Skocz do zawartości
kardiolo.pl

aniaaa27

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez aniaaa27

  1. Czesc nerwuski Betsi, to super ze wytrzymałas na pogrzebie. Dzielna byłas. Nie każdy pieprzyk to objaw ze cos jest z nim nie tak, ale dobrze ze je obserwujesz, wtedy spokojniejsza jestes:) Nerwusek to ty zawodowiec jestes jak chodzi o sport. Ja co prawda nie uprawiam zadnego sportu, ale mam duze podwórko, rodziców którzy mieszkaja przez płot i oni maja gospodarstwo. Zawsze cos im tam pomoge. Zasiałam w tym roku sporo warzywek wiec na zagonkach tez mam co robic, mam sporo krzewów i kwiatkow wiec i przy tym jest co robic. To jest mój rodzaj akr=tywności fizycznej. Lena, szczerze to ci zazdroszcze ciązy, bo tak jak kolezanka z forum pisała to jest inny stan i jest się zaapsorbowanym innymi myslami wiec i u ciebie tez tak może będzie, ale z drugiej strony własnie bałabym się tej świadomości ze nie będę mogła poratowac się zadnymi lekami. Ale trzymam kciuki i wierze ze będzie dobrze. Puma to przyszalals i ma całego poszłas. Gratuluje rekrutacji i udziału w projekcie. Najważniejsze ze próbujesz i chcesz cos zmienic. Super u mnie przez jakis czas było masakrycznie. ciagłe leki i obawa ze cos mi sie stanie. doraznie mam zomiren którego dawke zwiekszyłam i jest lepiej. moge juz jesc i jest w miare znosnie. a teraz mam nawsa. dostałam prace!!!!!! i nie wiem czy sie cieszyc czy płakac. pierwszy dzien w poniedziałek. praca 20 km od domu, co p[rawda jwestem moblina ale to dosc spora odległośc od domu jak dla mnie. praca zgodna z moim wykształceniem i dotychczasowym doswiadczeniem wiec to jest duzy plus (praca biurowa). na rozmowie tydzien temu było ok, dobrze sie czułam, zmobilizowałam sie ale to przeciez tylko chwila była, a tu cały dzien przeciez trzeba wytrzymac i tego sie boje. czy dam rade, a jak mnie złapie atak paniki i nie bede wiedziała co ze soba zrobic, gdzie uciec i w ogole. przez okres letni i wczesna jesien praca po 10 godzin dziennie :((((( zarobki w sumie ok, ale co do szczegolów to jeszcze nie dogadalismy sie. w poniedzialek dzien próby. poradzcie mi co mam zrobi. czy jeszcze zrezygnowac z tej oferty i podreperowac swoje zdrowie, bo do miasta w sumie sama dojechac dojade, ale juz jakies zakupy samodzielne odpadaja. z mezem ok, ale sama. a tam w pracy przeciez nie bede miała go przy sobie. czy spróbowac, zmobilizowac sie maksymalnie. boje sie znowu ze to sie odbije negatywnie na moje zdrowie, bo za duzo stresu, ale znowu poxniej żalowac ze nie spróbowałam, ze sie poddałam... miłego dnia wszystkim zycze:)
  2. Anulka, z tą biedronką to chyba mamy cos wspolnego hihih, ja tez sama nie wejdę,z mężem owszem, ale zawsze mam komfort, że moge wyjść. Gratuluje ze się odwazyłaś i dalas radę:) do autobusu nie wsiąde, poruszam sie autem, w którym też ostatnio nie najlepiej się czuję. Ja biorę Escitil, a doraźnie mam zomiren. Escitil brałam za pierwszym razem i super na mnie działał. zomiren, jest trochę otumaniający, choc i tak biore 0,25 mg, a lekarz mówił, ze moge i więcej. spać mi się po nim chce, ale wyciszona nie jestem. jak bym wziela więcej to pewnie bym sie lepiej czuła, ale spałabym jak zabita, a w nocy znowu bym sie męczyła bo spac bym nie mogła. ale wiesz ze lekarz mi mówil, ze to nie jest lek usypiajacy, tylko organizm jest tak wycieńczony, ze jak mu się uspokoi to odreagowuje checia spania. boje sie ze sie od niego uzaleznie, ale psychiatra mi powiedzial, że musiałabym brac dawke 3 mg i to przez 6 tygodni. jak przespię sie w dzień, bo czasami juz nie wytrzymam i musze sie położyc, to jak wstane to poxniej jestem nie do zycia. najgorsze jest to ze nie mam celu, nic mi sie nie chce, najgorsze sa poranki bo nie chce mi wstac, a jak pomysle o wstawaniu to w sumie po co jak mnie nic dobrego dzis nie spotka. na psychoterapię nie chodze. chodziłam do psychologa (który jest jeden w mojej najblizszej mieścinie - jesli chodzi o wizyty prywatne), a na fundusz to większośc jest od leczenia uzaleznien, lub pomocy rodzinom wspołuzaleznionych, wiec zaden mi nie pasuje. a Ty jakie leki bierzesz? Nerwusek, a moze przed postawieniem diagnozy przebadaj się dobrze, podobne objawy moga dawac zaburzenia tarczycy. choc równie dobrze wskazane przez ciebie objawy moga swiadczyc o nerwicy, czego ci nie zycze. u mnie dzis z jedzeniem lepiej, wczoraj tez w miare znośnie było, ale samopoczucie dalej do du**. ja dodatkowo ratuje sie ziołowymi uspokajaczami i fajnym syropkiem (neospasmina). mąz jutro wyjedza na cały tydzień i znowu sama zostane, juz mi sie to nie podoba. zdrówka wszystkim zyczę:)
  3. A wiesz ze jak pytałam lekarza, zarowno psychiatry jak i gineekologa, to przy moich lekach Escitil (escitalopram) to w pierszym trymestrze, faktycznie nie mozna brac, ale pozniej powiedział, ze nie wpływaja na plod, i jak ma matka sie meczyc to oczywiście jest to wskazane. wiadomo, ze lepiej jak dzieciątko rosło by bez tych naszych wspomagaczy, ale czasmi sila wyzsza. a jak ty sie czujesz. masz juz objawy ciażowe, a jak nerwica?
