Pietruszka doskonale Cie rozumie:)odezwe się do Ciebie na gadu po weekendzie:)bo poki co mąż ma naszczęście wolne:)Zazdroszcze Ci, że jesteś już w 21 tyg, ja jestem w 12, a od 2 tygodni koszmar..i do tego mam wrażenie,że do nerwicy dołączyła depresja...tylko, ze mi osłabienie masakrycznie daje w kość, zwlaszcza, że ostatnio po pobraniu krwi zemdlałam w przychodni:/ ciśnienie w granicach 100/60, a do tego mam lekką anemie, co tylko pogorszyło mój stan:(na zmiane, jak nie włącza mi się panika, że jestem śmiertelnie chora, albo, że nie przetrzymam tej ciąży...naprawde mam głupie myśli, a do tego momentami poczucie całkowitej derealizacji...a jeśli już nie panikuje, to rycze praktycznie codziennie:( we wtorek ide do mojej psychiatry i zobaczymy czy ona coś zaradzi, bo poprostu nie daje rady...Po moim omdleniu wogóle się boje wychodzić sama w domu i przebywać sama w domu, tylko jakie mam wyjście:( mąż wraca z pracy koło 18:( a do tej pory musze sama sobie radzić,a mam wrażenie, że oszaleje. 2 dni nocowaliśmy u rodziców...ale moi rodzice, nie potrafią mnie zrozumieć, w zasadzie prawda jest taka, że nikt kto przez to nie przechodzi, nigdy nie zrozumie. Mój maż próbuje z całych sił, jest kochający i wspierający, ale jakoś to nie pomaga.