witam wszystkich, jestem tu 1 raz i widzę że nie jestem sama ze swoim problemem. sory ale będę pisała cały czas z małej litery, tak mi po prostu wygodniej), moje problemy z nerwicą zaczęły się w liceum. bałam się wchodzić do klasy, pocenie nadmierne, kołatanie serca i ból żołądka. ale jakoś sama sobie z tym poradziłam. potem 2 raz choroba odezwała się po 7 latach po porodzie, to był horror, nawet z domu nie chciałam wychodzić, bałam się że zemdleję po drodze, że coś mi się stanie i nikt mi nie pomoże, a serce chciało wyskoczyć mi z piersi. wtedy po raz 1 poszłam do psychologa. niestety miałam pecha. trafiłam na panią doktor , która wprost mi powiedziała, że tej choroby nie da się wyleczyć i że muszę sama ją zwalczać, najlepiej jak idę ulicą i dopada mnie lęk, to *usiąść na krawężniku i zacząć płakać, przejdzie mi w 10 minut*, tak się skończyło moje profesjonalne leczenie. a nerwica dalej podstępnie mnie atakowała. 3 raz odezwała się 6 lat temu, ostry napad lęku i ból żołądka nie do opisania. skutek całkiem odstawione jedzenie, brak sił do życia i szpital. diagnoza chroniczne zapalenie przewodu pokarmowego na tle nerwowym, refluks żołądkowo- przełykowy ostatniego stadium. bywały dni że ktoś musiał mi pomóc wstać z łóżka, żebym mogła dojść do wc, waga 45 kg, po prostu horror. zaczęłam się leczyć na poważnie, zero pracy, zero stresu, po prostu tylko ja na tym świecie, wreszcie zaczęłam myśleć o sobie. znalazłam oprócz dobrego gastrologa, wspaniałą panią psycholog do której zawsze mogłam zadzwonić w potrzebie. brałam po 7 tabletek dziennie i to nie psychotropów ale różnych by wrócić do wagi i do życia. od 6 miesięcy biorę tylko jedną tabletkę co drugi dzień na żołądek, niestety już do końca życia, bo takie zniszczenia w moim organizmie pozostawiła nerwica i 1 tabletkę fluanxolu dziennie 0,5 mg, którą powoli odstawiam. jestem spokojniejsza, inaczej podchodzę do życia, nie biorę udziału w wyścigu szczurów, mam to co mam i z tego jestem zadowolona. nerwica pozostawiła w moim organizmie lęk przed ludźmi, jestem nieufna i raczej nie bywam tam gdzie są duże skupiska ludzkie( np hipermarkety), niestety w tych miejscach dalej dopada mnie strach, tego nie umiem zwalczyć, ale powoli wychodzę sama z domu, ważę 58 kg z czego się niezmiernie cieszę. dlatego apeluję do wszystkich, którzy mają objawy nerwicy, proszę nie bagatelizujcie tego. większość z was jest jeszcze młoda i ma całe życie przed sobą, ja mam już 43 lata i nie życzę nikomu tego co ja przeszłam i dalej z czym walczę, a walka nie jest łatwa, a do tego trzeba mieć życzliwą osobę u boku, bo wsparcie drugiej osoby w tej chorobie jest bardzo ważne. pozdrawiam was cieplutko i życzę zdrowia, bo to jest w życiu najważniejsze.