  4. Witaj Lenko kochana, jak sie ciesze ze cie widzę:) - no nie tak to miało zabrzmiec:), załamanej nie widziałam i nie slyszałam, z missajgon mam kontakt na priw. radzi sobie choc ma chwile załamania, ale jest lepiej niz była tu ostatni raz z nami. pokonuje coraz wieksze przeszkody:) gratuluje ciązy:) ja sie starałam ponad 2 lata, poddałam sie nawet róznym zabiegom wspomagajacym, ale niestety nic sie nie udalo. zabiegi te były stymulowane chormonami i tak mnie rozregulowały ze i nerwica wrociła. ja bez leków radziłam sobie i to przez dluższy czas. zapomniałam co to nerwica, nie straszne mi były sklepy (ta pieprzo*** biedronka np.), kościoł, nawet stanie w korkach i niemożnośc wyjscia, a teraz, widzisz powrociło do mnie wszystko i to ze zdwojona siła. znowu na lekach jestem. a wiesz ze jest taki watek, jak nerwica w ciazy, moze tak dziewczyny beda w stanie udzielic ci rad, których my raczej nie bedziemy ci w stanie dac, ale chetnie zapraszamy - ja ze swojej zstorny jak najbardziej:)
  5. Hej, Dora, chyba mamy podobne objawy, ja sie trzęsę nie tylko fizycznie, jak po przebywaniu na mrozie, ale i psychicznie, nie mam spokoju, musze gdzieś uciekać, bo zaraz jak czegos nie zrobię to cos mi sie stanie, umrę, zwymiotuje, zwariuje. nie wiem gdzie mam sie podziac, co mam zrobic aby to minęlo. serducho wali jak oszalałe, choć wiem ze wszystko z nim w porządku, gorąco mi, poce się, choc i by bylo -20 to czuje sie jak bym miała sie udusic, ale zimą, to jednak ta temperatura przetrzxacha, i szybciej jakos do ładu ze soba dojde, a latem, nie ma gdzie wyjsc, aby bylo chłodniej, tylko ta panika sie poglebia. ze snem tez jest masakra, wstaje gorzej zmeczona niz sie kłade. ani ja wyspana nie jestem, ani wypoczeta, tylko bardziej rozdygotana niz dnia poprzedniego. anulka gratuluje zaliczonych egzaminów. zazdroszcze tego ze radzisz sobie w pracy, ale oczywiściew w pozytywnym tego slowa znaczeniu. ja sie zawsze bałam co mam zrobic jak mnie zlapie panika w pracy i tak sie nakrecałam ze mnie łapała i w koncu musiałam z tej pracy zrezygnowac. a jak to jest u ciebie? Riko, a w jakim celu mam prowadzic sobie zapiski z moich lęków? Betsi, moje kondolencje. nie jest to nic miłego. ale tak jak pisałas, dobrze ze kobietka juz sie nie męczy, przeciez i tak tyle juz przeszła. teraz juz nie cierpi i wy nie patrzycie jak ona sie męczy. a tobie dużo zdrówka życzę i abys sie wykurowała. a ja wczoraj pojechałam na rozmowę w sprawie pracy i wypadłam chyba dobrze. musiałam sie zmobilizowac i jakos sie udało, ale jak wrociłam do domu to dostałam takich silnych leków, ze mysłałam, ze umre i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. nic mi nie pomagało, ani leki, ani wmawianie sobie ze nic mi sie nie dzieje, ani obecnosc meza. dosłownie nic. zadzwoniłam do psychiatry i poprosiłam o spotkanie, mimo ze to nie byl jego dzien wizyt, ale sie zgodził spotkac. ten czlowiek jest z powołania takim lekarzem, on nie tylko przepisze recepte, jak to u wiekszosci bywa,. ale podniesie na duchu, porozmawia, pozwoli sie wypłakac, naprawde super. zwiekszył mi dawke leku (doraznego) i powiedzial ze jeszcze ze 2 tygodnie musze wytrztmac aby SSRI zadziałały. dzisiaj na szczescie ciut wiecej zjadłam, choc to i tak niewiele, ale zawsze wiecej niz nic. cały czas kotłuje mi sie w glowie, co mam zrobic jak dostane te prace, i chciałabym i sie boje. boze jakie to zycie dziwne. niby dorosli ludzie jestesmy, a boimi sie tak irracjonalnych rzeczy jak nasze mysli, jak nasze objawy. zdrówka wszystkim zycze.
  6. Betsi, trzymam kciuki za egzamin. ja na pocieszenie ci powiewm, że jakis czas temu zdawałam egzaminy, bo robiłam studia podyplomowe. nie pomagało mi nawet to ze robiłam je dla siebie, bo bardzo mi zalezalo, nikt mnie do nich nie zmuszał. ale jakos udalo mi sie przezyc, ale co sie nerwow najadłam to wiem swoje. a ja dzisiaj wyruszyłm z domu - jednak:) rano myslałam ze zejde juz z tego swiata, trzęsło mi sie okropnie, co prawda nie załatwiłam wszystkiego co chciałam ale wiekszośc rzeczy tak. co najwazniejsze podkupiłam sobie bananów, bo przez te lęki nic nie mogę jeśc, a banan to jakoś jeszcze mi przejdzie. przez tydzień czasu schudłam 5 kilo. wygladam jak anorektyczka, az sie boje ze nie bede miała siły przez to nic niejedzenie. waze 46 kg :( przy 167 cm wzrostu. od stycznia nie pracuje, wysyłałam oferty i nikt nie odpowiadał na nie, aż tu raptem wczoraj, zadzwonili i chca sie spotkac. ze tez akurat teraz.... i to do takiej pracy.... przeszłam juz 2 wstepne kwalifikacje, teraz zostalo nas 4 osoby. chciałabym pracowac, bo wiem ze wtedy miałabym mniej czasu na myslenie, na analizowanie wszystkiego i niezaleznie od mojego samopoczucia musiałabym z domu wyjsc. zdaje sobie sprawe ze z siedzenia na bezrobociu nic dobrego nie wynika, bo tylko moje leki sie pogłębiaja, ale tu sie zaczyna błedne koło, ale jak ja mam w tej pracy wysiedziec i to 8 godzin, jak mam do niej pojśc jak mi sie trzesie, jak zaraz cos mi sie stanie... jeszcze zbliżające sie lato i te temperatury mnie przerażają. dosc marudzenia, ciesze sie z mojego dzisiejszego sukcesu. dzieki Dora za Twoje pocieszenie z Leroy, jak jechałam było mi lzej :)
  7. Dora, niestety ci nie pomoge z tymi bolami glowy. może ta franca właśnie upatrzyla sobie to miekjsce i tak tam cie gniecie. nie pomaga też napewno temperatura, choc dzis u mnie jest przyjemne 20 stopni. riko, ja tez walcze, czasmi mam ochote polożyc się i juz nie wstac, bo wiem ze jutro obudze się z takimi samymi myślami i z takim samym lękiem, ale sa chwile ze widze jakąs iskierke nadziei. pamietam jak wygladało moje zycie przed nawrotem narwicy i chce do niego wrócic, niechce być uzalezniona od lęków i od siedzenia w domu. musze poszerzac swoją bezpieczną strefę, ale boje się jak nie wiem co. moja lodowka swieci pustkami, męża nie ma, a ja do najbliższego sklepu mam ok 10 km. mieszkam na wsi. planuje jutro jechać, na pewno z rana, aby bylo mi chlodniej, ustalam sobie juz mój plan drogi, liste sklepow (bo do jednego duzego nie wejde:( na sama mysl o tym ze mam sie oddalic od domu i to na taka odleglośc skręca mnie w srodku, juz się boję jutra. mam nadzieje ze nie spanikuje i jednak pojade, bo to na pewno dodałoby mi wiary w siebie.
