lencia1987
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez lencia1987
-
Co tu tak cicho? wszystkie pojechałyście na Andrzejki ?:) tylko Magda postanowiła spędzić Andrzejki na Ostrym??:) Jest juz u Was snieg? moze w koncu przypili mrozem i przejdzie nam ta jesienna chandra (chyba przez ch) :) Odkąd jestem na wychowawczym i nie pracuje to nawet język Polski -trudny język:) Ja dzisiaj siedze z moim maluchem w domku ,bo te zapalenie uszu ma i bierze antybiotyk:/ A Wy jak tam?
-
Cześć Dziewczyny:) Na wstępie to mnie to strasznie denerwuje,że jak się zaloguje to muszę szukać tego forum, dałam zapisz obserwowane czy jakoś tak, ale nic mi sie na profilu nie zapisało. Wkurza mnie to ,że muszę mieć to zawsze w ulubionych. A może któraś z Was wie jak tego uniknąć, może ja jakaś lewa komputerowo jestem?:D A to że się wylogowuje to też juz miałam okazję wczoraj doświadczyć:) TETA32 co do kościoła to też miałam taką akcję w kościele,ale już po tym jak to się zaczęło, byłam w ciąży i poszłam i równie szybko wyszłam. MAGDZIKOWA ja również nie wiem czym jest ta Twoja ablacja,ale potrzymywać na duchu nerwicowym mogę. MAGDZIK23,ja doszłam do wniosku,że to co się wydarzyło, miałam właśnie podświadomie w głowie, siedziałam na tej zakichanej poczekalni po tym szczepieniu i czytałam ta ulotke i skutki uboczne, ze zapaść etc. i sobie chyba we łbie podświadomie nakręciłam bajere i stało się:/ Jak Ty na uczelni jesteś w stanie wysiedziec to i tak Cię podziwiam, ja nie byłam w stanie, nie chodziłam, ale mgr jest:) Sama nie wiem jak , ale jest. A co do studiów to moja daleka kuzynka wczoraj zapytała mnie czy nie moglabym pojechac do biblioteki i jej pare rzeczy pokserowac wlasnie do pracy mgr ( nie no pewnie ze moge, mam nerwice ,ledwo ruszam sie z domu, mam chora mame, męza i dziecko na grype i MOGE JECHAC :) Oczywiscie nie moglam jej odmowić, pojechalam. Kobitka z biblioteki mnie wysmiala ,ze chce to zrobic w godzine. Wzielam ze 3 ksiazki ,ktore byly i poszlam na ksero, cos jej tam niby zrobilam,ale gdybym musiala to zrobic na 100% to cala robote bym za nia odwalila i musialabym tam siedziec z 8 h:/ Oooooo nie !!!!!!!!!! ja juz mgr pisałam. NI CHU JA! ANDZIUNIA- no fakt usuwaja sie posty i trzeba raz jeszcze pisać (dlatego teraz wlaśnie robie CTRL+C) w razie W:) Ale mimo tego wszystkiego mialam dzisiaj aktivity day:) Z samego ranca ta biblioteka uniwersytetu wrocławskiego (jak weszłam to od razu ajfona wyciągnęłam, oczywiście, żeby zrobić foto tego miejsca, poraziło mnie swą Harry Potterową scenerią, wielki globus, takie schodki do samego sufitu, jak z bajki) , potem pojechałam z Małym na kontrole do lekarza, i oczywiście co??? Czerwone ucho po infekcji, marsz na Ostry Laryngologiczny, pojechałam znowu na drugi koniec Wrocławia, bada,bada i antybiotyk, no i super sobie myślę....MOŻE JESZCZE KOMUŚ DO BIBLIOTEKI POJECHAĆ ???????????????????????????????????????????? Dobra dalej Waszych postów już nie pamiętam :)
-
A jeśli chodzi o inne forma, miedzy innymi o to, zktórego przyciągnęła mnie tu TETA32, to jest tam obłęd. Ludzie ,którzy chorują od 20 lat i którzy twierdzą,że wiedzą wszystko najlepiej. Codzienna kłótnia o to czy nalezy brać leki czy bez nich można się obyć etc. Ja brałam i uważam, że należy. Teraz nie biorę i jest to mój świadomy wybór, ale jeśli poczuję,że znowu muszę brac to wezmę. Jedyną cenną dla mnie informację uzyskałam wczoraj o blogu pewnego mężczyzny , który opisuje w bardzo przyjemny sposób swoją walkę z nerwicą. Od wczoraj czytam i polecam. A co u Was?
