missajgon jak super ze się odezwałas. Ciesze się razem z Toba ze jedziesz a raczej lecisz do Polski. Naładujesz sobie akumulatorki, zmienisz otoczenie, zobaczysz starych znajomych. Będę trzymac kciuki aby wyjazd się udał. A tak na marginesie, ja bym chyba umarła w samolocie, wiec już cie podziwiam. Boze zamknieta, bez możliwości otworzenia okna, bez możliwości ucieczki. Jak dla mnie nie do przyjecia. Inouke to cie lekarz załatwił. Ale fajnie ze znalazłas innego, może będzie bardziej konkretny i szybciej pomoze. Super pomysł z zaświadczeniem na uczelnie. Zawsze masz jakies zaplecze, i świadomość jakos inaczej wtedy pracuje. Obys za często z niego nie korzystała hihiihihiih I masz racje z tymi małymi dawkami, zobacz jak ja zaczynałam i nic mi się nie stało. Troche dłużej się ciagnie to wszystko, ale nie zmieniam leków. Martha, nie obrax się za to co napisze, ale piszesz ze nie wiesz czy jestes szczesliwa w małżeństwie, ze nie wiesz czy kochasz, ze boisz się usłyszec ze nie jestes kochana. A chcesz zyc w takiej świadomości i z takimi niedomówieniami, chcesz zyc nieszczesliwa, nie tylko z powodu francy, ale złego ulokowania uczuc. Chyba nie. Wiec może odpocznijcie od siebie na jakis czas. Ja pisze z własnego doświadczenia ze jak cały tydzień nie ma meza w domu i gdy w koncu wróci to jesteśmy szczesliwi, mowimy sobie wiele miłych rzeczy, układa nam się w łóżku, rozmawiamy. Nie jest tak za idealnie za każdym razem, ale nie jest tez zle. Ja nigdy nie załowałam swojej decyzji wyboru meza i wspólnego zycia. Odpocznijcie od siebie, zmiencie otoczenia a zmienia się tez wasze sposoby myslenia. Ze swoim mezem poznałam się jakies 8 lat temu. Przez ponad 4 byliśmy para, poznij cos się wypaliło. Zostawił mnie, znalazł inna. Mowil patrzac się w oczy ze mnie nie kocha, ze nie che już ze mna być i wiele innych bardzo przykrych rzeczy. Ja wtedy planowałam już nasze wspolne Zycie, biała suknie, dom. I nagle swiat mi się zawalił. Koniec myślałam ze umre. Od tamtego czasu zaczely się tez moje problemy z nerwica o której jeszcze nie wiedziałam. Po kilku, a może kilkunastu miesiącach pojawil znow się w moim zyciu, które jako tako już się uspokoiło. Prosił o jeszcze jedna szanse. Powiedział tez ze dopiero jak stracił docenił to co miał, czyli mnie. Był to okres naprawde szczerych rozmow i przemyśleń. Po dwoch latach od rozstania wzięliśmy slub. Nigdy nie załowałam ze dałam druga szanse, ale tez nigdy nie czułam się tak kochana jak teraz. Wiec Martha na swoim przykładzie mowie, odpocznijcie od siebie, dajcie sobie czas na przemyślenia, na pobycie samemu. Stęsknijcie się za soba. Nerwusku super ze znalazłas terapeute, oby pomógł. Ja wpadłam na genijalny pomysł odnośnie Twoich problemów i przebywania za granica. Jeśli masz zaufana osobe w Polsce, może wyjaśnij na czym polega Twój problem, nie wiem spisz jej wszystko na kartke i może niech ta osoba Pojdzie do psychiatry zamiast ciebie ale z twoimi problemami. Miałabys wtedy recepte na leki, a jak bys przyjechała do polski może poszłabys wtedy już sama. Może to i głupie, ale może warto spróbowac. Ja mam się dobrze. Dzis znowu jezdziałm samochodem. Na początku panikowałam, chciałam już wracac, ale jakos nawet samam nie wiem jak przetrzymałam i dojechałam do celu. To znaczy do sklepu!!!!!! Zrobiłam szybciutenkie zakupki i do domu. Boze jak mi po powrocie było dobrze. Wydaje mi się ze leki zaczynaja działac, mniej mam może nie stanow lekowych, ale raczej obawy przed nimi. Jestem tez odwazniejsza, same widzicie po moich dwóch osstatanich dniach. Mam nadzieje ze dalej tak będzie. Daje tez rade bez meza. Jeszcze połowa jego nieobecności i wyjazdu nie minela, ale na razie jest ok. U mnie przeszła burza z gradem. Ale duszno się zrobiło bardziej niż przed burza, wiec to pownie jeszcze nie koniec.