  8. Cześc nerwuski:) pisałam na forum ponad 2 lata temu, bo tak jak wy zmagałam się z francą. brałam leki - escitil, chodziłam do pracy, z której w koncu musiałam zrezygnować bo zyc mi franca nie dawala. zamknelam się w domu, nawet do sklepu bałam się wyjśc, normalnie odizolowałam się od wszystkich i od wszystkiego. gdyby nie moj mąz z glodu bym umarła,. ale jakims cudem, dzieki lekom i samozaparciu bylo coraz lepiej. niestety było, bo od jakiegoś czasu umieram codziennie ponownie. wracam do lekow, ponownie escitil, teraz jestem na zomirenie, ale wraz nie osiagam spokoju wewnetrznego. jestem rozstrzęsiona, umierająca, na skraju wytrzymalości. jest mi źle, cięzko. jestem sama z tym problemem ze względu na delegacyjna prace męża, choc wiem, ze jak mu powiem o moich problemach nie wysmieje mnie i nie zostawi samej. jak bedzie w domu, porozmawiam z nim... co najdziwniejsze, ja juz to wszystko przezywałam, wiem ze nie umrę, nie zemdleje, wiem ze serce mi nie wyskoczy, wiem ze nic mi sie nie stanie, ale ten lęk jest mimo wszystko silniejszy ode mnie. mam nadzieje ze przyjmiecie mnie do swego grona i bede mogla z Wami się dzielic moimi sukcesami, porazkami, a może i ja bede dla Was oparciem.
  9. Cześc nerwuski: widze duuużo nowych osób, przykre ze ta franca tak sie panoszy. ja dawno nie zaglądałam, chyba nikogo juz ze starej gwardii nie ma, ale to może oznaka, że u nich wszystko w porządku:) tak od paru dni o Was myślałam i postanowiłam w końcu napisać w wolnej chwili. obiad nastawiony, chałupa ogarnieta, męża nie ma, bo oczywiście gdzieś w świecie... nerwica nie odpuszcza, ale dzielnie z nia walczę, matko ile to juz lat ona ze mna jest. dalej na lekach jestem. jakoś nie potrafie ich odstawic bo sie boje. zmieniłam prace ale na takie bagno i syf, że nie wiem jak się z tego wyplątać teraz aby po powrocie na bezrobocie dostać zasiłek. przewertowałam chyba juz wszystkie możliwe ustawy, rozporządzenia, kodeksy no i jak nic wychodzi, ze musze do połowy marca pracowac, aby dostac kuronia. szkoda mi stracić tych pieniedzy, ale wytrzymac jeszcze miesiąc tam, to chyba nie na moje siły. oczywiścvie decyzje muszę podjąc sama, bo męża wiecznie w domu nie ma. po co ja tam w ogole sie pchałam....mądry polak po szkodzie. w ciążę nie udaje nam się zajść (niby mi, no ale do tego trzeba dwojga więc nam). moja siostra, choć młodsza, nie starała się, nie planowała a zaszła, w marcu termin. zazdrtoszczę, ale w pozytywny sposob, przeciez to moja siostra, ale przykro patrzeć. dużo się dzieje oj duzo. dziewczynki dajcie znak co u was. missajgon, edyta, nerwusek, załamana i cała reszta która ze mna tu była, duzo zdrówka. nowym nerwuskom dużo wyrwałości i samozaparcia, a przede wszystkim wiary ze może byc lepiej, bo może. miłej niedzieli:)
  10. Czesc moje kochane nerwuski. tak mnie dawno tu nie było ze szok:) ale to pozytywna oznaka, bo u mnie super!!!! nie zapeszając oczywiście:0. powolutku odstawiam leki, jestem na 3/4 dawki, chociaż lekarza kazał szybciej, to ja robie wolniej, aby być w zgodzie ze sobą. uważam ze poradzę już sobie bez nich. zresztą chcemy mieć dzidziusia i to tez tym jest spowiodowane. odniosłam kilka sukcesow, prywatnych oczywiście. w sumie od niedawna, ale sama zasuwam po biedronce, co dla mnie było chyba najtrudniejsze. Z M już dawno dawno temu, ale sama jakos się chyba bałam jeszcze, a teraz, żadne skalep mi nie straszny, żadne korki, żadne kontakty z ludzmi, nawet w kolejce potrafie stać i to długo. kolejnym sukcesem jest zaliczenie pierwszego semestru podyplomówki na 4,5:) trudno było, nerwy były, ale nie te nerwicowe, ale te przedegzaminacyjne. ale wszystko dobrze poszlo i to jest najważniejsze. z M układa mi się dobrze, nawet bardzo dobrze. pracuje dalej w tym miejscu o którym kiedyś mówiłam. biore tez dodtakowe robótki, aby się nie nudzic. jestem na etapie ciągłego ulepszania i unoweczsniania i meblowania oczywiście naszego domku. ale wolno to w sumie idzie, bo to wszystko jest tak cholernie drogie, ze głowa mała. chodze sobie do fryzjera, do kosmetyczki, do kościoła, na spotkania ze znajomymi, jezdze sama na duże zakupy, oddalam się od domu, robie to wszystko czego nie mogłam jakiś czas temu, robie to ewszystko co robi zdrowy człowiek. i ciesze się z tego jak małe dziecko. mam tez chwile i załamnia ale to jak każdy, na pewno nie zwalam na nerwice, bo o niej nie chce nawet myslec i jej wspominać. wierze ze z tego cholerstwa da się wyjść, a nawet nauczyć z tym zyc, tak aby nam nie przeszkadzała. ale wiem tez ile to kosztuje pracy pracy i jeszcze raz pracy. missajgon pamiętasz nasz ocean - trzymam za slowo nadal:) dużo zdrówka wszystkim zycze i więcej wiary w siebie. pozdrawiam lene, załamana, edyte, missajgon i wszystkich tu obecnych których nie wymieniłam. buziaki:)))))))))
