Skocz do zawartości
kardiolo.pl

monika147

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez monika147

  1. Jaber: Dziękuję, za wyjaśnienie skrótu. Nie przyszło mi do głowy, ze to chodzi o Płocką. Ja jestem warszawianką - więc tą placówkę znam. Obecnie jestem leczona w innym szpitalu, gdyż tam mam opiekę otolaryngologiczno-pulmonologiczną. Co do serduszka - jestem pod ścisłą opieką Instytutu Kardiologii w Aninie (od 16 lat). Dla mnie nie będzie to problemem udać się do Instytutu GiChP. Jednak w pierwszej kolejności muszę powtórzyć echo serca i poprosić o konsultację prof. Z moim nadciśnieniem w tętnicy płucnej jest różnie. Bardzo duży wpływ ma praca zastawki. Kilka dni temu wpadłam na szolony pomysł i wybrałam się na spacer rowerem po okolicy - tu była mała niespodzianka: serce waliło ponad 130-135 na minutę i nastąpiła duszność. Leki wziewne pomogły, ale ja wiedziałam, ze to była moja wina - od 2 dni nie brałam iwabradyny i do tego doszłam moja tachykardia. Jednak przyznam się, ze czasem boję się, ze to nadciśnienie da mi w kość. Przed wymianą zastawki było spore, a moje kłopoty z oddychaniem były bardzo duże. Czasami nawet nie mogłam się sama umyć, przejść do łazienki. Teraz jest poprawnie. Funkcjonuje normalnie, tzn: pracuję, wychodzę często z domu, z przyjaciółmi. Jaber - a czy spotkałeś się tam z jakimś programami, gdzie lekarze pomagają, wyjaśniają jak sobie radzić z chorobą? Pozdrawiam.
  2. Do Jaber: Gratuluję decyzji, jednocześnie wyrazy mojego uznania. Czy mógłbyś podać pełną nazwę tej instutucji i jak można tam uzyskać poradę. Ja z pewnością nie choruję na nadciśnienie płucne, ale w wyniku uszkodzenia zastawki mitralnej miałam nadciśnienie w tętnicy płucnej. Wyczytałam, ze owszem - operacje kardiologiczne ratują, ale w niektórych przypadkach może nastąpić nadciśnienie płucne. Czasami jak mam zadyszki (a również jestem astmatykiem), wiem, że przyczyna nie leży w oskrzelach ale w sercu. Pozdrawiam
  3. He he - przepraszam za błąd - regularnie... Ja mam np. duży problem z Iwabradyną - lek, choć wydawany na receptę, to muszę *robić* specjalne zamówienie, w zaprzyjaźnionej aptece. Lek bardzo trudno dostępny i bardzo drogi, pomimo refundacji.
  4. Ewo, dziękuję. Fakt, lek o nazwie Warfin jest dostępny na Polskim rynku od +- 2006r - jednak sama warfaryna była stosowana wcześniej - ja nie mogę brać tego leku, biorę Acenocumarol i jest różnie. Ale mam zdolności wyczuwania czy mój organizm ma jakieś *humory* i dziś już wiem, kiedy mam dobry lub zły wskaźnik. Jednak z rozsądku badam bardzo reguralnie INR. Utrzymuję go na poziomie 2,0 - 2,5, to mało ale wiem, ze moja zastawka pracuje super i nie mam ani jednego skrzepu.
  5. Witam, Chciałabym tylko dodać, że lek Warfin - ma swoją reedycję. Nie jest to nowy lek. W czasach PRL-u był najczęściej stosowanym lekiem w takich przypadkach. Pozdrawiam
  6. Do Wyslak -* ja się nie obraziłam - chciałam tylko wyjaśnić - i dopiszę jeszcze, ze podczas zabiegu próbowano wszyć ST. Jude 29 - nie dało się - mam tą 25 i też był problem....
  7. Do Wyslak -* Miałam hemodynamiczną niedomykalność mitralną. To była konieczność. Powinnam również wyjaśnić: 1-szą operację miałam jako dziecko (14 lat) - i już w tamtym czasie zrobiono mi plastykę zastawki mitralnej. Oczywiście podczas tych dwóch zabiegów były powikłania. Nigdy kardiolodzy nie ukrywali faktu, że trzeba będzie wykonać reoperację i tak też się stało w 2006 r. Na obecną chwilę - proteza działa super (St. Jude 25).