-
No dobra Tyta32 namówiłaś mnie :) To od początku: Mój stan zaczął się dokładnie 05.01.2011 r. Pojechałam do alergologa w celu odczulania się na pyłki, bo jestem alergikiem. Dostałam pierwszą dawkę ,odsiedziałam 45 min i mnie puścili, bo nie było żadnych niepokojących objawów( pokrzywka itp.) Wyszłam,wsiadłam do auta i wracam do domu...jadę i nagle zaczęło mi sie robić słabo, nigdy tego nie czułam, bo nigdy w życiu nie zemdlałam, duszno,oczopląs, drętwienie rąk i nóg, stoję w korku i czuję,że schodzę, kompletnie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Dzwonie do mojej mamy i mówię co mi sie dzieje, ona na to *Zatrzymaj się, stój* ale ja oczywiście, jadę *DO DOMU* na autopilocie! W końcu nie dojechałam i zatrzymałam się, a tuż za mną przyjechała karetka, którą moja mama wezwała przez drugi telefon. Zrobili mi poziom cukru , ciśnienie i te wszystkie badania które mogą zrobić w karetce. Do szpitala mnie nawet wziąć nie chcieli, bo stwierdzili ,że się hiperwentylowałam i to dlatego. Nawet nie wiedziałam co to hiperwentylacja. Czułam się fatalnie, mama z wujkiem przyjechali i zabrali mnie na ostry dyżur. Tam zrobili mi badania i wypuscili do domu, bo nic z nich nie wychodziło. Ten silny stan trwał ok miesiąca. Siedziałam w domu na łóżku i płakałam , a mąż mnie przytulał, jakby całą do siebie, a ja tylko mówiłam *To znowu się dzieje* To- ponieważ nie jestem w stanie określic stanu w jaki popadałam. Moja mama z racji pracy w slużbie zdrowia podejrzewała wstrząs poszczepienny, jednak alergolog to wykluczył i inni lekarze również. Potem londowałam chyba jeszcze ze 3 razy na ostrym dyzurze. Oglądał mnie neurolog i stwierdził,że nie ma podstaw do Rezonansu czy TK, bo to nerwica. Udałam się do psychiatry,ponieważ miała tak straszny uraz do auta i wychodzenia gdziekolwiek ze nie moglam sobie z tym dac rady. Przepisał mi CTABAX , brałam go 2 msc i zaszlam w ciąże. W trakcie ciąży nie brałam nic, raz czy dwa chyba tylko hydroksyzyne. W ciąży udałam się do psychologa, ale teraz wiem ze był to stracony czas i wywlekanie spraw z dziieciństwa, które na mnie nie robią wrażenia ,a pan psycholog jakby na siłę uczepił się tego i ciągnął kase. W styczniu br. urodziłam, to był ciężki okres, byłam wykończona i lęki powróciły. Psychiatra przepisał PAROGEN, brałan go od marca do września br. było lepiej ale nie jakoś porażająco, zaczęłam jeździć autem, wychodzić do ludzi. We wrześniu mały trafił do szpitala i odstawiłam leki z czystego zapomnienia(miałam ważniejsze sprawy na głowie niż moja nerwica). Teraz ostatnio byłam na kontroli u psychiatry i mówie,że nic nie biorę,ale czasami mam lęki, więc jak tylko usłyszał,że mam to wypisał coś nowego. Ale nie wykupiłam póki co nie jest źle,a nawet dobrze. No właśnie , jest dobrze- to brzmi lepiej niż -nie jest źle:) No i to tak po krótce wygląda moja przygoda z nerwicą. Bo wierze,że jest to przygoda:) Krótka, kruciutka, kruciuteńka:) A jak u Was?
-
Napisałam się, napisałam się i dupa blada....komputer mi sie wyłączył jak już pisałam, że Was pozdrawiam:) Obraziłam się!