  11. Cześc Nerwuski kochane. Dawno mnie nie było, ale co raz zaglądam i o Was wszystkich myśle. missajgon widze ze u Ciebie duże postepy. Odstawiłaś pigułki, wyjazd do Polski, wczesniej czytałam o kursie. tylko pogratulować:) Ja tez myslę juz o odstawieniu pigułek. Bylam u lekarza i on podziela moje zdanie i powiedziasł ze jesli jestem na siłach to moge odstawiac. U mnie wszystko sie układa dobrze. przede wszystkim zdrowie, co jest najwazniejsze. jak widze pesymistyczne wpisy jak wyżej to az mi sie cisnie na usta ze da sie z tego wyjsc. trzeba ogromu pracy, jak najmniej użalania sie nad soba no i w ostateczności pigułki, którym ja osobiście duzo zawdzięczam. smigam po mieście autem, pokonałam największe sklepy i po nich tez juz zasuwam jak kiedys. mam checi do zycia i do zmian. najbliższa jest mysl o dziecku. tak sie poowoli nastrajamy z M:)kolejna jest byc moze założenie swojej działalności, ale wszystko powolutku. na studiach tez dobrze, w ta sobote mam egzamin semestralny i bede mogła sie w połowie nazywac certyfikowana ksiegowa jak dobrze pójdzie hihihih ja za spotkaniem jak najbardziej, tylko chyba nam organizatora brakuje;) przepraszam ze innych nie wymieniłam, ale do Missajgon mam sentymenmt, bo ona w najgorszych chwilach była ze mna i nigdy jej tego nie zapomne. Ale Wam pozostałym nerwuskom - Lena, załamana - zycze duzo zdrówka i wiary w siebie.Bedzie dobrze, co tam gadam musi być dobrze:)
  12. Cześć kochane nerwuski:) Wszystkiego dobrego w nowym roku, przede wszystkim dużo zdrówka i więcej wiary w siebie. Ja się trzymam. raz lepiej raz gorzej, ale im mniej myslę tym jest lepiej. Sylwestra w domu spędziłam, jak grzeczne dziecko poszlam spac hihihih. mężulek z teściem ucztowali:) W pracy nienajlepiej. do marca tego roku muszę wyjść na zero, tzz koszty biura muszą się rownać ich przychodom, a to jest bardzo mało prawdopodobne. zapowiada się bezrobocie. ale juz raz byłam na bezrobociu nie umarłam toi teraz jakoś dam rade. z M myślimy o dziecku. w planach na razie nieokreślonych czasowo jeszcze mam zamiar odstawic leki i zobaczymy. egzamin na podyplomówce się zbliża, ale stram się przyswajać wiedzę i mysle ze podzie dobrze. finansowo tez nam sie poprawiło. długi prawie pooddawane wiec ciężar z serca ogromny. chodzę do kościoła nałogowo, ale to chyba dlatego ze teraz tam sie dobrze czuje i chce nadrobic stracony czas. mam kilka intencji i chcę obejsc pierwsze piątki i soboty w tym roku. szafa tez odnowiona prawie, bo i problemow ze sklepami nie mam. kilka kilo na reszcie przytyłam bo sobie dogadzam, a nie tylko dżem i dżem bo jak M nie zrobił zakupów to nic do jedzenia nie było. pisze tutaj bo mija właśnie rok jak jestem z Wami. rok od tego jak przyznałam sie ze jestem chora i rok od tego jak tak na prawde walcze z nerwica z pomoca leków i z pomoca silnej woli. zmiany ogromne. jak ktos by mi rok temu powiedział ze bede tak sie dzisiaj czula to bym go wysmiała. dlatego tez wiem ze mozna z nerwica nauczyc sie zyc, ignorowac ja i walczyc z nia. a moze za jakis czas bede mogla tu napisac ze wygrałam? Tego zyczę Wam wszystkim i sobie też:)
  13. Cześc moje kochane nerwusiątka*) Wiem ze dawno mnie nie było, ale potrzebowalam troche sie odseparować. ja sobie radze dobrze, czasami nbawet lepiej, a czasami mam gorsze dni. bede powtarzac ze to co osiagnełam zawdzieczam nie tylko swojej ciezkiej pracy ale i lekom. widziałam ze nowe osoby z forum sceptycznie do nich podchodza. ale dlaczego? lepiej sie meczyc, byc cierpienicami? one sa po to aby nam pomóc. wiec nie widze powodu aby ich nie brac, aby sobie pomoc. w pracy dobrze, troche sie rozwija i nie jest zle. w domu tez wszystko ok. a najlepsza jest szkoła miałam juz kilka zjazdów i jestem bardzo szczesliwa ze poszłam na ta podyplomówke. dowiaduje sie ciekawych rzeczy, poznaje nowych ludzi, mam cel i brak czasu na to aby myslec o nerwicy. meczace jest to wstawanie przed 5 rano, powrót w nocy i tak dwa z rzedu, a od poniedziałku praca, ale i tak jestem zadowolona. co prawda ciezko mi wysiedziec, czasami sobie skracam zajecia, czasami nie, wiec jest dobrze. zaliczenie pierwszego semestru mam w połowie lutego:) co do szkoły... missajgon a jak Twoja nauka? jak z jedzeniem? jak snowi? lena załamana, leszeku pozdrawiam Was serdecznie. witam równiez nowe osóbki. piszcie jak najwiecej, to jest najlepsza forma pomocy. tu kazdy kazdego zrozumie i nie wysmieje. dzielcie sie swoimi małymi sukcesami, i zalcie na to co Wam nie wychodzi, a z czasem zauważycie popraewe. ja rok temu tez zamknełam sie w domu, zrezygnowałam z pracy i ze wszelkim przyjemnosci zycia. a teraz pracuje, zaczełam studia podyplomowe, szaleje w slepach, chodze do koscioła i robie mnóstwo innych rzeczy o których wczesniejk mogłam tylko pomarzyc. moze Wam sie wydaje to nierealne jak mi jakis czas temyu, ze to jest niemozliwe aby pozbyc sie nerwicy, albo przynajmniej nauczyc sie z nia zyc. ale da sie. małymi krokami ale da sie. poczytajcie sobie posty moje, a take innych osób jak tylko zaczeły pisac i uwierzcie ze sie da. starym nerwuskom zycze duzo zdrówka i do usłyszenia papappapapa:)
  14. Ps. lena a jutro na pewno dasz rade, trzymam kciuki i pamietaj ze jestes silna i zadna małpa ci nie straszna:)