  8. Do Edyta: Przykro mi, ale nie jestem lekarzem i nie mogę wypowiedzieć się, co jest przyczyną. Strach przed narkozą jest niemal u każdego pacjenta. To dość zrozumiałe, i wiem jak trudno jest czasem przekonać młodego (nie tylko) człowieka do takiego zabiegu. Moim zdaniem - dużą rolę ma tu kardiochirurg, anestezjolog by wytłumaczyć jakie jest ryzyko, jakie powikłania, jakie szanse - strach zawsze pozostanie - ale trzeba rozważyć plusy nad minusami. Myślę, że Twój chłopak musi sam zastanowić się czego chce, czy chce dalej chorować, czy wrócić do zdrowia (jak my tu wszyscy) i przede wszystkim cieszyć się zdrowiem. Zaproś go do naszego forum - może *My Tykający* - będziemy mogli pomóc - chociaż dobrym słowem. Pozdrawiam.
  9. Do Wyslak: Z tego co pamiętam: mostek zrasta się max do 8 tygodni. Ja operację miałam 14 lutego 2006 a 28 marca wsiadłam za kierownicę - fakt tylko do sklepu... był to duży wysiłek i tu masz rację - nie zawsze stosuję się do zaleceń lekarzy. Pytasz dlaczego wykonano drugi zabieg - hemodynamiczna niedomykalność mitralna (morfologiczne cechy rozszczepienia płatka przedniego zastawki), cechy obturacji ciężkiego stpnia, zastój krążenia płucnego, nadciśnienie w tętnicy płucnej - ot, takie tam drobnostki.
  10. Edyto, zapraszam do lektury - widać, że nie czytałaś wcześniejszych postów. Każdy kto przeszedł taką operację, pisze, że wraca do normalnego życia. Pytasz co możesz zrobić, by pomóc swojemu chłopakowi? Moją radą jest byś poprostu była przy nim, przed zabiegiem - po zabiegu, podczas rehabilitacji - żebyś wspierała go dobrym słowem. Pozdrawiam, życzę dużo zdrowia.
  11. Czas rehabilitacji nie jest ścisły - to wszystko zależy od tego ile ma się lat, jaki jest stopień schorzenia, od płci, i chyba też od nastawienia danej osoby. Ja mając operację w lutym - w maju byłam już w pracy, pod koniec marca jeździłam autem - i choć mijają j2 lata od ostatniej operacji - zawsze korzystam z ćwiczeń.
  12. Do Mirka: Nie zgadzam się z Twoją wypowiedzią. Jestem po 2 operacjach wymiany zastawki mitralnej i pracuję. Owszem, nie pracuję fizycznie - ale siedzenie w domu to największa głupota. Kiedy mija czas rehabilitacji warto wrócić do pracy - zawsze można się przekwalifikować. Nie róbmy z siebie kalek bo nimi nie jesteśmy!
  13. Witaj Aniu, Plastyka zastawki mitralnej w Warszawie była juz przeprowadzana w latach 90-tych (Instytuk Kardiologii). Pierwotnie przeprowadzono u mnie tzw. balonikowanie. Jednak 2 próby były zakończone niepowodzeniem. Plastykę zastawki mitralnej miałam w 1993 r. wówczas wszczepiono mi pierścień Canpentiera. pozdrawiam Monika
  14. Ja za pierwszym razem nie miałam zczepianego mostka - miałam wtedy 15 lat i być może to mój wiek decydował o tym w jaki sposób ten mostek był zrobiony. Przy 2-ej operacji - fakt mam takie *druciki* (nie wiem jak fachowo się to określa) i na zdjęciu RTG je widać - ale to nie boli. Sama klataka po operacji - boli i ból utrzymuje się do 4-6 tygodni. To tak samo jak mamy złamanie ręki czy nogi - ból też się pojawia. Owszem nie mogę porównywać mostka do złamanej ręki. Ale jeśli lekarz pozwoli (ja tak miałam) to można brać leki przeciwbolowe. Ja jestem uczulona na ibuprofen - podawano mi inne leki przeciwbolowe. Ponieważ ja miałam 2 razy rozcinany mostek - czasami czuję przy bardzo gwałtownym ruchu jak te druciki *skrzypią*. Na obecną chwilę nie ma żadnego bólu. Nawet przy zmianie pogody.
