Witam wszystkich,
tak sobie czytam Wasze posty i postawnowiłam podzielić się z Wami moimi przeżyciami z nadzieja, że jakos mi pomożecie. Otóż podejrzewam u siebie nerwicę lękową. Ostatnio prawie codziennie mam ataki lęku podczas których podskakuje mi ciśnienie, serce bije strasznie nierówno, cała sie trzesę jakby było mi barrrdzo zimno przy czym jest mi duszno i słabo. U podstaw takiego stanu leży fakt, że mam arytmię serca z bradykardią. Chodziłam do najlepszych specjalistów w warszawskim Aninie, kilkakrotnie miałam robionego holtera, poza tym usg serca, próbe wysiłkowa, holtera cisnieniowego. Wszystkie te badania wskazuja na zaburzenia rytmu ale nie jakies bardzo groźne, mnie jednak przerażają.... mam nadkomorowe dodatkowe pobudzenia, które - jak twierdza lekarze- bardzo duzo ludzi ma, tylko ich nie odczuwaja tak jak ja - ale najbardziej przeraza mnie bradykardia tzn zwolnienie rytmu do 50/min w dzień a w nocy dochodzi nawet do 30/min. mam do tego jakies pojedyncze bloki I i II st i pauzy... to wszysko oczywiście w nocy i tego tak nie odczuwam... w dzień serce bije raczej koło 60 ( to i tak mało) ale zawsze jak mierze sobie ciśnienie tą aparaturką to nieregularnie, do tego cisnienie mam zawsze górne graniczne czyli około 140/90. Moje wyniki oglądali najlepsi kardiolodzy i twierdza, ze nic takiego mi nie jest, ze nie potrzeba wszczepiac stymulatora ani brac żadnych leków tylko zmienic tryb zycia. Dodam, że od 3 lat siedze w domu, urodziłam synka i nie wróciłam do pracy, teraz ma dwa latka a ja z nim spędzam całe dnie... zieniłam miejsce zamieszkania i pracy nie mam, poza tym mam jeszcze starszego 9-letniego syna... ta brygada mnie wykańcza czasami, więc mój dzionek wyglada bardzo nerwowo, czasem mam wrażenie, że ich nie ogarnę... na wieczór codziennie prawie dostaje takie wlaśnie ataki leku, nie wiem,,, jestem senna, wyczerpana przemęczona i od razu się nakrecam, że coś mi jest, że zaraz umrę itd i się zaczyna... ciśnienie skacze, serce bije nieregularnie itd, mój facet juz nie może ze mną wytrzymac a ja ciągle tak fatalnie się czuję... biorę Persen aby się trochę wyciszyć ale wogóle na mnie nei działa, ostatnio mama przepisała mi atarax(jest neurologiem) ale po nim tylko jestem bardziej spiąca a lek nadal jest... nigdy nie byłam u żadnego psychologa czy psychiatry, twierdzac , że moja choroba jest związana z sercem- tylko kardiolodzy... a oni nie pomagają.... co mam zrobić, strasznie sie męczę i męczę moją rodzine, bo ciągle narzekam, że się xle czuję itd.... a moje takie fazy zaczynaja sie z nasileniem w jesieni, jakos latem odczuwam mniejsze zaburzenia rytmu.... w dodatku jak się wyluzuję i walnę ze 3 browary to wtedy wszystko jest ok,
pomóżcie,,, czy moja diagnoza t.j. nerwica lekowa jest odpowiednai?
pozdrawiam was
Kaśka