  15. Hej, missajgon pierwszy raz słysze o takiej metodzie. ona jest na prawde bezbolesna? ja to zawsze penseta i łzy ciurkiem ciekna hihihih. a jak taki zabieg wyglada, bo jestem bardzo ciekawa. lena i kolejne opoiry przełamane, swietnie:) u mnie zimnooooo jak diabli. dzis tak zmarzłam ze szok. czytam znowu..... pozałatwiałam wszystkie sprawy i teraz mam czas dla siebie. wiecie co wpadła mi w rece ksiazka *mała księzniczka* sliczna jest, czasami az oczy mi sie zaszkliły. opowiada o dziewczynce, która mimo trudów życia i żucanych kłód pod nogi zachowała swoja godnosc. ta ksiazka ma drugie dno, wiec dlatego jest taka swieetna. jest krótka, dlatego ja polecam. teraz czytam błekitne złoto, czy jakos tak. w kolejnce mam juz kolejne hihihih zaraz zmykam do łózka nagzac sie. bo dalej mi zimno. w pracy jak to w pracy. roboty nie ma prawie wcale, czasami takie bezcelowe siedzenie jest gorsze niz nawał pracy, ale ciesze sie ze nie musze siedziec w domu. najgorsze jest to ze powstało na naszym rynku jeszcze jedno biuro o takim samym profilu, wiec teraz to juz moje dni i dni biura sa policzone pewnie. ale ciesze sie i tak z tego co mam, z dodatkowych pieniazków, z kolejnego doswiadczenia, a najbardziej z mozliwosci powrotu na rynek pracy i kontaktów zawodowych, bo tu jestem sama, przez nikogo nie oceniana i nie oglądana. a dla nawerwicowców tych którzy tak jak ja zrezygnowali z pracy, powrót na rynek pracy jest ciezki, bo od razu na głeboka wode, a tu powolutku i spokojnie, bez zadnych jazd i cisnienia. wiec z tego jestem zadowolona, aczkolwiek szkoda, bo z praca ciezko. ale co ma byc to bedzie. a i dzieki tej pracy musze codziennie wyjsc z domu i nauczyłam sie jezdzic po miescie ponownie, tzn. juz sie tak nie boje. potrafie wjechac na główna krzyzówke i stac w korku, a kiedys, bałam sie jezdzic bocznymi uliczkami, nie tylko stac w korku. mimo wszystko jestem szczesliwa i doceniam kazda chwile bez małpy i stram sie robic to wszystko czego wczesniej nie moglam. buziaki dla wszystkich i papapapap
  16. Hej, załamana wykrakałas z tym sniegiem hihihi. u mnie biało od wczoraj i zimno jak na syberii. no ale zima w koncu:) fajnie ze zakupki owocne były i sie podobały. znajomych tez poznasz, wszystko wymaga czasu, oni musza sie z Wami oswoic a wy z sasiadami. a moze jakies ciach upiecz i do sadsiadów na zapoznanie sie wybierz. prełamie to lody i o was bedzie moze lepiej swiadczyc. wkupisz sie w ich łaski hihih lena jak podaguchy z siastra? missajgon to fajnie ze kot dobrze sie czuje po zabiegu. i tobie od razu humorek sie polepszy i moze mina cie ciezkie nocki w kocu. leszku pieknie to napisalaes. zacytuje jedno zdanie ze *Muszę jednak stwierdzić, iż z nerwicą robię o wiele trudniejsze i ważniejsze rzeczy, niż wtedy gdy jej nie miałem. Może dlatego, że w porównaniu z atakami tej francy niewiele rzeczy znam straszniejszych. swiete słowa/ podczas choroby docenia sie tez bardziej to z czym mamy do czynienia na codzien i co dla innych wydaje sie normalne. nas cieszy wszystko. ja zaczełam podyplomowke z rachunkowości. kocham ksiegowosc, odnajduje sie w niej i dobrze mi z tymi papierami hihihi dla niektórych to moze i dziwne ale ja na prawde to lubie, miomo ze czasai szuka sie przysłowieowego jednego grosza kilka godzin, i człowiek sie denerwuje, ale mimo wszystko lubie to. uwielbiam tez pisac wiec i humanistka po trochu jestem. pisze sporo sprawozdan, nie zwiazanych z kiegowoscia, recenzji, artykułow do lokalnych gaet, bo to tez lubie. łatwiej mi sie wysłowic na papierze niz w rzeczywistosci. no tak juz skonstruowana jestem. u mnie tez dobrze. wczraj bylismy na kolacji u znajomych zeszło nam sie do 2 w nocy. dzis chwile u tesciów i teraz cały czas tylko we dwójke. nadrabiamy zaległości we wszystkich aspektach zycia naszego hihihihi miłego wieczorku:)
  17. Hej wszystkim, U mnie super. Imprezka udana, i co najważniejsze pojechałam sama, byłam wśród obcych ludzi, ale okazali się bardzo mili i zyczliwi. Ogolnie to podoba mi się atmosfera, taka bardziej rodzinna, a jeśli chodzi o rywalizacje miedzy pracownikami, to albo jej nie ma, albo bardzo dobrze ukryta. Dojechałam z małymi stresami, i to nawet sporo przed czasem, zasiadłam i czułam się trochę dziwnie. Ale po chwili tłumaczenia sobie samej ze jest i będzie ok było już dobrze. Byłam tam prawie 3 godziny i nie wiem kiedy to zleciało, bo się najadłam indyjskich dań, koktajli, herbatek i deserków ze jak wracałam do domu, to musiałam spodnie poluzować bo myślałam ze pekne. Uśmiałam się i na prawde, jestem bardzo zadowolona ze tam, pojechałam i nie spanikowałm. Szefowi kupiłam skrobaczke do szyb do nowego auta. Tak bardziej o symbolikę mi chodziło, ale się ucieszył, co najważniejsze. Ciesze się ze weekend się zaczyna bo trochę zmeczona jestem. W tamten weekend szkoła i ciagle praca, a to cos zawsze w domu i tak ciagle jakas gonitwa. Ale w ten weekend nic nie planuje, wiec trochę sobie odpocznę i poprasuje bo tego to mi się nazbierało, ze szok. Musze tez z m poważnie porozmawiać, bo trochę problemów mu się nazbieralo, co prawda nie dotycza go bezpośrednio, tylko posrednhio, ale jednak. I w ogole już dawno z nim nie byłam tak w ogole, ani psychicznie ani fizycznie hihihi. Mam nadzieje ze odrobimy zaegłosci teraz. Musze się do swiat trochę tez przygotować, jakies znicze, wiązanki czy kwiatki trzeba kupic, zobaczyć co zostao i tak zleci. Missajgon a tobie co się znowu przyplątało. Tabletki nie pomagają ze tak się meczysz. Może cos podświadomie przezywasz, najpierw problemy z kotem, później szwagier i może ci się za dużo skumulowało. Kochana przejdzie tylko musisz sobie sama przetłumaczyć, ze co najgorsze to już minelo, a teraz będzie już tylko lepiej. Wiem ze ciężko samej sobie do głowy wbic ze wszystko jest ok, bo to tylko nasze głupie myśli. Ale może w ten sposób sobie tłumacz, ze już nie raz to przezywałas i nie umarłaś, zżyjesz i będziesz zyła. Wiec dlaczego teraz ma ci się cos tac. Nic