  10. Czesc wszystkim Martha, dobrze ze napisałas, wyrzuciłas to z siebie, będzie ci lżej. Przykro ze masz takie relacje z męzem, tym bardziej ze jestes młoda męzatką. Faktycznie z tym stażem Wasze małżeństwo powinno troche inaczej wyglądać, a w szczególności wasze rozmowy, fochy i cała reszta. A może spróbuj męzowi powiedzieć chociaz czesc tego co nam tutaj napisałs. Może wystarczy szczera rozmowa między Wami i wiele rzeczy się wyjaśni, bo teraz wszystko takie niedomówione jest, każdy snuje się po domu i ma jakies domysły, gdybie. Może powiedz mu co ciebie boli, co ci przeszkadza w jego zachowaniu, nie oczekuj tez zmiany o 180 stopni, bo on tez ma swoje Zycie i chce je przezyc po swojemu. Ma prawo robic rzeczy, które nie koniecznie będą ci odpowiadac, tak samo jak ty zreszta. Powiedz tez ze starasz się o znalezienie pracy, ale w dzisiejszych czasach ciężko jest o stałą posade. Mowiąc o tym ze nie wiesz czy jestes szczesliwa z nim w małżeństwie, nie chodzi ci bardziej o to ze w tym momencie nie jestes szczesliwa, bo brakuje ci w nim wsparcia, rozmów, przytulania... Przeciez kiedys go kochałas, wtedy gdy wszystko miedzy Wami było dobrze. Kazde małżeństwo ma kryzys, wiec może i Wy go własnie przezywacie. Może Twój mąz tez to odczuwa i dlatego szukał informacji w Internecie o rozwodzie, ale nie koniecznie musi o nim myśleć przeciez. Wazne jest aby przetrwac kryzys, porozmawiac szczerze, a nawet się pokłócić bo kłótnia oczyszcza, bo kiedys znów będzie dobrze. Będziesz szczesliwa, w tej chwili nawarstwiło ci się problemów i może dlatego to odbierasz w ten sposób. Ja tez jestem młodą męzatką, w tej chwili nie pracuje, jestem na utrzymaniu meza i co do sytuacji z niedzielnego obiadu, ja tez mam podobnie. mój maz tłumaczy to tym, ze on tez ma weekend i chciałby odpocząć, nic nie robic. W sumie to ma racje jak tak sobie pomysle dłużej. Ja nie pracuje, tylu obowiązków nie mam co on, wiec ten jeden dzien.... Ale każdy z nas jest inny. A jeśli bardzo ci przeszkadza to ze jestes na utrzymaniu meza i całkowicie zalezna od niego jestes, może jakims chałupnictwem się zajmij, marne z tego pieniadze, ale zawsze cos tam zarobisz i chociaz kilka złotych, ale będzie Twoje i nie będziesz musiała o nie go prosić. Ja trche sobie dorabiam w domu, wiec zawsze na cos mi starczy, nawet już nie chodzi o te marne grosze, ale o sama świadomość ze cos robie, ze jestem potrzebna, ze na cos mnie stac. Martha, to jest moje zdanie, ale ja mogę mieć inne poglady, inny stosunek do pewnych rzeczy niż Ty. Wiec mam nadzieje ze niczym cie nie uraziłam. Ja dzis od 5 rano na nogach, musiałam zawiesc babcie do lekarza, bo nie miala jak się dostac do miasta. I normalnie to jest od prawie 4 miesięcy pierwszy raz sama wyjechałam samochodem z domu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!W jedna strone miałam 10 kilometrów, czy wy wiecie co to znaczy? Czułam się podenerwowana, ale dałam rade, nic mi się nie działo i czułam się dobrze. Jestem z siebie dumna, jutro tez mam chyba jechac, bo dzis się jednak babuleńka moja nie dostała bo za duzo osób już było. Jutro nawet wczesniej będę musiała wstac. Ach ta pieprzona służba zdrowia. Człowiek chce isc do lekarza, ale ile to zachodu, aby się dostac do jakiegos specjalisty. Pozdraiwma:)
  11. aniaaa27

    Zażywanie Elicei 10 mg

    Witam, ja przyjmuje escitalopram od miesiąca. Zazywam Escitli 10, który nie jest zaminniekim. choruje na nerwice lękową z agorafobią. Przez pierwszy tydzien przyjmowałam 1/4 dawki, kolejny 1/2, później 3/4 teraz juz całą dawkę terapeutyczna. skutków ubocznych nie mam, a jesli sa to zmniejszone do minimum, ze względu na stopniowe wprowadzanie leku. efekltów terapeutycznych tez na razie nie widac, chociaz moze troszke spokojniejsza jestem, ale i wtedy gdy nie rzyjmowałam leków miałam takie okresy. nie przytyłam, choć mogłabym, spadło mi chyba libido, ale spowodowane to moze byc nie koniecznie pigułkami, a stersem i nerwami. lekarz uswiadamial mnie ze pełny efekt terapeutyczny moze pojawic sie dopiero po 2 miesiącach od prszyjmowania pełnej dawki, wiec długa droga, ale mam nadzieje ze warto czekac. Pozdrawiam i zyczę dużo zdrowia i wytrwałości:)
