
ANEZOB53
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez ANEZOB53
-
Aga 1791 Masz rację. Agaficek, powodzenia i spokoju :-)
-
Ja uwielbiam kwaśne śmiejżelki i zawsze, absolutnie zawsze boli i piecze mnie cały brzuch i żołądek i wiem, że to po żelkach. Lubię je tak, że mimo bólu znów je kupuję i zjadam szybko... :-) Ranigast neutralizuje kwasy w żołądku... ;-))
-
Aga1791 ja się z Tobą zgadzam Chodziło mi o to, że jak jest się w złej formie i coś się powie, to potem trudno cofnąć takie słowa. Do kłótni, czy poważnej rozmowy trzeba się przygotować i tu całkowicie zgadzam się z Tobą. Agaficek po konsultacjach z psychologiem niech podejmuje życiowe decyzje, żeby później nie żałowała jak zrobi coś w stanie wzburzenia, coś czego nie będzie można cofnąć.
-
Jestem tu nowa i nie znam wszystkich Waszych problemów, ale myślę, że z tą szczerością, to ostrożnie. Na szczerość można sobie pozwolić jak człowiek jest silny psychicznie i może tą szczerość znieść. Dlatego, lepiej spróbuj się agaficek wyciszyć i odłóż kłótnie i poważne rozmowy na lepszy czas. Ale zrobisz co zechcesz. Uważaj na siebie. :-)
-
Aga, co ty wypisujesz! Ja mam tego samego męża od 3o lat i też nie raz miał mnie dosyć z moim kłopotami. On chciał na spacer, do lasu, do teatru, do kina, zaprosić znajomych, wypić kieliszek wina..., a ja stale nie mogłam! Wściekałam się na niego tak jak Ty dzisiaj i uważałam, że to on powinien mnie rozumieć, ale kiedyś moja p. psycholog powiedziała mi, że mój maż ożenił się ze śliczna, zdrową, uśmiechniętą dziewczyna, która miała marzenia, pragnienia i plany na życie, a obecnie ma schorowaną, rozjeb...ą, obcą babę z którą nawet nie może porozmawiać o jego problemach. Rozmawiałyśmy długo i jak wyszłam z gabinetu, to płakałam, że faktycznie myślałam tylko o sobie i swoich kłopotach, a od niego wymagam, żeby był zachwycony, że nadaj mnie ma. A on przecież był, nie odszedł, nie zostawił mnie..., mimo, że było mu bardzo ciężko. Z czasem zaczęłam to doceniać. Tak było u mnie.
-
Właśnie szukałam, ale nie mogę znaleźć. Weszłam nawet na stronę ATENOLOL, ale tam tego artykułu tez nie było na pierwszej stronie. Przykro mi. Dla mnie jest super.
-
Mi na szczęście nie obniża i jak ostatnio rozmawiałam z moją p. doktór, to mówiła, że były rozmowy na temat wycofania ATENOLOLU z obiegu, bo nie bardzo obniża ciśnienie. Przestraszyła mnie. W internecie jest na ten temat duży artykuł.
-
ATENOLOL, to nie jest lek najnowszej generacji, ale na mnie działa doskonale, a wcześniej brałam wiele innych i nowocześniejszych.
-
Aga, Ja dostaje ATENOLOL 50 2x1 tabletkę już od lat i jest dobrze. ATENOLOL nie obniża ciśnienia, tylko powoduje ustabilizowanie i zwolnienia pracy serca. Napisałam o tym na poprzedniej stronie. A co do szpitala, to ja tez wolę nowe leki wypróbowywać w szpitali, albo chodzić do przychodni na zastrzyki i czekać tam, aż zacznie działać!
-
Aga, ja wiem, że to tak działa. To są leki działające na centralny układ nerwowy i ludzie rożnie reagują. Powinno robić się jakieś testy, albo coś innego, a nie leczyć nas metoda prób i błędów. Lekarze ma to gdzieś, a my, później, mamy problem z braniem leków. To jest jakieś nieporozumienie. W szpitalu, to co innego. Wszystko jest na miejscu, ale w domu...?
