Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Magducha

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Magducha

  1. Spróbuj:) Ja trzy razy podchodziłam do tej wycieczki, okazało się,że najtrudniej jest zrobić pierwszy krok, a potem jest już z górki:) Bałam się,że zacznę panikować, ale na szczęście nic takiego się nie pojawiło. Oglądałam co się dzieje za oknem i nawet nie wiem kiedy zleciała mi cała podróż. Dla mnie to duży sukces, a pomyśleć,że przez 3 lata dojeżdżałam do podstawówki sama, i to nie byle jaki odcinek, tylko 40 minut! Minęło naście lat, a ja cieszę się z paru przystanków, liczę,że z czasem będzie ich coraz więcej:) Miłego wieczoru wszystkim.
  2. A ja rano wstałam w takim bojowym nastroju i mówię,że pojadę. Najwyżej będą mnie zbierać z przystanku:) Siostra jechała do centrum, razem raźniej. Chciałam przejechać 1/3 trasy, czyli 3 przystanki. Przed przyjazdem trochę się stresowałam, jak przyjechał odeszłam od siostry i mówię nie wsiadam. Ale weszłam, skasowałam bilet, usiadłam. I tak dobrze mi się jechało,że zamiast 3 przejechałam 6:) Z powrotem ciocię spotkałam i zaczęłyśmy rozmawiać, więc nawet nie wiem kiedy weszłam do powrotnego:0 Ciocia wyszła po 3 przystankach, ja dojechałam sama do domu. Przypomniałam sobie jak bardzo lubię jeździć, odważyłam się i wiem,że to nic strasznego. Ważne,żeby zrobić pierwszy krok, jak weszłam wszystkie lęki zniknęły, byłam spokojna i szczęśliwa,że mi się udało:)
  3. Zobaczyłam swój palna zajęć i zwątpiłam w sukces. Dzień w dzień zajęcia od 9 do 16. Mam robić dwa lata w rok, ale chyba sobie daruję, wolę chyba chodzić raz w tyg na 3 godziny i w spokoju wracać do normalności, niż tak pędzić. Już nic nie wiem, i naprawdę się boję. Niedawno pójście do sklepu było czymś niemożliwym, a ja się porywam z motyką na słońce... Z jednej strony czuję się już w miarę ok, jest dużo lepiej niż było, ale to chyba ponad moje siły. Chociaż może potrzebny jest mi raki wstrząs, sama nie wiem...
  4. Witam:) I znów nic nie wyszło z mojej jazdy autobusem. Popsułam okulary, a że mam dużą wadę musiałam jechać do salonu. Z jednej strony było ok, pochodziłam po tym centrum handlowym z tatą- jak płaci to chce wiedzieć za co:) Ale jak wróciliśmy to na przystanku był tłok,i zrezygnowałam, poszłam na spacer, znów dwie godziny. I się zastanawiam dlaczego mogę jechać autem bez problemu, pociągiem pojechałam do Krakowa i z powrotem- aż z Gdańska i przeżyłam, a parę przystanków autobusem to coś nadzwyczajnego... Może jak będę musiała jechać na zajęcia to przestanę tyle rozmyślać? Nie wiem, mam taką nadzieję. Pozdrawiam:)
  5. Poszłam na przystanek, kupiłam bilet-normalne czynności a dają dużo radości :) Czekałam 30 minut i nie przyjechał, czekałam drugie 30 minut i nic. I takie to mam szczęście. Poszłam na spacer, całe dwie godziny po całym mieście, chodziłam i po parku i po sklepach-niedawno coś nie do pomyślenia. Ale nie pojechałam i mnie to złości, nie chciałam jak będzie szczyt, wybrałam taką porę, kiedy tylko emeryci jeżdżą, a tu popsuł się autobus. Nie miałam odwagi pójść tam kiedy masa ludzi, a autobus zatłoczony. Ale mam bilet i jutro pojadę, choćby dwa przystanki. :)
  6. Witam:) W nocy myślałam o powrocie na uczelnię, i najpierw miałam takie myśli,że nie dam rady,że to nie dla mnie i znów mi się nie uda. Ale potem mi przeszło i muszę spróbować żyć jak dawniej. Dzisiaj chcę pojechać autobusem, sama. Co jest dużym wyczynem, bo przez ten rok tylko raz jechałam gdzieś sama, tak to zawsze albo samochodem, albo z kimś. A teraz muszę spróbować, przecież tata nie będzie mnie woził dzień w dzień. Mam nadzieję,że dam radę:) Miłego dnia.
  7. Witajcie, czytałam to forum od dłuższego czasu, ale dopiero teraz piszę. U mnie zaczęło się to ponad rok temu, wracałam z uczelni, nie miałam pieniędzy, czekałam na pociąg(musiałam nim jechać bo miałam bilet), była awaria i 3 godziny siedziałam na peronie. Tata miał ważne spotkanie i nie mógł mi pomóc, i wtedy pomyślałam,że jak coś się stanie to zostanę tutaj z tym sama. I zaczęłam coraz bardziej zamykać się w domu, bo wydawało mi się,że na zewnątrz nikt mi nie pomoże, a na pewno coś mi się stanie. Musiałam wziąć dziekankę, bo nie byłam w stanie jeździć codziennie. Teraz wracam na studia, na wakacje byłam na drugim końcu Polski, pracowałam też jako niania i musiałam wychodzić sama z dzieckiem. Mogę już pójść sama po zakupy, iść do teatru czy do kina. Ale jak mam zły humor myślę, co to będzie jak to wróci...? Teraz trochę się boję powrotu na uczelnię. Jestem bardzo nieśmiała, znajomi już kończą studia, a ja wejdę w nową grupę, która pewnie się zgrała, a ja ich nie znam. I wiecie trochę się tego boję... Bardzo chcę wrócić do normalności, żyć jak dawniej, ale boję się nawrotu... Dziś poszłam do dużego marketu, kupiłam tylko jogurt, ale chciałam tam pójść by udowodnić sobie,że dam radę, jeszcze niedawno nie chodziłam na zakupy, duże sklepy mnie przerażały... Pozdrawiam Was wszystkich:)
×