  12. Cześć wszystkim:) Jak się czujecie? Ja wczoraj wieczorem chwile załamania miałam, bo bałam sie byc sama, ale w koncu przeszło i juz lepiej. Dziś troszke zamulona jestem mimo ze słońce swieci i powietrze rześkie. Mam do Was pytanko. Czy podczas zarzywania leków miałyście krwawienia mięszy okresem? Chodzi mi o zabarwienie wydzieliny, anizeli typowe krwawienie. bo mi sie zdażyło juz kilka razy, a wczesniej nie miałam takich problemów. Wczoraj miałam gości, którzy na wesele prosili. wiecie ze w tym roku mam az 7 wesel!! Na wszystkich prawie chciałabym być, bo to znajomi i bliska rodzina, ale ile to kasy pójdzie, na strój, prezenty. aj szkoda gadac. Sukienke mam tylką jedna, wiec nie obskocze w niej wszystkich imprez, butow tez nie mam... bardziej na chwile obecna przeraza mnie wizja zakupoów i chodzenia po sklepach, niz cena zakupów. ale jeszcze zobaczymy. Ja dzis zapracowana kobietka bede, co prawda przy komputerze, ale zawsze cos. Pozdrawiam:)
  13. Hej to znowu ja:) Inouke nie doradze ci co do leków, ja sama długo się zastanawiałam, ale się zdecydowałam. Może trafisz na takie które nie będą wywoływały u ciebie takich skutków ubocznych, a może spróbuj tak jak ja po troszeczku przez tydzień. Minimalizujesz wtedy ewentualne skutki, choc ja rozciągnęłam to w czasie prawie na miesiąc. Ale decyzja należy do ciebie. Ja tez mam przepisana hydrohyzyna, ale lekjarz poowiedzial ze łatwo się uzależnić i trzeba ciagle zwiększać dawki aby działanie było takie jak na początku. Wiec nie brałam nigdy. Ratuje się ziołowymi. Co do Twojego spacerku do bankomatu, to tez sporo zrobiłas. Kilometr to nie jest mało, no ja tyle się nie oddale od domu na piechote, wiec podziwiam i zycze dalszych sukcesów. Przykro tak siedzieć w domu samemu, szczególnie wieczorami, w nocy tez sama, rano budzisz się sama. No miłe to to nie jest, ale cos za cos. Na szczescie mam bardzo blisko rodziców, wiec co raz proszę mame aby ze mna była, albo ja jestem u nich. Odkad im powiedziałam ze jestem chora, otrzymuje duze zrozumienie z ich strony, dlatego łatwiej mi przetrwac. Nawet dzis mama powiedziała, ze jest cały dzien w domu, wiec jak bys się zle czuła po tej całej tabletce to daj znac, i na pewno cos poradzimy. Ale na szczescie czuje się dobrze. Buziaki:)
  14. Czesc wszystkim w niedzielny poranek Żabko to miałas przeboje z tymi zabawkami, ale najważniejsze ze wszystko dobrze się skończyło. Kiedys nie było takich cudów i tez wszystkie dzieci na normalnyh ludzi wyrosły. Widzę ze i Ty masz przeboje ze swoim męzem. Oni z jakiejs innej gliny ulepieni czy jak. Sama już nie wiem. Nas jak cos boli czy xle się czujemy to wymyślamy według nich a jak ich cos boli to trzeba chodzic na paluszkach i chuchac i dmuchac. Kala fajnie ze byłas u lekarza i wiesz przynajmniej na czym stoisz, ze nie umierasz, ze to tylko ta franca. Nerwusku dzielną kobietką byłas. Wszystko opanowałas i dokończyłas sprawe mimo lęku, małej ilośc czasu i ponaglenia, a przede wszystkim presji. Wiele osób by zrezygnowało i nie chciało nawet myśleć o tym żeby odebrac to auto. A Ty dałas rade i bądź z tego dumna!!!!!!!!!!! Pewnie ze przykro, ze mąz zamiast pochwalić, jeszcze jakies fochy strzelał. Tak by dowartościował , wsparł do dalszej walki, dodał otuchy, ze jednak można, a tak niestety podcina te i tak malutkie skrzydełka. Jednak mimo jego zachowania bądź dumna z tego co zrobiłas. Miałas problemy aby dzieci z przedszkola odebrac, żeby wyjsc w ogóle z domu, a tu proszę. Przechadzka