się nie stanie, to tylko twoje myśli ciagle kraza wokół tych lekow i problemów, a ty bidulko to za bardzo bierzesz do sibie. Olej france, niech spda, niech ucieka sobie daleko z tad, niech da ci spokój, rozmawiaj z nia, krzycz na nia, wyklinaj, może ci ulzy i pozbędziesz się tych piep...ych objawów, które tak ci utrudniają zycie, sen i odpoczynek. A może jakiegoś zajecia ci potrzeba, aby mniej o niej myslec. Z praca nic się nie wyklarowalo. Może ponawiaj oferty, składaj, dzwon, przypominaj się. Kto szuka zawsze cos znajdzie. A może liscie pograb na podwórku, trochę się dotlenisz, zmęczysz, zapomnisz o swoich bolączkach to lepiej ci będzie zanac i bardzie wartościowy sen będzie. Na pewno będzie dobrze, wierze w ciebie, przezyłas nie jedno, wiec i to przeżyjesz, to tylko takie chwilowe załamnie, chwilowy spdek formy, a przecież po każdej burzy wychodzi słonce, wiec i u ciebie będzie lepiej,. Może akurat ziółka ci pomoga. Wierze ze będzie ok. Załamana co do włosków, mi tez szkoda farby na nie nakładac, ale kupuje zawsze loreal casting, to taka farba bez amoniaku, mało inwazyjna, i nic się po niej nie dzieje. Raz przyszalałam z rudym, ale szybko się zmywał i wypłowiał kolror. Franiu ja tez zaczęłam szkołe i nie jest tak zle. Poczytaj sobie kilka postów czesniej jak opisałam zmagania z uczelnia. W sumie nie było tak zle, strach ma wielkie oczy. Będę trzymać kciuki oby było ok. missajgon ciesze się ze stawiasz mnie za wzór, ale teraz jestem bardziej swiadoma swoich ułomności ale i możliwości, wiem na co mnie stać i staram się stawiac na swoim. Kolejnym przykładem jest impreze u szefa. Pojechałam choć miałam pelno lekow, ale nie załuje bo kolejny opór w sobie przełamałam. Co do twoich leków nie mam pojęcia, le ja mam taki syropik w razie problemów w torebce zawsze i persen, mimo ze ivch nie za często używam, to jakos mam dzięki nim poczucie bezpievzensrwa,. Spróbuj może ziołowych specyfików, bo z tymi tabletkami to róznie bywa. Leszku odpoczywaj, to ważne, często masz chyba te strsiory, mnie da się jakos ich zmniejszyć, abys tak tego nie przezywal i odczuwał. A jeśli mogę wiedzieć to jaka podyplomówke konczyłes, chodzi mi o kierunek. Nie miałeś leków i obaw z nia związanych, egzaminy, wykłady, siedzenie długo w dusznym pomieszczeniu, mnie najbardziej to przeraza, ale jakos na razie daje rade. Może w przyszłym roku, tak jak i ty będę mogła się pochwali ze ja tez skończyłam podyplomówke hihihiih Ja jak zwykle się rozpisałam. Uciekam i papapap
  18. Cześc Dziewczyny co z Wami, gdzie się podizewacie. Missajgon, Lena, załamana, dajcie znac ze u was wszystko ok, bo już zaczynam się powoli matwic co u was. Moje włoski wyszły fajnie, to znaczy trochę inaczej niż na opakowaniu, bo przebija mi farba ta która miałam już na włosach, ale dzięki temu nikt takich samych nie ma, a ja mam refleksy. Prezent szefowi kupiłam, obecnośc potwierdziłam, meza wypytałam się jak dojechać, i już droge znam na pamięć, bo się wyuczyłam, zobaczymy jak w praktyce ta moja nauka wyjdzie. Jutro się okaze hihihih Witaj anonimowa. O kurcze ciezka sprawa. Ja na twpoim miejscu udałabym się do specjalisty, bo jemu może łatwiej będzie stwiezic, co się działo jak byłas taka mała. Dużo osób poddaje się hipnozie, aby odtworzyć swoje dzieciństwo i jakies fakty z nim związane. Ale to ze byłas wykozystywana to może i prawa, tym mbardziej ze zaczęło ci się to obajwaic, jak wprowadził się ten Pan do domu blisko ciebie. Może twój mózg i psychika wyparły te informacje ze swiadomosci i z pamiecie, ale gdzies zakamuflowane głęboko siedziały, a to ze zobaczyłaś tego człowieka było implsem do tego aby te informacje przedsotały się do tej aktualnej nswiadomosci i dlatego ciagle ci się snia. Nie wiem co mam ci doradzić, mogę powiedzieć ze jest mia bardzo przykro z tego powodu, ale radziłabym zasiegnac porady specjalisty,, abys się tak nie meczyła już. Witaj franiu, pisz ze swoimi zawsze raxniej. Koncze na dziś, miłego dnia i papapappapa
  19. Witam :) ooo a co tu takie pustki, najpierw mnie wywoływalyście, a teraz ja Was:) u mnie ok. stresik opadł. w pracy ok, bardziej pracuje nad swoimi prywatnymi rzeczami, anizeli zawodowymi. ale przynajmniej w domu nie siedze. zostałam zaproszona na szefa urodziny do restauracji, bo tam jest taka tradycja. teraz głowie sie nad prezentem i nad samym dojazdem do celu, bo to prawie 50 km w jedna strone. moze sama odwaze sie jechac, bo M na pewno mnie nie zawiezie bo go nie bedzie. autobus tez odpada, a chyba mam chec tam jechac, poznac nowych ludzi, zobaczyc moich współpracowników z innych oddziałów i w ogóle uczestniczyc w takim zawodowym przycjeciu. nigdy na czyms takim nie byłam, bo zawsze urodziny czy imieniny szefa to w pracy były, z kwiatkiem cukierkami i po wszystkim, a tu takie cos. cos nowego i innego, wiec moze sie skusze. do jutra musze dac znac, bo szef miejscowki rezerwuje. dzisiaj bede włoski malowac jak dobrze pojdzie, nie u fryzjera tylko w domu. wynalazłam nowy kolorek, tzn nowy on nie jest ale pierwszy raz bedzie na moich włoskach i zobaczymy jak wyjdzie. lece troche chałupke ogarne, jakies pranie zrobie, bo i prasowania mam kupe. suche pranie na suszarce jeszcze wisi, o matko jak ja tej czynności nienawidze. buziaki i do usłyszenia:)))