  15. Michale, jeśli mogę podpowiedzieć - przed Tobą matura i myslę, że o tym musisz myśleć w 1 kolejności - ja po operacji byłam jeszcze w strachu - to nie jest tak, że ten strach minął. Dopiero po kilku miesiącach kiedy oswoiłam się, ze mam sztuczną zastawkę i pierwszy raz pojechałam samochodem nad morze zdałam sobie sprawę ile to mnie kosztowało ale byłam szczęśliwa bo (z kumpelą) pojechałam samochodem nad morze i mogłam się cieszyć wakacjami. W zeszłe wakacje pojechałyśmy do Niemiec - również same. Co do sportu - w pierwszych miesiącach po operacji nie będziesz mógł go uprawiać - jednak stopniowo myślę, ze powrócisz. Ja pływam, jeżdżę na rowerze. Wszystko to w granicach rozsądku i po konsultacji z kardiologiem. A w kiwetniu wybieram się w Polskie góry - na cały miesiąc - i też będę się wspinać - ... no pewnie tylko na jakąś polankę (hi hi). Pozdrawiam.
  16. Witaj Marysiu, Mając 15 lat wykryto u mnie zwężenie zastawki mitralnej - i w Instytucie Kardiologii w Aninie byłam operowana 2 razy. W roku 1993 wszczepino mi pierścien Canpentiera a w roku 2006 wszczepiono mi sztuczną zastawkę St. Jude 25 - ta operacja była koniecznościa - ratowaniem życia. Operował mnie doc. Różański - zarówno dwa lata temu jaki i 15 lat temu gdy byłam dzieckiem. Myślę, ze operacji w IK w Aninie nie należy się bać. Tam naprawdę są świetni kardiochirurdzy. Jestem pod stałą opieką IK. Tak naprawdę każdy z nas inaczej przechodził bądź będzie przechodził takie operacje. Ja jestem młodszą osobą od Twojej mamy i mój organizm szybko wrócił do zdrowia. Ja przez wiele lat byłam pod opieką Poradni Wad Wrodzonych. Teraz jestem w Zespole Poradni Specjalistycznych w IK w Aninie. Pytasz o ryzyko - u każdego pacjenta jest ryzyko - to jest wpisane do takich operacji. Jedyne co mogę pocieszyć to przez wszystkie te lata pobytu w IK nie było osoby, której by taka operacja się nie udała - wszyscy lepiej lub gorzej ale wrócili do zdrowia. I również mamie tego życzę.
  17. Witaj Michale. Tak się zastanawiam czy pisać o przeżyciach 1-ej czy 2-ej operacji..... Kiedy miałam 15 lat usłyszałam - *musimy operować*.... ale to było... właśnie 15 lat temu. Dziś mam 30 i 2 lata temu (czyli rok 2006) wstawiono mi sztuczną zastawkę. Ile czasu byłam w szpitalu? Bardzo krótko ok. 2-3 tygodni. 14 lutego 2006 wszczepiono mi sztuczną zastawkę a 1 maja 2006 stawiłam się do pracy. Mostek zrósł się ok. 4-6 tyg. Po 8 tyg. wsiadłam za kierownicę. Mimo powrotu do pracy unikałam dźwigania - przez jakieś 6 miesięcy. Czy życie się różni? Chyba nie, mam nadal przyjaciół, pracę, rodzinę, czasem wyjdę na piwo, do klubu. Raczej bym powiedziała, ze zmieniło się na lepsze. Są pewne obostrzenia - czyli badanie wskaźnika INR (poprostu trzeba pamiętać), codziennie brać sintrom, unikać upadków, dźwigania. Busi być odpowiednia dieta by ten wskaźnik utrzymać - choć ja podjadam słodycze (hi hi). Michale, w tym wszystkim tak naprawdę ważne jest abyś miał wsparcie od najbliższych, abyś mógł liczyć na ich pomoc, dobre słowo a cała reszta jest do przeżycia. Jesteś młodym człowiekiem i życzę Ci podjęcia słusznej decyzji oraz zdrowia. Monika P.S. Moja chęć do życia jest bardzo duża i być może moja *mocna* psychika sprwiła, ze ja bardzo szybko wróciłam do zdrowia, do normalnego funkcjonowania. Michale, jeśli mogę Cię spytać - a w którym szpitalu będziesz operowany?