pieszo z całą obstawą, później taksówka i nawet jazda autem, bez jakiegokolwiek wsparcia. Jestes wielka i nie przejmuj się reakcja męża. On tez ma może gorsze dni, tez mysli o tobie, bo gdyby nie myślał, nie zwalał wszystkiego na Twoją nerwicę. Każdy by chciał aby wszystko wyglądało normalnie, ale niestety tak się nie da. Co do propozycji pracy, faktycznie musicie porozmawiac i to poważnie. Ja Ci powiem ze swojego doświadczenia, ze delegacje są bardzo uciążliwe dla rodziny osóby pracującej. Praca mojego męża opiera się głównie na delegacjach, i to nie tylko po Polsce, ale i po swiecie. Wiąze się to oczywiście z wieksza płacą, bo mimo ze ja nie pracuje, stac nas na wiele rzyczy, ale co z tego jak ja nie jestem w stanie sama chodzic po sklepach i wydawac tych poieniedzy hihihiih, to taki zarcik miał być. Siedzi się samemu cały tydzień w domu, a jak przyjdzie sobota i niedziela, to tylko koło pralki i suszarki trzeba chodzic, bo przeciez na poniedziałek wszystkie ciuchy oid nowa musza być spakowane. Ciężko cos załatwic, nawet jeśli bym była zdrowa, bo jego niegdy nie ma, ciezko cos zaplanowac, bo nie wiadomo jakie warunki będą na drodze i kiedy może wrócić do domu, a to spotkanie się przeciąnie, a to cos jeszcze. Dodatkowo dochodzi stres czy nic mu się nie stanie na drodze, czy przyjedzie do domu cały i zdrowy, bo przeciez zmeczony jest, bo przeciez ja bez niego nie przezyje, bo ja mu tyle rzeczy jeszcze nie powiedziałam, bo ja go kocham, bo jak ja sobie sama poradze. Nerwusku ja cie nie strasze, bo nie wiem dokładnie na czym te wyjazdy Twojego męża będą polegac, opisuje tylko swoją sytuację. Ale to powazana decyzja, tym bardziej ze macie dzieci, przy których jest na pewno mnóstwo spraw i interesów, niekiedy zajmujących obojga rodziców, a nie tylko matke. Przeanalizujcie wszystkie za i przeciw, wazne żeby była to spokojna rozmowa. A tak mi przyszło do głowy, ze może Twój mąz dzieki tej pracy chce troche ochłonąc od sytuacji w domu. A może wazniejsza by była rozmowa na temat Twojego zdrowia najpierw, może on nie wszystko odbiera tak jak powinien i dlatego zachowuje się w ten sposób, raniąc Twoje uczucia. Ciężko jest mówic o sporawach które są dla nas bolesne, ale może warto się przełamac i oczyści to atmosfere miedzy wami. Ja odkad wytłumaczyłam swojemu mezowi, na czym to wszystko polega, jakie mam obawy leki, objawy zachowuje się inaczej, przynajmniej tak mi się wtdaje. Może jakos zmus go do rozmowy, obiecaj mu cos w zamian, albo tak jak mowi zabka może po sexie. Będę trzymac kciuki za rozmowe na jakikolwiek temat. Ja podczas ataku tez mam tentno jak szalone, nigdy nie mierzyłam bo nie chce się dodatkowo stresowac. Wiem ze łatwo doradzac innym, każdy jest inny każdy wie jak może postępować ze swoimi bliskimi. Sama wybierzesz własciwą drogę, bo Ty znasz swojego meza najlepiej. Ja mam troche inna sytuacje, bo ja młoda mężatką jestem, która nie zdążyła się jeszcze nacieszyc swoim mezem. Jego prawie cały czas nie ma w domu, wiec jak przyjedzie, to się bardzo zadko kłócimy, bo szkoda tego wspólnie spedzonego czasu, na wspólne fochy. Nie mamy tez dzieci, wiec nie dokonca potrafie zrozumiec osoby które dzieci maja. Bo nie wiem jaka to jest miłośc, obowiązki i odpowiedzialnośc. Mimo wszystko nerwusku możesz być z siebie dumna i chodzic z wysoko podniesiona głowa, bo zrobiłas cos wielkiego. Ja dzis już sama. Wyprawiłam meza, w długa podróż, bo wyjechał za granice na 2-3 tygodnie. Jak na przykładna zone przystoi zrobiłam kanaki, ucałowałam. Mam nadzieje ze szybko ten czas zleci, i ze nic mi się nie będzie działo. Od dzis zaczelam już brac całą dawke tabletek która zalecił mi lekarz. To dodatkowo poteguje mój stan podenerwowania. Ale mam Was, rozmowy telefoniczne z mezem i pare zadan do wykonania w domu, wiec jakos to musi być. Pozdrawiam Was serdecznie.
