Skocz do zawartości
kardiolo.pl

ANEZOB53

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez ANEZOB53

  1. Aga 1791 Masz rację. Agaficek, powodzenia i spokoju :-)
  2. Ja uwielbiam kwaśne śmiejżelki i zawsze, absolutnie zawsze boli i piecze mnie cały brzuch i żołądek i wiem, że to po żelkach. Lubię je tak, że mimo bólu znów je kupuję i zjadam szybko... :-) Ranigast neutralizuje kwasy w żołądku... ;-))
  3. Aga1791 ja się z Tobą zgadzam Chodziło mi o to, że jak jest się w złej formie i coś się powie, to potem trudno cofnąć takie słowa. Do kłótni, czy poważnej rozmowy trzeba się przygotować i tu całkowicie zgadzam się z Tobą. Agaficek po konsultacjach z psychologiem niech podejmuje życiowe decyzje, żeby później nie żałowała jak zrobi coś w stanie wzburzenia, coś czego nie będzie można cofnąć.
  4. Jestem tu nowa i nie znam wszystkich Waszych problemów, ale myślę, że z tą szczerością, to ostrożnie. Na szczerość można sobie pozwolić jak człowiek jest silny psychicznie i może tą szczerość znieść. Dlatego, lepiej spróbuj się agaficek wyciszyć i odłóż kłótnie i poważne rozmowy na lepszy czas. Ale zrobisz co zechcesz. Uważaj na siebie. :-)
  5. Aga, co ty wypisujesz! Ja mam tego samego męża od 3o lat i też nie raz miał mnie dosyć z moim kłopotami. On chciał na spacer, do lasu, do teatru, do kina, zaprosić znajomych, wypić kieliszek wina..., a ja stale nie mogłam! Wściekałam się na niego tak jak Ty dzisiaj i uważałam, że to on powinien mnie rozumieć, ale kiedyś moja p. psycholog powiedziała mi, że mój maż ożenił się ze śliczna, zdrową, uśmiechniętą dziewczyna, która miała marzenia, pragnienia i plany na życie, a obecnie ma schorowaną, rozjeb...ą, obcą babę z którą nawet nie może porozmawiać o jego problemach. Rozmawiałyśmy długo i jak wyszłam z gabinetu, to płakałam, że faktycznie myślałam tylko o sobie i swoich kłopotach, a od niego wymagam, żeby był zachwycony, że nadaj mnie ma. A on przecież był, nie odszedł, nie zostawił mnie..., mimo, że było mu bardzo ciężko. Z czasem zaczęłam to doceniać. Tak było u mnie.
  6. Właśnie szukałam, ale nie mogę znaleźć. Weszłam nawet na stronę ATENOLOL, ale tam tego artykułu tez nie było na pierwszej stronie. Przykro mi. Dla mnie jest super.
  7. Mi na szczęście nie obniża i jak ostatnio rozmawiałam z moją p. doktór, to mówiła, że były rozmowy na temat wycofania ATENOLOLU z obiegu, bo nie bardzo obniża ciśnienie. Przestraszyła mnie. W internecie jest na ten temat duży artykuł.
  8. ATENOLOL, to nie jest lek najnowszej generacji, ale na mnie działa doskonale, a wcześniej brałam wiele innych i nowocześniejszych.
  9. Aga, Ja dostaje ATENOLOL 50 2x1 tabletkę już od lat i jest dobrze. ATENOLOL nie obniża ciśnienia, tylko powoduje ustabilizowanie i zwolnienia pracy serca. Napisałam o tym na poprzedniej stronie. A co do szpitala, to ja tez wolę nowe leki wypróbowywać w szpitali, albo chodzić do przychodni na zastrzyki i czekać tam, aż zacznie działać!
  10. Aga, ja wiem, że to tak działa. To są leki działające na centralny układ nerwowy i ludzie rożnie reagują. Powinno robić się jakieś testy, albo coś innego, a nie leczyć nas metoda prób i błędów. Lekarze ma to gdzieś, a my, później, mamy problem z braniem leków. To jest jakieś nieporozumienie. W szpitalu, to co innego. Wszystko jest na miejscu, ale w domu...?