-
TyTa przyszłam tu za twoim postem :) Faktycznie tu jest spokojniej:)
-
IGNAC musisz być niezwykle silnym facetem,człowiekiem skoro potrafisz z tymi , jak piszesz, ciągłymi atakami, napięciami, pracować i przeżywać to w pracy i nie panikowac i udawać przed wszystkimi, że nic sie nie dzieje. Jak Ty to robisz? Ja póki co jestem na wychowawczym z dzieckiem i jakoś nie wyobrażam sobie powrotu do pracy. Jednak,wiem że dla utrzymania ciągłości finansowej w końcu to musi nastąpić. Walczę, bo mam dla kogo. I tu znowu pojawia się pytanie: Czy ja nie za bardzo poświęcam się dla męża, dziecka? Może za kolejne XX lat okaże się, że będę na takim samym miejscu jak Ty dzisiaj. Już dzisiaj mogę powiedzieć, że dla siebie nie robię nic, siedzę z małym całymi dniami w domu i mój plan dnia od 10 miesiecy jest jednakowy. Jestem już tym poniekąd zmęczona, ale nie czuję sie nazbyt silna żeby to zmienić i podjąć pracę a małego oddać do żłobka. Dzisiaj miałam ciężki dzień,ale walcze, ciągle walcze :)
-
IGNAC cudownie się czyta Twoje wieloletnie przemyślenia :) Od jakiegoś czasu staram się sama sobie radzić z atakami i jakoś mi to chyba wychodzi, raz lepiej, raz gorzej. Dzisiaj rano jechałam z synem do pediatry i od początku czułam,że coś się szykuje, siedziałam w tej poczekalni otępiała jak nie wiem co, ale myślałam tylko o tym,że muszę dać radę i wytrzymać, muszę wsiąść do auta i jechać, muszę po prostu muszę. Ja jak mi się zbliża atak to dostaję takiego kaszlu,że aż prawie wymiotnego, pokaszle,pokaszle i jakoś przechodzi. Tak samo było dzisiaj. Leków nie biorę, staram się zmieniać swoje życie, swoje dawne myślenie o sobie jako o pępku świata, staram się uczyć siebie na nowo, staram się akceptować innych, nie zmieniając ich przy tym, nabieram pewnego dystansu do świata. Wiem, że to byc może dopiero początek mojej drogi,ale na prawdę się staram... Każdego dnia staram się żeby być silnym człowiekiem, dobrą żoną, kochającą matką, akceptowalną córką etc. IGNAC DZIĘKUJĘ:)
-
Hej, ja mam od paru dni *dzień świra* z moim małym Brzdącem. Ryczy od rano do nocy! A mnie juz momentami krew zalewa z nerwów. Ataków nie mam i nawet czuje się dobrze:) Ale do szały mnie doprowadza to ciągłe jęczenie i płaczliwość Małego:/ Nic mu nie pasuje, niczym sie nie zabawi, chyba mu kolejne zeby ida bo jest nie do wytrzymaniia. A jeszcze* moje cudowna Mama ciagle ma cos do powiedzenia* Ja to tak bym nigdy nie zrobila*, *ja sama cie wychowywalam, ty masz męża*, Ciagle ja to ja tamto!!!!! A ja czuję się jaj jakis totalny nieudacznik zyciowy! I zauwazylam ,że moje zle samopoczucie i nerwy w stosunku do dziecka są spowodowane glownie jej chorym gadaniem i ciaglym wezucaniem swoich 3 groszy! RAFAEL ja przyzywalam to samo co Ty. Pierwszy atak dostalamn w samochodzie, to bylo straszne, stalam w ogromnym korku i nagle zaczynal mi sie obraz rozmazywac, zaczely mi dretwiec konczyny i czulam sie jak osaczona, duszona i umierajaca. Kompletnie nie wiedzialam co sie ze mna dzieje! Przelecialam przez Ostry Dyzur kilkakrotnie, bo ataki sie powtarzaly ciagle! Zrobili mi mase badan, wlacznie z tym na Tężyczke , czyli poziom magnezu w organiznie. Strasznie nieprzyjemne to badanie. Wyniki wszystkie rewelacyjne ,a ja czulam sie jak zywy trup. Do auta nie wsiadlam bardzo dlugo,ale teraz juz jezdze:) A poza tym mam znowu caly weekend samotny z Maluchem....jak mnie nie wykonczy to sie odezwe:) Pozdrawiam Was cieplutko.