  15. Hej, Ktos pisał o bocianach, ja za oknem tez mam gniazdo i Pania i Pana bociana hihihi już od kilku ładnych lat. Codzinnie rano słysze ich klekot i sprzątam z chodnika ich odchody, bo upatrzyły sobie mój dom na posiedzenia i się załatwiaja, ale mimo wszystko fajnie jest tak na nie popatrzeć, jak pracują, jak mokną, jak wychowuja młode. Martha faceci chyba SA na prawde z Marsa i trudno jest im nas zrozumiec, maja inny tok myslenia. Ale każdy związek ma gorsze dni i jak po każdej burzy wychodzi słońce, tak i ciebie będzie lepiej. Nerwusku, a ja uważam ze to nic grożnego z ta pęknietą zyłka. Mogłas cos dźwignąć i wytworzyło się cisnienie i pękło. To nie musi być objaw jakiejs choroby jak to mamy w zwyczaju myśleć, a przemeczenia, cisnienia na dworze, niewyspania. Mysle ze nie powinnnas panikowac a poczekac kilka dni i zobaczysz ze zniknie i będzie dobrze. A u mnie jakos kiepsko, nic nmnie nie boli, a cały czas jakas spanikowana jestem, zajęłam się wielom rzeczami i teraz taka oderalnbiona jestem bo czas tak szybko zleciał ze mysle ze jest dopiero 10 rano, a tu już po 15. boje się nawet wyjsc z domu, co już mi dobrze wychodziło i gdzies pójść, bo zaraz cos mi się stani, zemdleje, alkbo cos. Ojejku, kiedy ja będę czuła się normalnie. Ale już nie marudze, papappa
  16. Magic masz rację, ze nawet podczas brania leków trzeba nad sobą pracować. Sama psychoterapia nie wystarcza, same leki nie wystraczą, my musimy dziłac, rozmawiac ze soba, poznawac się od środka i wybierac to co jest dla nas dobre a co złe. My musimy rozgraniczac pewne rzeczy, my musimy przetrzymac jak jest ciężko i mamy chwile załamania. Jeśli na naszych barkach spoczywa taki ogomny ciężar pracy nad soba dobrze jest mieć wsparcie, dlatego tez bardzo ci współczuje Twojej sytuacji. Inouke dzieki za wsparcie, bardzo miło na razie trzymam się i mam nadzieje ze tak zostanie, we trudniejszych chwilach mam WAS. Jeśli będę potrzebowała bardziej prywatnego kontaktu dam znac, ale bardzo dziękuje za inicjatywę. Z uciskiem głowy mam różnie. Chyba wszyscy nerwicowcy bardziej podatni SA na zmiany cisnienia, pogody i otaczającej nas aury, wiec w większości składam na to. Ale zdarzyło mi się podczas przyjmowania już tabletek wziąć kilka razy dziennie cos przeciwbólowego, bo głowa dosłownie pękała, a nigdy wczesniej nie miałam takich bóli. A jeśli chodzi o te problemy z pęcherzem to podobno jest dobre podczas sikania zatrzymywac mocz i go na nowo oddawac, zatrzymywac i go oddawac, tak aby wyćwiczyć mięsnie pęcherza(?), chyba, albo jakiegos innego narządu.
  17. Czesc wszystkim, Kala, Nerwusek każdy ma czasem dosc swojej choroby, my jej mamy dośc o co maja mówić nasi bliscy? Każdemu nerwy puszczaja i nas boli ta chwila prawdy. Bo to co mówią to w zasadzie jest prawda, bo nie radzimy sobie z najprostszymi rzeczami, nie jesteśmy w stanie funkcjonowac w środowisku jak większość zdrowych ludzi. Tak to boli i chyba każdy z nas przez to przechodził, przez co akurat Ty Kala przechodziłas w Swięta. Nie najlepszy okres na takie rozważania, ale kiedyś się jednak to musiało stac niestety. Magic ma rację chyba, mówiąc ze może w ten sposób rodzice i Twoi bliscy chcą cię zmobilizowac do działania, zadziałac na ciebie szokiem, abys się otrzasnęła, może na niektórych to działa, ale innych niestety boli i rani, porzez co obniża się nasza i tak niska już samoocena. Nioe obrażaj się na nich, nie miej im tego za złe, bo oni cie na pewno kochaja i chca dla ciebie jak najlepiej, tylko może okazuja to nie w taki sposób jak byś ty tego chciała. Tak samo jak maz nerwuska, może faktycznie już był tak bezradny ze posunął się Az do takiej rozmowy. W sumie rozumiem go doskonale, mój maz tez duzo pracuje ma mnóstwo obowiązków i tez by chciał wracac do domu, gdzie czeka na niego usmiechnieta zona. No ale nie zawsze się tak da, bo każdy z nas ma lepsze ale i te gorsze dni, gdzie nie ma sily się uśmiechać i udawac, bo to w domu chce zdjąc swoja maske, popłakac, pożalić się, chce się czuc soba bez zadnego udawania. Ciezko jest nam ze soba wytrzymac, a nasi bliscy, ich wytrzymałośc i cierpliwośc tez ma swoje granice. Musimy jednak walczyc, być silne, działac na przekór naszym lekom, aby było lepiej. Lepiej przede wszystkim dla siebie, a przy okazji dla bliskich, dla mezów, dzieci, rodzin, znajomych. Musimy być egoistami i myśleć o sobie, bo to o nasze Zycie i zdrowie chodzi, każdy