  11. Co do strachu przed lekami, to nigdy nie miałam specjalnego powodu, żeby się ich bać, a jednak się bałam. Jestem alergikiem i zdarzało mi się dostawać wysypki po owocach, czy bólów głowy i jeszcze bardziej zatkanego nosa po kroplach, ale nic poza tym. Wyobraźcie sobie, że miałam kota, który zachorował. Kaszlała, kichała itp. Poszłam z kotkę do weterynarza i pani stwierdziła, że kot ma zapalenie płuc i od razu na miejscu zrobiła jej zastrzyk. Zapytała czy ja będę umiała zrobić kotu zastrzyk i powiedziałam, że tak, bo już robiłam. Pani dałam mi kilka ampułek i strzykawki i igły i powiedziała, że jedne zastrzyki mam dawać rano, a drugi, inny wieczorem. O godz. 19.oo postawiłam kota na desce do prasowania i zrobiłam zastrzyk. Po chwili kot zaczął się dziwnie zachowywać, po czym zwymiotował, spadł z deski i powlókł się do konta umrzeć. W tamtym momencie nic mi nie dolegało. To były sekundy jak złapałam za telefon i zadzwoniłam go lekarki. Była na szczęście jeszcze w przychodni i przyjechała do mnie po 5 min. Zrobiła kotu zastrzyk i powiedziała, że trzeba czekać. Kot cały się trząsł, kazała go opatulić i czekać. Po 3 godzinach, kot zaczął się przeciągać i pani weterynarz, której powiedziałam, że zapłacę każde pieniądze, tylko, żeby nie zostawiała mnie samej z kotem, powiedziała, że takie przeciąganie jest oznaka *końca*, a ja jej, że Zuzia tak robi jak się budzi i byłam absolutnie pewna, że będzie dobrze. Po kolejnych 30 min. Zuzia otworzyła oczy i później było już tylko lepiej. Ale w ciągu tych 4 godzi ja zdążyłam się 2 x wyrzygać, serce waliło mi ja oszalały, dostałam biegunki i byłam umierająca przez następne trzy dni. Kotka przeżyła jeszcze trzy lata i umarła ze starości, ja nigdy więcej nie zrobiłam niczego sama.
  12. Aga1791. to co piszesz jest racją. Najpierw trzeba wykluczyć wszystkie choroby somatyczne i dopiero wtedy można zacząć się leczyć. Tylko że z tymi lekami jest bardzo rożnie. Jest bardzo dużo rożnych leków na nerwice czy depresje i na jednego dobrze działają, a drugi czuje się po nich jeszcze gorzej, a wtedy przychodzi jeszcze większy lęk. Ktoś zdrowy, czy nawet lekarz mówi - nie pomógł ten lek, to zapiszemy inny, a nam jest bardzo trudno nie bać się wziąć inny lek. A czasem trzeba wziąć jeszcze inny i to już jest już duży problem.To eksperymentowanie wcale nie jest takie proste. Ale trzeba to robić i wierzyć, że w końcu będzie dobrze. :-)
  13. Aga, nikomu więcej o tym nie mów, bo dajesz lekarzom powód do traktowania Ciebie na lekkim luzie, bo przecież nie wiedzą czy mówisz prawdę i jak długo brałaś. Niech sami dochodzą, co Ci jest. A tak im ułatwiasz prace a sobie utrudniasz życie. Po co??
  14. Agaficek. To nie przez amfie! No co Ty, pomyśl, po tylu latach? To nie możliwe.
  15. Azz, ja tez tak miałam i na to dostaje leki i jest dobrze. Trzeba iść do kardiologa, U mnie to na tle nerwowym.
  16. Baskabaska. Ja kupiłam aparat za 650,-zł w Carrefourze na 10 rat i nikt nie może mi go zabrać bez mojej zgody. Jest z obiektywem, ale da się schować do torby. Ja zdjęcia na dworze robię od zawsze i nie mam zahamowań, że ktoś będzie patrzył jak stara baba pajacuje z aparatem. Nie przejmuję się tym i tych, co na mnie patrzą mam w tyle...:-) Mam wystarczająco dużo smutków z sama sobą, żeby jeszcze przejmować się obcymi ludźmi, którym nic złego nie robię.AMEN! Byłam nad stawkiem przy ul. Sobieskiego we Wrzeszczu :-)
  17. I jeszcze jedno, ja tez chodzę do neurologa. Byłam u psychiatry, ale nie podobał mi się i jestem przekonana, że tamten psychiatra u którego ja byłam bardziej potrzebował psychiatry ode mnie... :-)) Neurolodzy pomogą tak samo.