-
Co do strachu przed lekami, to nigdy nie miałam specjalnego powodu, żeby się ich bać, a jednak się bałam. Jestem alergikiem i zdarzało mi się dostawać wysypki po owocach, czy bólów głowy i jeszcze bardziej zatkanego nosa po kroplach, ale nic poza tym. Wyobraźcie sobie, że miałam kota, który zachorował. Kaszlała, kichała itp. Poszłam z kotkę do weterynarza i pani stwierdziła, że kot ma zapalenie płuc i od razu na miejscu zrobiła jej zastrzyk. Zapytała czy ja będę umiała zrobić kotu zastrzyk i powiedziałam, że tak, bo już robiłam. Pani dałam mi kilka ampułek i strzykawki i igły i powiedziała, że jedne zastrzyki mam dawać rano, a drugi, inny wieczorem. O godz. 19.oo postawiłam kota na desce do prasowania i zrobiłam zastrzyk. Po chwili kot zaczął się dziwnie zachowywać, po czym zwymiotował, spadł z deski i powlókł się do konta umrzeć. W tamtym momencie nic mi nie dolegało. To były sekundy jak złapałam za telefon i zadzwoniłam go lekarki. Była na szczęście jeszcze w przychodni i przyjechała do mnie po 5 min. Zrobiła kotu zastrzyk i powiedziała, że trzeba czekać. Kot cały się trząsł, kazała go opatulić i czekać. Po 3 godzinach, kot zaczął się przeciągać i pani weterynarz, której powiedziałam, że zapłacę każde pieniądze, tylko, żeby nie zostawiała mnie samej z kotem, powiedziała, że takie przeciąganie jest oznaka *końca*, a ja jej, że Zuzia tak robi jak się budzi i byłam absolutnie pewna, że będzie dobrze. Po kolejnych 30 min. Zuzia otworzyła oczy i później było już tylko lepiej. Ale w ciągu tych 4 godzi ja zdążyłam się 2 x wyrzygać, serce waliło mi ja oszalały, dostałam biegunki i byłam umierająca przez następne trzy dni. Kotka przeżyła jeszcze trzy lata i umarła ze starości, ja nigdy więcej nie zrobiłam niczego sama.
-
Aga1791. to co piszesz jest racją. Najpierw trzeba wykluczyć wszystkie choroby somatyczne i dopiero wtedy można zacząć się leczyć. Tylko że z tymi lekami jest bardzo rożnie. Jest bardzo dużo rożnych leków na nerwice czy depresje i na jednego dobrze działają, a drugi czuje się po nich jeszcze gorzej, a wtedy przychodzi jeszcze większy lęk. Ktoś zdrowy, czy nawet lekarz mówi - nie pomógł ten lek, to zapiszemy inny, a nam jest bardzo trudno nie bać się wziąć inny lek. A czasem trzeba wziąć jeszcze inny i to już jest już duży problem.To eksperymentowanie wcale nie jest takie proste. Ale trzeba to robić i wierzyć, że w końcu będzie dobrze. :-)
-
Aga, nikomu więcej o tym nie mów, bo dajesz lekarzom powód do traktowania Ciebie na lekkim luzie, bo przecież nie wiedzą czy mówisz prawdę i jak długo brałaś. Niech sami dochodzą, co Ci jest. A tak im ułatwiasz prace a sobie utrudniasz życie. Po co??
-
Agaficek. To nie przez amfie! No co Ty, pomyśl, po tylu latach? To nie możliwe.
-
Azz, ja tez tak miałam i na to dostaje leki i jest dobrze. Trzeba iść do kardiologa, U mnie to na tle nerwowym.
-
Baskabaska. Ja kupiłam aparat za 650,-zł w Carrefourze na 10 rat i nikt nie może mi go zabrać bez mojej zgody. Jest z obiektywem, ale da się schować do torby. Ja zdjęcia na dworze robię od zawsze i nie mam zahamowań, że ktoś będzie patrzył jak stara baba pajacuje z aparatem. Nie przejmuję się tym i tych, co na mnie patrzą mam w tyle...:-) Mam wystarczająco dużo smutków z sama sobą, żeby jeszcze przejmować się obcymi ludźmi, którym nic złego nie robię.AMEN! Byłam nad stawkiem przy ul. Sobieskiego we Wrzeszczu :-)
-
I jeszcze jedno, ja tez chodzę do neurologa. Byłam u psychiatry, ale nie podobał mi się i jestem przekonana, że tamten psychiatra u którego ja byłam bardziej potrzebował psychiatry ode mnie... :-)) Neurolodzy pomogą tak samo.