-
Cinek a Ty co? juz tu ostatnio któraś o Ciebie pytała...że sie nic nie odzywasz.
-
Hej, ja dzisiaj i nawet wczoraj tez się dobrze czułam. Wczoraj trochę gorzej, ale przeszło mi jak mąż wrócił z pracy. Tajemniczego leku nie wykupiłam póki co, posłuchałam Was i jeśli jest dobrze to nic nie biorę, jak się pogorszy to dopiero o tym pomyślę. Myślę, że moje wczorajsze zle samopoczucie było spowodowane problemami jakie mamy teraz w banku z kredytem. Ciągle wisi mi to w głowie i cały czas się tym stresuję...ale mąż wziął byka za rogi i załatwia to sam, a ja powiedziałam *Co ma być, to będzie*. Dzisiaj z kolei miałam dość dziwny telefon od jakiejś Kobitki,która twierdzi ,że moja koleżanka mnie poleciła do pracy do jakiejś Niemieckiej spółki. I oczywiście srutu tutut, ale Pani koniecznie chce się spotkać.....i tutaj już w mojej głowie* Jak z tego wybrnąć? żeby się nie spotykać* To samo co u Optymistki chyba z tego co pamiętam z poprzednich postów. Ale zgodziłam się. Kurde pojade na luzie * w końcu to ktoś chce się spotkać ze mną, a nie to ja idę na rozmowę bo się staram o prace* to chyba inna relacja?:D Generalnie to dzisiaj mam w nosie wszystko i wszystkich :)
-
To napisz mi prosze namiary na tego psychologa tez.
-
Jestem na stronie i tutaj jest w ogóle przewaga kobiet, możesz mi podać konkretne nazwisko, ja potrzebuje kogoś od Nerwicy lękowej typowo. Na tej liście jest tylko jeden mężczyzna:) 100 zł to chyba standard, ja też teraz tyle płacę u mojego psychiatry. Chodziłam też na terapie do psychologa,ale to chyba nic mi nie pomogło, bo miałam wrażenie, że uczepił się mojego dzieciństwa, rozbitej rodziny i ciągnął to w nieskończoność a ja chodziłam jak ta durna, bo wierzyłam,że może faktycznie ma racje i może w końcu mi pomoże. Zostawiłam tam kupę 100zł banknotów i rezultatów nie widziałam. I w sumie już nawet zapomniałam ,że tam chodziłam:/
-
MAGDZIK23 mogłabyś napisać jakieś szczegóły, chodziłas tam? Niedrogo tzn jak mniej więcej kształtują się ceny? jacy lekarze? Podaj jakieś namiary,nazwiska lekarzy. I jakieś swoje refeksje na temat tej poradni.
-
Cześć, Od 20 .09 nie brałam żadnych leków, odstawiłam Parogen i jakoś to jest :) Raz lepiej ,raz gorzej, ale tragedii nie ma. Wczoraj poszłam do psychiatry na kontrolną wizytę i przepisał mi jakis lek. (Jakis bo nie jestem w stanie rozczytac recepty :) Dowiem się jak juz go kupię. Zastanawiam się czy zaczynać go brac? skoro juz 2 miesiace nic nie biore. Ewelit54 dodam że moj lekarz nie jest mlody(stary, nawet chyba bardzo) i ciagle mi mowi ze mam robic ten Trening Autogenny Schulza. Zastanawiam się czy zaczynac znowu brac te leki skoro czuje sie lepiej?