z nas zył kiedys normalnie, bez lekow, bez ataków, bez objawów somatycznych. Dało się kiedys, dało, wiec i teraz się da. Dluga droga, bo podobno wraca się do normalności dwa razy dłużej niż się chorowało, ale kiedys musi być ten przełomowy moment pracy nad sobą, od którego musi być już tylko lepiej. Agus jak mamy za duzo czasu, nie jesteśmy zajeci nie chodzimy do pracy to nasze objawy się nasilaja i myslimy, myslimy i jeszcze raz myslimy, może nawet po czesci sami je wywołujemy i potęgujemy. Ale tak jak pisałas swieta swieta i po swietach, wiec wracamy do normalnego zycia do starych obowiązków. Jak wpadniesz w wir obowiązków to może twoja sytuacja się polepszy, nie będziesz czuła się zle. Inouke twój lekarz w sumie napisał prawde, nie da się wyciac i zaszyc i od tej pory będzie wszystko dbrze, mogl to jednak powiedziec duzo delikatniej i jakos inaczej do twojej sytuacji podejść, ale może jego zachowanie wynikało z tego ze to okres świąteczny był i jeszcze nie zdazył wrócic do swoich obowiązków? Spróbuj może innych leków, których działanie będzie mialo mniej skutków ubocznych, albo zmniejsz dawki. Ja jak już pisałam bałam się przeokrótnie skutków ubocznych, dlatego brałam najpierw ćwiartkę, pozniej połowke dawki, teraz jestem na etapie ¾, a niedługo cała dawke mam już przyjmowac. I nawet jeśli sa jakiies skutki uboczne to sa one zmniejszone do minimum i zniwelowane, tak abym je odczuwała jak najmniej, bo te leki prze pewien okres sa przez nasz organizm traktowane jak toksyna i dlatego tak zle się czujemy. Ja rozłożyłam na bardzo długi okres dojscie do dawki terapeutycznej, ale jak meczyłam się już tyle czasu z choroba wiec ten miesiąc stwierdziłam ze mogę zaczekac jeszcze, i przynajmniej czuc się poprawnie. Jeśli się nie dogadujesz z psychiatra to może pora na zmiane? Nerwusku gratuluje ci serdecznie wyjscia do koscioła. Powaliłas nerwice na łpatki ta półtora godzinna Masza. Nie wiele osób dało by rade, a Ty dałas i niech cie to motywuje do dalszych działan, bo ta walke wygrałas. I to jeszcze na przodzie, no szok. Ja niestety w swieta nie byłam w kosciele, jak dla mnie za duzo ludzi było i w ogóle. Nie wystałabym na koncu kosioła, a co dopiero mowic o przodzie. U mnie róznie, po swietach przejedzona, ze nawet pierwszy raz w zyciu bolała mnie watroba hihihih ale nie miałam większych leków, ani obaw. Cały czas cos się działo wiec i głowa bardziej zajeta była. Dzis już spokojniej, ale tez i jakies samopoczucie troche gorsze. Meza wyprawiłam do pracy, wraca dopiero na weekend, a w niedziele już wyjezdza i nie wroci przez 2-3 tygodnie. Na razie staram się nie myśleć jeszcze o tym. Mam troche zajec, wiec i dzien pewnie szybko zleci. Wczoraj dałam plame po całości. Byliśmy w sklepie, weszłam, ale spanikowałam i uciekałam. Mam wyzuty sumienia i zła jestem ze nie przetrzymałam, no ale stało się i trudno. I tym razem obarczyłam meza zakupami. Ciezko mi nawet było na niego w samochodzie zaczekac, bo myslam ze zaraz cos mi się stanie. No ale taki już chyba mój urok. Jejku jak ja się rozpisałam. Już uciekam i pozdrawiam wszystkich
  18. Hej wszystkim, U mnie różnie, raz lepiej raz gorzej. Byłam z mężem na zakupach przedswiątecznych, dałam rade, a jakże, ale tylko i wyłącznie dlatego że bylismy już koło 21, więc ludzi na prawde mało, w jednym sklepie nawet byliśmy ostatnimi klientami, oj wtedy mogłabym chodzić i chodzić, az mnie mąz ze sklepu wyganiał hihihih co za przedziwne uczucie, zawsze tylko ucieczka i uczieczka, a tu prosze. Patrzcie jak to jest, ten sam sklep, a różne pory i jak różne może być samopoczucie. Ale wiem ze to w zalezności od ilości osób. Szkoda ze w ciągu dnia tak nie mogę wyjsc. no ale dobre i to. innym razem znowu gorzej. zawroty głowy i ciągle uczucie zmęczenia, tak ze myśle ze nigdzie nie dojde. ale mam nadzieje ze leki wkrótce zaczna działac i bedzie lepiej. obym tylko za dużo nadziei w nich nie pokładała i się nie rozczarowała później. Wychodze samam tylko na podwórko, zadne sklepy i wyjazdy nie wchodza w gre niestety, czasami z mężem tylko. Niedługo święta i juz mnie troche przeraza wizyta w gościach, to ciąglłe siedzenie za stołem, *jedz aniu jedz, ty taka chudzitka jestes* i tak dlaej, ale mysle ze bedzie dobrze i jakos musze przetrwac. Co do leków Inouke, ja odkąd zaczełam przyjmowac leki przeciwlękowe biore tez codzienie Persen forte. Kiedys tez przyjmowałam, nie mam zadnych