-
Cześć. Byłam w sklepie i na spacerze. Jest ładna pogoda, a ja jestem samotnikiem i byłam sama i było mi dobrze. Mój mąż jest dzisiaj w pracy , on pracuje 17 godzin raz na 3 dni i tak jest fajnie. Ja jestem fotografikiem-amatorem. to moja pasja i z aparatem ucieka od rzeczywistości i kocham to :-)) Poza tym ogromną przyjemnością dla mnie, są zajęcia, które dają natychmiastowy efekt i fotografowanie daje właśnie taki natychmiastowy efekt. Kiedyś robiłam zdjęcia moim dzieciom, ale wtedy aparat miałam na klisze filmową i musiałam ograniczać swoje zapędy artystyczne, natomiast teraz, kiedy mam aparat cyfrowy, na matrycy którego mogę jednorazowo zrobić 600 zdjęć, to jestem w siódmym niebie. Moje dzieci są już dorosłe i nie robię im zdjęć, więc obecnie fotografuje kwiaty, drzewa, chmury, zwierzęta, owady czy ptaki i to jest wspaniałe. Byłam dzisiaj nad stawkiem i zrobiłam zdjęcia kaczkom. Szkoda, że nie mogę Wam pokazać... :-) Co do psychologów, to oni są tak jak lekarze czy sędziowie czy adwokaci bardzo bezduszna grupa zawodowa i moim zdaniem, to jest zrozumiałe. Gdyby przejmowali się osobiście każdym pacjentem z problemami, to szybko sami potrzebowaliby pomocy. Dzisiaj powiedziałaś o sobie i z jego wiedzy i doświadczenia, to co Ci jest nie zagraża życiu i tak to traktuje. Na pewno Ci pomoże, chociaż ja też wolałabym, żeby lekarz czy psychoterapeuta traktował mnie indywidualnie, ale takie indywidualne traktowanie, to kosztuje od 50,- do 150,- zł. za wizytę, a przy nerwicy to leczenie kosztowałoby majątek. Terapia grupowa jest fajna pod warunkiem, że osoby tworzące grupę maja podobne problemy. Najważniejsze jest przełamać opory i zacząć walczyć. Powodzenia. Ewa
-
Co do tego niskiego ciśnienia, to ja tez mam bardzo niskie ciśnienie, za to tętno do 140 uderzeń na minut przy ciśnieniu 90/60. Lekarz stwierdził, że ja tak źle się czuje i jest mi duszno i cała się trzęsę ponieważ moje serce bije bardzo szybko, ale bardzo płytko, dlatego mam takie niskie ciśnienie. Na to dostaje ATENOLOL 50 2x 1 tabletkę i serce bije wolniej. Leki na obniżenie tętna zazwyczaj działają jednocześnie na obniżenie i ciśnienia, a ATENOLOL nie obniża ciśnienia i dlatego jest dla mnie taki skuteczny. Do tego kosztuje 2,40 zł., ale jest to lek z grupy betablokerów i pewnie będę go musiała brać do końca życia. Nie przeszkadza mi to :-)
-
Dla mnie wizyty u p. terapeutki były zawsze fajne. Musiałam pokonać opór wynikający ze wstydu, że ona traktuje mnie jak idiotę, ale nigdy tego nie odczułam. Po 3 miesiącach chodzenia, to nawet ja jej poradziłam jak ma zachować się wobec swojej matki, bo tak jakoś w rozmowie przeszłyśmy na jej sprawy. Chodziłam tam przez 2 lata i p. psycholog przeniosła się do innego miasta i ja już nie poszłam do innego terapeuty, a szkoda! Chodzenie do psychologa, było jedyną w moim życiu sytuacją, kiedy nie bałam się, że coś, co powiem zostanie kiedykolwiek użyte przeciw mnie. Ja mam 80 letnią matkę, która cale życie wygadywała mi wszystko, co zrobiłam w życiu. Nawet jak nie robiłam niczego złego, to w sytuacji, kiedy moja matka broniła samej siebie potrafi wszystko odwrócić i walnąć tym, co mówiłam, we mnie! Dlatego mówienie o sobie jest dla mnie takie trudne i dlatego staram się sama radzić sobie ze swoimi problemami a chętnie pomogę innym Tu z wami jest inaczej i nie obawiam się, aż tak bardzo, że ktoś wykorzysta przeciw mnie tego, co pisze. Ostateczne ucieknę stąd...