  20. Czesc nerwuski. Powróciłam ze szkoły. Stresa miałam ogromnego, a już pierwsze minuty zajec to była masakra. Wsztkie fizyczne i psychiczne objawy nerwicy wróciły, goraco, uczucie zemdlenia, strachu, słabości i cała paleta innych dolegliwości osiagneły apogeum. Ale powoli tłumaczyłam sobie ze nic mi nie jest i ja opanowałam. Ale co się strachu najadłam to tylko ja wiem. Jest około 60 osób. Wykładwcy rózni, jedni fajni inni wręcz przeciwnie, ale wrazenie ogólne na plus. Minusem sa zajecia w małej sami, gdzie jest dużo osób i okna pozamykane a inni to jakies zmarzluchy bo mimo ze duszno, to nie chcą okna otworzyć.tez to ze zajecia mamy na 3 pietrze i dlaeko od wyjścia, trochę mnie zbiły z tropu. Sobote jakos przezyłam, co prawda z ostatniej godziny już sobie poszłam. W niedziele tez na ostatniej godzinie nie byłam, ale mimo wszystko jestem z siebie dumna. Ja nerwicowiec, który jeszcze rok temu bał się wychodzić z domu i umierał codziennie, siedziałm na zajęciach wśród ludzi, momentami byłam skupiona na zajęciach innym razem nie, ale byłam tam, czułam się w miare dobrze, bo idealnie to jednak nie, ale była ok. wysiedziałm tyle ile chciałam, przezyłam dwu godzinna jazde w jedna strone i drugie 2 godziny w druga strone. Normalnie szok. Ludzie sa rózni, ale raczej zapatrzeni w siebie tylko, zero checi nawiązania znajomości, pomocy i pogawędek, dobrze ze m był na zewnątrz, to prawie na każdej przerwie do niego leciałam aby dziób moc do kogo otworzyć. Najgorsze to to wstawanie przed 5 rano, ale jakos i to przezyłam. Ogólnie spodziewałam się czegos gorszego i jestem mile zaskoczona, przede wszystkim swoim samopoczuciem. Ale wiem ze nadal musze pracować nad sobą i strac się wysiedzieć do końca na zajęciach. Ale jeszcze mam na to czas hihihihi. Lena chcesz mieć dzidziusia. Gratuluje chceci. Ja za każdym razem jak o tym mysle, przychodzi mi do głowy monbika, która tu pisała i tez o dziecku myślała. Ale z tego co pamiętam, psycholog jej mowila żeby się czyms zajecała i dziecko miało być odskocznia i oderwaniem się od nerwicy, aby zburzyć dzień świstaka. Ale jeśli to jest Twoja swiadoma decyzja o macierzyństwie, to na pewno sobie poradzisz, bo do tego trzeba dojrzeć, docenic ze wszystkimi złymi ale i dobrymi stronami bycia mama. Jeśli się zdecydujesz, będę trzymać ksiuki, aby nic Wam się nie działo i wszystko przebiegło pomysklnie. Co do tabletek to biore je nadal, czasami łącznie z ziołowymi uspokajaczami, jak naprzyklad w szkole i przed nia. Mnie nogi tez bola, ale ja prowadze siedzący tryb zycia, wiec mysle ze to od tego, za mało ruchu jednym słowem i nie wkręcam sobie nic innego. Wczoraj nawet aby się trochę poruszać i dotlenić pojechaliśmy z m na grzyby. Nazbieraliśmy maślaków, ale treoche przemarznięte były i po ugotowaniu zrobiło się pirre grzybowe, wiec na nic to już się nie przydało. Lena ja tez mysle ze ten twój żołądek to przez wode, jakies bakterie czy cos innego i dlatego cie boli, ale dziś już pewnie jest lepiej, co ja gadam, na pewno jest lepiej. Załamnana fajnie ze parapetówa się udała. I ciesze się ze ci dobrze ci w domku i się odnajdujesz już w nim. Co do panowania nad sobą, to inne dziewczyny licza od tyłu, przeskakują co kilka oczek i starają się w ten sposób opanować. Innych sposobów nie znam, wiec nie bardzo pomoge. Ale na pewno wziąć głęboki oddech, i przestać na chwile myslec, tylko się uspokoić. Powinno przejść. A może porozmawiaj o tym ze swoja psycholog. Może ona cos doradzi. Nie dozywałam się bo musiałam trochę ochłonąć od wrazen, bo nie byłabym w stanie jednego zdania napisac, taka podekscytowana wróciłam. A jak emocje odpuściły to taka zmeczona byłam, ze o siódmej poszłam spac a do pracy i tak zaspałam. No ale jakos się ogarnęłam szybko i zdazyłam. Ja to za spacerami nie przepadam, jednak bałabnym się odejść od domu az na dwie godziny, to znaczy na odleglosc do przemierzenia na dwie godziny. I staram się w jakiś inny sposób ruszac. Ale spacerków to wam zazdroszczę, a raczej tej psychicznej motywacji aby tak daleko wyjść. Na teraz koncze. Zajrze później albo do jutra, papapappa
  21. Witajcie nerwusy:) widze ze forum metamorfoze na jesień przeszło, chyba kobieta hihihih u mnie dzis ok. miałam szefa w pracy prawie cały dzien, ale było znosnie. ciacho zjadzone całe w szczególności przez mnie, az na koniec mnie zemdliło. a co tam, oby w cycki poszło:) juz przezywam swoja szkołe, boje sie chyba, a raczej na pewno. no ale moze jakos to bedzie. trzymajcie za mnie kciuki, a dam Wam znac na pewno. missajgon no ciebie to zawsze musi sie cos przyczepic. no ale jestes pod opieka i kontrola lekarza, wiec bedzie ok:) zdrówka zycze:) na dzis juz koncze i buzikai:)