  18. Cześć. Byłam w sklepie i na spacerze. Jest ładna pogoda, a ja jestem samotnikiem i byłam sama i było mi dobrze. Mój mąż jest dzisiaj w pracy , on pracuje 17 godzin raz na 3 dni i tak jest fajnie. Ja jestem fotografikiem-amatorem. to moja pasja i z aparatem ucieka od rzeczywistości i kocham to :-)) Poza tym ogromną przyjemnością dla mnie, są zajęcia, które dają natychmiastowy efekt i fotografowanie daje właśnie taki natychmiastowy efekt. Kiedyś robiłam zdjęcia moim dzieciom, ale wtedy aparat miałam na klisze filmową i musiałam ograniczać swoje zapędy artystyczne, natomiast teraz, kiedy mam aparat cyfrowy, na matrycy którego mogę jednorazowo zrobić 600 zdjęć, to jestem w siódmym niebie. Moje dzieci są już dorosłe i nie robię im zdjęć, więc obecnie fotografuje kwiaty, drzewa, chmury, zwierzęta, owady czy ptaki i to jest wspaniałe. Byłam dzisiaj nad stawkiem i zrobiłam zdjęcia kaczkom. Szkoda, że nie mogę Wam pokazać... :-) Co do psychologów, to oni są tak jak lekarze czy sędziowie czy adwokaci bardzo bezduszna grupa zawodowa i moim zdaniem, to jest zrozumiałe. Gdyby przejmowali się osobiście każdym pacjentem z problemami, to szybko sami potrzebowaliby pomocy. Dzisiaj powiedziałaś o sobie i z jego wiedzy i doświadczenia, to co Ci jest nie zagraża życiu i tak to traktuje. Na pewno Ci pomoże, chociaż ja też wolałabym, żeby lekarz czy psychoterapeuta traktował mnie indywidualnie, ale takie indywidualne traktowanie, to kosztuje od 50,- do 150,- zł. za wizytę, a przy nerwicy to leczenie kosztowałoby majątek. Terapia grupowa jest fajna pod warunkiem, że osoby tworzące grupę maja podobne problemy. Najważniejsze jest przełamać opory i zacząć walczyć. Powodzenia. Ewa
  19. Co do tego niskiego ciśnienia, to ja tez mam bardzo niskie ciśnienie, za to tętno do 140 uderzeń na minut przy ciśnieniu 90/60. Lekarz stwierdził, że ja tak źle się czuje i jest mi duszno i cała się trzęsę ponieważ moje serce bije bardzo szybko, ale bardzo płytko, dlatego mam takie niskie ciśnienie. Na to dostaje ATENOLOL 50 2x 1 tabletkę i serce bije wolniej. Leki na obniżenie tętna zazwyczaj działają jednocześnie na obniżenie i ciśnienia, a ATENOLOL nie obniża ciśnienia i dlatego jest dla mnie taki skuteczny. Do tego kosztuje 2,40 zł., ale jest to lek z grupy betablokerów i pewnie będę go musiała brać do końca życia. Nie przeszkadza mi to :-)
  20. Dla mnie wizyty u p. terapeutki były zawsze fajne. Musiałam pokonać opór wynikający ze wstydu, że ona traktuje mnie jak idiotę, ale nigdy tego nie odczułam. Po 3 miesiącach chodzenia, to nawet ja jej poradziłam jak ma zachować się wobec swojej matki, bo tak jakoś w rozmowie przeszłyśmy na jej sprawy. Chodziłam tam przez 2 lata i p. psycholog przeniosła się do innego miasta i ja już nie poszłam do innego terapeuty, a szkoda! Chodzenie do psychologa, było jedyną w moim życiu sytuacją, kiedy nie bałam się, że coś, co powiem zostanie kiedykolwiek użyte przeciw mnie. Ja mam 80 letnią matkę, która cale życie wygadywała mi wszystko, co zrobiłam w życiu. Nawet jak nie robiłam niczego złego, to w sytuacji, kiedy moja matka broniła samej siebie potrafi wszystko odwrócić i walnąć tym, co mówiłam, we mnie! Dlatego mówienie o sobie jest dla mnie takie trudne i dlatego staram się sama radzić sobie ze swoimi problemami a chętnie pomogę innym Tu z wami jest inaczej i nie obawiam się, aż tak bardzo, że ktoś wykorzysta przeciw mnie tego, co pisze. Ostateczne ucieknę stąd...