-
Witajcie dziewczyny. Pozdrawiam Was wszystkie i życzę spokoju. To o czym piszecie ja przeżywałam dawno temu. Z czasem jak lekarze mówili, że to tylko (aż) nerwica i badania niczego nie wykazują i oczywiście nie umiera się i nie pada na ulicy, to zaczyna się powoli wszystko analizować. Ja tak miałam i pewnego razu zauważyłam, że ja zawsze czuje się podobnie, a nie jak na prawdę chorzy ludzie w zależności od choroby inaczej. U mnie było zawsze tak samo. Jak wpadałam w panikę przed wyjściem z domu, jak miałam wziąć nowy lek, jak szłam do lekarza po diagnozę czy po wyniki zawsze czułam się tak samo. Mój psycholog kazał mi rozkładać ten lek na elementy i określać czego się boję. Starałam się to robić, ale na początku bałam się wszystkiego, nawet myślenia o swoich lekach, ale z czasem, powoli dochodziłam do pozytywnych efektów, bo nie znajdowałam żadnego realnego zagrożenia. To wszystko było w mojej głowie. Później zaczęłam opisywać swoje lęki i często było mi głupio przed sama sobą jak czytałam, to co napisałam. Oczywiście brałam leki, ale najtrudniejsza była walka z sama sobą o nierealne zagrożenie. Tak walka nie trwa jeden dzień, ale jak się bardzo chce być w lepszym stanie i funkcjonować w życiu trzeba uwierzyć lekarzom, ze nie umieramy i się zmusić. Ja latałam do kilku lekarzy z tymi samymi objawami, tylko po to, żeby potwierdzić, że jestem chora, a nie, że nic mi prócz nerwicy nie jest. Dopiero po jakimś czasie przestawiłam swoje poglądy i uwierzyłam, że to nerwica i wtedy już bałam się coraz mniej, a nawet jak miałam napady paniki, to siadałam przed lustrem i sama ze sobą rozmawiałam tłumacząc jedna *ja*, drugiej *ja*, że mam się wziąć w garść, bo już wielokrotnie było mi podobnie i nic się nie stało. Oczywiście, że jak przychodziły sytuacje realnie stresowe, to czułam się bardzo źle i chciałam uciekać, żeby te złe samopoczucie zostawić za sobą, ale ono mnie doganiało i wtedy zmuszałam się do pisania o tym co czuję. Pomagało. Ja od bardzo dawna nie mam i myślę, że już nigdy nie będę miała takich leków jak wtedy. Są inne i jest rożnie, ale nigdy już tak ciężko jak przed stoczeniem wojny z sama sobą i realność swoich zagrożeń.
-
Ja też nie... ;-)))
-
Baskabaska jutro napiszę przepis na sernik, a cukier żelujący ja kupuję w *Biedronce* i kosztuje 4,50. Znam tego lekarza i dobrze go pamiętam. Mnie też ściskał kolanami, ale on był starszy od mojej mamy, a ja miałam z 16 lat jak u niego była z chorymi zatokami. Później już nie dałam się tam zaprowadzić, ale jak moje dzieci były małe, to do niego poszłam i tez mnie chciał ściskać i pitolił jakieś głupoty. On jest chory!! Wczoraj napisałaś, że byłaś kawał od Gdańska, więc skojarzyłam... :-) Pozdrawiam cieplutko wszystkie bratnie dusze... :-) Dobrej nocy :-)
-
Ja trafiłam na zboczonego neurologa.Miałam 22 lata i sobie nie pozwoliłam na macanie i wyszłam. Do dzisiaj żałuje, że na gościa nie napisałam wtedy skargi. Później usunęli go z naszej przychodni i jak słyszałam wszystkie kobietki macał! Moim sztandarowym ciastem jest *gotowany sernik na biszkopcie*. Mogę podać przepis. To dobre ciasto, takie świąteczne i pyszne... Aż sobie westchnęłam...
-
Baskabaska Z brzoskwiniami jest dobra, z nektarynkami tez jest dobra tylko bardziej rzadki jest dżem i trzeba trochę dłużej gotować i z kiwi też jest dobre, ale kiwi, tak jak nektarynki są bardziej soczyste. Dobry jest jeszcze z jagody amerykańskie, ale do jagód potrzeba mniej cukru to znaczy na 1kg, jagód potrzeba 1,5 szklankę zwykłego i jedną żelującego. Poza tym zawsze można popróbować czy jest wystarczająco słodki. Jak często w czasie gotowania wykładam na talerzyk łyżkę dżemu i wstawiam do lodówki i patrzę jak zastyga i albo dłużej gotuje, albo wyłączam :-)))