  18. Piszą Państwo - *o uwolnieniu się od laboratorium* - zastanawia mnie to - gdyż nikt nie chodzi po wskaźnik do laboratorium tylko co najwyżej do przychodni - nie chce mi się wieżyć, że Państwo nie chodzą do przychodni nawet po receptę. Przecież jesteśmy *skazani* na dozywotnie leki i przynajmniej ja raz czy dwa razy w miesiącu po taką receptę chodzę - to przy okazji również robię wskaźnik. Jak jest potrzeba - owszem muszę i częściej - gdyż ostatnimi czasu dopadają mnie przeziębienia i grypy. Pozdrawiam P.S. Nie wątpię, ze to urządzenie jest bardzo przydatne np na wakacjach......
  19. Olu, INR - badam w przychodni - mam na cały rok kalendarzowy wypisane skierowanie - również w Instytcie Kardiologii (W-wa) mogę badać wskaźnik. Mam *wolną* kartę wstępu - to mogę każdego dnia zbadać wskaźnik. Czy jakoś mi to dezorganizuje życie?.... Nie, przychodnię mam blisko domu i zawsze chodzę przed pracą....Wynik INR znam po 3-5 godz. Panie w laboratorium są tak uprzejme, ze podadzą mi wynik i jesli jest coś niepokojącego *alarmują* mojego lekarza. Tak sobie myślę, ze taka organizacja zalaży od współpracy pomiędzy mną a moim lekarzem. Pozdrawiam
  20. Witam Mam 30 lat i mam sztuczną zastwkę typu - ST. Jude 25. Tak jak klasyfikujemy modele aut - średniej, wysokiej klasy - tak pewnie jest prowadzony ranking zastawek. Czy ktoś z Państwa posiada wiedzę na temat modeli zastawek i która jest najlepsza? Patrząc pod kątem *kosztów operacji* to myślę sobie - *mam mercedesa wśród zastawek*..... Pozdrawiam
  21. Witam Olu - czy pytasz mnie: jak często badam poziom INR? Badam najczęściej jak mogę - 2-5 razy w miesiącu. Jeśli jest potrzeba robię to codziennie - np. kiedy mam podawany antybiotyk ..... Wyniki mam dobre - między 2,7 - 3,2.
  22. Witam Podzielę się z Państwem swoim doświadczeniem i powiem jak to jest z piciem alkoholu i paleniem.... Jestem po 2 operacjach i od 2006 r. mam sztuczną zastawkę... tak na początku posłusznie się przykładałam do zaleceń (teraz pewnie też) ale nadszedł czas kiedy to *korciło* do fajka i alkoholu.... na początku miałam chęć na piwo.... wypiłam i korona z głowy nie spadła - potem gin, koniaki - korona z głowy nie spadła... papieros - każdego dnia zapalę i korona z głowy nie spada - owszem posiadam jeszcze trochę (a może i nie -hi hi) rozsądku - ale wyniki badań mam dobre, czuję się +- poprawnie, pracuję, żywo uczestniczę w życiu towarzyskim, tańczę i pomimo tej wady jaką posiadam - funkcjonuję - i tak sobie myślę, ze *sukces* jaki osiągam w tej dziedzinie to chęć do życia - staram czerpać się dużo i dużo dawać z siebie.... Psychika !!! Mało o niej mówimy ale to jest podstawa do powrotu do zdrowia. Na Zdrowie.
  23. Witam Drogi Kubo - Bentall miał rację i piszę to świadomie. Mam sztuczną zastawkę i w grudniu 2007 musiałam wyrwać 2 ósemki....Pomyślałam sobie... a co mi tam... odwiedziłam z 5 prywatnych Klinik Dentystycznych i mimo obecności kardiologa - *wygoniono* mnie na oddział szpitalny...a po co? A dlatego, że w stanie ropnym podano antybiotyk *dalacin* dożylnie - w trybie pilnym zbadano INR i podano lek brzeciwbólowy oraz zmieniono acenocumarol na clexan...i dopiero po 2 dobach usunięto mi 2 ósemki...... i musiałam poczekać jeszcze 2 doby by przejść na acenocumarol... Pozdrawiam
×