skutków ubocznych i dobrze sie po nim czuje. Nie otumania, a człowiek chyba ciut spokojniejszy. Lubie czasami tez napić się takiego syropu Neospasmina, uważam ze ten jest na prawde dobry. Kiedys brałam tez valused, ale dla mnie wydawał się za słaby. Przed swoim ślubem sokałam validol i piłam BLW, takie robione na recepte, ale to ostatnie dobrze trzepie, podają ten specyfik w szpitalach, ale działa momentalnie. troche po nim człoiwk zamulony ciut jest, ale zadnych obaw nie ma. składa się na to Brom, Luteina i Walidol, ale to tylko i wyłącznie na recepte, a nie każdy chce przepisywac bo to dosc mocne jest. Przed swietami jeszcze sie odezwe, a teraz wszystkim dużo zdrówka zycze:)
  19. Hej nerwuski:) Przykro mi dziewczyny ze tak reagujecie na leki, na pewno nie są to miłe doświadczenia. Ja swoje gorsze (a może bez zmian) samopoczucie zwalam na skutki leków, bo chyba na początku może byc gorzej. Tylko sama nie wiem czy od tej dawki może coś się w ogóle stac. Lekarz widząc moje nastawienie do pigułek, powiedział ze mogę przez pierwszy tydzień brac cwiartkę i taką teraz przyjmuję, kolejny tydzień połówkę, a później juz całośc, tak jak jest zalecane. Od jutra przechodzę do drugiego etapu:) Byłam dziś z meżem w mieście, nic konkretnego nie załatwiałam, bo nie było takiej potrzeby, ale byłam po to aby dupę przewieść. Nie zaciekawie się czułam, chyba za długo nie wyjeżdzałam. Wizyta u byłego pracodawcy przełożona na poniedziałek, wiec stresik mnie na razie minął. Do południa czułam się względnie, teraz jakby gorzej, jakies lęki mnie ogarnęły, niby wiem ze nic mi sie nie stanie, sama tez dzisiaj nie jestem, ale jakoś tak cos w podświadomości siedzi. Jutro czeka nas pracowity dzień. Razem z rodzicami będziemy mieli swiniobicie, tak jak to na wsi i przed swiętami, a wieczorkiem swierzynka, poźnmiej wędzenie kiełbasek i szyneczek:))))) zapraszam do mnie na święta, podzielę się:))) Mam nadzieję ze dobrze się czujecie, czego Wam z całego serca życze.papapappa
  20. Hej, Missajgon ja się nie przejmuje ze nie mam reki do warzywem, zawzze wysiewam całą zawartośc opakowania i zawsze cos tam zejdzie, później rozsadzam, pikuje i troche z tego zostaje. Spróbuj jak się nie przekonasz to nie będziesz wiedziała. Ja dzisiaj ambitnie do swoich warzywem podeszłam, bo od 9 rano do teraz je przesadzałam. Wszystkie parapety mam zajęte, doniczki i pojemniczki. Aga po rozstaniu z osoba z która było się przez jakis czas, dłużej, krócej, nieważne, każdy cierpi. Jednen się zamyka w sobie, drugi staje się nerwowy, trzeci jeszcze inaczej reaguje. Wszystko z czasem, a na pewno będzie dobrze. Przyjdzie czas i na ciebie, ze znajdziesz tą właściwą osobę i będziesz z nią szcześliwa, będziesz się uśmiechać, a on ci e pokocha ze wszystkimi zaletami ale i wadami. Nerwusku, a może spróbuj pójś do psychiatry po jakies leki, które by cie wyciszyły, uspokoiły, wtedy będziesz mogła pracowac nad sobą, być z dziecmi, z mężem, który będzie widział postępy i porawę Twojego samopoczucia. Ja mam oparcie w mężu, ale i jego wytrzymałośc i cierpliowśc ma swoje granice, no bo jak mu racjonalnie wytłumaczyc, ze się boję ze mam lęki, dla kogoś kto nie żyje z nerwicą to jest nie do pomyślenia. Kiedys usłyszałam, ze nie musimy być cierpiętnicami i udowadniac wszystkim ze jesteśmy najlepsze, ze damy sobie rade, przyznałas się do tego ze nie dajesz rady sama, wiec leki są od tego aby w jakis sposób nam pomóc. Ja tez się przyznałam i biorę. Przez dwa dni czułam się tragiznie, nigdy nie miałam takich irracjonalnych lęków, bałam się wszystkiego, dzis i wczoraj troche lepiej. Nawet całą kuchnie wysprzątałam. Zmęczona, ale usatysfakcjonowana. Nawet wyjęłam swój najlepszy zestaw do herbaty, taki wiosenny, kolorowy. Zaparzyłam sobie gorąceo napoju i jak prawdziwa dama napiłam się herbatki z filiżanki. Sama się do siebie uśmiechałam. Nawet takie małe rzeczy a jak potrafią cieszyć. U mnie dzis paskudnie na dworze, pada, zimno, zachmurzone brrrrrrrrrr. Jutro czeka mnie ciężki dzień. Muszę do swojego byłego pracodawcy jechac. To znaczy nie pojade sama, ale z mężem jak mnie zawiezie, ale to od dłuższego czasu pierwsza wyprawa poza miejsce zamieszkania. Zresztą niezbyt kolorowo rozstałam się z pracą, więc i to nie napawa optymizmem do spotkania. No ale może jakos dam rade. Inouke każdy ma gorsze dni. Padło i na Ciebie niestety. Ale będzie lepiej. Buziaki dla wszystkich.