  22. Czesc nerwuski:0 Lena jestem jestem, nie obawiaj się sama nie zostaniuesz, bo tu za duzo nas z tyą franca i zreszta tak łatwo sie nie wychodzi z tego, ale można. ja nie zagladałam tu ostatnio z dwóch powodów. mamy mały remont i unowoczesnienie oigrzewania centralnego, a co za tym idzie wielki bałagan w domu. brak tez ciepłej wody wiec i mycie sie schodziło sie dłużej. ale dzis juz rozpaliłam i mam cieplutka wode. musiałam sie troche do porządku doprowadzic hihihi. a drugi powód to taki, ze czytam czasami inne watki na tym forum i zaczytałam sie w sasiednim, jaka tam sie burza wywiazała to szok. az administrator musiał interweniowac. pewnie juz nie przeczytacie co tam sie działo bo watki zostały usuniete, ale podłośc ludzka nie zna granic. tylko takie słowa cisna mi sie na usta. a u mnie w miare. mam juz plan zajec na studia, od 8 do 15 mam zajecia. mysle ze nie za długo, ale mogło by byc ich mniej hihihih. u fryzjera w joncu nie byłam, bo miał szef przyjechac, a i tak nie przyjechał. w pracy robie to co powinnam robic w domu, uzupełniam przepisy w swojej ksiazce kucharskiej, pisze i wykonuje male prywatne zlecenia hihihi i jakos leci. auto od mechanika nie wrócilo jeszcze, chyba powazna ta naprawa musi byc. missajgon co dzis upiekłas, załamnan ciasto z gruszkami, ja wysmienity jabłecznik...palce lizac normalnie, a ty? no i twój facet tez z marsa, a juz myslłam ze tylko mój hihihi. no denerwujace jest to jak ktos kogos gdzies umói a on nie idzie. tym bardziej ze to lekarz. ale faceci boja sie go jak ognia. pewnie pójdzie jak juz bedzie mu sie cos działo i wtedy moze okazac sie za późno, aby nie ciepriec. no ale co zrobisz, ten typ tak chyba ma niestety. ja z ksiazkami narazie przystopowałam, bo normalnie nie mam czasu, zastanawiam sie tylko czy ahaje to skończyłas, podobała ci sie? witaj aga. fajnie ze włoski zmieniłas, zawsze poprawia to humor, a jeszcze jak pasuja i dobrze sie w nich czujesz, to juz w ogóle jest ok. no i kolejny facet z marsa. a to jaki kłamczuch, z tego co pamietam wasza znajomosc juz troche trwała, to dobrze musiał kłamac skoro dopiero teraz to wyszło. pewnie wprawiony juz w tym był łajdak jeden. a ty sie przejmuj ta samotnoscia. moze za bardzo chcesz z kims byc? i dlatego ci nie wychodzi. daj sobie czas, a wszystko sie uloży. z praca.... hm ciezka sprawa, lepsza taka niz zadna, a teraz z praca ciezko. uciekam na dzis i pozdrawiam reszte nerwusków:)
  23. Missajgon to zdziwko bedzie u Twoich bliskich jak Was zobacza. ja bym nie wytrzymala chyba i sie wygadała wczesniej. amam nadzieje ze sie wszystko dobrze ułoży i bedziecie mogli poleciec do PL. buziaki
  24. Hej,u mnie juz troszke lepiej, bo sie wyzaliłam. tego było mi potrzeba, ale dzieki za wsparcie. w pracy znosnie było, chociaz brak mi było samochodu, a dokładnie komfortu psychicznego z nim związanego, ze moge w kazdej chwili wrócić do domu. no ale przezyłam i jest ok. auta co prawda dalej nie mam - chyba powazna awaria i co za tym idzie koszty naprawy mnie czekaja. na jutro pożyczam autko od rodziców, wiec na pewno bedzie lepiej. na poprawe humoru zapisałam sie do fryzjera w srode. w godzinach pracy, ale jak bez szefa jestem to kożystam ile sie da. a co tam. missajgon mam juz plan zjazdów na uczelnie, planu zajec jeszcze nie mam. mam 7 zjazdów, tzn 7 weekendów. jede zjadz w pazdzierniku, jeden w listopadzie i grudniu i po 2 w styczniu i lutym. troche juz zaczynam sie stresowac, ale cały czas mysle ze bedzie M czekał na mnie w samochodzie i ze w kazdej chwili bede mogła wyjsc, wiec mam dobre zaplecze hihihih. miłego wieczorku i papapap
  25. Czesc nerwusy Lena swietnie ze u ciebie wszystko się układa. I zakupy i obiadki i praca no i w związku tez ok. wiec oby tak dalej. Załamana, gratuluje przeprowadzki. Oby w tym domku lepiej ci się mieszkało, mniej chorowało i wszystko lepiej się układalo. Ja w sumie nie wyprowadzałam się daleko, a dopiero po roku mieszkania w nowym miejscu mogę z czystym sumieniem powiedziec ze to jest mój dom i tu najlepiej się czuje. Wiec każdy potrzebuje czasu, jeden wiecej, drugi mniej, aby się przyzywyczaic i przywyknąc do wszystkiego. Ale tak jak pisze missajgon, oby kolezanka z Toba nie zamieszkała to wszystko będzie jak w najlepszym porządku. Missajgon, widzisz, nerwy nie były potrzebne, kotek już psoci i wraca do siebie. A jak pogawedka z rodzinka, udała się. Fajnie ze w ten sposób możecie sobie pogadac, przynajmniej na koszty się nie naciagacie dodatkowe a i limitu zadnego czasowego tez nie macie. Super sprawa. A ja dzis znowu sama. Meza tydzień nie było w domu. W czwartek miał urodziny i napracowałam się bo przyszykowałam kolacje i takie tam, a on nie wrócil do domu, bo praca. Miał w piątek rano przyjechac i tez dupa. Wrócił w sobote w nocy, a dzis koło południa znowu pojechał i to znowu do soboty. W kolejny weekend tez nici z pobycia razem bo mam szkołe. Nie mam planu jeszcze i nic nie mogę sobie zaplanowac. Ogolnie kicha. Bo tesknie za M, a zpostały mi tylko jego brudne ciuchy do prania. Pogadac nawet przez Tel nie mielismy kiedy bo on ciagle ma cos. Czuje się czasamio jak sprzataczka, praczka i pani do towarzystwa, bo przyjezdza, wykorzysta i pojedzie. Nawet pogadac nie mam z kim. Ani się pośmiać, ani popłakac, ani pogadac normalnie o byle czym nawet, nie mówiąc już o posiedzeniu w ciszy z kubkiem herbaty z ukochana osoba w jednym pomieszczeniu. Każdy ma te gorsze dni i te lepsze, to by chciał się podzielic swoimi odczuciami i wrazeniami, czyms pochalic, na cos pożalic, a ja co . a ja nic. Sama. Przez to myslenie i narzekanie, od piatku gozej się cczuje. Kolezanka to wykorzystuje i niepozwana o sobie zapomniec. Na dodatek jeszcze okres, jutro wizytacja szefa w pracy, samochód u mechanika i nie mam czym dojechac do pracy, może mnie ktos zawiezie, ale to już dla mnie nie ten komfort co swoim, bo nie mogę w każdej chwili wrócic do domu i ogolenie jest tak jak już dawno nie było i nie powienno być. Nie zanudzam was już, ide cos porobie bo mnie szajba totalnie wykończy.
×