  21. Witajcie dziewczyny. Pozdrawiam Was wszystkie i życzę spokoju. To o czym piszecie ja przeżywałam dawno temu. Z czasem jak lekarze mówili, że to tylko (aż) nerwica i badania niczego nie wykazują i oczywiście nie umiera się i nie pada na ulicy, to zaczyna się powoli wszystko analizować. Ja tak miałam i pewnego razu zauważyłam, że ja zawsze czuje się podobnie, a nie jak na prawdę chorzy ludzie w zależności od choroby inaczej. U mnie było zawsze tak samo. Jak wpadałam w panikę przed wyjściem z domu, jak miałam wziąć nowy lek, jak szłam do lekarza po diagnozę czy po wyniki zawsze czułam się tak samo. Mój psycholog kazał mi rozkładać ten lek na elementy i określać czego się boję. Starałam się to robić, ale na początku bałam się wszystkiego, nawet myślenia o swoich lekach, ale z czasem, powoli dochodziłam do pozytywnych efektów, bo nie znajdowałam żadnego realnego zagrożenia. To wszystko było w mojej głowie. Później zaczęłam opisywać swoje lęki i często było mi głupio przed sama sobą jak czytałam, to co napisałam. Oczywiście brałam leki, ale najtrudniejsza była walka z sama sobą o nierealne zagrożenie. Tak walka nie trwa jeden dzień, ale jak się bardzo chce być w lepszym stanie i funkcjonować w życiu trzeba uwierzyć lekarzom, ze nie umieramy i się zmusić. Ja latałam do kilku lekarzy z tymi samymi objawami, tylko po to, żeby potwierdzić, że jestem chora, a nie, że nic mi prócz nerwicy nie jest. Dopiero po jakimś czasie przestawiłam swoje poglądy i uwierzyłam, że to nerwica i wtedy już bałam się coraz mniej, a nawet jak miałam napady paniki, to siadałam przed lustrem i sama ze sobą rozmawiałam tłumacząc jedna *ja*, drugiej *ja*, że mam się wziąć w garść, bo już wielokrotnie było mi podobnie i nic się nie stało. Oczywiście, że jak przychodziły sytuacje realnie stresowe, to czułam się bardzo źle i chciałam uciekać, żeby te złe samopoczucie zostawić za sobą, ale ono mnie doganiało i wtedy zmuszałam się do pisania o tym co czuję. Pomagało. Ja od bardzo dawna nie mam i myślę, że już nigdy nie będę miała takich leków jak wtedy. Są inne i jest rożnie, ale nigdy już tak ciężko jak przed stoczeniem wojny z sama sobą i realność swoich zagrożeń.
  22. Baskabaska jutro napiszę przepis na sernik, a cukier żelujący ja kupuję w *Biedronce* i kosztuje 4,50. Znam tego lekarza i dobrze go pamiętam. Mnie też ściskał kolanami, ale on był starszy od mojej mamy, a ja miałam z 16 lat jak u niego była z chorymi zatokami. Później już nie dałam się tam zaprowadzić, ale jak moje dzieci były małe, to do niego poszłam i tez mnie chciał ściskać i pitolił jakieś głupoty. On jest chory!! Wczoraj napisałaś, że byłaś kawał od Gdańska, więc skojarzyłam... :-) Pozdrawiam cieplutko wszystkie bratnie dusze... :-) Dobrej nocy :-)
  23. Ja trafiłam na zboczonego neurologa.Miałam 22 lata i sobie nie pozwoliłam na macanie i wyszłam. Do dzisiaj żałuje, że na gościa nie napisałam wtedy skargi. Później usunęli go z naszej przychodni i jak słyszałam wszystkie kobietki macał! Moim sztandarowym ciastem jest *gotowany sernik na biszkopcie*. Mogę podać przepis. To dobre ciasto, takie świąteczne i pyszne... Aż sobie westchnęłam...
  24. Baskabaska Z brzoskwiniami jest dobra, z nektarynkami tez jest dobra tylko bardziej rzadki jest dżem i trzeba trochę dłużej gotować i z kiwi też jest dobre, ale kiwi, tak jak nektarynki są bardziej soczyste. Dobry jest jeszcze z jagody amerykańskie, ale do jagód potrzeba mniej cukru to znaczy na 1kg, jagód potrzeba 1,5 szklankę zwykłego i jedną żelującego. Poza tym zawsze można popróbować czy jest wystarczająco słodki. Jak często w czasie gotowania wykładam na talerzyk łyżkę dżemu i wstawiam do lodówki i patrzę jak zastyga i albo dłużej gotuje, albo wyłączam :-)))
×