  21. Hej:) Missajgon dzieki za wsparcie, musi byc lepiej bo juz gorzej byc nie moze. po lekach, albo i nie po nich czuje sie o wiele gorzej. ataków nie mam, ale cały czas napięcie, uczucie zmeczenia, kręcenia sie w głowie, żołądek tez nie lepszy, a jak podreperuje zołądek to zaraz na kibelek musze i tak w kółko. boje sie zostac nawet sama, co wczesniej było tez terudne, ale nie przysparzało tylu kłopotów. powiedziałam o chorobie swoim rodzicom. ciężko było, ale juz dośc miałam oszukiwania, wykręcania się, znajdowania odpowiednich wyjaśnień. Zreszta i tak domyślsli sie ze cos jest na rzeczy. teraz mi łatwiej jest, bo nie musze sie przed nimi ukrywac, a nawet poprosiłam swoja mame aby więczej czasu ze mną przebywała przez pierwszych kilka dni, bo bałam się tych leków, męża oczywiście nie ma. czasami nie wiem co mam ze soba zrobić, siąść, położyc się, czy isc spac. ja wiemm ze przezywam te pigułki jak mrówka okres, ale dla mnie to cos przed czym broniłam się rekami i nogami, bo myslałam ze sobie sama poradze. teraz juz w trakcie cały czas powtarzam sobie słowa Twoje Missajgon, albo Moniki, już nie pamiętam, która z Was to napisała *to nie jest tak ze jestes fizycznie, a psychicznie cie nie ma* ja tego sie najbardziej bałam. jestem swiadoma i reaguje tak jak dawniej. mam nadzieje ze moje gorsze samopoczucie, lęki i cała reszta minie jak dłużej bedę przyjmowac leki. pisze ponownie na forum bo samemu ciężko zniesc te wszystkie bolączki, męża tez juz nie chce obciążac, bo czasami mi go az szkoda. ciesze ze mam Was wszystkich:) missajgon to sie wzielas za robotke ze hoho. ale to dobrze, przynajmniej człowiek nie mysli a i z efektów sie cieszy, które widac. ja ogródek mam na razie na parapetach w domu, bo na dwor nic nie moge wysadzic, bo dzisiaj na przykład mróz był w nocy. ale na parapetach sa ogórki, pomodory, petunie, groszki i cała reszta, a reszta nasionek czeka na siew w gruncie do cieplejszych dni:) nieszczesliwy miłego dnia w pracy:)
  22. Jeśli chodzi o komorów, to potrzebne jest skierowanie, od ogólnego albo od specjalisty, w zalezności u kogo sie leczysz. a jesli chodzi o oddziały dzienne, to nie wiem czy każdy szpital ma taką możliwość. musiałabyś już konkretnie sie pytac, a z tego co wiem, tam tez potrzebne jest skierowanie.
  23. Kala ja znowu do ciebie (czepiłam sie co;)) Bo tak sobie pomyślałam, skoro tyle czasu juz walczysz z lekami i to bez wiekszego efektu, spróbuj może udac się do szpitala. nie mowie o całodobowym pobycie, ale sa oddziały dzienne gdzie wraca sie na noc do domu, a w ciągu dnia jestes pod obserwacja, ustawiają leki itd. Nie wiem ile masz lat, czy masz meza, dzieci, czy jakies inne obowiązki domowe i czy bedziesz mogła sobie na to pozwolic, ale jesli Twój stan z tego co opisujesz nie poprawia sie od dłużeszego czasu może warto spróbować i takiego rozwiązania. kiedys przez internet nawiązałam kontakt z dziewczyną, która juz nie dawała sobie z niczym rady i poszla do szpitala dokładnie w Komorowie, koło warszawy. tam zajęli się nia specjaliści, była 6 tygoidni, miała codziennie spotkania z psychoterapeutami, psychologami indywidualne oraz grupowe spotkania, a także specjaliści, których nazwy nawet nie jestem w stanie wymienic i zapamiętac. do dzisiejszego dnia nie bierze leków, założyła rodzine i nie wie co to nerwica lękowa. Poświęciła dużo wg mnie, ale opłacało się.
  24. Kala a moze masz zle dopbrane leki, moze nie dzialaja jak powinny. ja nie wiem co mam ci doradzic w tej kwestii, bo ja laik jestem jesli chodzi o te sprawy. mimo wszystko trzymam kciuki, aby było ci lepiej.
×