-
Hej, Ja to tutaj pojawiam się i znikam co jakiś czas:) Jak mi lepiej to mnie nie ma, a jak gorzej to znowu przybywam i czytam co u Was:) I jak nie trudno się domyślić, dzisiaj jest gorzej:/ Znowu mnie coś dzisiaj telepie !!!! Od dłuższego czasu było lepiej, nawet odstawiłam tabletki w natłoku wydarzeń. Brałam Parogen od lutego br. , odstawiałam od lipca brał po pół, a we wrześniu przestałam brac wcale. Zastanawiam sie czy nie za szybko odstawilam, ale czuje sie lepiej. OCzywiscie nie jest to takie *lepiej* jak przed zorientowaniem sie ze to nerwica, ale troche lepiej. Nerwica przyszla do mnie 05.01.2011 roku i za niedlugo bedzie to juz 2 lata:/ Troche mnie to przeraza,ale wiem,ze co poniektorzy choruja latami, dlugimi latami:/ W miedzyczasie urodzilam synka, w styczniu 2012 i jakos bylo lepiej. Teraz jestem caly czas w domu z dzieckiem i chyba mi to nie sluzy:/ Ale z drugiej strony boje sie isc do pracy, boje sie jechac autem, boje i tyle, leki raz sa ,raz ich nie ma:/ Ale nigdy nie wiem w jakim stanie sie obudze:/ Chcialabym isc do pracy ale sie boje, ludzi, sytuacji, stresu, o malego, o jazde samochodem i generalnie o wszystko. Zyje z dnia na dzien. Dzisiaj np. mam ciezki dzien, takiego jeszcze dawno nie mialam, wyszlam zapalic na korytarz ,a ze mieszkam na 7 pietrze , to dosc wysoko, zaczely mnie nachodzic dziwne mysli (jakby samobojcze) niewiadomo skad i dlaczego,az sie siebie sama wystraszylam!!! To chyba znak ze trzeba odwiedzic lekarza! Caly czas sie sama napedzam,ze bedzie dobrze,ze sie ulozy, ze wyjde z tego,ze to tylko nerwica, probuje myslec pozytywnie,a za chwile znowu dol! Ze nic juz nie bedzie dobrze,ze mam dosyc wszystkiego!!! To tyle u mnie, mam nadzieje ze jutro bedzie lepiej. Pozdrawiam Was goraco w ten zimny wieczor:)
-
Drugi tydzień mówisz...ja już biorę od marca:/ więc bite 5 miesięcy...a Ty Elunia ile bierzesz ten Parogen?
-
Hej dziewczyny:) witam Was w tym pięknym dniu... Ja dzisiaj mam znowu masakre, ledwo chodze. Wyszłam rano z synkiem na spacer, jakos mi sie tak slabo zrobilo, mroczki przed oczami, ucieklam do domu. Mierze ciśnienie a tu 90/66 tetno 56,,,mysle...trup:/ Pochodziłam po domu i nagle jakies lumbago mi w kredoslup weszlo i ruszyc glowa nie moglam, mysle sobie ,pewnie nerwowe i tak mnie trzyma do tej pory. W ogole jestem jakoś osowiała, zamulona jakby mnie ktos patelnia w leb przygrzmocil. Zastanawiam się czy ten Parogen działa?!??!?!?! Nawet trening autogenny schulza zrobilam i nic. Ogolnie dramat. Teraz leze jak dluga i zastanawiam sie ....cholera dlugo jeszcze to bedzie trwalo? chce normalnie funkcjonowac, cieszyc sie dzieckiem ,a nie lezec jak kloda bezmyslnie.
-
Jak się dzisiaj macie? bo ja po trzech dniach dzisiaj czuje się w miarę,ale szału nie ma:)
-
O matko, jak dawno mnie tu nie było, może dlatego, że na dłuższy czas przeszło, a dzisiaj mam najkiepsciejszy dzień z możliwych:/ Być może to syndrom* comiesięczny* ,ale strasznie mi przeszkadza ten stan lęku. Biorę Parogen od marca to juz chyba 5 miesiecy i nie wiem co jest ale chyba juz na mnie przestal dzialac. Dzisiaj mam masakre, czuje się tak, jakbym conajmniej litra wypiła. Mroczki przed oczami, jakieś dziwne myśli, zawroty głowy, nogi z waty???? i już mysle ze pewnie mam jakiegos guza mozgu, bo przeciez dlaczego to mialabyc nerwica, skoro biore leki?!?!?!? ciśnienie mam dobre, a tętno niskie 56:/ coś ostatnio miewam takie tętna niskie od 53:/ Dobra już się wkurzam sama na siebie, że znowu wymyślam. No to powymyślałam, żeby Wam nudno nie było ,a mi z lekka ulżyło:)